Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 08:24 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

[b]lek wykrzuśny guaifenesin...[/b]

Forum pomocy, przeznaczone do odpowiedzi na pytania osób praktykujących naturalne planowanie rodziny (nie jest to forum dyskusyjne).

Moderatorzy: admin, NB

[b]lek wykrzuśny guaifenesin...[/b]

Postprzez jolka79 » 6 listopada 2006, o 15:27

Witam w LMM wyczytałam ze pewna kobieta starając sie o dziecko zastosowala syrok robitussin lub lek wykrzusny guaifenesin...syrop ma spowodowac wieksza wilgotnosc w pochwie a wiec lepszy śluz....( olej z wiesiołka niestety mi nie pomógł ).....mam pytanie czy ten syrop mozna stosować cały miesiąc czy tylko do owulacji?? Prosze o odpowiedź...poza tym czy nacie jakies inne leki na zwiekszenie wilgotonosci w pochwie??
jolka79
Przygodny gość
 
Posty: 85
Dołączył(a): 25 listopada 2005, o 13:54
Lokalizacja: sląsk

Postprzez Kręciołek » 6 listopada 2006, o 16:13

Ja piłam Guajazyl bo po braniu Clostilbegytu nie miałam w ogóle śluzu. Brałam zatem wiesiołka (3x2 dziennie) - do owulacji i piłam ten syrop - tez do owulacji. Pomagało.
Kręciołek
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 sierpnia 2004, o 10:56
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Roca » 6 listopada 2006, o 16:17

Mnie też pomogło.
Roca
Przygodny gość
 
Posty: 69
Dołączył(a): 21 marca 2006, o 11:43

Postprzez jolka79 » 6 listopada 2006, o 20:51

powiedz mi kreciołku czyb ty długo sie starasz czy sa jakies efekty?? amoze jestes juz mamusia lub przyszłą mamusia.....ja staram sie od ponad roku, biore teraz hormony...czytam co biora inne dziewczyny i to sie mniej wiecej pokrywa zastanawiam sie tylko czy to wszystko ma jakis sens?? Mowi sie leki pomagaja a jednak nie ułatwia nam to sprawy w zajsciu w ciaze .....chcialabym chociaz uislyszec od jednej dziewczyny ktora po hormonach zaszla w ciaze i szczesliwie urodzila dziecko...
jolka79
Przygodny gość
 
Posty: 85
Dołączył(a): 25 listopada 2005, o 13:54
Lokalizacja: sląsk

Postprzez Kręciołek » 7 listopada 2006, o 10:15

Niestety, Jolu już dwa lata walczę z żadnym skutkiem. Już nawet w tym cyklu zakończyłam leczenie, bo mimo hormonów i wszelkich innych zabiegów nic to nie dało. Już nawet ginka nie chce mnie leczyć bo nie potrafi mi pomóc :(
Tak więc medycyna w moim przypadku okazała się bezsilna. Pewnie Cię nie pocieszyłam, bo oczekiwałaś słów otuchy, ale tak to u mnie wygląda...
Kręciołek
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 sierpnia 2004, o 10:56
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez jolka79 » 7 listopada 2006, o 10:19

a powiedzieli ci co u ciebie jest przeszkoda w zajsciu w ciaze?? Budowa , hormony itp ?
jolka79
Przygodny gość
 
Posty: 85
Dołączył(a): 25 listopada 2005, o 13:54
Lokalizacja: sląsk

Postprzez Kręciołek » 7 listopada 2006, o 12:47

Jolu, NIC nie jest przeszkodą. Przeszłam setki badań, stymulacje hormonalne (na wszelki wypadkek, że moze to zadziała, nie zadziałało), kilka razy zmieniałam lekarzy, byłam na konsultacja w 2 klinikach leczenia niepłodności. Oboje z mężem jesteśmy całkiem zdrowi. Jednak za chwile będzie 25 cykl a dziecka nie ma. I już nie wierzę, ze będzie - w sposób biologiczny. Naszym nieszczęściem jest to, ze jesteśmy troche ponad 2 lata po slubie i nawet do adopcji sie nie kwalifikujemy. Czyli NIC nam nie jest dane, żadnej nadziei na razie.
Już nie mam siły normalnie żyć.
Kręciołek
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 sierpnia 2004, o 10:56
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez jolka79 » 7 listopada 2006, o 13:02

