przez Iwonka » 17 listopada 2005, o 00:23
Tak sobie myślę, że jeśli dla kogoś płodność nie jest darem od Boga i uważa, że może się go pozbyć jak niepotrzebnego balastu, to trzeba użyć innych argumentów. Napiszę to, co przyszło mi do głowy, choć w moim odczuciu to nie są argumenty najważniejsze.
1. Jak już pisała Nikoleta podwiązanie jajowodów nie jest metodą 100% - ową, może się zdarzyć, że plemnik przedostanie się przez szczelinkę, a zapłodnione jajeczko już nie, w wyniku czego dojdzie do ciąży pozamacicznej, a ponieważ kobieta nie dopuszcza tej możliwości, bo uważa się za bezpłodną, w efekcie może zdarzyć się pęknięcie jajowodu, co nie wychwycone w porę stwarza zagrożenie życia kobiety (przypadki ciąż pozamacicznych u kobiet po podwiązaniu jajowdów opisywano w literaturze medycznej - ja o tym słyszałam od lekarza).
2. Całkowite ubezpłodnienie polega na wycięciu jajników i oczywiście prowadzi do przedwczesnej menopauzy. I nie sądzę, żeby najbardziej zachłanny na pieniądze lekarz odważył się taki zabieg wykonać zdrowej, młodej kobiecie.
3. Mam kilkoro znajomych, którzy przed trzydziestką zarzekali się, że absolutnie nie chcą już drugiego dziecka. Teraz, niektórzy po kilkunastu nawet latach, zdecydowali się na drugie dziecko i mało pochlebnie wyrażają się o swoich wcześniejszych deklaracjach.
4. Tak się zastanawiałam, czy o tym pisać... A co w sytuacji, gdyby (uchowaj Boże!) dziecku coś się stało... Zostanie pustka i wyrzuty, że własną decyzją pozbawiło się możliwości posiadania dziecka. Znam przypadek, gdy jedyny syn pewnego małżeństwa popełnił samobójstwo. Mieli wtedy ok. 40 - tu lat. Zdecydowali się na drugie dziecko i teraz (chłopak ma już ponad 20 lat) mówią, że mają dla kogo żyć. Przez te lata drugie dziecko pomogło im uporać się z tragedią - zajmowało im tyle czasu i myśli, że nie mogli w kółko rozpamiętywać i obwiniać się.
Nie wiem, czy sensowne jest wytaczanie argumentów w rodzaju "drugie dziecko, jako ewentualny dawca szpiku dla pierwszego" (zdarzają się takie przypadki), albo "ciąża jako lek na endometriozę" (też nie takie rzadkie), ale trudno przewidzieć, co bardziej może trafić do tej pani.
Mam nadzieję, że choć trochę pomogłam.