Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 23:02 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

proszę o modlitwę. potrzeba cudu.

Tu można porozmawiać o trudnych doświadczeniach, które dotykają rodzinę (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

proszę o modlitwę. potrzeba cudu.

Postprzez rybka » 14 maja 2004, o 00:54

jest pewna dziewczynka. potrzebuje cudu. w jej domu dzieje się źle. dom działa na nią, i na wszystkie jej 5 sióstr destrukcyjnie. w najbliższych dniach sąd zadecyduje czy umieścić je w domu dziecka.
nie zawsze dom rodzinny jest najlepszym miejscem - nie kiedy tym domem jest mieszkanie matki, gdzie pojawiają się kolejni konkubenci.
ale dom dziecka to też nie bajka - jeśłi dzieci tam trafią potrzeba będzie jeszcze wielu cudów. terapeuty, któryby się nimi zajął, i tego, by ludzie dookoła nich umieli je otoczyć miłością mądrą, czasem wymagającą - taką, która pozwoli im sie odnaleźć w świecie.
rybka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 232
Dołączył(a): 16 listopada 2003, o 01:15

Postprzez NB » 14 maja 2004, o 23:49

Modlę się.
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez rybka » 15 maja 2004, o 23:56

dziękuję
rybka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 232
Dołączył(a): 16 listopada 2003, o 01:15

Postprzez Kinia » 23 lipca 2004, o 20:52

Rybko!!! co z tymi dziećmi??? Będę się modlić!!!! cud się napewno zdarzy...i to nie jeden!
Kinia
Domownik
 
Posty: 354
Dołączył(a): 12 lipca 2004, o 20:32
Lokalizacja: Łomianki

Postprzez rybka » 25 lipca 2004, o 12:46

obecnie mała ma dobrą terapeutkę, jest w domu dziecka. ale matka zamierza o nie walczyć, bo to daje jej pieniądze z opieki społecznej.
wszystkie dzieci mają zaburzenia rozwoju -większe lub mniejsze - spowodowane piciem przez nią alkoholu w ciązy... to trudne dzieci. potrzeba wielu cudów...
rybka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 232
Dołączył(a): 16 listopada 2003, o 01:15

Postprzez Kinia » 25 lipca 2004, o 20:47

To jest przerażające co rodzice robią swoim wlasnym dzieciom...dlaczego nikt nie uczy ludzi choćby w szkole odpowiedzialności! Czasem człowiek aż przestaje wierzyć w to że są jeszcze normalne rodziny...ale są! I cale szczęście...może zdarzy się też taki cud aby te dzieci trafiły na kochające je osoby i doświadczyły dobra...trzeba dużo modlitwy...
Kinia
Domownik
 
Posty: 354
Dołączył(a): 12 lipca 2004, o 20:32
Lokalizacja: Łomianki

Postprzez rybka » 4 sierpnia 2004, o 14:07

dziewczyna leży w szpitalu po kolejnej próbie samobójczej...
najgorsze jest to, że kiedy mówi że matki nie obchodzi dobro dzieci nikt jej nie słucha, dopiero kiedy robi coś takiego ludzie tracą złudzenia co do jakości tej "rodziny", a i to nie wszyscy...
rybka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 232
Dołączył(a): 16 listopada 2003, o 01:15

Postprzez biedronka » 4 sierpnia 2004, o 21:24

Ja też się pomodlę za tę dziewczynę.
biedronka
Bywalec
 
Posty: 137
Dołączył(a): 8 lipca 2004, o 20:18

Szkoła nie wychowuje

Postprzez Antonia » 19 października 2004, o 21:20

Niestety Kiniu, szkoła nie ma wielkich szans na nauczenie odpowiedzialnosci i jeszcze wielu innych waznych w zyciu rzeczy. Nie wiem dlaczego utarł się mit, że szkoła ma wychowywać. Szkoła ma kształcić i uspołeczniać. Uspołecznienie to nie to samo co wychowywanie. Od wychowywania są rodzice! Jeśli rodzic nie nauczy jak szanowac siebie i innych, jak być uczciwym, otwartym, to szkoła tym bardziej tego nie zrobi. Pracuję w szkole więc wiem co piszę. Wyobraź sobie, ze pracujesz w 30 osobowej klasie. Czworo dzieci jest z nadpobudliwoscia ruchową, drugie tyle z zaburzeniami typu dyslektycznego, kolejna trójka to dzieci z powaznymi zaburzeniami emocjonalnymi, dodaj jeszcze do tego dziecko z uposledzeniem. Jak pogodzic takie sprzęzenie zaburzeń w jednej klasie z indywidualnym podejsciem do każdego dziecka .Dobrze by było jeszcze gdyby rodzice tych dzieci chcieli z pedagogami współpracować, ale tu gdzie dziecko stwarza kłopoty wychowawcze okazuje sie, ze nie ma sie do kogo odwołać, bo rodzice potrzebuja czasem bardziej tej pomocy niz same dzieci. Więc kim ma byc nauczyciel: nauczycielem, psychologiem, psychiatrą, socjoterapeuta, pomocą społeczna, policjantem, lekarzem? To trochę za duzo jak na jedną osobę. Społeczeństwo od nas tego wymaga, ale czy to realne oczekiwanie?
Antonia
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 250
Dołączył(a): 14 października 2004, o 21:58

