Teraz jest 9 maja 2024, o 06:18 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

Jak wam pomagają?

Tutaj rodzice mogą się podzielić doświadczeniami z pierwszej linii frontu (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

Jak wam pomagają?

Postprzez kukułka » 23 maja 2006, o 19:46

Czy i jak pomagają Wam mezowie w wychowaniu dzieci ( tych młodszych i starszych, synów i córek)? Czy Wam pomagają/ pomagali przed narodzeniem dzieci i przed wasza ciążą w prowadzeniu domu? jelsi tak to sami z własnej inincjatywy czy po Waszych namowach, sugestiach, prośbach? i jeszce jedno, czy męzowie nie wściekają się ( a jelsi tak, to jak często), gdy dzieci wrzeszczą, piszczą, ciągle czegos chc.ą. Czy nie sa źli, ze nie mają chwili dla siebuie? Czy nie mysleli, nie obawiali sie przed planowaniem dziecka jeszcze, że dziecko zabierze im czas, który mają dla siebie np po pracy?
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez Dona » 23 maja 2006, o 20:27

No to w końcu odpowiedni wątek, w którym moge się pochwalic moim mężulkiem.....

Mój mąż bardzo mi pomaga przy naszym synku, było tak od samego poczatku, przewijał, nosil jak bolal go brzuszek, usypial, kapał, ... Robil dosłownie wszystko.. no z wyjątkiem karmienia piersią....

Ale teraz jak młody dostaje stałe posiłki , to tez karmi -(tylko nie gotuje), chodzi na spacerki, bawi sie z nim...., wstaje do niego w nocy i przynosi do karmienia, i czasami wstaje rano jak łobuziak wstaje o 6:00 rano, a ja moge troche sobie podrzemać......mimo ze zaraz wychodzi do pracy..

I robi to wszystko nie dlatego ze ja mu kaze, czy cos w tym stylu, ale dlatego, ze bardzo kocha synka..I bardzo zaluje, ze nie moze spedzac z nim wiecej czasu....


To jesli chodzi o pomoc przy synku..
za to prowadzenie domu to niestety moja działka.....
Juz sie z tym pogodzilam, ze skoro siedze w domu i nie pracuje, to obowiazki domowe naleza do mnie.....
Dona
Domownik
 
Posty: 353
Dołączył(a): 21 kwietnia 2006, o 10:58
Lokalizacja: Warszawa

Re: Jak wam pomagają?

Postprzez Dona » 23 maja 2006, o 20:36

kukułka napisał(a): czy męzowie nie wściekają się ( a jelsi tak, to jak często), gdy dzieci wrzeszczą, piszczą, ciągle czegos chc.ą. Czy nie sa źli, ze nie mają chwili dla siebuie? Czy nie mysleli, nie obawiali sie przed planowaniem dziecka jeszcze, że dziecko zabierze im czas, który mają dla siebie np po pracy?


... u nas nie ma takiego problemu, bo naprawde mąz ma chwilke, ktora moze po pracy spedzic z synkiem, zanim ten usnie...
i ma wielka radosc z tego ze moze pobawić sie z małym

a jak dzidzius zasypia to mamy czas dla siebie :P
Dona
Domownik
 
Posty: 353
Dołączył(a): 21 kwietnia 2006, o 10:58
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez juka » 23 maja 2006, o 21:19

sorry, kobitki, ale rozczula mnie nieodmiennie to "pomaganie" mężów w domu, czy przy dzieciach. jak to POMAGAJą??????? czyje właściwie to są dzieci? listonosza? :lol: odpowiedzialność za wychowanie moim zdaniem w równym stopniu spoczywa na obojgu rodzicach. oczywiście nie zawsze oznacza to wymierzanie centymetrem tego co się robi, ale nie wyobrażam sobie, żeby mój mąż przyniósł mi np. zsikane bobo i stwierdził że rolą kobiety jest przewinąć niemowlę :shock: .i - wybaczcie- nie uważam tego za zjawisko wymagające nagłośnienia w światowych mediach.
juka
Domownik
 
Posty: 679
Dołączył(a): 25 marca 2006, o 11:24

Postprzez mateola » 24 maja 2006, o 07:02

juka napisał(a):sorry, kobitki, ale rozczula mnie nieodmiennie to "pomaganie" mężów w domu, czy przy dzieciach. jak to POMAGAJą??????? czyje właściwie to są dzieci? listonosza? :lol:


Właśnie to samo chciałam napisać :-)
W równym stopniu on mnie pomaga, jak ja jemu - po prostu razem pracujemy dla naszej rodziny...
Czy jak kobieta gotuje obiad, to chwali się przed światem, że pomaga mężowi?
;-)
mateola
Bywalec
 
