Teraz jest 28 marca 2024, o 12:21 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

O miłosiernej żonie (mężu)

Tu można porozmawiać o trudnych doświadczeniach, które dotykają rodzinę (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

O miłosiernej żonie (mężu)

Postprzez NB » 26 czerwca 2009, o 10:06

W oparciu o Przypowieść „O miłosiernym Samarytaninie”

25 „A oto powstał jakiś uczony w Prawie i wystawiając Go na próbę, zapytał: Nauczycielu, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne? 26 Jezus mu odpowiedział: Co jest napisane w Prawie? Jak czytasz? 27 On rzekł: Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak siebie samego. 28 Jezus rzekł do niego: Dobrześ odpowiedział. To czyń, a będziesz żył. 29 Lecz on, chcąc się usprawiedliwić, zapytał Jezusa: A kto jest moim bliźnim?
30 Jezus nawiązując do tego, rzekł: Pewien człowiek schodził z Jerozolimy do Jerycha i wpadł w ręce zbójców. Ci nie tylko że go obdarli, lecz jeszcze rany mu zadali i zostawiwszy na pół umarłego, odeszli. 31 Przypadkiem przechodził tą drogą pewien kapłan; zobaczył go i minął. 32 Tak samo lewita, gdy przyszedł na to miejsce i zobaczył go, minął. 33 Pewien zaś Samarytanin, będąc w podróży, przechodził również obok niego. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko: 34 podszedł do niego i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem; potem wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował go. 35 Następnego zaś dnia wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i rzekł: Miej o nim staranie, a jeśli co więcej wydasz, ja oddam tobie, gdy będę wracał. 36 Któryż z tych trzech okazał się, według twego zdania, bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców? 37 On odpowiedział: Ten, który mu okazał miłosierdzie. Jezus mu rzekł: Idź, i ty czyń podobnie!
( Łk 10, 25-37).

Dla potrzeb naszej refleksji niezbędnym staje się dołączenie do treści przypowieści rozmowy Jezusa z uczonymi, w trakcie której wypływa zasada etyczna najważniejsza dla wyznawców Boga. Niezależnie od intencji pytającego, zwraca się on do Jezusa z problemem: „Co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?” Nauczyciel odpowiada pytaniem, po którym pojawia się odpowiedź, zawierająca czytelną i zrozumiałą regułę, w której mogą wystąpić trudności w realizacji, ale nie w rozumieniu.

Teraz następuje ponowne wyrażenie wątpliwości przez uczonego w Prawie, a odpowiedź Jezusa staje się punktem wyjścia do uświadomienia, kto jest owym bliźnim, będącym celem miłości i płaszczyzną realizacji najwznioślejszych zasad ewangelicznych. Wierność Ewangelii jest sposobem miłowania Boga, dlatego potraktowanie bliźniego jako najważniejszej osoby prowadzi do realizacji obu przykazań.

„A kto jest moim bliźnim?”
W odpowiedzi na pytanie o bliźniego Jezus opowiada znaną przypowieść. W odniesieniu do życia małżeńskiego możemy odnaleźć w niej bardzo wyraźne przesłanie. Wcześniej wypowiedziane Przykazanie Miłości Boga i bliźniego dla osób żyjących w małżeństwie, musi się urzeczywistniać przede wszystkim w odniesieniu do współmałżonka. W przypowieści przedstawiony jest przykład człowieka pokrzywdzonego z powodu agresji złych ludzi.

Owo poturbowanie wynikało także ze słabości wędrującego człowieka. Zapewne, gdyby był on silny, sprawny, dobrze znający sposoby walki i obrony, mógłby uniknąć takiego losu. Jednak jego słabość i samotność spowodowały, że stał się łatwym łupem dla niebezpiecznych napastników. W małżeństwie może być wiele takich sytuacji, które niezależnie od niebezpiecznych czynników zewnętrznych, mogą przyczynić się do osłabnięcia i osamotnienia współmałżonka. Jako główny powód wymienić trzeba osłabnięcie więzi duchowej, przez zaniedbywanie tych działań, które mają ją wzmacniać[1].