Postprzez Kinia » 28 października 2004, o 18:15

Antonia!!
Widzisz...według mnie problem polega na ty6m, że teraz już nikt nie chce wychowywać dzieci. Oczywiście, że rodzice powinni na początek i że najbardziej oddziaływują na swoje dziecko...a jednak szkoła też powinna wychowywać!!! Nie można oczekiwać od nauczyciala cudów, ale to co jest w jego mocy robić powinien, bo może dla niektórych dzieci to jedyna szansa na usłyszenia czegoś mądrego o życiu...
Ja narazie studiuję, ale później pewnie też czeka mnie praca w szkole, przynajmniej na początku...ostatnio robiłąm praktyki w Ośrodku Wychowawczym dla chłopców z trudnościami wych. i w konflikcie z prawem... nie było łatwo...a jednak wiem jak wiele znaczy rozmowa i jak wiele im to daje...Warto zawalczyć o przyszłość tych dzieci!!!!
Kinia
Domownik
 
Posty: 354
Dołączył(a): 12 lipca 2004, o 20:32
Lokalizacja: Łomianki

Postprzez rybka » 28 października 2004, o 20:34

nauczyciel najbardziej wychowuje... własną postawą :!:
a to nie wymaga jakichś specjalnych kwalifikacji.
to, że szanuje uczniów, że ich sprawiedliwie ocenia... to nie musi być bardzo zażyła więź, żeby dziecko skorzystało.

a przede wszystkim nauczyciel nie powinien być... sfrustrowany :twisted:
rybka
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 232
Dołączył(a): 16 listopada 2003, o 01:15

Zejść na ziemię i wciąż tak samo myśleć, jak bym chciała!

Postprzez Antonia » 28 października 2004, o 20:43

Cieszę się, że tak myślisz i w to wierzysz! Będąc na studiach też byłam pełna ideałów, zapału. Po kilku latach pracy rzeczywistość niestety mnie uziemniła. Stwierdzam, że nie nadaję się do tej pracy, zbyt wiele mnie ona kosztuje emocjonalnie, co gorsza nie dostrzegam za bardzo efektów swojej pracy mimo iż wypruwam sobie żyły, by było dobrze. Myślę, że dobrze się stało, iż trafiłam na tak trudne warunki swojej pracy, bo dzięki temu dojrzałam do decyzji, że nie chcę juz dłużej pracować z tłumem dzieci. Świata nie zbawię. Tak każde z tych dzieci jest ważne, ale ja tez dla siebie jestem ważna i nie chcę skończyć jako frustratka - jeśli nadal system oświaty w Polsce będzie funkcjonował tak jak do tej pory. wciąż będziemy pracować w przepełnionych klasach, płacić z własnej kieszeni za pomoce dydaktyczne na lekcję, i wciąż uczeń będzie miał jedynie prawa a obowiązków znać nie będzie - to w szkołach będą nauczyciele frustraci, którzy dzieciom napewno nie pomogą. Przyznaję bez bicia ja mam dość pracy w szkole i cieszę się, że przyznałam się do tego przed sobą samą tak szybko. Mam szansę się trochę przekwalifikować i naprawdę mądrze wychować własne pociechy. Nauczyciel, który wraca do domu od pracy z cudzymi dziećmi nie ma już cierpliwości ani siły by być naprawdę dla swoich dzieci: znam to z doświadczenia wielu swoich koleżanek. Ja tak nie chcę, może jest coś Kiniu prawdy z powiedzenia " bodajbyś za karę cudze dzieci uczył".
Antonia
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 250
Dołączył(a): 14 października 2004, o 21:58

Postprzez Kinia » 28 października 2004, o 21:46

Wierzę, że praca nauczyciela to powołanie....no, więc nie każdy powinien się za nią brać...jak widać Ty masz w życiu coś innego, równie ważnego, do zrobienia 8)
Ja nie myślę, że będzie to usłane różami, przyjemność pracy, szybkie efekty...oj, wiem, że nie...ale widziałam, że każda najmniejsza zmiana chłopców tam gdzie byłam na praktykach dla mnie była cudem. Wiem, że mają oni okrasy postępu w dobrym i regresji...wiem, że jeszcze tysiąc razy będą błądzić...a jednak kiedy chłopiec, który nigdy nie chciał się w nic włączać nagle sam proponuje pomoc, albo gdy sami nawzajem poprawiają się, zeby choć przy kobiecie nie przklinać...to ja nabieram otuchy i w moim serduchu pojawia się nadzieja...a z moich obserwacji to dzieciom potrzeba przde wszystkim miłości i dopingu w dobrym...
chyba po prostu trzeba kochać bycie wychowawcą... :oops:
Kinia
Domownik
 
