Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 08:30 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

praca a dziecko

Tutaj rodzice mogą się podzielić doświadczeniami z pierwszej linii frontu (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

Postprzez Krycha » 14 grudnia 2008, o 14:33

jak opinie innych potwierdzają moje własne to tylko tym bardziej mi przykro.
Krycha
Domownik
 
Posty: 606
Dołączył(a): 20 października 2006, o 13:03
Lokalizacja: PdM

Postprzez lajla » 14 grudnia 2008, o 19:06

Krzycha, skoro piszesz o koledze 26-latku, wnioskuję, że Ty też jesteś mniej więcej w tym wieku. Ja też mam 26 lat i 2,5-letnią córeczkę oraz drugie dziecko w drodze (planowane). Myślę, że chyba wiem, jak się czujesz, bo ja też czasem tak się zastanawiam, czy to nie była pochopna decyzja o pierwszym dziecku, że tak szybko..., a inni bawią się i jeżdżą po świecie itd. I tak sobie myślałam, że może ja jestem taka głupia i nieambitna, ale to NIEPRAWDA! Oboje z mężem chcieliśmy mieć dzieci "za młodu", aby później poszaleć ;). Ale żeby nie mieć poczucia niespełnienia, postanowiłam zadbać także o własny rozwój - powrót do pracy, doskonalenie nauki drugiego języka obcego. I choć z dzieckiem to niełatwe, bo uczyć się i przygotowywać się do pracy mogę dopiero wieczorem, jak Julka pójdzie spać, to i tak uważam, że warto, nawet zaniedbując (ze zmęczenia) niektóre obowiązki domowe. Aha! I teraz planując drugie dziecko, też się nad tym wszystkim zastanawiałam, i też chwilami myślałam o sobie w kategoriach głupiej gąski, ale tym razem zwyciężyło "rozsądne planowanie" - żeby różnica wieku między dziećmi nie była zbyt duża, żeby mogły być dla siebie partnerami w zabawie.

Krycha, nie wiem, jaka jest Twoja sytuacja, czy jest szansa, żebyś mogła zrobić coś dla siebie, myślę, że nawet jakiś kurs języka obcego czy coś innego (w zależności od zainteresowań, ja jestem językowcem, więc myślę w kategoriach językowych) albo powrót do pracy. Za pewne już rozmawiałaś z mężem chociażby o pracy, ale może spróbuj jeszcze raz, może bardziej zdecydowanie, jak oboje będziecie pracowali, to mąż nie będzie mógł Ci odmówić pomocy, a Ty byś robiła także coś dla siebie. My wprawdzie od początku dzieliliśmy się obowiązkami, a nawet tą osobą, która nawaliła byłam ja :(, za dużo zrzuciłam na męża, ale jak już sobie wszystko wyjaśniliśmy i opracowaliśmy nowy podział obowiązków, sytuacja w domu znacząco się poprawiła. Krycha może spróbuj jeszcze powalczyć o swoje, bo szkoda Ciebie... A poza tym dziecko też na tym skorzysta, jak mama będzie zadowolona.

Pozdrawiam.
lajla
Domownik
 
Posty: 318
Dołączył(a): 21 grudnia 2006, o 02:07
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Krycha » 14 grudnia 2008, o 21:14

jakie pozniej, kobieto - poszalec po 50tce? hilfe, naiwne....
nie mialam takich planow, dalam sie zwieść poczuciu, ze jak mam meza, dyplom, prace i mieszkanie to następnym celem musi byc dziecko....
ja robie duzo swoich rzeczy: drugi miesiąc pracuje dorywczo, pisze drugą pracę mgr, latem, juz w drugim mcu zycia synka zlozylam dwie aplikacje na studia doktoranckie....moje zycie nie ogranicza się do pieluch i karmienia. tylko ze odkąd mam dziecko to nic mi nie wychodzi, na studia mnie nie przyjeli, mgr ukonczyc nie moge,praca idzie na marne, w tych dorywczych zajeciach popelniam istotne blędy....a kiedys bylam zdolną ambitną osobą, która parła do przodu jak burza. teraz zyje jak mucha w kisielu. i boje sie ze za 2-3 lata równiez podejmę dla dobra dzieci decyzję o kolejnym potomku.... i wtedy juz z muchy w kisielu stanę się muchą w smole i juz nigdy się nie odkleję od dna, na które zjechalam.
Krycha
Domownik
 
Posty: 606
Dołączył(a): 20 października 2006, o 13:03
Lokalizacja: PdM

Postprzez kamienna » 14 grudnia 2008, o 22:34

Krycha, pamiętaj, że masz depresję poporodową i że wiele myśli z tego się bierze.

Ale swoją drogą użalasz się nad sobą i zapominasz o jednej ważnej sprawie - powołaliście z mężem na świat dziecko i jesteście za nie odpowiedzialni. Ono jest bezbronne i nie ma nikogo poza Wami, kto by je nakarmił, nauczyl chodzić, mówić, poznawać świat. Nie sądzisz, że to ważne zadanie???? ja śmiem twierdzić, że żaden pieprzony doktorat w przyszłości na starość, jak nie daj Boże będziesz zniedołężniała, tyłka CI nie podetrze!!! Możesz mieć skończonych pięć fakultetów, ale czy zlikwidują one to poczucie samotności, które może towarzyszyć człowiekowi, który siedzi sam przy wigilijnym stole, bo w odpowiednim czasie chciał się rozwijać miast rodzić dzieci i potem o nie dbać.
Co może być ważniejsze od urodzenia dziecka i uczenia go świata? Która praca da Ci taką satysfakcję???

Idź do pokoju i spójrz na swoje dziecko - nie sądzisz, że jest cudem, który Bóg misternie utkał w Twoim łonie??? Nie sądzisz, że zasługuje na Twoją uwagę i Twój czas?

