Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 13:57 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

praca a dziecko

Tutaj rodzice mogą się podzielić doświadczeniami z pierwszej linii frontu (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

Postprzez NB » 5 grudnia 2008, o 10:21

A może trzeba bardziej stanowczo dogadać się z mężem?
Przynajmniej żeby pozwolił Ci kilka nocy w miarę przespać tak żebyś doszła do siebie. A co to znaczy po katolicku? Katolicki mąż pomaga swojej żonie.
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Krycha » 5 grudnia 2008, o 11:52

no to pomaga - kąpie co drugi raz, zajmuje sie w weekendy trochę, kupuje pieluchy, czasem zdejmie pranie.
Ale nocy przeforsować nie mogę - bo i jak, skoro on musi rano jechać do pracy a ja mogę posiedzieć w łózku bo jestem gospodynią domową.
Czasownik pomaga implikuje nierówny podział pracy, to że ja zajmuję się dzieckiem a mąż mi w tym pomaga - i mój stan jest tego podziału wynikiem.
Krycha
Domownik
 
Posty: 606
Dołączył(a): 20 października 2006, o 13:03
Lokalizacja: PdM

Postprzez NB » 5 grudnia 2008, o 12:56

Niech więc kąpie codziennie. Jeśli jest w domu oczywiście.Przewijać i podawać w nocy do karmienia tez może przynajmniej przez kilka nocy z kolei abyś ty mogła się wyspać. Chroniczny stan zmęczenia może prowadzić do głupich myśli i załamania nerwowego, kiedy ma się ochotę rzucić dzieckiem o podłogę. W ciągu dnia wyjdź sama na 15 minutowy spacer.
Nie daj się depresji!

Sugerowałabym też uzupełnienie witamin z grupy B i magnezu. Koniecznie, bo to warunkuje prawidłowe działaniu układu nerwowego.
Ostatnio edytowano 5 grudnia 2008, o 12:59 przez NB, łącznie edytowano 1 raz
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez kamienna » 5 grudnia 2008, o 12:58

Krycha, a co się dzieje w nocy tak dokładnie?
kamienna
Domownik
 
Posty: 951
Dołączył(a): 26 czerwca 2006, o 18:14

Postprzez Krycha » 5 grudnia 2008, o 21:46

mały się budzi co ok. 2h. Wieczorem po nakarmieniu (usypia przy ssaniu na leżąco) staram się go odłożyć do jego łózeczka (nie zawsze sie udaje, czasem budzi się w momencie przekładania). W tymże łózeczku budzi się. Zwykle -jest ok.23 -jstem jeszcze na nogach, więc go biorę na ręce i udaje się go uśpić tuleniem. Ale następna pobudka, lub jesli sie nie udało uśpić na rękach, kończy się karmieniem u nas w łóżku. Mał ma 10kg, ja w nocy nie mam siły go nosić, więc się poddałam i go co te 2h karmię na pół spiąco. (sporadycznei zdarza mu się o 2.-3. tak wybudzić że ma 1,5h aktywności - wtedy usypiam go, nosząc w chuście, sama jestem zombie). Nocny wypoczynek (sic!) kończy się czasem o 7, czasem o 9.liczbe pobudek oceniam na podst tego po ktorej stronie mam malego (parzysta czy nie liczba karmien;) )
taki stan trwa od połowy września, w tym czasie wyszly 2 zęby.
podanie wieczorem gestej i slodkiej kaszki (czasami, od konca 6mca) nie zmienia nic.
podanie na noc ibufenu na bol zebów (?) pomaga o tyle ze placz jest mniej rozpaczliwy i latwiej ponownie uspic. ale pobudki są.
NB - jak widać nie ma tu miejsca dla podawania dziecka przez męża, noca rzadko kiedy przewijamy. Zresztą - to mnie budzi dziecka płacz, nie jego. kąpiel u nas wymaga 2 osob bo maly tak sie wierci i chlpie ze jedna osoba kapie sie z nim w wannie a druga przejmuje i wyciera, ubiera itd. co drugi dzien zamieniamy sie rolami;)
Krycha
Domownik
 
Posty: 606
Dołączył(a): 20 października 2006, o 13:03
Lokalizacja: PdM

Postprzez kamienna » 5 grudnia 2008, o 22:15

Krycha, u mnie jest to samo. Młody budzi się czasem co 1h, co 40 minut... różnie bywa, miewa z rzadka momenty, że zbudzi się 3-4 razy i to jest piękny wynik jak dla mnie:) Córka w jego wieku budziła się 1 raz:) Młody ma 2 zęby (i 9,5 msca), jedynki u góry idą mu już z 2 miesiące, nawet sie zastanawiałam, czy nie iśc z nim do dentysty, bo to jakieś nienormalne, że nie umieją sie przebić.

