Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 19:01 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

Moja żona (chyba tylko cud może pomóc)

Tu można porozmawiać o trudnych doświadczeniach, które dotykają rodzinę (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

Postprzez viptocat » 30 maja 2006, o 21:37

Przeciez zawsze jest nadzieja na szczesliwe,boze rozwiązanie.


Jest :( . Takim rozwiązaniem może być orzeczenie nieważności ślubu kościelnego albo głęboka wewnętrzna przemiana mojej żony. (Właściwie chyba coś w rodzaju cudu). Albo jedno i drugie równocześnie.

zachęcam do dążenia do przebaczenia żonie


Nie da się wybaczyć czegoś co trwa cały czas. Bo teraz moja żona krzywdzi mnie każdą sekundą swojego życia. Mogę wybaczać jej każdego dnia na nowo :(. Przy tym nie wolno mi zaakceptować tego co robi (a zresztą nawet gdybym mógł to nie chciałbym). Zło jest złem.
Nie jestem aniołem. Mam wady (a miałem jeszcze większe). Odchodziłem od Boga. Ale przy wszystkich swoich wadach nie byłbym zdolny zrobić tego co moja żona.
Moja żona też nie była aniołem. Była kłótliwa,uparta, leniwa, tchóżliwa i słaba (o swoich wadach już pisałem) ale nigdy nie pomyślałbym nawet o tym ,żeby ją potraktować w taki sposób jak ona potraktowała mnie. Tak się po prostu nie robi. :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :(
Nie wolno krzywdzić osób bezbronnych :cry:.
Mógłbym napisać bardzo bardzo dużo.Jestem człowiekiem inteligentnym o sporych umiejętnościach przekonywania. Ale czuję ,że nie o to chodzi.
Myślę teraz o tym wszystkim. :( .

Pozdrawiam
V.
viptocat
Przygodny gość
 
Posty: 18
Dołączył(a): 6 kwietnia 2005, o 13:14

Postprzez klara bemol » 30 maja 2006, o 22:02

" Nie wolno krzywdzić osób bezbronnych"

Halo! Bezbronnych?! Jeśli myślisz o sobie, to chyba lekka przesada. Bezbronna jest osoba chora psychicznie, nie potrafiąca stwierdzić, że jest krzywdzona. A TY do takich nie należysz!?
Mam takie wrażenie, że wszystko, co złe widzisz w żonie. Nie, nie pochwalam tego, co zrobiła; nie usprawiedliwiam w zadnej chwili. Jednak wybielasz się - moim zdaniem, robisz z siebie ofiarę.
Piszesz: "Była kłótliwa,uparta, leniwa, tchóżliwa i słaba" - ale się z nią ożeniłeś, byłeś z nią, nie odszedłeś i NIC nie próbowałeś zrobić. Tym bardziej, że jesteś "człowiekiem inteligentnym o sporych umiejętnościach przekonywania". A może jednak trzeba spojrzeć w lustro bez różowych okularów???
klara bemol
Domownik
 
Posty: 558
Dołączył(a): 15 stycznia 2006, o 22:26
Lokalizacja: Jelenia Góra

Postprzez klara bemol » 30 maja 2006, o 22:08

" Zupełnie nie pojmuję jak dwoje ludzi może zupełnie inaczej patrzeć na tą samą sytuację ?? Jak ktoś mógł widzieć we mnie osobę którą nie jestem. "

Normalnie, każdy jest inny i ma do tego prawo. Pytanie, jaką osobą Ty dla siebie jesteś? Jaki obraz siebie w sobie nosisz i co on ma wspólnego z rzeczywistością!
klara bemol
Domownik
 
Posty: 558
Dołączył(a): 15 stycznia 2006, o 22:26
Lokalizacja: Jelenia Góra

Postprzez agulla » 30 maja 2006, o 22:48

klara a może przeczytaj cały wątek od początku do końca
mnie się jednak nie wydaje to takie oczywiste co piszesz wiec może nie róbmy nagonki na v tylko dlatego ze jest facetem który poczuł sie zraniony zachowaniem żony, która nie jest ideałem hymm
agulla
agulla
Nauczyciel NPR - metoda LMM
 
