Teraz jest 10 maja 2024, o 00:26 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

Jak wam pomagają?

Tutaj rodzice mogą się podzielić doświadczeniami z pierwszej linii frontu (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

Postprzez fiamma75 » 25 maja 2006, o 06:23

Kukułko, nie dziw się reakcji na Twoje posty - może chciałaś to inaczej wyrazić, ale wyszłó jak wyszło.

A tak rpzy okazji też sobie nie wyobrażam prasowania i gotowania jednocześnie (no chyba, że doglądałabym tylko zupy, żeby nie kipiała), mimo że do kuchni wchodzi się z pokoju. Szkoda by mi było prądu :D A dziecko do tego - rację ma abeba - zostawisz gorące żelazko przy choćby raczkującym brzdącu?!
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez tato » 25 maja 2006, o 07:07

kukułka napisał(a):Do taty - dla mnei zajmowanie sie domem to nie jest cięzka praca.


bo nie masz dzieci !

a wracając do twojego pytania to aby uwydocznic tobie na czym polega jego niestosownośc to mogę przyrównać to pytanie do takiego

"Jakim przedmiotem biją was mężowie?"

To pytanie jest równie absurdalne jak twoje bo zakłada się że mężowie biją kobiety a ty zakładasz że psim obowiązkiem kobiety jest zajmować się domem a mąż może jej ewentualnie tylko pomóc.
Założenie i w jednym i drugim przypadku jest błędne a więc i pytanie jest błędne.

Dlatego tak na prawdę nie powinnaś na tak postwione pytanie otrzymać żadnych odpowiedzi bo jak widzisz większość pań tutaj pracy męża nie odbiera jako pomoc tylko jako wykonywanie swoich obowiązków!

Wiec odpowiedz na twoje pytanie brzmi:
Mężowie nie pomagają. Oni wykonują po prostu swoje obowiązki

Uważam że możesz ewnetualnie się pytać o to jaki jest podział obowiązków w domu, kto więcej pracuje, kto więcej odpowczywa itd.
tato
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 237
Dołączył(a): 21 sierpnia 2004, o 22:45

Postprzez novva » 25 maja 2006, o 09:49

Dlatego tak na prawdę nie powinnaś na tak postwione pytanie otrzymać żadnych odpowiedzi bo jak widzisz większość pań tutaj pracy męża nie odbiera jako pomoc tylko jako wykonywanie swoich obowiązków!

Wiec odpowiedz na twoje pytanie brzmi:
Mężowie nie pomagają. Oni wykonują po prostu swoje obowiązki

Uważam że możesz ewnetualnie się pytać o to jaki jest podział obowiązków w domu, kto więcej pracuje, kto więcej odpowczywa itd.

Podpisuję się pod tym fragmentem w stu procentach :!:
Tylko nie wpadajmy w skrajności z tym karmieniem stereotypami. Według mnie tak samo stereotypowo myślą obydwa typy kobiet opisane przez jukę. I w ogóle to chyba funkcjonowanie bez stereotypów nie jest możliwe, można tylko bardziej lub mniej sobie uświadamiać, co na człowieka wpływa. Ale to dygresja.
I wiecie co, wydaje mi się, ze ten wątek zaraz przerodzi sie w dyskusję, która z was/nas jest lepszą panią domu i jest w stanie zrobic więcej rzeczy jednocześnie albo który model rodziny jest lepszy. Apeluję! nie zamieniajmy tego forum w emamę z gazety.pl :!: :lol: Nie licytujmy się.
novva
 

Postprzez kukułka » 25 maja 2006, o 14:33

fiamam, przeciez mowie, ze dzieckiem iz elazkiem je tka zostawiac to jzu przesada. czytajcie uwaznie.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez kukułka » 25 maja 2006, o 15:04

Dla mnei to pomoc. nawet jesli jednoczesnie jets obopwiązkiem, dlatego, tato, tak zapytałam
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez groch » 25 maja 2006, o 15:24

hej, ale po co te kłótnie...? każdy ma swój model rodziny i każdy ma swoje wyobrażenia na ten temat. dorośli ludzie powinni umieć wyrażać swoje zdanie - nawet odmienne - w spokojny i kulturalny sposób... chyba... tym bardziej na katolickim forum. kochajmy sie -to taki mój nieśmiały postulat :-)

Ja wczoraj jak zobaczyłam pytanie Kukułki chciałam napisać, że mój mąż jednak POMAGA w domu. Bo jak inaczej nazwać sytaucję, w której to ja jestem ośrodkiem "decyzyjno-logistycznym" tzn. muszę pamiętać, czego nie ma w lodówce, że trzeba zrobić pranie, ugotować obiad czy posprzątać łazienkę. Oczywiście maż pójdzie po zakupy bez zająknięcia jesli trzeba, posprząta też i obiad też uszykuje gdy trzeba. Więc pomaga... Niby tak, ale zarazem za to ja zupelnie nie myślę o tym, że trzeba zrobic opłaty, bo o to dba mąż. Tak samo całkowicie dba o samochód, który jest przecież częścią naszego gospodarstwa.

