Rzeczywiście smoczek lepszy od palca! Ale oba nie za dobre bo i jedno i drugie wady zgryzu powoduje!
Ze smoczka podobno łatwiej odzwyczaić malucha, a palec jest zawsze "pod ręką".
Ja smoczka nie używałam, a moja mała zaczęla ssać paluszek, ale i na to rade znalazłam, ubieram jej do spania rękawiczkibez palców(przerobione skarpetki), no i problem z głowy.
Nic innego nie pomagało niestety, a mała ma prawie 2 latka.
Mimo że jest malutka i nie ma jeszcze wszystkich zabków, to juz pierwsze zaburzenia ze strony narządu zucia zauwazyłam.
Na pocieszenie dodam, że wszystko mozna naprawić, ale im dziecko starsze, tym gorzej i mimo, że jestem dentystką, wiem ile problemów stwarza nieraz prostowanie zabków u dzieci, bo o WIELE trudniej nakłonić dziecko do noszenia aparatu, niż w odpowiednim czasie powiedziec:dosyć ssania.
Namawiam Was wszystkiem mamy, odzwyczajajcie dzieciątka od ssania paluszków i smoczków, bo póki sa malutkie, to szybciej zapominają , a póżniejsze konsekwencje ssania są o wiele bardziej uciążliwe, cieci starsze o wiele bardziej nieszcześliwe a i koszty leczenia niejednokrotnie nie małe.
Ja po 2 miesiącach bez ssania zauwazułam,że już pomału wada sie wycofuje i myśle, że warto było znieść trochę protestów.
Acha i jeszcze jedno nie dawajcie soczków, słodkich herbatek itp. po nocach do picia,
bo to naprawde nic dobrego, a maluchy 2, 3 letnie z bardzo zaawansowana próchnicą zdarzają się bardzo często.
Oszczędzmy wiec naszym pociechom stresu i bólu. My naprawdę mozemy wpływac na ich ząbki, na to jak rosna i czy się nie psują.
Każda mama cierpi z dzieckiem w momencie jego cierpienia, ale niestety mało która zdaje sobie sprawe z tego , że za to cierpienie jest sama w większosci przypadków odpowiedzialna!
Pozdrawiam i życzę samych zdrowych i prostych zabków, a do dentysty tylko na kontrolę, bo na zabiegi przyjdzie czas, ale im póżniej, tym lepiej.
Myślę, że odpowiedzialnym zachowaniem, możemy to zagwarantować naszym dzieciom.