Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 15:46 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

Kiedy koniec nocnych karmień

Tutaj rodzice mogą się podzielić doświadczeniami z pierwszej linii frontu (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

Postprzez abeba » 21 czerwca 2006, o 12:50

chciałam tylko zwrócić uwagę na to samo co Ty, juko, podkresliłaś: na interpretację. Jeśli nawet każdą z nas czeka okreslony zestaw faktów, przeżyć itp. to to jak je odbierze zależy od niej samej, od jej osobowości, odpornosci itp. cech.
Logicznym jest wiec, że ja mam prawo bać sie o siebie i swoje macierzyństwo, bo wiem że ja mam taką a nie inną naturę. I niczyj optymizm mnie tu nie przekona, bo jest to cecha innej osoby a nie moja. Jeśli bym, odpukać, przed porodem przeżyła katastrofę lotnicza albo pożar, coś co zmieniłoby drastycznie moje postrzeganie swiata i odpornośc na bol i stres to może przestałabym sie bać. Ale inaczej - nie sądzę.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez juka » 21 czerwca 2006, o 12:58

no to fajnie że sie w tej sprawie zgadzamy :D . nie zamierzałam cię przekonywać, tylko zwrócic uwagę że tu nie chodzi o obiektywne fakty.
jednak uważam, że "natura" ludzka nie jest niezmienna i pewne utrudniające życie cechy da się skorygować. wierzę w to, widzę to, pomagam ludziom to robić. jeśli się mylę...to pora zwolnić się z roboty i iść zamiatać ulice... : :wink:
juka
Domownik
 
Posty: 679
Dołączył(a): 25 marca 2006, o 11:24

Postprzez abeba » 21 czerwca 2006, o 13:05

juka napisał(a):1- nie. może się ktoś darł albo był goły, ale poród to tak intensywne przeżycie że nie pamiętam. męża pytałam, też sobie nie przypomina -mówi że pamięta tylko mnie :lol: .

a wiec to prawda że na wspólną salę też sie wpuszcza rodzinki rodzących? Mówi sie dzień dobry i dzieli aparatem foto jak sie komuś skończy miejsce na filmie/karcie pamięci? "jakie Pani ma rozwarcie? bo moja żona już 5,5!:wink: fuuuu.
Nie idź na ulicę, za gorąco!
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez Dona » 21 czerwca 2006, o 13:35

to ja chyba postraszę...
abeba- dodaj do tych punktów jeszcze niepewność objawów płodności, nieregularne cykle po porodzie.. itd itp.. i konieczność dluugiej niekiedy wstrzemięzliwosci...
No jakby nie patrzec, jesli dla kogos seks jest wazny, to perspektywa kilku/kilkunastumiesiecznej abstynencji czy nerwówki nie jest niczym przyjemnym

A ja w skrocie napisze
u nas w szpitalu na sali wieloosobowej sa boksy.. teoretycznie nie widzisz drugiej rodzącej, ale na pewno słyszysz...
za sale pojedyncza sie placi...
ja bylam na pojedynczej.. 16 godzin rodzenia i nic.. dostawalam jakies kroplowki, nawet nie wiem co to bylo.. czy oksytocyna czy co...
zwlekali z cesarka bo chcieli łapówki.. na szczescie nie dostali.....
po porodzie czujesz sie jak intruz, zero pomocy ze strony poloznych przy dziecku...niemiło wspominam

/smutne to, mam nadzieje, ze tegoroczna akcja "rodzic po ludzku" cos zmieni, /


majtki poporodowe - nie taka znowu zła rzecz,
przeciez wszystko tam sie musi goić.. przepuszczaja powietrze.. itd, no ale to nie miejsce na reklamowanie majtek...
lepsze to niz panna ze mna na sali po porodzie zakładała, uwaga- stringi!!!!!

spie z dzidziusiem jak go karmie..potem odkladamy do lozeczka/jesli sie zbudzimy/
swoja droga juz chciałam go odstawic, ale jeszcze przeciagne karmienie przez wakacje../

abebo- przed ciażą tez mi się wydawalo ze nie usnełabym z dzieckiem w lózku.. zycie zweryfikowalo moje poglady..