I patrząc na Twoją sytuację, na te NIEPOWODZENIA, które Cię spotykają, aż się uśmiecham. Bo widzę, jak Bóg walczy o Ciebie, o to, żebyś zobaczyła co ma w życiu sens, a co jest tylko pustym pudelkiem w pieknym opakowaniu.

Dziewczyny, wszystkie pieknie doradzacie Krysi, jest faktem, że musi coś ze sobą zrobić. Deprecha jest widoczna aż nadto, ale pamiętajmy, że przecież ma dziecko. I o dobru tego dziecka też trzeba pamiętać. dziecko to nie zabwka, które można odlożyć jak juz sie znudzi albo stwierdzi, ze nie ma siły.
kamienna
Domownik
 
Posty: 951
Dołączył(a): 26 czerwca 2006, o 18:14

Postprzez Krycha » 14 grudnia 2008, o 23:24

nie sądzę by moj syn mi podcieral tylek na starosc,mam nadzieje ze umre wczesniej i mu tego oszczedze.
a obecnie w wigilię sie pije grzaniec w górach po dniu szalenstw z innymi singlami na nartach, a nie zamartwia stolem i tym czy barszcz dobrze doprawiony...
kazda samica, nawet debilka moze sie dac zaplodnic i urodzic dziecko, zadna w tym moja zasluga (ktora nie moze mimo staran urodzic dobrze wie ze to zalezy od szczescia a nie od wlasnych staran zaslug).
dla dobra mojego dziecka powinnam sie oden trzymac z daleka, bo tylko mu szkodze, denerwuje go, jest pry mie marudny. niestety nie ma dla mnie sensownej pracy, a jak nawet jest szansa, to ja marnuje tak jak ostatnią rozmowe kwalifikacyjną gdze zaprezentowalam sie jak zastraszony zając, wiec musimy tkwic w tej patowej sytuacji
Krycha
Domownik
 
Posty: 606
Dołączył(a): 20 października 2006, o 13:03
Lokalizacja: PdM

Postprzez lajla » 15 grudnia 2008, o 00:58

Kamienna, żadna z nas nie twierdzi, że dziecko jest zabawką, którą można odłożyć, a co do jego dobra to uważam, że dobro dziecka jest najważniejsze, ale warto pomyśleć także o dobru mamy.

Krycha, zgadzam się z Kamienną, że musisz coś ze sobą zrobić, bo z Twoich postów depresja aż bije. Cieszę się, ze Twoje życie nie ogranicza się jedynie do pieluch.
dalam sie zwieść poczuciu, ze jak mam meza, dyplom, prace i mieszkanie to następnym celem musi byc dziecko....
ja robie duzo swoich rzeczy: drugi miesiąc pracuje dorywczo, pisze drugą pracę mgr, latem, juz w drugim mcu zycia synka zlozylam dwie aplikacje na studia doktoranckie....moje zycie nie ogranicza się do pieluch i karmienia. tylko ze odkąd mam dziecko to nic mi nie wychodzi, na studia mnie nie przyjeli, mgr ukonczyc nie moge,praca idzie na marne, w tych dorywczych zajeciach popelniam istotne blędy....a kiedys bylam zdolną ambitną osobą, która parła do przodu jak burza. teraz zyje jak mucha w kisielu.


Widzisz, z tego co napisałaś wnioskuję, że problem tkwi raczej w podziale obowiązków, jaki macie z mężem. Wcześniej pisałaś, że jak zostawał sam z dzieckiem w domu to sobie radził, a teraz Ty zajmujesz się dzieckiem a on ogranicza się do pomagania. Może powinniście poważnie i szczerze pogadać, być może ponownie. Widzisz, kamienna pisała też o podejściu do sprawy i o tym, że użalasz się nad sobą i tu wydaje mi się, że ma rację. Nie chcę się licytować, bo nie o to chodzi, ale mogę z Tobą dyskutować tylko na bazie własnego doświadczenia. Wiesz, ja przed porodem uzyskałam zaledwie absolutorium i już 2 tyg. po porodzie musiałam zasiąść do mojej magisterki, robiłam to w każdej wolnej chwili, czyli w dzień jak Julka spała i w nocy, czytaj głównie w nocy. Poza tym oprócz magisterki musiałam napisać dwie prace na zakończenie studiów podyplomowych (miesiąc po obronie magisterki), które zaczęłam warunkowo bez dyplomu i udało mi się, choć łatwo nie było, bo jestem osobą, która bez snu raczej kiepsko funkcjonuje. Poza tym nasza sytuacja finansowa wtedy również nie należała do najlepszych (odczuliśmy w praktyce co to debet) i tak było przez pierwszy rok (dziecka), ta sytuacja finansowa wpływała też na nasze relacje, poddenerwowanie, kłótnie. Wtedy też pomyślałam sobie, że już nigdy więcej dzieci, bo dzieci wszystko psują, ale z drugiej strony, myślałam sobie: zaraz zaraz, jak ja mogę tak myśleć, przecież kocham Julkę i chyba umarłabym jakby coś się jej stało i przecież nie mogę jej obarczać winą za nasze problemy, tylko dlatego, że się urodziła i to nie sama z siebie przecież...
Krycha, moim zdaniem najtrudniejszy jest pierwszy rok, a później jest coraz lepiej. Ja teraz co chwila myślę o mojej Julce (2,5 roku), jaka to jest super, wrażliwa, mądra itd. choć potrafi być także małym diabełkiem, ale przecież nikt nie jest doskonały.

Krycha spróbuj inaczej podejść do swojego życia, do etapu, w którym teraz się znajdujecie. Zobacz, przecież sama napisałaś:
mam meza, dyplom, prace i mieszkanie


Dodajmy teraz do tego jeszcze DZIECKO, A TO BARDZO WIELE!!!

