Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 23:23 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

mąż ma dość dziecka

Tu można porozmawiać o trudnych doświadczeniach, które dotykają rodzinę (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

mąż ma dość dziecka

Postprzez madziulek » 22 sierpnia 2008, o 11:21

mam bardzo bolesny dla mnie problem. Otóż po 10 miesiącach bycia ojcem mąż ma już dość dziecka. Coraz częściej w rozmowie wraca do tych "fajnych" czasów gdy byliśmy sami, wolni, niezależni. Jest też coraz bardziej nerwowy wobec Julci- najchetniej by ją zamknął w kojcu by tam siedziała i sama się bawiła- byle cicho! Wczesniej był inny- był szczęśliwy, każdemu się chwalił jaką ma śliczną córcię, po pracy szybko wracał do domu i bawił sie z nią. A taraz coraz częściej wymyśla sprawy które ma do załatwienia i wraca do domu właściwie na kąpiel (jak była chora to w ogóle najchętniej by z pracy nie wychodził- Julka bardzo marudziła). Kłaść spać też nie chce, bo mówi że najpierw musi odpocząć, ale dziecko nie bedzie czekało do 21 aż tatuś sie namyśli. W weekend, gdy jesteśmy razem ogólnie wygląda to tak- maż chodzi wściekły na córkę, że znów zamiast byc "grzeczna" kwęka nie wiadomo o co, ja wkurzam się na męża że zostawił zajmowanie sie dzieckiem tylko mi.
Słowem czuję ze rodzina mi sie sypie :(
Próbowałam rozmawiać, ale mąż owszem- przyznał że dostrzega ze nie jest idealnym ojcem ale nie wie jak zmienić to swoje nastawienie do dziecka, że jedyne "sensowne" rozwiązanie to poczekać aż będzie większa i mniej absorbująca. Tylko ze do tego czasu to my sie chyba z milion razy zdążymy rozwieźć.
nie wiem jak pomóc mężowi w odnalezieniu na nowo miłosci do córki a jak widze jak ja traktuje to nie wiem kogo mi bardziej żal- małej, że tatuś ja ignoruje,; męża- że sie pogubił w ojcostwie. I aż kipi we mnie wściekłośc ze jest taki beznadziejny, niedojrzały i że tak sie pomyliłam!
:cry: :cry: :cry:
madziulek
Przygodny gość
 
Posty: 55
Dołączył(a): 29 listopada 2004, o 11:46

Postprzez mamazo » 22 sierpnia 2008, o 15:59

Może nie pomyliłaś się, może nie jest beznadziejny i niedojrzały. Pierwsze co mi przychodzi do głowy, to słowa Jacka Pulikowskiego:
"każda młoda mama, zwłaszcza pierwszego dziecka, powinna powiesić nad łóżeczkiem pierworodnego tabliczkę: najważniejszy na świecie jest dla mnie mój mąż.
Bardzo często jest tak, że macierzyństwo pochłania kobietę bez reszty i mąż czuje się odstawiony na bok. Pewnie jest w stanie to znieść i zrozumieć przez pierwsze miesiące, gdy dziecko jest malutkie i bez mamy ani rusz, ale gdy dziecko podrośnie, mąż znów chciałby czuć się doceniony, kochany, ważny.
Julcia ma 10 miesięcy - to juz spora panna. Moja Marysia ma 11 miesięcy - mam porównanie.
Jeśli macie w pobliżu rodzinę, albo dobrych znajomych, którym można podrzucić Julcię na 2-3 godziny, to w tym czasie warto wrócić do tych czasów, za którymi tęskni mąż. Randki to piękna sprawa, również w małżeństwie.
A może jakiś wypad na piknik bez córci? Jeśli już nie karmisz jej piersią, to może nawet piknik z nocowaniem poza domem?
Ogólny mój tok rozumowania idzie w kierunku: mąż ma dosyć dziecka, bo dziecko zabrało mi żonę.
Wiesz, dopiero teraz, gdy mam dwoje dzieci widzę, że przy jednym dziecku zorganizowanie jakiegoś wyjścia we dwoje to był żaden problem i żałuję, że tak rzadko je organizowałam.
Dlaczego ja organizowałam? Wiesz, faceci czasem są leniwi i satysfakcjonuje ich przysłowiowy fotel przed telewizorem. A jak już się coś zorganizuje, dziecko u babci, to nie ma wyjścia, iść trzeba.
Na pewno nie uda Ci się zmienić sytuacji w jeden weekend. Trzeba trochę pracy, rozmów we dwoje, zmiany własnego postępowania. Niestety w takich sytuacjach osoba, która widzi problem i chce coś z nim zrobić, musi zacząć pierwsza zmieniać siebie. Wiesz, to jest ta mądrzejsza osoba. :wink:
I myślę, że gdy wzmocni się więź między Wami, to przyjdzie czas na docenienie męża jako ojca.
Ostatnio edytowano 22 sierpnia 2008, o 16:24 przez mamazo, łącznie edytowano 1 raz
mamazo
Domownik
 
