Teraz jest 28 kwietnia 2024, o 11:37 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

Jak polubić seks???

Tu można porozmawiać o trudnych doświadczeniach, które dotykają rodzinę (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

Postprzez Wilhelmina » 3 października 2008, o 08:18

Witam, to i ja cos dodam od siebie... :D jak wiekszośc
piszacych tu
dziewczyn, tuz po slubie równiez miałam problemy ze współzyciem, które objawiały się strachem i obawa jak również unikaniem sytuacji, w których moglibysmy sie kochać. Pobralismy sie we wrzesniu, a nasze małżenstwo skonsumowalismy w pazdzierniku!!!!. czyli przez cały miesiac kładlismy sie obok siebie jak brat z siostra.Oczywiscie były próby podejmowania współzycia, ale z mojej strony tylko dlatego ze zal mi było Meza. Nie powiem, ze był to łatwy, piekny czas dla nas obojga.Co
sie stało, ze po 2 latach małżenstwa nasz seks jest wspaniały?
Tomis potrzebowałam czasu...czułość, cierpliwośc męza
i nie "naciskanie" na współzycie powoli mnozyły we mnie zaufanie do niego az do tej pory, gdy w pewien słoneczny pazdziernikowy dzień... :D :D :D
Zaufaj Bogu,włóż w Jego dłonie
Wasz problem, kochaj , żonę
jak dotychczas i niech czas i moc boża działa. Ważne jest, aby Twoja ślubna widziała na codzień Ciebie-dobrego, czułego, zadbanego, pewnego siebie mężczyznę.
Wilhelmina
Bywalec
 
Posty: 135
Dołączył(a): 27 września 2008, o 22:52
Lokalizacja: Gdańsk

Postprzez Misiczka » 5 października 2008, o 21:00

Myślę, że to dobra droga, że wróciliście do pieszczot na razie bez pełnego współżycia - nie piszesz, jak długie było to Wasze przedślubne doświadczenie w tym zakresie, ale wszystko co piszą tu forumowiczki, ze u kobiety seksualność rozwija się powoli i stopniowo, to u mnie też była prawda, najważniejsze żeby była między Wami pełna bliskość, szczerość i otwartość w tej sferze, a współżycie przyjdzie samo, po prostu będziecie czuli, że to jest ten moment, nic na siłę.
Z drugiej strony zapewne warto wykluczyć przyczyny obiektywne - medyczne (ginekolog), psychologiczne (psycholog-seksuolog, lista takich z uprawnieniami na www.ptms.pl) nigdy nie wiadomo, czy przyczyna nie jest głębsza, a już na pewno nie będąc specjalistą i nie widząc człowieka, to co sobie tu piszemy, to takie rady ogólnoludzkie, które mogą się przydać, jeżeli faktycznie problem jest taki, że to kwestia pewnego naturalnego oporu, i nie w pełni jeszcze rozwiniętej seksualności..
Misiczka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 225
Dołączył(a): 2 października 2008, o 13:12

Postprzez forget-me-not » 8 października 2008, o 23:12

Hej Dziewczyny,
tak mi przyszło na myśl czytając Wasze posty, jak to jest że tyle młodych dziewczyn w sumie na całym świecie rozpoczyna wcześnie współżycie. Wiadomo różnie to czasem wygląda....dyskoteka, przypadkowe miejsce i przypadkowy chłopak...
Jeżeli wiele dojrzałych kobiet ma problem a przy tym ma kochających mężów i komfortowe warunki, to dla takich młodziutkich dziewczyn pierwsze współżycie musi być traumą....
mam jeszcze pytanie, jako że nie mam jeszcze męża, czy można założyć, że jeśli parze trudno jest wytrzymać w czystości przed ślubem, no bo wiadomo bardzo chcą...to nie będą mieli oni większych problemów ze współżyciem? czy zdarza sie tak, że trudno wytrzymać, bo strasznie ciągnie ludzi do siebie i walczą jakby nie było jeszcze z pokusą....a po ślubie pomimo wcześniejszych chęci pojawiają się obawy, strach i w ogóle bariery??
trochę namieszałam:) pozdrawiam
forget-me-not
Przygodny gość
 
Posty: 47
Dołączył(a): 10 grudnia 2007, o 16:16

Postprzez Krycha » 9 października 2008, o 10:40

Myslę, że sie nie da przewidzieć. Pamiętaj że te osoby, które do siebie w narzeczeństwie za bardzo ciagnęło, mogą mieć silnie wpojone, że seks=grzech, niełatwo po slubie tak od razu sie przestawić, zwłaszcza że nadal wiele czynności seksualnych, mimo ze między małżonkami, też KK kwalifikuje jako grzeszne.