Posty: 220
Dołączył(a): 21 listopada 2003, o 15:37
Lokalizacja: Sosnowiec

Postprzez klara bemol » 31 maja 2006, o 07:51

Przeczytałam cały wątek. Niektóre fragmenty nawet kilka razy. Nie robię nagonki, tylko nie moge przechodzic obojętnie koło takiego podejścia do sprawy.
Niestety, mój były narzeczony też miał w sobie to coś, co pozwalało mu widzieć we mnie mieszkające zło, które on wszelkimi sposobami (a upokorzenie było jedna z lżejszych form) próbował ze mnie wyplenić.
Poza tym mam podobna sytuację mojej przyjaciółki, która toczy się teraz.
Nie robię nagonki, nie usprawiedliwiam żony, ale proszę o obiektywizm i zobaczenie belki!!!
klara bemol
Domownik
 
Posty: 558
Dołączył(a): 15 stycznia 2006, o 22:26
Lokalizacja: Jelenia Góra

Postprzez kukułka » 31 maja 2006, o 07:53

Popieram klarę
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez abeba » 31 maja 2006, o 09:42

mimo wszystko swoim romansem i odejściem zona vipa przekresliła szansę na naprawę i jego, i tego małżeństwa. I w tym zawiniła więcej niż on. Zdaje się że wierzący malżonkowie powinni trwać razem mimo wszelkich "belek" a wysiłek wkładać w ich zlikwidowanie a nei w znalezienie kogoś innego.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez klara bemol » 31 maja 2006, o 09:54

abeba, tak, zgadzam się. Tylko nie wiemy wszystkiego, a poznana relacja jest jednostronna. Domyślam się, że dla zony ta decyzja nie była łatwa i nie była wynikiem chwili. Nic natomiast jej nie usprawiedliwaia - przeciez on też jest żonaty i do tego ma dzieci!!! W życiu tego nie pochwalę, nie zaakceptuję, a nawet nie jestem w stanie tolerować.

Denerwuje mnie jednak postawa: jestem bezbronną ofiarą, ona jest taka zła, leniwa, kłótliwa, a ja tylko egoistą i ciągłym nieobecnym, litujcie się nade mną i usprawiedliwiajcie moją niewinność, bo przecież nic nie mogłem zrobić!
Właśnie - zawsze można coś zrobić, ale trzeba WIDZIEĆ, OCENIAĆ, DZIAŁAĆ! A przecież sam zainteresowany pisze, że nic nie widział, że wciąż pracował.
klara bemol
Domownik
 
Posty: 558
Dołączył(a): 15 stycznia 2006, o 22:26
Lokalizacja: Jelenia Góra

Postprzez kukułka » 31 maja 2006, o 15:10

Gdybyś Ty nie napisała tego, klaro, ja napisałabym dokładnie to samo. Popieram.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez viptocat » 31 maja 2006, o 20:24

Piszesz: "Była kłótliwa,uparta, leniwa, tchóżliwa i słaba" - ale się z nią ożeniłeś,


Poza tym była osobą pełną uroku,oddaną, łatwiej niż ja nawiązywała kontakt z innymi. Lubiła dzieci. Ładnie śpiewała. Miała spory talent aktorski.
I (sam swoim odczuciom już nie ufam ale mądre osoby którym ufam potwierdziły to) była zakochana we mnie.
A z resztą. Szkoda ,że nie spotkałaś mnie 3 lata temu. Mogłabyś spróbować powiedzieć o niej coś złego (że jest sztuczna,udaje, zostawi mnie jak przestanie mi się układać itp.) i zaobserwować co się stanie.

byłeś z nią, nie odszedłeś i NIC nie próbowałeś zrobić.


Nie miałem powodu ,żeby odchodzić. I nie miałem jasnych sygnałów ,że się dzieje coś złego. To znaczy jakieś sygnały były. Ale zrozumiałem je dopiero po jej odejściu. :( Nawiązanie wspólnoty wymaga jakiegoś rodzaju szczerości. Mówienia o problemach. O tym czego się oczekuje po drugim człowieku.