Posty: 174
Dołączył(a): 12 kwietnia 2006, o 09:19

Postprzez fiamma75 » 24 maja 2006, o 08:13

Brawo dziewczyny :!: Też tak myślę.
Po prostu prowadzimy dom razem :D
Będziemy razem wychowywać dziecko, dbać o nie.
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez kukułka » 24 maja 2006, o 08:21

Pomaganie czy wspolne prowadzenie, jak zwał tak zwał. Chodiz o to samo. o udział mezów przy dzieciach i w domu> te co tak protestują przeciwko mojemu nazewnictwu - czy wasi mezowie to tka sami z siebbie czy po waszych sugestiach, prośbach dzielą sie z wami obowiązkami?
I brakło mi odpowiediz na pytania:Czy nie sa źli, ze nie mają chwili dla siebuie? Czy nie mysleli, nie obawiali sie przed planowaniem dziecka jeszcze, że dziecko zabierze im czas, który mają dla siebie np po pracy?

Tak uniosłyście sie emocjami na moje nazewnictwo... A mnei naprawdę chodziło o odpowiedzi
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez novva » 24 maja 2006, o 08:35

kukułka napisał(a):Pomaganie czy wspolne prowadzenie, jak zwał tak zwał. Chodiz o to samo. o udział mezów przy dzieciach i w domu> te co tak protestują przeciwko mojemu nazewnictwu - czy wasi mezowie to tka sami z siebbie czy po waszych sugestiach, prośbach dzielą sie z wami obowiązkami?

Wbrew pozorom, za nazewnictwem stoi jakieś podejście do problemu, jakiś sposób myślenia (np. znam rodzinę, w której żona mówi do męża: "To teraz posprzątasz mi łazienkę, z potem zawiesisz mi zasłony."). To nie przeciwko nazwom (jak mi się wydaje) tak emocjonalnie protestują dziewczyny.
A co do meritum - mój mąż sam dobrze wie, co trzeba zrobić w domu i nie trzeba mu pisać listy dyrektyw. Oboje jesteśmy odpowiedzialni za to, żeby było czysto (w miarę), żeby było co jeść, no i żeby na to jedzenie były pieniądze ;) Wspólna odpowiedzialność za dom wydawała się nam tak naturalna, że chyba nawet nigdy nie rozmawialiśmy o podziale obowiązków.
Czasami obojgu nam się nie chce czegoś zrobić w domu, czasami jedno z nas ma chęć posprzątać, a drugie nie, różnie wychodzi. Nie robimy z tego problemu, jak ja wpadam w szał sprzątania (rzadko :oops: ), to po prostu sprzątam i to samo dotyczy jego. Najczęściej przed większymi przyjęciami ja wolę sprzątać, a mąż zamknąć się w kuchni i przygotowywać smakołyki. Ma do tego dryg i sprawia mu to przyjemność. Gotuje sam z siebie i bardzo często, lubimy też gotować razem.
Z bardziej ustalonych obowiązków - mąż częściej zmywa, a do mnie należy pranie.
Dzieci nie mamy, więc o nich nie piszę.
Ostatnio edytowano 24 maja 2006, o 09:11 przez novva, łącznie edytowano 1 raz
novva
 

Postprzez kukułka » 24 maja 2006, o 08:42

Wiedizałam,z eise przyczepicie,z e za nazewnictwem stoi podejscie, wiem wiem, ale mnei chodiz o fakty, o to, jak to u was wygląda, a nie o to, czy powinnam nazwac cos tak, czy inaczej. wypowiedizalo sie 5 osob, w tym tylko 2 wypowiediz sa konkretne.A potem sie dizwimy,z e wątki na tym forum rozwijaja sie obok tematu, tymczasem ja nei prosilam,z eby ktos mnei prostowal, tylko odpowiedizla na pytanie. Aha, a czy wasi mezowie maja hobby, czy zarzucili je, odkąd pojawily sie dzieci czy nawet wy w roli żony? a moze jakis mezczyzna sie wypowie?
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez Betsabe » 24 maja 2006, o 08:48

kukułka napisał(a):czy wasi mezowie to tka sami z siebbie czy po waszych sugestiach, prośbach dzielą sie z wami obowiązkami?

Czy nie sa źli, ze nie mają chwili dla siebuie? Czy nie mysleli, nie obawiali sie przed planowaniem dziecka jeszcze, że dziecko zabierze im czas, który mają dla siebie np po pracy?



Kukułka, a ja Twoich pytan po prostu nie rozumiem, bo normalne w moim domu jest to, ze ja z mezem tak samo dbamy o nasz dom i o naszego maluszka.

Obowiazkami dzielimy sie automatycznie.

Jesli rano ide do pracy i widze pelny kosz, to wynosze smieci, bo mi jest po drodze.
Jak mąz ma na noc do pracy i siedzi w domu w dzien, to on robi obiad.
Jesli lodowka jest pusta i to widze, to w czasie pracy wyskakuje na miasto i robie zakupy.