Ja Ci powiem, że jest tylko jedna rada na to wszystko: akceptacja. jak zaakceptujesz, to bęziesz się czuła wyspana. Naprawdę! :) Bo problem chyba nie leży w tym, ze nie śpisz tyle ile powinnaś, ale w tym, że denerwuje Cię, że nie śpisz ciurkiem tych 6-8h. Byc może myślisz, że dziecko powinno CI przesypiać noc, bo inne przesypiają i to też Cię denerwuje. Piszę z własnego doświadczenia. Kiedy córka zaczęła sie budzić często w nocy, byłam wkurzona na maksa. A ten sie budzi jeszcze częściej niz ona i jakoś mi to nie przeszkadza, choć noc jest dla mnie święta, a sen w szczególności (czasem nawet myślę, że urodziłam sie po to, aby spać).
kamienna
Domownik
 
Posty: 951
Dołączył(a): 26 czerwca 2006, o 18:14

Postprzez Krycha » 6 grudnia 2008, o 00:04

:shock: :shock: :shock: :shock: Ty chyba jakimś joginem jesteś :shock:
jestem niewyspana, zaczynam dzień zmęczona. Do roboty sie nie nadaję. słabo kontaktuję popełniam błedy zapominam, musżę na kartkach na lodówce wysztko pisać bo mój mózg ledwie działa. nie sądzę by akceptacja to zmeinila.
Krycha
Domownik
 
Posty: 606
Dołączył(a): 20 października 2006, o 13:03
Lokalizacja: PdM

Postprzez Tatuś » 6 grudnia 2008, o 00:34

nie wiem, na ile Krycha jestes zmęczona, ale coś z tą akceptacją jest...

ja przy piewrszym dziecku byłam koszmarnie sfrustrowana, zmęczona, załamana. Nie mogłam się pogodzić z tym, że nic nie mogę zdążyć, że przez cały dzień nie znajduję 15 min, żeby sobie spokojnie usiąść i wypić herbatę, że śniadanie jem w biegu, a i pomimo tego mój dom juz nie jest tak perfekcyjnie zadbany, jak kiedyś...

teraz przy drugim bobasie, biegania jest jeszcze więcej, obowiązków też i jakoś lepiej wszystko ogarniam. Juz się przyzwyczaiłam, że mało śpię, nie mam czasu na rozrywki typu ksiązka, film itp.

i jakoś mi lepiej teraz... 8) (wkurzam się tylko gdy mój mąż sobie funduje filmik, albo śpi o 4 godziny więcej niż ja, zamiast mi pomagać - ale to inny problem)

A tak z innej beczki: ile ten Twój Mały ma - straciłam orientację. Juz parę tygodni minęło od poprzedniej próby nauki samodzielnego zasypiania, może warto ja powtórzyć. Musisz tylko dokładnie przemyślec jego plan dnia, żeby właściwie ułożyc drzemki i być konsekwentna. jak po 5 dniach nie będzie postępu, to trzeba będzie znów zaniechać i przełożyć na później. Ale w żadnym wypadku nie rób tak, że złamiesz się na jeden dzień, a potem następnego próbujesz znowu. Jak postanowisz zrezygnować, to musisz parę tygodni odczekać przed kolejną próbą, bo inaczej Mały Cię będzie wodził za nos!!!

Powodzenia - u mnie ta metoda, przy obu, uczyniła cuda. teraz śpią po 11 - 12 godzin w nocy. A Młody (15 miesięcy) dodatkowo ma jedna drzemkę 2 - 3h w dzień! Czasem Mały sobie zakwili w nocy z pół minuty, ale potem zasypia sam dalej.
Tatuś
Domownik
 
Posty: 302
Dołączył(a): 30 grudnia 2007, o 23:36

Postprzez kamienna » 6 grudnia 2008, o 11:41

Tatuś napisał(a):teraz przy drugim bobasie,


ja doszłam do wniosku, że to chyba właśnie z drugim dzieckiem przychodzi... przy pierwszym też nie miałam cierpliwości i młoda dostała butelkę na noc. to pierwsze dziecko to chyba jest taki poligon, na którym czlowiek poznaje siebie i się ćwiczy ile da radę znieść:) Przy drugim już wie jakie problemy go czekają i jest nastwiony bardziej bojowo, ma więcej sił, akceptuje itd.

