Na prośbe niektóych osób utworzyłem nowy temat .... list skopiowałem z tematu "Jak żyć w domu u teściów"
Witam,
Pomimo ostrzeżeń znajomych oraz rodziny postanowiliśmy wraz z żoną zamieszkać po ślubie u Teściów. Gdy się pobieraliśmy, ja byłem swieżo upieczonym magistrem a żoną na piątym roku studiów. Dlatego też uważaliśmy ze bezpieczniej finansowo będzie jak na początku zamieszkamy u teściów. Wtedy nie dopuszczałem do myśłi że ta decyzja zaważy na naszym związku. Nasze wspólne małżeństwo trwało niecałe 13 miesięcy. Po 5 mies. od naszego śłubu usłyszałem od teścia abym się wyprowadził, po 13 od żony.
Jak tylko dostałem prace (bardzo dobrze wynagradzaną finansowo) chciałem się przenieść do mieszkania wynajmowanego... wtedy teście powiedizlei że moja decyzja jest bardzo nieodpowiedzilana, że nie zdaje sobie sprawy z tego co robie, że chce zamknąć żone w klatce. Że oni "dają" nam pole na wybudowanie się, które było połozone o 5 metrów od ich domu. Mówili że wybudowanie domu jest o wiele tańsze od mieszkania. Może i tak .... jednak ja widziałem że tam nigdy nie będziemy sami.... ciągłe wtrącanie się do naszego życia (np. decyzje o tym w którym pokoju mammy przyjąć księdza z kolędą, remont łazienki przebiegał tak iż kafelki któe z żoną wybraliśmy nie spodobały się i jak teść pojechał z żoną przywieźć je to przywieźli zupełnie inne... etc.)
A poznaliśmy się na studiach 300 km od miejsca gdzie urodziął się żona... w moim rodzinnym mieście..... i było OK, tam zbudowaliśmy nasze małżeństwo....a tu miesiąc po miesiącu zburzyliśmy... gdzie 90% kłutni było na temat moich r4odziców albo teściów. A w mieście poznania żona nie miała żadnych pretensji co do postępowania, mówienia moich rodziców dopiero jak zaczeły się przygotowania do ślubu i żona na wakacje pojechała do siebie to wtedy zaczeły się żale i pretensje... Pamietam jak zaproszeni które sami z żoną wybraliśmy nie spodobało się teściom i musieliśmy je zmienić ... wtedy powiedzieli że jak takie chcemy to oni nie będą na weselu.... pamiętam jak płakała żoną a ja stwierdziłem że dla dobra i żeby nie bło niepotrzebnych wasni przyjiemy zaproszenie takie jak chcą teściowie.... choć teraz widze że pewnie lepiej bybyło gdyby się uderzyło w stół... niestety nie lubie tak a poza tym mam szacunek dla ludzi którzy urodzili i wychowali moją ukochaną i najważniejszą osóbke na świecie.
Teraz już 11 mies. jestesmy w separacji.... tworzymy dwa oddzielne światy ... moje obstawanie przy dołożeniu wszelkich mozliwych sił do utrzymania małżeństwa spotykają sie z krytyką. tam w rodzinie jest dwóch księży, jeden z nich dawał nam słub, wiele razy spotykałem się z nim proszać o pomoc ... niestety mówił że nie chce się wtrącać. Prosiłem duszpasterza przy któym nasze małżeństwo także wzrastało o pomoc ... powiedział że nie ma czasu bo musi prowadzić rekolekcje... póxniej już nie iałem kontaktu.
I teraz jestem sam, wspólni znajomi gdy mnie widza spuszczają wzrok udając żenikogo nie ma.... wiem jak wrsja krąży o mnie (teśc kiedyś powiedziął że i tak nie mam świadków a Oni mają całą rodzine któa tam mieszkała a ja jestem sam....ma niestety racje ja nie mam świadków.... jedynie co mam to wiare że Pan Bóg kiedyś sprawi cud i zmieni nasz los. Dlatego prosze o modlitwe .... wierze że pomórze.... wierze że da siłe nam, że datakze mi siłe do tego abym się odnalazł w nieznanym i nowym mieście.... bo nzajomi zostali daleko, rodzina też.... a wrócić nie che ponieważ raz się wyprowadziłęm od swoich rodziców i neichiałbym robić kroku w tył. Tylko ciężko dzień po dniu trwać pomimo wszystko i wierzyć w siłe małżeństwa, dlatego PROSZE O MODLITWĘ.... tak wazna dla nas bo ona już tylko może pomóc.... A jak macie pomysł co mógłbym jeszcze zrobić dla uratowania małżeństwa to prosze o Emilki. Niechciąłbym pominać żadnej szansy dla uratowania małżeństwa.... bo jak kiedyś stane przed Sądem Bożym żebym nie "pokazał pustych rąk".
ps
Wiem ze postrzega sie mężczyzn jako winnych rozpadu małżeństwa... i naprawde moge wziąśc całą wine na siebie jeżeli tylko by to pozwoliło uratować i utrzymać sakrament. Czy jestem naiwny że tak bardzo wierze w siłe modlitwy i sakramnetu skoro inni już nie???