Teraz jest 21 maja 2024, o 17:21 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

bezpłodność??

Forum pomocy, przeznaczone do odpowiedzi na pytania osób praktykujących naturalne planowanie rodziny (nie jest to forum dyskusyjne).

Moderatorzy: admin, NB

bezpłodność??

Postprzez monikar » 16 stycznia 2006, o 23:39

hej dziewczyny

Wiem że ten problem który tutaj chcę poruszyć bardziej pasuje na forum Problemy w rodzinie, ale nie wiem czy większość z Was tam zaglada, a moje pytanie dotyczy problemu z zajściem w ciążę a mianowicie:
Moja szwagierka stara się o dzidziusia już ponad 3 lata i jak narazie nie ma efektów z tego co wiemy od rodziców to wszystkie badania są dobre, więc to oznacza że nie powinno być problemu a jednak jest. Problem jest duży i sie pogłębia ponieważ szwagierka wraz z mężem odsuwa się od nas ponieważ my mamy dwoje dzeci. Od dłuższego czsu nie chcą sie z nami widywać, wymówki są banalne i czasami aż denerwujące Zerwali kontakty ze wspólnymi znajomymi, którzy też jak my mają dzieci, a co najgorsze w ogóle zamknęli się i niechcą z nikim o tym problemie porozmawiać. (np jak mama próbuje z nimi o tym porozmawiać to reagują agresją)
Co my mamy zrobić- wiem że to może boleć, ze trudno jest im patrzeć na kobiety w ciąży i dzieci ale my bardzo chcielibyśmy z nimi o tym otwarcie i szczerze porozmawiać, podzielić się naszymi doświadczeniami, wymienić opinie, coś im doradzić tylko jak to zrobić.

Czy Wy drogie dziewczyny, które tu opisujecie swoje problemy i rozsterki też macie problem żeby otwacie o tym rozmawiać w rodzinie, czy wolicie pisać o problemie anonimowo na forum?
Poradzcie proszę bo ta sytuacja staje się niedozniesienia i rozbija naszą rodzinę, bo pleni się w niej zakłamanie, dwulicowość, jak sie już widzimy to każdy gra i robi jak to sie mówi dobrom minę do złej gry, (jeju jak ja nie lubię obłudy)
Pozdrawiam i czekam na odpowiedzi
pa
monikar
Bywalec
 
Posty: 168
Dołączył(a): 4 października 2004, o 14:54
Lokalizacja: Kraków

Postprzez monikar » 16 stycznia 2006, o 23:43

jeszcze raz ja, ale tylko chciałma przeprosić za byki ort., ale już trochę zmęczona jestem :lol:
monikar
Bywalec
 
Posty: 168
Dołączył(a): 4 października 2004, o 14:54
Lokalizacja: Kraków

Postprzez Kręciołek » 17 stycznia 2006, o 09:42

Moniko, to nie obłuda to ból do granic możliwości. Jak ktoś przez to nie przeszedł to nigdy do końca tego nie zrozumie. Oni już nie mają siły tłumaczyć innym co zrobili i jak i mają po uszy dobrych rad w stylu "wyluzujcie! na pewno się uda!". Bo do do kitu rady w takiej sytuacji. Oni po prostu nie chcą już niczego słuchac bo sami zrobili wszystko a widok dziecka ich boli - tak, po prostu boli.
Mówię z doświadczenia - jest taki okres w życiu osób, którym nie wychodzi, ze potrzebują odcięcia się od dzieci, izolacji, bo już nie są w stanie wytrzymać: psychicznie i fizycznie BOLI.
Boją się pytań, komentarzy. Wrócą jak się pogodzą z sytuacją, a dopóki się nie pogodzą nie mozna na siłę ich zmuszać do oglądania bobaska i wysłuchiwania jak to mu ząbek wyszedł i jak ładnie chodzi.
Rozumiem, ze chcesz by było ok w rodzinie ale nie wiem co można zrobić. Sama jestem w takiej sytuacji - po tej drugiej stronie i uwierz mi widok dzieci jest tym na co najmniej mam teraz ochotę. Sama szukam wymówek i tez ktoś moze powiedzieć, ze sa banalne ale ja już nei mogę.
I tak - wolę pisac anonimowo na forum, bo amm szansę trafić na kogoś kto zrozumie niż wysłuchiować "dobrych rad" ludzi w rodzinie, którzy nie mają pojęcia co przeżywam. Nawet jesli chcą dobrze - nie pomogą, bo nie są w stanie.
Kręciołek
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 sierpnia 2004, o 10:56
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez katalina » 17 stycznia 2006, o 10:54

