juka - oczywiście, że wytrzymałyśmy. I to nie jest narzekanie, bo ja dla moich dzieci zniosę to jeszcze przynajmniej dwa razy (
, daj Boże). Tylko ja miałam nudności 24 godz. na dobe, mieszkałam w toalecie, nie miałam siły ruszyć ręką. Już nawet wymiotować nie miałam siły. Na spacerze (jak już dałam radę wyjść) co 5 min. w krzaki. I tak cały czas. Przyznam, że nigdy nie sądziłam, że mozna się tak źle czuć. Budziłam się rano z niechęcią, bo wiedziałam jak będzie wyglądał dzień... I tak przez ponad dwa miesiące. Pamiętam, że w końcu jednego dnia leżałam na podłodze i modliłam się rycząc, że już dłużej tego nie zniosę psychicznie, chciałam, żeby to się już skończyło. I wiecie, że na drugi dzień przeżyłam dzień bez wymiotów. Naprawdę dobrze się czułam
. Potem było gorzej, ale nie aż tak źle. Mój mąż miał oczywiście swoją teorię - wtedy jechaliśmy do teściów, a mojej tesciowej boi się cała rodzina. No i mały(a) wolał nie zaczynać z babcią
.
Dlatego myśl, że dziecko się dobrze rozwija była motorem działań.
uff, ale sie rozpisałam....