Teraz jest 28 kwietnia 2024, o 00:27 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

Ciągle się obraża

Tu można porozmawiać o trudnych doświadczeniach, które dotykają rodzinę (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

Ciągle się obraża

Postprzez parsley » 11 grudnia 2007, o 13:43

Mąż jest baaardzo dobrym człowiekiem, troszczy się o mnie - ale jest obrażalski.
Najgorsze jest to, że na ogół nie wiem za co się obraził i z pozoru
jest ok tzn. rozmawia ze mną ale tylko "służbowo". Ja jednak
wyczuwam dziwną atmosferę i pytam czy się gniewa, on natomiast
uparcie mowi, że nie. Nie lubię wiercić mu dziury w brzuchu i ciągle
się dopytywać, ale gdy tak dociekałam czasami się przyznawał.
Niestety jestem bardzo wrazliwa i często płaczę - on tego nie lubi i
woli mnie nie denerwować. A może woli sobie oszczędzić nerwów i
widoku mnie płaczącej, sama już nie wiem... Pomóżcie.
parsley
Przygodny gość
 
Posty: 25
Dołączył(a): 17 listopada 2006, o 17:22

Postprzez kamienna » 11 grudnia 2007, o 13:59

Mój też tak ma, choć służbowo ze mną nie rozmawia. Ale jak ma jakiś problem ze mną czy z innymi to nigdy o tym nie mówi. Musi sam to przegryźć. Ja nigdy nie dopytuję. Czasem zadam tylko jedno pytanie na wszelki wypadek, jakby jednak chciał rozmawiać. Jeśli mówi, że nic się nie dzieje - nie dociekam.
Mężczyźni to urządzenia proste. Jak mówi, że nie to znaczy nie. Facecie - pisano o tym w książce o WENSUJANKACH I mARSJANACH - zamykają się z problemami w jaskini i nie wolno im tam przeszkadzać. Z reguły szybko wtedy i sami się uporają ze swoimi nastrojami.

Daj mu czas. A w tym czasie zajmij się sobą - zrób sobie maseczkę, wydepiluj nogi czy zrób ciasto na powitanie męża, kiedy wyjdzie z jaskini. Kiedy mąż widzi, że żona się o niego nie martwi, ma o jeden problem z głowy.
kamienna
Domownik
 
Posty: 951
Dołączył(a): 26 czerwca 2006, o 18:14

Postprzez parsley » 11 grudnia 2007, o 14:38

Dzięki za radę. Jakoś mam potrzebę rozbudowania wątku.
Mąż też często nie ma zdania. Mnie to wkurza, bo jak
podejmę jakąś decyzję (lub coś powiem) to istnieje zagrożenie, że to
mu się nie spodoba i jakby co to ja jestem za to odpowiedzialna.
Jest to brak takiego "wspólnego frontu". Róznica miedzy nami polega
też na tym, że ja lubię rozmawiać, nazywać czasem jakies rzeczy po
imieniu - on nie. Np. uzgodnilismy, że to on mówi swoim
rodzicom "nie", kiedy faktycznie zgodziliśmy się wcześniej że taka
jest nasza wspólna odpowiedź. Chodzi o to, że jeśli powiem to ja -
mogę wyjść na jędzę. No i oczywiscie, jak przychodzi co do czego, to
ja muszę się odzywać (bo jemu jakos nie wyszło). A nawet jeśli on
mówi w naszym imieniu, to i tak patrzą na mnie jak na sprawcę (bo nie
wierzą w jego umiejetnosc podejmowania decyzji - kazda nasza wspólna
decyzja jest widziana jako moja decyzja).
Napiszcie, co o tym wszystkim sądzicie.
parsley
Przygodny gość
 
Posty: 25
Dołączył(a): 17 listopada 2006, o 17:22

Postprzez kamienna » 11 grudnia 2007, o 15:00

Listd Efezjan; 21 Bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej! 22 Żony niechaj będą poddane swym mężom, jak Panu, 23 bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus - Głową Kościoła: On - Zbawca Ciała. 24 Lecz jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak i żony mężom - we wszystkim. 25 Mężowie miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie, 26 aby go uświęcić, oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo4, 27 aby osobiście stawić przed sobą Kościół jako chwalebny, nie mający skazy czy zmarszczki, czy czegoś podobnego, lecz aby był święty i nieskalany5. 28 Mężowie powinni miłować swoje żony, tak jak własne ciało. Kto miłuje swoją żonę, siebie samego miłuje.