Ale wtedy spi sie tak czujnie..prawie cala noc sie nie ruszam.. a wczesniej potrafilam sie niezle rozkopywac...
lepiej jak spimy w lozku niz mialabym usnac z nim na rekach.....

co do łozeczka- to widzisz, sa rozne "szkoły", jedni radza uczyc noworodka od poczatku spac samemu i zasypiac samemu- inni- min. zwolennicy karmienia ekologicznego- polecaja spanie z dzieckiem..

chyba trzeba wybrac to co najlepiej danym rodzicom pasuje...
Mysmy uczyli synka zasypiania w lozeczku, i dopóki sie nie zbudzi na nocne karmienie- spi w lozeczku

to tyle ode nie.. mam nadzieje za za bardzo nie nastraszylam
o porodzie wiecej nie napisze, bo chyba bym naprawdę nastraszyła, nie o to przeciez chodzi...

ja mialam taka sytuacje, ze zanim zaszlam w ciązę, nie wiedziałam KOMPLETNIE NIC o dzieciach, ciązy, porodzie itd, zadnego czasu na przygotowanie.. i wszystko co poznawalam w trakcie ciazy , było dla mnie czyms co mnie czeka.. i nie ma odwrotu...nie było wyboru... z jednej strony mysle sobie ze to i dobrze bylo, nie mialam takich dylematow...

ze swoją strachliwą , problematyczną i pesymistyczną naturą to chyba nigdy bym sie na dziecko nie zdecydowala

A podobnie jak Betsabe- z drugim dzieckiem bedzie gorzej- swiadomie decydowac- nie znam bólu porodu naturalnego i będę sie tak bała jak bym była pierwiastka- hehe- fajne określenie...
Dona
Domownik
 
Posty: 353
Dołączył(a): 21 kwietnia 2006, o 10:58
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez NB » 21 czerwca 2006, o 16:19

Ojej!
Po co tak pesymistycznie podchodzić do tego wszystkiego?
Będzie co ma być i trzeba się starać pozytywnie patrzec na życie.
Jak rodziłam pierwsze dziecko miałam wszystko pięknie zaplanowane:szkoła rodzenia, wiadomości teoretyczne i praktyczne ze szkoły położniczej, znajomości we wszystkich szpitalach, poród w osobnej sali razem z mężem i co?
Na nic mi się to zdało - w szpitalu doświadczyłam kilku ingerencji medycznych , którym zawsze się sprzeciwiałam,mąż kąpał i przewijał dziecko, bo ja nie byłam w stanie, dziecko spało z nami, bo dzięki temu mogłam się wyspać i zregenerować siły, miałam wrócić do pracy po macierzyńskim i nie wróciłam.
Pierwsze dziecko nauczyło nas pokory.
Przy drugim (na szczęście nie pracowałam) byłam już spokojniejsza i podeszłam do tego spokojnie, bez nerwów, zmartwień. Codziennie się tylko modliliśmy, zeby wszystko było dobrze i zebyśmy mieli siły na to co nas czeka.
Rodzice mieszkają daleko więc musieliśmy sami sobie dawać radę (tak jest do dziś).
Czasem jest ciężko , ale gdy spokojnie i z Bogiem podejdzie się do tego wszystkiego to naprawdę będzie dobrze.
Życie jest zadaniem dla nas i nie jest pozbawione trosk. Nikt nie ma różowego życia.
Oprócz tych trosk jest jednak wiele radości, dzieci wspólnie wychowywane są wielkim szczęściem jakie może człowieka spotkać .
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez abeba » 21 czerwca 2006, o 18:27

Nikoleta napisał(a):Ojej!
Po co tak pesymistycznie podchodzić do tego wszystkiego?
Będzie co ma być i trzeba się starać pozytywnie patrzec na życie.

