Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 22:11 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

toksyczna teściowa rozbiła moje małżeństwo

Tu można porozmawiać o trudnych doświadczeniach, które dotykają rodzinę (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

toksyczna teściowa rozbiła moje małżeństwo

Postprzez Sofi » 1 stycznia 2008, o 21:21

nazywam się Zosia i mam 25 lat. Od roku jestem mężatką, niestety od 3 miesięcy w separacji,mieszkamy z mężem oddzielnie. Nie umiem się w tej sytuacji odnaleźć, dlatego gorąco proszę o pomoc.

Moja sytuacja w skrócie wygląd tak: Tuż po ślubie wyjechaliśmy z mężem za granicę na studia podyplomowe. W październiku br. wrócilismy do Polski i mieliśmy w planach wynajęcie mieszkania.
Niestety, moja teściowa nie zgodziła się na nasze plany. Stwierdziła, że skoro jest wdową (od 20 lat) i mieszka razem z siostrą (samotną i bezdzietną kobietą) w dużym domu - to musimy się tam prowadzić, gdyż one obie potrzebują naszego codziennego emocjonalnego wsparcia. Obie są zdrowe, mają 50 - kilka tak, są aktywne zawodowo, ale źle znoszą samotność. Moja teściowa kategorycznie zabroniła mojemu mężowi się wyprowadzić, stwierdziła że jeśli sie wyprowadzi, nawet na sąsiednią ulicę, ona straci syna..

Teściowa od początku bała się samodzielności syna. Najchętniej chciałaby, żeby mój mąż ciągle studiował, był od niej zależny finansowo, gdyż wtedy on może "żyć jego życiem", czuje się potrzebna.
Mój mąż ma 29 lat i jest pod ogromnym wpływem swojej matki. Nigdy w życiu sie jej nie sprzeciwił, realizował wszystkie jej plany, nawet jeśli ze mną ustalił coś innego. Teściowa ingeruje w każdy element naszego małżeństwa, wszystkie święta, naszą rocznice ślubu itd. musimy spędzać z nią, ja nie mam prawa jechac na dłuzej do swoich rodziców, gdyż jak twierdzi "moi rodzice mają jeszcze 2 dzieci, a ona jest sama". Prawda jest jednak inna, w tej samej miejscowosci mieszkają jej rodzice, cioteczne
rodzenstwo, a jej rodzona siostra mieszka w tym samym domu..

Reasumujac, czuje sie strasznie oszukana, uwazam, że w momencie ślubu mój mąż założył nowa rodzinę i nie powinien uzalezniać naszego życia od swojej matki., zwłaszcza, że nie ma potrzeby, byśmy zamieszkiwali z nią w jednym domu, ona jest zdrowa i bardzo przedsiebiorcza. Myśle, że mój mąż nie powinien mnie zmuszac do tego, bym mieszkała z jego matka, ze mozemy mieszkac kilka kilometrow dalej.. Po wielkiej kłótni, 3 miesiące temu wyporwadziłam sie do swoich rodziców, a mój mąż został u
swojej matki i nie zamierza się od niej wyprowadzić.

Co dalej robić? Spotkalismy się z mężem podczas tych 3 miesięcy kilkakrotnie, ale każde z nas obstaje przy swoim. Mój mąż chce, bysmy powielali model jego rodziny, ja zaś chcę niezależności i uważam, że w przypadku mojego męża, który jest emocjonalnie uzalezniony od swojej matki, jest to wręcz konieczne.

Mój mąż nie chce słyszec o psychologu, rozmowie z księdzem itd. Jest to ogromny dramat, święta spędziliśmy oddzielnie, jego rodzina za wszystko mnie obwinia, uważa, że jestem niewdzięczna i ich nie
szanuję, skoro nie chcę z nimi mieszkać...