z przykrościa ale muszę się z Tobą zgodzić. ja widze ze też sie troche odcibam. a już do SZAŁU doprpwadzaja mnie rady "dobrych" ludzi "no odliczcie sobie ten czas w miesiacu i próbujcie... " tak jakbysmy liczyć nie umieli.
i te ciągłe pytania - a czy zrobiłaś kuż HSG, a czy hormony sprawdziliście, a czy nasienie dobre ... etc.
nikt mnie tak nie zrozumie jak dziewczyny z forum.pozdrawiam i życzę Ci moniko cierpliwości i zrozumienia szwagierki.żadna z nas się jej nie dziwi.
katalina
Przygodny gość
 
Posty: 73
Dołączył(a): 12 stycznia 2005, o 21:06
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez monikar » 17 stycznia 2006, o 11:24

dzięki kręciołek za Twoje zdanie tak cenne ponieważ jesteś jak to napisałaś po tej drugiej stronie- twoja wypowiedz sugeruje, żeby zostawić ich w spokoju i nadal udawać że wszystko jest ok. Tylko chciałam też napisać co my czujem, bo nam i naszym dzieciom (zwłaszcza starszej córeczce, która ma 4 latka i wiele już rozumie) z tą sytuacją też nie jest łatwo. My może to wydać się głupie czujemy się winni, że mamy dzieci i dobrze nam sie ukałda i też nas boli awersja do maluszków, bo tak naprawdę nasze dzieci niczemu nie są winne a są "odpychane". Nigdy z naszej strony nie byli zasypywani godzinnymi opowieściami jak to wspaniale jest mieć dzieci i jak się rozwijają, ani nigdy nie dopytywaliśmy kiedy oni będą mieli i czemu nie mają, nigdy z naszej strony nie wyszła taka rozmowa, na którą nie mieli by ochoty. Zwłaszcza, że mieliśmy przykład w rodzinie cioci, która nigdy nie miała swoich dzieci a do cudzych potrafiła podejść z ciepłem i serdecznością i nigdy nikomu nie dała odczuć, że jest zazdrosna czy coś w tym stylu. Myślałam, że te wielkie pokłady miłości macierzyńskiej czy ojcowskiej można choć w niewielkim stopniu przelać na dzici najbliższych.

Pozdrawiam
monikar
Bywalec
 
Posty: 168
Dołączył(a): 4 października 2004, o 14:54
Lokalizacja: Kraków

Postprzez kasiama » 17 stycznia 2006, o 12:00

Może i przychodzi taki etap, kiedy można tą miłość przelać na cudze dzieci. Ale nie od razu. Ja też dobrze ich rozumiem. W najbliżyszchyba dniach będzie rodzić moja przyjaciółka, udało się im za pierwszym razem. Na początku cierpiałam i byłąm zazdrosna, ale jakoś udało mi się przyzwyczaić do tej sytuacji. Ale i tak dobiła mnie wiadomość sprzed 3 miesięcy o dwóch kolejnych znajomych w ciąży - i to z obiema widuję się regularnie co miesiąć. Wstyd sie przyznać, ale do dziś nie jestem w stanie pogratulować im ciąży, tak samo, jak w ich obecnośći robię się bardziej drażliwa.
Tak myślę, że jednak wiele prawdy jest w powiedzieniu: "syty głodnego nie zrozumie". To dobrze, że chcecie, itd, ale wg mnie nie jesteście w stanie zrozumieć, to tamto małżeństwo przeżywa.
kasiama
Domownik
 