Będzie co ma być????
Czy tylko dlatego ze dzieci są kochane i cudowne a poród da sie przeżyć mamy sie godzić na to jak to wygląda??????
Poród najpierw uczyniono medyczną torturą, potem zrobiono z tego jeszcze biznes, ale szacunku dla osoby ludzkiej nadal nie widać. Czy zawsze będziemy sie godzić na to, by kobietę w szpitalu traktowano jak przysłowiowego "Żyda za okupacji": przymusowe golenie, podłe zarcie, marsz na pryczę, zero intymności, eksperymenty medyczne bez zgody, i tak nie masz nic do gadania.... co Wam to przypomina? bo mi KL!
Pewnie że "da się przeżyć" - chciałabyś by Twoją corkę za 25 lat też tak potraktowano jak Ciebie?
Czy znacie jakąś porodową "horror-story" z innego kraju UE niż Polska? bo ja nie, a chętnie bym przeczytała. A jesli się nie znajdzie, to coraz powazniej się zastanawiam nad wyjazdem z tego kraju na czas porodu(ów)
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez juka » 21 czerwca 2006, o 20:14

no to co, nie rodzić bo boli :?: :?: :?: :?:
wszystko co opisałyście może (nie musi) się zdarzyć. nie wiem jak wy to widzicie dziewczyny ze swojej perspektywy, ja mogę powiedzieć - opłacało się. miłość której doświadczam w związku z byciem mamą jest warta wszystkiego :D. co więcej, "miłość usuwa lęk" (św. Paweł, albo ktoś taki :wink: )
juka
Domownik
 
Posty: 679
Dołączył(a): 25 marca 2006, o 11:24

Postprzez abeba » 21 czerwca 2006, o 20:22

juka napisał(a):no to co, nie rodzić bo boli :?: :?: :?: :?:

nie, ból ,jak mniemam jest naturalny.
Nienormalny jest system panujący na porodówkach i to wypadało by zmienić, by poród nie był koszmarem w sprawie którego jedno pokolenie kobiet uświadamia drugie.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez ewerner » 21 czerwca 2006, o 20:31

abeba, horror-story z innego kraju UE - moze Litwa?
Tez nie jest za wesolo - mam znajomych Litwinow :)
Ale przyznam szczerze, ze sama tez sie matrwie jak to bedzie, mimo ze jestesm w jednym z TYCH krajow UE. Najgorsze jest to, ze nie znam niemieckiego i mam tylko nadzieje, ze nie bede musiala za dlugo byc w szpitalu - a nauke jezyka chyba najwyzszy czas zaczac. Na szczescie moj gin jest polakiem :)
ewerner
Nauczyciel NPR - metoda LMM
 
Posty: 264
Dołączył(a): 7 lutego 2006, o 19:11
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez juka » 21 czerwca 2006, o 20:39

dziewczyny, rodziłam 3 razy w różnych miejscach kraju (Racibórz, Opole i Kościerzyna) i naprawdę nie doświadczyłam takich horrorów. najmilej wspominam szpital położniczy w opolu, polecam :D . gdyby nie to, że najpierw trzeba być w ciąży :cry: , rodziłabym tam codziennie :wink:
juka
Domownik
 
Posty: 679
Dołączył(a): 25 marca 2006, o 11:24

Postprzez nastal » 21 czerwca 2006, o 21:41

Abebo!

Do tej listy można dołączyć jeszcze inne "niedogodności", ale ja myślę, że Ty się boisz zupełnie z innego powodu. Wczoraj wpadł mi w oko Twój post o dzokim sercu, który kiedyś przyznaję przeczytałam z zainteresowaniem.

Kokowe to kolkowe, pewnie. :wink:

Pozdrawiam
nastal
Przygodny gość
 
Posty: 86
Dołączył(a): 6 października 2004, o 10:14

Postprzez abeba » 21 czerwca 2006, o 22:31

jeśli chodzi Ci o to, że boję sie, że nie będzie mojego lubego/ nie zatroszczy sie o mnie, to pewnie, że o to tez się boję.
Ale na Boga, czy to normalne by idąc do szpitala musieć mieć ze soba męża w roli adwokata i ochroniarza by być potraktowanym z godnością?
Kobiety powinny mieć komfort rodzenia nawet jeśli są sierotami porzuconymi przez ojca potomka i nie ma im kto towarzyszyć.
Jak idziesz z zapaleniem wyrostka czy złamaną nogą to Cię traktują normalnie mimo że nie zabierasz nikogo z sobą. Chyba nikomu na ortopedii nie mówią "I czego łamago tam lazłeś, dawaj tego kulosa", zaś na poródówce odzywki typu "Czego sie drzesz? Trza było nie robić bachora" i ulubiony tekst połoznej zasłyszany w pracy przez mojego ojca chirurga "Przyj, przyj na twardą kupę" to podobno nierzadki obrazek.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez novva » 22 czerwca 2006, o 00:36

