Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 15:46 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

zazdroœć o prace

Tu można porozmawiać o trudnych doświadczeniach, które dotykają rodzinę (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

zazdroÂoć o prace

Postprzez kakoz » 7 czerwca 2004, o 08:15

Moj maz cale dnie spedza w pracy, wychodzi o œwicie, wraca pozno wieczorem. Kiedy jest w domu np. w weekend przez caly czas urywaja sie telefony w sprawie pracy. Doszlo do tego, ze o niczym innym juz nie rozmawiamy, bo jest zbyt zmeczony, nie ma czasu i ochoty. Ostatnio wygarnal mi, ze jestem zazdrosna o jego prace, poniewaz sama siedze w domu i "nic nie robie" (wychowuje male dziecko i koncze studia). Poradzcie mi co mam robic. Czuje sie bezradna i...chyba faktycznie zaczynam mu zazdroscic, ze moze wyrwac sie z domu, w ktorym panuje tak toksyczna atmosfeta....Ostatnio bardzo oddalilismy sie od siebie:(
kakoz
Przygodny gość
 
Posty: 77
Dołączył(a): 31 maja 2004, o 22:05
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez rybka » 7 czerwca 2004, o 20:57

chyba nie umiem pomóc... ale intuicja podpowiada mi, że to co właśnie powiedziałaś powinnaś powiedzieć Jemu. może zadzwonić, skoro ciągle przez telefon rozmawia? napisać? masz prawo zażądać żeby Cię wysłuchał.
i nie zazdrość, bo nie ma czego. bycie z dzieckiem jest bardzo wartościowe (choć i ciężkie). poza tym jak skończysz studia też coś znajdziesz - są kobiety "stworzone" do siedzenia w domu, ale nie musisz być jedną z nich.
rybka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 232
Dołączył(a): 16 listopada 2003, o 01:15

dziekuje

Postprzez kakoz » 8 czerwca 2004, o 09:06

Dzieki za slowa otuchy. Problem lezy wlasnie w tych rozmowach, ze nie umiemy ich prowadzic bez ranienia sie, wzajemnych pretensji i oskarzen. Kiedy probuje mowic o swoich uczuciach, on traktuje to jak atak na siebie i odpowiada agresja. Mam dosyc klotni, wole juz nic nie mowic. Zyjemy obok siebie w przeczuciu narastajacej katastrofy. Wciaz zadaje sobie pytanie: jak do tego doszlo? Kiedy popelnilismy blad? Prosze Was, ktorzy przezywaliscie podpobne trudnosci w zwiazkach: powiedzcie jak udalo sie je przezwyciezyc? I dziekuje Rybce..
kakoz
Przygodny gość
 
Posty: 77
Dołączył(a): 31 maja 2004, o 22:05
Lokalizacja: Warszawa

Re: dziekuje

Postprzez SR » 14 czerwca 2004, o 23:00

kakoz napisał(a):Wciaz zadaje sobie pytanie: jak do tego doszlo? Kiedy popelnilismy blad? Prosze Was, ktorzy przezywaliscie podpobne trudnosci w zwiazkach: powiedzcie jak udalo sie je przezwyciezyc?


Dobre pytania!
Na poczatek zastrzeżenie - ostatnią rzeczą jaką chciałbym w tym momencie zrobić, to mądrzyć się lub Cie pouczać. Tak więc poniższe uwagi potraktuj poważnie tylko o tyle, o ile sumienie Ci podpowie, że rzeczywiści coś z tego odnosi się do Was.
Najpierw poczytaj to co pisze o. Karol Meissner o małżonkach pod adresem http://www.mateusz.pl/okarol/odpowiedzi ... elstwo.htm
Szczególnie ostatni p. 4.2. Może jest tam coś o Was? Może nie, sama wiesz lepiej!
Potem zajrzyj do książek Jacka Pulikowskiego (np. www.rodzinna.pl). Przystępnie bardzo mówi Jacek jak możemy się nawzajem lepiej zrozumieć. Może będzie tam o Tobie i Twoim Jeszcze Kochanym.
Wcześniej czy później chyba dowiesz się do czego albo od czego ucieka Twój Wybrany. W międzyczasie na swój własny użytek przypominaj sobie często 1 list do Koryntian rozdział 13. Niech to będzie Twoją mantrą na czas poznawanie swego Nieznanego Męża.
SR

A tak doraźnie: czy nie odstawiłaś na boczny tor swego Mężczyzny, kiedy pojawiła się w Waszej rodzinie ukochana Maleńka Laleczka?

