Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 19:17 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

co robić?

Tu można porozmawiać o trudnych doświadczeniach, które dotykają rodzinę (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

co robić?

Postprzez magdabi » 18 marca 2007, o 00:50

Jest póżno i nie moge spać.Po raz kolejny mój mą zmieszał mnie z błotem.Czuje że powoli trace siły by trwać w tym małżeństwie.Jesteśmy 6 lat po ślubie mamy dwoje dzieci i jednego aniołka w niebie.Te lata były bardzo trudne,przeżyłam wiele kłótni,awantur,wiele razy mąż mój mnie bił, wyzywał,przeklinał,wypominał,że siedze w domu i nic nie robie,do niczego się nie nadaje,romansował z kobietą.I jak zawsze po takich zdarzeniach przepraszał,a ja choć zarzekam sięw duchu gniewać się nie umiem.Przywykłam już do bycia służącą swojego męża,kochanką na zawołanie(jeśli odmawiam wypominaniom nie ma końca),nawet się już nie upominam a i większy spokój mam.Mąż jest bardzo szanowaną osobą,nieżle zarabia.Ja nie mam nic prócz dzieciaczków.Mąż wie że od niego nie odejde bo nie mam dokąd ,nie mam za co żyć,a na Rodziców nie moge liczyć.I kiedy czasem wspomne że odejde wyśmiewa się okrutnie że nie mam dokąd.A ja tak naprawde nie chce odchodzić,pomomo wszystko bardzo go kocham i jako osoba wierząca nie wyobrażam sobie odejścia.Tak bardzo chciałabym mieć jeszcze dzieci ale w tej sytuacji to chyba musze zapomnieć...Próbowałam rozmawiać z mężem ale on nie widzi problemu i nie chce.Próbowałam chodzićz nim do psychologa ale uznał że Pani się na niego uwzieła,co moge jeszcze zrobić?Dziękuje że mnie wysłuchaliście,to troche pomaga.
magdabi
Przygodny gość
 
Posty: 14
Dołączył(a): 5 marca 2007, o 11:08

Postprzez AnnaMaria » 18 marca 2007, o 02:52

ratuj siebie i dzieci z tokstycznego związku!!Nie możesz pozwalać sobą pomiata!!A co ma odejście do tego, że jesteś osobą wierzącą??Przecież KK nie każe Ci być ofiarą. Istnieje coś takiego jak separacja. A nawet z rozwodem możesz przystępować do sakramentów, jeśli nie jesteś w nowym związku. Dzieci rosną i patrzą na was...chcesz, żeby myslały, że normalne jest bicie żony,wyzywanie itd??w ogóle czy to można nazwać miłością??sama wyznaczasz granice tego jak druga osoba ma Ciebie traktować...a ty pisząc to
.A ja tak naprawde nie chce odchodzić,pomomo wszystko bardzo go kocham
pozwalasz, żeby tak Ciebie traktował...
AnnaMaria
Przygodny gość
 
Posty: 88
Dołączył(a): 31 maja 2006, o 10:51

Postprzez AnnaJo » 18 marca 2007, o 13:31

magdabi droga bardzo ci współczuję, mądra się nie czuję, by cokolwiek radzić, za młoda jestem stażem małżeńskim, ale wyobrażam sobie, jak bardzo cierpisz widząc jak facet, którego kochasz tak cie traktuje. Brak mi słow. czuje sie taka bezsilna :twisted: :twisted: :twisted: , obiecuję modlitwę
AnnaJo
Bywalec
 