Więc z tym nazewnictwem jest tak dziwnie - ten podział na pomaganie i nie-pomaganie nie jest taki ostry moim zdaniem.bo ja musze napisać że pomaga i zarazem wypełnia swoje obowiązki... Bo np. mąż samochód naprawia, wymienia opony i nawet tankuje - a ja jeżdżę i nawet nie pomyślę, że mogłabym mu w tym pomóc. "No bo to w końcu obowiązek mężczyzny..." I tak sobie pomyślałam,że pomaganie w oczach kobiet chyba często sprowadza się do kuchni i czystości w mieszkaniu - w innych obszarach to już zazwyczaj po prostu podział obowiązków... Do takich sobie tu doszłam wniosków.

tato -a co do stereotypów: jestem z rodziny, gdzie podział ról małżeńskich był totalnym przeciwieństwem stereotypowego (tata po wielu godzinach pracy robił zakupy i obiadek)... a ja mam w głowie, że dbanie o kuchnię, zakupy to jednak mój obowiązek :? więc to chyba też nie takie proste na zasadzie akcja-reakcja...

Dzieci jeszcze nie mam więc nie mogę się wypowiedzieć ale śmiem twierdzić na podstawie obserwacji że to zupełnie co innego niż "standardowe obowiązki". W końcu dzieci to miłość i każdy z rodziców daje to, co akurat może... czas, cierpliwość, uwagę...
groch
Przygodny gość
 
Posty: 86
Dołączył(a): 29 września 2004, o 13:26

Postprzez Samanta » 25 maja 2006, o 15:31

Kukułko nikt Cie nie atakuje.Forum jest w 80% forum pomocy,czyli jak ktos zakłada wątek to ma duzy problem i szuka rozwiązań,sugestii,rad..itd.

Moja propozycja:piszcie w 1-ym poscie,,Nie mam zadnego problemu.Chcę tylko zrobic ankietę czy sondaz i poznac wasze opinie,doswiaczdczenia;; - i nie będzie nieporozumień.
Samanta
Bywalec
 
Posty: 100
Dołączył(a): 4 kwietnia 2006, o 14:45

Postprzez kukułka » 25 maja 2006, o 16:43

groch napisał(a):hej, ale po co te kłótnie...? każdy ma swój model rodziny i każdy ma swoje wyobrażenia na ten temat. dorośli ludzie powinni umieć wyrażać swoje zdanie - nawet odmienne - w spokojny i kulturalny sposób...
chciałam napisać, że mój mąż jednak POMAGA w domu. Bo jak inaczej nazwać sytaucję, w której to ja jestem ośrodkiem "decyzyjno-logistycznym" tzn. muszę pamiętać, czego nie ma w lodówce, że trzeba zrobić pranie, ugotować obiad czy posprzątać łazienkę. Oczywiście maż pójdzie po zakupy bez zająknięcia jesli trzeba, posprząta też i obiad też uszykuje gdy trzeba. Więc pomaga... Niby tak, ale zarazem za to ja zupelnie nie myślę o tym, że trzeba zrobic opłaty, bo o to dba mąż. Tak samo całkowicie dba o samochód, który jest przecież częścią naszego gospodarstwa.

Więc z tym nazewnictwem jest tak dziwnie - ten podział na pomaganie i nie-pomaganie nie jest taki ostry moim zdaniem.bo ja musze napisać że pomaga i zarazem wypełnia swoje obowiązki... Bo np. mąż samochód naprawia, wymienia opony i nawet tankuje - a ja jeżdżę i nawet nie pomyślę, że mogłabym mu w tym pomóc. "No bo to w końcu obowiązek mężczyzny..." I tak sobie pomyślałam,że pomaganie w oczach kobiet chyba często sprowadza się do kuchni i czystości w mieszkaniu - w innych obszarach to już zazwyczaj po prostu podział obowiązków... Do takich sobie tu doszłam wniosków.

.