Po prostu to NASZ DOM i sami troszczymy sie, zeby bylo czysto i przytulnie.

Jesli chodzi o naszego synka, to jest tak samo.
Nie potrafie zrozumiec Twego pytania, czy maz jest zly, ze nie ma czasu z powodu dziecka.
Jak mozna byc zlym na kogos, kogo sie tak kocha, ze serca nie starcza.

Hmm, widac, ze chyba nie masz jeszcze dziecka.

Tak naprawde ja osobiscie szybciej sie zloszcze na meza niz na mojego maluszka.

Dziecku szybciej sie wybacza nawet jak napsoci. :wink:
Ostatnio edytowano 24 maja 2006, o 08:51 przez Betsabe, łącznie edytowano 1 raz
Betsabe
Domownik
 
Posty: 1164
Dołączył(a): 3 lutego 2006, o 11:09

Postprzez mateola » 24 maja 2006, o 08:50

kukułka napisał(a):Pomaganie czy wspolne prowadzenie, jak zwał tak zwał. Chodiz o to samo.


Trochę tak, trochę nie. Pamiętam szeroko otwarte oczy mojego kolegi, który chwalił się, jak pomaga żonie, bo gotuje obiady (ona podjęła dodatkową pracę), a ja na to: "a czy jak ona gotowała obiady, to chwaliła się kolegom, że tobie pomaga"? Pamiętam też szeroko otwarte oczy naszych koleżanek, które jeszcze przed chwilą patrzyły na kolegę-kucharza z podziwem.

To taka mentalność - że dom to obowiązek kobiety, choćby ona też pracowała zawodowo.

Pytasz, czy nasi mężowie tak sami z siebie...
Mój był wychowany w rodzinie, gdzie dom w całości był na głowie kobiety, mimo, że też pracowała zawodowo. W dodatku wszystko musiało być zrobione, podane na czas. Przyznam, że bardzo sie bałam, że będzie mnie próbował "wpisać" w ten schemat. Od razu sobie zastrzegłam, że w domu pracujemy razem. I to go rozjuszyło. Ścięliśmy się. Potem, już na spokojnie powiedział, że poczuł się zaatakowany - zupełnie niepotrzebnie, bo i jemu nie odpowadały zasady panujące w rodzinnym domu. On sam chciał partnerstwa.
Pamiętam, jak patrzył na niego jego ojciec, gdy mąż w naszym domu np. robił herbatę, czy wynosił naczynia do kuchni... Wyraźnie nie podobał mu się układ w naszej młodej rodzinie.

Dzieci... pierwsze dziecko to był dla mojego męża przełom. Bał się wziąć Mateuszka na ręce, bał się cokolwiek przy nim zrobić... ale mieszkaliśmy sami. Ja musiałam też kiedyś spać, umyć się, pobyć w toalecie :wink: itd. Po prostu musiał się zająć swoim dzieckiem (nie jest listonoszem :-) ).
Ja sama nie miałam żadnego doświadczenia przy dzieciach, bo byłam najmłodsza w rodzinie. Wszystkiego musiałam sie uczyć. Zauważyłam przy tym ;-) , że mężczyzna też ma dwie ręce, głowę do myślenia i zdolność do uczenia się nowych rzeczy. Przy Oli robił już wszystko odruchowo i sam (ja musiałam wyjechać, gdy miała 3 tygodnie...)

Hobby - mój mąż żartuję, że to ja jestem jego największym hobby ;-)
A serio - to wycieczki, internet (niestety), muzyka, dom i ogód.
mateola
Bywalec
 
Posty: 174
Dołączył(a): 12 kwietnia 2006, o 09:19

Postprzez fiamma75 » 24 maja 2006, o 08:56

Kukułko, właśnie, że nazewnictwo to sprawa ważna.
Dla mojego męża było jasne, że skoro jesteśmy małżeństwem, to razem prowadzimy dom.
Podział obowiązków wypłynął sam z siebie, bez żadnych kłótni czy sugestii. Owszem nieraz mówię mężowi, co należy zrobić w domu, ale wynika to z tego, że mam przypisaną taką rolę - można ją nazwać fachowo logistyka :wink: Ale z drugiej strony on sam często przypomina, że ja to czy tamto powinnam, więc te nasze role się przenikają.
Podobnie jak u novvej, wolę sprzątać a mój mąż gotować i piec :D - to taki z przykładów.
Dlaczego mój mąż ma być zły, że nie ma czasu dla sibie? Jakiś tam czas ma, oczywiście mniej niż był kawalerem (ale był nim tak długo, że z przyjemnością spędza czas ze mną). Ma swoje hobby, będzie musiał je ograniczyć, gdy mała się urodzi, doskonale sobie zdaje z tego sprawę, ale z drugiej strony ma nadzieję, że mała do niego za parę lat dołączy. Poza tym oboje będziemy pracować, więc nie rozumiem pytania, dlaczego on miałby być zły a ja nie :wink: Czy jest jakąś "świetą krową", bo jest facetem :?: Naprawdę nie rozumiem takiego podejścia (fakt, że skutkiem takiego podejścia są potem źle wychowani chłopcy, narzeczeni a potem męzowie, którzy uważają, że ich wielkim wkładem w domu jest wyniesienie śmieci).
Co do dzieci - niedługo się urodzi, mąż sam je chciał (bardziej niż ja), nie miał żadnych obaw a doskonale wie, że będziemy oboje pracować, tak więc podział obowiązków przy małej będzie po równo (oprócz karmienia piersią, ale jak wrócę do pracy, będę ściągać pokarm, a mąż będzie karmił butelką).
A przy okazji mój mąż nie jest przypadkiem odosobnionym. Mój brat ma tak samo, a jest ojcem prawie 2-letniej dziewczynki. Od samego początku przewijał małą, kąpał, chodził na spacery,bawił, karmił (gdy już zaczęła jeść co innego niż mamine mleko).