Zacytowałam, żebyś przeczytała i próbowała reflektować nad tym Słowem.
Ze swojej strony Ci powiem, że im bardziej słucham męża i pozwalam mu decydować, tym lepiej się ma nasza relacja.

My też rozmawiamy na temat roli męza (mężczyzny w ogóle) i żony (kobiety). Jakie zadania ma mąż, a jakie żona i w czym nie da się ich zastąpić. Tu musicie mieć porozumienie i jedność - reszta decyzji będzie juz konsekwencją tej pierwszej, podstawowej.

Ja np. mówię męzowi, że oczekuję od niego, że będzie dla mnie oparciem, że będzie podejmował decyzje, że bęzie GŁOWĄ po prostu.

Wiele razy już doświadczyłam, że na jakąś sytuację miałam plan, ale się wstrzymałam i powiedziałam męzowi, żeby on decydował - potem się okazywało, że jego decyzja była lepsza od mojej, bardziej jednak stonowana, mniej emocjonalna, bardziej przemyślana. Przy czym mój mąż zawsze też słucha mojego zdania. raczej nie podejmuje decyzji autorytatywnie, konsultuje ze mną nawet pierdołowate decyzje, więc czuję się szanowana.
Zawsze oddaję męzowi decyzję odnośnie wydawania kasy (np. na prezenty). Wiem, że w tym względzie jestem skąpa. Jego deycje nigdy mi się tu nie podobają, ale zawsze sobie wtedy tłumacze, że wyłazi na wierch moje skąpstwo:P
kamienna
Domownik
 
Posty: 951
Dołączył(a): 26 czerwca 2006, o 18:14

Postprzez parsley » 11 grudnia 2007, o 15:24

Hmmm, chyba wywnioskowałaś z mojej wypowiedzi, że ja nie pozwalam mężowi decydować. Otóż jest dokładnie przeciwnie. Ja chcę, żeby mąż podjął ten trud, co więcej mówię mu o tym.
parsley
Przygodny gość
 
Posty: 25
Dołączył(a): 17 listopada 2006, o 17:22

Postprzez kamienna » 11 grudnia 2007, o 15:28

I tak, i nie...:) Po prostu napisałam Ci jak jest u nas.

A odniosłam się zwłaszcza do tego zdania: "No i oczywiscie, jak przychodzi co do czego, to ja muszę się odzywać" - chodzi o to, żeby zwlaszcza wtedy, jak przychodzi co do czego, się nie odzywać i pozwolić, żeby "świat się zawalił":)
Z Twojej wypowiedzi też wynika, że póki co Twój mąż decyzji nie podejmuje, ale że Ty decydujesz, że on ma podjąć. Ale może Cię źle zrozumiałam.

Pozdrawiam
kamienna
Domownik
 
Posty: 951
Dołączył(a): 26 czerwca 2006, o 18:14

Postprzez parsley » 11 grudnia 2007, o 15:47

Ja tylko tak jak i Ty mówię meżowi, że oczekuje od niego by był dla mnie oparciem, głową :)
W ten sposob tez decydujesz o tym, że mąż ma podejmować decyzje - napisałaś, że zdajesz sie w wielu kwestiach na niego.
Ja swemu wcale nie dyktuję co on ma powiedziec przed rodzicami, wspólnie to ustalamy.