Tak, ja się z tym zgadzam cąłkowicie. Mój maz dba o co innego, aj o co innego. I to wcale nei znaczy, zę on musi gotować, a ja rozgrezbywa,ć silnik w aucie. A tato jets smieszny, przesadza i lubi sie kłócic dla zasady
Samanto, ja po rostu jak mam problem, to piszę: mam problem tkai i taki. Jak go nie mam, to nie pisze: mam problem. I przy tym zamierzam zostac. mzoe wtedy przy okazji niektórzy uzytkownicy Forum się nauczą, by nie prypisywać autorowi postu mysli, których nie wyrazili. Jesli nire mówię, ze mam problem, to znaczy, zę go nie mam.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez tato » 25 maja 2006, o 21:16

groch napisał(a):Ja wczoraj jak zobaczyłam pytanie Kukułki chciałam napisać, że mój mąż jednak POMAGA w domu. Bo jak inaczej nazwać sytaucję, w której to ja jestem ośrodkiem "decyzyjno-logistycznym" tzn. muszę pamiętać, czego nie ma w lodówce, że trzeba zrobić pranie, ugotować obiad czy posprzątać łazienkę.


groch co to znaczy ze musisz ? dlaczego tak piszesz?
kto ci każe ? mąż ? nie. więc kto ?
wg mnie odpowiedz brzmi społeczeństwo ! tak tak! to wlasnie wpajany od malego dziewczynkom wzorzec ze to kobieta zajmuje sie domem powoduje iz swoje prace domowe traktujesz jako przymus.

Znacznie bardziej wolałbym usłyszeć od ciebie że "zdecydowałaś się wziąć na sibie obowiązki domowe"

Jeżeli mówimy o "pomocy męża" to w mojej opini odnosi sie to wyłącznie do sytuacji gdy taka pomoc jest sporadyczna. I to rozumiem że małżonkowie uzgadniają najpierw podział obowiazków i czasami jedno drugiemu pomaga. Ale jeżeli kobieta oczekuje że mąż będzie stale "pomagał" to znaczy że z podziałem obowiązków jest coś nie tak.

I o to właśnie chodziło w pytaniu kukułki. Nie o sporadyczną pomoc kobiecie ale o regularne pomaganie w obowiązkach ktore zotały kobiecie siłą narzucone przez ... no własnie przez kogo ???

Przypominam że pierwsze pytanie kukułki brzmi :
Czy i jak pomagają Wam mezowie w wychowaniu dzieci ( tych młodszych i starszych, synów i córek)?


Pytanie jest zupełnie dziwne bo obowiązek wychowania spoczywa jednakowo na obojgu rodzicach ! I z tym chyba sie wszyscy zgodzą - może z wyjątkiem kukułki. Jeżeli mąż tylko pomaga to znaczy że nie traktuje wychowania jako swojego regularnego obowiązku - a to sugeruje pytanie kukułki i to jest patologia.

Kolejne pytanie brzmi:
Czy i jak pomagają Wam mezowie w wychowaniu dzieci ( tych młodszych i starszych, synów i córek)? Czy Wam pomagają/ pomagali przed narodzeniem dzieci i przed wasza ciążą w prowadzeniu domu? jelsi tak to sami z własnej inincjatywy czy po Waszych namowach, sugestiach, prośbach?


Znowu jest pytanie o regularną pomoc mężów a wręcz o sposoby zmuszenia mężów do pomocy. A dlaczego kobieta ma prosić męża żeby jej pomagał w obowiązkach domowych ? Dlaczego nie mogą uzgodnić że po prostu mąż przejmuje częśc obowiązków i już po kłopocie ?!
Żadne namowy, prośby i sugestie nie są konieczne gdy obowiązki domowe dzielone są wg partnerskiej umowy a nie wg stereotypów narzucanych przez społeczeństwo.
Częstokroć kobiety biorą na siebie zgodnie ze stereotypem wszystkie te obowiazki domowe i po prostu nie są w stanie im podołać jednocześnie zaniedbujac siebie. I wtedy wlaśnie zastanawiaja się nad pytaniem czy mąż nie mógłby im pomóc a pytanie jest zupełnie inne czy mąż nie powinien w takim razie przejąć części obowiązków domowych?
tato
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 237
Dołączył(a): 21 sierpnia 2004, o 22:45

Postprzez abeba » 25 maja 2006, o 22:02

a ja się upieram, że podział obowiązków typu kuchnia należy do kobiety a samochód do mężczyzny jest niesprawiedliwy i krzywdzący dla kobeity. Bo gotowac, zmywać trzeba codziennie, sprzątać, prac, prasować też b.często, a samochód naprawia się oby-jak-najrzadziej, opony zmienia się 2 razy w roku. Benzyny do samochodu w przeciwieństwie do zakupów do lodówki nie trzeba targać w cieżkich siatach. Więc gdzie tu rozłożenie ciężarów, podział pracy?
A skoro wątek zaczał sie od dzieci, to mój ulubiony przykład ks Dziewieckiego o tym jak mama i tata RÓWNO okazują swoją miłośc dzieciom: mama karmi je i wstaje do nich w nocy a tata przestawia cieżkie meble w ich pokoju (sic!)
przez zostawienie codziennych zadań kobietom odbiera sie im wolny czas, i np. możliwość posiadania tak ukochanego przez niektórych hobby.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez talitha » 25 maja 2006, o 22:47