Tak czy inaczej - pomódl się przez chwilę Drogi Czytelniku o szczęście w rodzinie Kakozy, co i ja za chwilę uczynię.

Uszy do góry - będzie dobrze!!!
SR
Nauczyciel NPR - metoda LMM
 
Posty: 68
Dołączył(a): 25 maja 2004, o 21:38

Postprzez rybka » 17 czerwca 2004, o 10:20

jeśli trudno jest mówić mozesz... parę pomysłow, sama oceń czy dobre:
- napisać - to daje więcej czasu na opadnijęcie emocji.
- poprosić o rozmowę dzień czy dwa wcześniej - również daje czas na przygotowanie się psychiczne.
- mówiąc, że nie podoba Ci się to co się dzieje nie zapomnij dodać, że nie podoba Ci się właśnie dlatego, że go kochasz
- na czas poważnych rozmów zostaw dziecko z babcią, siostrą, albo przyjaciółką - chyba, że ma bardzo mocny sen, a Wy chcecie rozmawiać wieczorem.
- mów co myślisz i czujesz, nie stosując podchodów i nie dając się ponieść emocjom.
- nie bój się zranić - ten lęk może paraliżować, a Ty masz działać
- módl się - przed każdą rozmową, a także częściej :-)
rybka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 232
Dołączył(a): 16 listopada 2003, o 01:15

zawieszenie broni

Postprzez kakoz » 20 czerwca 2004, o 19:59

Dziekuje wszystkim, ktorzy sie za nas modlili. Nie ma innej drogi, same dobre checi, czy lektura madrych ksiazek nie wystarcza. Co innego teoria, co innego praktyka. Obecnie przechodzimy "faze miodowego miesiaca". Masa mocnych postanowien na przyszlosc z obu stron. Jestem b.szczesliwa, ale na dnie serca czai sie obawa, ze znow powroca gorsze dni i kolejny kryzys. Moja kolezanka-psycholog mowi, ze to staly cykl wystepujacy w patologicznych rodzinach. Tylko, ze my nie jestesmy patologiczni! :lol:
PS.Nie zaniedbalam emocjonalnie meza dla corki. To on zaniedbal nas z checi robienia kariery i gromadzenia mamony...
kakoz
Przygodny gość
 
Posty: 77
Dołączył(a): 31 maja 2004, o 22:05
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez rybka » 20 czerwca 2004, o 23:18

bo to w pewnym sensie jest normalny cykl. w niepatologicznych rodzinach za każdym razem jest lepiej :D
kryzysy zawsze się zdarzają, ważne żebyście oboje chcieli walczyć dalej.

wiecie, że niektóre zakony (np karmelitanki) na swoich stronach internetowych podają kontakt przez który można prosić o modlitwę? nie znam adresu, ale jeśli komuś zależy to na pewno nie będzie to dla niego przeszkodą - jakiś wysiłek trzeba włożyć ;-)

trzymaj się Kakoz!
rybka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 232
Dołączył(a): 16 listopada 2003, o 01:15

Postprzez Kinia » 23 lipca 2004, o 20:59

Ja się wypowiedzieć nie umiem...ale modlitwę zapewniem!!! i nie boj się gorszych dni, dzięki nim umiesz docenić te lepsze...
I nie poddawaj się w walce o milość!!!!
Kinia
Domownik
 