rozumie CIĘ doskonale, ja mam za sobą 15 cykl starań o 10 mniej od ciebie ale wcale nie czuje sie z tym lepiej :( ....takze zmienilam w ciagu ost. roku paru lekarzy, teraz lecze sie w klinice leczenia nieplodności ale jesli nie uda sie w sposob naturalny to zdecyduje sie na in vitro ( jesli to bedzie jedyna szansa ) i nie obchodzi mnie co inni sadzą o tej metodzie, łatwo mowic ze cos jest złe jesli samemu nie ma sie z tym problemów....a wiesz co jest najgorsze ze wsrod moich znajomych nie zadnej pary ktora mialaz tm problem i jeszcze sie "obnaża" sie swoja ciaza, radoscia i nawet nie interesuje go dlaczego ja chodze smutna bo widzi tylko czubek wlasnego nosa....gdybym miala chociaz jedna taka pare obok siebie pewnie byloby łatwiej, bo nikt tego bardziej nie zrozumie niz my sami ciagle walczacy z tym problemem...no coż powalcze jeszcze troszke az do in vitro jesli sie nie uda, to sobie dam z tym spokoj,ale nie wiem jak bede dalej zyc,jakos bede bo trzeba...ale to bedzie wegetacja

P.S.
Wiesz co mnie jeszcze bardzo denerwuje....jak slysze wypowiedz:"ten kto nigdy nie był rodzicem nie wie co to prawdziwe szczscie"...tak jakbysmy w naszym przypadku mieli na to wpływ :(
jolka79
Przygodny gość
 
Posty: 85
Dołączył(a): 25 listopada 2005, o 13:54
Lokalizacja: sląsk

Postprzez jolka79 » 7 listopada 2006, o 13:16

poza tym powiedz mi Kręciołku jak sobie z tym radzisz??

Ja czasem juz nie wiem co mam z sobą zrobić, wiem tylko ze zrobiłam bardzo "zgorzkniałą babą", mało rzeczy mnie cieszy, i bardzo obojętnie podchodzę jak ktos mowi o swojej ciazy, dziecku itp.

Nie mam siły czasem z tym walczyć, modliłam sie, prosiłam, błagałam Boga, byłam na pielgrzymce Benedykta z Krakowie z nadzieją ze Bóg ZAUWAŻY ze ja jestem otwarta na wiarę, przyjełam tam komunię św na mszy ( podobno pełny udział w takiej mszy razem z przyjeciem komuni powoduje odpuszczenie wszystkich dotychczasowych grzechów - wiec zrobiła to )...a jednak żadnej reakcji ze strony Boga :( .... spowodowało to ze stałam sie obojętna także na wiare...ide do kosciola kiedy mi sie zachce , a idac tam zastanawiam sie co tam wogole robie :( ...to wszystko jest bardzo przykre ale nie potrafie sobie z tym poradzic....

W ostatnim okresie czesto nawet mysle o starosci o smierci....( nie mysle o samobojstwie-bo do tego trzeba miec odwage ) i o tym co jeszcze mogloby mnie spotkac zeby bardziej mnie dobic i pomyslalam sobie ze moze smierc męża....czarnych mysli mam 60%...gdybym chociaz znała przyczyne tej niemocy zajscia w ciaze byloby lżej, bo jakos bym sobie to wytłumaczyła, a tak tłumacze sobie ze widocznie Bog o mnie nie paieta i zasługuje na wszystko co najgorsze....

W takich sytuacjach życie jest do bani...nie warte niczego ile można płakać, zamiast usmiechu na twarzy to "podkowe" i nienawisc do tych ktorym w zyciu tak prosto sie wszystko układa...


Ehh...przepraszam że tak ci wylałam moje żale, ale wiem że ty chociaż w połowie zrozumiesz mój ból, bo sama to przechodzisz, może lepiej sobie radzisz i jestes bardziej ułożona ode mnie...pozdrawiam i zycze powodzenia
jolka79
Przygodny gość
 
Posty: 85
Dołączył(a): 25 listopada 2005, o 13:54
Lokalizacja: sląsk

Postprzez Kręciołek » 7 listopada 2006, o 13:24

Jolu, tak dobrze Cię rozumiem :(
jak ja sobie z tym radzę? Czasem sobie nie radzę. Oczywiście mam adopcję w perspektywie, ale to jest odległa perspektywa. No i w sumie niepewna :? Nie wiem co Ci powiedzieć, co Cię pocieszy? Sama jestem w głębokim dołku, tym bardziej, ze znów zbliża się owu.

p.s. Ja tez mam dość ludzi, nie chce mi się z nikim gadać, o ciężarnych nie wspominając...nie wiem za co ten ból :(
Kręciołek
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 sierpnia 2004, o 10:56
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez jolka79 » 7 listopada 2006, o 13:36

