Jeden znajomy ksiadz powiedzial mi kiedys, ze Sakrament Kaplanstwa nie zamienil jego krew w wode. On nadal zauwaza kobiety w Kosciele i reaguje na nie jak normalny mezczyzna.
Mysle, ze podobnie jest tez w malzenstwie. Sakrament Malzenstwa udziela obfitych lask, aby wytrwac na tej drodze, ale to nie znaczy, ze nagle przestajemy postrzegac innych jako osoby interesujace, tylko sie skupiamy najbardziej na tej jednej. Ale zauroczenia, fascynacji innymi chyba nie da sie uniknac. Co innego, gdy sie do tego dazy. Ja sama przezywalam takie motyle w brzuchu z powodu mojego sasiada pare lat przed slubem przyjazniac sie z moim obecnym mezem i nawet rok temu, tzn. juz po slubie (to nie byl sasiad). Bylam tym mocno zaskoczona, ze tak wlasnie reaguje na obcego mezczyzne, chociaz czuje sie kochana przez meza i kocham go. Ale to sa tylko reakcje, zawsze staram sie myslec wtedy o mezu, kim dla mnie jest, ze nikt nie jest tak fantastyczna osoba jak on i wtedy kazda niezawiniona fascynacja traci swe barwy. Zawsze jednak w pewnym momencie jest to swiadomy krok w okreslonym przez moje TAK kierunku, wiec w tej konkretnej chwili jest to oscylowanie na krawedzi czegos, co latwo moze sie przerodzic w jakis romansik z oplakanymi skutkami dla malzenstwa.
Mialam nadzieje, ze w malzenstwie mozna pod tym wzgledem odetchnac, ale niestety
Wiec modle sie do Boga o piekna milosc dla nas, aby ja nieustannie strzegl. On przeciez jest zrodlem Milosci, ktora nigdy nie ustaje. A propos, jest to naszym mottem na swiecy slubnej