Leczyłam od kilku miesięcy przeróżne infekcje, bakteryjne. Mój lekarz stosuje metodę - badam, piszę w karcie, piszę receptę, jedyne, co mówię to: Do widzenia... Dziś podczas wizyty kontrolnej po leczeniu lekarz długo nagabywany (bo sam NIC nie powie), co mi właściwie i po co znowu przepisuje, stwierdził, że ciągle coś jest nie tak i trzeba zastosować leczenie podtrzymujące... Zapisał Mycosyst, kazał brać go każdorazowo tylko jedną tabletkę w pierwszy lub drugi dzień okresu (opakowanie starczy mi na jakieś pół roku...). Oczywiście nic nie wyjaśnił - po co, co to, co mu właściwie nie gra... Na opakowaniu napisano, że stosuje się go w leczeniu przeciwgrzybicznym, a przecież leczyłam infekcje bakteryjne... W związku z tym, że to opakowanie starczy mi przy takim stosowaniu na tak długo, zapytałam, czy to może szkodzić ewentualnej ciąży (planowaliśmy za około trzy miesiące zacząć starania). Wyśmiał mnie, zrównał z ziemią i uznał za idiotkę słowami: skoro ma pani to wziąć w 1 lub 2 dzień miesiączki, to w ciąży tego Pani nie weźmie i tyle... A tymczasem na opakowaniu jest informacja: w przypadku pacjentek, które mogą zajść w ciążę, należy stosować podczas brania leku skuteczną antykoncepcję. Czy ktoś umie mi to wyjaśnić? Bo naprawdę czuję się mało inteligentna
. Czy mogę to interpretować tak, że pojedyncza tabletka wzięta 1 lub 2 dnia cyklu nie ma wpływu na ewentualną ciążę (bo do tego czasu leku nie będzie już w organizmie)? A zastrzeżenia ulotki dotyczą jedynie codziennego stosowania leku? Będę wdzięczna, jeśli odezwie się ktoś, kto ma większą wiedzę...