U MNIE ADOPCJA RACZEJ ODPADA, MÓJ mąż nie chce dziecka adoptowanego, boi sie ze nie damy rady go wychowac ,ze straciy cierpliwosc, takie dziecko może być rózne własnego nie mozna byc pewnym ale zawsze to jest z krwi i kosci wlasne ( przynajmniej postawił mi sprawe jasno :( )

Jestes przed owu wiec zycze powodzenia, ja jestem po ok 6 dni nie wiem czy w takim okresie mozna poczuc ze jest sie w ciazy, ja w kazdym badz razie nic nie czuje wiec pewnie znowu nic ( I kuracja hormonalna bez efektu pewnie bedzie )...

Jesli chodzi o ciaze innych to najbardziej wkurza mnie tekst " nie mieszcze sie w zadne ciuchy co mam zrobic" juz raz chcialam powiedziec jeden to usun te ciaze i problem bedziesz miala z głowy...jacy ludzie potrafia byc czasem bezmyslni to sie w glowie nie miesci :(
jolka79
Przygodny gość
 
Posty: 85
Dołączył(a): 25 listopada 2005, o 13:54
Lokalizacja: sląsk

Postprzez Kręciołek » 7 listopada 2006, o 14:52

Jolu, oczywiście jestem przed @ nie przed owu, coś mi się źle napisało. i w związku z tym mój dół jest już jak pzrepaść. Na dodatek tej @ mam dostać na wyjazdowym szkoleniu, które m.in. będę ja prowadzić. A ja koszmarnie boleśnie fizycznie i psychicznie przechodzę @. I nie będzie obok męża, który na dodatek wtedy ma urodziny :(
Jesli to Twoja I kuracja hormonalna to ja Ci życzę powodzenia, bo moja była już ostatnia.
Zgadzam się, że nikt kto nie przezył tego bólu co my nigdy go nie zrozumie. Mnie najbardziej wkurzają teksty: "wyluzujcie"...po 2 latach walki :x
Kręciołek
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 sierpnia 2004, o 10:56
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez weronusia » 7 listopada 2006, o 15:22

Jola

Ja też zaliczam się do tych które walczą już około 3 lat. Zrobione mam wszystko co mozna zrobić a w zeszłym miesiącu laparoskopię - miałam podejrzenie endometriozy i w 2 klinikach leczenia niepłodnosci po wiedzieli przy endometriozie i pani wieku 33 tylko in vitro.

ale ja z kolei jestem z tych osób które na in vitro się nie zgadzają - i zdarza się myślećże jest to niesprawiedliwe, ale widocznie Pan Bóg każe jeszcze czekać - w każdym razie 4 czy 5 lekarzy mówiło to napewno endometrioza - nic juz pani nie pomoże - a tu proszę wynik hist-pat. torbieli - nie endometrialna!!!! a i w środku nie stwierdzono ognisk endo.
Wiem, że zawdzięczam to modlitwie.

Mysle,że jeśli wszystko zawiedzie to jeszcze tylko modlitwa nas utrzymuje przy życiu. Moze Bóg nam/Wam akurat z jakiś powodów przewidział jakieś inne powołanie - moze właśnie opiekę nad dzieckiem nie swoim
( maż Ci tu nie ułatwia- i myśle,ze jest trochę egoistyczny - w końcu cała procedura przygotowania do in vitro jest mocno obciązajaca dla kobietyw sensie medycznym, psychicznym, moralnym itd. a i wynik moze byc rózny w zależności od przyczyny).

ja póki co nie myślę o adopcji bo ciagle mam wiarę a tym samym nadzieję. I Ty ja musisz znaleźć - razem z meżem- w końcu doczekacie się dzieciatka napewno - ono dorośnie i odejdzie, pójdzie w świat z ukochaną sobie osobą, a Ty z meżem zostaniecie już do końca swoich dni razem.Musicie razem walczyć i przez to przechodzić, wspierać sie wzajemnie, bo co Was nie zabije to Was wzmocni !Musicie znaleźć tę wiarę,ze będzie dobrze -15 cykli to nie jest jeszcze długo.