Posty: 832
Dołączył(a): 8 października 2004, o 06:33
Lokalizacja: Kraków

Postprzez bernadetta25 » 17 stycznia 2006, o 13:40

Moniko w pełni zgadam się z dziewczynami!
Ja co prawda dopiero od 2 miesięcy staram się o dziecko, ale zdarza mi sie reagować na dzieci rozdrażnieniem. Kocham te bobasy i nie tylko (bo niektóre mają już po 7 lat), ale wkurza mnie jak ich rodzice (szczególnie matki) robią z nich pępek świata a dziadkowie dostaja kręćka na ich punkcie -też TAK CHCE :!: :!: Jestem zazdrosna o nie i o uwagę jaką im się poświęca, choć z drugiej strony mam nadzieje, że kiedyś i ja tego doświadczę :!: I dlatego wcale nie dziwię sie Twojej szwagierce, bo ja jestem jeszcze stosunkowo młoda,a poza tym zbyt krótko staram się o dziecko, żeby mieć powody do niepokoju :!:
Dlatego cieszę się Moniko, że widzisz problem i chcesz pomóc, ale w tym wypadku najlepiej odczekać i może zacząć się modlić za nich, w szczególności do Św. Gerarda (patrona matek i dzieci) jak i do Św. Dominika.
Proś o łaski dla nich, łaski macierzyństwa i ojcostwa, a jeśli nie będzie im to dane to o łaskę cierpliwości i odwagi w podjęciu decyzji np o adopcji. Mam nadzieje, że Twoje i zreztą nasze modlitwy zostaną wysłuchane, bo w końcu my wszystkie pragniemy tego samego :) :!:
bernadetta25
Bywalec
 
Posty: 135
Dołączył(a): 12 grudnia 2005, o 14:07
Lokalizacja: wielkopolska

Postprzez darka » 22 stycznia 2006, o 18:18

Korzystając z anonimowości forum...Jak zachęcić do adopcji??


Tak tez zauważyłam,że problemy z poczęciem przesłaniaja cały świat,a może zajrzeć do innych działów?Pocieszyć osoby samotne,doradzić narzeczonym...
darka
Przygodny gość
 
Posty: 98
Dołączył(a): 4 grudnia 2005, o 21:09
Lokalizacja: Kraków

Postprzez monikar » 22 stycznia 2006, o 21:28

no cóż darka kazdy zagląda tam gdzie ma ochotę i udziela się w takich działach gdzie chce.
monikar
Bywalec
 
Posty: 168
Dołączył(a): 4 października 2004, o 14:54
Lokalizacja: Kraków

Postprzez darka » 22 stycznia 2006, o 23:10

No dokładnie o tym piszę,nie jest głównym problemem fizyczny brak dziecka tylko nasz egoizm.Adopcja jest wyzwoleniem się z egoizmu,z tego ,,mam ochote miec dziecko'' i ,,tak chce''.
Przy największych swoich problemach zawsze można albo kręcić się wokół czubka swojego nosa albo mimo swoich trosk pomóc choćby dobrym słowem komus kto tez cierpi.A to,że wiele osób nie ma ochoty to powrzechnie wiadomo.
darka
Przygodny gość
 
Posty: 98
Dołączył(a): 4 grudnia 2005, o 21:09
Lokalizacja: Kraków

Postprzez kasiama » 22 stycznia 2006, o 23:28

Darka, to nie jest takie proste, jak piszesz. Adopcja też (a może i częściej) może być wyrazem egoizmu: idę jak do "sklepu", wybieram małą śliczną blondyneczkę, koniecznie zdrową, bez problemów wychowawczych, itd... Adopcja nie strzeże przed egoizmem.
A to, że wiele kobiet, nawet tu, na forum piszę ciągle o tym, jak bardzo chciałaby mieć dziecko też nie oznacza, że one pragną tego dziecka "bo tak", albo żeby je POSIADAĆ.
Jeżyk polski jest tu ubogi - bo mówi się i pisze "mieć dziecko", najczęściej wczale nie w sensie "posiadać" - jak rzecz.
Czy to egoizm: chcieć, aby miłość okazała się płodna, aby dać mężowi syna/córkę, aby przeżywać radość z ciąży, pierwszych ruchów dziecka? Znać je nie od urodzenia, czy jeszcze później, ale od chwili poczęcia, a kochać nawet jeszcze wcześniej?