Posty: 166
Dołączył(a): 2 listopada 2005, o 10:37

Postprzez Coya » 18 marca 2007, o 14:03

Ja też obiecuję modlitwę.
Porozmawiaj o tym wszystkim SZCZERZE z Bogiem, może udałoby Ci się pojechac na jakieś rekolekcje zamknięte, chociaż na weekend? O tym, ze masz dość, dlaczego pozwolił, że mężczyzna, którego kochasz, tak Cię traktuje itp......... To naprawdę pomaga, tylko trzeba być do końca szczerym, nie chować się za maskami w stylu "ja wiem, że mnie Boże kochasz i to zapewne mój krzyż, więc się na niego zgadzam" kiedy całą sobą się buntujesz i masz tego dość. Zeby się na coś zgodzić, trzeba najpierw wiedzieć, że można się nie zgodzić, trzeba pozwolić sobie na zrobienie tego, co naprawdę chcę, a nie tego, co się powinno. To może brzmieć jak egoizm i jak się przegnie może nim być, ale chodzi mi o zdrowe dbanie o siebie, o kochanie siebie. Bo skoro mam kochac bliźniego swego jak siebie samego, to najpierw musze kochać siebie :)
Nie chcę uchodzic za "wszystkowiedzącą" bo nią nie jestem. Chcę tylko podzielić się z Tobą tym, jak ja radzę sobie z różnymi problemami. Oczywiście są one inne niż Twoje, dlatego jedyna rada jaka przychodzi mi do głowy to własnie szczera rozmowa z Bogiem. Tylko przygotuj sobie coś do wycierania oczu i nosa, bo bez łez raczej się nie obędzie. Nie bój się porządnie wypłakać!
Ściskam Cię mocno i pamiętam w modlitwie!!
Coya
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 249
Dołączył(a): 15 maja 2006, o 21:45
Lokalizacja: Kraków

Postprzez juka » 18 marca 2007, o 14:12

magda, poczytaj tę stronę http://www.niebieskalinia.pl/index.php?w=1024.
skąd jesteś? może będę mogła podać ci jakiś konkretny adres, gdzie uzyskasz pomoc.
juka
Domownik
 
Posty: 679
Dołączył(a): 25 marca 2006, o 11:24

Postprzez majka82 » 18 marca 2007, o 17:01

Ja też obiecuję modlitwę! :) Próbowałaś chodzić sama do psychologa? Jeśli trafisz na dobrego spróbuje Ci pomóc! Pomoże Ci i podpowie jak postępować z mężem. Byłam w trudnej sytuacji małżeńskiej i właśnie modlitwa + pani psycholog pomagają czasem jest trudno... ale walczyłam wbrew wszystkiemu. Rozumiem Cię trochę...
majka82
Przygodny gość
 
Posty: 6
Dołączył(a): 18 marca 2007, o 16:41

Postprzez magdabi » 18 marca 2007, o 18:06

no właśnie ja chce ponad wszystko uratować to małżeństwo,wierze że Pan Bóg mi pomoże,boje się tylko czy będe miała dośc siły i zaufania by otwierać się na męża(tego bardziej wyrozumiałego i łagodnego).W tym momencie jestem bardzo przyblokowana i nie moge nawet się z nim modlić.Czuje że nawet Pan Bóg mnie potępia...bo stale żyje w grzechu(przecież w kłótniach pada wiele niepotrzebnych słów).A wogóle to jesteście kochani,tyle modlitwy na mnie spływa,chyba musi być dobrze.
magdabi
Przygodny gość
 
Posty: 14
Dołączył(a): 5 marca 2007, o 11:08

Postprzez majka82 » 18 marca 2007, o 18:24

Ja też miałam takie chwile kiedy chciałam zostawić mojego męża! :cry: Moje uczucia przechodziły od nienawiści do miłości kiedy było dobrze. Obwiniałam czasami Boga za to, że akurat ja mam takie życie! Nie potrafiłam Mu wybaczyć ani mężowi to wszystko we mnie rosło i rosło. wiedziałam co robić też mam dziecko, obwiniałam się, że jestem złą matką bo nie potrafię odejść. Jednocześnie kocham bardzo męża choć po ciężkich doświadczeniach niektórzy tego nie potrafią zrozumieć. Nie chciałam aby małżeństwo się rozpadło.nie Ale modliłam i modlę się. Otrzymałam pomoc i jest coraz lepiej. Jestem na swój "ziemski" sposób szczęśliwa zdaję sobie sprawę , że czeka nas dużo ciężkich chwil ale razem i wiem, że on mnie kocha
majka82
Przygodny gość
 