Posty: 300
Dołączył(a): 18 grudnia 2006, o 12:11
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez mamazo » 22 sierpnia 2008, o 16:21

Być może moja hipoteza jest całkowicie błędna, ale nasuwa mi się porównanie. Oczywiście niedoskonałe.
Kupiliście z mężem samochód. Razem oszczędzaliście, razem wybraliście, razem kupiliście. Razem się cieszycie. Mąż wiadomo, zmysł motoryzacyjny, myśli o wszystkim. Szuka na wszelki wypadek najlepszego mechanika w mieście, co zajmuje sporo czasu. Spotyka się z kolegami, oraz przesiaduje w internecie szukając informacji o najlepszych kosmetykach do auta oraz o ekonomicznej jeździe samochodem. Rozgląda się za garażem do wynajęcia, albo chociaż parkingiem strzeżonym. Ty mu oczywiście pomagasz w różnych poszukiwaniach. Ale czasem może się zdarzyć, że jesteś niedoceniona. Znalazłaś informację, że najlepsze do samochodu są kosmetyki X, Twój mąż słysząc to krytykuje, jakbyś czytała AUTO MOTO, to byś wiedziała, że X nie są już najlepsze, a poza tym Ty o tym aucie nic nie wiesz, nawet drzwi nie umiesz cicho zamknąć! No więc przestajesz się udzielać i czekasz, aż mąż ochłonie, wszystko wybierze i wreszcie pojedziecie autem na wycieczkę. Będziecie mogli się nim cieszyć. Ale mija kolejny miesiąc, a mąż głównie poleruje karoserię i jeździ do mechanika, z powodu najlżejszego skrzypnięcia w silniku. Wycieczka za miasto? Żeby mi się muchy i moskity porozbijały na przedniej szybie i zderzaku? Oszalałaś? A w ogóle, to kiedy ostatnio pomagałaś mi go umyć i wypolerować, w końcu to też Twój samochód!
No i tak, po pewnym czasie, choć samochód jest wspólny i bardzo się z niego cieszyłaś, wolałabyś, abyście nigdy go nie kupili.
mamazo
Domownik
 
Posty: 300
Dołączył(a): 18 grudnia 2006, o 12:11
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Mysza » 22 sierpnia 2008, o 18:17

Madziulku, u mnie było trochę podobnie, choć ja nie odczuwałam jeszcze nastawienia męża do dziecka jako jakiejś tragedii. Nie pamiętam dokładnie, w jakim wieku Agusi, ale pamiętam, że w okolicach roczku - zamiast cieszyć się tym, jak Młoda się rozwija, często słyszałam: "Ja już nie chcę mieć więcej dzieci. Nie lubię małych dzieci". Z perspektywy czasu - oprócz wspólnych sporadycznych wypadów choćby na ciastko na miasto (bo na pierwszą wyprawę bez Młodej dłuższą niż jeden dzień wybraliśmy się dopiero chyba wtedy, kiedy miała 17,5 miesiąca - taką byłam mamą przywiązaną do maleństwa, że po prostu nie chciałam jej zostawiać; poza tym karmiłam piersią przez 17 miesięcy), najbardziej chyba w kontaktach ojca z dzieckiem pomagało zostawienie ich razem. Oj, mąż mi marudził, jak musiałam wylecieć na miasto po pracy, żeby coś pozałatwiać - marudził strasznie, że musi zostać z bachorem sam i jeszcze go nakarmić i może wykąpać - ale za każdym razem kiedy wracałam, zastawałam ich albo bawiących się razem, albo Agusię bawiącą się w jakąś super zabawę wymysloną przez tatę (w stylu - włażenie do wielkiego pudła). Może to wyda się Tobie wiecznością, ale zdecydowaną poprawę zauważyliśmy oboje, kiedy Młoda skończyła 1,5 roku - wtedy zrobiła się też mniej marudna, bardziej samodzielna, mniej uzależniona ode mnie. A teraz, rok później (2,5 lat) już prawie zapomniałam, że kiedyś był taki problem.
Według mnie, zmuszenie męża do samodzielnej zabawy/opieki z dzieckiem to połowa sukcesu w drodze do wzajemnego polubienia!
Wzajemnego, bo kiedy mąż był dla młodej zbyt szorstki, czy obojętny, ona zaczynała się go bać - o to trwało nawet może parę miesięcy. Czego Wam nie życzę.