A co do tych młodych dziewczyn i ich pierwszych razów. Piszesz o przypadkowych zbliżenaich na dyskotece itp. Ale gros osób jednak traci dziewictwo w jakichś zwiazkach, po pewnym czasie przymierzania sie do tego - paru tygodni, paru mcy.... .w tym kontekście katolicyzm, który każe do dnai slubu poprzestać na pocałunkach i przytulaniu na kanapie (koniecznei z młodszym rodzeństwem w roli przyzwoitki;) a następnie zostawia młodych we wspólnej sypialni z nakazem "seks musi wiązać sie z penetracją" stawia dość trudne zadanie, szczególnie przed dziewczynami, których cielesna integralnosć ma być nagle naruszona.
Krycha
Domownik
 
Posty: 606
Dołączył(a): 20 października 2006, o 13:03
Lokalizacja: PdM

Postprzez forget-me-not » 9 października 2008, o 23:22

właściwie nie da się inaczej przed ślubem seks = grzech. to ze mlodych w narzeczenstwie do siebie ciagnie, to pewnie normalne, więc nie wiem jak wypracować sobie poczucie,ze to nie jest grzechem, skoro właściwie tylko o moment w czasie tutaj chodzi, przed slubem grzech, po slubie nie grzech..
forget-me-not
Przygodny gość
 
Posty: 47
Dołączył(a): 10 grudnia 2007, o 16:16

Postprzez Gracja » 10 października 2008, o 10:11

Krycha napisał(a): katolicyzm, który każe do dnai slubu poprzestać na pocałunkach i przytulaniu na kanapie (koniecznei z młodszym rodzeństwem w roli przyzwoitki;) a następnie zostawia młodych we wspólnej sypialni z nakazem "seks musi wiązać sie z penetracją" stawia dość trudne zadanie, szczególnie przed dziewczynami, których cielesna integralnosć ma być nagle naruszona.


Krycha co Ty piszesz???
Gdzie jest napisane, ze "seks musi wiazac sie z penetracja", ze "cielesna integralnosc ma byc nagle naruszona"????

Wedlug mnie zupelnie nie o to chodzi Kosciolowi, wrecz przeciwnie.
Chodzi o godnosc, a nie o naruszenie "cielesnej integralnosci", o bliskosc w prawdziwym poczuciu bezpieczenstwa (nie "na chwile"), a nie o to, ze cos ma sie stac "nagle" :!:
Gracja
Domownik
 
Posty: 319
Dołączył(a): 22 czerwca 2005, o 14:11
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Krycha » 10 października 2008, o 10:14

Forget-me-not, własnei moim zdaniem to nie jest prawidłowe podejście narzeczonych. To nie jest "budująca" czystość, tylko podejście kładące sie cieniem na całe małzeństwo.
Wyobrażam sobie, niestety nie z własnego doswiadczenia :oops: , że w prawdziwej czystości narzeczeni nie mają poczucia że seks=grzech tylko, że seks="coś super jeszcze nie dla nas".

Ale jako matka na razie kilkumiesięcznego synka mam też poczucie, że jesliby mi za dwadzieścia parę lat oznajmił, że zameirza sie ożenić z dziewczyną, do której nigdy się nie "dobierał"(co nie znaczy, że musiało mu się udać;) ), tylko rozmawiał na kanapie o malarstwie nowoczesnym, to bałabym się, że obydwoje pomylili miłość meżczyzny i kobiety z przyjaźnią i że się głęboko unieszczęśliwią.
Krycha
Domownik
 
Posty: 606
Dołączył(a): 20 października 2006, o 13:03
Lokalizacja: PdM

Postprzez Gracja » 10 października 2008, o 10:24

Tomis ja tez bardzo sie balam poczatkow naszego wspolzycia.
To co mi pomoglo, to pewnosc, ze nie zrobimy nic na co nie bede gotowa.
Ze mozemy sie w kazdej chwili zatrzymac. Dzieki temu czulam sie na prawde bezpiecznie i paradoksalnie nie musielismy dlugo czekac :wink:

I nie uwazam, ze te pierwsze razy "Trzeba przejsc".
Takie podejscie tylko zwiekszaloby moj lęk. My oboje uznalismy, ze skoro czekalismy na siebie tyle czasu przed slubem to po slubie tez nie musimy sie spieszyc. Ze mozemy odkrywac siebie na wzajem po woli, we wlasnym tempie.
Dzieki temu nie zajelo nam to duzo czasu zanim sie udalo, ale to glownie zasluga mojego kochanego Meza, ktory skupil sie na tym, zeby mnie bylo dobrze, zebym czula sie bezpiecznie. I jestem mu za to ogromnie wdzieczna!
Ostatnio mielismy troche powrot do tamtych poczatkow, po porodzie rowniez obawialam sie jak to bedzie ze wspolzyciem, czy bedzie bolalo... I po raz drugi moj maz wykazal ogromna czulosc, delikatnosc i cierpliwosc. I znowu wiedzialam, ze nie musimy sie z niczym spieszyc, ze w kazdej chwili mozemy sie zatrzymac, jesli tylko bede tego chciala.
I wlasnie to bezpieczenstwo wspominam, ono dawalo mi radosc z naszej bliskosci:))))
Tomis, sprobuj, na ile dasz rade, skoncentrowac sie na potrzebach zony, na tym, zeby czula sie bezpiecznie, zeby JEJ bylo dobrze. Sprobuj okazywac jej milosc poprzez delikatnosc i cierpliwosc, wspuchiwanie sie w jej potrzeby.
Zobaczysz, stopniowo otworzy sie na Ciebie i bedziecie razem radosnie przezywac Wasza bliskosc :D
Jesli bedzie sie czula bezpieczna, kochana, nie moze byc inaczej, tylko to moze zajac troche czasu, zanim sie tak poczuje i otworzy na Ciebie.
Ale WARTO!
Gracja
Domownik
 
Posty: 319
Dołączył(a): 22 czerwca 2005, o 14:11
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Gracja » 10 października 2008, o 10:30

Krycha napisał(a):Ale jako matka na razie kilkumiesięcznego synka mam też poczucie, że jesliby mi za dwadzieścia parę lat oznajmił, że zameirza sie ożenić z dziewczyną, do której nigdy się nie "dobierał"(co nie znaczy, że musiało mu się udać;) ), tylko rozmawiał na kanapie o malarstwie nowoczesnym, to bałabym się, że obydwoje pomylili miłość meżczyzny i kobiety z przyjaźnią i że się głęboko unieszczęśliwią.



:shock: :shock: :shock:
To ja chyba inaczej rozumiem czystosc...
Gracja
Domownik
 
Posty: 319
Dołączył(a): 22 czerwca 2005, o 14:11
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez fiamma75 » 10 października 2008, o 11:30

Krycha napisał(a): w prawdziwej czystości narzeczeni nie mają poczucia że seks=grzech tylko, że seks="coś super jeszcze nie dla nas".


świetnie napisane :D
w całości zgadzam się z Krychą

i jeśli za dwadzieścia parę lat moja 2-letnia córka będzie chciała wyjśc za mąż a oboje zawsze ręce przy sobie, to byłabym głęboko zaniepokojona o przyszlość tego związku.
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez Krycha » 10 października 2008, o 11:52

Gracja napisał(a): :shock: :shock: :shock:
To ja chyba inaczej rozumiem czystosc...

zdaję sobie sprawę Gracjo, że może razić kolokwializm jakiego użyłam, no niestety, z dzieckiem na ręce nie chciało mi się pisac bardziej na około... poza tym spróbuj spojrzeć na ten akapit w świetle pierwszego, niezacytowanego, a nie odwrotnie, ok?
wiesz, miałam okazję grubo przed ślubem zostać przez spowiednika upomniana słowami "no przecież jak przyjeżdżasz do swojego chłopaka to nie musisz go od razu na powitanie całować". to co niby miałam robić? podać mu rękę? ograniczyć sie do usmiechu? dodam że mieliśmy po 22 lata i związek trwał ze 2 lata już, to nie dotyczyło gimnazjalistów.
uważam, że jesli pomiędzy młodymi ludźmi nie ma pragnienai siebie nawzajem, to trudno by wykrzesali je po slubie. To że nie powinno ono być wcielane w zycie przed slubem to inna sprawa, ale bez tego skłądnika ich miłość nie będzie płodna, nie będzie całkowitym darem z siebie, nietylko duszy ale i ciała.
Krycha
Domownik
 
