Ja mierzę temperaturę w środku cyklu. Mam cykle nieregularne, czasem kilka podejść do owulacji, kilka łatek śluzu płodnego - lubię jednak wiedzieć, w której fazie jestem i czy jest już po skoku. Najwcześniejszy skok u mnie to 20 dc, więc mierzyć zaczynam około 15 dc i mierzę do paru dni po skoku, czasem do końca cyklu. Gdybym miała rozpiętość rzedu 26-29 dni, to pewnie bym sobie dała spokój, ale w moim przypadku fajnie jest wiedzieć, czy miesiączki należy się spodziewać w tym tygodniu, czy dopiero za dwa.
Ale nie ukrywam, że ten dwutygodniowy odpoczynek od termometra jest bardzo fajny. No i nie muszę tak dbać o precyzję pomiaru, jak któryś przegapię/ zaśpię, też nie ma tragedii.
Jeśli chodzi o obserwację śluzu, to robię to już zupełnie automatycznie, nie jest to żadne obciążenie.