Cóz, problem jest skomplikowany :roll:
Dzięki
parsley
Przygodny gość
 
Posty: 25
Dołączył(a): 17 listopada 2006, o 17:22

Postprzez NB » 11 grudnia 2007, o 17:44

Jaki macie staż małżeński?
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez parsley » 11 grudnia 2007, o 18:10

Staż małżenski - 5 lat
parsley
Przygodny gość
 
Posty: 25
Dołączył(a): 17 listopada 2006, o 17:22

Postprzez NB » 11 grudnia 2007, o 18:43

To życzę cierpliwości i żebyście dużo ze sobą rozmawiali.
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez parsley » 11 grudnia 2007, o 18:49

Wielkie dzięki :)
Problem w tym, że on za bardzo nie chce rozmawiać.
parsley
Przygodny gość
 
Posty: 25
Dołączył(a): 17 listopada 2006, o 17:22

Postprzez NB » 11 grudnia 2007, o 18:55

Przerabiałam to dlatego takie są moje rady. Pamiętaj : kropla drąży skałę.
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez strzyga » 11 grudnia 2007, o 23:55

Co prawda nie mam stażu małżeńskiego, ale mój narzeczony na początku takim niezdecydowaniem doprowadzał mnie do białej gorączki. Były nic nie dające romowy i to dużo. Bez skutku. W pewnym momencie powiedziałam dość. nie podjemuję żadnej decyzji i na wszelkie pytania odpowiadałam "jak chcesz", "co wolisz" "ty decyduj". I mogło się walić, palić, mogło mi się coś nie podobać, ale nie było zmiłuj. Nie było to łatwe dla żadnej ze stron. kilka razy się pokłóciliśmy, ale mniej wiecej po pół roku M. miał już mniejsze problemy z decydowaniem i wyrażaniem własnego zdania. :)
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez tato » 12 grudnia 2007, o 00:48

kamienna napisał(a):Wiele razy już doświadczyłam, że na jakąś sytuację miałam plan, ale się wstrzymałam i powiedziałam męzowi, żeby on decydował - potem się okazywało, że jego decyzja była lepsza od mojej, bardziej jednak stonowana, mniej emocjonalna, bardziej przemyślana.


Przepraszam kamienna ale w tym co piszesz to trąci jakimś strasznym, mrocznym stereotypem którym karmi się małe dzieci od kołyski że decyzje to tylko mężczyzni podejmują a kobiety to takie nieodpowiedzialne i niestabilne emocjonalnie są.
Swoją drogą ciekawe skąd powiedzenie że to mężczyznom zdarza się "myśleć" innym organem niż mózgiem ?
Otóż z mojego doświadczenia wynika ze żona ma nierzadko dużo ciekawsze pomysły niż ja i to w różnych sprawach. Powiem więcej jeżeli chodzi o organizację życia domowego czy przyjęć rodzinnych to nie mam się co równać np. z moją teściową która na prawdę robi to świetnie, przemyśli każdy szczegół, ma wielkie doświadczenie itd.
Moja żona nie jest ani gorsza ode mnie w podejmowaniu decyzji ani lepsza. Wazne decyzje podejmujemy wspolnie a mniej wazne osobno.
I tyle. Przykaldowo w kwestii zakupów żywieniowych decyduje żona w kwestii zakupów do ogrodu czy narzędzi decyduję ja a gdy kupujemy samochód decydujemy wspolnie. Nie jest to specjalnie skomplikowane.

Uwazam ze kompletnym absurdem jest to ze mąż ma podejmować decyzje w każdej dziedzinie. Już widze te pytania żony jak robi sobie kawę: "Kochanie a ile łyżeczek mam sobie posłodzić ? Myślisz że dwie wystarczą?"

I tak na marginesie napiszę że pracuję w dużej firmie gdzie na wysokich stanowiskach menedżerskich jest sporo kobiet. Ciekawe ze wlasciciele firmy nie podzielają tego poglądu że mężczyzni podejmują bardziej stonowane i przemyślane decyzje niż kobiety ???? Widocznie wlasciciele firmy lubią tracić pieniadze prawda ?