Być może są ludzie, którzy traktują dziecko przedmiotowo: zachciało mi się go, to mi się należy. Ale to chyba mniejszość, zwłaszcza w tym gronie. Więc takie przedstawianie sprawy to bardzo krzywdzące uogólnianie.
Ja po przecyztaniu twojego posta poczułam się źle.
kasiama
Domownik
 
Posty: 832
Dołączył(a): 8 października 2004, o 06:33
Lokalizacja: Kraków

Postprzez darka » 22 stycznia 2006, o 23:45

Oczywiście nie chciałam nikogo urazić.Po prostu też nie umiem rozmawiać o adopcji,która jest przeciez otworzeniem swojego serca na dziecko urodzone przez inną kobietę.Same sugestie o adoptowaniu dziecka spotykają się często z agresją...
darka
Przygodny gość
 
Posty: 98
Dołączył(a): 4 grudnia 2005, o 21:09
Lokalizacja: Kraków

Postprzez kasiama » 23 stycznia 2006, o 00:27

Reagują agresją, bo bardzo chcą mieć własne dziecko i przeżywać to wszystko, o czym napisałam wyżej - z jakiś powodów nie jest im to dane. I zwyczajnie tego nie rozumieją i się buntują. Do myśli o adopcjii niezar trzeba dłuuugo dojrzewać.
kasiama
Domownik
 
Posty: 832
Dołączył(a): 8 października 2004, o 06:33
Lokalizacja: Kraków

Postprzez bernadetta25 » 23 stycznia 2006, o 11:51

Darka :!:
Ja z moim mężem już wiele lat temu na ten temat rozmawialiśmy, i doszliśmy do wniosku, że fajnie byłoby mieć oczywiście swoje dzieci, ale gdybyśmy nie mogli to jest jeszcze adopcja. I jestem przekonana, że kochalibysmy te dzieciaki tak samo :!: Nie znam dokładnie procedur adopcyjnych, ale jak oglądam programy o tej tematyce, to nie wydaje mi sie, żeby adopcja była łatwa :?: I być moze to tez jest powód niechęci i rozdrażnienia ludzi, o których piszesz :?: Bo nie dość, że nie mogą mieć swoich dzieci to jeszcze muszą zgadzać się na (w ich mniemaniu) poniżające procedury :!: Bo skoro mam dobrą wolę, jakieś tam mieszkanko i pracę, to dlaczego muszę czekać miesiącami, ba nawet latami na dziecko :?: :!:
Sądzę więc, że problem jest dużo bardziej złożony niz : "idę, wybieram i mam". :?:
bernadetta25
Bywalec
 
Posty: 135
Dołączył(a): 12 grudnia 2005, o 14:07
Lokalizacja: wielkopolska

Postprzez pysia74 » 23 stycznia 2006, o 18:50

Witaj monikar!
Z Twojego postu wnioskuję, że macie dość zgraną rodzinkę, a oprócz tego grono znajomych - czy zatem wasze dzieci na pewno aż tyle stracą, czy ich dzieciństwo zostanie w znaczący sposób zubożone, nawet gdyby postawa owej cioci/wujka w najbliższej przyszłości nie uległa zmianie... Moja rada - tolerujcie takie właśnie zachowanie szwagra/szwagierki, co więcej - dajcie im na nie swoje wewnętrzne przyzwolenie. Chyba tego, będąc na ich miejscu, oczekiwałabym od was najbardziej. Gdybym - będąc Twoją szwagierką - czytała ten wątek na forum, a w nim skierowane pod swoim adresem zarzuty obłudy, zakłamania i dwulicowości, poczułabym się dotknięta i rozgoryczona... Oczekiwałabym więcej delikatności, a mniej radykalnych osądzeń. Myślę, że chyba nikt z zewnątrz nie będzie w stanie do końca zrozumieć, jak wiele być może samozaparcia i pracy nad sobą muszą oni włożyć w to, by zachowywać się przynajmiej tak, jak się zachowują.
Piszę z perspektywy osoby, która prawdopodobnie nigdy nie będzie mogła nawet spróbować otworzyć się na nowe życie. Jeszcze kilka lat temu nie spodziewałabym się, że może to aż tak boleć. Ja też się odsuwam, uciekam, nie tylko od dzieci, ale i od dorosłych, a kiedy już się nie da, to po prostu "maska na twarz" i ... staram się zachowywać pozory. Tak jest lżej. Czuję się gorsza. To nie obłuda...
I jeszcze jedno - piszesz, że chcecie im pomóc - a może taką formą pomocy, przynajmniej pośrednio, będzie wasze świadome dążenie do tego, by ocalić w dzieciach pozytywny obraz tej szwagierki i jej męża. Piszesz, że starsza córka już wiele rozumie... Może warto utwierdzać dzieci w postawie otwartości, oszczędzając im stwierdzeń typu "jaka ta ciocia/wujek niedobra, nie chce się z wami bawić, nie chce was odwiedzać, ona was chyba nie lubi, itp.", a także dbając o to, by dzieci nie były świadkami krytycznych rozmów was-dorosłych "jacy to oni, egoistyczni, obłudni, zamknięci na własną rodzinę". Nie twierdzę, że Ty tak robisz; zdaję sobie sprawę, że piszę raczej trochę na wyrost. A może i przez to przyczynicie się do tego, że - niezależnie, czy będzie im dane zostać biologicznymi rodzicami, czy też nie - będzie im kiedyś łatwiej dojrzeć do postawy obdarowywania innych swoją miłością macierzyńską/ ojcowską, podobną do tej, jaką prezentowała wspominana przez Ciebie ciocia, czego im szczerze życzę !
p.s. jeśli tymi przemyśleniami w jakikolwiek sposób Cię uraziłam, to wybacz, nie było to moim zamiarem
pozdrawiam, Pysia
pysia74
Bywalec
 