PS. Jeśli mężczyzna chce, to niezależnie od wieku, będzie potrafił. Dowodem jest mój tata (mężczyzna po 50-tce), który zajmie się małą, gdy wrócę po macierzyńskim do pracy. Doskonale radził sobie z "obsługą" niemowlęcia i teraz cieszy się, że zajmie się następnym :D
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez Betsabe » 24 maja 2006, o 09:01

Kukułko, nie dziw sie, ze tak dziewczyny zareagowaly.
Juz sam tytuł Twego postu troszke mnie zirytowal.

"Jak Wam pomagaja?" - jak to pomagają???
Przeciez to nasz wspolny dom i wspolne dziecku.
Nikt tu nikomu nie pomaga, tylko razem, wspolnie troszczymy sie o nasz dom i skarb.
Betsabe
Domownik
 
Posty: 1164
Dołączył(a): 3 lutego 2006, o 11:09

Postprzez Dona » 24 maja 2006, o 12:13

no cóż. ja powiem tak......

Wydaje mi się, ze wypowiadały sie tu dziewczyny, które pracują zawodowo, w takim wypadku rzeczą oczywista jest dla mnie to, ze oboje "pracujemy w domu" i zajmujemy się codziennymi obowiązkami...
Ja juz swoje chciałam wywalczyc parę razy.. ale, zawsze konczyło sie to kłotniami itd...

Dlatego pogodziłam się juz z tym, ze NA RAZIE, podkreślam, spelniam wszystkie obowiązki, hmm ze tak to ładnie nazwę... pani domu :lol: :lol:

Wybaczcie, ale trudno mi by bylo wymagac od męza ktory wraca po 8-10 h pracy do domu, zeby gotowal , i robil pranie itp, kiedy ja spedzilam caly dzien w domu.....
Ktos musi zarabiac na nas.. a ktos musi sie zajmowac domem i dzieckiem...
Powiem szczerze ze inaczej sytuacja wygladala, jak oboje studiowalismy, maz gotowal, pral, a nawet piekl ciasto...
mam nadzieje ze jak pojde do pracy to oboje bedziemy w równym stopniu zajmowali sie domem...


Ale przyznam szczerze ze nie rozumiem tego pytania kukułki :
czy męzowie nie wściekają się ( a jelsi tak, to jak często), gdy dzieci wrzeszczą, piszczą, ciągle czegos chc.ą. Czy nie sa źli, ze nie mają chwili dla siebuie? Czy nie mysleli, nie obawiali sie przed planowaniem dziecka jeszcze, że dziecko zabierze im czas, który mają dla siebie np po pracy?

.. nie rozumiem tego jako matka, ale wyobrazam sobie, ze takie dylematy chodza po glowie osobie zamierzajacej miec dziecko.. :lol:

po prostu u nas nie ma czegos takiego jak.. zlosc męza na dziecko bo marudzi..predzej ja trace cierpliwosc, bo troche nerwowa jestem,

A brak czasu na hobby...
Moj maz przed czy po dziecku nigdy nie wyrabial sie z tym co chcialby akurat porobic, ale widze ze chwile spedzone z dzieckiem sa dla niego najpiekniejszymi momentami, dlatego nawet do glowy nie przychodzi mu jakies narzekanie, ze niby nie ma czasu przez dziecko...