Prosze o pomoc, jak dalej żyć? Co robić?
Ufam Bogu, choć po ludzku kwestia wydaje sie beznadziejna,,,
Sofi
Przygodny gość
 
Posty: 9
Dołączył(a): 1 stycznia 2008, o 21:14

Postprzez Roca » 1 stycznia 2008, o 22:03

Zosiu, czy Twój mąż ma zamiar trwać w tej sytuacji długo, dlaczego nie szuka porozumienia z Tobą? CZy wiesz jakie są motywy jego działania? Czy mieszka z matką ze względu na uzależnienie od niej, czy też chce zrobić Tobie na złość? Czy jemu zależy na Waszym małżeństwie? Jak wyglądały Wasze plany przedślubne? Czy rozmawialiście o tym gdzie będziecie mieszkać?

W takiej sytaucji człowiek powinien dokonać wyboru, chore przywiązanie do matki czy nowa rodzina.

Wasza sytuacja jest rzeczywiście bardzo trudna, ale jakieś rozwiązanie z pewnością istnieje, obiecuję modlitwę.
Roca
Przygodny gość
 
Posty: 69
Dołączył(a): 21 marca 2006, o 11:43

Postprzez Sofi » 1 stycznia 2008, o 22:59

na pewno nie chodzi o to, że moj mąż chce zrobić mi na złość. Jest w głębokiej depresji, ma problemy ze skończeniem studiów podyplomowych, nie szuka pracy, z nikim się nie spotyka.

Jemu się wydaje, że musi opiekować się rodziną, tj. matką, ciotką i dziadkami i że oni nie zniosą tego, że on sie wyprowadzi. Wszyscy liczyli, że on tam bedzie mieszkal. Probowalismy początkowo wspólnie rozmawiać z teściową, ale kiedy usłyszała, że moglibyśmy mieszkac kilka km dalej, powiedziała, że jesli moj mąż się wyprowadzi, ona straci syna. Twierdzi, że potrzebuje codziennego emocjonalnego wsparcia i nie przeżyje tego, jak będzie musiala wracac po pracy do pustego domu...Tylko że za ścianą mieszka jej siostra, a 200 m. dalej jej rodzice. Wszyscy są zdrowi, finansowo nie potrzebuja naszej pomocy, ale ich życie jest szare, nic się nie dzieje i my do tej pory bylismy taką "atrakcja", powiewem świeżości, młodości... Oni nie moga znieść mysli, że moglibysmy sie uniezależnic i stanowić oddzielną rodzinę, która ma własne sprawy.

Przed ślubem mało o tym rozmawialismy, gdzyz wiedzielismy że wyjeżdżamy za granicę, wię o konkretach nie rozmawialismy. Kilkakrotnie jednak mój mąż powiedział, że na pewno przez kilka ładnych lat po ślubie mlode małżeństwo powinno mieszkac oddzielnie, później ewentualnie możemy wrócić, ale nigdy nie bylo mowy o mieszkaniu w domu jego matki, tylko gdzieś bliżej. Ja zaś zawsze twierdziłam, że chcę mieszkac oddzielnie..

Myśle że największym zaskoczeniem dla nas było to, że jego mama tak źle znosi to, że mój mąż się ożenił. Po slubie zalała się łzami i zaczęła płakać i krzyczeć"ty się ożeniłeś i mnie zdradziłeś".. W ogóle ciągle placze i ma huśtawkę nastrojów, obwinia mojego męża, nawet nieświadomie, że on jest szczęśliwy,a ona samotna.. To chore...
Sofi
Przygodny gość
 
Posty: 9
Dołączył(a): 1 stycznia 2008, o 21:14

Postprzez Kręciołek » 2 stycznia 2008, o 10:34

To naprawdę chore. Może pójdź do poradni rodzinnej, porozmawiaj z jakims kapłanem od spraw rodziny, on na pewno coś mądrego Ci doradzi.
Problem ma Twoja teściowa - ze swoimi emocjami.
Ale nie możecie sie poświęcać - siebie i swojego małżeństwa by ona poczuła się lepiej.
Kręciołek
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 sierpnia 2004, o 10:56
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez brega » 2 stycznia 2008, o 10:51

