Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 23:14 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

Poród na wesoło

... czyli mamusie oczekujące, łączcie się (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

Poród na wesoło

Postprzez Nźmia » 23 listopada 2008, o 20:53

Jeżeli słyszałyście/liście lub znacie z autopsji jakieś zabawne anegdoty z porodów, piszcie ku odprężaniu wszystkich mamuś, które są jeszcze w dwupaku :)
Kilka opowieści przeczytanych na internecie:

Kiedy rodziłam syna sporo lat temu na Szaserów w Wa-wie leżałam na
sali wieloosobowej.Ciągle odbywały sie tam jakies wizyty.A to wizyta
lekarska przed wizyta z ordynatorem, potem wizyta z ordynatorem,potem
wizyta ze studentami i tak przed południem kilka razy.Oczywiście
trzeba było pokazywać brzuchy i wkładki.Tak sie przyzwyczaiłysmy na
sali do tych wizyt ,ze juz bez proszenia koszule szły w górę,brzuchy
odsłoniete,doły bez majtek.No i razu jednego wchodzi dwóch panów w
białych kitlach.No to my fruu koszule w górę.Panowie oczy jak spodki z
wrażenia zrobili,zdjęli drzwi i wyszli..Bo tym razem był to pan
konserwator z kolegą...

Moj syn byl w ulozeniu posladkowym, to kiedy w normalnych wypadkach pada klasyczne "widac glowke" to u mnie lekko speszony personel stwierdzil, ze "widac czesci dziecka" i moge sobie dotknac, wiec siegam miedzy nogi i co tam mam?
Jajucha :))))))))

Druga ciąża, 30 tydzień. Jadę taksówką. Padła mi komórka, więc proszę
taksiarza:"Czy mógłby mi pan pożyczyć komórkę, jestem w ciąży i..." I w tym momencie ostry hamulec, zmiana pasu w ostatniej chwili i już pędzimy w stronę szpitala na Żelaznej. Taksiarz:"Co ile minut skurcze, Co ile minut skurcze, rozwarcie jest??!!!" Ja:"Ale ja mam termin dopiero za 10 tygodni" Taksiarz, ostro hamując:"Uf, to dobrze, bo ja już dzisiaj 2 rodzące w ostatniej chwili do szpitala dowiozłem".

Opowieść przyjaciółki, która miała rodzic w obecności męża...Jak zaczęły się skurcze, okazało się że mąż zaginał w akcji, lekarze ja uspokoili że ubiera się...i o dziwo , wpadł do sali ubrany w jednorazowy zielony fartuch i ...ochraniacz obuwia na głowie :) :) :)
(się filmów naogladał) a drugi ochraniacz miał w dłoni , bo mu sie liczebnie nie zgadzało i nie bardzo wiedział co z tym "nadprogramowym czepkiem" zrobić....
Nźmia
 

Postprzez mmadzik » 23 listopada 2008, o 21:16

Uśmialiśmy się z Mężem do łez :lol:
U nas między znajomymi krąży tylko opowieść jednej z moich koleżanek, która rodziła w szpitalu, kiedy jedna z rodzących na innej sali zaczęła nagle mocno niecenzuralnie krzyczeć na swojego męża, m.in. tekstem "Daj mi święty spokój, co ty mi zrobiłeś, więcej nie pozwolę ci się nawet dotknąć"! :lol: Później biedna przepraszała wszystkich naokoło, z mężem na czele i nie wiedziała, gdzie oczy schować :wink:
mmadzik
Domownik
 
Posty: 445
Dołączył(a): 13 września 2007, o 11:57

Postprzez biedronka » 27 listopada 2008, o 12:15

U mojej koleżanki poród zaczął się gwałtownie. Poszło ekspresowo.Była mroźna zima. Szybko sie ubrała i do szpitala. W trakcie porodu zorientowała się, że rodzi w welnianej czapce na głowie. Nałożyła ja w domu odruchowo, a potem nikt nie zwrocił uwagi.
biedronka
Bywalec
 
Posty: 137
Dołączył(a): 8 lipca 2004, o 20:18

Postprzez juka » 28 listopada 2008, o 17:32

dobre :lol: :lol: :lol:
do mojego ostatniego porodu nie zdążył lekarz, jakiś urodzaj był wtedy na porodówce. wpadł chwilę po czasie i komentuje "kurczę, już drugi raz dzis się spóźniam" a położna na to "doktorze, nie ważne jak mężczyzna kończy, ale choć ma dobre chęci" :roll: :D
juka
Domownik
 
Posty: 679
Dołączył(a): 25 marca 2006, o 11:24

Postprzez Krycha » 28 listopada 2008, o 17:59

biedronka, juka - rewelacja! Już sobie wyobrażam tego nieprzytomnego doktorka i tę dziewczynę w czapie...
Krycha
Domownik
 