Myślisz, że te single popijające grzańca w górach, są szczęśliwe? Bo mnie się wydaje, że nie jeden by Tobie właśnie pozazdrościł, tylko że teraz jest tak, że ludzie zgrywają twardzieli i na zewnątrz udają ludzi sukcesu. Nie wszyscy ale wielu jest takich. Ja to widzę po moich przyjaciółkach, niezamężne jeżdżą po świecie, jedna z nich jest tłumaczem i już jakiś czas pracuje w Anglii. Tylko że jak się spotykamy to po jakimś czasie dochodzimy to tematu, facetów, jak spotkać tę drugą osobę, żeby mieć z kim dzielić sukcesy? Oczywiście chodzi o porządnego faceta, z którym w dalszej perspektywie można byłoby założyć rodzinę... bo tu już 26 lat a nie ma poważnego kandydata...

Krycha, przecież ambitna osobą to Ty z pewnością być nie przestałaś, bo inaczej nie przejmowałbyś się, np niedokończoną drugą, jak rozumiem, magisterką. A obecna sytuacja jest przejściowa, choć warto spróbować coś zmienić, a Twoje dziecko z każdym dniem rośnie i łatwiej będzie Ci, jak dawniej, przeć do przodu jak burza, zwłaszcza jak usłyszysz od swojego dziecka: Kocham Cię mamusiu! Wierz mi, łezka i to szczęścia się wtedy w oku kręci.

Spróbuj to przemyśleć i nie neguj od razu.

Na zakończenie jeszcze jeden drobiazg.
jakie pozniej, kobieto - poszalec po 50tce? hilfe, naiwne....
I tu poraz kolejny się z Tobą nie zgadzam. Moi teściowie, którzy mają 3 dzieci, pierwsze urodzone w wieku 22 i 23 lat, byli tuż przed 50-tką, jak mój mąż i jego siostra skończyli studia i się usamodzielnili, a zostało tylko młodsze dziecko, które 2 lata później poszło na studia i tak się złożyło, że zaczęło także zarabiać, wprawdzie nie dużo, ale to zawsze coś. teraz moi teściowie mają są trochę po 50, ale mieszkają sami, pracują zawodowo, czasem się zajmują wnukami, mogą się rozwijać i pozwolić sobie na to, na co nie mogli wcześniej, bo musieli dać dzieciom kasę, na utrzymanie się w innym mieście, żeby mogły studiować. Wierz mi, teściowa mi kiedyś opowiadała, że bywało ciężko, ale jakoś przetrwali. A teraz choć nie mają za wiele kasy, "szaleją" na ile możliwości im na to pozwalają.
Ja też mam swoje mniejsze i większe marzenia, z którymi może nie koniecznie będę czekała do emerytury, czy do 50-tki, ale to jeszcze zobaczymy, czy i kiedy dane mi je będzie zrealizować.

Ps. Pamiętaj, że dla swojego dziecka jesteś najważniejszą osobą na świecie. Zresztą niedługo Ci to powie samo.
lajla
Domownik
 
Posty: 318
Dołączył(a): 21 grudnia 2006, o 02:07
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez kamienna » 15 grudnia 2008, o 10:50

Krycha napisał(a):dla dobra mojego dziecka powinnam sie oden trzymac z daleka, bo tylko mu szkodze, denerwuje go, jest pry mie marudny.


Krycha, Bóg Cie naprawdę kocha. I kocha też Twoje dziecko. Nawet jeśli zranisz swoje dziecko, to On te rany umie uleczyć. Umie też uleczyć Twoje rany.
Jesli Bóg Ci pobłogosławił dzieckiem, to wiedział co robi. I nie zaprzeczaj temu, bo zaprzeczałabyś woli Bożej.

Patrz na te doświadczenie, które masz i reflektuj, co Bóg chce CI przez nie powiedzieć. Na pewno nie to, że jesteś śmieciem. Tak na pewno powiedziałyby o każdej z nas redaktorki "Cosmo" czy "Gali", ale na pewno nie Bóg.
kamienna
Domownik
 
Posty: 951
Dołączył(a): 26 czerwca 2006, o 18:14

Postprzez Krycha » 15 grudnia 2008, o 12:27

jak na razie to niestety dziecko zajmuje coraz wiecej czasu i sil, nie coraz mniej. np oprocz podania persi musze gotowac zupki i mozolnie lyzeczką, przewijanie istoty ktora umie i uwielbia sie obracac na brzuszek to mordęga.... niedlugo zacznie sie przemieszczac pod nogami....
napisalam jeden rozdzial jak maly mial trzecimiesiac - wtedy gdy spal w dzien. kolejny rozdzial - w jego 5-6 mcu- juz tylko dzieki temu ze niania go zabierala. ten rozdzial mi wcielo (awaria kompa, brak kopii), od miesiąca nie mam jak don siąść. jest coraz gorzej, nie pocieszysz mnie. a i po 3 r.z.nie bedzie latwiej bo bez pracy i kasy nie bede go mogla oddac do przedszkola. 6 lat meki przede mna.
Krycha
Domownik
 
Posty: 606
Dołączył(a): 20 października 2006, o 13:03
Lokalizacja: PdM

Postprzez Tatuś » 15 grudnia 2008, o 14:32

Krycha, jakbym czytała siebie przed trzema laty, gdy siedziałam w domu ze starszą córką. Jedyna różnica pomiędzy nami taka, że ja nie zwalałam winy za zaistaniałą sytuację na "złą" decyzję o dziecku, ale bardziej na siebie "ja się do tego nie nadaję, nie daję rady".

Fakt, że jest i ma być dziecko był dla mnie oczywisty i bez wyjścia alternatywnego (bo na to też się decydowałam wychodząc za mąż).