Trzymam za Was kciuki!
Mysza
Domownik
 
Posty: 643
Dołączył(a): 9 stycznia 2005, o 12:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez madziulek » 23 sierpnia 2008, o 12:44

Dzięki dziewczyny!
mamazo- niestety nie mamy możliwości zostawienia córki komuś pod opieką. W pobliżu nikogo nie mamy, a na dłuższe zostawienie dziecka nie ma szans( by zawieźć rano i odebrać wieczorem). Składa się na to charakter córki i niechęć do jedzenia czegoś innego niż pierś.
Poza tym akurat wyjścia- takie zwyczajne, to nie problem- mąż ma cierpliwość do dziecka, gdy np. w środku obiadu w restauracji nudzi sie jej i trzeba z nią pochodzić po lokalu, lubi tez na kilka godzin zaszyć się w parku i pokazywac ptaki, listki. Tylko że na takich spacerach dziecko jest w sumie mało absorbujące- siedzi w wózku i patrzy i raz po raz coś mu pokaże i ok. Jest dumny że poświęcił dziecku czas, a ja czuję ze to nie jest w porządku, bo w domu gdy chce sie z nim pobawić to ją odtrąca.
Próbowałam zostawić ich samych a samej zniknąc w drugim pokoju i porobić coś dla siebie(po całym tygodniu tylko dom i dziecko miło by było mieć w weekend troche czasu dla siebie...) ale nie mam sumienia słuchać pokrzywiwań typu "masz tu zabawkę, siedź i się baw" "Julia, nie przeszkadzaj tacie", a pamiętam jak mąż wywoływał u córki głośny śmiech :cry:
Gdy wychodzę z domu to wątpie by było inaczej. Niestety nie jest tak jak u Ciebie, Myszo, że wracasz i widzisz że wspaniale spędzili czas- ja wracam i widzę, że ojciec zajmuje się czymś swoim a mała siedzi i się bawi jakąś zabawką albo mąż akurat ją odkłada do kojca. W domyśle jest ze było jak zwykle :-(

Odnośnie relacji żona-mąż to nie mam wrażenia że dziecko przysłoniło mi męża- choć zajmuję się dzieckiem nie odpuszczam fryjera czy kosmetyczki, staram się wyglądać i dbać o męża jak wcześniej. Więc to nie tak że ja mam czas i serce dla dziecka a dla męża już nie. Ale to mąż stworzył podział rodziny na "ja" i "wy". Z mojej strony jedyne co na to wpływa to fakt złości za takie traktowanie dziecka- że musze być przeciwko mężowi, a więc faktycznie mamy obozy- "my" i "on". I

Tak sobie myślę, że może za dużo wymagam? że może powinnam zaakceptować że dopóki mała nie bedzie potrzebowała taty do nauki jazdy na rowerze, to ja mam jej głównie poświęcać czas? ale żal mi córci, bo widzę jak się cieszy jak tata wraca i chciałaby się pobawić, a mąż ją tylko przytuli i zaraz odkłada i idzie do swoich spraw, a jak go zaczepia to się irytuje.