Posty: 606
Dołączył(a): 20 października 2006, o 13:03
Lokalizacja: PdM

Postprzez Naomia » 30 listopada 2008, o 01:13

c.d. :)

Z samego porodu nie pamietam za wiele. Byłam tak skupiona ze nie bardzo wiedziałam co sie dzieje naokoło. Pamiętam jednak ze po porodzie mąż z synkiem poszli na pomiary a położna mówi do mnie . Kochanie nic nie jadłas od 12 godzin dam Ci suchary i moze napijesz sie herbatki takiej
goracej dobrze ??? Ja juz jęzor az do pasa. Przysuneła stolik , postawila herbatę i suchary ... wpada mój mąz siada przy stoliku i zaczyna opowiadac , wiesz... on jest taki sliczny ...i myk suchar znika w jego buzi ...ma takie maleńkie raczki ....i drugi suchar i nózki ... tez takie sliczne i łyk herbaty a za nim drugi ... Powiedziałam tylko ...to ...było ... moje
m : co Twoje ? no tak dziecko jest Twoje ja : tiaaa..no nieważne .
Zorientował sie dopiero gdy polozna wyjechala z kolejna partia sucharów.

W moim przypadku był moment, że myślałam że mojemu szanownemu małżonkowi przegryzę grdykę. Miałam podłączoną oksytocyne w celu wywołania skurczy. Jak ich nie było- tak ich nie było, ale jak się zaczęły to mi oczy prawie z orbit wychodziły. Wtedy przyszła położna i powiedziała, że zaczyna się akcja!!!!!!! Super! W końcu! (Bo po terminie było prawie 2 tygodnie) No i ta położna oświadczyła Nam, że istnieje możliwość znieczulenia zewnątrzoponowego (czyt. 350zł).
Na co ja: Piotrek, leć do bankomatu!
On: Poczekaj zaraz przejdzie.
Ja(ton wyżej): Zasuwaj, bo sama pójdę!!!
I w tym momencie przyszły tatuś co robi?? Wyjmuje z kieszeni telefon i dzwoni do kolegi: Cześć Rafał. Słuchaj, taka sprawa jest: Aga rodzi... (tu gratulacje od kolegi) ... i tak się właśnie zastanawiamy czy może warto brać to znieczulenie zewnątrzoponowe. Mhhh... Tak... Bo ona się tak dziwnie wije... Chyba zaczyna ją boleć...
No ja nie mogę TEN CYMBAŁ dzwoni do kolegi i pyta o znieczulenie dla rodzącej. Faceta się pyta! Żeby jeszcze zadzwonił do jakiejś babki co rodziła. No zaraz grdykę mu przegryzę. Albo zejdę z tego fotela i go skopię!!! A potem mu się wgryzę w gardło!
I tu go uratowała położna...
Ona(wchodząc):No jak tam.
Ja(w myślach):Srak tam! (potulnym głosem): Dobrze. Poproszę znieczulenie dla mnie, i dla męża podwójną porcję arszeniku.
Ona: Oj...
Ja: Co oj??!!?? To ja tu jestem od wzdychania i robienia oj!!!
Ona: Główkę widać! Pan odłoży telefon, bo żona rodzi.
Ja: Ale chwileczkę... Ja znieczulenie poproszę! Auuu!!!
I za 5-7 minut na piersi leżał mój okazały synek 4600g i 60 cm.

W trakcie parcia usłyszałam tekst :
"O ! idzie drugie"
to z wrażenia przestałam przeć, no bo jak to ja miałam mieć tylko jednego syna, więc jak to DRUGIE .... i dopiero ginka musiała mi wyjaśnić, że to DRUGIE RAMIĘ wychodzi!

Jak już Igor byl na swiecie po CC, pan doktor mowi ze zszywamy a ja na to prosze sprawdzic czy wszystkie narzedzia wyjete... ;)

Następne wejście wesołego ginekologa, podczas zbierania wywiadu położniczego:
- Kiedy była ostatnia miesiączka?
- Przed ciążą.
- No tyle to się domyślam, ale kiedy?
- No dziewięć miesięcy temu.
Wesoły ginekolog, przestał być wesoły:
- Ale kobieto o datę mi chodzi: dzień, miesiąc, rok...DOKŁADNĄ .DATĘ...
Tu ciężarówka zwraca się do męża (drze się do chłopa stojącego w bliżej nieokreślonym miejscu za drzwiami porodówki)
- Stefan! Kiedy ja ostatni miesięcznik miałam?
Otwierają się drzwi, zagląda jakiś nieuczesany łeb:
- No na imieninach u Romka miałaś.
Wesołemu ginekologowi humor powrócił:
- Pan zajrzy do kalendarza, kiedy Romana było, bo coś tu wpisać muszę...