Naprawde nie wiem jak jest w innych rodzinach, ale u nas jest to naturalne , ze dziecko jest nasze i oboje zajmujemy sie nim, na tyle, na ile nam pozwala czas- ja nie pracuje wiec spedzam z synkiem cale dnie
A mąz czesto mi mowi, jak on mi zazdrosci tego ze moge z nim spedzac kazdy dzien..
za to weekendy sa dla nich..
moglabym wyjechac na 2 dni i bylabym w 100% pewna, ze maz poradzi sobie ze wszystkim.
Dona
Domownik
 
Posty: 353
Dołączył(a): 21 kwietnia 2006, o 10:58
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Samanta » 24 maja 2006, o 15:55

Kukułko dziwnie trochę się czyta twoje posty.
Nasz tata tak samo sie nami zajmował jak mama,kocha swoje dzieci,poświęca im swoj czas.A,gdy są starsze- dogaduje się jak z dorosłymi,mozna fajnie pogadac czy skoczyc do kina.

Czy twoj mąż jest jedynakiem?
A jak jego tata się nim zajmował?


Czy wyscie przed slubem nic nie planowali-ile dzieci,jak nazwiecie,jaka będzie wasza rodzinka?
Przeciez jak ktos się zeni to narmalne,ze będzie miał dzieci i ze ropdzicielstwo to jednak oprocz szczęścia jest poświecenie.

Czy moze ,no nie obraź sie- po prostu wychodzi z niego egoizm.Nie chce się poswięcać?Chce byc takim kawalerem ,tyle ,że zonatym?
Samanta
Bywalec
 
Posty: 100
Dołączył(a): 4 kwietnia 2006, o 14:45

Postprzez novva » 24 maja 2006, o 16:09

Czy twoj mąż jest jedynakiem?
A jak jego tata się nim zajmował?


Czy wyscie przed slubem nic nie planowali-ile dzieci,jak nazwiecie,jaka będzie wasza rodzinka?
Przeciez jak ktos się zeni to narmalne,ze będzie miał dzieci i ze ropdzicielstwo to jednak oprocz szczęścia jest poświecenie.

Czy moze ,no nie obraź sie- po prostu wychodzi z niego egoizm.Nie chce się poswięcać?Chce byc takim kawalerem ,tyle ,że zonatym?

A dlaczego Ty się tak domyślasz, że to jest akurat o malżeństwie kukułki? Kukułka napisała tyle, ile napisała, widocznie więcej nie chciała i chyba trzeba to tak zostawić, bo to jej sprawa.

NB. To przed ślubem trzeba ustalić imiona dzieci :?: No to fajnie, zaraz znowu mi ktoś powie, że moje malżeństwo jest nieważne. Ale słowo daję, chodziłam o nauki i tam nic o imionach dla dzieci nie mówili :!: Jestem niewinna :!:
novva
 

Postprzez kasik » 24 maja 2006, o 16:20

po co planowac ilosc dzieci, jak nie wiadomo czy w ogole bedzie mozna jakiekolwiek mniec :roll: i zreszta sytuacje sie zmieniaja, nastawienie sie zmienia, moda na imiona tez :lol:

a facet co sie nie doklada do obowiazkow to jest u mnie stracony, dlatego dobrze "wyprobowac" przed slubem :D
kasik
 

Postprzez Samanta » 24 maja 2006, o 17:04

Ojej novva,czemu Ty tak marudzisz.

Czy to jest nienormalne ,zeby przed ślubem marzyć o przyszłej rodzinie?
I zeby ustalić (wiadomo,ze się nie da zaplanowac na 100%) sobie wazniejsze sprawy (własnie dzieci,praca,podzial obowiązków) .,bo potem kobiety są bardzo rozczarowane.

Nic sie nie domyślam,bo to internet :D ,nie mam rentgena :D

To są po prostu pierwsze skojarzenia,które mogą dotyczyć kazdego przypadku.Nie chodzi o samą kukułkę,bo nikt z nas jej nie zna tylko o problem.
W moim otoczeniu wielu chłopaków jest takimi rozpieszczonymi jedynakami-mamusie ich rozpuściły i na samą myśl o poswięceniu dostają dreszczy.

I ogólnie zachowajcie choć trochę poczucia humoru :lol: ( z tymi imionami dzieci) - to jest tylko internet i kazdy moze pisać swoje przemyślenia.Na pewno nie chcę Kukułce dokuczyć,tylko stawiam zagadnienia do przemyślenia.Przeciez wiele osob czyta forum i moze albo sobie przeczytać i przemyśleć,czymś się podzielić.
Samanta
Bywalec
 
