Jestem rok po slubie, mieszkam z moim mezem w domu ktory nalezal do jego rodzicow.Mama zmarla gdy byl dzieckiem, tata znalazl sobie pania, maja razem dziecko. Ta pani ma jeszcze dwoch synow, doroslych no i wlasnie jeden z nich wprowadzil sie z dziewczyna 2 lata przed naszym slubem aby mogl uzbierac na wesele oszczedzajac na wynajmach. Kiedy przed naszym slubem podjelismy rozmowe ze chcielibysmy aby sie wyprowadzili byla wielka burza jak my tak mozemy, przeciez chodzimy do Kosciola, ale w ich przypadku to nie jest tak ze nie maja pieniedzy na mieszkanie tylko wymarzyli sobie budowanie domku i siedza nam na karku, wogole ze soba nie gadamy, jestesmy bardzo rozni, jest to bardzo meczace. Ona zaszla w ciaze, myslelismy ze sie wyprowadza bo nawet nie maja tu miejsca na lozeczko itp rzeczy. Zaczeli szukac mieszkania -bylam taka szczesliwa, znalezli ALE DOPIERO OD STYCZNI - miesiac po rozwiazaniu, sama staram sie o dziecko ale nic z tego nie wychodzi pewnie przez stres, bo jest to dla mnie bardzo stresujace! Nie rozumiem, ze oni chca dzielic tak wazne chwile z innymi, nie potrzebuja intymnosci??? Kiedy powiedzieli o tym styczniu przeplakalm pol nocy, na tate nie ma co liczyc bo jest miedzy mlotem a kowadlem! Czy ktos z was ma podobna sytuacje i moglby cosd poradzic i pocieszyc