Jak Młoda się urodziła byłam na drugim roku studiów doktoranckich. Dali mi wprawdzie dziekankę (nie płatną), ale doktorat to nie taka praca, w której na macierzyńskim ktoś Cię zastępuje. To taka praca, która nad człowiekiem wisi: "jak się nie zrobi teraz, to trzeba zrobic później". Dlatego miałam bardzo ambitne plany pisania z Młodą. Poza tym, żeby nie wypaść "z rynku" miałam plan przeglądania codziennie prasy branżowej, a do tego chciałam się dokształcać językowo (też na każdy dzień wyznaczałam sobie jakieś zadanie). Na domiar złego, jakiś miesiąc po porodzie wydawnictwo, które trzymało moją książkę z rok, przysłało mi ją do korekty - najlepiej na wczoraj... Dodam jeszcze, że mam stary, ale dość duży dom z ogródkiem i w swoim zamiłowaniu do porządku nie mogłam patrzeć na wszechogarniający burdel i zarastający chwastami ogród...

I tak chcąc zrobić to wszystko, codziennie ryczałam, bo nie dawałam rady wyrobić nawet połowy dziennego planu...

W międzyczasie, gdy już zaczęłam stawać na nogi (znalazłam sposób: wstawałam o 4 i rano mi się udawało nawet dość dużo zrobić) Mąż zaczął naciskać na drugie dziecko. Niby się opierałam, ale skrupulatnie do npr nie podchodziłam i pojawił się kolejny obywatel świata. Znów wszystko runęło, znów ryczałam, bo przez pierwsze miesiące ciąży nawet się podnieść z kanapy nie mogłam, tak mdliło...

I TRZEBA BYŁO COŚ WRESZCIE Z TYM ZROBIĆ, bo już dalej to było nie do wytrzymania!!!

NIE DA SIĘ TRZYMAĆ 1000 SROK ZA OGON!!!

Moje rady są takie:

1) Nie rezygnuj z robienia czegoś poza domem, bo jest Ci to ewidentnie potrzebne (mi też :D )

2) Wybierz 1 (2) rzeczy, które chcesz robić (na ten moment widzę, że się bujasz pomiędzy róznymi pracami, doktoratem, magisterką itp). Czy to wszystko jest konieczne? Piszesz, że potrzebujecie kasy: może postaw na jeden rodzaj pracy np. te szkolenia i basta!?

3) Zaplanuj dokładnie dzień: jak jesteś z Młodym, to z nim bądź całą sobą (sercem, ciałem, myślami). Nie planuj, że gdy on pójdzie spać, to przygotujesz prezentację, bo nie pójdzie z jakiegoś powodu i znów będzie powód do ryczenia (ja tak miałam). Pracuj tylko gdy z Młodym jest niania i planuj tyle, żebyś dała radę to zrobić podzczs pobytu niani. Obowiązki domowe (sprzątanie, obiad na kolejny dzień itd.) zostaw na wieczór. Jeśli nie stać Cię na nianie, to pracuj zawodowo wieczorem lub rano (u mnie się sprawdziło rano), wtedy Mąż wieczorem sprząta, gotuje itd. (jak masz pracować nie ma wyboru). Za parę miesięcy już będzie lepiej, bo da się ugotować obiad z Młodym, czy zrobić pranie. Naprawdę... :D . Spokojnie zatem możesz męzowi obiecać, że jego nadmiar obowiązków to sytuacja przejściowa :D

U mnie rewolucyjna była decyzja wyłączenia czasu spędzanego z dziećmi z jakichkolwiek planów wykonania prac (czy to domowych, czy zawodowych). To i tak zawsze kończyło się porażką i frustracją.
Jak tylko będziesz miała ku temu okazję, to ucz syna samodzielnego zasypiania - to też rewolucja w dobrym kierunku!!!

Naprawdę rozumiem co czujesz, ale z doświadczenia powiem, że to Twoje "rzucanie się", buntowanie, szamotanie nic nie daje, a niepokoi Ciebie, Małego i Męża. Nic już nie zrobisz: masz rodzine, za która jesteś odpowiedzialna i nawet jak Ci się to nie podoba, to za późno... Jedyny sposób na poprawę samopoczucia i relacji rodzinnych to akceptacja tego stanu rzeczy i dostosowanie reszty życia do tej sytuacji!!!

Trzymam kciuki :D

P.S. I zapewniam, że już niedługo będziesz czuła miłe ciepło w serduchu patrząc na swoją pociechę. Mnie wszyscy znajomi postrzeagali za trochę "wyrodną matkę". Jak jechałam na całodzienne wykłady, to ani przez moment nie myślałam o dziecku (a o tym, żeby zadzwonić z pytaniem, co w domu, to w ogóle nie było mowy), wręcz cieszyłam się, że od niego odpoczywam. A teraz, to sobie na uczelni robię przerwę na myślenie o młodych i się czasem do myśli uśmiecham. I nie jest to sloganowe zdanie, bo tak wypada matce podsumowac krzyż macierzyństwa. O nie...
Tatuś
Domownik
 
Posty: 302
Dołączył(a): 30 grudnia 2007, o 23:36

Postprzez Krycha » 15 grudnia 2008, o 15:10

łatwo powiedzieć wybierz - a samo porzuciłaś doktorat? zrezygnowałas z wydanai tej książki? nie sądzę (i gratuluję!), a mi radzisz sie poddać. Doktoratu nie robię - bo sie nie dostałam. to są rózne prace bo w listopadzie miałam warsztaty dla jednej fundacji, w grudniu dla innej, to nie jest wszystko naraz tylko komuś kto ma ciepłą posadkę do emerytury gwarantowaną to tak sie mozę wydawadać. Poza tym szkolenia były - bo przed końcem roku samorząd miał kasę do wydania, od stycznai już nie będzie. Będzie debet.
o 4 rano mam wstawać i pracować? kobieto, przecież mam zarwane od karmeinai noce! dziś pospałam -udało się przetrzymać synka w łózku- do 10 i dopiero sie czuję wyspana! Jakbym wstawała o 4 to nie dałabym rady dotrwać do powrotu męża do 18:30, i tak sie słanaim na nogach po 16. o tym by mój mąz wieczorem cokoliwek porobił w domu mogę zapomnieć...nie ma siły. jedyny mój weiczorny odpoczynek polega na tym, że oddaje mu syna na ręce i w ekspresowym tempie robię obiad, ciesząc sie że nikt na mnie nie wisi.
no ciekawe jak się da robić obiad z większym dzieckiem - on z kazdym dniem wymaga coraz WIĘCEJ uwagi. Nie tylko ja mam takie wrażenie, nianai to samo - "oj, on nie lubi siedzieć sam, ciągle chce na ręce, tam najlepiej". i jest bRDZIEJ ruchliwy i bardziej trzeba na niego uważać. i mniej śpi, wiec mniej czasu jest dla mnie. a na oddanei mu się do zabawy całej nie mam siły - po prostu on ma wiecej energii ode mnie, nie jestem w stanei go zmęczyć zabawą.
Krycha
Domownik
 