Posty: 354
Dołączył(a): 12 lipca 2004, o 20:32
Lokalizacja: Łomianki

Postprzez Usia » 25 sierpnia 2004, o 11:23

Gdybyś chciała możesz spróbować w rozmowie przedstawić mężowi sprawę jako problem z którym nie możesz się uporać: że chyba jesteś zazdrosna o jego pracę, że ciągle potrzebujesz jego ciepła i obecności i że gubisz się bez niej itd.... I spróbuj mówić o tym, delikatnie ale bez pretensji a w chwilach jak to nazwałaś "miodowych" zapewniaj o swoim szczęściu z tego powodu że jest.
Mężczyźni z reguły nie lubią gdy się im coś wyrzuca lub przedstawia pretensje ,ale jeśli się prowadzi rozmowę tak żeby czuł się pomocny i odpowiedzialny zawsze inaczej zareaguje. Postaraj się może witać go gdy wraca do domu nie z obrażoną miną ale zawsze z uśmiechem i słowami zapewniającymi o tęsknocie i radości z jego powrotu. owoce.
U mnie to przynosi owoce - nie od razu ale stopniowo.

P.s. czasem jak widzę że jest po temu odpowiedni czas przeczytam mężowi coś mądrego z jakiejś książki - byleby nie za dużo. Zawsze to przeanalizuje w sobie.

Zapewniam o modlitwie
Usia
Usia
Przygodny gość
 
Posty: 98
Dołączył(a): 6 października 2003, o 21:31

zazdrosc - byc moze zdrowy odruch

Postprzez adalberto » 17 listopada 2004, o 19:03

Opowiem troche o sobie. Jestem facetem, moja zona nie pracuje z wyboru i opiekuje sie naszym synem. Ponad rok temu bylem w sytuacji ze spedzalem coraz wiecej i wiecej czasu w pracy chcac zyskac uznanie i byc moze awans. Moja zona tez byla niezadowolona z tego ze spedzam coraz wiecej czasu w pracy. Jednak wiedzialem ze nalezy byc odpowiedzialnym i zapewnic byt rodzinie, zatem uwazalem ze tak byc musi i ze zycie domaga sie od naszej rodziny poswiecen. Coz po pewnym czasie staran pomimo ktorych ciagle nie bylem dostatecznie dobry nadeszlo to co nadejsc musi. Zalamanie. Teraz moge powiedziec ze na moje szczescie nastapilo to szybko. Wtedy zrezygnowalem z staran dogodzenia mojemu przlozonemu i zaczalem pracowac wlasnym tempem. Jak zadziala to dobrze - jak nie to nie. (w pewnym stopniu moja wydajnosc nawet wzrosla - zrelaksowany i wypoczety pracownik to lepszy pracownik - chyba ze firma chce go sie pozbyc tak szybko jak sie zuzyje)Dzialalo do zeszlego miesiaca i teraz szukam pracy. Jednak uwazam ze postapilismy dobrze. Znamy kilka osob ktore zaniedbaly swoje rodziny ze wzgledu na prace i patrzymy teraz na ich nieszczescie. Praca jest naprawde czyms szlachetnym, jednak tylko wtedy gdy nie niszczy innych szlachetnych rzeczy - jak rodzina. Jak wiez z zona i dzieckiem.
Adalberto
adalberto
Przygodny gość
 