Posty: 107
Dołączył(a): 19 marca 2005, o 05:23

Postprzez monikar » 23 stycznia 2006, o 19:45

dzięki Pysia każdy może pisać co myśli i czuje więc dlaczego miałabym się czuć urażona. Chciałam tylko zaznaczyć, że nam też jest bardzo przykro a zwłaszcza mojemu mężowi bo jak by nie było to jego siostra a traktuje go jak obcego człowieka, a jeśli chodzi o dzieci to z naszej strony nigdy nie słyszą złego zdania pod adresem cioci czy wujka sama córeczka co wieczór modli się o dzidziusia dla nich, a jak piszę że starsza córka wiele rozumie to mam na myśli sytuacje które nas bolą np. kiedy mama (teściowa) trzymając naszą młodszą córeczkę i podchodząc do szwagierki coś tam mówi a my wszyscy słyszymy odejdź z tym :cry:
monikar
Bywalec
 
Posty: 168
Dołączył(a): 4 października 2004, o 14:54
Lokalizacja: Kraków

Postprzez weronusia » 23 stycznia 2006, o 19:56

Monika
to jest bardzo trudna sytuacja dla szwagierki- ona nie ma boowiązku mówić Tobie ani bratu ani nawet rodzicom czy teściom o swoich problemach.
to jest problem jej i jej męża i tylko oni decydują czy chcą poszerzyć grono osób wiedzących o ich problemach.
W sumie to nie wiecie co jest problemem, czy tylko psychika- która bardzo wiele znaczy , bo bolkada psychiczna ( a tu stresem mogą być wspólne spotkania z 2 waszych dzieci) jest najgorszą przyczyną bezpłodności czy też naprawdę mają jakieś problemy natury anatomicznej.
Ja też mam chrześnicę - urodzoną pół roku temu - a brat męża jest 12 lat młodszy i tak naprawdę to my powinniśmy mieć dziecko a oni mieli jeszcze czas (23 lata) a my niestety mamy problemy. Też nie reagowałam dobrze , najpierw zdjęcia z USG, cały przebieg ciaży, zpotkania, poród- wiesz tego osoba która nie przeszła nie zrozumiemie.

Ale nigdy nie nazwałam malutkiej TO.
Ale być może ona juz jest tak rozgoryczona waszym szczęściem, że wyładowywuje to na dziecku.

Moze niech rodzice spróbują porozmawiać jest tyle metod i mozliwosci wspomagania rozrodu innych niż in vitro.monitoringi, stymulacje itp.
może rodzice delikatnie mogą podpytać i zasugerować lekarza- z jakiej jesteście miejscowości? moze kogos polecę.
weronusia
Bywalec
 
Posty: 128
Dołączył(a): 30 sierpnia 2005, o 11:12
Lokalizacja: dolnośl.