Posty: 606
Dołączył(a): 20 października 2006, o 13:03
Lokalizacja: PdM

Postprzez kukułka » 10 października 2008, o 15:34

fiamma75 napisał(a):
Krycha napisał(a): w prawdziwej czystości narzeczeni nie mają poczucia że seks=grzech tylko, że seks="coś super jeszcze nie dla nas".


świetnie napisane :D
w całości zgadzam się z Krychą

i jeśli za dwadzieścia parę lat moja 2-letnia córka będzie chciała wyjśc za mąż a oboje zawsze ręce przy sobie, to byłabym głęboko zaniepokojona o przyszlość tego związku.

ja też się zgadzam.
i też bym była zmartwiona, gdyby mój teraz roczny synek za ileslat żenił sie z dziewczyną, której rękę na powitanie podawałm i robił do niej maślane oczy zamiast po ludzku objąć czy pocałować słowem dobierac się, co niekoniecnzie, jak pisąła Krycha, musiałoby mu sie udać :)
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez Gracja » 10 października 2008, o 15:50

Spoko Dziewczyny, chyba rozumiem juz o co Wam chodzi, tylko to slowo "dobieranie sie" mnie razi :wink:
Dla mnie ono oznacza co innego niz normalne objecie sie, przytulenie, czy pocalowanie. Gdzies mi sie w nim po prostu nie miesci szacunek, godność osoby i prawdziwa bliskosc...
Ale to chyba kwestia sformulowania :wink:
Serdecznie pozdrawiam :D
Gracja
Domownik
 
Posty: 319
Dołączył(a): 22 czerwca 2005, o 14:11
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez forget-me-not » 10 października 2008, o 19:17

w takim razie rodzi się pytanie czym dla Was jest prawdziwa czystość??
jednak boicie się o Wasze dzieci,ze jesli będą siedzieć na kanapie to w małżeństwie bedzie porażka, z drugiej strony doceniacie czystość...
forget-me-not
Przygodny gość
 
Posty: 47
Dołączył(a): 10 grudnia 2007, o 16:16

Postprzez Misiczka » 10 października 2008, o 20:05

Dołączam się - forget-mi-not, wydaje mi się, że czystość to jest coś, do czego się dąży, a nie realny cel, który można osiągnąć robieniem kolejnych postanowień.. raz się wygrywa, raz przegrywa (ważne żeby się wtedy nie zniechęcać), może się mylę i może są tacy, co "wytrzymują", ale podejrzewam, że raczej to dość rzadkie (acz być może myślę tak, bo u nas decyzja o tym, że warto przyszła dopiero po jakimś czasie, nie była to też pierwsza miłość, ani moja ani mojego męża). Tak, że w praktyce, to chyba dość rzadko jest tak, że nagle po ślubie stają naprzeciwko siebie młodzi ludzie, którzy nigdy nic..
Na pewno nie jest ani tak, że jeżeli ludzie ani razu się nie "złamali" przed ślubem, to na pewno będą mieli problemy z seksem, ani tak, że jak wcześniej współżyli to na pewno będzie OK. Ani tak, że 100% czystość gwarantuje udane małżeństwo.. nic w życiu nie jest takie proste. Ale na pewno WARTO do tej czystości dążyć (bo jak czuję, do tego zmierzają Twoje pytania, forget-mi-not?), ja z perspektywy (już całkiem znacznej - 5 lat po ślubie) oceniam, że wiele nam to dało, z tymi staraniami (bo pełnego sukcesu to nie było...) wiąże się wiele pięknych wspomnień, na pewno lepiej się dzięki temu poznaliśmy (trudno się poznać, jeżeli randki upływają w 90% na owym "dobieraniu") i ... paradoksalnie zaczęliśmy uczyć się otwarcie rozmawiać o seksie, to ostatnie bardzo nam się potem w małżeństwie przydało.
Misiczka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 225
Dołączył(a): 2 października 2008, o 13:12

