Witam się ponownie po przerwie. Po kolejnym cyklu - mogę się pochwalić kolejną delikatną poprawą - brak bólu przy penetracji (niemal wcale - hura!) i dwa orgazmy
(stosunków oczywiście było o wiele więcej). Krótkie i łechtaczkowe i przy pieszczotach a nie przy stosunku, ale zawsze coś. Jest jakaś szansa żeby poprawić częstotliwość? Jakoś nie bardzo wierzę w skuteczność ćwiczenia Kegla, chociaż stosuję, tak na wszelki wypadek
Na pewno nie zaszkodzi.
Hm, dziewczyny, wiem że to bardzo głupie pytanie, ale jak to zrobić żeby to było razem? Na ile musicie być pobudzone przedtem i mniej więcej po jakim czasie to następuje (wiem, że to wszystko oczywiście zależy od sytuacji, ale na razie jest to dla mnie tak niewyobrażalna abstrakcja...) Sam stosunek dalej nie jest dla mnie przyjemny fizycznie, oczywiście psychicznie zawsze jest radość z bycia razem.
Zaczynam podejrzewać i obwiniać o problemy tą nieszczęsną trzecią fazę, kiedy nieszczególną mam ochotę na zbliżenia i przeważnie nie czuję się za bardzo podniecona (raczej gruba, nieatrakcyjna, zmęczona i ociężała i nawet seksowna bielizna mało to zmienia), mimo długiego wyczekiwania i niesamowitego nastawiania się na seks przez pierwszą i drugą fazę... Teraz będę mieć 12 obserwowany cykl i stwierdziliśmy z mężem, że zaryzykujemy zbliżenie w fazie względnej niepłodności, może to coś poprawi. Może będę bardziej podniecona i to zmieni jakość zbliżenia?
A może ja po prostu za dużo o tym rozmyślam?
No i chciałam - last but not the least - wam podziękować za wsparcie w najsmutniejszej chwili, kiedy zupełnie nie rozumiałam swojego ciała i podejrzewałam że ten cały seks jest jakimś zupełnym wypychem okropnie przereklamowanym... Dzięki!