Powodzenia, Krycha, w każdym razie:)
kamienna
Domownik
 
Posty: 951
Dołączył(a): 26 czerwca 2006, o 18:14

Postprzez Krycha » 6 grudnia 2008, o 13:03

jaka akceptacja? mam zaakceptowac ze jestem brudna zamiast probowac znalezc czas na prysznic? zaakceptowac głód i jesc tylko gdy dziecko cudem mi na to pozwoli???? to nie sa wygorowane wymagania chyba...
nie moge podjąć proby terapii zasypiania bo najblizsze 3 tygodnie to bedzie nie regularny kosmos - bede 4 dni pracowac poza domem, w miedzyczsie jade za granice (rozmowa o prace skoro w polsce brak),potem swieta - nie da rady. poza tym nie mam chyba serca zmuszac dziecka do 1,5h placzu. on nie spelnia tez tej książki.
i znow - -tatusowa potwierdza - o ile więcej wolno mezczyznie, dziecko pozbawia faceya co najwyzej seksu i monopolu na cialo zony. moj maz w pracy, oprócz pracowania, swietnie sie bawi: robia sobie dowcipy w stylu keczup w kawie albo przyklejenie myszki. a ja jakie mam dowcipy? kupę w swiezo zmienioną pieluchę co najwyzej...wiecie co mi mąż ostatnio powiedzial? ze skoro w trakcie przedpoludniowej drzemki malca ide pod prysznic zamiast spac, to najwyrazniej jestem nie dość zmęczona. to mi mówi czlowiek, ktory potrafi zasnąć 5 sekund po tym jak na pytanie czy przewinie dziecko odpowiedzial "ok". więc na spaniu się zna :evil:
Krycha
Domownik
 
Posty: 606
Dołączył(a): 20 października 2006, o 13:03
Lokalizacja: PdM

Postprzez Misiczka » 6 grudnia 2008, o 14:41

Krycha a weekendy? Nie da rady, by w sobotę i niedzielę mąż przejął całą opiekę nad dzieckiem i tyko donosił Ci je do karmienie? Przecież to nieprawda, że on pracuje, a Ty nie. Oboje pracujecie, tylko, że Ty ciężej, bo on 8 (czy ile tam ma w pracy) godzin na dobę, a Ty 24.

Na fizyczne przemęczenie jest niestety tylko jedna rada - trochę się wyspać (np. jak mąż weźmie małego na spacer). A na psychiczne, trochę wyjść gdzieś bez dziecka.

Trzymaj się!
Ostatnio edytowano 7 grudnia 2008, o 14:46 przez Misiczka, łącznie edytowano 1 raz
Misiczka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 225
Dołączył(a): 2 października 2008, o 13:12

Postprzez AnnaLorenka » 6 grudnia 2008, o 14:42

Krycha na podstawie Twoich postów odnoszę wrażenie, że po pierwsze jesteś wykończona psychicznie i fizycznie opieką nad dzieckiem (główny problem: brak snu). A po drugie masz problem z dogadaniem się z mężem (i w druga strone też - twój mąż ma problem z dogadaniem się z Tobą).

Widzę też że szukasz pracy. Myślę, że jesli zaczniesz pracować, wiele się zmieni.

Nie radziłabym ci zaczynać pracy, dopóki nie nauczysz małego spać w nocy.

W takim stanie permanentnego niewyspania, nie będziesz mogła wydajnie pracować. Będziesz musiała nauczyć małego spać (jeżeli nie dogadasz się z mężem i razem tego nie zrobicie, to będziesz musiała nauczyć go tego sama). Jeżeli nie nauczysz małego spać w nocy, a będziesz pracować codziennie, to nie ma zmiłuj, trzeba będzie robić dyżury przy małym - jedną noc ty śpisz z małym, następną mąż. Kiedy mąż spi z małym, ty śpisz w drugim pokoju albo w śpiworze w kuchni i wkładasz stopery do uszu. W ten sposób co drugą noc oboje będziecie odsypiać poprzednią. Jest to jakieś rozwiązanie. Na próbę, przed twoim podjęciem pracy, może uda się namówić męża, żeby miał dyżur w noce z piątku na sobote i z soboty na niedzielę. Wtedy chociaż w wikendy będziesz wyspana. Tylko oczywiście musisz go oduczyć jedzenia w nocy (jeżeli skończył 6 miesięcy i jest zdrowy, to jest to możliwe - polecam ci książkę "każde dziecko może nauczyć się spać").