Posty: 6
Dołączył(a): 18 marca 2007, o 16:41

Postprzez majka82 » 18 marca 2007, o 18:27

Przepraszam za błędy, chyba klawiatura mi się rozpadnie :D Chciałam napisać, że "nie wiedziałam co robić" byłam w potrzasku
majka82
Przygodny gość
 
Posty: 6
Dołączył(a): 18 marca 2007, o 16:41

Postprzez magdabi » 18 marca 2007, o 18:45

no właśnie może to zbrzmi absurdalnie ale ja też wiem,że mnie mąz kocha,choć jego zachowanie przeczy temu.Ja mam wrażenie,że on traci kontrole nad swoim zachowaniem,bo przecież na codzień jest w porządku,ojcem też jest niezłym.I choć po awanturach gniecie go poczucie winy wiem że autentycznie tego żałuje.Myśle że ktoś kto tego nie przeżył mnie nie zrozumie.
magdabi
Przygodny gość
 
Posty: 14
Dołączył(a): 5 marca 2007, o 11:08

Postprzez majka82 » 18 marca 2007, o 19:03

Zgadzam się z Tobą. Tego się nie da zrozumieć. Mój mąż też był i jest całkiem fajnym tatą i człowiekiem synek go uwielbia. Ja byłam całkowicie rozchwiana nie rozumiałam siebie ani jego. :( Nic nie miało sensu jak było dobrze to wydawało mi się, że to drugie życie nie istnieje... Ale naprawdę potrzebowalismy pomocy SAMI NIE DALIBYŚMY RADY!!! Wydaje mi się że ta sytuacja mogłaby trwać bez końca :!: albo dopóki coś by się nie stało. Ja potrzebowałam pomocy przez zranienia których doznałam od niego. ale on też potrzebował pomocy i choć było bardzo bardzo trudno WARTO :) Sama jednak nie dasz rady
majka82
Przygodny gość
 
Posty: 6
Dołączył(a): 18 marca 2007, o 16:41

Postprzez Coya » 18 marca 2007, o 20:53

magdabi, majka - chciałam wam bardzo podziekować :)
Jesteście dla mnie znakiem nadziei, znakiem tego, że warto walczyć, nawet gdy "po ludzku" wszystko (albo prawie wszystko) wygląda na stracone. Jesteście wspaniałe! :)
Dziękuje wam i życzę duuużo sił potrzebnych do ratowania waszych małżeństw!
Coya
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 249
Dołączył(a): 15 maja 2006, o 21:45
Lokalizacja: Kraków

Postprzez Anusia21 » 18 marca 2007, o 21:39

podziwiam Twoją siłę i życzę rozwiązania tej pozornie beznadziejnej sytuacji...
Pozdrawiam serdecznie
Z Panem Bogiem!!
Anusia21
Bywalec
 
Posty: 168
Dołączył(a): 2 stycznia 2007, o 14:02
Lokalizacja: okolice Gdańska

Postprzez strzyga » 19 marca 2007, o 00:54

Ja to za młoda jestem na jakiekolwiek doradzanie w takich kwestiach, ale chciałabym polecić książkę "Sztuka mówienia 'nie' " wyd. Vocatio. Fajna jest też książka A. Grun'a, którą zaczęłam czytać "ustalać granice - szanować granice". może naprowadzą na jakiś dobry trop?
A ze swojej strony obiecuję modlitwę.
pozdr.
strzyga
Domownik
 
Posty: 635
Dołączył(a): 28 grudnia 2004, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Ogg » 19 marca 2007, o 09:49