Nie ma nic gorszego niż szantaż emocjonalny. A taki stosuje Twoja teściowa i pod jej wpływem Twój mąż. Absolutnie nie wolno mu ulec, bo jak raz ulegniesz, będzie już tak zawsze (np. pomyśl o dzieciach - przecież ta kobieta nie da Wam ich wychowywać, sama będzie wszystko wiedziała najlepiej). A że teściowa z pewnością pożyje jeszcze ze 30 lat (takie narzekające panie mają dziwną tendencję do długiego życia), więc pomyśl, Ty będziesz miała lat 55... Cała młodość, najpiękniejsze lata zniszczone... A przecież w Biblii jest wyraźnie powiedziane, że mężczyzna opuści matkę i ojca, by połączyć się z żoną. Ostatnio ksiądz rozważał ten fragment na kazaniu i wyraźnie powiedział- jeśli zajdzie taka przykra konieczność, dla żony/męża trzeba nawet opuścić rodziców.

Czy Twój mąż jest wierzący? Jeśli tak, może spróbujesz zaaranżować spotkanie z jakimś dobrym księdzem (najlepiej psychologiem). Może uda Ci się wyciągnąć męża na jakieś dialogi małżeńskie? Chyba najlepiej chociaż na weekend odizolować go od matki i podczas pobytu w jakimś ustronnym miejscu przegadać jeszcze raz wszystko.
brega
Bywalec
 
Posty: 142
Dołączył(a): 27 sierpnia 2005, o 23:00

Postprzez NB » 2 stycznia 2008, o 13:57

Współczuję serdecznie. Trzeba tutaj dużo cierpliwości i pokory szczególnie z Twojej strony.
Pytanie podstawowe: czy Wy chcecie być razem?
Jeżeli Twój mąż chce być z Tobą to musi sobie uświadomić, że kwalifikuje się do terapii psychologicznej. To jest poważne zaburzenie zarówno ze strony matki jak i syna. Na Twoim miejscu poprosiłabym go o wspólny wyjazd najlepiej na Spotkania Małżeńskie, to może ostatecznie rozstrzygnąć co dalej.
Tylko nie mówiłabym o spotkaniach małżeńskich w sensie mediacji, ale w sensie wspólnego romantycznego wyjazdu żeby rozstrzygnąć pewne sprawy, dogadać i postanowić co dalej. Mam znajomego, który miał podobną sytuację ze swoją żoną - uzyskali unieważnienie małżeństwa.
Trzymam kciuki i modlę się za Was.
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Anusia21 » 4 stycznia 2008, o 00:33

u mnie w rodzinie jest identyczna wręcz sytuacja, tylko że zachodzi związek patologiczny matka-córka. Każdego dnia wszyscy wokół widzą, jak rozpada się małżeństwo, bo matka jest chorobliwie zazdrosna o córkę, a córka nie potrafi/nie chce odłączyć się od "miłości" matki. Do tego jest na świecie dziecko, które ma na co dzień 2 matki, a ojca - nie bardzo.


Rób wszystko, aby ratować swoje małżeństwo. Sytuacja jest trudna, ale musisz zmusić męża do wizyty u psychologa. Jeśli czuje do Ciebie cokolwiek, zgodzi się.
Anusia21
Bywalec
 
Posty: 168
Dołączył(a): 2 stycznia 2007, o 14:02
Lokalizacja: okolice Gdańska

Postprzez Mrowinka » 5 stycznia 2008, o 17:15

Wizyta u psychologa jest konieczna ale tesciowej.
Jesli sie nie usamodzielnicie to nie wroze Wam nic dobrego.

Uwazam ze powinnas ratowac Wasze malzenstwo, z tym ze nie za wszelka cene. Aczkolwiek nie wiem czy ja bym miala na to sile. Twoj maz nie stanal po Twojej stronie. Ustepujac tesciowej nie bedziesz szczesliwa, a Twoj maz pokazal juz ze nie jest po Twojej stronie. Takich sytuacji w zyciu codziennym bedzie bardzo duzo a nie mozesz zyc pod dyktando tesciowej.

No coz wedlug mnie powinniscie wynajac sobie mieszkanko a przy tym udowodnic Twojej tesciowej ze nie jest Wam obojetna, ona musi czuc ze ma Was, ze moze na Was liczyc w kazdej chwili.