Przed porodem oglądałam film przyrodniczy o łosiach czy innych zwierzętach które udają się na północ rodzić. Całe stado ciężarnych samic rusza i zaczyna rodzić razem cielęta. .
Jak zaczęły mi się bóle 7 cm i kryzys czułam się właśnie jak zwierze, nie
rozumiałam za specjalnie słów i jak mąż mówił do mnie wdech i wydech to ni cholery nie kleiłam o co mu chodzi, dopiero jak zaczął ze mną sapać to
zrozumiałam o co chodzi. Jak zaczęły mi się bóle parte dostałam energii
i zrozumiałam jak czują się te samice z filmu przyrodniczego, zrozumiałam całą naturę - po prostu odlot bo poczułam zjednoczenie z całym Życiem, bardzo chciałam się tymi głębokimi przemyśleniami podzielić z innymi i podzieliłam: powiedziałam: "jestem CIELAKIEM" hehe spanikowali ze zwariowałam z bólu...
Naomia
 

Postprzez Olenkita » 30 listopada 2008, o 13:24

Naomia, super :lol: Poprawilas mi humor z rana, zwlaszcza tym Romanem i znieczuleniem, super!!!
Olenkita
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 237
Dołączył(a): 19 kwietnia 2008, o 14:11

Postprzez Lucy. » 2 grudnia 2008, o 12:39

Wszystkie historie rewelacja ;-)
Naomia, fanie piszesz.

Ja w noc kiedy się zaczęło jakos nie mogłam spać (2 dni przed terminem). Leże sobie, leżę po cichutku a tu coś się ze mnie leje. Wstaję półprzytomna, siadam na łóżku, odsłaniam prześcieradło i patrzę i patrzę i myślę sobie w głowie "chyba odeszły mi wody. ale nie ma skurczów. miały być skurcze, co 10 potem co 5 min...ale nie, wody odeszły, zaraz zaraz co robić.." budze męża i tonem oficjalnym "jedziemy do szpitala, chyba się zaczęło". Ale zaraz potem, w dośc typowy dla mnie sposób naszły mnie wątpliwości czy aby to na pewno były wody, czy może jednak...no ten...że się zsiusiałam. Czy tych wód nie powinno być więcej? Ale przeciez nigdy nie siuśkam do łóżka. Ale może akurat, tym razem? :wink: Zastanawiałam się z pół godziny, chodząc po domu i jedząc kanapkę, czy to były wody czy cos innego po czym stwierdziłam że raz kozie śmierć, najwyżej wrócimy lekko zażenowani do domu. Jedziemy do szpitala. Torba oczywiście zgdonie z zaleceniami ze wszystkich poradników i czasopism dla cieżarnych gotowa i czeka na TEN dzień od dobrych dwóch miesięcy. Zajeżdzamy pod szpital (3 nad ranem). Wysiadam z samochodu i mówię do męża: weź torbę. A on na to "jaką torbę?" . No więc pędem z powrotem do domu, na szczęście pare minut drogi po torbę.
Potem, po kilku godzinach czekania na akcję i po podaniu oksytocyny nie było już zbyt zabawnie, może tylko przez chwilę, kiedy autentycznie myślałam, ze skonam z bólu (akcja posuwała się wolno), połozna przyniosła mi ta piłke sako czy jakkolwiek to się nazywa, sieze na niej i konam, a oni do mnie (położna z mężem): skacz, skacz! a ja "aaaaaa SAMI SOBIE SKACZCIE!" Dodam, ze cały poród darłam sie tak jak na amerykańskich komediach i autentycznie wszyscy się schodzili żeby zobaczyć co się dzieje. Musieli być tym bardziej zaskoczeni, bo jestem dość filigranową osobą a darłam się ponoć na caaaaały oddział bite 4 godziny :lol: Śmiesznie (zwłaszcza mi) było kiedy podano mi zastrzy przeciwbólowy, tzw głupiego jasia. Siedziałam wtedy na tym wielkim wypchanym worku, mąż trzymał mnie za rękę, a mi przychodziły do głowy same przyjemne myśli i obrazy....zrobiło mi się tak błogo, leciutko, nawet przyjemnie...wróciły wspomnienia z dzieciństwa, ze szkoły, ponoć mówiłam do męża - wiesz? dobrze mi. kocham cię. itd :wink:
a potem urodziłam.
I od tego czasu już ciągle jest wesoło :-)
Ostatnio edytowano 2 grudnia 2008, o 17:45 przez Lucy., łącznie edytowano 1 raz
Lucy.
Przygodny gość
 
Posty: 91
Dołączył(a): 20 maja 2005, o 22:46

Postprzez milgosia » 2 grudnia 2008, o 14:03

Genialne te historie, jak przeczytałam Mężowi, to oboje turlaliśmy się ze śmiechu!
milgosia
Moderator forum
 
Posty: 742
Dołączył(a): 18 sierpnia 2006, o 13:41
Lokalizacja: Kraków


Powrót do Ciąża - stan błogosławiony

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 14 gości

cron