niby normalne ale chyba czasy mamy nie do końca normalne, chodzi mi o to, że kiedyś rodziny były bardziej wielopokoleniowe i mieszkali razem albo blisko siebie i dziadkowie bardziej się włączali w opiekę nad dziećmi; ja karmię teraz piersią trzymiesięcznego synka, mam też w domciu starszą córeczkę - dwa latka i cztery miesiące i nie jest nam zawsze tak prosto; ale i tak cieszę się, ze mamy dzieciaczki i chcę ich mieć więcej;
ale czasem naprawdę przydałaby się jakaś pomoc, bo np. jak ja muszę iść ze sobą do lekarza, to muszę brać ze sobą dzieci, bo nie mam ich z kim zostawić...., nie mówię już o tym, że najczęściej realizujemy program minimum, tzn. żeby było co jeść (żeby był obiad jak mąż wróci z pracy), a porządki to najczęściej leżą....moi rodzice i teściowie mieszkają dosć daleko od nas....młodym mamom nie zawsze jest tak prosto, dlatego jak to czyta ktoś, kto jeszcze nie ma dzieci, to niech pomyśli czy może jakiejś takiej gdzieś w pobliżu coś pomóc....
dzięki za rady i pozdrawiam dzielne matki Polki