Mysle ze Wy powinniscie isc do psychologa ale tesciowa tez.
Mrowinka
Przygodny gość
 
Posty: 12
Dołączył(a): 30 września 2005, o 11:10

Postprzez Sofi » 5 stycznia 2008, o 19:55

dziekuje za wszystkie odpowiedzi.


nie wiem co robić, jest mi tak strasznie przykro, ze mój mąż wybrał życie z matką... co robić? szukac z nim kontaktu na siłę? przez ostatnie 3 miesiące żyjemy jak obcy ludzie, kazdy u swoich rodziców, co kilka dni jakis zdawkowy sms. Ja mam swoje życie, pracę, nowych znajomych, on ma swoje życie...Co ma sie jeszcze stać, by ta sytuacja sie zmienila?

Nie wiem, czy jest sens wynajmu mieszkania, skoro moj mąż twierdzi kategorycznie że od matki się nie wyprowadzi.. Wynajem mieszkania pochłonie prawie całą moja pensje, a i tak szansa że mój mąż do mnie się wprowadzi, jest minimalna...
Sofi
Przygodny gość
 
Posty: 9
Dołączył(a): 1 stycznia 2008, o 21:14

Postprzez artura » 5 stycznia 2008, o 20:37

...
Ostatnio edytowano 6 stycznia 2008, o 13:19 przez artura, łącznie edytowano 1 raz
artura
 

Postprzez Sofi » 5 stycznia 2008, o 23:32

mieszkamy w innych miastach, ok. 40 km od siebie.

Teoretycznie aby ratowac to małżeństwo mogłabym się wprowadzić do teściowej. Ale co to zmieni?
Przeciez skoro dzis mój mąż tak stawia sprawę, że liczy się głównie ze zdaniem matki, która ma największy wplyw na nasze małżeństwo, to moje mieszkanie tam będzie piekłem. Nie znam tak apodyktycznej kobiety jak moja teściowa, wszystko musi byc pod jej dyktando, więc nasze małżeństwo długo tam nie przetrwa...

Nie wiem jak moglam nie zauwazyć tego przed slubem...Mój mąż oczywiście mnie za wszystko obwinia i uważa, że to tylko mój egoizm i moja zła wola i że przyczyną rozpadu tego małżeństwa jestem ja. Swoja matkę wybiela i twierdzi, że jako wdowa ma prawo żyć naszym życiem..Chore.

Proszę o modlitwe
Sofi
Przygodny gość
 
Posty: 9
Dołączył(a): 1 stycznia 2008, o 21:14

Postprzez GoÅ›ka » 6 stycznia 2008, o 00:18

Obwiniacie się siebie nawzajem i nic dobrego z tego nie wyniknie.
Moim zdaniem to był wielki błąd, że się wyprowadziłaś od męża... Sądzę że dobrze by było żebyś się wprowadziła i starała się z nim rozmawiać, może udałoby się wypracować jakiś kompromis, a przynajmniej przekonać do psychologa... W końcu w waszym małżeństwie nie dzieje się najlepiej...
powodzenia
PS nie jestem za mieszkaniem z teściami, osobiście nie znoszę swojej teściowej z wzajemnością :evil: , ale małżeństwo jest najważniejsze i trzeba o nie walczyć
Gośka
 

Postprzez Tatuś » 6 stycznia 2008, o 16:28

W mojej pracy stykam się niekiedy z rozpadającymi się małżeństwami i mogę stwierdzić, że często do klęski dochodzi z daleko mniej poważnych powodów niż Twoje. Musisz więc przede wszystkim uświadomić sobie i mężowi powagę sytuacji.

W każdym małżeństwie trzeba szukać kompromisów. My mieszkamy samodzielnie, mamy dom po dziadkach mojej żony, przekazany nam jako prezent ślubny przez teściów. Obie rodziny są na miejscu, mieszkamy w promieniu kilku kilometrów od nich, obie rodziny mają też potrzebę kontaktu, zwłaszcza z wnukami, ale i z nami też. Zwyczajowo widzimy się raz - dwa razy w tygodniu przez godzinę czy dwie. Wystarcza w zupełności wszystkim.