Magdabi, na początek po prostu spróbuj znaleźć sobie pracę albo podejmij inne czynności, które pomogą Ci znaleźć pracę (np. naukę) zeby móc się uniezależnić od męża. Jak zobaczy że mozesz sobie dawać radę bez jego utrzymania to po pierwsze zaimponujesz mu a po drugie będzie się bał że masz gdzie uciec wiec może to go powstrzyma. I żadnych dzieci więcej. Będziesz tym bardziej zależna! Musisz przede wszystkim poprawić swoją pozycję wobec męża.
Ogg
Bywalec
 
Posty: 193
Dołączył(a): 29 września 2006, o 14:34

Postprzez kukułka » 19 marca 2007, o 13:48

Poczytaj o uzaleznieniu od agresji, bo to mzoe byc problemem Twojego meża. Na stronie www.psychotekst.com w dziale artykuły powinno byc coś takiego.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Re: co robić?

Postprzez Lucja » 19 marca 2007, o 16:23

magdabi napisał(a):nie moge spać.Po raz kolejny mój mą zmieszał mnie z błotem.Czuje że powoli trace siły by trwać w tym małżeństwie.Jesteśmy 6 lat po ślubie mamy dwoje dzieci i jednego aniołka w niebie.Te lata były bardzo trudne,przeżyłam wiele kłótni,awantur,wiele razy mąż mój mnie bił, wyzywał,przeklinał,wypominał,że siedze w domu i nic nie robie,do niczego się nie nadaje,romansował z kobietą.[...].Tak bardzo chciałabym mieć jeszcze dzieci ale w tej sytuacji to chyba musze zapomnieć...Próbowałam rozmawiać z mężem ale on nie widzi problemu i nie chce.Próbowałam chodzićz nim do psychologa ale uznał że Pani się na niego uwzieła,co moge jeszcze zrobić?


Bardzo Ci współczuję. Zachowanie męża jest skandaliczne. Tyle przemocy! Wydaje mi się, że tylko ostre kroki typu - separacja kościelna i rozwód cywilny obudzą Twego męża. Teraz to on zdaje się czuję się panem świata :evil:

Przypomniałam sobie udział w szkole dominikańskiej, zdaje się że w ramach szkoły życia - ojciec dominikanin (nazwisko mi umnkęło, chyba to był O.Krzysztofowicz) opowiadał o tym, że dość często przychodziły do niego po poradę kobiety, których mężowie romansowali, przepraszali, a potem znów to samo. On im radził, że raz to można/trzeba przebaczyć, ale jeśli to się znów powtarza, to trzeba sobie takiego kogoś odpuścić i ratować siebie. Na dzieci - przy dobrej pensji męża dostaniesz dobre alimenty. Skoro nie widzi problemu, to ile jeszcze dasz radę wytrzymać? Zasługujesz na miłość, zasługujesz na szacunek. Przecież to ślubował Ci mąż prawda?

Miłość nie czyni krzywdy, miłość nie poniża, miłość nie upokarza....
Krok po kroczku - dasz sobie radę z dziećmi. Właśnie z miłości do dzieci - dbaj o siebie. Być może - warto porozmawiać z proboszczem lub od razu w sądzie kościelnym - czy możesz wystąpić od razu o separację, a może są też przesłanki do stwierdzenia nieważności sakramentu małżeństwa...
Lucja
Bywalec
 
Posty: 187
Dołączył(a): 10 maja 2006, o 14:27
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez juka » 19 marca 2007, o 17:38