Postprzez elsa » 24 stycznia 2006, o 12:31

Monikar nie każdy jest w stanie sie przełamać i mówic otwarcie o swoich problemach skoro w jego otoczeniu sa same szczęśliwe małżęństwa z dziećmi. Ja również zaraz po śłubie nasłuchałam się wiele pytań i to dośc krzywdzacych: "A Wy na co czekacie, jeszcze się nie staracie?". Nie zamierzaliśmy sie przed nikim tłumaczyc, najbliźsi wiedzą, że sie staramy i tyle, nie mówimy że kolejny cykl do bani itd nie lubie jak sie nade mna ktoż użala, albo jak moja bratowa nie potrafi sztuki npr a sie wumądrza i oblicza mi srodek cyklu na najlepsze współżycie. Mnie to zaraz złości, więc wolę nic nie mówić. Jedynym sposobem, w którym potrafie sie otworzyc sa listy pisane do przyjaciólki, która jest daleko stąd, najważniejsze, żeby napisać i ulżyć sobie, bez napastowania pytaniami. Może to będzie i dla nich dobre rozwiązanie, zanim udadza sie do specjalisty. Napisz do nich. Własnie wtedy kiedy napisałam do mojej przyjaciółki sie udało, pewnie to zbieg okoliczności, ale na pewno sie bardziej odblokowałam z bólu. Nie unikam jednak dzieciaczków, pomagaja mi przetrwać i daja siłe :!: :D Czasami lepiej przytulic i poklepać po ramieniu, ale nic nie radzić, to najbardziej pomaga.
elsa
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 255
Dołączył(a): 24 listopada 2005, o 14:53
Lokalizacja: Poznań

Postprzez monikar » 24 stycznia 2006, o 13:26

hej
dzięki elsa i gratuluje z całego serca maleństwa
dzięki za to co napisałaś, my z mężem od dawna zastanawialiśmy sie nad tym czy poprostu to co czujemy w przemyślany sposób ne przelać na kartkę i dać im. Myśle, że czasami jest to lepsze rozwiązanie niż stanąć owarcie z kimś i powiedzieć no to teraz wysłuchajcie co mamy do powiedzenia i co wy o tym sądzicie, jak pisze się list to słowa są wyważone i przemyślane a czasami w emocjach można powiedzieć coś niestosownego. Niechciałam wcześniej pisać o naszym pomyśle, bo chciałam żeby to wyszło od którejś z Was drogie forumowiczki no i się doczekałam. A co wy o pomyśle listu myślicie?
monikar
Bywalec
 
Posty: 168
Dołączył(a): 4 października 2004, o 14:54
Lokalizacja: Kraków

Bezpłodność??

Postprzez Czarna73 » 27 stycznia 2006, o 12:27

Witaj Monikar!
Jestem po tej drugiej stronie i zapewniam Cię,że niekoniecznie widok Waszych dzieciaczków powoduje to, iż brat i szwagierka Was unikają. Myślę,że największym problemem są naciski ze strony kochanej rodzinki, która myśli,że swoimi dobrymi radami pomoże, a najczęściej tylko szkodzi. Nienawidzimy z mężem kiedy na forum rodziny poruszany jest ten temat lub gdy ktoś zadaje z pozoru niewinne i delikatne pytanie. Jeśli badania wyszły im ok., to zostawcie ich do ch... w spokoju, niech się cieszą ze swojej miłości, niech seks będzie dla nich przyjemnością, a nie obowiązkiem. Myślę,że tylko w ten sposób możecie im pomóc. Jeżeli Wasza córeczka modli się o to, żeby ciocia miała dzidziusia, to znaczy,że poruszacie ten temat w rodzinie, również przy dzieciach, a niepotrzebnie. Możecie w jeszcze inny sposób im pomóc, tzn. spróbujcie od czasu do czasu zorganizować wspólnie jakiś wypad bez dzieci, którymi mogą się przecież zająć dziadkowie czy ktokolwiek bliski. Podczas tego spotkania bawcie się dobrze, rozmawiajcie na różne tematy, chyba ,że temat dzieci jest Waszym jedynym tematem - to współczuję bardzo... Wam
Zapomniałam napisać, że list to tylko dolanie oliwy do ognia i sprawienie i wielkiego bólu. Nie gniewaj się za te czasami ostre słowa, ale są bardzo szczere i myślę,że powinnaś wziąć je sobie głęboko do serca. Pozdrawiam
Czarna73
Przygodny gość
 