Przede wszystkim poradziłbym Tobie poważną rozmowę z mężem, oczywiście bez teściowej z jasnym przedstawieniem oczekiwań i tego, które z nich są negocjowalne, a które nie i dlaczego. Trzeba też uzmysłowić sobie konsekwencje ewentualnego braku kompromisu - rozejście się i koniec.

Jedna ze stron musi ustąpić, oczywiście zgodnie ze staropolskim przysłowiem czyni to strona mądrzejsza. Szukanie ratunku w postaci unieważniania małżeństwa to według mnie ucieczka od odpowiedzialności, od przysięgi małżeńskiej, która Was wiąże. Jak powiedział kiedyś pewien ksiądz, może w małżeństwie zabraknąć miłości, może nie być wierności, ale wtedy musi jeszcze pozostać uczciwość małżeńska.

Będąc na Twoim miejscu, jeżeli mąż postawi warunek, że macie mieszkać razem z nią, zgodziłbym się na to, nawet jeżeli wcześniej miało być inaczej. To nie jest decyzja na całe życie, a zerwanie więzi dzisiaj może mieć niestety takie konsekwencje. Wtrącanie się teściowej do życia to koszmar, widzę to dokładnie obok siebie, np. babcia odprowadza dziecko do szkoły w wieku 15 lat, chłopaki się smieją, że seks to on chyba najpierw z babcią będzie uprawiał, babcia jeździ na wywiadówki, chodzi do lekarza itp. itd. Wszyscy poza rodziną to widzą i się śmieją. Nie tak powinno być. Ale nawet za tę cenę trzeba walczyć o małżeństwo, nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej.

Wydaje mi się też, że główne spięcia będa nie na lini mąż - Ty, ale Ty - teściowa i wygra ten, kto ma silniejszy charakter. Jeżeli mąż naprawdę Cię kocha, w końcu się opamięta i będzie robił to, co jest dobre zwłaszcza dla Ciebie, bo od chwili przysięgi on przede wszystkim za to odpowiada. A jeżeli nie, na zakończenie związku zawsze będziesz miała szanse, jeżeli nie dasz rady tego wytrzymać. Moża nadarzy się jakaś szansa wspólnego wyjazdu za granicę? Nie wiadomo, co przyszłość przyniesie...

Życzę powodzenia. Na pewno będzie dobrze.
Tatuś
Domownik
 
Posty: 302
Dołączył(a): 30 grudnia 2007, o 23:36

Postprzez Sofi » 6 stycznia 2008, o 20:30

dziękuje za wszystkie odpowiedzi..

Sprawa jest jednak o wiele głębsza, niż umiem przedstawić to w słowach.

Nie jestem w stanie wprowadzić się do mojej teściwej, nie po tym wszystkim co się stało. Mój mąż przedstawił mi jasny komunikat, że ma obowiązki głównie wobec matki, szkoda że dowiedzialam sie o tym dopiero rok po slubie. Dla mnie to jest po prostu chore!! Mój mąż pozwala na ingerencje tesciowej w każdą sprawę dotycząca naszego małżeństwa, ona wie o wszystkim, na każdy temat ma jakieś zdanie. Dla mnie jest b. nieprzyjemna, powiedziała mi wprost, że matkę ma się jedna, a zon mozna mieć kilka.

Zresztą, po ślubie wszystko ulega przewartościowaniu, małżonek jest na 1 miejscu, a rodzice dopiero później. Mój mąż tego nie rozumie, twierdzi, że ja weszłam do jego rodziny i musze akceptować ich reguły, to że oni mieszkają w 1 domu, że spędzają razem duzo czasu, ze wszystkie problemy są rozważane na forum rodzinnym.. Dlaczego mi tego wczesniej nie powiedział? Czuję się jak w jakiejś sekcie!!


Jedyne co mi pozodtaje to liczyc, ze Bóg to jakos poprowadzi
Sofi
Przygodny gość
 
Posty: 9
Dołączył(a): 1 stycznia 2008, o 21:14

Postprzez klara bemol » 6 stycznia 2008, o 20:39

Moim zdaniem - nie powinnaś się wprowadzać do teściowej.

