My przed ślubem planowaliśmy czwórkę dzieci. Po urodzeniu chłopca (2006) i dziewczynki (2009) postanowiliśmy odłożyć na jakiś czas kolejne ciąże. Nie mamy domu ani mieszkania. Wynajmujemy dom. Pracuje tylko mąż i pod względem finansowym jest nam ciężko. Nie głodujemy co prawda, ale to tylko dzięki pomocy rodziny. Ale oszczędzamy na jedzeniu również - jemy dużo skromniej niż kiedyś. Planowałam wrócić do pracy tak szybko jak się da, żeby pomóc mężowi w utrzymaniu rodziny, chociaż również dlatego, że tęskniłam za pracą. Nasze plany pokrzyżowało nieplanowane poczęcie trzeciego dziecka. Teraz najmłodszy synek ma już prawie 10 miesięcy.
Gdy podejrzewałam tę ciążę byłam wściekła i bezsilna. Nie wyobrażałam sobie, jak sobie poradzimy. Gdy zrobiłam test, który potwierdził obawy, uspokoiłam się jednak i zaakceptowałam sytuację. Mąż wspierał mnie w tej sytuacji.
Poród był najlepszy ze wszystkich, bardzo miło wspominam te chwile. Potem jednak zaczęły się problemy z karmieniem. Synek nie potrafił dobrze ssać, a ja miałam chyba jakieś zaburzenia hormonalne czy może jakiś rodzaj depresji. Nie zawsze miałam pokarm. Zapaleń piersi miałam chyba z 7 czy 8 (przy poprzednich dzieciach ani razu). Byłam bez przerwy zestresowana i to pogłębiało problem. Męczyliśmy się z tym 5 miesięcy, kiedy w końcu z bólem serca odstawiłam małego od piersi. Od tej pory jest trochę lepiej. Nie ma tylu nerwów.
Poza tym nie mam zbyt wielu problemów z najmłodszym. Jest spokojny, często uśmiechnięty, przesypiał całe noce już w wieku 2 miesięcy.
Córeczka była nieznośnie zazdrosna o niego, ale jest lepiej.
Starszy synek chodzi do przedszkola na cały dzień, córeczka 3 razy w tygodniu po 5 godzin. Musiałam przymknąć oko na wiele spraw. Fury ubrań do prasowania, nieposprzątane, obiad nie zrobiony. Ale jakoś żyjemy.
Przede wszystkim największą moją pomocą jest mąż, który bardzo dużo pomaga w domu (ma nienormowany czas pracy). Czasami robi obiad, prawie zawsze kolacje. Często zabiera starsze dzieci, kiedy załatwia sprawy - zakupy, w urzędach, na poczcie. Jego działką jest też usypianie dzieci. Uprawa nawet ogród koło domu. Uważam, że nie mogłam lepiej trafić. Może czasem ktoś nawet pomyśleć, co dla mnie zostaje z prac domowych
ale zapewniam was, że wieczorem padam na twarz.
Poza tym często pomagają mi rodzice i siostra - zaproszą na obiad, wezmą dzieci na kilka godzin albo i na cały dzień. Teściowie biorą starszego synka do siebie na 2-3 tygodnie w czasie wakacji i w czasie ferii.
Obecnie noszę się z zamiarem powrotu do pracy (najchętniej na pół etatu), chociaż najmłodszy jest jeszcze malutki. Zmusza nas jednak do tego sytuacja finansowa, ale myślę również, że będzie to miało dobry wpływ na moją psychikę - mam nadzieję, że będę wtedy spokojniejsza i dzieci więcej na tym skorzystają.