Moja znajoma pracująca w szpitalu otwarcie twierdzi, że najgorsze pacjentki na porodówce to są te, które cos wiedzą o porodzie i o swoich prawach... Nic bardziej nie denerwuje personelu szpitala niż to, kiedy kobieta "wydziwia" zamiast się spokojnie połozyć i poddać zabiegom.
novva
 

Postprzez abeba » 22 czerwca 2006, o 07:45

:shock: :shock: :shock: :shock: :shock: :shock:
a ja myslałam że porod przebiega lepiej jak kobieta jest aktywna i współpracuje z połóżną i dostosowuje swoją pozycję do fazy porodu itd.
Novva proszę przyslij mi adres szpitala na priv, żebym się przypadkiem tam kiedyś nie wybrała bo skończę przywiązana pasami do łóżka
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez kajanna » 22 czerwca 2006, o 08:42

No jasne, że najgorsze te, którą mają o czymś pojęcie. Bo przecież to nie położna się męczy po oksytocynie i nie ona nie może usiąść przez tydzień na pupie, bo szew ciągnie. A jak się jakaś nieświadoma trafi, to i kroplówkę na przyspieszenie można podać, zamiast pokazać ćwiczenia, które efekt będa miały podobny, no ale to już wymaga wysiłku ze strony personelu, i krocze można naciąć, bo szybciej na kawkę się pójdzie, a że nie było to konieczne? Nie jej krocze przecież.
Całkowicie zgadzam się z abebą, że stosunki panujące w znakomitej większości polskich porodówek urągają godności kobiet.
Jasne, po urodzeniu maleństwa pewnie się o tym nie myśli, ale czy naprawdę nie można urodzić dziecka w godnych warunkach, aby to najpiękniejsze wspomnienie w życiu rzeczywiście było najpiękniejsze? Rozmawiałam o tym ze swoją mamą i jej siostrą, i one, niestety, wspominają poród jako traumę.
I chociaż sporo się od tego czasu zmieniło, to chyba nie aż tak wiele.
Przykre to.
kajanna
Domownik
 
Posty: 348
Dołączył(a): 19 sierpnia 2005, o 19:59
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez HonoratA » 22 czerwca 2006, o 08:57

Rodziłam dwa razy. Zawsze w tym samym szpitalu. Publiczny Ośrodek Zdrowia dla jasności. Wspólna sala porodowa przedzielona boksami. Owszem nic nie widać, ale słychać ( tak jak pod drzwiami u stomatologa - też bez mała wszystko słychać). Rodziłam "państwowo" bez męża ( nie chciałam aby przy mnie był). Moze jestem nienormalna ale wcale nie czułam sie jak intruz, ani osoba pozbawiona godności. Położne były bardzo miłe ( za kazdym razem) i kompetentne. Stosowałam sie do ich poleceń i dzieci urodziłam szybko i bez komplikacji. Opieka poporodowa była wspaniała, położne pomagały przystawić maluchy do piersi oraz dbały o higienę krocza ( w zabiegowym połozna przemywała specjalnym płynem, nie wiem co to było ale świetnie wpływało na gojenie ranki i niwelowało ból). Moze nasz szpital jest inny a moze wszystko zalezy od podejscia - nie traktować lekarzy i połoznych jako potencjalnych wrogów ale jak przyjaciól którzy chcą Ci pomóc.
HonoratA
Bywalec
 
Posty: 157
Dołączył(a): 10 maja 2005, o 14:42
Lokalizacja: Lubin

Postprzez NB » 22 czerwca 2006, o 09:58

Abeba, oczywiście, że NIE MOŻNA GODZIĆ SIĘ NA NIELUDZKIE TRAKTOWANIE !
Chodziło mi tylko o to, że wszystkiego nie jesteśmy w stanie sobie zaplanować.
Ze swojej strony przede wszystkim należy poznać szpital , w którym się będzie rodziło i położne, które tam pracują.
Dlatego szkoła rodzenia przy szpitalu to bardzo dobry pomysł. I nie zawsze trzeba za nią płacić.
Prosiłabym o wydzielenie tematu żebyśmy mogły sobie porozmawiać o rodzeniu itp.
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez abeba » 22 czerwca 2006, o 10:05