Tato, gratuluję Twojej Żonie męża :D
talitha
Bywalec
 
Posty: 120
Dołączył(a): 4 listopada 2005, o 22:36

Postprzez Kinia » 25 maja 2006, o 23:07

A ja jestem zdecydowanie za Kukułką. Żoną nie jestem, ale już teraz kuchnię (na stancji) uważan za moje królestwo...i jak ukochany mnie odwiedza, to ewentualnie może pomóc. I niekt mnie do tego nie zmusza, ani nikt mi tego nie wmawiał. Po prostu dla mnie to jest naturalne i tak się czuję najlepiej.

Po co walczyć o emancypację kobiet, które są szczęśliwe w kuchni i domu???

Czy muszę nazywać niesprawiedliwością, to, że lubię zajmować się domem tylko dlatego, że teraz jest moda na feminizm???
Kinia
Domownik
 
Posty: 354
Dołączył(a): 12 lipca 2004, o 20:32
Lokalizacja: Łomianki

Postprzez abeba » 25 maja 2006, o 23:53

i naprawdę Ci nie przeszkadza, jak ty gotujesz a on siedzi na kanapie i czeka bezczynie jak skończysz??
no i weź pod uwagę, że po slubie będziesz miała dwa (a potem 3, 4, ...) razy wiecej do ugotowania, uprania, uprasowania.
Mam nadzieję, że moja córka nie wyjdzie za Twojego syna.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez tato » 26 maja 2006, o 00:49

Kinia napisał(a):A ja jestem zdecydowanie za Kukułką.

widzę ze póki co ten model popierają kobiety ktore nie mają dzieci ... ciekawe ...
Kinia napisał(a):Żoną nie jestem, ale już teraz kuchnię (na stancji) uważan za moje królestwo...

do czasu gdy gotowanie ze sztuki zmieni sie w codzienną harówkę w przerwie miedzy praniem i sprzątaniem tak aby zdązyć zanim ci się dziecko obudzi
- to jest wlasnie proza życia małżeńskiego
a nie gotowanie raz w tygodniu dla siebie na stancji

Kinia napisał(a):Po co walczyć o emancypację kobiet, które są szczęśliwe w kuchni i domu???


nie lubię tych wszystkich słów o emancypaji, feminizmie, szowinizmie
bo to po prostu jest walka o ... normalność ...
o prawo do normalnego wyboru dla kobiety bez żadnych nacisków
o prawo do równego traktowania w małżenstwie

nie mam nic przeciwko kobietom gotującym, piorącym itd. ale tylko w sytuacji gdy jest to efekt partnerskiej umowy z pełną świadomością że można to zawsze zmienic - szczegolnie gdy pojawia sie dziecko
tato
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 237
Dołączył(a): 21 sierpnia 2004, o 22:45

Postprzez tato » 26 maja 2006, o 00:51

talitha napisał(a):Tato, gratuluję Twojej Żonie męża :D

moja żona uważa ze zamiast pisać na forum to lepiej bym zrobił przechodząc od teorii do praktyki i wyprasował sobie koszule na jutro :wink:
tato
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 237
Dołączył(a): 21 sierpnia 2004, o 22:45

Postprzez talitha » 26 maja 2006, o 08:45

:D
Niewątpliwie Żona ma rację :) niemniej jednak to, że w teorii choć uznajesz to co uznajesz to bardzo dużo :wink:
Z opowieści piaskownicowych moich sąsiadek wiem, że raczej normą i nagminne jest przekonanie mężów o nicnierobieniu ich żon i matek ich dzieci w domu. Przykłady - "ty nie wiesz co to praca! " mąż do żony, matki, trojga dzieci w wieku kilku miesięcy, 2 i 4 lat. Inny -" a czemu ty jesteś zmęczona, przecież cały dzień siedzisz w domu ?". I pretensje, że gary niepomyte, że bałagan, że żona czegoś nie zdążyła... Inny jeszcze ZABRANIA żonie iść do pracy, choć ona MARZY o tym i miałaby okazję, bo on chce mieć domowy obiad i porządek w domu i w ogóle nie chce żeby żona pracowała. No niestety, taka rzeczywistość choć trudno w to uwierzyć; matki synów, baczcie jak ich wychowujecie !
talitha
Bywalec
 