V.
viptocat
Przygodny gość
 
Posty: 18
Dołączył(a): 6 kwietnia 2005, o 13:14

Postprzez klara bemol » 31 maja 2006, o 20:36

"Nie miałem powodu ,żeby odchodzić. I nie miałem jasnych sygnałów ,że się dzieje coś złego. To znaczy jakieś sygnały były. Ale zrozumiałem je dopiero po jej odejściu. :( Nawiązanie wspólnoty wymaga jakiegoś rodzaju szczerości. Mówienia o problemach. O tym czego się oczekuje po drugim człowieku. "

Nawiązanie wspólnoty następuje w narzeczeństwie - po to ono jest, małżeństwo jest realizacją tej wspólnoty. I rzeczywiście, skoro tej wspólnoty od początku nie było, to wasze małżeństwo raczej ważne nie było. To przykre, bo jesteście skrzywdzeni (niezależnie od win) i to bardzo.
klara bemol
Domownik
 
Posty: 558
Dołączył(a): 15 stycznia 2006, o 22:26
Lokalizacja: Jelenia Góra

Postprzez mateola » 1 czerwca 2006, o 07:07

kukułka napisał(a):Gdybyś Ty nie napisała tego, klaro, ja napisałabym dokładnie to samo. Popieram.

Ja też. Już wyraziłam swoje zdanie. Trzeba by posłuchać, co druga strona ma do powiedzenia.
Autorowi życzę uczciwego wglądu w siebie, np. w psychoterapii.
mateola
Bywalec
 
Posty: 174
Dołączył(a): 12 kwietnia 2006, o 09:19

Postprzez kukułka » 1 czerwca 2006, o 08:18

[quote="viptocat"] I nie miałem jasnych sygnałów ,że się dzieje coś złego. To znaczy jakieś sygnały były. Ale zrozumiałem je dopiero po jej odejściu. :(

[quote]
I wtym własnie cąły sęk. Że uważałes małzęństwo za coś danego Tobie raz na zawsze, więc myślaeś, ze od tej pory mozesz się zając wyłacznie sobą. A sygnały przeszły bokiem. małzęństwo wymaga empatii. Tobie chyba jej brak. Piszesz na forum po to, by znalęźć pomoc, czy po to, by obwiniac tylko zonę i co najwyżej pisac o sobie,z e tez masz wady ( pisać o swoich wadach to co innego,a co innego wrzeczywistosci umieć je zmienic i za nie przeprosić). Nie znam zdania drugiej strony,a le na podstawie tylko Twoich relacji, viptocad, niewykluczone, ze w ogóle mogłes byc niedojrzały do małżeństwa.
:arrow: A ile wy sie znaliście przed slubem? I ile jetseście po slubie?
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez klara bemol » 1 czerwca 2006, o 09:34

Z tego, co wychytałam znali sie rok, po slubie 4,5; zdrada od dwóch.
A małżeństwo to cięzka orka na ugorze...
klara bemol
Domownik
 
Posty: 558
Dołączył(a): 15 stycznia 2006, o 22:26
Lokalizacja: Jelenia Góra

Postprzez kukułka » 1 czerwca 2006, o 10:08

Moze nie od razu ciężka, ale trzeba o nie dbac i, co bardzo ważne, modlić się.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez klara bemol » 1 czerwca 2006, o 10:15

Z taka babą jak ja - ciążka, ale to inna historia.
klara bemol
Domownik
 
Posty: 558
Dołączył(a): 15 stycznia 2006, o 22:26
Lokalizacja: Jelenia Góra

Postprzez viptocat » 1 czerwca 2006, o 23:45

uważałes małzęństwo za coś danego Tobie raz na zawsze, więc myślaeś, ze od tej pory mozesz się zając wyłacznie sobą.


Tak i nie. Nie myślałem ,że mogę zajmować się wyłącznie sobą. A gdybym nie wierzył w trwałość małżeństwa to bym go nie zawierał :!: :!: :!: tylko po prostu zamieszkałbym z Olą i bylibyśmy razem dopóki któreś z nas by się nie znudziło. A już zupełnie nie mieściło mi się w głowie ,że zozstanę zdradzony.

