Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 16:56 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

ON "nie chce"

Tu można porozmawiać o trudnych doświadczeniach, które dotykają rodzinę (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

Postprzez kozica2 » 14 września 2007, o 12:10

Ja też nie uważam, że seks dostępny o każdej porze jest lekarstwem na wszystko, przecież ilość rozwodów i problemów w większości małżeństw stosujących antykoncepcję też temu przeczy.
Myślę, że Bóg już wiedział co robi. Taka czasowa abstynencja pomaga utrzymać wzajemne zainteresowanie sobą, powoduje, że trzeba czekać na siebie, a człowiek już jest taką istotą, że jak ma wszystko na zawołanie to mu się to szybko nudzi.
Owszem, czasami bywa trudno, ale kto powiedział, że ma być łatwo, całe życie się doskonalimy i walczymy ze swoimi słabościami. Ale ja tam wolę iść pod górę, bo myślę, że warto.
(Zmieniając wątek-ale bym sobie pojechała w górki :D )
kozica2
Bywalec
 
Posty: 105
Dołączył(a): 24 maja 2007, o 14:05
Lokalizacja: Poznań

Postprzez Ania x » 16 września 2007, o 12:49

Bright,
bardzo dziękuję Ci za odpowiedź, teraz już wiem, co macie na myśli, kiedy piszecie, że się psuje.
Przyznaję wprawdzie, że interpretacja, którą wplotłaś w przebieg wydarzeń zupełnie mnie nie przekonuje, szczególnie, że mam poczucie, że umknęła Ci część tego co napisałam w poście, na który mi odpowiedziałaś.

Różnice temperamentu

wg mnie mogą odgrywać tu rolę, ale po pierwsze nie jestem pewna czy akurat taką, a poza tym WNIOSEK, żE CI KTóRZY Są ZADOWOLENI Z NPR, MAJą MNIEJSZY TEMPERAMENT, JEST BAARDZO POCHOPNY.

Z kilku względów:

1) Przede wszystkim bagatelizuje pracę nad sobą, nad relacją z mężem i własną seksualnością osób zadowolonych z npr. Nie dziwię się, że Kukułka się trochę zdenerwowała, przyznam, że i mnie to ubodło.

2) bagatelizuje wcześniejsze wypowiedzi (w innych wątkach) osób zadowolonych z npr, które opowiadały, jak pracowały nad sobą, bagatelizuje wypowiedź założycielki tego wątku! która pisze, że to ona ma większy temperament - mąż mniejszy - a jednocześnie czuje się wolna i czysta z npr (bo wyjściowy problem dotyczył tej różnicy temperamentów, a nie okresowej wstrzemięźliwości - przynajmniej tak zrozumiałam)

3) zastanawiam się, czy w przypadku mniejszego temperamentu nie jest odwrotnie, tzn. kobieta, która ma mały temperament seksualny może w 3 fazie w ogóle sama z siebie nie mieć ochoty na pożycie, co w przypadku odkładania poczęcia wykluczałoby w ogóle pożycie i co może rodzić dysonans między nią a mężem - choć i tu uważam, że jest to sprawa relacji małżonków i wpuszczania Pana Boga w sferę seksualną (bo wtedy fizycznie pragnienie zjednoczenia się z małżonkiem nie będzie dyktowane tylko hormonami)
Ania x
Bywalec
 
Posty: 176
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 09:27

Postprzez fiamma75 » 16 września 2007, o 13:19

AnnaMaria napisał(a):
Bright napisał(a):
Ania x napisał(a):
Bright napisał(a):
Jak jest za mało seksu, to się poza łóżkiem psuje, a wtedy to znowu wpływa na łóżko.


Nie chcę się mądrować, nie dlatego to piszę, naprawdę chciałabym zrozumieć. Możesz mi to wyjaśnić?


Aniu x
, człowiek nie jest aniołem, ma też ciało i Bóg mu dał również seksualność. Niestety w tym wymiarze ludzie nie są klonami i różne pary stosując te same NPR-owe reguły, różnie odczuwają ich uciążliwość.