nie wiem czy admin może przenieśc część wypowiedzi jak nowy wątek, może?
Honorato - zauważyłaś, że wiele opowieśc o porodach zaczyna sie od tego, że rodząca przyjeżdża do szpitala w srodku nocy albo tuż przed końcem zmiany i na dzień dobry odnosi wrażenie że "przeszkadza" dyżurującym tam osobom. Jak sie to czyta, to odnosi sie wrażenie, że ta relacja jest od samego początku zaburzona, a nie że z natury miły personel odpowiada wrogością dopiero na grymasy położnic.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez juka » 22 czerwca 2006, o 11:17

dziewczyny, jak chcecie zracjonalizować swój lęk/niechęć do macierzyństwa, to argumenty zawsze się znajdą. podobnie odwrotnie. :wink:
juka
Domownik
 
Posty: 679
Dołączył(a): 25 marca 2006, o 11:24

Postprzez fiamma75 » 23 czerwca 2006, o 06:48

Dziewczyny, mam rodzić za 4 tyg. (albo i wcześniej) a Wy mnie tak stresujecie :wink:

PS. I tak jestem pesymistką.
Ciąża miała być fajnym okresem w życiu kobiety, w moim okazała się koszmarem :(
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez HonoratA » 23 czerwca 2006, o 13:37

Fiamma, przeczytaj mój post powyżej ( ja jestem niepoprawną optymistką) :P
HonoratA
Bywalec
 
Posty: 157
Dołączył(a): 10 maja 2005, o 14:42
Lokalizacja: Lubin

Postprzez juka » 23 czerwca 2006, o 16:24

fiamma, spokojnie. ja tez miałam koszmarne ciąże, ale każda się kiedyś kończy :wink: . za to mam fajne, zdrowe dzieci i naprawdę nie wspominam tak żle porodów jak to niektóre forumowiczki tu opisują (zwłaszcza te które nie rodziły :lol: )!
juka
Domownik
 
Posty: 679
Dołączył(a): 25 marca 2006, o 11:24

Postprzez novva » 25 czerwca 2006, o 01:27

juka napisał(a):dziewczyny, jak chcecie zracjonalizować swój lęk/niechęć do macierzyństwa, to argumenty zawsze się znajdą. podobnie odwrotnie. :wink:

A możesz podać odwrotnie :) ? Bo mój lęk jest już całkiem nieźle zracjonalizowany....
novva
 

Postprzez juka » 25 czerwca 2006, o 13:41

odwrotnie, czyli kiedy baaardzo czegoś chcemy, to jesteśmy skłonni widziec tylko dobre strony. i pamiętać tylko dobre rzeczy :D .
juka
Domownik
 
Posty: 679
Dołączył(a): 25 marca 2006, o 11:24

Postprzez KSZYNKA » 5 lipca 2006, o 22:42

z ciekawością przecztałam wszystkie wypowiedzi i jedno co mnie uderzyło to to, ze temat zupełnie nie wiąże sie z wypowiedziami :lol:
nocne karmienia, niewyspanie, brak przewidywalności, to wszystko i jeszcze więcej jest wpisane w macierzyństwo. z ta jedną prawda trzeba się pogodzić - zwłaszcza z nieprzewidywalniością wielu wydarzeń, bo dziecko jest człowiekiem-małym, bo małym, ale jednak i nei można go zaprogramować.
jestem skrajna pesymistką, osobą, która lubi miec plan i realizować go. moja malutka nauczyła mnie jednego (a ma dopiero niecałe 7 miesięcy) - bądź giętka, nie panikuj, jeśli coś nie idzie po twojej myśli.
a nie szło od początku!
miała urodzic sie "normalnie" -było cesarskie cięcie, w środku nocy, bez telefonu do męża, z totalną paniką z mojej strony i ogromnym strachem, bo miałam 10 minut na oswojenie się z tą myslą..
mialam rodzić z mężem - byłam sama...
miałam karmić piersią - karmie butelką...
miala być zdrowiusieńka - są kłopoty...
i jeszcze wiele inyych rzeczy "miało być", ale ich nie am, ale jestem szzcęśliwa i juz powoli myślę, że za jakiś czas dołączy do nas ktos jeszcze, bo o tych rzeczach, które maiły być, a których nie ma, szybko jednak sie zapomina. I to mówię ja- pesymistka pełną gębą! :P
i jeszcze na koniec, tak dla przemyślenia (to cytat, a raczej parafraza) " "pesymista umiera wiele razy, optymista tylko raz" ...
swojej natury nie zmienisz-musisz tylko wiedzieć, ze chcesz miec dziecko i że juz je kochasz, choć jest tylko Twoim marzeniem... reszta przyjdzie sama :)
KSZYNKA
Przygodny gość
 
