Widzisz Pimpek, ja bardzo kocham swoich rodziców, ale mam o jedną rzecz do nich żal, zwłaszcza do mamy (choć to cudowna kobieta, nawet mój mąż jest w niej zakochany
). Właśnie o to, że nie całowali sie przy nas jak byliśmy małe, potem zresztą też nie. Tata wielokrotnie chciał mamę całować, ot tak, bez powodu, z miłości. Ale ja pamiętam moją mamę wymigującą sie od takiego pocałunku. To bardzo przykre wspomnienie i w okresie dojrzewania często zastanawiałam sie, czy oni sie kochają, czy może nigdy sie nie kochali. Bardzo mnie to dręczyło. I bałam sie, ze przejmę tę cechę od mamy.
Więc myśle, ze masz z mojej strony na to odpowiedź. Całowanie nie jest złe, nawet te "głębokie"
jeśli wynika z miłości i dobrze jak dzieci je widzą.
A co do innych pocałunków to myśle, ze dzieci same w pewnym wieku, zwłaszcza chłopcy, zaczynają się wstydzić całowania rodziców i to jakoś naturalnie zanika. I występuje tylko w ważnych chwilach, jak wyjazd, życzenia itd.
A co do całowania niemowlaków, to stanowczo jestem za. Po pierwsze dlatego, że to matczyny odruch, a on nie może być zły. A po drugie dla dziecka to takie baraszkowanie, ono dzięki temu czuje, ze jest kochane. Jak bedziesz mieć dzieci to na pewno zrozumiesz, inaczej się po prostu nie da
.