Każdy człowiek, który wie na czym polega in vitro wie, że to nie jest prosta sprawa . KK jest przeciwny ze wzgledu na poświecanie jednego życia kosztem drugiego ( wszczepianych jest kilka zarodków i czasem tylko 1 sie przyjmie) ale jest też inny problem- zarodki mrozone- jeśli się powiedzie próba in vitro to para się cieszy ale co z tymi dziećmi które zostały? - mozna podejść ponownie, ale co jeśli zarodków jest duzo więcej - to są moralne dylematy dotyczace in vitro - żyć z przeświadczeniem ,ze gdzieś pozostały zamrozone zarodki.
A co do adopcji - też jest dużo problemów, największy - czy dziecko po latach nie zechce szukać biologicznej matki - bardzo przykre po latach wyrzeczń i poświęceń dla wychowania i brak cierpliwości dla dziecka- jesli okaże krnąbrne, niezdolne itd.........to wszyscy w koło powiedzą - to dlatego ,ze nie wasze taki ma charakter. niestety ludzie w Polsce jeszcze nie są przyzwyczajeni do adopcji - i zupełnie nie rozumieją tego tematu i nie wspierają , ani też nie rozumieja problemów niepłodnosci - niestety.

A i nastawienie psychiczne jest bardzo ważne- trzeba odrzucić spotkania z cieżarnymi, rozmowy , odwiedziny itp. bo inaczej kółeczko się zamyka i inni cieszą się swoim szczęściem a Wy nie możecie sie Go doczekać.

trzymam mocno kciuki za Was

Kręciołku- mnie też wkurzają te teksty ale to naprawdę ponoć pomaga :) :) :) 9pod warunkiem jeśli nei ma innych przeszkód. pa
weronusia
Bywalec
 
Posty: 128
Dołączył(a): 30 sierpnia 2005, o 11:12
Lokalizacja: dolnośl.

Postprzez jolka79 » 7 listopada 2006, o 15:42

Witam Weroniusiu,dziekuje za zainteresowanie moim postem...

Jesli chodzi o laparoskopie to ja juz dawno jestem po....wlasnie mineło 9 m-cy i bez efektu...

Co do in vitro to nikt nie jest w stanie mnie przekonać że to złe....w ostatecznosci osądzi mnie z tego Bóg...Uważam ze póki są rózne metody umozliwiające zajście w ciąze to trzeba tego próbować...nie łatwo zaniechać towarzystwa w którym kobiety są w ciązy, zwłaszcza jak się z nimi pracuje albo jak sie słyszy w dziale o nowo narodzonym dziecku to mozna ogłupiec...mam sie zwolnic zeby tego nie słuchac?? To nie jest takie proste Weroniusiu....

To czy in vitro zaskutkuje tez po częsci zalezy od Boga, wszystko zalezy od niego, a jednak osoby decydujac sie na in vitro dostaja mozliwosc od Boga na zajscie w ciążę...i dzieki tej metodzie maja gromadke dzieci...i maja byc z tego powodu gorsze?? Nie..., dla Boga wszyscy jestesmy jego dziecmi, a przy sadzie ostatecznym kazdy bedzie odpowiadal za swoje grzechy...poki co nie mam dzieci i jestem Katoliczka nienawidzacą kobiety w ciazy, to przeciez tech grzech ale nie jestem z tym sama,bo tak mysli wiele zalamanych zrozpaczonych dziewczyn-kobiet :(


W pOLSCE NIE TYLKO nie jestesmy otwarci na nieplodnosci ale takze na in vitro....i tego typu mozliwosci....

Przykro mi weroniko ale nie zgadzam sie z Tobą...poki co nie mam ustalonych terminow do in vitro...ale jesli wszystko bedzie szło w tym kierunku i nic mi w tym nie przeszkodzi to sie zdecyduje...

pozdrawiam
Ostatnio edytowano 7 listopada 2006, o 15:53 przez jolka79, łącznie edytowano 1 raz
jolka79
Przygodny gość
 
Posty: 85
Dołączył(a): 25 listopada 2005, o 13:54
Lokalizacja: sląsk

Postprzez jolka79 » 7 listopada 2006, o 15:47

Kręciołek napisał(a):Jolu, oczywiście jestem przed @ nie przed owu, coś mi się źle napisało. i w związku z tym mój dół jest już jak pzrepaść. Na dodatek tej @ mam dostać na wyjazdowym szkoleniu, które m.in. będę ja prowadzić. A ja koszmarnie boleśnie fizycznie i psychicznie przechodzę @. I nie będzie obok męża, który na dodatek wtedy ma urodziny :(
Jesli to Twoja I kuracja hormonalna to ja Ci życzę powodzenia, bo moja była już ostatnia.
Zgadzam się, że nikt kto nie przezył tego bólu co my nigdy go nie zrozumie. Mnie najbardziej wkurzają teksty: "wyluzujcie"...po 2 latach walki :x



Rozumie cię Kręciołku, że to musi byc trudne,szkolenie, urodziny męża, na dodatek @....wierze ze nie bedzie Ci łatwo....