Posty: 120
Dołączył(a): 4 listopada 2005, o 22:36

Postprzez Kinia » 26 maja 2006, o 09:12

Widzisz Tato, chyba mocno za bardzo generalizujesz. A w dodatku wypowiadasz się o czymś o czym zielonego pojęcia nie masz...bo nie wiesz np. ile razy ja obiad gotuję i czy nie poradzę sobie z tym mając obok siębie 2 letnie dziecko. Nie wiesz i nie możesz wiedzieć, bo nic o tym nie pisałam. Więc nie oceniaj, bo jest to tylko krzywdzące i napewno nikomu nie pomaga.


[quote= tato]nie lubię tych wszystkich słów o emancypaji, feminizmie, szowinizmie
bo to po prostu jest walka o ... normalność ...[/quote]

co znaczy normalność?
czy nie mam prawa sama zdecydować, co jest dla mnie lepsze?
równe traktowanie w małżeństwie, to nie znaczy zawsze równe dzielenie obowiązków (każdych!) na pół....chyba, że Ty karmisz dziecko piersią na przemian z żoną ;)

Co znaczy partnerska umowa?
czy nie jest to naturalny efekt dialogu z mężem?
czy musimy na coś się "umawiać"? przecież jeżeli jesteśmy na siebie otwarci, to chyba będziemy umieli dostosować się do potrzeb kochanej osoby... no, może oprócz tego, bym naprawiała auto ;) efekt mógłby być piorunujący ;)
Kinia
Domownik
 
Posty: 354
Dołączył(a): 12 lipca 2004, o 20:32
Lokalizacja: Łomianki

Postprzez abeba » 26 maja 2006, o 09:41

tak sie zastanawiam, jeśli tak lubicie ten naturalny porządek rzeczy to skad w ogóle pytanie o pomoc mężów przy dzieciach? Bo zaczynam mieć poczucie, że Wam, królowym domowego ogniska, maż w kuchni czy przy dziecku mógłby co najwyżej przeszkadzać....

Kiniu, Ty sama też nie wiesz czy poradziłabyś sobie z gotowaniem przy 2 letnim dziecku - chyba że nam zaraz opiszesz jak to co tydzień radośnie opiekujesz sie chrześnicą jednoczesnie pichcąc kolacyjki dla ukochanego. Tata ma tę przewagę że juz wie jak sie gotuje majac malucha/maluchy na głowie....
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez essex » 26 maja 2006, o 10:06

Naturalnie jest to,ze małzonkowie sobie pomagają przy prowadzeniu domu i wychowywaniu dzieci.Umieją sie porozumieć z miłością i szacunkiem.Służą sobie wzajemnie i uczą dzieci postawy,,umywania sobie nawzajem nóg''

Tak gdzie się wylicza-ja tobie tyle,a ty mi dokładnie tyle co ja tobie-tam się konczy milosc a zaczyna targ.

W kazdej chwili trzeba byc otwartym na potzreby malzonka,na obowiązki do wykonania,patzrec czy nie potzrebuje pomocy,jak sie czuje,czy nie jest zmeczony- trzeba byc w gotowości :D

Wszelkie ścisłe podziały są komiczne wręcz.To miłosc i potrzeba danej chwili nam wyznacza co teraz robimy w domu.

Więcej milosci-mniej sztywnego wyliczania.
essex
Bywalec
 
Posty: 116
Dołączył(a): 23 kwietnia 2006, o 15:27

Postprzez groch » 26 maja 2006, o 12:21

Więcej milosci-mniej sztywnego wyliczania


zgadzam się z essex. dla mnie pichcenie i sprzątanie nie jest rozrywką i czymś przyjemnym. ale wychodziłam za mąż ze swiadomością, że tego nie uniknę i wcale nie żałuję dezycji...

tato - pytasz dlaczego "muszę". Muszę, bo jak nie pomyślę, to nie będzie zrobione. Mój mąż naprawdę się stara, nawet wczoraj -specjalnie zwróciłam na to uwagę po tej dyskusji - powiedział: "co robimy na obiad?" Tato - muszę dlatego, że nikt za mnie tego nie zrobi. Ja się nie uskarżam bo mam wspaniałego męża ale mam świadomość że jeśli wracając z pracy nie zrobię zakupów to po powrocie męża ktoś i tak będzie musiał po nie pójśc, co trochę potrwa, przedłuży się szykowanie obiadu i każdy z nas będzie dwa razy bardziej zmęczony tymi ceregielami. Dlatego to robię ale nie dlatego, że lubię tylko właśnie że muszę - i nie zmusza mnie jakieś "społeczeństwo" tylko zywczajne życie. bo takie już jest... I Ty mając dzieci myślę, że wiesz, o czym mówię...