Lucjo, zaczekaj trochę... rozumiem że masz dobre intencje, ale proponowanie kroków prawnych to chyba ostateczność...zwłaszcza, że magdzie zależy na utrzymaniu małżeństwa.
z tego co napisała magdabi wynika jedno: mąż jest sprawcą przemocy fizycznej i psychicznej wobec niej. i to jest bezprawne i niemoralne. takie zachowania mogą mieć wiele różnych przyczyn, my tu nie wiemy jakich . czasem takie zachowania dają się skorygować, czasem nie. przestrzegałabym jedynie magdę przed braniem przeprosin za dobrą monetę - taka jest natura przemocy, że sprawca działa "kijem i marchewką", raz grozi, raz się kaja, i w ten sposób bardzo silnie wiąże ze sobą osobę którą krzywdzi. a przemoc, której się nie przeciwstawia, z latami narasta...
proponuję magdzie osobisty kontakt z osobą zajmującą się takimi problemami na terenie miasta - może być ktoś taki w powiatowym centrum pomocy rodzinie, może być w miejscowym ośrodku pomocy społecznej.
Ostatnio edytowano 19 marca 2007, o 18:33 przez juka, łącznie edytowano 1 raz
juka
Domownik
 
Posty: 679
Dołączył(a): 25 marca 2006, o 11:24

Postprzez kukułka » 19 marca 2007, o 18:04

Tak, tak jak pisze juka. i m,ysle,z ę przy okazji warto sie zorientowac w mechanizmie uzaleznienia od agresji, bo to własnie przez niego agresor najpierw rozrabia, a potem przeprasza.
Łucjo - kroki prawne to ostatecznosci, a poza tym szukanie od razu stwierdzenia niewaznosci to chyba przesada. Jesli juz ktos chce złozyc taki wniosek, to neich sie zastanowi nad tym, czy ma ku temu powód, czy on sam i współmałzonek spełnił wszytkie warunki, by małzeństwo było wazne. Jesli sie okaze, ze w momencie zawarcia sakramentu była jakaś "luka", wtedy dopiero trezba dac to do sądu kościelnego. Pójście z marszu do sadu przy kurii czy proboszcz, to traktowanie stwierdzenia niewaznosci jak kościelnego rozwodu. do stwierdzenia niewaznosci nei wystarczy, zę maz bije. Tu liczy sie to, jaki był przed slubem, czy ukrywał swoje uzaleznienie od agresji np itd.Przesłanki trezba zabadac najpierw samemu w czterech ścianach.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez Lucja » 20 marca 2007, o 11:12

Niestety nie mogę się z Wami zgodzić. Przemoc psychiczna, a taka tu ma miejsce jest dużo gorsza niż przemoc fizyczna, a i ta też występuje i to wiele lat! Takie jest moje zdanie jako socjologa rodziny. Ale możecie mieć inne oczywiście. Nie zamierzam nikogo przekonywać, po prostu wyrażam własną opinię, by pomóc. Decyzja to sprawa serca, i tę podejmie Magda dla rzeczywistego dobra własnego, dzieci i męża.

Taki układ sado-macho... nie jest przecież obrazem małżeństwa katolickiego, prawda? Trzeba zmienić środki, skoro dotychczasowe rozmowy na nic się przydały. Smutne, ale prawdziwe.

Jeśli ktoś nie chce małżeństwa to szuka pretekstu, by odejść. Ale mąż Magdy sercem już zdaje się dawno odszedł, a to co jest to iluzja.... Teraz jest post - czas szukania Prawdy.

Zapraszam - zapoznajcie się z notatkami, jakie sobie zanotowałam na sesji ks. dr psycholgii - Marka Dziewieckiego pt. Miłość. krzywda. cierpienie

http://www.lucja.alleluja.pl/tekst.php?numer=33968
Lucja
Bywalec
 
Posty: 187
Dołączył(a): 10 maja 2006, o 14:27
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez klara bemol » 20 marca 2007, o 12:09

Z wielka przykrością czytam list autorki wątku i zgadzam się całkowicie z tym, co pisze Łucja. Takie były moje pierwsze odczucia, ale szczerze mówiąc, bałam się je wygłaszać.

Pisałam kiedyś o moich przyjaciołach, którzy są już niestety po rozwodzie. Nasz przyjaciel ksiądz, który zna ich 12 lat, gdy się dowiedział, co się dzieje, powiedział też to słowo - rozwód.