Co do tego teksu "wyluzujcie" to zaloze sie ze mowia osoby ktore maja dzieci lub jeszcze o nich nie myślą:(...co oni mogą wiedziec na ten temat :evil:
Czasem sie zastanawiam za co my musimy tak cierpiec?? Przeciez ludzie ktorzy maja kgorsze charaktery od nas maja czasem w zyciu łatwije:(
jolka79
Przygodny gość
 
Posty: 85
Dołączył(a): 25 listopada 2005, o 13:54
Lokalizacja: sląsk

Postprzez AnnaMaria » 7 listopada 2006, o 16:10

ale jest też inny problem- zarodki mrozone- jeśli się powiedzie próba in vitro to para się cieszy ale co z tymi dziećmi które zostały? - mozna podejść ponownie, ale co jeśli zarodków jest duzo więcej - to są moralne dylematy dotyczace in vitro - żyć z przeświadczeniem ,ze gdzieś pozostały zamrozone zarodki.


Można wykorzystać wszystkie...zaplanować np. zapłodnienie tylko 3 i wszczepienie wszystkich albo po roku znow powtorzyć, aby nie zostawić swojego potencjalnego dziecka zamrożonego
AnnaMaria
Przygodny gość
 
Posty: 88
Dołączył(a): 31 maja 2006, o 10:51

Postprzez AnnaMaria » 7 listopada 2006, o 16:12

ps: dziewczyny trzymam za was kciuki...
AnnaMaria
Przygodny gość
 
Posty: 88
Dołączył(a): 31 maja 2006, o 10:51

Postprzez samira » 7 listopada 2006, o 17:13

Kręciołku, wiesz, z tym "wyluzowaniem" to czasami się sprawdza. Nieraz już słyszałam historie, kiedy małżeństwa długie miesiące starały sie o dzidziusia: karty obserwacji, pomiary temperatury, testy owulcayjne i inne "cuda na kiju". I nic... A kiedy "odpuścili" sobie, bo np. wyjechali na urlop, zostawiając termometr w domu i tylko cieszyli się zwyczajnie sobą - pojawiała się ciąża. Podobnie było z moją znajomą: kilka lat starań o dziecko i nic. Wreszcie zdecydowali sie na adopcję. Trzy miesiące po niej - ona zaszła w ciąże i teraz ma dwóch synów...Może właśnie największą przeszkodą w takich przypadkach jest blokada psychiczna i to, że "za bardzo"się chce tej ciąży, sama nie wiem...
samira
Przygodny gość
 
Posty: 28
Dołączył(a): 5 listopada 2006, o 16:25
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez weronusia » 7 listopada 2006, o 17:25

Jolu rzeczywiście to niepocieszajace,ze 9 miesięcy po laparoskopii nie ma ciaży i mozna załapać dołek, bo mnie lekarz powiedział,ze do pół roku powinno się zajsc w ciązę bo potem jakieś tam zrosty się robia- pozabiegowe ale nie u każdego :) :) wiec nie wiem jakie będzie moje nastawienie za 9 miesięcy :(

Nie zamierzalam w swojej wypowiedzi odwodzić Cię od metody ani zachecać - jedynie wyrażałam swój punkt widzenia .( sama przecież walczę i jak czytam bociana - gdzie dziewczynom raz po raz udają sie transfery to w pierwszej chwili myślę - ale fajnie udało się.)

Do Anny Marii - można tak zrobić , pytałam nawet lekarza , ale to nie jest powszechnie stosowane - kobieta dostaje bardzo silne leki alby wystymulować kilkanaście komórek , potem laparoskopowo je pobierają i zapładniają, częsc z nich się nie zapładnia, częsć się nie dzieli i dopiero te najsilniejsze przetrwają jako juz zarodki . Można zażyczyć sobie pobranie np. tylko 3 - tylko jaka jest szansa,ze sie zapłodnią i prawidłowo podzielą aby były gotowe do wszczepienia.
to nie jest takie proste. niestety .

życzę wszystkim powodzenia w zmaganiach

Aha a na śluz jest dobry guajazyl albo olej z wiesiołka ale tylko do owulacji a na dobre endometrium czerwone wino i orzeszki pa
weronusia
Bywalec
 
Posty: 128
Dołączył(a): 30 sierpnia 2005, o 11:12
Lokalizacja: dolnośl.