Posty: 73
Dołączył(a): 25 lutego 2004, o 19:15
Lokalizacja: Miłkowice/Legnica

Postprzez sagitta » 5 października 2005, o 21:19

Adalberto, naprawde potrzebne jest załamanie, żeby facetowi to uswiadomić??????? A może wystarczy jak ja się załamię? Bo do tego to już mi niewiele brakuje :evil: Właśnie juz zaczynałam czekać na męża (bo mówił, że troche bedzie musiał zostac w pracy), kiedy zadzwonił, żeby o cos tam zapytac i przy okazji przypomnieć, że dzis "trochę" posiedzi, a jeśli zdąży przed północą to jeszcze pojedzie na pocztę i załatwi "te sprawy" z paszportem.......... Popłakałam się, jak tak dalej pójdzie to paszport (dla naszej córeczki) nie bedzie potrzebny, bo nie zdążą go wyrobic przed wyjazdem i ................ nie pojedziemy na wakacje (w urzędzie potrzebna jest obecność obojga rodziców, więc sama nie moge tego załatwić).
A wracając do sprawy.......... dwa tygodnie temu zapowiedział, że będzie miał ciężki tydzień, ok, tydzień każdemu może się zdarzyć (i powroty między 21 a 2 w nocy :evil: ) ale w piątek miał juz wrócić normalnie, a o ósmej zadzwonił rozbawiony, że szef chciał go wysłać do domu, bo nie będzie mógł mi spojrzeć w oczy(szef, nie mąż)! I moj kochany uznał to za świetny dowcip! Wsciekłam się i wygarnełam mu, a on na to, że ja nie rozumiem, bo on musiał skończyc to, co zaczął, bo by to wisiało nad nim! A w zeszłym tygodniu ani w tym już nie zapowiadał ciężkiego tygodnia........
Nie pierwszy raz zdarza mu się taki "ciąg"........ W poprzedniej pracy też szef go wysyłał do domu i mi się tłumaczył (znałam go przez wspólnych znajomych), firma splajtowała i po problemie. W obecnej pracy (rok i 3 m-ce) raz juz mu się to zdarzyło, ale na właściwą drogę nakierowali go koledzy. Właściwie nie powidzieli mu nic innego niz ja mu mówię, ale najwyraźniej są dla niego większym autorytetem niż ja :twisted: Ale teraz mąż ma jakiś międzywydziałowy projekt, w którym jego rozsądni koledzy nie biorą udziału.
I co z takim robić? Juz nawet rozmawiać mi się o tym nie chce, zresztą niby kiedy? Nie mówiąc juz o tym, że nie chce mi się sprzątać, malować, gotować itd, no bo po co? Tak poza tym to jest kochany, buziaki, zapewnienia o miłości itp., jak tylko może to bawi się z córeczką, ale ja i tak mam dosyc. Zaczynam się robic zazdrosna o takie drobiazgi np., że taki jest zmęczony, juz prawie śpi i nie ma siły ze mną porozmawiać, a tu dzwoni kolega i prosi, żeby "puscił konfig" czy coś w tym rodzaju to radośnie, z rześkim głosem, zrywa się i włącza komputer zapewniając kolegę, że to żaden problem. I jak mu mówię, że jak on ma dyżur to nie wydzwania w nocy po kolegach, tylko jak nie może czegoś zrobic z domu to jedzie do pracy i że po to w końcu są dyzury, żeby chociaz niektórzy mogli odpocząć, to stwierdza, że ja nic nie rozumiem, że dlaczego ma nie pomóc itd. No i jestem zazdrosna..........., jak mu mówię co czuję, to mówi, że tak tak, on tez juz ma dosyc, ale musi...........aaaaaa, zapomniałam jeszcze napisac, że przynosi prace do domu :twisted: , bo w pracy nie ma czsu na takie głupoty jak np. raporty dla szefa................
No i w końcu mam ochote na wilkie dąsy, chociaz wiem, że to tylko pogorszy sprawę i niemal chciałabym, żebyśmy nie zdązyli tego paszportu wyrobić, bo wtedy może by cos do niego dotarło!!!!!!!!!!
No ale się rozpisałam, nie wiem, czy ktoś to da radę przeczytać, ale przynajmniej łzy mi obeschły przy tym pisaniu............
sagitta
Domownik
 
Posty: 339
Dołączył(a): 22 sierpnia 2005, o 17:12
Lokalizacja: Warszawa

zony pracoholikow laczcie sie!