Posty: 606
Dołączył(a): 20 października 2006, o 13:03
Lokalizacja: PdM

Postprzez Gagusia » 15 grudnia 2008, o 17:12

Ja tylko w 2 kwestiach, bo pozostałe są daleko bardziej złożone i na pewno nie rozwikłam.
Po pierwsze, ja tam uważam, że po 50-tce można poszaleć, może niekoniecznie w dyskotekach, ale zostawić nastoletnie dzieci i wyjechać na tydzień na urlop to ponoć rewelacja 8)
A jeśli chodzi o brak sił do zabawy z dzieckiem, polecam uwalenie się na dywanie wśród grzechotek, klocków, misiów itp i pozwolenie dziecku na "buszowanie" we własnym zakresie. Mojemu np. często wystarczało po prostu tyle, że siedzę i patrzę co on robi - macha klockiem, wpełza na poduszkę czy moje nogi itd. W pewnym momencie, jak miał tak z 8-9 miesięcy, to zdarzało nam się nawet obojgu zdrzemnąć 5 minut na tej podłodze, podczas gdy dziecko po nas łaziło :D
Gagusia
Przygodny gość
 
Posty: 83
Dołączył(a): 12 grudnia 2005, o 17:48

Postprzez Tatuś » 15 grudnia 2008, o 18:02

Krycha, ja Ci nie każę się poddawac, tylko wybrać (zresztą, nie każe tylko radzę)!

Ja wybrałam doktorat i tylko to: zrezygnowałam z zajęć w prywatnej uczelni, które mi proponowano (mimo, że z tego mogłaby byc kasa i dawało perspektywę, że będzie się czym zająć po doktoracie; zrezygnowałam kiedys z oferty pracy, która jeszcze przed dziecmi wydałaby się atrakcyjna, zrezygnowałm z korków z niemca, które udzielałam dzieciakom, z których też była jakaś kasa). Doktorat piszę juz 5 rok i niedługo będa mi kasę kazali zwracać (banał, bo jakieś 40 - 50 tys się uzbierało z tego stypendium przez 4 lata), bo według regulaminu trzeba się zmieścić w jakimś czasie, ale tego akurat się nie boję, bo przez te lata oszczędzałam, żeby jak nie dam rady, mieć z czego zwracać :shock: :shock: :shock:
tak więc cały czas zakładałam, że będę musiała zrezygnować...

Posadki nie mam, bo jak skończą dr to jestem na lodzie: uczelnia nie ma etatów, a praktyka nie chce doktorów bez większego doświadczenia zawodowego. wbrew pozorom tytuł czasem przeszkadza... A na emeryture uzbierałam na OFE jakies 100 zł (przed studiami doktoranckimi), ale to mnie tez akurat frustruje:(

Jeśli chodzi o wczesne wstawanie - to jest to tylko mozliwe, gdy Młody śpi - próbuj go uczyć zasypiania (ja się też słaniałam na nogach:(!

W sprawie zabawy - nie chodzi mi o to, żebys "stawała na głowie" dla Małego, ale żebys w tym czasie nie planowała gotowania, pisania mgr itp. Możesz to zrobic, jak się uda. ale nie planuj, bo wtedy jak się nie uda jest frustracja! A co do leżenia na podłodze - też to praktykowałam (zwłaszcza w drugiej ciąży).

Nad mężem musisz popracować - Ty tez nie masz siły. Wychodząc z tego założenia nie zrób z parę dni obiadu (bo nie masz siły), albo nie wypierz gaci, to może mu się oczy otworzą. Ja przestałam sprzątać w którymś momencie... I burdel zaczął mu przeszkadzać...

a propos obiadu - mały niedługo zacznie zajmowac się czymś, a za rok, dwa zapomnisz, że miałaś taki problem. Moja Młoda godzinami teraz albo siedzi nad puzzlami, albo rysuje, albo wycina (tak jest od jakiegoś roku). Wczesniej były to "minuty", ale to zawsze coś :D

Nie burz się na mnie, napisałam Ci tylko jak było u mnie i na tej podstawie wyskrobałam jakieś rady!
Pozdrawiam
Tatuś
Domownik
 
Posty: 302
Dołączył(a): 30 grudnia 2007, o 23:36

Postprzez Krycha » 15 grudnia 2008, o 22:31

mojemu nie wystarcza,uwielbia samoloty, podrzuty, gilgotki itp.
tatusiowa, no jak przy 2 dzieci i rezygnacji z dodatkowych prac i starym domu na utrzymaniu zaoszczedzilas 50tys pln to pozostaje mi uklonic się z szacunkiem i podziwem - ale ni w ząb nie dam rady tak zyc. Jak dalej tak beznadziejnie pojdzie zawodowo to na roczek dziecka bede miec powyzej 10tys... debetu ( io tylko dzieki temu ze kiedys dobrze zarabialam i bank nam taki debet przyznal, naiwny;) )
Krycha
Domownik
 
Posty: 606
Dołączył(a): 20 października 2006, o 13:03
Lokalizacja: PdM

Postprzez Tatuś » 16 grudnia 2008, o 10:39

Krycha, podziwiać nie ma co, bo to akurat zasługa nie moja, a Męża, a może bardziej Opatrzności, że Mąż ma taką pracę jaką ma. Ale nie zawsze tak było. My po prostu potraktowalismy mój dr nie jako sposób na zarabianie kasy, a sposób utrzymania mnie w kontakcie z zawodem w czasie, gdy będą się rodziły nasze dzieci. jak szukałam po studiach pracy, nic mnie nie zadawalało. Proponowano wtedy tylko umowy zlecenie (bo tak się najczęściej pracuje w mojej branży), a to dla kobiety, która planuje dzieci, jest zupełnie niesatysfakcjonujące. Stąd ten dr - zresztą, to, że się na niego dostałam to też była tylko Opatrzność, więc dlatego tak się uchwyciłam tego, że chcę go skończyć.