Tak, trzeba jasno określić stanowiska, oczekiwania, warunki, czas na myślenie i reakcję.
klara bemol
Domownik
 
Posty: 558
Dołączył(a): 15 stycznia 2006, o 22:26
Lokalizacja: Jelenia Góra

Postprzez strzyga » 7 stycznia 2008, o 11:16

Popieram Klarę. Przeczytałam tylko ostatnie kilka postów, ale jak dla mnie Twój mąż jest niedojrzały emocjonalnie do małżeństwa, skoro nie umie postawić Ciebie na 1 miejscu (po Bogu). I swoim zachwaniem niszczy Cię psychicznie, bo ile można żyć w takim chorym układzie zanim czlowiek się nie załamie, czy nie wpadnie w depresje? :?
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez GoÅ›ka » 7 stycznia 2008, o 19:42

Jakoś wszycy piszą, że mąż jest niedojrzały do małżeństwa... A dlaczego nikt nie napisał, że oboje są niedojrzali? Trzeba to powiedzieć wprost. Wyprowadzenie się od męża do swoich rodziców przez kłótnię, to niby jest dojrzałe? To jest rozwiązywanie konfliktów, czy ich pogłębianie?

A to, że mąż rozmawia i omawia swoje problemy z mamusią, to chyba normalne. Żona się wyprowadziła, to z kim ma rozmawiać.
Sofi wiem, że to bardzo ostre co piszę, ale zastanów się, czy przypadkiem tego co napisałaś o mężu nie możesz odnieść do siebie.
Czy nie mówisz rodzicom o Waszym konflikcie? Masz pretensje, że mąż Ci czegoś nie powiedział... A pytałaś? Rozmawiałaś o tym jak sobie wyobrażacie Wasze wspólne życie?

Dialog polega na rozmowie i kompromisach, a nie na: przedstawianiu stanowisk, oczekiwań i WARUNKÓW :?: :!:


Jedyne co mi pozodtaje to liczyc, ze Bóg to jakos poprowadzi


Nie prawda, modlitwa to tylko jedno co możesz zrobić. Przede wszytkim musisz działać.

No chyba, że nie zależy Ci na tym małżeństwie.

PS jak teściowa mówi, że żon można mieć kilka, to trzeba ripostować!! W końcu matka szybko może umrzeć, a żona zostanie.
Gośka
 

Postprzez NB » 7 stycznia 2008, o 20:35

Ojej a kto tak naprawdę jest dojrzały do małżeństwa? Dojrzewanie to proces ciągły, tylko są bardziej lub mniej świadomi swoich wyborów.
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez strzyga » 7 stycznia 2008, o 23:12

nie wiem kto w tej syuacji jest bardziej dojrzały. Ja patrzę ze swojego punktu widzenia - uzależnionej od matki córki, widzącej, że to jest chore i niewiele z tym robiącej, na czym cierpi mój M.
Uwolnić się od takiego rodzica to ciężka sprawa, życie z osobą tak uzależnioną jest niemniej cieżkie, gdyż widaomo, ze zawsze jest się na drugim miejscu.
Ale jest też inna sprawa - stawanie po czyjejś stronie. Jeśli w tym względzie nie ma się wsparcia, to własciwie z kim się żyje?
Z jednej strony nie wyobrażam sobie skonfronotwać się z matką twarzą w twarz, ale M. wie, że jeśli o coś poprosi, czy cokolwiek, to znajdę sposób, by się spotkać, spełnić prośbę czy coś innego.
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Sofi » 7 stycznia 2008, o 23:52

Goska, masz rację, ja też nie jestem zachwycona swoim zachowaniem. Ale co ja mialam zrobic? Kiedy w wielkiej awanturze mąż stwierdził przy swojej matce, że on się z domu nie wyprowadzi, że ja go do tego zmusilam, a on zawsze chcial mieszkać i opiekowac się matką.. co miałam zrobic? zostać z nimi i przerposić, że śmiem marzyć o normalnej rodzinie, mialam się podporządkowac choremu układowi, dac się uwikłać w tą pajęczynę strachów, bo w rodzinie mojego męża wszyscy wszystiego się boją... Tu nie było o czym rozmawiac, bo on kategorycznie stwierdził, że tam zostanie..Czy tak postępuje kochający mąż? na kogo ja mam liczyc jak nie na niego?

i jak ja mam po tym wszystkim mu zaufać, przecież on mnie zostawił, pokazał, że w sytuacji gdy jego matka ma inne zdanie na temat naszego małzństwa, on jej pozwoli na decydowanie za nas..
Sofi
Przygodny gość
 
Posty: 9
Dołączył(a): 1 stycznia 2008, o 21:14

Postprzez klara bemol » 8 stycznia 2008, o 00:20

Sofi, straszne jest to, co napisałaś, ale niestety i z wielkim bólem - ja też tak to widzę.