Posty: 38
Dołączył(a): 7 czerwca 2006, o 22:34
Lokalizacja: Legnica

Postprzez Dorosia » 21 września 2006, o 09:36

Bardzo pocieszyły mnie posty, zwłaszcza te, dotyczące nocnych karmień. Naprawdę lepiej się czuję, kiedy czytam, że wiele, wiele mam też nie śpi w nocy. Moja Antosia budzi się co dwie, czasme co godzinę w nocy. Biorę ją do nas do łóżka i martwię się, że potem będzie kaplica - przyzwyczajona Mała zostanie już w naszym łóżu na zawsze :( Tosia traktuje cycusia jak smoczka i wisi na mnie całą noc. Po godzinie wszystko mnie boli, drętwieją nogi i mam dosyć! A w dzień odmawia częstego przystawiania do piersi - i nocą to wyrównuje! Miałam chwile załamania i złości na córkę. Próbowałam różnych sposobów,żeby ją przestawić. Nic jednak nie pomaga. Może jak zacznę wprowadzać stałe pokarmy bdzie lepiej? (za kilkanaście dni Tośka skończy 6 m-cy). Więc pozostało mi zaakceptować sytuację - widocznie ona tego potrzebuje...Czasem czuję się osłabiona (doszła dieta eliminacyjna) i wyczerpana i potrzebuję trochę poużalać się (mąż w tym względzie jest cudny). Mniej się złoszczę, a to co pisałyście o waszych dzieciaczkach jest wzruszające i motywujące. Zresztą już zbieram nagrody za to niewyspanie. Nasz Motylek jest bardzo pogodny, radosny rozśpiewany. dzięki!
Dorosia
Przygodny gość
 
Posty: 25
Dołączył(a): 25 lipca 2005, o 13:01

Kiedy koniec nocnych karmień

Postprzez Amelka100 » 1 sierpnia 2007, o 19:17

Miłość, aby była prawdziwa, musi kosztować, musi boleć, musi ogałacać nas z samych siebie (Matka Teresa z Kalkuty) :) :)

Ja mam 6-miesięczne bliźniaki i obaj budzą mi się w nocy na karmienie. Od pierwszego obudzenia nocnego śpimy razem na kanapie, tzn ja pomiędzy nimi i na żądanie otwieram "podręczną stołówkę". Jeżeli po każdym karmieniu zasypiają to nawet można powiedzieć, że się wysypiam, chociaż ostatnio Grześ trochę przesadza, bo potrafi się budzić wiele razy-ile to sama nie wiem, bo gdy jest dwóch, to mi się myli. Myślę, że czas spróbować ich odzwyczajać od karmienia nocnego, musimy spróbować.

Pozdrawiam wszystkie nocne karmicielki
Amelka100
Przygodny gość
 
Posty: 19
Dołączył(a): 16 października 2006, o 13:49
Lokalizacja: Bydgoszcz

Postprzez AnnaLorenka » 1 sierpnia 2007, o 21:54

Ktoś tu wyżej napisał, że nie słyszał o niemowlętach, które przesypiałby całą noc. No to niech usłyszy: Trójka moich synów w wieku od ok. 2 do 4 miesięcy spała po 8 - 10 godzin w nocy (za to w dzień jedli bardzo często). Przybierali na wadze bardzo dobrze i byli zdrowi.

Problem ze spaniem i nocnym karmieniem u dwóch starszych synków zaczął sie w wieku ok. 4 miesięcy. Chyba pierś już im nie wystarczała i dlatego podjadali. Najstarszego karmiłam w nocy przez ponad rok co godzinę lub półtorej. Padałam z niewyspania, bo jednocześnie pracowałam. O 7 rano moim jedynym marzeniem bylo to żeby już była 19.00 i żebym mogła położyć synka spać i samej trochę odpocząć. (Męża nie ma w domu 11-12 godzin dziennie, bo pracuje).