Odnośnie przykładu z samochodem- gdyby męża zajmował za bardzo to bym żałowała, ale z dzieckiem jest inna sprawa. Gdy samochód się np. psuje co tydzień i trzeba w nim dłubać, można pomyślec o wymianie albo zostawić go na jakiś czas popsutym. Ponadto, gdyby to dbanie o auto to było jego hobby- to ok, ale chyba nie powinno sie ono odbijac na czasie spędzanym z dzieckiem- a może się mylę? już sama nie wiem, co jest normalne a co nie.
madziulek
Przygodny gość
 
Posty: 55
Dołączył(a): 29 listopada 2004, o 11:46

Postprzez kukułka » 23 sierpnia 2008, o 13:37

Tez mam 10 mies dziecko. zauwazylam, ze maz zajmuje sie nim na 2 sposoby. Albo całym soba, albo Nie przeszkadzaj tacie. I trzeba mu po rpostu powiedziec: zajmij sie malym, wtedy maz konczy co tam robi w tym momencie i jest juz tylko dla małego i widac, jak sie cieszy z tego wspolnego czasu.
Myślę, zę kluczem do sytuacji jest to Przeszkadzanie/nieprzeszkadzanie. Ja na Twoim miejscu bym uswiadomila mezowi, ze jak sie zajmuje dzieckiem to nie powinien robic w tym czasie nic innego. wiem to po sobie, jak kiedys jednoczesnie chcialam sie zajmowac Krzysiem i robic cos tam. dziecko wtedy zaczynalo mnei irytowac, bo mi przeszkadzalo. kluczem do rozwiazani sytuacji bylo nierobienie w danym momencie niczego innego poza zajmowaniem sie dzieckiem. inaczej zacznie sie postrzegac dziecko tylko w kategoriach przeszkadzacza, a tu juz krok do zniechecenia i zlosci. poza tym dziecko tez marudzi, jak widzi, ze czas poswiecany jemu jest taki oszukany i calkowicie mu nie poswiecony. warto z tym walczyc juz teraz, bo to potem mzoe sie przerodzic w niezrozumienie i niechec, jak dziecko bedzie starsze to bedzie ciagle slyszec: idz, baw sie sama, nei mam zcasu, ato moze na dziecko zle wplynac, zwlaszcza jesli jest wrazliwe.
poza ty mozesz tez powiedziec, ze dzieci absorbujace sa zwykle bardziej ciekawe swiata, wszedzie wchodza, wszytskiego dotykaja, wszytsko chca widziec, a z takich dzieci qwyrastaja po prostu ludzie inteligentni, nei mzona wiec sie zloscic na dziecko,z e lubi sobie stukac, wydawac dzwieki jakas zabawka itd.
ja akurat mam chlopca, ale mysle,z e to, co napisz,e mzoe sie tez tyczyc dziewczynek: POWTARZAM SOBIE ZAWSZE : LEPIEJ NEICH BEDZIE ABSORBUJACYM WSZEDOBYLSKIM LOBUZEM NIZ mialby siedziec cicho cale zycie i wyrosnac np na fajtlape i lenia, ktorego nic nei interesuje
moze powiedz mezowi, ze zadaniem dziecka nei jest byc grzecznym, tylko poznawac swiat. pewnie,z e grzeczne dzieic sa nieklopotliwe, ale czy bardziej tworcze?

aha i jeszcze na koniec: mysle,z enie ma sensu czekac, by tata sie zajal corka, az bedzie mniej absorbujaca. dziecko zawsze jest absorbujace, tylko w kazdym wieku inaczej. mysle, ze trzeba o tym pamietac, by nie przegapic waznych momentow w zyciu dziecka, bo potem moze sie okazac, ze obok nas zyje prawie zupelnie obcy nastolatek :?
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez Tatuś » 23 sierpnia 2008, o 21:02

Swięta racja Kukułka - nie mozna sobie planowac, że z dzieckiem da się cos zrobic, bo zwykle niestety się nie da i wtedy tylko niepotrzebne nerwy są.

Ja przy pierwszym dziecku miałam taki kryzys macierzyństwa - irytowałam się o byle co na Małą, byłam stale wściekła, zmęczona. A wszystko przez to, że usiłowałam pracować w domu i wykorzystywałam na pracę zawodową wszystkie jej drzemki, czy chwile spokojnej zabawy. I gdy mi przerywała, bo na przykład wczesniej niż zwykle się budziła, albo nie chciała się sama bawić itp to w furię wpadałam.

Więc moze to klucz do sukcesu - uświadomic Mężowi, że jak się zajmuje dzieckiem, to nic innego nie może robić!!!