Myślę, a nawet mam pewność, że postąpiłaś słusznie. Ale każde postępowanie, nawet słuszne i racjonalne, ma swoje konsekwencje, niestety przykre.
klara bemol
Domownik
 
Posty: 558
Dołączył(a): 15 stycznia 2006, o 22:26
Lokalizacja: Jelenia Góra

Postprzez GoÅ›ka » 8 stycznia 2008, o 00:41

No niestety...
Rzeczywiście sytuacja jest bardzo trudna...
Mimo wszystko uważam, że popełniłaś błąd wyprowadzając się.
Prawdę mówiąc nie mogę sobie wyobrazić tego, że przed ślubem nie zauważyłaś jaki stosunek do swojej matki ma Twój mąż.
A może Twój mąż w złości powiedział, że zawsze chciał się opiekować matką i z nią mieszkać? Czy on rzeczywiście tak myśli?

Jakiś kompromis by się przydał... Np. wprowadzisz się do męża, ale założycie zamek w swoim pokoju, a on nie będzie dzielił się waszymi sprawami ze swoją mamą (przynajmniej niech się stara), rozmowy o waszych sprawach zawsze bez obecności matki... Powinien się na to zgodzić na początek, bo przecież to nie wyklucza opieki.
Przydałby się też wspólny urlop z daleka od rodziców. Jeśli Ci zależy to musisz go "urobić".

Jeśli nie znajdziecie kompromisu, to ja tu widzę tylko jedno rozwiązanie ( a raczej konsekwencję ) - rozwód :?
Gośka
 

Postprzez klara bemol » 8 stycznia 2008, o 10:38

Gośka napisał(a):Jakiś kompromis by się przydał... Np. wprowadzisz się do męża, ale założycie zamek w swoim pokoju, a on nie będzie dzielił się waszymi sprawami ze swoją mamą (przynajmniej niech się stara), rozmowy o waszych sprawach zawsze bez obecności matki... Powinien się na to zgodzić na początek, bo przecież to nie wyklucza opieki.


wierzysz w coś takiego???

Małżeństwo - jeśli tylko może, czyli je na to stać - powinno mieszkać oddzielnie. Żaden zamek nie przeszkodzi teściowej w ustawianiu małżeństwa, skoro po ślubie mówiła, do syna, że ten ją zdradził. To trzeba leczyć, ale do tego potrzebna jest świadomość tej konieczności u syna i zgodna teściowej.
klara bemol
Domownik
 
Posty: 558
Dołączył(a): 15 stycznia 2006, o 22:26
Lokalizacja: Jelenia Góra

Postprzez Roca » 8 stycznia 2008, o 12:39

Ja też uważam Sofi, że postąpiłaś słusznie. W końcu istnieje też taka instancja jak separacja i w niej, jak rozumiem, teraz się znajdujesz. Rozumiem też, że zrobiłaś to dla ratowania własnego małżenstwa, a z teściową, w tych okolicznościach, Wasze małżeństwo byłoby przecież fikcją.
Roca
Przygodny gość
 
Posty: 69
Dołączył(a): 21 marca 2006, o 11:43

Postprzez Kinia » 8 stycznia 2008, o 23:26

Sofi,
Nawet najmądrzejsze porady na forum nie pomogą Ci tak, jak rozmowa z dobrym psychologiem, doradcą, albo mądrym księdzem (ważne jest wsparcie duchowe).