Posty: 100
Dołączył(a): 4 kwietnia 2006, o 14:45

Postprzez juka » 24 maja 2006, o 19:07

no dobra, miało być merytorycznie :D . chociaz też uważam że za nazewnictwem cos stoi :wink: . otóż:
- nie umawiałam się z mężem przed slubem co kto będzie robił, jakos się podzieliliśmy w sposób naturalny
-mój mąż jest czasem zły na dzieci, podobnie jak ja. ale raczej nie dlatego że "ciągle czegoś chcą" (a ciągle czegos chcą :wink: ), ale po prostu jak nabroją
- nigdy nie liczyliśmy czy dzielimy się równo. ja np. zawsze wstaję do dzieci, dopóki karmię piersią, bo uważam że bez sensu, żebyśmy obydwoje byli niewyspani, jak już podrastają to różnie
- on zawsze zmienia opony w samochodzie, bo ja się boję wjechać w warsztacie na kanał :oops: :oops: :oops: :oops: :oops:
- ja gotuję
- chyba że nie ma mnie w domu dramatycznie długo
-on zmywa
-chyba że nie ma go w domu dramatycznie długo
- zarabiamy oboje
itd.....
.....a w ogóle chętnie bym sobie pobyła kurą domową, bo lubię i uważam że to naprawdę moje powołanie :lol: . i wówczas uważam za naturalne, że mój mąż przychodziłby po robocie do wypucowanej chałupy z opranymi dziećmi i obiadkiem z trzech dań. a gdyby on nie miał pracy, to oczywiście odwrotnie.nie czuję się niewolnicą mojego męża ani mężczyzn w ogóle, więc nie muszę niczego udowadniać, ani walczyć o swoje.
juka
Domownik
 
Posty: 679
Dołączył(a): 25 marca 2006, o 11:24

Postprzez juka » 24 maja 2006, o 19:15

uwaga socjologiczna:
mieszkam teraz na Kaszubach - dość specyficzny region. i obserwuje dwa typy kobiet: takie co to za nic nie ugotują chłopu obiadu, bo uważają to za osobistą obelgę i przejaw zniewolenia, i takie , które nawet z łoża śmierci się zwloką "bo kuch(ciasto) musi być", a jak im wspomniany chłop zakaże pracować zawodowo, to tak sie stanie. i co wy na to? bo dla mnie jedno i drugie to lekka patologia.
juka
Domownik
 
Posty: 679
Dołączył(a): 25 marca 2006, o 11:24

Postprzez kukułka » 24 maja 2006, o 19:38

Kukułko dziwnie trochę się czyta twoje posty. - wszystkie, czy tylko w tym wątku? Mój maz nei jest jedynakiem, jego rodzice zajmowali się po równo dziecmi i domem, potem wiecej jego mama ( od kiedy byla na rencie). teraz mamy juz nie ma, a tata robi wsyztki sam. Mój maz ma hobby i wcale nie narzeka,z e ma na nie za malo czasu ( wyjezdzamy, wychodzimy gdzies czesto). a co do dzieci - MNIE wkurzają, ale cudze, swoje - to byloby co i8nnego. wiem i czuje to. Mąz w domu bierze udział w zyciu ( nzeby nei użyc słowa poimaga - uzywam go, bo tka mi w nawyk weszlo, po maminych zwyczajach jeszce, moi rodzice są małzęństwem patriarchalnym, my - partnerskim). a pytanie zadalam nie dlatego,z e uy mnei ejst tkai problem, tylko po to, by zobaczyc ogolna panorame sytuacji. U mnei tkaiego problemmu z "pomaganiem" nie ma. Pewbie niejednej z was taki podzial by nie odpowiadal, nam odpowiada bardzo ( co nei znaczy,z e ja robie wsyztko, maz nic albo odwrotnie). jeszce raz powtorze - to bylo pytanie diagnostyczne, nie wyrazanie mojego problemu 9 ciekawe, z ezadajac to pytanie domyslalam sie juz, ze jakies problemy mi pewnei imputujecie> chcialam sie zawczasu wytluymaczyc, ale w koncu z tego zrezygnowalam. Jak widac - niepotrzebnie.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez kukułka » 24 maja 2006, o 19:40

Poza tym, moj maz nei chce byc zonatym kawalerem, chce dzieci, planowalismy je juz przed slubem, teraz tez wiele rzezcy planujemy "pod dzieci"
a w ogóle chętnie bym sobie pobyła kurą domową, bo lubię i uważam że to naprawdę moje powołanie . i wówczas uważam za naturalne, że mój mąż przychodziłby po robocie do wypucowanej chałupy z opranymi dziećmi i obiadkiem z trzech dań. a gdyby on nie miał pracy, to oczywiście odwrotnie.nie czuję się niewolnicą mojego męża ani mężczyzn w ogóle, więc nie muszę niczego udowadniać, ani walczyć o swoje. - ja tez, u mnei ejst tak samo. Aha, i mój mąż nie jest jedynakiem, a ja nei jestem rozczarowana tym co mam do zrobienia w domu ( liczylam sie z tym przed slubem i chcialam tego). Aha, zeby nei bylo. moj tata tez sie zajmowal nami jak bylysmy z siostra male ( pieluchy itd), nie gotuje bo nie umie ( no, chyba,ze jajecznice:))
poza tym , moj amz nei zna piojecia zonaty kawakler.. jakby chcial byc kawalerem, toby sie nei zenil. w ogole...nie oceniajcie tak od razu, nie traktujcie czlowieka jak bezmozgowca, ktoremu trzeba kazac przemtyslec swoje zycie ( zwlaszca ze tio nie o swopim malzenstwie pisalam). ja tylko zadalam pytanie jak jest u Was. A wy mi piszecie jak jest u mbnie. To wkurza i.. boli. gdybym przedstawila swoja syrtuacje i prosila kogos o ocene to co inengo. Al;e to nei moaj sytuacja. Z etgo co widze, coraz trudniej tu zadac ogolne pytanie, takie no, panoramiczne.
Tak, to co Juka mówi, to patologia. Obaid sie fajnie gotuje pod warunkiem ze sie chce np zrobic mezowi przyjemnosc niespodzianke itp, a nie dlatego, z emUSI byc. jakby u mnei obaid muisal byc na godzine ( jak u moich dziadków, gdzie dziaDEK UDAJE ZE NEI UMIE GOTOWAC A GOTUJE, AJK BABCI NIE MA NA DLUZEJ), TO BYM ZWARIOWAŁA.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez tato » 24 maja 2006, o 21:13

