Aniu, wiem że opieka nad dwójką maleńkich dzieci jest wyczerpująca
Moja siostra po pierwszym porodzie przeszła depresję poporodową. Mój synek miał wtedy 2 latka. Sytuacja naszej rodziny "zmusiła" mnie do opieki nad noworodkiem no i moim synkiem. Siostra ograniczała sie do karmienia małej. Spacerki, kompiele, bujanie przeszło na mnie, no i moje własne 2 letnie dziecko. Mateusz był strasznie zazdrosny. Dokładnie tak jak piszesz: szczypał Weronikę, ściągał jej skarpetki, pchał palce do oczu, buzi, nie mozna było zostawić ich na chwilę samych. Czasami jest trudno wytłumaczyć takiemu starszemu ale też "małemu" bratu że jest bardzo kochany i niepotrzebnie krzywdzi malucha.
U Ciebie jest trochę inaczej, bo to Ty karmisz maleństwo
Jeżeli Mareczek (tak ma na imię?) nie chce pomagać przy opiece nad Martusią, to go nie zmuszaj. Poproś znajomych, rodzinę, aby przychodząc do Was najpierw poświęcili czas Mareczkowi, jaki duży, fajny, nie pchali sie od razu do Małej, pozwoli to synkowi odkryć że dziadkowie i znajomi przychodzą też do niego nie tylko do siostrzyczki
Jak odwiedzano moją córkę Olę i przynoszono upominki dla dzidziusia, prosiłam, aby tak dwali upominek żeby nie widział Mateusz, albo żeby mieli dla niego choć czekoladę. Nie byłam w stanie wszystkich poinformować, więc sama zrobiłam zapas łakoci które lubił synek i jak goście dawali coś dzidziusiowi, ja dawałam na przykład czekoladę i mówiłam "a to dla Ciebie od Cioci ". Dziecko czuło się docenione. Starałam się raz w tygodniu poswięcić czas TYLKO synkowi. Olę zostawiałam z mężem ( choćby godzina między karmieniami), a my szliśmy do parku, na rower, albo (choć niezdrowo) do McDonaldsa. Po pewnym czasie Mati zobaczył że dla niego niewiele się zmieniło i powoli, powoli, zaczął akceptowac Olę. Wiem że to trudne, a czasem z bezsiły chce się wyć. Robi się wszystko żeby było dobrze a konflikty się nasilają. Ale w takich sytuacjach trzeba konsekwencji. Nie wiem czy jesteś w stanie w miarę zorganizować czas swojej rodziny w ciagu dnia a przede wszystkim czas Mareczka. Dobrze żeby Mały miał stały rozkład dnia. Pozwoli mu to zawsze zorientować się co będzie "działo" się dalej i jak się "pogubi" łatwiej mu będzie się odnaleźć. A przede wszytkim da to "broń" Tobie. Najlepszą metodą wychowawczą jest miłość i "ponoszenie konsekwencji" - brzmi strasznie prawda
Mały musi wiedzieć że jego postępowanie wywoła określoną sytuację. Np. "nie pozwolisz wyspać się Marcie, będzie płakała, będę musiała ją lulać, a my nie pójdziemy na spacer bo nie będę miała czasu, no i na odwrót. Marta sie wyśpi, będzie cicho a ja będę miała czas dla Ciebie". Wymaga to ogrooooomnej cierpliwości, ale się udaje. Nie trzeba się zniechęcać pierwszymi porażkami. I na poczatku trochę łagodniej "wyciagać konsekwencje". Wbrew temu co pisała Fresita, klaps niczemu nie służy
Ola ma lat 8, nie dostała ani jednego klapsa w życiu
Jest dzieckiem otwartym, ufnym, i ... karnym. Wie że jak np. nie posprząta pokoju to nie pójdzie na dwór, więc nie mam problemu z bałaganem w jej pokoju. Była "trudnym" dzieckiem Łatwo wpadała w histerię ( do tej pory na zawołanie leją się łzy
). Zawsze starałam się jej wszystko tłumaczyć - bo jak inaczej dziecko zrozumie świat
czasami trwało to "ładną" chwilę. Czasami musiałam mocno ją przytulić, złapać za ramionka, aby zaczęła mnie słuchać. Gdy zrozumiała o co chodzi, uspokajała się. Dziecku moża pokazac drogę postępowania niekoniecznie klapsem. Nawet trzylatkowi, nastawionemu na "nie" do całego świata. Żeczę cierpliwości. Honorata