Posty: 2
Dołączył(a): 26 stycznia 2006, o 23:45
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez monikar » 27 stycznia 2006, o 12:56

no cóż Czarna widzę, że jednak nie bardzo rozumiesz naszą sytuację a przede wszystkim to że my nie poruszamy tego tematu ani raz nie rozmawialiśmy z nimi o tych sprawach (a problem trwa nie miesiąc czy rok ale już prawie 4 lata) i nie sądzę, żeby oprócz mamy ktokolwiek o braku dzieci z nimi rozmawiał, a jeśli chodzi o modlitwę to wybacz ale każdy może modlić się i prosić o to co chce i nie uważam, zeby było to czymś złym, zwłaszcza kiedy uczy się dzieci otwartości i rozmowy z Bogiem a nie wyuczonych regułek, chyba że Wy Po tej drugiej stronie nawet tego nie możecie ścierpieć bo Wam dobrze w tym cierpieniu. I jeszcze chciałam dodać że jesteśmy wykształconymi ludzmi posiadającymi wiele zainteresowań, więc temat dzieci nie jest naszym jedynym, a jeśli oni unikają z nami kontaktu to my tym bardziej nie będziemy mieli na to ochotę bo jak coś zaproponujemy to pomyślą że to przykrywka do spytki.
pozdrawiam
monikar
Bywalec
 
Posty: 168
Dołączył(a): 4 października 2004, o 14:54
Lokalizacja: Kraków

Bezpłodność??

Postprzez Czarna73 » 27 stycznia 2006, o 14:12

Witaj ponownie Monikar!
Nie mam dziecka i pod tym względem jestem po tej drugiej stronie. Niemniej jednak nie jestem cierpiętnicą, ani też nie unikam kontaktów z kimkolwiek, wręcz przeciwnie: lubię spotykać się z moją rodziną i znajomymi,również tymi z dziećmi(nawet wtedy, kiedy czasami podpytują i mnie to wkurza), a dzieci bardzo kocham i uwielbiam się z nimi bawić, rozmawiać itd. Ja reaguję w ten sposób i zarówno kontakt z przyszłymi mamami, jak i z dzieciaczkami powoduje,że jest mi lepiej i dodaje mi siły :) Jednakże Twój brat ze swoją żoną mogą inaczej przeżywać tą sytuację, która jest dla nich bardzo ciężka :( Cierpienie jest bardzo intymne, każdy cierpi w inny sposób i ma do tego prawo.
Co do modlitwy, zgadzam się, że każdy ma prawo modlić się tak, jak chce i prosić o to, czego chce, jak również zgadzam się z tym,że dzieci powinny być otwarte na świat. Nie wiem, ile lat ma Twoja córeczka, ale jeśli jest mała, to musiała pewne rzeczy na temat problemów cioci i wujka usłyszeć, skoro modli się o dzidziusia dla nich (tu chodziło o to, że ten temat gości jednak w Waszej rodzinie, o nic ponadto).
Kwestia wykształcenia jest tu najmniej istotna, nie zawsze jest ono równoznaczne z dużą ilością zainteresowań, otwartością na innych itd.
Jeżeli zależy Wam na dobrych kontaktach, otwórzcie się i zainicjujcie jakiś fajny wypad, przynajmniej spróbujcie i po prostu dobrze się bawcie :D My od czasu do czasu spotykamy się z moim bratem i jego żoną również bez dzieci i spędzamy miło czas, tym bardziej, że czasami oni też chcą odpocząć i zrobić coś tylko dla siebie.
I najważniejsze:
Jeżeli nie poruszaliście nigdy tych tematów przy twoim bracie i jego żonie,
to dlaczego mieliby pomyśleć, że "to przykrywka do spytki" :?:
Naprawdę życzę Wam pomyślnego rozwiązania tego problemu :)
Czarna73
Przygodny gość
 