Nie pamiętam kto, ale któraś z dziewczyn pisała Ci o Spotkaniach Małżeńskich. To też szansa na rozmowę, na wzejemne zrozumienie. Oczywiście nic nie stanie się samo, ale i Bóg często chce działać przez ludzi :)

Jeżeli potrzebujesz pomocy w znalezieniu fachowej pomocy psychologa katolickiego, to mogę w tym względzie spróbować pomóc.

Pozdrawiam Cię ciepło i zapewniam o modlitwie!
K.
Kinia
Domownik
 
Posty: 354
Dołączył(a): 12 lipca 2004, o 20:32
Lokalizacja: Łomianki

Postprzez Japan » 22 stycznia 2008, o 10:25

Bardzo ci współczuję. Po cześci rozumiem, bo sama mam podobne problemy, ale nie aż takie. Mój mąż też jest pod wielkim wpływem swojej matki (wdowy od dawna , i jest jej ukochanym synem z którym mieszkała bardzo długo sama, bo z córką ma nikły kontakt). Ze wszystkim do niego dzwoni, zwierza się mu, skarży ciągle.. On ciągle zyje jej problemami, ona dyktuje mu co ma robic, w jakie swieto gdzie isć, dzwoni i sie pyta czy był w kościele... Mąz potrafi po seksie zadzwonić do mamy. jestesmy niecały rok po slubie, tez mam dosć... widziałam to przed slubem, ale naiwnie wierzyłam ze sie zmieni. ON sie nie zmieni, twój mąż też nie.

ma zniszczoną psychike przez nadopiekuńczą matkę, zawsze taki bedzie i nigdy sie nie odetnie, i zawsze bedzie miał wyrzuty sumienia jak bedzie z tobą szczesliwy
Japan
Domownik
 
Posty: 16777214
Dołączył(a): 20 lutego 2007, o 15:32

Postprzez NB » 22 stycznia 2008, o 10:54

Dodaj: o ile nie podejmie terapii
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Bright » 22 stycznia 2008, o 15:25

Zrobiłabym jak Ty Sofi.

Mąż ma teraz czas, a Ty wysyłaj jasne komunikaty. Jego pierwszą rolą jest być teraz mężem, potem ojcem, a dopiero na tym miejscu synem. Jego życiem nie może być matka - odcięcie pępowiny ją boli, ale taka jest kolej rzeczy i bardziej jej zaszkodzi (i Twemu mężowi) jak będą to odwlekać czy w ogóle unikać do końca życia.

Porozmawiałabym na neutralnym gruncie, podała oczekiwania w punktach m. in. zamieszkanie minimum 300 km od matki aż ona odnajdzie się we właściwej roli oraz ogólna konstrukcja małżeństwa, ról, hierarchii wartości każdego z was PLUS termin na przemyślenie - kilka miesięcy. Jak po tym czasie mąż będzie upierał się na byciu zastępcą męża swej matki, to niestety sprawa nadaje się do stwierdzenia nieważności małżeństwa.
Ostatnio edytowano 22 stycznia 2008, o 16:45 przez Bright, łącznie edytowano 1 raz
Bright
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 284
Dołączył(a): 10 września 2007, o 13:21

Postprzez klara bemol » 22 stycznia 2008, o 15:44

Bright napisał(a):niestety sprawa nadaje się do unieważnienia małżeństwa.


do stwierdzenia ewentualnej nieważności, nie można unieważnić małżeństwa - może się czepiam i nie chodzi o Twoją konkretną wypowiedź, ale ogólnie ważne jest to wyraźne zaznaczenie, bo potem się mówi, że w kościele są rozwody
Ostatnio edytowano 22 stycznia 2008, o 19:13 przez klara bemol, łącznie edytowano 1 raz
klara bemol
Domownik
 
Posty: 558
Dołączył(a): 15 stycznia 2006, o 22:26
Lokalizacja: Jelenia Góra

Postprzez kukułka » 22 stycznia 2008, o 16:16

dokladnie, klara. tez mnie drazni to nieprecyzyjne nazewnictwo, bo wychodza z tego nieporozumienia
sofi, tez mysle, ze zrobilas slusznie. on ma byc mezem, ojcem, potem dopiero synem: opusci czlowiek ojca i matke
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Następna strona

Powrót do Problemy w rodzinie

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 17 gości

cron