A ile wy sie znaliście przed slubem? I ile jetseście po slubie?


Hmm przed ślubem znalismy się rok. (oświadczyny były po 2-3 miesiącach znajomości) Przed 4 rocznicą ślubu moja żona wyjechała na 9 miesięczny kurs (Podczas jednej z rozmów stwierdziła ,że odejście planowała przez dłuższy czas (2-3 miesiące przed wyjazdem,sądze ,że znalazła kogoś już po 2 miesiącach). Po kursie wróciła do domu i mieszkała ze mną przez 2 miesiące. Potem uciekła z domu. W piątą rocznicę byłem w sądzie metropolitalnym.

Piszesz na forum po to, by znalęźć pomoc, czy po to, by obwiniac tylko zonę i co najwyżej pisac o sobie,z e tez masz wady ( pisać o swoich wadach to co innego,a co innego wrzeczywistosci umieć je zmienic i za nie przeprosić).


Chcę się zmienić. Na początku chodziło mi o odzyskanie żony ale z czasem dowiedziałem się ,że taka motywacja nie wystarczy.
Nie wierzę już w odzyskanie Oli. Ale dalej chcę coś ze sobą zrobić.


Pozdrawiam
V
viptocat
Przygodny gość
 
Posty: 18
Dołączył(a): 6 kwietnia 2005, o 13:14

Postprzez kukułka » 5 czerwca 2006, o 13:51

"Coś" chcesz zrobić. tylko co? i w jakim celu? Musisz okreslić, co jets teraz Twoim celem w życiu i do tego zmierzać. bez celu nei zrobisz nic. I cel musi byc konkretny, nie ogólny, ze staniesz się leszy itd itp ogólniki. konkret. potem działąj.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez sama » 26 lipca 2006, o 12:47

Bardzo łatwo jest wypowiadać się osobom, które nie są w takiej sytuacji jak V. Ja jeszcze parę miesięcy temu tez pewnie byłabym "mądra". Ale już nie jestem. Oczywiście, że małżeństwo wymaga pracy nad sobą, WSPÓLNEJ pracy. Tylko co począć, jeśli ta druga osoba nie chce albo po prostu nie potrafi pracować ? Jeśli nie chce naprawiać, bo łatwiej jest jej odejść i ułożyć sobie życie z kimś innym ?
sama
Przygodny gość
 
Posty: 8
Dołączył(a): 26 lipca 2006, o 09:01
Lokalizacja: warszawa

Postprzez klara bemol » 26 lipca 2006, o 13:18

Prawdziwa miłość przyjmuje wolne 'tak', ale także wolne 'nie'.
Wiem, to najtrudniesza rzecz na świecie, ale skoro zawiodą wszystkie sposoby, to trzymać kogoś na siłe, brać na litość?
klara bemol
Domownik
 
Posty: 558
Dołączył(a): 15 stycznia 2006, o 22:26
Lokalizacja: Jelenia Góra

Postprzez sama » 26 lipca 2006, o 13:26

Nigdy w życiu nie brać na litość !!! Branie na litosć i błaganie nie ma żadnego sensu. Jeśli druga strona nie ma woli naprawiania i pracy nad małżeństwem...
Wytrzymałam więc wolne "nie" mojego męża.
Chodzi tylko o to, że teoretyzować jest bardzo łatwo, a gdy to wszystko dotyka osobiście...
sama
Przygodny gość
 
Posty: 8
Dołączył(a): 26 lipca 2006, o 09:01
Lokalizacja: warszawa

Postprzez Edwarda » 26 lipca 2006, o 13:40

sama napisał(a):Bardzo łatwo jest wypowiadać się osobom, które nie są w takiej sytuacji jak V. Ja jeszcze parę miesięcy temu tez pewnie byłabym "mądra". Ale już nie jestem. Oczywiście, że małżeństwo wymaga pracy nad sobą, WSPÓLNEJ pracy. Tylko co począć, jeśli ta druga osoba nie chce albo po prostu nie potrafi pracować ? Jeśli nie chce naprawiać, bo łatwiej jest jej odejść i ułożyć sobie życie z kimś innym ?