Jak dzielisz całe życie z człowiekim, którego kochasz, mieszkasz z nim, to oddziałujecie na siebie również seksualnie. Jak małżeństwo stosuje NPR, a kobieta ma takie cykle, że tego seksu jest zwyczajnie za mało, jak na ich potrzeby, to to robi się frustrujące, często na podświadomym poziomie też. Znaczny deficyt niezaspokojonych potrzeb powoduje napięcia w kwestiach pozałóżkowych - dziwne wybuchy przy odmiennym zdaniu w błahych kwestiach, zamienne nastroje u kobiety, uciekanie w pracę lub inne zajęcia, itp., a to z kolei powoduje, że ludziom trudniej jest ze sobą współżyć szczerze.



zgadzam sie z powyższym. Oczywiście każda osoba jest inna, ale ja u siebie niestety zaobserwowałam w/w reakcje


I u mnie jest podobnie, dlatego lepsze dla naszego małżeństwa są pieszczoty w okresie płodnym niż temp. wrzenia z powodu niemożności bycia ze sobą.
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez fresita » 16 września 2007, o 22:01

kukułka napisał(a):to tez zalezy, czy ktos korzysta z I fazy. i jak dlugo ma @, bo nie kazdy lubi wspolzycie w czasie @. poza tym wystarczy jeden niewinny krotszy cykl i juz na dłuzszy czas sie trzeba od nowa zaprzyjazniac z panem Doringiem, ktory wtedy okazuje sie nie byc zbyt laskawy.


dokladnie! ja tez mam teraz dylemat, bo dotychczas po porodzie mialam skok okolo 20-23 dc i juz po cichutku liczylam chociaz na jeden dzien z 1 fazy, a w tym cyklu nie wiedziec skad mialam skok w 11 dc. wiec pozostaje mi czekac kolejny rok (w zalozeniu ze juz sie takie cykle nie powtorza) i moze znowu choc uszczkniemy 1 dzien...
wszystkie metody wyznaczania 1 fazy u mnie juz raz zawiodly, wiec czeka mnie znowu dluga abstynencja...
fresita
Domownik
 
Posty: 415
Dołączył(a): 9 października 2004, o 22:54
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez juka » 17 września 2007, o 11:38

fresita, a może teraz owu będzie bliżej tego 11 dnia niż 23 i czekanie będzie mniej uciążliwe ;-)
juka
Domownik
 
Posty: 679
Dołączył(a): 25 marca 2006, o 11:24

Postprzez fresita » 17 września 2007, o 15:18

tez tak sie pocieszam :) tylko jakiej dlugosci beda cykle? 21 dniowe?
fresita
Domownik
 
Posty: 415
Dołączył(a): 9 października 2004, o 22:54
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez juka » 17 września 2007, o 16:09

ja chyba jestem wyjątkową szczęściarą ostatnio, już parę razy zdarzyły mi się cykle z minimalną fazą 1 i 2 a maksymalną 3 (17 dni!). znaczy się, jest możliwe, trzymam kciuki żeby u ciebie było jeszcze lepiej 8)
juka
Domownik
 
Posty: 679
Dołączył(a): 25 marca 2006, o 11:24

Postprzez fresita » 17 września 2007, o 18:54

oja w zyciu nie mialam fazy lutealnej 17 dniowej :( ale daj mi Boze :)
fresita
Domownik
 
Posty: 415
Dołączył(a): 9 października 2004, o 22:54
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez NB » 19 września 2007, o 09:17

A jak jest u Was ze wspólną modlitwą? Ogólnie.
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez kuleczka » 19 września 2007, o 09:58

A taka długa faza lutealna jak pisze juka -17 dni nie swiadczy o czyms złym - pytam bo tez mam długa i w sumie nie wiem czy to dobrze czy obojetne??
kuleczka
Bywalec
 
Posty: 104
Dołączył(a): 31 sierpnia 2005, o 14:12

Postprzez Bright » 19 września 2007, o 10:11

Dobrze, dobrze, a nawet bardzo dobrze. Długa lutealna oznacza silne ciałko żółte i... więcej niepłodności bezwględnej :)
Bright
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 284
Dołączył(a): 10 września 2007, o 13:21

Postprzez kuleczka » 19 września 2007, o 10:17

Dzieki za odpowiedz!!! :D
kuleczka
Bywalec
 
Posty: 104
Dołączył(a): 31 sierpnia 2005, o 14:12

Postprzez fresita » 19 września 2007, o 13:58

NB jesli to pytanie do mnie to:mysle, ze z modlitwa u nas nie najgorzej :lol: modlimy sie codziennie cala rodzina z dwuletnia coreczka, jestesmy bardzo szczesliwym malzenstwem, kochamy sie coraz mocniej, ale jak mam byc szczera to brakuje mi tylko czestszego wspolzycia :wink:
fresita
Domownik
 
Posty: 415
Dołączył(a): 9 października 2004, o 22:54
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez NB » 19 września 2007, o 14:09