Postprzez kakoz » 6 października 2005, o 15:25

Sagitta, pracoholizm to jest choroba, nalog podobny do innych uzaleznien. Zaczynajac ten watek nie zdawalam sobie sprawy jakie straszne sa jego konsekwencje. W Polsce problem malo znany i niedoceniany, wydaje sie, ze jak facet ma dobra prace, jest w nia zaangazowany, zarabia niezle pieniadze to jest to powod do radosci, czy nawet zazdrosci ze strony otoczenia. Nikt nie wie jak wyglada zycie z takim czlowiekiem, co czuje zona, ktora wiecznie jest na 2gim miejscu, ktora codziennie czeka z obiadem odgrzewanym po kilka razy, ktora w nocy budza telefony z pracy, ktora wreszcie jako jedyna widzi stres i permanentne zmeczenie meza. Tysiace razy poruszalismy ten temat w naszym malzenstwie i sama siebie sluchac juz nie moge-tej zdartej plyty. Trzeba pozbyc sie oczekiwan i wymagan, zaakceptowac ta sytuacje i cieszyc sie z okruchow wspolnego zycia. Nie wierzyc w obietnice poprawy, nie czekac do kolejnego miesiaca, kiedy ma sie zakonczyc jakis b.wazny projekt...Powinna istniec jakas grupa wsparcia podobna do AA? Pisze to calkiem powaznie. Jesli czlowiek nie potrafi na 10min wylaczyc komorki, jesli nie umie mowic o niczym innym nawet na spotkaniach rodfzinnych i towarzyskich, znaczy ze nie jest z nim dobrze. Tylko ja nie bardzo wiem jak pomoc. Moj maz uwaza, ze wcale nie to jest problemem, ze sie nie dogadujemy z innych wzgledow. Ale jak mozana nawiazac kontakt, kiedy fizycznie brakuje stycznosci. Moge sie wstrzelic rozmowa telefoniczna w porze lunchu albo w przerwie miedzy spotkaniami. Czuje sie jak interesantka. Jak w takich warunkach ma sie rozwijac milosc? Oczywiscie on czasem probuje mi to wynagrodzic w inny sposob, np. zakupami. Tylko, ze ja nie potrzebuje rzeczy...Chce jego! Jeszcze. a kiedy przestane zabiegac to bedzie koniec.
kakoz
Przygodny gość
 
Posty: 77
Dołączył(a): 31 maja 2004, o 22:05
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez sagitta » 6 października 2005, o 15:56

Nie chciałam uzywac tego słowa............ :cry: , bo ciągle jeszce mam nadzieję. Mój mąż ma jakies chore poczucie odpowiedzialności, że jak jest za cos odpowiedzialny to to musi działać perfect. Niestety dotyczy to tylko życia zawodowego :evil: ................. Zreszta, na razie nie jest z nim tak źle jak to Ty opisujesz, ale chciałabym zrobić coś, żeby ta sytuacja chociaż sie nie pogarszała........... I nie wiem co? zeby chociaż jakis garaż tu wynająć, żeby mógł do woli pucować i woskować swój samochód, ale nie ma jak.......... Może ktoś chociaż jakąś lekturę na ten temat poleci?
Na razie staram się starać, żeby chciało mu się do domu wracać (dziś np. wysłałam mu smsa, że córeczka uparcie ćwiczy nowe słowo - tata; mąż nie mógł się doczekac, aż to powie, i bardzo się ucieszył, ale czy to poskutkuje?), ale nie jest to łatwe, bo jestem bardzo porywcza..........
sagitta
Domownik
 
Posty: 339
Dołączył(a): 22 sierpnia 2005, o 17:12
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez rumiana » 8 października 2005, o 09:05

Co do lektury, to mam dobrą odpowiedź: Bardzo polecam książkę J.Pulikowskiego "Najważniejsza kariera mężczyzny". Treść odnosi się głównie do zagadnienia ojcostwa, ale i rodziny. Mi się ogromnie podobała i zrobiła na mnie dość duże wrażenie.
Pozdrawiam Was mocno.
rumiana
Przygodny gość
 
Posty: 40
Dołączył(a): 23 listopada 2004, o 13:21
Lokalizacja: Trójmiasto

Postprzez Mysza » 8 października 2005, o 11:16

Tylko uzupełnię - pełny tytuł książki, o której pisze rumiana to "Warto być ojcem. Najważniejsza kariera mężczyzny". Znana w skrócie jako "Warto być ojcem".
Pozdrawiam
Mysza
Domownik
 