Mam trójkę dzieci - 5 lat, 3 lata i półtora roku. Pierwsza dwójka spała fatalnie - scenariusz identyczny jak u ciebie. Trzeci spał tak samo fatalnie do ukończenia 6 miesiąca życia, kiedy to wpadłam w stan wycieńczenia i płakałam kiedy upadła mi łyżeczka od herbaty na ziemie. Tak więc rozumiem cię doskonale i rozumiem twoje rozgoryczenie na męża. Kto tego nie przeżył, ten nie zrozumie co to znaczy nie spać porządnie miesiącami, albo latami wręcz. Mi akceptacja stanu niewyspania też nic nie pomagała.

Nauczyłam mojego najmłodszego spać w nocy i naprawdę śWIAT SIę dla mnie ZMIENIł!!!!!!! Ale przyznam że byłam juz tak zdesperowana, że bardziej było mi żal siebie (swojego niewyspania), niż płaczu małego, który był w trakcie nauki zasypiania. Ta książka to była moja ostatnia deska ratunku, uczepiłam się jej jak tonący, robiłam wszystko dokładnie co do minuty tak, jak było tam napisane. Po prostu nie widziałam wtedy innego wyjścia.

Pozdrawiam cię bardzo serdecznie.
AnnaLorenka
Przygodny gość
 
Posty: 76
Dołączył(a): 3 stycznia 2006, o 17:39

Postprzez Krycha » 6 grudnia 2008, o 23:05

Anna Lorenka znam tę książkę, dała mi nadzieję na 3 dni i ... bolesne rozczarowanie. Zamiast uczyć sie usypiać, moj syn trenował coraz dłuższe płakanie. Poddaliśmy się, szczególy w "Młode mamy łączcie się".

hehe, jesli ja pójdę do pracy w UK, to mój mąż zostaje z małym w domu i niech go sobie chowa po swojemu. Tylko nie iwem jak będziemy spiać, bo wiadomo jakie klitki wynajmują Polacy w UK, nie bedzie kilku pokoi. A jesli nie dostane tej pracy - to będzie jak dawniej bo nic w mojej branży dla siebie nie widzę.
Krycha
Domownik
 
Posty: 606
Dołączył(a): 20 października 2006, o 13:03
Lokalizacja: PdM

Postprzez juka » 7 grudnia 2008, o 13:42

AnnaLorenka, a u mnie akurat odwrotnie - im mniej naciskałam dzieci żeby przestawiły się na mój rytm, tym one były spokojniejsze a ja więcej spałam :)
juka
Domownik
 
Posty: 679
Dołączył(a): 25 marca 2006, o 11:24

Postprzez Krycha » 7 grudnia 2008, o 19:32

ja nie naciskam juz miesiąc, sypim w barłogu - i co? zero zmiany. chyba ze musze najierw zmienić swoje wewnętrzne przekonanie, wyzbyć marzenai by sie wyspac - i dopiero wtedy nastąpi ta cudowna przemiana... jak myslisz?
Krycha
Domownik
 
Posty: 606
Dołączył(a): 20 października 2006, o 13:03
Lokalizacja: PdM

Postprzez AnnaLorenka » 7 grudnia 2008, o 20:47

Juka - rozumiem Twoje nastawienie. Ja też staram się zaakceptować zdecydowaną większość "niedogodności" związanych z posiadaniem dzieci - ale snu akurat podarować nie mogłam. Nie radziłam sobie rady i czułam że jest coraz gorzej. Oprócz psychicznego dołka, zapadałam również fizycznie - częste infekcje. Szczególnie przy trójce (ja mam trójkę) nie ma co się łudzić, że będę ciągle wypoczęta i wyspana. Przy jedynaku można chociaż odespać przez chwilkę w ciągu dnia, kiedy on też ma drzemkę. Przy trójce jest młyn non-stop kolor. Trzeba się pogodzić i cieszyć się, z tego co się ma i nabrać dystansu do swoich problemów - myślę, że matki ciężko chorych dzieci chciałyby mieć tylko takie problemy jak brak snu. Ja jednak te kilka godzin ciurkiem spania wywalczyć musiałam. Mojego męża nie ma w domu 12-13 godzin dziennie (przez ostatnie 3 miesiące również w soboty), więc w większości spraw muszę liczyć tylko na siebie i czułam że nie daję sobie z tym rady.
AnnaLorenka
Przygodny gość
 