Postprzez jolka79 » 8 listopada 2006, o 08:21

samira napisał(a):Kręciołku, wiesz, z tym "wyluzowaniem" to czasami się sprawdza. Nieraz już słyszałam historie, kiedy małżeństwa długie miesiące starały sie o dzidziusia: karty obserwacji, pomiary temperatury, testy owulcayjne i inne "cuda na kiju". I nic... A kiedy "odpuścili" sobie, bo np. wyjechali na urlop, zostawiając termometr w domu i tylko cieszyli się zwyczajnie sobą - pojawiała się ciąża. Podobnie było z moją znajomą: kilka lat starań o dziecko i nic. Wreszcie zdecydowali sie na adopcję. Trzy miesiące po niej - ona zaszła w ciąże i teraz ma dwóch synów...Może właśnie największą przeszkodą w takich przypadkach jest blokada psychiczna i to, że "za bardzo"się chce tej ciąży, sama nie wiem...


powiedz mi samiro czy ty takze starasz sie dlugo o dziecko?? Bo jesli tak to czy Ty potrafisz sie tak wyluzowac?? Ja staram sie 15 m-cy ( dla mnie długo dla niektorych krótko )...poczatkowy etap był tragiczny i tez sadzilam ze to blokada, potem szlam na laparo ( bo laparoskopi moja kuzynka urodzila 2 synów ) wiec byłam bardzo pozytywnie nastawiona i wierz mi ze nie myslalam o ciazy tak bardzo jak przed laparo....w miare uplywu czasu jak nadal nic nie wychodzilo to uznalam ze tak musi byc ( byłam wyluzowana nie myslalam o tym tak bardzo ) a jednak nadal mi sie nie udaje....co rozumiesz przez wyluzowanie?? Przeciez dla kogos kto mimo wszystko sie stara to logiczne jest ze zwraca uwage na to kiedy ma dni plodne ( mniej wiecej )....dlatego nie bardzo rozumie hasła:"wyluzuj"...

...gdybys np. nie miala za co zyc bo miala bardzo malo pieniedzy,potrafilabys o tym przestac myslec gdyby ktos ci powiedzial "wyluzuj" inni maja gorzej, albo kiedys bedzie lepiej, albo nie mysl o tym to bedzie ci łatwiej ?? - nie sądze

A co do tego ze tym ktorzy juz maja dziecko np. adoptowane udaje sie zajsc bez niczego w ciaze...to zgodze sie ze cos w tym jest,ale tylko dlatego ze masz juz "to" czego caly czas pragniemy na tym forum....dziecko...ono w tym momencie pozwala nam sie na tak zwane "prawdziwe wyluzowanie"....
jolka79
Przygodny gość
 
Posty: 85
Dołączył(a): 25 listopada 2005, o 13:54
Lokalizacja: sląsk

Postprzez samira » 8 listopada 2006, o 09:21

Jolu, ja czasami sama już nie wiem, co o tym wszystkim myśleć... Bo z jednej strony rzeczywiście bardzo trudno przestać myśleć o tym, czego tak bardzo się pragnie, no a z drugiej... Zaczynamy teraz czwarty cykl starań i jak pomyślę sobie, że miałabym przez długie miesiące żyć na huśtawce emocjonalnej (oczekiwanie na owulację, starania żeby "wcelowć" w najepszy moment, pełne nadziei oczekiwanie i "zaklinanie" @, żeby się nie pojawiła, potem rozczarowanie i "dół" spowodowany krwawieniem i tak w kółko), to zastanawiam się, czy warto tak się gnębić czymś, na co w konsekwencji mam znikomy wpływ. Bo jeśli macierzyństwo "nie jest mi pisane"...Chyba na własny użytek postaram się "wyluzować" i z pokorą czekać na to, co los przyniesie. A jeśli nie, to zaczniemy starania o adopcję.
samira
Przygodny gość
 
Posty: 28
Dołączył(a): 5 listopada 2006, o 16:25
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez jolka79 » 8 listopada 2006, o 09:34

Życze Ci naprawde samiro wszystkiego dobrego...obyś nie musiala długo czekac na ciąze....ale powiem Ci szczerze ze jak ja wychodzilam za maz 15m-cy temu to powiedzialam tak znajomej:
1. jak nie bede mogla miec dzieci z powodu mojego meza ( nie wiem dlaczego tak pomyslalam ) to sie rozwiode
2. jak nie bedziemy mogli miec dzieci to adoptujemy