abebo - to fakt, że wymiana opon czy przestawienie mebli zdarza się o wiele rzadziej ale z drugiej strony nie wyobrażam sobie siebie wynoszącej z piwnicy 4 opony, ładującej ich do bagażnika a następnie jadącej do warsztatu. Tak samo jak nie widzę siebie wnoszącej po schodach 30 kg cementu... I pewnie stąd wziął się podział ról. A co do ciężkich siat - ja w weekend wyciągam męża na wielkie zakupy, takie z proszkami, litrami mleka, soków i kilogramami warzyw, żeby potem w tygodniu już tego nie dźwigać... I tym sposobem wyrównuje się podział obowiązków ;-)
groch
Przygodny gość
 
Posty: 86
Dołączył(a): 29 września 2004, o 13:26

Postprzez Bratka » 26 maja 2006, o 12:47

Ja też należę do tych szczęśliwych kobiet, którym mężowie pomagają w domowych obowiązkach. Celowo piszę o pomocy,bo jak mam nazwać sytuację gdy to ja gotuję obiad (wcześniaj wracam z pracy- więc to chyba naturalne, ze nie czekam aż maż wróci żeby on to zrobił), mąż wraca w międzyczasie i przychodzi do kuchni mi pomóc :?: Albo gdy chcę wyprać firanki i proszę męża o pomoc w ściągnięciu ich... Że to jego psi obowiązek? W moim związku bardziej skuteczne jest podziękowanie za to.

Gdybym mogła, to z radością byłabym kurą domową. Taką czekającą na mężusia z obiadkiem na talerzyku, wyprasowanymi koszulami w szafie, w czyściutkim mieszkanku. Zeby wszystko było zrobione w domu, tak byśmy po naszej pracy mogli wyjść na spacer zamiast gonić robotę w domu... I nie obchodziłoby mnie że ktoś by mi współczuł, że jestem zacofana. byłabym szczęśliwa i mój mąż też!

Ponieważ nie ma tak jakby się chciało, to domową pracą musimy sie dzielić. Ale nie mamy żadnego sztywnego podziału. Ja zauważam co się skończyło i trzeba kupić, a mąż kupuje bo pracuje w centrum. Ale zdarza sie tak że mężowi coś się przypomni i wysyła mi smsa, żebym po drodze kupiła. Ja wymyślam co zjemy na obiad- i częściej gotuję. Śmieci wyrzuca tylko mąż. A! i mamy od zawsze taki zwyczaj, że to które przygotowało jedzenie nie zmywa naczyń po. Jeżeli ja zauważę że coś się popsuło, to mówię mężowi, ale bez pretensji typu, że to jego działka a nie zuważył. I tępię uwagi męża, gdy zapomnę spojrzeć czy mamy co jeść :oops: ... bo to nie jest tylko mój obowiązek... i jakoś sobie żyjemy..
Bratka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 262
Dołączył(a): 3 marca 2005, o 16:04

Postprzez Kinia » 26 maja 2006, o 16:01

Kiniu, Ty sama też nie wiesz czy poradziłabyś sobie z gotowaniem przy 2 letnim dziecku - chyba że nam zaraz opiszesz jak to co tydzień radośnie opiekujesz sie chrześnicą jednoczesnie pichcąc kolacyjki dla ukochanego. Tata ma tę przewagę że juz wie jak sie gotuje majac malucha/maluchy na głowie....

Poczułam się znowu oceniana...naprawdę niewiele wiecie o moim życiu, więc czemu się wypowiadacie?
Kinia
Domownik
 