Postprzez forget-me-not » 10 października 2008, o 21:15

nie, nie pytam, czy warto:) oczytałam sie forum, nasłuchałam sie Księży i wiem, że warto, bo warto żyć z Bogiem
natomiast pytanie mam takie, czym jest prawdziwa czystość? i na czym polegała Wasza czystość przedślubna, jeśli uważacie, że sytuacja "nigdy nic" nie jest najlepsza.
Bo jednak zasady są ostre.....i gdyby ktoś chciałby przeżyć czas przedślubny w całkowitej czystości, to w teorii powinno być "nigdy nic"....
w znanym mi ruchu czystych serc pocałunek powinien nastąpić w okresie narzeczeństwa np...
forget-me-not
Przygodny gość
 
Posty: 47
Dołączył(a): 10 grudnia 2007, o 16:16

Postprzez Krycha » 10 października 2008, o 23:19

ja z własnego przykładu to mogę napisać, że lepiej byłoby sie jednak nie spieszyć..... ale jak juz się człowiekowi zdarzy nagrzeszyć, to też lepiej nie czytać "Miłości i odpowiedzialności" przed spotkaniem z ukoxhanym, bo można się tylko dokumentnie zdołować.
Krycha
Domownik
 
Posty: 606
Dołączył(a): 20 października 2006, o 13:03
Lokalizacja: PdM

Postprzez Misiczka » 11 października 2008, o 13:48

A Ty forget-mi-not, piszesz w teorii, czy w praktyce (=czy sobie tak myślisz "na zaś", czy zastanawiasz się jak to powinno być z Twoim chłopakiem/narzeczonym?)? Bo mi się wydaje, że w tej całej rozmowie, to chodzi o to, że oczywiście to "nigdy nic" jest pewnym teoretycznym wzorcem, w praktyce wychodzi różnie, natomiast, rzeczywiście niepokojąca jest sytuacja, kiedy młodzi ludzie nie mają w sobie pragnienia przekraczania tej granicy którą sobie stawiają (mówiąc wprost nie mają na siebie ochoty), bo to pragnienie jest właśnie tym elementem, który wyróżnia miłość kobiety i mężczyzny od wszelkich innych relacji i nawet jeśli w imię przyjętych ideałów tego na razie (czy potem w małżeństwie, w określonych okolicznościach) nie realizujemy, to ono jest, trzeba sobie o tym mówić, cieszyć się tym.
A szczegółowe wyznaczanie, że wolno odtąd dotąd nie jest chyba potrzebne, dorosły człowiek, jeżeli jest wobec siebie uczciwy doskonale wie, kiedy grzeszy, a kiedy nie..
Misiczka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 225
Dołączył(a): 2 października 2008, o 13:12

Postprzez Kręciołek » 13 października 2008, o 09:02

To, że ludzie siebie pragną coraz bardziej im dłużej ze soba są to jest normalne. I jeśli takich pragnień nie ma to wtedy faktycznie można się zastanwiać czy wszystko jest ok.
Natomiast czym innym jest realizacja tych pragnień. Przed ślubem właśnie nie powinno się ich realizować (choć jest to trudne i zdarzają się upadki).
Tak więc jesli młodych ludzi do siebie w ogóle przed ślubem fizycznie nie ciągnie to jest to niepokojący sygnał, ale jeśli ciągnie i mimo to żyją w czystości, walczą o nią i uda im się faktycznie "nigdy nic" to jak najlepiej wróży małżeństwu i nie ma powodu do niepokoju :)
Kręciołek
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 sierpnia 2004, o 10:56
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez forget-me-not » 13 października 2008, o 16:38

Misiczko,

a czemu pytasz, czy pytam w teorii czy w praktyce??

wg mnie czystość to bardzo specyficzna płaszczyzna, w której człowiek może nagrzeszyć.

Zazwyczaj swoje błędy możemy jakoś naprawić, przeprosić kogoś, zwrócić honor, wyrzucić pirackie płyty itd...

