przez Netka » 19 sierpnia 2009, o 22:59
Chciałabym prosić o radę, może ktoś z Was miał podobny problem, albo chociaz o takie spojrzenie z boku kogoś innego, czy moje postępowanie w tej sytuacji jest właściwe, ewentualnie jakieś sugestie.
Od jakiegoś czasu mamy problem z synkiem, który zaczyna coraz bardziej wybrzydzać, wymyślać przy jedzeniu. Coraz bardziej krzykiem chce na nas wymusić podanie takiego jedzenia jakie on chce w danej chwili. Produkty które chce jeść to w zasadzie kakao, bułki, czasem chleb, pasztet, dżem, serki. Nie je w ogóle warzyw i owoców, nie chce pić soków przecierowych. Z obiadów to najchętniej jadałby tylko spagetti, cannelloni, pizzę, tosty i frytki. Wtedy nie ma problemu, sam przychodzi i zjada,I oczywiście słodycze, ciasta. I w tym jest cały problem, że nie chcę mu pozwalać na takie jedzenie. I np. przedstawię Wam sytuację z dzisiejszego dnia. Z rana kanapka z masłem i keczupem, potem ok 10 zjadł serek i małą kanapkę. Potem po spacerze przed godz 14 pytam czy chce jeśc mówi że nie, ale jak zobaczył ze ja jem, to tez chciał. Mówię mu że mogę mu zrobic kanapkę z pasztetem lub z dżemem, ale on krzykiem ze chce serek. Tłumaczę mu, że serek jadł ostatnio, i że dam mu na kolację, a teraz niech zje trochę z czymś innym, a nie tylko serek i serek. I że niedługo bedzie obiad. Po jego uspokojeniu i tłumaczeniu poszłam na kompromis, ze zrobię mu kanapkę z serkiem, a reszte dokończy na kolację. Ok, zrobiłam, siada przy stole i widzi, ze kanapka jest z chlebem i oczywiście w jednej chwili krzyk i płacz ze chce z bułką a nie z chlebem. Uznałam to juz za przesadne wymysły i Mówię ze nie, zeby nie wymyślał, i że jak nie przestanie i nie zacznie jeśc to sprzatam ze stołu i nie ma jedzenia w ogole, az do obiadu. I tak zrobiłam, bo do niego nic nie docierało. Płacz, krzyk, potem sie uspokoił. Przygotowałam wstępnie obiad, bawilismy się. Potem siada do obiadu, zaczyna jeść kotelt mielony i ziemniaki, raptem mu sie przypomina, że chce bułkę, ze obiadu to on nie lubi, nie chce , tylko bułkę, płacz, krzyk, złość przy stole. Wyprowadzam go do pokoju obok, jak sie uspokoi i przejdzie mu zlośc to niech przyjdzie. Przychodzi, i znów to samo, ze tego to on nie bedzie jadł, tłumaczę, że teraz jest obiad, jak go nie zje to bedzie głodny az do kolacji. No i nie zjadł, nawet od godz 10 nic nie wypił, bo bunt i płacz, taki z niego uparciuch. A wiem, że ostatnio bedąc u babci, sam chciał ode mnie mielonego kotleta i mu smakował, wiec uznałam te zachowanie przy obiedzie, za kolejne grymasy.Staram sie spokojnie tłumaczyć mu, nigdy nie wmuszałam jedzenia na siłe, nie wpychałam do buzi itd. Zawsze tez mówilismy z mężem, że dopiero jak zje obiad to bedzie deser. Ale ostatnio to w ogole wymyka sie to spod kontroli, bo synek czasem dla odczepnego zje i kawałek kotleta i łyżeczkę ziemniaków dosłownie, i mowi ze sie najadł i pyta czy juz moze deser, a ja wiem ze sie nie najadł, bo np wiem ,ze nie jadł od sniadania do ok 16 godz. Gdyby mu pozwolic to zjadłby potem jeszcze 3 kawałki ciasta, albo w ogole obiadu nie jadł tylko same ciasto. W ogole często powtarza ze nie lubi obiadów, ze tylko same ciasta lubi. I codziennie przed i w trakcie obiadu jest to samo, a teraz to nawet przy innych posiłkach. Jak zrobie kanapkę z pasztetem, bo wiem ze taką zjadał to wymysla że chce z bułką i z masłem itp. Nie wiem czy dobrze robiliśmy, ale często z mężem pytalismy czy chce kanapkę z tym czy z tym, żeby na darmo nie robić. Poza tym nie mogę codziennie robic spagetti itp, uważam ze powinien jeść to co jest, i tak staram sie dostosowywać posiłki w miarę pod niego, że wiem że to zje, ale i wtedy jak widać grymasi. W ciągu dnia nie dostaje słodyczy, tylko jako deser po obiedzie.
Długie to wyszło i troche chaotyczne, ale może ktoś z was przeczyta.
Nie wiem czy nadal, przyjmowac taką postawę, że jak nie chce tego jeść to bedzie głodny do następnego posiłku, czy to przyniesie jakiś skutek na dłuższą metę. Hmmm.... ale takie sytuacje zdarzały sie sporadycznie, bylam konsekwentna i jak nie chciał zjeść obiadu to czekał do kolacji i potem bylo bez problemów. I jakos nic go to nie nauczyło. Juz sama nie wiem co o tym mysleć.
Dziekuję jesli komus zechciało sie to przeczytać. Pozdrawiam.