Tak Sama święte słowa, jak bardzo nam wszystkim trzeba się uczyć na co dzień pokory... :!:
Tobie bardzo współczuję..... Obiecuję pamięć w modlitwie. I też wiem z życia (znajomi), że są takie sytuacje, że druga strona się po prostu rozmyśli i nic nie pomoże ani prośby, groźby nic. Tylko modlitwa i jakaś "odskocznia" dla tej bardziej zranionej strony
Edwarda
Domownik
 
Posty: 335
Dołączył(a): 18 stycznia 2006, o 16:50

Postprzez AnnaMaria » 26 lipca 2006, o 13:49

Nigdy w życiu nie brać na litość !!! Branie na litosć i błaganie nie ma żadnego sensu. Jeśli druga strona nie ma woli naprawiania i pracy nad małżeństwem...
podpisuje się pod tym...nie mozna budowac małżeństwa na litości i błaganiach,swoim cierpieniu i permanentnego wybaczania i bólu...to chore...nie na tym to polega
AnnaMaria
Przygodny gość
 
Posty: 88
Dołączył(a): 31 maja 2006, o 10:51

Postprzez viptocat » 13 września 2006, o 17:53

Witam wszytkich.
Właśnie zajmuję się spisywaniem historii mojego małżeństwa (dla sądu metropolitalnego) . To jedno z najgorszych przeżyć w moim życiu.Nie wiem z czym to porównać. Może z opisywaniem śmierci kogoś bliskiego. Nikomu nie życzę ,żeby musiał być w mojej sytuacji.
Ciągle mam nadzieję na jakiś cud. Ciągle łudzę się nadzieją i (czasami nawet wprew dokumentom które widzę przed sobą) wymyślam jakieś nieprawdopodobne wytłumaczenia.

Znowu zacząłem myśleć o tym co było w niej dobrego. Znowu (tak jak kiedyś) nie umiem nazwać tego czegoś ale wiem ,że to istnieje.

Pomimo tego co czuję moja praca posuwa się do przodu.

:cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry:


Pozdrawiam
V.
viptocat
Przygodny gość
 
Posty: 18
Dołączył(a): 6 kwietnia 2005, o 13:14

Postprzez klara bemol » 13 września 2006, o 18:08

współczuję

niestety, jak patrzę na moich przyjaciół, rzeczywiście na głupotę w swoim życiu nie ma lekarstwa
klara bemol
Domownik
 
Posty: 558
Dołączył(a): 15 stycznia 2006, o 22:26
Lokalizacja: Jelenia Góra

Postprzez kukułka » 14 września 2006, o 08:03

Współczuję naprawdę serdecznie i bede pamietać w modlitwie
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez viptocat » 9 listopada 2006, o 17:09

Skończyłem już spisywać historię naszego małżeństwa. Będę dzisiaj rozmawiał na ten temat ze specjalistą od prawa kanonicznego. Pozytywne jest to ,że znowu mogę się modlić.
Chociaż jest we mnie wiele poczucia krzywdy.

Nie umiem (i chyba nie do końca chcę) opisać wszystkiego co czuję.
Mam nadzieję (może bardziej marzenie) ,że każdy kto przeczyta moją historię popatrzy na swoją drugą połówkę z większą miłością :).
Że bardziej doceni szczęście które go spotkało i będzie za nie umiał podziękować Bogu.

Pozdrawiam i proszę o modlitwę.
V
viptocat
Przygodny gość
 
Posty: 18
Dołączył(a): 6 kwietnia 2005, o 13:14

Postprzez Lucja » 15 listopada 2006, o 13:33

viptocat napisał(a): Pamiętam ,że kiedy odwróciłem się od Boga byłem trochę zaskoczony.

Przeraża mnie również sposób w jaki mnie widziała. Kiedyś mnie narysowała. Na tym rysunku miałem wykrzywioną ze złości twarz. :(

[...]