Posty: 354
Dołączył(a): 12 lipca 2004, o 20:32
Lokalizacja: Łomianki

Postprzez HonoratA » 26 maja 2006, o 22:44

Przebrnęłam przez wszystkie posty. Abeba, Tato, macie rację! Gratuluję takiego normalnego podejścia do małżeństwa. Fiamma, Juka - Wam takiego "partnerskiego" małżeństwa! A do obecnych optymistek - lat 14 temu też taką byłam. Pracowałam zawodowo, studiowałam, zajmowałam się maleńkim dzieckiem, gotowałam, prałam, sprzątałam i uważłam że tak być powinno. Mąż nieustająco naprawiał 22 - letniego dużego fiata, przestawiał meble (tez nieustająco :P ) w pokoju, aby było wiecej miejsca, jeździł ze mną po zakupy "na bazarek" no i pracował zawodowo. I wydawało mi się że tak być powinno. Ja zajmuję się domem on "cięższymi" zadaniami. Ale..., lata minęły zmienilismy auto - nie trzeba w nim grzebać a tylko 2 razy w roku zmienic opony, mamy swoje mieszkanie - nie przestawaiam ciagle mebli, zrobiłam prawo jazdy - aby dzieci móc do przedszkoli odwozic jak mąż był w pracy - więc po zakupy też jeżdżę sama...i nadal gotuję piorę, sprzatam, doszło pilnowanie lekcji dzieci...a mąż? Przecież swoje obowiązki ( ustalone kiedys tam) wypełnia. A ja jestem coraz bardziej zmęczona. Kocham mojego męża i wiem że on tez mnie kocha, ale model rodziny jaki kiedyś wypracowalismy musi ulec zmianie ( ze względu na mnie), a to niestety rodzi się w bólach!
Mój post niech bedzie taką przestrogą. Mąz nie ma pomagać, mąz ma byc współodopowiedzialny za rodzinę, bo kiedys usłyszycie "Kochanie, dlaczego nie ma nic w lodówce i nie zrobiłas zakupów"?
HonoratA
Bywalec
 
Posty: 157
Dołączył(a): 10 maja 2005, o 14:42
Lokalizacja: Lubin

Postprzez tato » 26 maja 2006, o 23:14

Bratka napisał(a):Ja też należę do tych szczęśliwych kobiet, którym mężowie pomagają w domowych obowiązkach.


pragnę zauważyć ze na forum klaruje sie coraz bardziej wyrażny podzial na

kobiety ktore nie mają dzieci i dla ktorych wypełnianie wszystkich obowiazków domowych to zaden problem a wrecz to srodek do samorealizacji

oraz kobiety ktore mają dzieci i które uważają że obciążanie kobiety wszystkimi obowiązkami domowymi jest bardzo niesprawiedliwie

ciekawe prawda ? jak dzieci zmieniają podejscie człowieka do roznych spraw
tato
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 237
Dołączył(a): 21 sierpnia 2004, o 22:45

Postprzez kasik » 26 maja 2006, o 23:22

tato napisał(a):[
pragnę zauważyć ze na forum klaruje sie coraz bardziej wyrażny podzial na

kobiety ktore nie mają dzieci i dla ktorych wypełnianie wszystkich obowiazków domowych to zaden problem a wrecz to srodek do samorealizacji

oraz kobiety ktore mają dzieci i które uważają że obciążanie kobiety wszystkimi obowiązkami domowymi jest bardzo niesprawiedliwie

ciekawe prawda ? jak dzieci zmieniają podejscie człowieka do roznych spraw


tato, ja nie mam dzieci i nie realizuje sie przez prowadzenie domu. Wiesz, jestem bardziej ambitna!! propwadzenie domu to dla mnie zlo konieczne, Zreszta juz sie nie moge doczekac, jak bedzie miec stac na pomoc, szczegolnie przy prasowaniu :lol: :lol:

Do tego mysle, ze jak bede miec dzieci to juz w ogole dostane calkowitego wstetu do domu :roll: :lol:

a propos ...juz nie mam czasu za bardzo domu prowadzic, a co bedzie jak bede pracowala zawodowo i miala dzieci 8) tylko lina hehe
kasik
 

Postprzez tato » 27 maja 2006, o 08:29

przepraszam kasik rzeczywiscie nie uwzględniłem twojego przypadku
a wiec ujmę to inaczej

pozytywnie o podziale obowiazkow w ktorym kobieta obciazona jest wszystkimi obowiazkami domowymi wypowiadają się jedynie kobiety ktore dzieci nie mają - i to tez nie wszystkie
tato
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 237
Dołączył(a): 21 sierpnia 2004, o 22:45

Postprzez tato » 27 maja 2006, o 08:30

HonoratA napisał(a): A ja jestem coraz bardziej zmęczona. Kocham mojego męża i wiem że on tez mnie kocha, ale model rodziny jaki kiedyś wypracowalismy musi ulec zmianie ( ze względu na mnie), a to niestety rodzi się w bólach!

nie dziwie sie bo po tylu latach utrwalania tego nierownego podzialu ciezko jest to zmienic
tato
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 237
Dołączył(a): 21 sierpnia 2004, o 22:45

Postprzez tato » 27 maja 2006, o 08:34

a ja mam inne pytanie w tym temacie

czy w malzenstwach partnerskich spotykacie sie z negatywnym spojrzeniem ze strony starszej czesci rodziny (tesciowie, babcie) na to iż mąż jakos jest zaangazowany w obowiazki domowe ?

albo wychwalanie pod niebiosa jak usłyszą że mąż zrobi jakąś drobną rzecz w kuchni (np. herbatę lub uprasuje koszulę )?
tato
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 237
Dołączył(a): 21 sierpnia 2004, o 22:45

Postprzez mateola » 27 maja 2006, o 09:15

tato napisał(a):a ja mam inne pytanie w tym temacie

czy w malzenstwach partnerskich spotykacie sie z negatywnym spojrzeniem ze strony starszej czesci rodziny (tesciowie, babcie) na to iż mąż jakos jest zaangazowany w obowiazki domowe ?

albo wychwalanie pod niebiosa jak usłyszą że mąż zrobi jakąś drobną rzecz w kuchni (np. herbatę lub uprasuje koszulę )?


