Może nie pomyliłaś się, może nie jest beznadziejny i niedojrzały. Pierwsze co mi przychodzi do głowy, to słowa Jacka Pulikowskiego:
"każda młoda mama, zwłaszcza pierwszego dziecka, powinna powiesić nad łóżeczkiem pierworodnego tabliczkę:
najważniejszy na świecie jest dla mnie mój mąż.
Bardzo często jest tak, że macierzyństwo pochłania kobietę bez reszty i mąż czuje się odstawiony na bok. Pewnie jest w stanie to znieść i zrozumieć przez pierwsze miesiące, gdy dziecko jest malutkie i bez mamy ani rusz, ale gdy dziecko podrośnie, mąż znów chciałby czuć się doceniony, kochany, ważny.
Julcia ma 10 miesięcy - to juz spora panna. Moja Marysia ma 11 miesięcy - mam porównanie.
Jeśli macie w pobliżu rodzinę, albo dobrych znajomych, którym można podrzucić Julcię na 2-3 godziny, to w tym czasie warto wrócić do tych czasów, za którymi tęskni mąż. Randki to piękna sprawa, również w małżeństwie.
A może jakiś wypad na piknik bez córci? Jeśli już nie karmisz jej piersią, to może nawet piknik z nocowaniem poza domem?
Ogólny mój tok rozumowania idzie w kierunku: mąż ma dosyć dziecka, bo dziecko zabrało mi żonę.
Wiesz, dopiero teraz, gdy mam dwoje dzieci widzę, że przy jednym dziecku zorganizowanie jakiegoś wyjścia we dwoje to był żaden problem i żałuję, że tak rzadko je organizowałam.
Dlaczego ja organizowałam? Wiesz, faceci czasem są leniwi i satysfakcjonuje ich przysłowiowy fotel przed telewizorem. A jak już się coś zorganizuje, dziecko u babci, to nie ma wyjścia, iść trzeba.
Na pewno nie uda Ci się zmienić sytuacji w jeden weekend. Trzeba trochę pracy, rozmów we dwoje, zmiany własnego postępowania. Niestety w takich sytuacjach osoba, która widzi problem i chce coś z nim zrobić, musi zacząć pierwsza zmieniać siebie. Wiesz, to jest ta mądrzejsza osoba.
I myślę, że gdy wzmocni się więź między Wami, to przyjdzie czas na docenienie męża jako ojca.