Myszo, spokojnie. Ze mną było podobnie, tzn. pierwszy poród miałam wywoływany oksytocyną, bo wody mi odeszły, a skurcze się nie pojawiły chociaż czekaliśmy na nie ok. 6 godz. I też nie wiedziałam, jak to jest, jak rozpoznać te właściwe skurcze. Przy drugim porodzie skurcze mnie obudziły przed drugą w nocy i były co 3-4 min., poszłam do wanny wziąć kąpiel, ale skurcze nie osłabły, więc obudziłam męża, zadzwoniliśmy po rodzicó i do położnej i w sumie do szpitala dotarłam ok. 4:30 z 5-centymetrowym rozwarciem. Aha! Po drodze się stresowałam, czy to nie fałszywy alarm i skurcze nieco osłabły i były dłuższe przerwy, ale położna mi powiedziała, że to przez stres. Tak więc I faza przy drugim porodzie trwała dłużej, bo 5 godzin, za to II jak już pisałam tylko 3 min.
Myszo, a z tymi skurczami porodowymi to jest tak, że one się rozkręcają, tzn. zaczynają się i przybierają na sile i słabną. Ja wcześniej miałam bóle, chyba były to skurcze przepowiadające, to był ból nie nasilający się, o tej samej intensywności (prawie miesiąc przed porodem, jak mi wyjeżdżaliśmy do teściów, a mi lekarz powiedział, że w każdej chwili mogę zacząć rodzić). Głowa do góry, Myszo, będzie dobrze! Pozdrawiam cieplutko.