Dona napisał(a):Wybaczcie, ale trudno mi by bylo wymagac od męza ktory wraca po 8-10 h pracy do domu, zeby gotowal , i robil pranie itp, kiedy ja spedzilam caly dzien w domu.....
Ktos musi zarabiac na nas.. a ktos musi sie zajmowac domem i dzieckiem...


bardzo zaciekawiła mnie twoja wypowiedź Dona.
Czy ty jak jestes w domu to lezysz i patrzysz w sufit cały dzień ?

Przeciez w domu kobieta tez pracuje wychowujac dziecko, robiac zakupy, sprżatając, gotując, piorąc ! A jak ma dwójkę lub trójkę dzieci to jest dopiero harówka.
Jak myślisz ile musiałabyś zaplacić kobiecie aby to wszystko za ciebie robiła ?
To jest praca wielokrotnie cięższa niż męża.

Więc dlaczego uważasz że po 10 godzinach pracy odpoczynek należy się twojemu mężowi a nie tobie ???
Tylko dlatego że mąż zarabia a ty nie ?
tato
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 237
Dołączył(a): 21 sierpnia 2004, o 22:45

Postprzez kukułka » 24 maja 2006, o 21:24

tato, ty, choc facet, to feministka ( feminista?) jetses. dziwne to. takei manifestowanie sie. czy ty lubisz padajac na przyslowoiwy pysk po rpacy jeaszce miec 1000 rzeczy do roboty? czasem jednak latwiej kobiecie przygotowac odbiad niz zeby maz przyszedl po pracy i jeszce nie wiadomo co robił. \moze jeszce po 10 godzinach ma obiad zrobic 9 mąz), bo zona zajmowala sie dziecmi i zrobila pranie i prasowanie???? wiadomo pzreciez ze jak kobieta gotuje to jednozcesnie moze prasowac. Da sie tak i anwet jest tka wygodniej.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez abeba » 24 maja 2006, o 22:18

kukułko, Ty nie słyszałaś o feministach? bardzo fajny gatunek facetów!
pozdrawiam tatę za to zdanie
dlaczego uważasz że po 10 godzinach pracy odpoczynek należy się twojemu mężowi a nie tobie ???
Tylko dlatego że mąż zarabia a ty nie ?

jak sobie wyobrażasz gotowanie przy jednoczesnym prasowaniu? gdy od prasowania odchodzisz doglądać obiadu, prasowanie trwa dłużej bo robisz przerwy. Wiele rzeczy trzeba pilnować (np. nie wyobrażam sobie odchodzenia od czegoś smażonego). Wreszcie samo gotowanie obiadu jest tak złożonym zajęciem że nie ma w nim przerw (np. nastawiasz wodę i obierasz ziemniaki w trakcie gdy woda sie gotuje, potem wrzucasz ziemniaki i siekasz surówkę w trakcie gdy ziemniaki się gotują - gdzie tu jest czas na prasowanie????)
Jak najbardziej zgadzam się z tatą! będąc z dziecmi w domu, jak Dona, oczywiście nie oczekiwałabym by po dniu pracy zawodowej facet rąbał drwa przez 4h (to może zrobić w weekend). Ale niech sie przede wszystkim zajmie dziecmi - na pewno się ucieszy spędzając z nimi czas (podczas gdy mama po 10h ma ich już trochę dość ... na dany dzień). tak samo oczekiwałabym że facet po pracy zrobi zakupy, jezeli sama byłabym z niemowlakiem (bo jak niby miałabym z maluchem w wózku jechać do supermarketu i dzwigać to wszystko??). A przy maluchach większych niż 1-2 lata to juz podejrzewam że o prasowaniu nie ma mowy, tylko trzeba ciagle je obserwować i wyjmować im z lapek rozne niebezpieczne lub cenne przedmioty i zbierac z ziemi to co zrzucą itp. a Ty byś chciała jednoczesnie prasować i gotować...?
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez kasik » 24 maja 2006, o 22:22

jestem za niania 8)

zreszta , ktora z kobiet jest sobie w stanie pozwolic siedziec ponad rok z dzieckiem? No chyba ze bezrobotna :roll:
kasik
 

Postprzez tato » 24 maja 2006, o 23:05

kukułka napisał(a): wiadomo pzreciez ze jak kobieta gotuje to jednozcesnie moze prasowac. Da sie tak i anwet jest tka wygodniej.


czy to ze kobieta gotuje i prasuje jednoczesnie oznacza ze pracuje mniej niż mąż ???