A tak wogóle to polecam LIST APOSTOLSKI MULIERIS DIGNITATEM
OJCA ŚWIĘTEGO JANA PAWŁA II gdzie papież podaje właściwą obecnie interpretację treści listu do efezjan.

a szczególnie fragment :
Listy apostolskie są skierowane do ludzi, którzy żyli w obrębie tego samego sposobu myślenia i postępowania. Chrystusowa „nowość” jest faktem, stanowi jednoznaczną treść ewangelicznego orędzia i jest owocem Odkupienia. Równocześnie jednak ta świadomość, że w małżeństwie istnieje wzajemne „poddanie małżonków w bojaźni Chrystusowej”, a nie samo „poddanie” żony mężowi, musi stopniowo przecierać sobie szlaki w sercach, w sumieniach, w postępowaniu, w obyczajach.

Mam wrażenie że ta nowość o poddaniu mężów zonom jeszcze w wielu małżeństwach sie nie przetarła ....
tato
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 237
Dołączył(a): 21 sierpnia 2004, o 22:45

Postprzez kamienna » 12 grudnia 2007, o 10:10

Ja napisałam o swoim doświadczeniu. Wydaje mi się, że niestosownym jest komentowanie mojego życia przez Ciebie.

Oczywistym jest to, co piszesz. W kwestiach estetycznych to ja decyduję. Np. ja wybieram meble, ale mąż decyduje, ile kasy możemy na nie wydać i w jakim terminie je kupimy. Bo w tym względzie ja działam wg zasady: szybko, szybko, dużo, dużo.... On jest tu bardziej stonowany, stopuje moją popędliwość. I w sumie jest ok.

Daleko idący wniosek, który wysnułeś, jakobym była niewolnicą decyzji mojego męża - jest zabawny. Pisałam o tym wyraźnie, że mąż konsultuje ze mną nawet pierdołowate sprawy i zawsze pyta o moje zdanie.

List chętnie poczytam, bo go nie znam, a temat wydaje mi się ciekawy. Dzięki.
kamienna
Domownik
 
Posty: 951
Dołączył(a): 26 czerwca 2006, o 18:14

Postprzez Kinia » 6 marca 2008, o 10:46

Parsley!
Tak sobie czytałam Twoje wypowiedzi i przyszło mi coś na myśl. Może (to tylko wolna myśl, może jest zupełnie ineczej!) kiedy Twój mąż podejmuje decyzję zdarza Ci się ją skrytykować. Wydaje mi się, że mężczyzna w takiej sytuacji może czuć się zagrożony w swojej męskości i dlatego woli stwierdzić: Ty zdecyduj! Przynajmniej ma pewność, ze żona będzie zadowolona ;)

Nie chodzi o usprawiedliwianie. Wielu mężczyzn jednak nie do końca czują się pewni swojej roli i chyba właśnie przez docenienie i pochwałę nawet drobnej rzeczy łatwiej trafić do ich serca niż przez narzekania.

Ja męża nie mam. Ale w swoim związku ostatnio (po 2 miesiącach kryzysów) zastosowałam łagodność, cierpliwość i docenienie. Aż sama nie mogę uwierzyć w to, że po pierwszym naszym takim spotkaniu dostałam sms ze stwierdzeniem, że odpoczął przy mnie i propozycją spotkania następnego dnia. No a następnego dnia kontynuując swoją postawą zostałam obsypana wręcz zainteresowaniem i jego cierpliwością.
Wierzyłam, że to pomoże, gdy ja się troszkę zmienię, ale tak szybkich owoców nieprzewidywałam!

Powodzenia! :)
Kinia
Domownik
 
Posty: 354
Dołączył(a): 12 lipca 2004, o 20:32
Lokalizacja: Łomianki


Powrót do Problemy w rodzinie

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 12 gości

cron