Ja tez na początku spałam w staniku (taki miękki bawełniany do karmienia nie przeszkadza. Potem po prostu podkładałam pieluszkę.
Majtki siatkowe zdecydowanie polecam!
Odwiedzający czasem mają na tyle oleju, że pytają, a nie przynoszą kolejna grzechotkę, chociaż rzeczywiście do dzisiaj praktycznie nie kupujemy zabawek, a ma tego...
U nas niedrapki okazały się ... za małe! No ale urodził się 4 kg.
56 nosił mimo tego ok. miesiąc, no ale my nie kupiliśmy NIC nowego, do dziedziczenia niestety nikogo nie mieliśmy, ale po prostu skompletowałam wszystko w lumpeksach, wyprałam w 90 stopniach, wyprasowałam i tyle. Polecam, oszczędność naprawdę BARDZO znaczna, takie małe ciuszki są niezniszczone i można dostać naprawdę dobrej jakości, markowe, takie co to się nie rozejdą po kilku praniach. No i już sprane i bardziej miękkie przez to. Tym bardziej że tego jednak trzeba dość dużo jak nie chcesz ciągle prać, pewnie jeśli się zdecydujesz na tertre to można mieć mniej ciuszków bo pralka i tak nonstop chodzi..
Wkładek poporodowych też zużyłam więcej niż 2 paczki. Zwykłe podpaski na potem faktycznie się przydają.
Koszule do karmienia.. hmmm.. ja po prostu spałam bez (normalnie tez nie śpię w koszuli), a w dzień chodziłam w czymś rozpinanym, a potem to już w normalnych koszulkach i podwijałam (wcale rozpinanie się nie jest jakieś bardziej dyskretne (jak karmisz np. na dworze) niż podciągnięcie koszulki)
Body czy koszulki? My mieliśmy body, ale to był ciepły czerwiec i chodził tylko w body.
Prasowałam przez pierwszy miesiąc.
Zamiast body i śpioszków niezłe są pajace na pstryczki od góry do dołu, zwłaszcza na początek, kiedy boisz się i nie umiesz .
Leżaczka / fotelika nie mieliśmy, jak był mały to leżał w gondoli wózka, a potem jak się trochę bardziej ruchliwy zrobił to na kocu z prześcieradłem. Przynajmniej mógł się swobodnie ruszać.
Ja się obyłam bez laktatora, ale pracowałam w domu, w dodatku mniej, bo się uczyłam do egzaminu, tak że mogłam karmić regularnie, a jak prowadziłam całodzienne zajęcia na uczelni, to mąż mi dowoził dziecko do karmienia.
Butelki też nie używałam - nawet chciałam raz użyć, bo po wprowadzeniu marchewki zaczął mieć kłopot z kupką i chciałam dać mu soczek jabłkowy - popatrzył na mnie jak na ufo i wypluł z miną sama sobie żuj tę gumę. To samo było ze smoczkiem (w efekcie ssie po dziś dzień kciuk..)
Poduszka do karmienia mi się akurat nie przydała, może miałam nie najlepszą, ale w końcu znaleźliśmy sobie wygodną pozycję bez.
Pościel faktycznie na początek nie będzie potrzebna, rożek, a potem jak się zrobi ciepło, po prostu pieluszka flanelowa do przykrycia, a tetrowa pod głowę (jak ulewa, to lepiej wymieniać pieluszkę niż co chwilę prać poszewkę)
Żeby nie ulewał podkładaliśmy pod materacyk ręcznik, żeby było trochę pochyło, a jak na początku spał w gondoli od wózka, to po prostu ponieśliśmy trochę.
Krem do pupy, to się na da powiedzieć który dobry, to indywidualne, u nas ostatecznie sprawdził się niedrogi Ziajka z barankiem.
Termometr na pewno się niestety przyda. Co na gluty też, niezła jest Frida.
Przewijak przydaje się, taki sztywny. U nas ostatecznie wylądował na kuchennym stole.
Materacyk mamy najtańszy z IKEI, niezły. Łóżeczko zresztą też.
Już niezły mętlik.. i tak w praniu wyjdzie co jest potrzebne, u nas było tak, ze mąż przez pierwsze dni codziennie po coś jeździł do dzieciowej hurtowni. Dobrze że mamy blisko.