Jeżeli uważasz że dla kobiety opieka nad dzieckiem, gotowanie i inne prace domowe to taka lekka robota to ja mam propozycję aby ten ciężko pracujący mąż właśnie się w ten sposób "zrelaksował" własnie gotując obiad, sprzątajac lub zajmując sie dzieckiem. Nie powinien narzekac bo przecież to "lekka robota".
Ciekawe jakby sobie tak odpoczął po pracy ?

Z jednej strony uważasz że gotowanie obiadu to żadna praca dla kobiety ale z drugiej strony uważasz dla mężczyzny to strasznie ciężkie zadanie ktorym nie można go bron boże obarczać.

Nie wyobrażasz sobie że mąż gotuje po powrocie z pracy bo od kiedy byłaś dzieckiem społeczenstwo wtłaczało ci do głowy model w ktorym to kobieta gotuje. Wszędzie w bajkach, książeczkach, na filmach i prawdopodobnie we własnym domu zawsze widziałaś że to kobieta gotuje i dlatego jest ci ciężko sobie to wyobrazić. I tylko tyle.
W tych samych książeczkach mąż to odpowiedzialny facet piastujący ważne stanowisko dyrektorskie w firmie. Ot takie karmienie dzieci strereotypami od najmłodszych lat.
tato
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 237
Dołączył(a): 21 sierpnia 2004, o 22:45

Postprzez kukułka » 24 maja 2006, o 23:18

Nikt mnei nei karmil stereotypami. Ja gotuje, moj maz robbi co innego. Wam w moim małzeństwie ten podzial nei musi odpowiadac - mnie odpowiada. Nic mi nei ejst ciezko sobie wyobrazic. Nacvzytałes się tatao, ksiazek i tyle. i znów w ątku zrobiła sie dyskusja obok tematu. wiecej sie w tym wątku nei odzywam, na zaczepki nei odpowiadam, za to zcekam na sensowne odpowiedzi.
Do abeby - ja sobie nei wyobrazam gotowania i prasowania jednocześnie - nie musze sobei wyobrażać. ja tak robię.
Do taty - dla mnei zajmowanie sie domem to nie jest cięzka praca. tak jak nie jest nią dla mojego meza wzięcie samochodu i pojechanie ze mną po zakupy. czy wy nei pomysleliscie o tym jako o wyrażaniu miłości po rpostu? A nie kto za co komu płaci/ nie płaci/ powinien płacic itp? jak jestem zmęczona to maz nei wymaga ode mnei cudów. tak ajk ja od niego, gdy jest zmęczony. czy tak trudno to zrozumiec?
i nie mów mi, ajk mysle i co mi wtłoczono do głowy, bo to chyba wiem lepiej niz ty. W końcu nie jestes mna, nie???
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez abeba » 24 maja 2006, o 23:49

kukułko, nie dziw się takim reakcjom, jeśli już w pierwszym poście założyłaś, że (tylko) dla mężczyzny dziecko może być denerwującym krzyczącym obiektem, który przeszkada zajmować się ukochanym hobby! jesli dziecko przeszkadza to obojgu! a nawet bardziej tej osobie, która z nim wiecej siedzi i już traci cierpliwość.
nie wiem jak ty to robisz, ale dla mnie gotowanie przy prasowaniu skończyłoby się przypaleniem kotletów i ubraniami przesiąkniętymi zapaszkiem smażonego oleju... a jak sobie do tego wyobrażę dziecię wzrostu 1,1m ciągnące niepostrzeżenie za sznur żelazka, gdy ja wyszłam na chwilę do kuchni... :!:
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez kukułka » 25 maja 2006, o 00:00

No z tym dzieckiem tio bez przesady. A ja prasuje mając kuchnie na innym piętrze niz pokój. naprawde się da. A to, zę założyłam , ze dziecko mzoę byc denerwujace... Bo moze. Bywa tak w małzeństwach moich znajomych niektórych...Ale czy to am od razu znaczyć, zę ja uwazam, z ekobieta robi wszytko, a meżczyzna nic? Gdzie ja to napisałam, zę mnie tak atakujecie?
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Następna strona

Powrót do Wychowanie dzieci w rodzinie

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 42 gości

cron