Pytanie co prawda było skierowane do ewizna22 autorki wątku ale dzięki za odpowiedź.
A co do Was , może już czas na drugie dziecko? :-) Pozdrawiam
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez fresita » 19 września 2007, o 14:14

bardzo chętnie, tylko pracy brak :( chociaz i tak siedze przez ten rok w domu... :roll:
fresita
Domownik
 
Posty: 415
Dołączył(a): 9 października 2004, o 22:54
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez NB » 19 września 2007, o 14:35

myśl , myśl to dobry czas na dziecko :-)
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Anulka » 23 września 2007, o 12:39

Droga ewizno_22,

dawno już nie odpowiadałaś, więc zastanawiam się, czy u Ciebie bez zmian, czy jednak poprawiło się coś na lepsze?

Tym bardziej Ci współczuję, że u mnie po ślubie pojawił się ten sam problem, też czuję frustrację, niedowartościowanie i upokorzenie.

Dlatego życzę Wam jak najlepiej, i sama mam nadzieję że i u nas problem "rozejdzie się po kościach" i okaże się skutkiem stresu, długiego okresu abstynencji przed ślubem, złej karmy, czegokolwiek - i że mąż zacznie znowu sam, niezmuszany, po prostu na mnie lecieć!

Najtrudniejsze, to uzbroić się w cierpliwość, nie reagować złością, nie użalać się nad sobą, i nie dać Mu poczuć, że nie spełnia moich "wymagań"... Tu by się nam (i ewiznie, jak przypuszczam) przydała szczypta modlitwy. Niestety, nie zawsze umiem panować nad swoimi reakcjami i obawiam się, że nie raz już byłam dla męża szorstka po tym, jak odparł moje amory...

Myślę, że to właśnie jest dla mnie najtrudniejsze - niedawanie po sobie poznać, bo ja sama daję sobie jakoś radę...

Swoją drogą, strasznie to wkurzające, być takim odwróceniem stereotypu - ktoś mniej odporny naprawdę może sobie wbić do głowy, że coś z nim nie tak!

Trzymaj się, ewizno!
Anulka
Przygodny gość
 
Posty: 44
Dołączył(a): 18 lipca 2004, o 17:10

Postprzez mk, » 23 września 2007, o 20:05

Ja czasami też mam chwilę słabości,żalu,ale zaciskam zębi i sobie powtarzam-nikt nie mówił,że będzie łatwo-życie to sztuka wyboru.Wiem,że dobrze wybrałam.
mk,
Przygodny gość
 
Posty: 92
Dołączył(a): 24 listopada 2006, o 18:25
Lokalizacja: podkarpackie

Postprzez Ania x » 23 września 2007, o 21:45

Wiecie u mnie pojawiał się podobny problem.
Ale o tyle mam dobrze, że zdążyłam już jakiś czas temu skapnąć się, że mój drogi mężuś:
1) bardzo mnie kocha, choć nie zawsze potrafi mi to okazać
2) potrzebuje tego, by zaufać mu i mówić mu o wszystkim co nie gra, choćby przypominało to walenie o ścianę
3) czasem wprawdzie mówienie mu czegoś przypomina walenie o ścianę, ale jeszcze częściej stara się uwzględnić moje odczucia.

Wiecie co dziewczyny, walczcie o swoje małżeństwa. Znam kilka kobiet, które mają większy staż małżeński, niby mają normalnych mężów, dzieci, wszystko powinno być oki, a one są niesamowicie sfrustrowane. Z przekąsem mówią o małżeństwie, a kiedy rozmawiają ze mną czasem z ironią twierdzą, że to, że nie jestem sfrustrowana byciem w małżeństwie to tylko kwestia czasu, bo "gdybyś była w małżeństwie tyle co ja, ..."
I wiecie co? Kiedy takie rzeczy słyszę, zawsze postanawiam sobie, że nigdy nie będę taka sfiksowana jak te (skądinąd wartościowe) osoby.

A dlaczego o tym piszę?
Bo w momentach krytycznych, kiedy mam już wszystkiego dosyć, kiedy już brak mi motywacji wynikającej z miłości do męża i Pana Boga, stają mi przed oczami te kobiety i stwierdzam, że po prostu nie chcę być taka.
Wtedy włączam wszystkie starania od tych modlitewnych, poprzez rozmowę z mężem, itp. itd.
Ania x
Bywalec
 
Posty: 176
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 09:27

Poprzednia strona

Powrót do Problemy w rodzinie

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 14 gości

cron