Jednak jeśli ktoś stracił dziewictwo przed ślubem, to w dniu ślubu nie może powiedzieć, że dochował czystości...

i teraz jeszcze raz moje pytanie,

jesli para pomimo upadków i biegania do spowiedzi i ciągłej walki zdołała powstrzymać się od współżycia do dnia ślubu, ale nie było to na zasadzie "nigdy nic", to czy może powiedzieć, że dotrzymała czystości??

Zdaję sobie sprawe, że jest to delikatna granica......jednak często na tej stronie czyta się, że upadki się zdarzają, ze ludzi ciągnie do siebie i ze jest to zdrowe i ja również się z tym zgadzam, tylko nie wiem,czy pomimo tych upadków (ale nie współżycia) można mówić, że dochowało sie czystości, czy nie będzie w tym jakiejś obłudy?
forget-me-not
Przygodny gość
 
Posty: 47
Dołączył(a): 10 grudnia 2007, o 16:16

Postprzez fresita » 13 października 2008, o 19:05

moja prywatna opinia: jesli para nie wspołzyla w doslownym tego slowa znaczeniu ale np. uprawiali seks oralny czy inne pieszczoty polaczone z orgazmem to dla mnie NIE dochowali czystosci. tak tez mi powiedzial zakonnik w konfesjonale, ze pieszczoty plus orgazm sa zarezerwowane wylacznie dla malzonkow. Mowienie ze tacy ludzie nie wspolzyli bo nie doszlo do penetracji ale do zaspokojenia sie owszem, dochowali czystosci przedmalzenskiej, jest dla mnie osobiscie obludne.
fresita
Domownik
 
Posty: 415
Dołączył(a): 9 października 2004, o 22:54
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez forget-me-not » 13 października 2008, o 22:57

Fresita,

bardzo serdecznie dziękuję Ci za konkretną odpowiedź!
forget-me-not
Przygodny gość
 
Posty: 47
Dołączył(a): 10 grudnia 2007, o 16:16

Postprzez Krycha » 14 października 2008, o 08:36

forget-me-not, ale co jest takigo szczególnie istotnego w tym czy "dochowali" czy nie? za dochowanei samo w sobie jest jakiś medal? pytasz bo nie wiesz, czy zasłużyłaś na welon;)? Owszem to cenne, ale niewystarczające. Wg mnie liczy się też stan duszy, "styl" w jakim toczyła sie ta walka. Podejrzewam, że czystości można dochować w atmosferze budującej, ale i w atmosferze wzajemnych oskarżeń ("nastajesz na moją cnotę!") albo walki i ucieczki przed sobą nawzajem. Owszem, do zbliżenai fizycznego nie dojdzie, ale jakie taki czas ma skutki dla bliskości psychicznej przyszłych małżonków?
no i, nie chciałabym cię pozbawiać złudzeń, ale po slubie, też trzeba żyć w czystości, a kryteria robią sie dużo bardziej mgliste...
Krycha
Domownik
 
Posty: 606
Dołączył(a): 20 października 2006, o 13:03
Lokalizacja: PdM

Postprzez arTemida » 14 października 2008, o 10:02

fresita ja uzyskałam inną odpowiedz od księdza ale myśle że odpwowiedzi na nasze pytania były uzależnione od konkretnych sytuacji i chyba dlatego nie można ich porównywać ani nikt nie powinien ich brać do siebie-każda sytuacja, zachowanie jest inne i podlega troche innej ocenie moralnej.

Z mojego punktu widzenie uważam że zmaganie się z czystością przedmałżeńską pomimo upadków może przynieść dobre owoce-para uczy się wtedy co jest w ich życiu ważne i razem budują, za każdym razem od nowa swoją relacje z Bogiem. Uczą się walczyć, upadać i podnosić i tego co jest ważne w życiu. Chyba taka para jest lepiej wprawiona w walce niż taka które nie musiała jej staczać bo nie czuła żadnych pokus.

