Miałam trochę inną sytuację, aczkolwiek tak samo się czułam. Rodzice mojego męża pozwolili nam zamieszkać w ich domu na wsi. Mieszkali normalnie w mieście. Jednak z pewnych względów codziennie bywali u nas od rana do późnego wieczoru. Na początku byłam wogóle wdzięczna za to, że mam gdzie mieszkać. Później jednak dopiero zobaczyłam jaką muszę zapłacić tego cenę. Kiedy szukając "chwili dla siebie" zrobiłam kolację dla wszystkich, ale chciałam ją zjeść na osobności z mężem by móc z nim porozmawiać w cztery oczy. Teściowie się obrazili. A ja poprostu po powrocie z pracy nie miałam minuty na osobności z mężem dlatego, że on z nimi pracował i ciągle było coś do zrobienia. Kolacja była jedynym takim momentem zanim on lub ja "padliśmy" w łóżku.
Później były wakacje, bo tak było prościej mieszkać z nami. To było straszne. Po latach wiem, że gdybym wcześniej na początku nie była tak "potulna" a postawiła pewne rzeczy otwarcie to i może dzisiaj byłoby inaczej. Choć wiem, że teściowa bardzo się starała nie być zazdrosna o syna. I za tą ją ceniłam, choć pewnych wpadek nie uniknęłyśmy.
Z perspektywy czasu wolałabym zamieszkać na pokoju gdzieś, niż zmieniać coś w domu teściowej. To wiele kosztowało ją jak i mnie. Ja chciałam mieć kuchnię, taką swoją, a ona jednak była ciągle jej. Dlatego każdemu doradzam zaczynanie życia od własnego kąta. To może być nawet pokój wynajmowany, ale tam tworzy się własne gniazdko. Tam zaczyna być coś naszego.
U mnie niestety teściowa już nie żyje, a teść do nas nie przyjeżdża, bo uważa, że to nie jego dom. On wielu rzeczy by tak nie zrobił i nie może na to patrzeć. I to jest dla nas z mężem rozpacz, bo to jest dziadek naszych dzieci.... Niestety niektóre dary potrafią obciążać.
Na początku wszyscy mówili, że powinnam być zadowolona bo mam gdzie mieszkać, choć teraz wiem, że cena była za wysoka. Najważniejsze jest aby uczyć się w pierwszych latach małżeńśtwa siebie, budować własne zwyczaje, podejmować małżeńskie decyzje. Za dużo tłumiłam w sobie tzw. "kompromisy"(ja sie zgadzałam choć nikt tak naprawdę mnie o to nie pytał), na które na dobrą sprawę nie powinnam się godzić. Po czasie kiedy chciałam wszystko uporządkować była wielka złość, zdziwienie, bo okazało się, że ja mam inną wizję życia, niż ta która w pewien sposób została nam w dobrej czy też nie wierze "narzucona".. Jak to mówiła moja teściowa "jestem jak kwoka, która chce mieć wszystkie dzieci przy sobie"
Podsumowując:
od początku nie tłum swoich uczuć
mów co Ci na sercu leży, Wam wszystkim powinno być razem dobrze, ale przede wszystkim Ty i Twój mąż tworzycie odrębną rodzinę
próbujcie tworzyć własne gniazdo tak jak je widzicie