Jest taki dowcip:
Rozmawiają dwie kobiety. Jedna mówi:
- No, i jak tam twoim dzieciom w małżeństwie?
- Wiesz, różnie. Córka na przykład ma wspaniałego męża: umie gotować, robi zakupy, zajmuje się wnukiem, kąpie, przewija, wstaje w nocy… Ale syn? Ten to wpadł…
WSZYSTKO musi robić: gotować, prasować, zajmować się dziećmi… ech!

Jak już wspomniałam, dla mojego teścia było niepojęte, że JEGO syn kręci się między kuchnia a pokojem, gdy ja siedzę przy gościach (żeby nie było – ja też się kręciłam;-) Postrzegał go jako pantoflarza, którego zdominowała zła synowa, buntował go i napominał. Mąż się jednak nie dał :wink: . Podobnie było przy podejmowaniu decyzji, gdy ja miałam inne zdanie, niż mąż. Teść ledwo wytrzymywał na krześle, żeby nie zamknąć mi ust. A jak musiałam wyjechać (studia) i mąż zostawał z maleńkim dzieckiem (dziećmi)…
Z początku byłam więc dla mojego teścia wielkim nieporozumieniem i zagrożeniem. Kobieta ma pracować, słuchać i wykonywać polecenia, a tu – pod jego własnym dachem (bo na początku mieszkałam w domu męża) dokonują się jakieś rewolucje… Z czasem zaczął mnie szanować i po kilku latach zaakceptował mnie zupełnie.
Z teściową było tak – ona była przyzwyczajona do uległości i to samo chciała mi wpoić – że "jako kobieta" powinnam ustąpić, zejść z drogi… że jak wracam z pracy o 16, czy 17, to powinnam przygotować obiad w poprzednim dniu, by JEJ syn miał gotowy posiłek, gdy wraca o 15… Nie rozumiała, że coś jest nie zrobione (jakieś pranie, jakieś sprzątanie), a ja siedzę i czytam… dlaczego w ogóle siedzę i nie robię czegoś…

Co myślał mój tato - tego nie wiem. On trochę angażował sie w prace domowe. Mama - jak w dowcipie - cieszyła się. Podobnie babcia :-)

Dziś mamy już prawie dorosłe dzieci. Myślę, że nauczyły się przy nas tej współodpowiedzialności za dom i rodzinę. I tego, że nie ważne jest, by "każdy obrał tyle samo kartofli" (a tak robili - wyliczali sobie "sprawiedliwie": ty tyle i ja tyle ;-) ); ile - żeby wszystko było zrobione i nikt nie padał na nos pod koniec dnia. W tym sensie rozumiem "pomaganie" sobie wzajemnie, bo i my mamy swoje specjalizacje: ja np. wyrywam chwasty w ogródku, bo jestem "sprytniejsza", a mąż robi zakupy, bo jest silniejszy.
To chyba wszystko.

Pozdrawiam serdecznie :-)
mateola
Bywalec
 
Posty: 174
Dołączył(a): 12 kwietnia 2006, o 09:19

Postprzez kukułka » 27 maja 2006, o 09:57

tato, prosiłam o rzecziowe odpowiedzi, daj juz spokój z tym społeczeństwem, a tym bardziej podejrzewaniem mnei o patologię. Z|amiast filozofowac, anpisz jak jest u Ciebie i tyle.A z Kinia się zgadzam w 100%. i niech mnei tato nei emancypuje na siłę.

Tato napisał:"nie mam nic przeciwko kobietom gotującym, piorącym itd. ale tylko w sytuacji gdy jest to efekt partnerskiej umowy z pełną świadomością że można to zawsze zmienic - szczegolnie gdy pojawia sie dziecko " A skąd wiesz, tato, zę u mnie tka nei jest. Zbytpochopnie oceniasz. A te patologie to sobie w ogóle wypraszam.


Nie zabieram wiecej głosu w tej sprawie.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Wychowanie dzieci w rodzinie

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 40 gości

cron