Wg mnie liczy się też stan duszy, "styl" w jakim toczyła sie ta walka.

otóż to.bo czystość jest stanem duszy, czymś do czego dążymy i co pragniemy osiągnąć i jeśli ktoś cały czas o nią walczy to mimo że przegrywa bitwy, ne przgra walki
arTemida
Przygodny gość
 
Posty: 86
Dołączył(a): 19 października 2007, o 19:06
Lokalizacja: poznań

Postprzez Gracja » 14 października 2008, o 10:11

arTemida napisał(a):[otóż to.bo czystość jest stanem duszy, czymś do czego dążymy i co pragniemy osiągnąć i jeśli ktoś cały czas o nią walczy to mimo że przegrywa bitwy, ne przgra walki


Dokladnie tak.
Gracja
Domownik
 
Posty: 319
Dołączył(a): 22 czerwca 2005, o 14:11
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Misiczka » 14 października 2008, o 11:48

Gracja napisał(a):
arTemida napisał(a):[otóż to.bo czystość jest stanem duszy, czymś do czego dążymy i co pragniemy osiągnąć i jeśli ktoś cały czas o nią walczy to mimo że przegrywa bitwy, ne przgra walki


Dokladnie tak.


O właśnie, o to mi chodziło!

Ładnie to ujął o. Jacek Krzysztofowicz - "Czystość nie jest najważniejsza - najważniejszy jest Bóg. Celem życia nie może być to, żeby przestać grzeszyć. Celem życia ma być Bóg, spotkanie z Jezusem. Człowiek nie ma być nie-zły, ale święty. A świętość buduje się poprzez tęsknotę za spotkaniem z Panem Bogiem, a nie poprzez unikanie grzechów"

Czyli moralność nie jest najważniejsza, ważniejsza od niej jest więź z Bogiem, a wtedy zasady moralne wyjdą nam jakby same, bo będziemy zastanawiać się, co nas do Boga zbliża, a co od niego oddala, a także, co nas (narzeczonych, małżonków) do siebie zbliża, buduje miłość, a co jej zagraża. Czystość nie jest celem sama w sobie, lecz jest po to by coś ważnego chronić.

Nie przesadzałabym z tą utratą dziewictwa w sensie biologicznym, nie to jest najważniejsze, owszem jest to jakiś ostateczny punkt, ostatnia granica do przekroczenia, ale nie zgadzam się, forget-me-not, że tego się nie da "naprawić" - biologicznie rzecz jasna nie, ale takie podejście odbierałoby ludziom, którzy początkowo się pogubili prawo do podjęcia walki - powiedz, czy jeżeli para współżyła, a dopiero potem zaczęła się zastanawiać nad sensem czystości, postanowili żyć w ten sposób i podjęli wyzwanie, to ich czystość nie może być owocna??? Oczywiście że może.

A co do rozważań typu dochowali-nie dochowali, zgadzam się z Tobą Krycha, że nie to jest najważniejsze - ważna jest wola i czy to było budujące!

A co do granic, raz jeszcze powtarzam - w pewnym wieku człowiek już wie, kiedy grzeszy, a kiedy nie i nie ma potrzeby wyznaczania szczegółowych regulacji jak w BGB..

A o to, czy pytasz jako "praktyk", czy "teoretyk", spytałam forget-me-not, bo (tylko proszę nie obraź się!!!), bo Twoje podejście wydało mi się takie właśnie trochę teoretyzujące, oczywiście to bardzo dobrze zastanowić się PRZED, a jeszcze lepiej się tego potem trzymać ale po prostu często jest tak, że system pojęć i wartości jaki mamy, w tej delikatnej sferze sypie się w drobny maczek w zetknięciu z rzeczywistością..
Misiczka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 225
Dołączył(a): 2 października 2008, o 13:12

Postprzez kerima » 14 października 2008, o 13:24

Mi też się wydaje, że nie chodzi o to, żeby móc w dniu ślubu powiedzieć "Dochowaliśmy czystości", ale chodzi o pewien proces, drogę, wybór, którego dokonują Narzeczeni. To, że widzi się sens w tym zmaganiu, że zastanawia się, pyta się Boga o Jego cel, że myśli się także o tym, jaka jest Jego wola.

Może to drastyczny przykład, ale co z dziewczyną, która została zgwałcona, zanim poznała swojego Przyszłego Męża?