Wówczas, jeżeli ten słabszy także indywidualnie zacznie zaniedbywać rozwój duchowy, sporadycznie korzystając z sakramentów, zamykając się na Bożą łaskę, nie wspierany przez współmałżonka, stanie się łatwym łupem dla „zbójców”. Mogą to być różnorakie pokusy, będące często podszeptem szatana[2], ale i zwykłe trudne sytuacje życiowe, z którymi ów słaby i osamotniony współmałżonek nie poradzi sobie.

Dodatkowymi zewnętrznymi czynnikami osłabiającymi mogą być niepowodzenie w pracy, problemy finansowe, konflikty i innymi osobami. Jego upadek nie musi koniecznie polegać na wejściu na drogę nałogu, zdradzie, czy na wejściu na inną niebezpieczną płaszczyznę zła. Może to być stopniowe zamykanie się w sobie, wewnętrzne oddalanie od współmałżonka, od rodziny, zaniedbywanie obowiązków domowych, zawodowych.

Zapewne będzie się także pogłębiał stan oddalenia od Boga, popełnianie różnych grzechów. Często wszystkie te skutki mocno są ze sobą powiązane, występują równocześnie, jedne stają się powodem kolejnych. Jest to naturalny proces wejścia na drogę zła i trwania w nim.
Współmałżonek przeżywający taki stan będzie „pół umarły”, choć poruszający się, wykonujący niektóre czynności, nawet uczestniczący w działaniach liturgicznych. Kto w takiej sytuacji ma mu pomóc?

Postawa osłabnięcia i osamotnienia jest konsekwencją zaniedbań obojgu małżonków. W następstwie tego najczęściej rozpoczyna się wzmożone słabnięcie jednego z nich doprowadzając do stanu „pół śmierci”. Będąc nadal w oddaleniu od siebie i upadku słabszego, współmałżonek, który jeszcze nie upadł i jest mocniejszy, musi zdobyć się na pomoc temu słabszemu. Jest to bardzo trudna, gdyż jest coraz mniej elementów łączących, a więcej oddalających.

Najczęściej osobą, która po oddaleniu się wzajemnym, pogrążą się w słabości duchowej, zaniedbując podtrzymywanie właściwych relacji z Bogiem, jest mąż. On częściej wyizolowuje się, słabnie i staje się ofiarą czynników zewnętrznych ( „zbójców”)[3]. Często żona w takiej sytuacji odwraca się w drugą stronę, w stronę Boga, wiary, zaangażowania w życie Kościoła, wspólnoty. Tam szuka złagodzenia poczucia samotności, wypełnienia pustki uczuciowej, powstałej po oddaleni się od męża.

Jeszcze raz podkreślmy: oddalenie się prawie zawsze jest winą obojga, ale w tym oddaleniu, wynikającym z zaniedbania działań mających na celu rozwijanie i wzmacnianie jedności duchowej, maż oddala się jeszcze dodatkowo od żony i od Boga. Kto ma komu pomóc, aby w konsekwencji pomóc swojemu związkowi? Z wielu powodów to żona musi podjąć się realizacji postawy Samarytanina. Ma do tego naturalne predyspozycje opiekuńcze, ale także najczęściej pozostając na płaszczyźnie rozwoju duchowego, ma większe możliwości wsparcia swoich działań ze strony Boga, wykorzystywania mocy tkwiącej w sakramencie małżeństwa. Bóg oczekuje jej zaangażowania w wiarę, ale poprzez zaangażowanie w ratowanie męża.