No nie wiem, ja już Tobie nic nie poradzę. napisałam jak było u mnie, co pomogło trochę uspokoic sytuację (choć kryzysy nadal się zdarzają :? ).
Życzę powodzenia!!!
Tatuś
Domownik
 
Posty: 302
Dołączył(a): 30 grudnia 2007, o 23:36

Postprzez Krycha » 16 grudnia 2008, o 13:15

łatwo powiedziec, że jak jest czas z dzieckiem - nie mysleć nawet o niczym innym! Mam jutro od rana warsztaty, niektóre rzeczy nie dopięte, prezentacja nei skończona, do tego pilne listy czekają na wysyłkę, powinny znaleźć się na pcozcie przed 15 żeby wysły dziś.... a niania dzwoni ze przyjdzie godzinę później, o 13, bo "wyprała dywan i musi odpocząć" kurde - jak ja ją proszę by przychodziła wczesniej, o 10, żeby z dzieckiem mi na spacer chodziła o 11 na słonce a nie o 15 po zmroku to ona nie daje rady wczesneij wstać, a potem się spóxnia bo sobie rano robi remonty i przemeblowania :evil: tak to jest jak się zatrudnai wieczną rencistkę - osobę bez szacunku do pracy zawodowej. I jeszcze mnie krytykuje jak dla dziecka zostawię słoiczek - bo to powinna być domowa zupka, a jak zrobię sobie przy niej kanapkę lub obiad to zagląda w talerz i krytykuje, ze paszte kupny, że kluski z mrozonki. Wrrrrrr sama pewnei jak tylko urodziła poszła na 4 lata na urlop (pracowała w jakiejś szkola czy coś) a potem na rentę i sobie siedzi w domu a na pracującą osobę jedzie że zła gospodyni.
Krycha
Domownik
 
Posty: 606
Dołączył(a): 20 października 2006, o 13:03
Lokalizacja: PdM

Postprzez AgaM » 16 grudnia 2008, o 14:45

Krycha jak by mi ktos nie podobal sie (i to NIANIA) to bym w te pedy szukala innej :(
Wszystko kiedy ssie konczy i ta cala walka w kolko macieju tez si eskonczy - zobaczysz... Choc trudno w to uwierzyc
Podziwiam babki ktore pracuja i maja male dzieci...Ze maja na to sily i zapal. Ja przy mojej (dwojce od niedawna) padam na nos wieczorami. na nic wiecej bym sil nie miala juz a jakbym je musiala znalezc to pewnei bym gryzla i warczala na wszystkich a tak...w gorszych dniach warcze na meza :) i dzieci = TYLKO a nie na moich pacentow. Choc pewnei i bez dzieci sa czasem gorsze dni
AgaM
Domownik
 
Posty: 440
Dołączył(a): 25 października 2003, o 17:22
Lokalizacja: Gdynia

Postprzez Krycha » 16 grudnia 2008, o 16:18

a jak mam pracować, choćby dorywczo, lub szukać pracy nie mając niani?
kólko się zamyka...:( poza tym dziecko ma się z nią ok, usmiecha się do niej jak do mnie nigdy :cry: to tylko ja mam problem :evil:
Krycha
Domownik
 
Posty: 606
Dołączył(a): 20 października 2006, o 13:03
Lokalizacja: PdM

Postprzez Maria » 16 grudnia 2008, o 21:15

Alez skad, jak to tylko Ty. Na tej pani nie mozesz polegac i nie ma o czym mowisz, masz tutaj swieta racje oburzajac sie na nianie. Jak ktos w ogole moze powiedziec, ze nie przyjdzie dzis do pracy, albo sie mocno spozni bo ...robil porzadki i sie zmeczyl :shock:
Maria
Domownik
 
Posty: 501
Dołączył(a): 17 marca 2004, o 15:23
Lokalizacja: Irlandia

Postprzez Krycha » 16 grudnia 2008, o 22:01

bo nie ma szacunku do pracy - tak własnei polskie państwo wychowuje nierobów:( no i czy nie moze robić porzadków po pracy? tym bardziej że to nie była praca dajmy na to w ogrodzie, której nie mogłaby wykonać po zmierzchu tylko coś w domu... dlaczego jak jest rano słonecznei to ona sobie szoruje podłogę a moje dziecko wyprowadza po ciemku?!?
Krycha
Domownik
 
Posty: 606
Dołączył(a): 20 października 2006, o 13:03
Lokalizacja: PdM

Postprzez Misiczka » 16 grudnia 2008, o 23:29

Krycha, a jest szansa, żeby Twój mąż pogadał z tą nianią? Może on to zrobi mniej emocjonalnie i konkretnie ustali co i jak ma być. Nie zrozum mnie źle, nie chodzi mi o to, że niby faceci lepiej sobie radzą w takich rzeczach, bo to nie kwestia płci, tylko charakteru, ale może właśnie on się do tego lepiej nadaje (ja np. zawsze wysyłam męża do negocjacji z sąsiadami dotyczącymi remontów itp., bo wiem, że on się nie pokłóci - a pokłócić się nie możemy bo mamy małą wspólnotę i obowiązuje przy większych decyzjach jednomyślność - i załatwi). No i Ty jesteś teraz rozchwiana emocjonalnie, bierzesz wszystko do siebie, to na pewno utrudnia rzeczowe przedstawienie niani Twoich wymagań.
Misiczka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 225
Dołączył(a): 2 października 2008, o 13:12