Nie wyobrażam sobie, abym mogła trwać w małżeństwie, w którym mąż bije swoją żonę, na to patrzą dzieci!!! Wiem, byłam takim dzieckiem. A agresja szybko przenosi się na dzieci. I wiem, jakie skutki zostają w tych dzieciach.

Łucja pisze o separacji kościelnej i rozwodzie cywilnym - to daje sposobność, aby mąż zrozumiał. Jeśli będzie chciał naprawiać, będzie mógł i wtedy autorka zobaczy jego miłość. Jeśli już mu nie zależy, wszystko się skończy.

Rzeczywiście, o stwierdzaniu ważności lepiej na razie nie mówić. Na to przyjdzie jeszcze ewentualnie czas.

Ale tu już nie pomogą rozmowy i łzy...
klara bemol
Domownik
 
Posty: 558
Dołączył(a): 15 stycznia 2006, o 22:26
Lokalizacja: Jelenia Góra

Re: co robić?

Postprzez Księżyc » 29 marca 2007, o 20:42

magdabi napisał(a):.Te lata były bardzo trudne,przeżyłam wiele kłótni,awantur,wiele razy mąż mój mnie bił, wyzywał,przeklinał,wypominał,że siedze w domu i nic nie robie,do niczego się nie nadaje,romansował z kobietą.[...](jeśli odmawiam wypominaniom nie ma końca),[...]I kiedy czasem wspomne że odejde wyśmiewa się okrutnie że nie mam dokąd.[...]no właśnie może to zbrzmi absurdalnie ale ja też wiem,że mnie mąz kocha,choć jego zachowanie przeczy temu.

Człowieka poznaje się po czynach, nie po słowach. Jestem mężczyzną i z całą stanowczością mówię Ci, że takie zachowanie jak Twojego męża nic z miłością wspólnego nie ma. Nie tłumacz sobie, że to jest taki typ miłości, że on robi coś czego nie chce. Żaden mężczyzna nie kocha w taki sposób, żaden! Nie daj się zwieść słowom przy pomocy których chce Cię zatrzymać przy sobie człowiek który Tobą gardzi i Cię krzywdzi. Nie zasługujesz na takie traktowanie, więc ratuj się zanim ten człowiek Cię zniszczy.

Ja wiem, że dużo osób na tym forum to osoby wierzące i w pewnym sensie rozumiem Wasze rady zwracania się do Boga w takich sytuacjach, ale znam historię małżeństwa w którym mąż bił swoją żonę, a ona cały czas modliła się do Boga o uratowanie tego małżeństwa. Pewnego dnia facet uderzył ją tak, że upadając mocno uderzyła w coś głową, doszło do pęknięcia czaszki i kobieta umarła.
Pięknie brzmią teksty o ufności, ale rzeczywistość nie zawsze pokrywa się z ideami.
Księżyc
Przygodny gość
 
Posty: 71
Dołączył(a): 12 maja 2005, o 22:28

Postprzez viptocat » 11 kwietnia 2007, o 16:50

Witam
Myślę ,że pewne sprawy należy zostawić specjalistom. Mamy za mało wiedzy (wiedzy o tym konkretnym przypadku i wiedzy specjalistycznej) żeby roztrzygnąć co się naprawdę dzieje. Powiem więcej. Uważam ,że dyskusja na ten temat tego co się naprawdę dzieje nie ma sensu.
Ważne ,żeby Magda zrozumiała ,że czekanie i "trwanie" w takim związku nie prowadzi do niczego dobrego. Żeby postanowiła coś z tym zrobić. I żeby poszukała pomocy. I żeby zaczęła działać póki jeszcze kocha swojego męża. Poza tym możemy się modlić.
Ps. Mam nadzieję ,że nie "spłoszyliśmy" Magdy naszymi mailami.


Pozdrawiam
V
viptocat
Przygodny gość
 
Posty: 18
Dołączył(a): 6 kwietnia 2005, o 13:14


Powrót do Problemy w rodzinie

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 19 gości

cron