„Kapłan; zobaczył go i minął(...).Tak samo lewita.”
W naszej przypowieści kapłan i lewita przeszli obojętnie obok potrzebującego. Owszem, pomógł wrogi Samarytanin, ale nie on jest tu najważniejszy, chociaż jego bezinteresowna postawa jest szlachetna i godna naśladowania. Bardzo ważny jest powód obojętności kapłana i lewity. Może właśnie najważniejszy z punktu widzenia wyciągnięcia najistotniejszych wniosków. Osoby bardzo zaangażowane religijnie, liderzy duchowi, ominęli leżącego, umierającego człowieka, gdyż śpieszyli się do swoich posług religijnych! Może od nich wracali, „frunęli” w wielkim uniesieniu emocjonalnym, napełnieni wartościami duchowy i wyraźnie udowodnili jak to, w co się angażowali, było pozorne, powierzchowne, pozbawione wartości. Kapłan i lewita nie pomogli i zapewne czuli się usprawiedliwieni. Jezus podaje ich jako przykład osób, których nie powinniśmy naśladować.

Często żony zaangażowane w rozwijanie swoich więzi z Bogiem, w działalność różnych grup i wspólnot, nie dostrzegają „leżącego” męża. Wielokrotnie brak uwagi poświęconej małżonkowi i rodzinie tłumaczą koniecznością realizacji wzniosłych dzieł, wyjazdów na pielgrzymki i rekolekcje, wyjściami na spotkania. A mąż pogrąża się w chorobie duchowej, być może jest już „pół umarły”. Nie chodzi więc o to, aby znalazł się Samarytanin, który za żonę zrobi to, co powinna zrobić ona. Chodzi o to, aby ona zatrzymała się, zrezygnowała z pójścia na spotkanie z Bogiem – kapłan i lewita także musieliby zrezygnować z modlitw, z posługi w Świątyni- i z roli wiernej parafianki powróciła do funkcji wiernej żony.

Jest to zobowiązanie wypływające z treści przysięgi małżeńskiej, ale także najpełniejszy sposób realizacji Przykazania Miłości Boga i bliźniego. Zrezygnowanie z pójścia na spotkanie z Bogiem jest tylko pozorne, gdyż zaangażowanie się w posługę potrzebującemu jest także bardzo konkretnym spotkaniem z Jezusem[4].

Nie jest to łatwa prawda i postawa, dlatego współmałżonek chcący podjąć się tego wymiernego trudu musi intensywnie wzmacniać się przez modlitwę, udział w Eucharystii, może nawet udział w spotkaniach grup modlitewnych, ale we właściwej kolejności i z poprawną motywacją. Najpierw angażowanie się w rozwój duchowy małżeństwa, a jeśli już nastąpiło oddalenie i upadek duchowy lub moralny współmałżonka, to cały wysiłek musi być wkładany w ratowanie go, w przyjęcie postawy miłosiernego Samarytanina.

Aby można był taką postawę realizować, trzeba samemu wzmacniać się duchowo, wzmacniać się, aby służyć, wyciągać męża ze stanu słabości w jakiej się znajduje. Czerpać siły z liturgii i spotkań, aby spalać się w służbie. Jest to konsekwencja bycia „jednym ciałem” na dobre i na złe, aż do końca.

Nie może być tak, że angażowani się w życie Kościoła jest ucieczką od problemów małżeńskich, od konieczności podjęcia trudu wyciągania współmałżonka z agonii duchowej, próbą wypełnienia pustki po oddaleni się od siebie. Tę pustkę jest się w stanie wypełnić tylko przez zwróceni się na nowo w stronę męża, przez podjęcie postawy pielęgnacji, umywania nóg, wykonywania codziennych czynności opiekuńczych.

Kapłan i lewita skoncentrowali się na własnym rozwoju duchowym i to tak mocno, że nie dostrzegli umierającego człowieka. Jezus oczekuje od współmałżonka, aby zatrzymał się w swoim rozwoju duchowym i zainteresował się stanem drugiej strony. Nie można usprawiedliwiać się tym, że chodząc na spotkania wyprasza się łaskę nawrócenia, modli się za małżeństwo. Jezus nie chce tego. Kapłan i lewita też modlili się dużo, a jednak z powodu ich modlitw mogło dojść do śmierci umierającego człowieka.