(ja taka mądra jestem w teorii, bo teraz przy drugim dziecku tez usiłuję realizować się zawodowo, ale teraz jest lepiej. Chyba się przyzwyczaiłam do tego, że prawie nigdy nie realizuję planu :wink: :wink: :wink: )

Pozdro! Tatusiowa
Tatuś
Domownik
 
Posty: 302
Dołączył(a): 30 grudnia 2007, o 23:36

Postprzez Mysza » 24 sierpnia 2008, o 20:30

To to fakt:
- dziecku trzeba poświęcić całą swoją uwagę,
- mężczyźni nie mają rozbieżności uwagi,

czyli:
jeśli facet próbuje zająć się dzieckiem przy okazji innego zajęcia, to na pewno skończy się to frustracją.
Mysza
Domownik
 
Posty: 643
Dołączył(a): 9 stycznia 2005, o 12:00
Lokalizacja: Poznań

mąż ma dość dziecka

Postprzez grak » 25 sierpnia 2008, o 08:20

A może Twój mąż to taki typ , jak mój - to, co robi, musi dawać konkretne efeky. Skopać ogródek - proszę bardzo, z dumą pokaże, ze zrobił. Wymienić baterię, pomalować kuchnię, zreperować coś - nie ma sprawy. Ale pobawić się z dzieckiem? A cóż to za zajęcie? Stuknie się w czoło, jakby mu powiedzieć, że nawiązuje z dziecięciem więzi. Jak mówiłam np naucz mlodego schodzić z kanapy, to tak długo ćwiczył " głowa u góry, nogi przodem" aż mały załapał. Może podpowiadać mu konkrety: poćwicz z Małą, naucz ją... itd. Powodzenia.
grak
Przygodny gość
 
Posty: 61
Dołączył(a): 14 lutego 2006, o 11:59

Postprzez madziulek » 25 sierpnia 2008, o 09:12

macie rację w tym co piszecie, że jak sie zajmowac to na 100%, ale tak sobie myślę że największy mąż ma kłopot z zaakceptowaniem tego, że to nie on nad nią "panuje" tylko ona nad nim. Teraz w weekend zaproponowałam by bawił sie z Julką- pół godziny i by niczym sie innym w tym czasie nie zajmował. I wyglądało to tak: mąż zaczął budowac wieże z klocków, a ona nawet nie chciała ich burzyć, zamiast bawić sie z tatusiem, wolała ciągać firankę, gdy mąż chciał sie włączyć do tej zabawy, to już jej sie odechciało. Stwierdził ze jak nie chce się z nim bawić to niech się bawi sama, a on sobie też poczyta. I wtedy mała od razu zaczęła mu się krecić koło nóg, szarpac gazetę i się wkurzał. Dla mnie to nic nadzwyczajnego ale męza nosiło, że zachowuje się jak pies ogrodnika. Udała sie troche zabawa w podrzucanie- ale tez to Julci się odechciało wcześniej i zaczęła płakać. W tym momecie przejęłam dziecko. Mąz był bardziej zmęczony niż ja po całym dniu :wink: Mówię mężowi, że zabawa z Julią czasem wyglada tak, że ona sie sama bawi ale potrzebuje widza. Podobnie jest gdy raczkuje po mieszkaniu w poszukiwaniu ciekawych rzeczy i miejsc-nic nie można zrobić ani z dzieckiem ani z sobą- a czas płynie. Tylko że mąż nie potrafi tego zaakceptować, bo on jak już ma sie nią zająć to wolałby coś konkretnego robić, bo takie patrzenie jak szarpie firanką, czy kula piłeczkę jest fajne ale przez chwilę. Wychodzi na to że podobnie jak Grak powinnam dawać mężowi zadania, tylko że nie zawsze dziecko ma ochotę na naukę. Może faktycznie jak będzie starsza i będzie bardziej kontaktowa będzie mężowi łatwiej poświęcić jej czas, bo będa mogli razem coś zrobić. Ale boję się że pewnie i tak będzie to wyglądało tak że to mąż cos bedzie robił a ona będzie mu towarzyszyła.
madziulek
Przygodny gość
 
Posty: 55
Dołączył(a): 29 listopada 2004, o 11:46

Postprzez klara bemol » 25 sierpnia 2008, o 09:33

Ja mam najcudowniejszego męża na świecie. :wink: Ale ile razy usłyszałam, że zajmowanie sie dzieckiem to strata czasu. A spacery!!! Stoi i patrzy i tak dwie godziny, a w tym czasie to by mógł... I w duchu przyznaję mu rację.
To prawda, że młodzi potrzebują bardziej widzów niż kompanów.