Posty: 2
Dołączył(a): 26 stycznia 2006, o 23:45
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez monikar » 27 stycznia 2006, o 16:35

Witaj nigdy nie pisałam, że ten temat nie gości w naszej rodzinie, pisałam że nikt nie potrafi o nim otwarcie rozmawiać zwłaszcza Ci których najbardziej dotyczy czyli mojej szwagierki i szwagra (siostry mojego mężą), i dlatego się unikamy. Jeśli chodzi o naszą starszą córeczkę to niewiele trzeba jej mówić bo ona sama widzi i dopytuje ma 4 latka i widzi że rodzina to mama tata i dzieci. (Zwłaszcza kiedy pojawiła się siostrzyczka).

Uważam że nawet o najtrudniejszych tematach trzeba rozmawiać nawet gdyby mieli tylko powiedzieć, "wiecie jest nam trudno, robimy wszystko ale nie chcemy o tym rozmawiać i nie chcemy tym bardziej wysłuchiwać rad" a nie unikać się i pokazywać wszystkim jak ich dzieci drażnią (Stąd w ogóle ten post, bo myslałam, że podzielicie się swoimi doświadczeniami jakie macie relaje z najbliższymi w tej niełatwej dla was sytuacji i to pomoże nam nawiązać jakieś cieplejsze stosunki ze szwagrostwem a nie będziecie naskakiwac na kogos kto naprawde życzy wszyskim jak najlepiej a zwłaszcza im.)

Podziwiam Cię Czarna, że w swoim cierpieniu potrafisz być otwarta i nie unikasz spotkań z rodziną i znajomymi i wszystkim tego życzę
monikar
Bywalec
 
Posty: 168
Dołączył(a): 4 października 2004, o 14:54
Lokalizacja: Kraków

Postprzez weronusia » 27 stycznia 2006, o 16:47

Monika
Myślę że te dyskusje nic nie wniosą- ostatnio rozmawiałam z koleżanką , któa po kilku latach jest w upragnionej ciaży, ale przeszła wszystko od A do Z - ciąża po kilku inseminacjach-
i właśnie ona powiedziała,że ten, kto tego nie przechodził nigdy tego nie zrozumie.

I chyba tak jest rzeczywiscie- także nie ma sensu tu z dziewczynami dyskutować.
A swoją drogą też uważam ,że list do nich nie jest dobrą formą.......
A jak z mamą i tym co wysłałam na priva- moze uda sie namówić????
weronusia
Bywalec
 
Posty: 128
Dołączył(a): 30 sierpnia 2005, o 11:12
Lokalizacja: dolnośl.

Postprzez anna1000 » 11 lutego 2006, o 12:45

Jeżeli mogę coś wtrącić do dyskusji, to też uważam, ze list nie jest dobrą sprawą. Kazy człowiek jest inny. Ja po stracie ciąży nie mogłam być sama. Potzrebowałam kontaktu z rodziną, a moja bratowa schowała się w domu i cierpiała w samotności. Nie ma tu dobrych i złych rozwiązań. Ja starałam się spotykać z ludźmi bo wtedy mniej myślałam i mniej cierpiałam. Ale to sprawa bardzo indywidualna.
Myślę, ze najłatwiej po prostu zapytać, czy chcą porozmawiać, jeżeli nie, to to uszanować i nie poruszać tegotematu.
W mojej rodzinie w tej chwili też jest podobny problem. Kiedy rodzina zaczyna nas podpytywać, też czuję się niezręcznie i zazwyczaj ucinam dyskusję stwuerdzeniem, że się staramy, ale nie chcemy o tym rozmawiać. I zazwyczaj zmieniamy temat. Lubimy spotykać się z rodziną, ale nie lubimy poruszać tematu ciąży. Oni tego nie rozumieją. Co innego dziewczyny z Forum. To prawda, że bogaty nie zrozumie biednego
Pozdawiam, życzę powodzenia w każdej sferze życia.
Wszystkim dziewczynom na forum. Będę się za to modlić
anna1000
Przygodny gość
 
Posty: 17
Dołączył(a): 30 stycznia 2006, o 20:15


Powrót do Jak zaplanować poczęcie?

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 26 gości