Dzisiaj po 15 m-cach starań powiem, ze punkt widzenia zalezy od miejsca siedzenia....ja bardzo kocham dzieci ale na dzien dzisiejszy wole zdecydowac sie na in vitro niz adopcje...a jak bedzie to tak jak mowisz zycie pokaze, z tym ze nie jest łatwo pogodzic sie z taka porazka zyciowa,bo dla mnie nie moc miec dzieci to zyciowa porazka ( to jest moje indywidualne podejscie - nie kazdy musi to tak odbierac)...
jolka79
Przygodny gość
 
Posty: 85
Dołączył(a): 25 listopada 2005, o 13:54
Lokalizacja: sląsk

Postprzez Kręciołek » 8 listopada 2006, o 12:36

Samiro, rozumiem Cię, bo gdy starałam się tyle co Ty to tez tak myślałam.
Ale powiem Ci, ze nie da się wyłączyć tej huśtawki emocjonalnej. Bo co, przestać się starać? To dziecka nie będzie. Starać się bez termometru itp. Prosze bardzo, ja sie już od dawna tak staram. Czy to znaczy, ze wyluzowałam? Nie. Wyjechac na urlop? Nie zliczę już tych wyjazdów. Czy moje starania wyglądają inaczej niz kiedyś? Nie.
To nie jest tak, ze nie udaje Ci sie przez kilka miesięcy i mówisz :"ech, teraz to już sobie odpuszczam". Nie odpuszczasz, bądź tego pewna. Wprost przeciwnie, niepowodzenia dobijają Cie coraz bardziej bo lata lecą a wraz z nimi maleją Twoje szanse mna ciążę. Ja juz mam 32 lata. Nie moge się luzowac w nieskończoność. Juz nie mogę. Nie wiem co jeszcze mogłabym zrobić lub z czego zrezygnować by sie udało.
Myślałam, ze jak zakończę leczenie będzie lepiej. Nie jest. Ból jest taki sam. Czuję sie jak w pułapce bez wyjścia.
Nie pisze tego by Cie zdołować. Chcę tylko powiedzieć, ze nie jest tak, ze da się "odpuścić". Uwierz, nie da się.
Ten koszmar trwa chyba do menopauzy.
Czego Ci osobiście nie życzę, zycze Ci by Ci się udało i żebyś nie musiała na własnej skórze tego czuć.
Ale proszę, nie mów nigdy nikomu, zeby się wyzluzował, bo nie wiesz ile bólu to moze sprawić. To naprawde nie jest takie proste :(
Kręciołek
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 sierpnia 2004, o 10:56
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez jolka79 » 8 listopada 2006, o 12:45

Kręciołek napisał(a):Samiro, rozumiem Cię, bo gdy starałam się tyle co Ty to tez tak myślałam.
Ale powiem Ci, ze nie da się wyłączyć tej huśtawki emocjonalnej. Bo co, przestać się starać? To dziecka nie będzie. Starać się bez termometru itp. Prosze bardzo, ja sie już od dawna tak staram. Czy to znaczy, ze wyluzowałam? Nie. Wyjechac na urlop? Nie zliczę już tych wyjazdów. Czy moje starania wyglądają inaczej niz kiedyś? Nie.
To nie jest tak, ze nie udaje Ci sie przez kilka miesięcy i mówisz :"ech, teraz to już sobie odpuszczam". Nie odpuszczasz, bądź tego pewna. Wprost przeciwnie, niepowodzenia dobijają Cie coraz bardziej bo lata lecą a wraz z nimi maleją Twoje szanse mna ciążę. Ja juz mam 32 lata. Nie moge się luzowac w nieskończoność. Juz nie mogę. Nie wiem co jeszcze mogłabym zrobić lub z czego zrezygnować by sie udało.
Myślałam, ze jak zakończę leczenie będzie lepiej. Nie jest. Ból jest taki sam. Czuję sie jak w pułapce bez wyjścia.

Nie pisze tego by Cie zdołować. Chcę tylko powiedzieć, ze nie jest tak, ze da się "odpuścić". Uwierz, nie da się.
Ten koszmar trwa chyba do menopauzy.
Czego Ci osobiście nie życzę, zycze Ci by Ci się udało i żebyś nie musiała na własnej skórze tego czuć.
Ale proszę, nie mów nigdy nikomu, zeby się wyzluzował, bo nie wiesz ile bólu to moze sprawić. To naprawde nie jest takie proste :(




absolutnie się z Tobą Kręciołku zgadzam :( ....ktos kto tego nie przezył nie ma pojecia o tym...
jolka79
Przygodny gość
 
