no, pierwsza noc za nami, spal sam w lozeczku, obudzil mnie tylko 2 razy, co 3 godziny, jak w zegarku. od 6 do 9 rano jazda bez trzymanki, pospal pol godziy i plakal. i badz tu madry, dorosly czlowieku, o co mu chodzi...
martwi mnie jedna rzec, dzis krwawil z rany pooperacyjnej, bedziemy dzwonic do kliniki czy to cos groznego. mam nadzieje,z e nie, ale moim zdaniem cos tkaiego nie powinno sie chyba pojawic, w kazdym razie nic mi nie mowili,z epojawic sie moze. tylko tych kilka kropel krwi mnie martwi, zeby jakiegos zakazenia przez zawartosc worka nie bylo albo zeby znow do spzitala nie poszedl. czytalam w necie, ze u doroslych sie zdarza takie krwawienie po operacji i jest OK, ale u niemowlakow nie wiem, jak powinno byc. juz oczywiscie zachodze w glowe i sie martwie.
a tak poza tym to szczerze mowiac, mam wiecej klopotu z soba niz z Krzysiem, bo sie budze w nocy zalana mlekiem i wypralam dzis tyle samo swoich pizam, co jego spioszkow. chyba mam wiecej mleka niz Krzys potrzebuje, a laktator zamiast zmniejszyc napiecie, sprawe tylko nakreca jeszcze bardziej. ale widze,z e maly sie ladnie najada,bo jak juz je, to oproznia piers (na razie przez kapturki), a potem spi. za to druga piers ciezka jak olow, i tak w kolko
a jeszcze jazda jest z papersami, ze kilka razy tuz po zalozeniu papmersa spiodszki na kolankach mokre, bo zapielam za luzno, ale sie naucze "obslugiwac" wierzgajace dziecko
tzrymajcie kciuki, bo jaksie okaze, ze z ta rana cos groznego i znow do szpitala to grrrrrrrrrr........... no i przede wszystkim,zeby Malemu to nie zaszkodzilo
i jeszcze czytalam,z e ta operacja moze ale nie musi miec negatwyne skutki dla plodnosci u chlopcow (uszkodzenie nasieniowodow). mam nadzieje,z e go to ominie i ze takich skutkow ta operacja, ktora mial, nie przyniesie. baardzo bym chciala, by byl w pelni sprawny i mogl miec dzieci, jesli bedize ich pragnal. przeciez dziecko to taka radosc - chcialabym, by on tez mogl jej doswiadczyc