Co z tymi, którzy żyli w grzechu, ale potem się nawrócili?
Moim zdaniem nie. Może komuś udało się przeżyć w czystości tylko tydzień przed ślubem, ale, ten tydzień odmienił Jego serce. Nie na próżno na naukach przedmałżeńskich do zmagania się o czystość zapraszani są także Ci, którzy ze soba współżyją, czasem nawet owoc tego współżycia jest widoczny.
kerima
Przygodny gość
 
Posty: 85
Dołączył(a): 5 września 2007, o 21:21
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez forget-me-not » 15 października 2008, o 21:13

forget-me-not, ale co jest takigo szczególnie istotnego w tym czy "dochowali" czy nie? za dochowanei samo w sobie jest jakiś medal? pytasz bo nie wiesz, czy zasłużyłaś na welon;)?



no właśnie Księża mówią,że złoto się należy:) małżeństwo się nie posypie, mlodzi będą się szanować i prawdziwie kochać:p

jeśli to nie jest takie ważne, to czemu nie podkreśla się właśnie tej walki, włożonego trudu....?

zazwyczaj mówi się o tych, którzy dochowali czystości, porównując z tymi ktorzy jej nie dochowali, stwierdza sie zatem pewien fakt

często młodzieży przedstawia się wyniki badań tych dwóch różnych grup....


oczywiście nie chodzi mi o to, by w dniu ślubu wszystkim się chwalić ze dotrzymaliśmy czystości,

ale chodzi mi, by żyć w prawdzie, przecież czystość przedmałżeńska ma być błogosławieństwem dla małżeństwa...

dlatego szukam odpowiedzi
forget-me-not
Przygodny gość
 
Posty: 47
Dołączył(a): 10 grudnia 2007, o 16:16

Postprzez kerima » 16 października 2008, o 13:54

forget-me-not, jesli chodzi Ci o to, by żyć w Prawdzie, to odpowiedź jest prosta- czystość przedmałżeńska jest bardzo ważna.

Moje doświadczenie jest takie, że walka o czystość jest bardzo trudna(chcoć na pewno w dużej mierze zależy to od wcześniejszych przezć Narzeczonych- nie każda para wwychowała się w katolickiej rodzinie, na każda poznała się w "kościelnym" środowisku- z nami tak np. nie było, a jednak Pan Bóg od poczatku mocno przyciągał nas do Siebie), ale daje mnóstwo wewnętrznego spokoju.

Mam też takie doświadczenie (niekoniecznie akurat w tej dziedzinie), że Pan Bóg czasem dopuszcza grzech, żebyśmy jeszcze mocniej do Niego przylgnęli, jeszcze mocniej pragnęwgo Miłosierdzia.

A Ewangelia mówi- celnicy i nierządnice wejdą przed Wami do Królestwa Niebieskiego.
kerima
Przygodny gość
 
Posty: 85
Dołączył(a): 5 września 2007, o 21:21
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Misiczka » 16 października 2008, o 14:12

forget-me-not napisał(a):no właśnie Księża mówią,że złoto się należy:) małżeństwo się nie posypie, mlodzi będą się szanować i prawdziwie kochać:p



No nie wszyscy na szczęście stawiają sprawę w tak kategoryczny sposób, raz jeszcze pozwolę sobie zacytować mojego "guru" w sprawach wiary:

"Nie twierdzę, że jeśli się współżyje przed ślubem, to małżeństwo się rozpadnie, a gdy trwa się w czystości, będzie się żyło długo i szczęśliwie. Takie proste to nie jest. Twierdzę natomiast, że w nieczystości miłość buduje się trudniej, bo w pewnym zaślepieniu."

Sama bym tego lepiej nie ujęła.

A te statystyki, to zawsze mnie zastanawiały, nie żebym nie miała szacunku do socjologii, jako takiej, ale mam wrażenie, że wynik badań w dużej mierze zależy od tego, kto te badania robi na czyje zlecenie (np. badania nt. tego jaki % par stosuje jaki sposób regulacji poczęć zdecydowanie inne będą wyniki ankiety Durexa a inne jakiegoś ośrodka npr-owskiego..). A najbardziej drażni mnie niepodawanie źródła takich statystyk i tego w jaki sposób badanie było robione (na jakiej próbie osób itp.), tylko podawanie ogólników w rodzaju "badania dowodzą, że wśród par stosujących npr jest mniej rozwodów" (jakie badania? kto je robił? ile par zbadał? czy była to próba reprezentatywna?). Przepraszam za ten wtręt, ale nie lubię nieaukowego podejścia.
Misiczka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 225
Dołączył(a): 2 października 2008, o 13:12

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w rodzinie

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 24 gości

cron