Posty: 643
Dołączył(a): 9 stycznia 2005, o 12:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez kakoz » 8 października 2005, o 18:03

Sagitto, u nas tez nie zrobilo sie tak z dnia na dzien, to byl dlugoterminowy proces. Moj maz ma mase zalet i jak to ktos madry powiedzial sa one wadami widzianymi zdrugiej strony (lub odwrotnie). Odpowiedzialnosc to cecha szczegolnie wazna i pozadana u mezczyzny. Jesli ktos ma jej w nadmiarze, moze stac sie zmora, podobnie jak wlasne ambicje, perfekcjonizm, aspiracje zawodowe. Najgorsze,ze osoba, ktora ma z tym problem wcale go nie zauwaza, przeciwnie, ciagle podnosi poprzeczke, sadzi ze nie jest dosc dobra w wybranej dziedzinie....i kosztem "konika"zaniedbuje wszystkie inne sfery zycia!
Adalberto- mezczyzno, powiedz jak przekonac faceta by spedzal wiecej czasu z wlasna rodzina i to aktywnie, nie zza gazety? Jak go wlaczyc w obowiazki domowe? Czym zachecic?
I dlaczego do cholery jest tak, ze to glownie kobiety czytaja poradniki kierowane do mezczyzn?!
kakoz
Przygodny gość
 
Posty: 77
Dołączył(a): 31 maja 2004, o 22:05
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez NB » 10 października 2005, o 10:05

W naszej rodzinie też jest taki problem. Tylko, ze to głównie ja siedzę zbyt długo w pracy... Mąż o 16.00 - 16.30 jest już w domu, ja natomiast dopiero po 17.00 a czasem 19.00. Staram się jednak nie siedzieć po godzinach i nie biorę ŻADNEJ pracy do domu. Bardzo bym chciała znależć inną pracę, żeby móc być o 16.00 w domu...
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez sagitta » 11 października 2005, o 10:36

Dzieki za poleconą książkę - na pewno nabedę, chociaz mój mąż raczej na pewno jej nie przeczyta, ale może ja na głos coś mu kiedyś poczytam.

Nikoleto, ale Ty przynajmniej zdajesz sobie sprawę, że rodzina Cię potrzebuje, a poza tym 17-19 to naprawde nie jest jeszcze źle - takie czasy (chociaz to oczywiście zalezy o której zaczynasz). Ja widze problem w tym, że on uważa że powinien pracwac wiecej niz jego szef uważa że powinien.

Kakoz, ja wiem że takie rzeczy rozwijają sie stopniowo, właśnie dlatego chciałabym zrobic cos, żeby to stłumic zanim będzie bardzo źle.

A na koniec troche optymizmu: Dzis w nocy (mąż akurat miał dyzur) była jakas awaria, mąż spróbował ja rozwiązać, zadzwonił w kilka miejsc, coś tam poklikał, ale ponieważ nie miał więcej pomysłów jak rozwiązać problem, a nie był to bardzo powazny problem, to........ połozył sie spać :D. Rano natomiast oswiadczył, że ma dosyc, zwłaszcza, że kolega jest chory i musi go zastepować i że nastepnym razem jak sie rozchoruje to idzie na zwolnienie :D Tylko ciekawe kiedy mu przejdzie takie nastawienie? :? No, w każdym razie jestem szczęśliwa aż do nastepnego "ciągu"....................