Kiedy drugi synek zaczął domagać się jedzenia w nocy, zastrajkowałam. Głównie dlatego, że musiałam wrócić do pracy i wiedziałam już co za koszmar mnie czeka. A przy dwójce małych dzieci i konieczności pracy, nieprzespane noce skończyłyby się wylaniem mnie z pracy, bo wymaga ona maksymalnego skupienia. Więc MUSIAłAM nauczyć synka spać w nocy. Po prostu mus.

Teraz trzeci synek na razie spi od 20.30 do 4 nad ranem. I oby jak najdłużej. Pewnie to sie niedługo skończy. Nie wiem co zrobię, na razie do pracy nie musze wracać, więc nie wiem, czy wystarczy mi motywacji i siły woli, żeby go nauczyć spać w nocy.


Abeba poruszyła temat obiektywnej wytrzymałości fizycznej. Ma dużo racji - ciało czasem obiektywnie odmawia posłuszeństwa, niewyspanie prowadzi do wielu niebezpiecznych sytuacji. Pamietam, ze przy pierwszym dziecku poślizgnęłam się na posadzce w korytarzu i uderzyłam głową w kafelki (byłam wtedy sama w domu). Kiedy urodził się drugi synek, starszy bardzo chorował - wtedy to już chyba w ogóle nie spałam potknęłam się na schodach i też uderzyłam głową. Dlatego trzeba modlić sie do aniłoa stróża.

Pozdrawiam
AnnaLorenka
Przygodny gość
 
Posty: 76
Dołączył(a): 3 stycznia 2006, o 17:39

Postprzez kamienna » 2 sierpnia 2007, o 07:07

Mnie to zastanawia na ile "winą" za budzenie się częste dziecka należałoby obarczyć matkę.
Nie chcę tu nikomu niczego zarzucać, mam tylko jedno dziecko (15mscy) i dopuszczam myśl, że są takie dzieci, ktore budzą się często na jedzenie.ALE:
Moja córka od początku (po 3 tyg) przesypiała noce śpiąc od 20-4. W okolicach 4msca budziła się jeszcze o 1.00 na karmienie. W okolicach 7msca wróciła do normy 20-4. A od 11msca śpi od 20-6/7.
Uważam, że pomogłam jej w tym, że tak śpi, bo:
1. nigdy z nią nie spałam, nie wyobrażam sobie tego; to normalne, że jak z kimś śpisz, to go wybudzasz; to normalne, że człowiek sam się przebudza w nocy (tyle że nie ma tego świadomości) - co nie oznacza od razu że chce jeść, po prostu się przebudza; i jeśli dziecku podstawia się wtedy cyca no to trudno się dziwić że go bierze w usta - po prostu lubi
2. używałam smoczka, ale tylko do zasypiania; była od razu spokojniejsza; nassała się ile chciała, smoka wypluwała i spała; nigdy nie pozwalałam jej traktować cyca jak smoczek!
3. kiedy w wieku 7mscy zaczęła mi się budzić co 3 h to stwierdziłam, że chyba jej już moje mleko nie wystarcza, żeby przespać całą noc - odstawiłam ją.

Zawsze byłam wyspana.

Zobaczymy jak kolejny maluch (11tc).
Pozdrawiam.
kamienna
Domownik
 
Posty: 951
Dołączył(a): 26 czerwca 2006, o 18:14

Postprzez mfiel » 2 sierpnia 2007, o 10:37

Kamienna, tylko, że z drugiej strony pokarm nocny jest bardzo wartościowy (przeciwciała), ponadto jeżeli mama wraca do pracy, to maluch chce sobie zrekompensować jej nieobecność np w nocy.
A przede wszystkim (oczywiście nie kwestionuję tego co napisałaś) chyba każde dziecko jest inne (tak samo jak dorosły :) ) - nasza córka przestała się regularne budzić w nocy jak skończyła 2 lata i 3 miesiące, zobaczymy jak to będzie z naszą juniorką :) - no najpóźniej za dwa - trzy tygodnie będę wiedziała
mfiel
Domownik
 
Posty: 316
Dołączył(a): 1 czerwca 2004, o 14:52
Lokalizacja: Poznań

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Wychowanie dzieci w rodzinie

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 16 gości

cron