Mam nadzieję, że bedzie dobrze.
klara bemol
Domownik
 
Posty: 558
Dołączył(a): 15 stycznia 2006, o 22:26
Lokalizacja: Jelenia Góra

Postprzez MamaJasia » 8 października 2008, o 16:29

widze, ze nie tylko ja mam taki problem... moj maz mnie zalamuje, bo juz przesadza.
Jak znajde chwile to poczytam dokladnie co piszecie.
MamaJasia
Domownik
 
Posty: 300
Dołączył(a): 21 lutego 2008, o 23:19

Postprzez anna30 » 22 października 2008, o 21:46

Nie wiem czy to kwestia bycia facetem. Mój mąż ma więcej cierpliwości do dziecka niż ja. Z synkiem potrafi się bawić godzinami. Teraz kiedy syn jest starszy dużo czytają, grają na komputerze, w piłkę itp. To ja nie miałam nigdy czasu bo praca (czasem nawet 70 godz. na tydzień), sprzątanie, zakupy itp. A mąż parę lat siedział w domu i zajmował się dzieckiem. I czasem pytałam się dlaczego to czy tamto nie zrobione - przecież cały dzień był w domu. To się dowiaduję, że się bawili. Teraz się role zmieniły. Mąż pracuje, wyjechał daleko. Synek tęskni za tatą, tata tęskni za synkiem. Na pewno mój mąż nie pracując przez ten czas więcej zyskał niż stracił.
anna30
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 251
Dołączył(a): 18 marca 2007, o 14:53
Lokalizacja: 60N 1W

Postprzez madziulek » 24 października 2008, o 12:08

coś drgnęło :D nie jest to jeszcze sytuacja idealna ale odkąd Julia stała się bardziej kontaktowa jest lepiej. chętniej sie bawi z tatą to i męża bardziej ciągnie do zabawy, tym bardziej ze co rusz odkrywa jak wiele i to co raz trudniejszych umiejętności nabyła. Ale pomimo to mam wrażnie że wcale tego nie robi dla niej, tylko dla siebie- to jemu ma sie podobać zabawa, więc to on decyduje kiedy, ile i w co się bawią. Nie wiem jak to dokładnie opisać ale to tak wygląda. Gdy mała ma gorszy nastrój i nie podwychwytuje jego zabaw to "bierze zabawki i sobie idzie", nie stara się pomimo to jej zająć, poprawić humoru. Tak jakby rosła mu koleżanka do zabawy a nie córka. A więc jak mała ma dobry humor to tata może sie nią zając, ale jak marudzi to mama niech się zajmie, bo tata nie potrafi.

Anna30, skoro u Was była sytuacja odwrotna, napisz czy i jak spędzałaś czas z synem po pracy- czy tak jak mój mąż wolałaś zająć sie sobą, odpocząć, wynaleźć robote w domu lub poza nim, a dziecko było na drugim planie? Bo jestem świadoma ze mężowi może być trudniej nawiązac relację z córką, ale chodzi o podejście, o stranie się. Trudno mi zaakceptowac sytuację w której dziecko wręcz żebrze o uwagę rodzica. Planuję wrócić do pracy od nowego roku i już martwię sie że moje dziecko na tym straci bo nie będe mogła mu poświecać tyle czasu ile bym chciała, a mojego męża ilośc czasu spędzonego z małą nie martwi, nie stara sie wykradać choćby chwili więcej.
madziulek
Przygodny gość
 
Posty: 55
Dołączył(a): 29 listopada 2004, o 11:46

Postprzez anna30 » 24 października 2008, o 14:57

Jak wychodziłam do pracy to synek jeszcze spał a jak wracałam to już spał, bo pracowałam po 12h. Również na noce, a wtedy w dzień odsypiałam. Ale miałam za to dni wolne, kiedy wszyscy zwykle razem gdzieś wyjeżdżaliśmy. Albo jechałam z synkiem na plac zabaw. Też czytałam mu przed snem, jak byłam w domu.
W wieku 4.5 roku synek poszedł do szkoły, więc sytuacja się zmieniła.
anna30
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 251
Dołączył(a): 18 marca 2007, o 14:53
Lokalizacja: 60N 1W


Powrót do Problemy w rodzinie

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 18 gości

cron