Aaa, byłabym zapomniała.............. kilka dni temu mąż przyznał się, ze rozmawiał z kolegami na temat : jak to kobiety nie rozumieją, że oni musza siedzieć po godzinach w pracy. Nie chciał mi powtórzyc, co Ci koledzy mówili, ale wyglądał na zszokowanego, powiedział tylko, że nie chciałby żeby między nami tak się układało, jak jego kolegom z żonami. I że w związku z tym muszę go zrozumieć tzn. on rozumie, że ja jestem zazdrosna o jego pracę ale musze to zaakceptować, tak jak on akceptuje niektóre rzeczy we mnie (od siebie dodam, że trochę to tych rzeczy do akceptowania we mnie jest :oops: - i nieraz podziwiam mojego męża, że potrafi ze mna wytrzymać......) No i zamknął mi tym usta..........jakoś nie znajduję argumentu.
sagitta
Domownik
 
Posty: 339
Dołączył(a): 22 sierpnia 2005, o 17:12
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Sasanka » 11 października 2005, o 14:38

Sagitto, spróbuj nawiązać do tej rozmowy z kolegami, z której wynika, że z powodu pracy rozsypały się ich małżeństwa. Jeśli tak, to czy on uważa, że wina leżała wyłącznie po stronie żon? Bo nie rozumiały, że mężowie muszą tak długo pracować? Z pewnością mężowie też byli winni, bo ich żony czuły się zepchnięte na II plan.

Zapytaj go jak by sie czuł, gdybyś Ty całkowicie oddawała się macierzyństwu zaniedbując go - np. on wraca zmęczony po pracy do domu, a Ty 4 razy mówisz mu, że zaraz odgrzejesz mu obiad, cały czas rozmawiając z dzieckiem. Niech sobie wyobrazi, że nie dałoby się z Tobą porozmawiać o niczym innym jak o tym co dzisiaj Wasze pociechy zrobiły - jaką kupke, ile razy się skrzywiły, ile razy płakały itp. Stwierdziłby, że jesteś nawiedzoną matka i przesadzasz z opiekuńczością. I niech sobie wyobrazi, że żaden argument by do Ciebie nie trafiał, bo uważałabyś, "a kto się powinien zajmować dzieckiem jak nie ja?" "beze mnie sobi nie poradzą" itp.

W całym tym porównaniu chodzi mi o to, że mąż-pracoholik ma te wymówkę, że dzięki pracy zapewnia byt rodzinie i uważa, że to go usprawiedliwia. Matka, która poza dziećmi świata nie widzi też ma wymówkę, że robi coś bardzo ważnego, bo wychowuje dzieci. Każdemu łatwiej jest dostrzec u kogoś zaniedbywanie obowiązków niż u siebie. Mąż nie może postępować zgodnie z zasadą "cel uświęca środki".
Sasanka
 

Postprzez sagitta » 11 października 2005, o 14:49

Dzieki, Sasanko, dobre argumenty.
sagitta
Domownik
 
Posty: 339
Dołączył(a): 22 sierpnia 2005, o 17:12
Lokalizacja: Warszawa

Re: dziekuje

Postprzez ola78 » 28 listopada 2005, o 16:37

[quote="kakoz"] Problem lezy wlasnie w tych rozmowach, ze nie umiemy ich prowadzic bez ranienia sie, wzajemnych pretensji i oskarzen. Kiedy probuje mowic o swoich uczuciach, on traktuje to jak atak na siebie i odpowiada agresja. quote]
Zapewne słyszałaś o książce: "Mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus". Autor bodajże nazwywał się J. Grey. Znajduje się np. tam zestawienie pewnych zwrotów i objaśnienie, jak rozumieją je mężczyźni, a jak kobiety (Ponoć stwierdzenie "Ty nic nie rozumiesz" jest odbierany przez facetow jako straszny atak :wink: ). W tej książce są opisane podobne problemy, jakie macie.
Jest to bardzo znana książka i z pewnością łatwo Ci będzie ją kupić lub pożyczyć. Nie uważam jej za jakieś wybitne dzieło ale poczytać można...
ola78
Bywalec
 
Posty: 138
Dołączył(a): 24 listopada 2005, o 15:45

Postprzez novva » 28 listopada 2005, o 22:59

Również znane książki na ten temat to prace D. Tannen, np. (nomen omen) "Ty nic nie rozumiesz!" Troche pomagają zrozumieć druga stronę, polecam.
novva
 


Powrót do Problemy w rodzinie

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 17 gości

cron