Postprzez Krycha » 17 grudnia 2008, o 00:25

nie sądzę. on mi przekazuje jeszcze zastrzeżenia co do rzeczy, na które przymykam oko (np. że nam na siłę rozkłądając zepsuła budkę wózka, niezłą ma krzepę jak na rencistkę.... wrrr ale jestem dziś cięta).
Krycha
Domownik
 
Posty: 606
Dołączył(a): 20 października 2006, o 13:03
Lokalizacja: PdM

Postprzez NB » 17 grudnia 2008, o 10:56

Krycha, w tych wszystkich Twoich niepowodzeniach pewnie jest ukryty jakiś sens. Nie ma przypadków w życiu. Zamiast SAMA o wszystko zabiegać , troszczyć się i zamartwiać, oddaj to Jezusowi. Adwent jest, idź do kościoła i wykrzycz te wszystkie SWOJE bóle.
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Misiczka » 17 grudnia 2008, o 11:47

Ja nie rozumiem dlaczego mąż przekazuje te zastrzeżenia Tobie a nie niani???? :shock: Nie może być tak, żę to Ty jesteś za wszystko odpowiedzialna.

Jeżeli faktycznie dziecko się do tej niani przyzwyczaiło, to dla niego pewnie lepiej jej nie zmieniać, ale reguły na jakich ją zatrudniacie muszą być jasne.

To jest zresztą (jedyna chyba) przewaga niani nad babcią - mamie czy teściowej trudniej stawiać warunki, bo pomaga, a nie pracuje..
Misiczka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 225
Dołączył(a): 2 października 2008, o 13:12

Postprzez Krycha » 17 grudnia 2008, o 14:02

Boga co wieczór proszę o przespaną noc - i nici, to co mam mu jeszcze bardziej głowę zawracać? Ćwierć wieku szczęścia jakie miałam w życiu to i tak sporo, niektórzy nie mają nawet tyle. widac wyczerpałam dobrą passę i tyle.

bo ja wybrałam i zatrudniłam nianię to ja się z nią męczę. Ja nie dzwonię do mechanika albo hydraulika, tylko pytam męża czy dzwonił..... tylko jakoś kurczę dlaczego ja robię nasze wspólne interesy aż z 90% osób/instytucji..... jakby mnie dziś przejechał samochód, to nawet by dziecka nie zaszczepiono dalej, bo to mój telefon jest kontaktowy w przychodni itd...
Krycha
Domownik
 
Posty: 606
Dołączył(a): 20 października 2006, o 13:03
Lokalizacja: PdM

Postprzez milgosia » 17 grudnia 2008, o 15:53

Krycha, daj spokój Kobieto, połowa Twoich czarnych myśli pod wspólnym tytułem "wszystko jest do bani i nic mi się nie uda" jest podyktowana przez depresję, druga połowa przez skłonność do perfekcjonizmu, więc najlepiej nie podejmuj pochopnych decyzji, a juz na pewno żadnych ważnych decyzji teraz, bo nie masz za grosz obiektywizmu w sobie.

Najlepiej niech teraz decyzje podejmuje Twój Mąż, w końcu, sorry za realizm, ale OD CZEGO MA KOWAL KLESZCZE (a żona męża...;-)) ???

My Cię na forum nie wyleczymy z depresji, a jak widać jest co leczyć, bo na każdą dobrą radę wytaczasz takie armaty, że nawet najlepsze słowa dla Ciebie to jak grochem o ścianę. Ty potrzebujesz leków, a jeśli one nie wchodzą w grę (bo karmisz itd.), to przynajmniej stałego, osobistego kontaktu z dobrym psychologiem, który wie jak rozmawiać z osobą w depresji, ma swoje sposoby i tyle.

Nasze forumowe wsparcie jest tylko dodatkiem, nie podstawą !!

Jestem absolutnie przekonana, że jak wyjdziesz z tego dołka, to i z problemem pracy sobie poradzisz i na niańkę radę znajdziesz, będziesz umiała porozmawiać z nią stanowczo itd. Jesteś młoda, masz w sobie dużo siły, dużo sprytu i pomysłów na życie (co nieraz udowodniłaś), tylko akurat teraz jesteś w dołku i widzisz wszystko w grobowych kolorach.
milgosia
Moderator forum
 
Posty: 742
Dołączył(a): 18 sierpnia 2006, o 13:41
Lokalizacja: Kraków

Postprzez Krycha » 18 grudnia 2008, o 10:32

byłam u lekarza, dostalam nakaz odstawienia i receptę na leki zakazane przy karmieniu. nie wrócę do tej pani i tego leku nie wezmę.
A kolejny psychiatra (na NFZ, bo już na tamtą panią wydałam kasę) ma termin najwczesniej w połowie stycznia :cry: nie wiem jak przetrwam święta z rodziną :evil:
a polecane specjalistki od depresji u mam przyjmują tylko prywatnie, a cena wizyty dla osoby bezrobotnej jest przerażająca :cry:
więc co mi pozostaje? forum jest za darmo!;)
Przy okzaji - wiecie, ze za półrocze przesiedziane w domu muszę dopłacić 180pln za energię elektryczną w stosunku do czasów gdy pracowałam? nie dość że nie zarabiam, to jeszcze mnie to bezrobocie kosztuje - włączone caly czas komputer na pociechę i radio, żeby nie zapomnieć dorosłego języka.
Krycha
Domownik
 
Posty: 606
Dołączył(a): 20 października 2006, o 13:03
Lokalizacja: PdM

Postprzez Wilhelmina » 18 grudnia 2008, o 11:16

Krycho, pocieszac to ja nie umiem, pisac rad tymbardziej,mimo to mysle, ze cały ten"zamet" minie i odbijesz sie od dna. wiec, ze ja tez miałam chyba jakas depreche, ba dodam wiecej, mysle ze wiekszosc z nas tu piszacych przechodziła/przechodzi rózne kryzysy, zwiazane z macierzynstwem U mnie stan"wszystko do d..."zaczał sie własnie po porodzie tylko ze nie trwał tak długo, zaczał sie w listopadzie a zakonczył w grudniu/styczniu, im synek rósł, tym szybciej sie z nim oswajałam i kochałam. Coraz mniej płakał, pierwszy kontakt , w postaci usmiechu, pierwsze reakcje inne niz płacz własnie.
Krycho!! Bardzo Cie prosze nie badz dla siebie taka surowa, masz prawo do łez, złosci, bezsilnosci, nikt nie moze Cie za to potepic, wypomiec. Bardzo dobrze ze wchodzisz na forum, piszesz, przeciez wizyta na lmm odpreza, pomaga, pozwala zapomniec.