Posty: 76
Dołączył(a): 3 stycznia 2006, o 17:39

Postprzez Krycha » 7 grudnia 2008, o 21:06

ja tak rozpaczam bo jutro po raz pierwszy od porodu idę do pracy od rana (2dniowe warsztaty, które organizuję). Boję się, że:
- w ogóle nie wstanę
- będę nieprzytomna
- niania się spóźni, a ja muszę wyjsć z domu o 7:30, mąż miał uprzedzić w pracy że być może sie spóżni, ale dziś się wykręcił i najpóxniej o 7:10 wychodzi a dalej mam się martwić sama
- niania sie rozchoruje albo coś i w ogole nie przyjdzie

Dzisiejsza niedziela totalnie zmarnowana: śnaidanie, kościół, spacerek nieduzy - i już byłą 15. Maż jak był sam w domu z synkiem to umiał się jednoczesnei nim zajmować i zrobić obiad. Jak dziś zostałam z nimi, chcąc popracować w domu, to oczywiście nie dało rady - musiałam zajmowac sie dzieckiem i pomóc przy obiedzie... jak o19 zasnęłam przy karmieniu to przyszedł i zawracał mi głowę... super pomoc!
Krycha
Domownik
 
Posty: 606
Dołączył(a): 20 października 2006, o 13:03
Lokalizacja: PdM

Postprzez juka » 7 grudnia 2008, o 21:08

AnnaLorenka, ja też mam trójkę ale trochę większe niż twoje :)

już się wysypiam - albo się przyzwyczaiłam i nie zauważam :lol: . minie i u ciebie, pojawią się pewnie inne problemy okołodzieciowe, jak to w życiu. powodzenia i rychłego odespania życzę ;-)
juka
Domownik
 
Posty: 679
Dołączył(a): 25 marca 2006, o 11:24

Postprzez AnnaLorenka » 7 grudnia 2008, o 22:47

Podobno małe dzieci nie dają spać a duże nie dają żyć. Pozdrawiam wszystkie niewyspane!
AnnaLorenka
Przygodny gość
 
Posty: 76
Dołączył(a): 3 stycznia 2006, o 17:39

Postprzez kajanna » 10 grudnia 2008, o 11:38

Krycha, i jak się udały warsztaty? Niania nie nawaliła?
kajanna
Domownik
 
Posty: 348
Dołączył(a): 19 sierpnia 2005, o 19:59
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Krycha » 10 grudnia 2008, o 15:26

ufff, nie, nie nawaliła.
ale powrót do pracy - bolesny! po raz pierwszy od porodu musiałam byc w pracy na 8:30, a poszłam spać o 2 w nocy.... pierwszy dzień byłam tak zaganiana (i zainteresowana samą treścia zajęć!), ze tylko 1-2 odlałam pokarm (tylko ręką, bez laktatora). W efekcie - po 18 piersi bolały przerażliwie, dostałam 38st temperatury i wieczorem byłam nieprzytomna!!! o przygotowaniu swoich zajęc na następny dzień nei było mowy... więc wtorkowy mój wykład był chyba najnudniejszym punktem programu :oops: no i jednak jak się przeprosilam z laktatorem bylo lepiej. Dziś mam wolne, za to jutro lecę...
Podsumowując - taki nieregularny tryb życia, praca z doskoku chyba nie jest najzdrowszy...
Krycha
Domownik
 
Posty: 606
Dołączył(a): 20 października 2006, o 13:03
Lokalizacja: PdM

Postprzez mamazo » 10 grudnia 2008, o 18:15

Zaniedbywanie piersi w laktacji - to jest dopiero niezdrowe!
mamazo
Domownik
 
Posty: 300
Dołączył(a): 18 grudnia 2006, o 12:11
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Krycha » 10 grudnia 2008, o 18:47

idąc tym tropem póki karmię powinnam zrezygnowac nawet z takiej drobnej okazji do wyjscia z domu, pracy, zarobienia sobie i odpoczynku od dziecka. bo niestety rzadko która praca pozwala na swobodne dysponowanie czasem i dluzsza wizyte w toalecie na odciaganie...
za to jak mi jutro dobrze pojdzie to dostane prace wymagajaca dluuuugich delegacji :twisted: to chyba sie pozegnam z karmieniem...
Krycha
Domownik
 