Wiem ,że często wracałem do domu zmęczony po ciężkiej pracy.
Ale wydaje mi się ,że byłem w porządku. Że byłem czuły potrafiłem Ją przytulić

prawie w ogóle nie podnosiłem głosu
.
V


Wygląda na to, że było Wam ze sobą bardzo źle :cry: (cytat z wcześniejszych Twoich postów, na stronie 2).

Może byłoby Ci to jakoś pomocne, gdybyś się wybrał na sesję ks.Marka Dziwieckiego, będzie u OO.Jezuitów w Kaliszu - On, ona i miłość, będzie 31III-1 IV 2007

" Ona, on i miłość
Każdy z nas przeżywa i wyraża siebie na sposób kobiety lub mężczyzny. Być kobietą lub mężczyzną to nie jedna z wielu cech człowieka, ale to całościowy sposób jego istnienia. Kontakt taki jest też niezwykle ważny dla rozwoju każdego z nas. Dojrzałe spotkania z osobami drugiej płci stają się uprzywilejowanym miejscem dorastania do bogatszego człowieczeństwa.
Niniejsza sesja jest skierowana do wszystkich, którzy pragną lepiej poznać i dojrzalej rozumieć własną płeć, a także chcą coraz lepiej rozumieć osoby płci odmiennej po to, by ich spotkania stały się miejscem radości i wzajemnego umocnienia. W sposób szczególny adresowana jest do małżonków, rodziców oraz do wszystkich innych wychowawców, którzy wprowadzają dzieci i młodzież w tajemnicę człowieka i więzi międzyludzkich ale nie tylko.
Sesję prowadzi ks. Marek Dziewiecki, psycholog, autor wielu publikacji. "

http://www.jezuici.pl/drkalisz/index.ph ... teid=67#67


Choć, fragmenty można sobie poczytać - http://www.opoka.org.pl/biblioteka/Z/ZR/ona_on_01.html
lub kupić
http://www.rodzinna.pl/rodzinna/product ... ts_id=1097

Byłam niedawno na sesji o miłości, krzywdzie i cierpieniu, jak masz ochotę poczytaj moje notatki:
http://www.lucja.alleluja.pl/tekst.php?numer=33968

Czytając twoje posty widzę, że oboje z żoną bardzo cierpicie, obwinianie się teraz nie ma sensu, tylko pogłębia ból. Może warto spisując informacje do Sądu Duchownego - potraktować to jak modlitwę, by razem z Chrystusem przejść przez wspólną małżeńską drogę, gdzie były dobre i piękne chwile, ale także i bolesne; zamknąć to, i pomyśleć o tu i teraz. Przeszłości nie można zmienić, po co się zamykać na niespełnionych marzeniach... Życzę Ci pokoju serca i ufnego spojrzenia na Jezusa.
Lucja
Bywalec
 
Posty: 187
Dołączył(a): 10 maja 2006, o 14:27
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez viptocat » 27 marca 2007, o 23:27

Witam wszystkich. Byłem w sądzie metropolitalnym po raz drugi. Tym razem z prawie gotowym pozwem. Usłyszałem ,że sprawa jest ewidentna i że porawdopodobnie w ciągu roku będzie się miała ku końcowi.
Nie chcę być z tym wszystkim sam. Na razie nie potrafiłem znaleźć żadnego wsparcia (mam na myśli wsparcie duchowe np księdza) nikogo kto nauczyłby mnie jak żyć po tym wszystkim. Będę wdzięczny za wszelkie rady.

Pozdrawiam
V.
viptocat
Przygodny gość
 
Posty: 18
Dołączył(a): 6 kwietnia 2005, o 13:14

Postprzez sagitta » 28 marca 2007, o 07:07

:( A jakich tu rad można udzielić? :( Chyba tylko: Spróbuj korzystać często z sakramentów i pogódź się z tym. Obiecuję modlitwę.
sagitta
Domownik
 
Posty: 339
Dołączył(a): 22 sierpnia 2005, o 17:12
Lokalizacja: Warszawa

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w rodzinie

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 17 gości

cron