Któras z naszych wspaniałaych dziewczyn pisała o zawierzeniu Bogu, wszystkich problemów, to wspaniała rada, a jaki sposób!!!
i jeszcze jedno Krycho wierze ze te kłpopty finansowo-bytowe mina, jednak powinnas byc wdzieczna przede wszystkim za zdrowie swoje, synka, meza. W obliczu choroby wszystkie problemy, oj! dotychczas tak dla nas wazne i nie do rozwiazania, gasna. Przekonałam sie o tym nie tak dawno.


Krysiu, Krysiuniu :D wiztyta u fryzjera, goraca, aromatyczna kapiel, pleciuga z dobra znajama, ksiazka( he he nawet te które wydawały Cie sie niemoralne :) bede czuwac w modlitwie.
Wilhelmina
Bywalec
 
Posty: 135
Dołączył(a): 27 września 2008, o 22:52
Lokalizacja: Gdańsk

praca a dziecko

Postprzez grak » 18 grudnia 2008, o 15:40

Wilhelmino, depresja to JEST CHOROBA. I to poważna. Potocznie depresją nazywa się różne "dołki", kiepskie samopoczucie, ale Krycha wyraźnie pisze o wizycie u psychiatry, więc jest zdiagnozowana i to nie są jej humorki. Temat depresji pogłębiłam b. dokładnie ze względów rodzinnych i wiem, że nawet dla nas dobroduszne pocieszanie, dawanie rad itd - przez chorego może być negatywnie odbierane, bo on widzi że my mamy rację, ale on tego nie umie, więc .. wniosek - "potwierdza się że jestem do d...". Krycha- życzę Ci abyś znalazła dobrego lekarza, terapeutę i aby Ci dobrze dobrali leki. Bo to też jest ruletka. Obiecuję modlitwę w tej intencji.
grak
Przygodny gość
 
Posty: 61
Dołączył(a): 14 lutego 2006, o 11:59

Postprzez oreada » 18 grudnia 2008, o 15:44

Krycha napisał(a):byłam u lekarza, dostalam nakaz odstawienia i receptę na leki zakazane przy karmieniu. nie wrócę do tej pani i tego leku nie wezmę.
A kolejny psychiatra (na NFZ, bo już na tamtą panią wydałam kasę) ma termin najwczesniej w połowie stycznia :cry: nie wiem jak przetrwam święta z rodziną :evil:


Może nie spotykaj się rodziną, jak się źle czujesz? Tak po prostu?

Krycha napisał(a):
Przy okzaji - wiecie, ze za półrocze przesiedziane w domu muszę dopłacić 180pln za energię elektryczną w stosunku do czasów gdy pracowałam? nie dość że nie zarabiam, to jeszcze mnie to bezrobocie kosztuje - włączone caly czas komputer na pociechę i radio, żeby nie zapomnieć dorosłego języka.


Tu wykazuję całkowitą solidarność! Ostatnio mi gały wyszły z orbit, jak się dowiedziałam, że bezdzietni znajomi mają trzy razy mniejsze rachunki :((... Może trzeba przerzucić się na czajnik na gaz zamiast elektrycznego... i świece wieczorami dla tego słynnego budowania nastroju... :twisted:
oreada
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 254
Dołączył(a): 7 listopada 2005, o 20:22

Postprzez milgosia » 18 grudnia 2008, o 15:55

Krycha, to jeszcze Ci zostają poradnie psychologiczno-rodzinne przykościelne.

ZA DARMOCHĘ...

(tzn. Ty nie płacisz tylko dana placówka kościelna).

Jest w Wa-wie od metra kościołów, parafii, poszukaj. Nie ten psycholog, to inny. W tych poradniach depresją też się zajmują (zajmują się dużo gorszymi przypadkami). Wiem, bo mój kolega ze studiów właśnie tam wyszedł na prostą, a był ciężkim przypadkiem, nie będę zdradzać szczegółów, ale duuużo cięższym od Ciebie.

I na koniec, przy całej mojej sympatii do Ciebie i współczuciu - nie będę Cię więcej pocieszać ani dawać dobrych rad, bo - wybacz szczerość - ale widzę, że Ciebie to tylko nakręca, jeszcze bardziej się zacinasz w sobie i wszystko negujesz, szukasz uwagi, wygadania się, ale niestety to nie prowadzi u Ciebie do rozwiązywania problemów.

Rozmawiasz w dodatku z osobami, które nawet przy najlepszych chęciach, nie potrafią Ci pomóc, bo wygadanie i wysłuchanie to nie wszystko, trzeba wiedzieć, być przeszkolonym w tego typu rozmowach, wiedzieć, jak je prowadzić, żeby samemu się nie wypalić, tylko RZECZYWIŚCIE pomóc drugiemu, umieć zachować dystans.

Wirtualny świat nie zastąpi osobistego kontaktu, koleżanki z forum nie zastąpią Ci terapeuty.
milgosia
Moderator forum
 
Posty: 742
Dołączył(a): 18 sierpnia 2006, o 13:41
Lokalizacja: Kraków

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Wychowanie dzieci w rodzinie

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 11 gości

cron