Modlitwy wówczas są skuteczne i autentyczne, kiedy prowadzą do konkretnej postawy. Same modlitwy nie zastąpią trudu opatrzenia ran. Modlitwy o nawrócenie męża to źle rozumiana rola żony. Ma się ona modlić nie o nawrócenie dla męża, ale o siły dla siebie, aby mogła służyć mężowi. Służba jest najskuteczniejszym sposobem wpłynięcia na zmianę postawy współmałżonka. Początkiem realizacji postawy bezgranicznej opieki musi być świadomość, że mąż jest w stanie agonii duchowej, jak ów obity człowiek.

Trzeba się mocno angażować w pracę, aby uratować pokrzywdzonego od potępienia. Nie rozwijać się duchowo, nie koncentrować się na swoim rozwoju duchowym, ale realizować swoją duchowość przez służbę. Konieczne jest zatrzymanie się w swoim rozwoju duchowym, aby ratować jego, już nie pomagać mu rozwijać się duchowo, ale ratować go. Postaw taka stanie się także, niejako automatycznie, najlepszym sposobem rozwoju duchowego tego, który służy.

Przyjęcie postawy całkowitego zaangażowania się w ratowanie od potępienia zagubionego współmałżonka jest wypełnieniem treści przysięgi: „Oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci”, a więc: „Oraz, że cię nie opuszczę szczególnie wtedy, kiedy będziesz w stanie śmierci duchowej”. W takim sposobie realizacji treści przymierza Jezusa bardzo chce pomagać.

Jezus przyszedł do grzeszników. Pokazuje, że trzeba zostawić sprawiedliwych i iść do grzeszników. Jakże wymownym przykładem jest Zacheusz ( por. Łk 19, 1-10). Jezus idzie do niego i jest z nim, spożywa z nim posiłek. Nie ewangelizuje przez słowa, ani nie przez modlitwę za niego, tylko przez zawrócenie ze swojej drogi, odejście od przyjaciół, od wspólnoty i pójście do grzesznika, aby z nim zjeść kolację. Sprawiedliwi się gorszą, a Jezus pokazuje, że tak trzeba robić. To jest trudniejsze. Łatwiej byłoby pozostać w gronie przyjaciół. To jest misja apostoła, ucznia Jezusa, współmałżonka, będącego bliżej Mistrza. Trud realizowany być może do końca życia bez widocznych efektów.


________________________________________
[1] Por. M. Guzewicz, Fundament małżeństwa, ...

[2] W sytuację oddalenia się małżonków od siebie od razu wkracza szatan. Por. Rdz 3 oraz interpretację w tekście „ Rozbicie jedności”.

[3] Rozwinięcie tej zależności znajduje się w opracowaniu: „Mąż marnotrawny” i „ Problem męża...”.

[4] Por. Jezusowy opis Sądu Ostatecznego: Mt 25, 35-46, w którym utożsamia się On z potrzebującym.
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez szczęśliwa mama » 20 października 2009, o 15:45

NB dziękuję.
szczęśliwa mama
Przygodny gość
 
Posty: 49
Dołączył(a): 6 października 2009, o 13:08
Lokalizacja: podkarpackie

Re: O miłosiernej żonie (mężu)

Postprzez NB » 29 marca 2011, o 17:32

Temat wart odświeżenia choćby z racji przeżywania Wielkiego Postu.
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Re: O miłosiernej żonie (mężu)

Postprzez Antynata » 22 kwietnia 2016, o 09:33

Dobrze ze temat jest przypięty na samej górze, to słowa o których zawsze powinnismy pamiętac, niosące uniwersalne porady i wartości :)
Antynata
Przygodny gość
 
Posty: 3
Dołączył(a): 21 kwietnia 2016, o 15:55


Powrót do Problemy w rodzinie

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 3 gości

cron