Posty: 606
Dołączył(a): 20 października 2006, o 13:03
Lokalizacja: PdM

Postprzez Anita_T » 11 grudnia 2008, o 21:41

Ja też siedzę z dzieckiem, ale mam taki charakter pracy, że pracuję w domu. Ostatnio jest tak, że każdą wolną chwilę, gdy dziecko śpi poświęcam pracy i powoli opadam z sił, do tego dochodzą jeszcze obowiązki domowe.

A myślę, że trzeba choć na troszkę wyrwać się z domu, ja zapisałam się na aerobik, bo niestety psychicznie czułam się wykończona, przez ponad półtora roku siedziałam tylko w domu, nie licząc wyjść na spacery i w odwiedziny od czasu do czasu, oczywiście małżonek nie rozumie, że czasami jest mi naprawdę ciężko, jak przez cały dzień nie ma do kogo ust otworzyć. Brakuje mi kontaktów z rówieśnikami, a jakoś wszyscy się powykruszali, wiecznie zajęci i pozostają rodzice, ciocie, babcie. A jak jest okazja spotkać się ze znajomymi, to mąż zawsze mówi po co, niech oni przyjadą, a dla mnie to jest przyjemność wyrwania się z domku i mała lubi być w nowym miejscu, bo tak się nie nudzi.

Podziwiam kobiety, które siedzą w domu i są wiecznie radosne, ja chyba nie jestem takim typem człowieka, bo coraz częściej chciałabym wrócić do "ludzi" i oddać dziecko pod opiekę niani, ale z drugiej strony widzę, jak mała się cieszy, że jednak jestem w domu, że wstaje ze snu i krzyczy gdzie mama, chyba ciężko znaleźć złoty środek. Ale jakiś kompromis trzeba wypracować.
Myślę, że najważniejsze, to nie zmuszać się do niczego, bo jak ktoś na siłę siedzi z dzieckiem w domu, choć wolałby iść do pracy, to nikomu, ani niczemu to nie służy. Lepiej mieć spełnioną i wesołą mamę, niż mamę sfrustrowaną, zmęczoną i wiecznie niezadowoloną.

Póki co i tak nie mam perspektyw znalezienia pracy w swoim zawodzie, ale tylko boli jak mam ciężki dzień, a mąż przychodzi z pracy i mówi, jak ja mam dobrze - a w sumie pracuję na 2 etaty(dom i praca), albo składa mi życzenia urodzinowe i słyszę, żebym lepszą żoną była, chociaż staram się, jak mogę.

No ale nic chyba nie zastąpi ujrzenia pierwszego kroczku, usłyszenia pierwszych słów itp rzeczy.
Anita_T
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 234
Dołączył(a): 28 maja 2004, o 08:30
Lokalizacja: podlasie

Postprzez Krycha » 13 grudnia 2008, o 22:57

Bardzo smutne to co piszesz, szczególnie w niezrozumieniu ze strony meża mogę tylko uścisnąć Ci dłoń:(

No ale nic chyba nie zastąpi ujrzenia pierwszego kroczku, usłyszenia pierwszych słów itp rzeczy.

te akurat przede mną, ale inne "pierwsze rzeczy" pamiętam słabo..... niewiele mnie obchodzą..... i w Twom poście ta uwaga na końcu niestety tez nie brzmi przekonywująco, raczej jak wyuczona formułka, którą matce wypada dodać, żeby nikt nie pomyślał że nie kocha.... bez urazy, tak ogólnie piszę, że mamom tak wypada...

a ja ostatnio spotakałam przypadkiem kolegę z poczatku studiów, jak usłyszał, ze mam dziecko, to powiedział "No własnei tak mi wyglądało że pójdziesz w tę stronę.... ile ono ma lat?" Poczułam sie jak smieć :x
Krycha
Domownik
 
Posty: 606
Dołączył(a): 20 października 2006, o 13:03
Lokalizacja: PdM

Postprzez kamienna » 13 grudnia 2008, o 23:14

OJ, Krycha.... jesteś wspaniałą kobietą i matką - musisz sobie tylko pozwolić to zobaczyć:)