Posty: 85
Dołączył(a): 25 listopada 2005, o 13:54
Lokalizacja: sląsk

Postprzez Amazonka » 8 listopada 2006, o 12:56

Właśnie dlatego lepiej jest wyluzować zawczasu, gdy jeszcze jest okres starań "luźnych". Jeśli pogoń za ciążą stanie się sensem życia, to niewiele już pozostaje, jeśli coś pójdzie nie tak.
Amazonka
Domownik
 
Posty: 1650
Dołączył(a): 17 lipca 2006, o 09:50
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez jolka79 » 8 listopada 2006, o 13:04

Amazonka napisał(a):Właśnie dlatego lepiej jest wyluzować zawczasu, gdy jeszcze jest okres starań "luźnych". Jeśli pogoń za ciążą stanie się sensem życia, to niewiele już pozostaje, jeśli coś pójdzie nie tak.


Gdyby każdy z Nas wiedzial ze bedzie miec problemy z zajsciem w ciaze, to leczyłby sie od okresu dojrzewania (tak na wszelki wypadek ).....czasem dziewczyny nie rozumie waszych wypowiedzi !!!
Kto ( ze starajacych sie o dziecko ) stresuje sie podczas zbliżen z mezem nie wiedziac ze bedzie mu szlo trudniej niz innym??

Z pełnym szacunkiem do Ciebie AMAZONKO, ale jesli nie przezywasz tego co m.in. ja obecnie przeżywam ( bo masz juz dziecko ,lub jeszcze sie nie starasz ) to nie wypowiadaj sie na tematy ,ktorych nie rozumiesz...bo to boli miedzy innymi mnie ( i pewnie wszystkie dziewczyny ktore takze sa zalamana )
Ostatnio edytowano 8 listopada 2006, o 13:07 przez jolka79, łącznie edytowano 1 raz
jolka79
Przygodny gość
 
Posty: 85
Dołączył(a): 25 listopada 2005, o 13:54
Lokalizacja: sląsk

Postprzez Amazonka » 8 listopada 2006, o 13:07

Tak jest. Lepiej zapobiegać niż leczyć.
Już Wisłocka zachęcała narzeczonych do badań płodności przed ślubem.
Amazonka
Domownik
 
Posty: 1650
Dołączył(a): 17 lipca 2006, o 09:50
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez jolka79 » 8 listopada 2006, o 13:13

Amazonka napisał(a):Tak jest. Lepiej zapobiegać niż leczyć.
Już Wisłocka zachęcała narzeczonych do badań płodności przed ślubem.


Uznam ze nie czytałam tej twojej wypowiedzi ( masz prawo na wlasne zdanie) ale widac nie masz o tym dziewczyno żadnego pojecia....wejdz lepiej na forum o lalkach lub poczytaj jakies encyklopedie zebys sie mogla nowych ciekawostek dowiedziec....

A to ze przed slubem nie powinno sie wspolzyc to tez wiesz ( tak postepuje katolik ) ?? - mam nadzieje ze to stoujesz lub stosowalas....!!!
jolka79
Przygodny gość
 
Posty: 85
Dołączył(a): 25 listopada 2005, o 13:54
Lokalizacja: sląsk

Postprzez Amazonka » 8 listopada 2006, o 13:17

Tak, uznaj, ale chyba Ci nie wyszło.
Tak, wiem i stosowałam. To nie ma nic wspólnego z wiarą.
Amazonka
Domownik
 
Posty: 1650
Dołączył(a): 17 lipca 2006, o 09:50
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez Kręciołek » 8 listopada 2006, o 13:43

Amazonka napisał(a):Właśnie dlatego lepiej jest wyluzować zawczasu, gdy jeszcze jest okres starań "luźnych". Jeśli pogoń za ciążą stanie się sensem życia, to niewiele już pozostaje, jeśli coś pójdzie nie tak.


Amazonko, to nie tak...
Ciąża nie może być sensem życia, ja się zgadzam, ale my sie tu wyżalamy w momentach gdy @ znowu jest (np. po raz 25) i szukamy wsparcia.
Gdy sie staramy kilka miesięcy to można nie popadac w schizy bo sie myśli, ze prędzej czy później się uda. Jak się nie udaje te schizy jednak nas dopadają... i może to z boku wyglądać, ze ciąża jest sensem naszego zycia.
Inna rzecz, ze niepłodnośc faktycznie zmienia :( Prosze Cię nie myśl o nas źle, my jesteśmy po prostu spragnione dziecka... :cry:
Kręciołek
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 sierpnia 2004, o 10:56
Lokalizacja: Warszawa

Następna strona

Powrót do Jak zaplanować poczęcie?

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 12 gości

cron