PS
Kurczę, gadam dzis jak jakiś mnich buddyjski...:P
kamienna
Domownik
 
Posty: 951
Dołączył(a): 26 czerwca 2006, o 18:14

Postprzez AnnaMaria » 14 grudnia 2008, o 00:29

Anita_T napisał(a):
Póki co i tak nie mam perspektyw znalezienia pracy w swoim zawodzie, ale tylko boli jak mam ciężki dzień, a mąż przychodzi z pracy i mówi, jak ja mam dobrze - a w sumie pracuję na 2 etaty(dom i praca), albo składa mi życzenia urodzinowe i słyszę, żebym lepszą żoną była, chociaż staram się, jak mogę.
.



proponuję Ci zrobić eksperyment...wyjechać na kilka dni i zostawić męża z dzieckiem ....jak pobedzie trochę sam to doceni...
ps: oglądałam kiedyś w telewizji program, gdzie mężowie nie doecniali pracy zony w domu przy dzieciach...żony wydelegowano na wakacje a faceci wzięli urlopy i pracowali w domu...po dwolch dniach błagali zony o powrót!!
gdybym usłyszałam takie zyczenia wypowiedziane serio to napewno oberwałby czymś ciężkim...w głowie mi się takie "życzenia" nie mieszczą.
AnnaMaria
Przygodny gość
 
Posty: 88
Dołączył(a): 31 maja 2006, o 10:51

Postprzez AnnaMaria » 14 grudnia 2008, o 00:32

Krycha napisał(a):a ja ostatnio spotakałam przypadkiem kolegę z poczatku studiów, jak usłyszał, ze mam dziecko, to powiedział "No własnei tak mi wyglądało że pójdziesz w tę stronę.... ile ono ma lat?" Poczułam sie jak smieć :x


Krycha tzw. "kariera" to rzecz względna...najważniejsze zeby być szczęśliwym i spełnionym...jednym daje to bycie w domu z dziecmi innym prava...więc absolutnie słowa kolegi są nie na miejscu...to żadna wybrać inną drogę!!
ale jeśli nie jesteś szczęśliwa ( a to aż bije z Twoich postów) to powinnaś spróbować innej drogi...
AnnaMaria
Przygodny gość
 
Posty: 88
Dołączył(a): 31 maja 2006, o 10:51

Postprzez Krycha » 14 grudnia 2008, o 00:47

no jakbym była szczęśliwa i spełniona to bym tu nie siedziała i nie narzekała! i nie czułabym się jak smeić tylko bym mu powidziała co sądzę nt. bycia 26latkiem w wynajętym mieszkaniu który ma problem bo go mama przyjechała odwiedzić i czeka aż synek wróci z delegacji. ale tak jak sama się oceniam - wolałabym być na jego miejscu (i nie chodzi banalnie o kasę i karierę bo akurat ten facet robi bardzo wazną społecznei robotę i też ma trochę poczucia niespełnienia w stos do 100% karierowiczów, no ale on jest docenainy i ostatnio awasował a nie został wykopany z pracy po macierzyńskim...:( )
anna maria - jak jest juz dziecko na swiecie to nie można sobie ot tak zmienić drogi :cry:
Krycha
Domownik
 
Posty: 606
Dołączył(a): 20 października 2006, o 13:03
Lokalizacja: PdM

Postprzez oreada » 14 grudnia 2008, o 12:45

Ej, czy ty nie przywiązujesz za bardzo wagi do opinii innych? Z tego, co piszesz, koleś emocjonalnie nie jest u szczytu rozwoju. ;)

Mój szwagier ostatnio szczerze współczuł mojemu mężowi, bo wraca do domu i musi się bawić z dzieckiem i je wykąpać, zamiast odpocząć. Zaiste, biedaczek... Na szczęście mój małżonek już przeszedł swoją "smugę cienia" ;) i pogodził się z tym, że skoro ma dziecko, to i ma obowiązki.

Niektórym rodzicielstwo kojarzy się wyłącznie z poświęceniem i ofiarą z siebie... taki mają obraz, budowany np. na podstawie nieszczęśliwych własnych rodziców...
oreada
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 254
Dołączył(a): 7 listopada 2005, o 20:22

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Wychowanie dzieci w rodzinie

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 16 gości

cron