Posty: 354
Dołączył(a): 12 lipca 2004, o 20:32
Lokalizacja: Łomianki

Postprzez kukułka » 29 października 2004, o 19:16

Popieram moją przedmówczynię - nauczycielkę, sama jestem nauczycielką, pracuje drugi rok w szkole i musze stwierdzić, że Antonia ma zupełną rację. Ja tez czułam dłuuugo przed studiami popwołanie do pracy w szkole. Tyle tylko, że myślałam, ze bęę uczyć w takiej szkole, do jakiej chodziłam (chodzi mi o sposób kształcenia itd). kto nie pracuje w szkole, nie zrozumie tej frustracji. Ja też juz nie chcę w szkole pracować. i takich nauczycieli jest coraz więcej, mało tego, szkoła nie ma jak wychowywać, bo nie ma na to czasu, są akcje, standardy SUS, promocja szkoły, to wszystko obowiążkowe, konferencje, uczyć nie ma kiedy, a co dopiero wychowywać... A rodzice...Wyrządzaja swoim pociechom taką krzywdę, ze maja pretensje do nauczyciela o każdą sprawiedliwie postawioną jedynkę i od razu podejrzewaja o złóśliwość...
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez Maria » 29 października 2004, o 20:01

Dokładnie tak.

Wracam z pracy totalnie wypompowana, niby mam tylko 23 godziny w tygodniu, ale tego ile muszę się przygotowywać w domu do każdej lekcji nikt nie policzy. Dzieci nie chcą się uczyć, a rodziców to nie obchodzi. Do tego jak juz mówiła Antonia - klasy są zróznicowane potwornie. Wystarczy 2 dzieci z kształceniem specjalnym, a juz nie ma czasu dla reszty :!: A ja mam takie dzieci w prawie kazdej klasie. Do tego dochodzi cała masa papierkowej roboty, konferencje metodyczne, awans itd itd...

Zdążyłam zauważyc, ze studia swoje a życie pokazuje co innego :( Potrafi zgasić najpiękniejszy zapał. A to się nieprędko zmieni. Ministerstwo wyszukuje co by tu jeszcze n-lom dołożyć, najlepiej za ich własbe pieniądze (nie są to kokosy, oj nie!) a dzieci tylko na tym tracą.
Maria
Domownik
 
Posty: 501
Dołączył(a): 17 marca 2004, o 15:23
Lokalizacja: Irlandia

Postprzez Antonia » 29 października 2004, o 22:05

Dziękuję za te wypowiedzi, bo czuję się rozumiana. Dziś dowiedziałam się, że burmistrz na następny rok szkolny przydziela naszej szkole o 30% mniejszy budżet co oznacza: albo łączenie klas w jeszcze liczniejsze oddziały a tym samym nauczyciele tracą godziny, albo niektórzy nauczyciele stracą pracę, albo od połowy przyszłego roku nie będziemy otrzymywac pensji!!!!! Któraś z wersji nam grozi albo co gorsza kilka wersji jednoczesnie. Jak uczyc w 36-38 osobowych klasach? Cieszę się, ze podjęłam studia podyplomowe i w przyszłości mam nadzieję, praca z taka ilością uczniów mi nie grozi.
Pozdrawiam wszystkich nauczycieli, którzy zostają ze swoimi zawodowymi problemami sami, do których nikt nie wyciągnął ręki. To takie przykre, kiedy koleżanki po fachu pomóc nie chcą a dyrekcja udaje, ze problemu nie widzi a takich sytuacji jest nie mało.
Antonia
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 250
Dołączył(a): 14 października 2004, o 21:58

Postprzez Antonia » 29 października 2004, o 22:07

Przepraszam, chodzi o rok kalendarzowy, czyli opisana wyzej rzeczywistość czeka nas od stycznia.
Antonia
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 250
Dołączył(a): 14 października 2004, o 21:58

Postprzez Maria » 29 października 2004, o 22:19

Brak słów po prostu :evil: :evil: :evil:
Maria
Domownik
 
Posty: 501
Dołączył(a): 17 marca 2004, o 15:23
Lokalizacja: Irlandia

Postprzez Kinia » 30 października 2004, o 20:23

Jak tak was posłuchalam...to chyba muszę przystopowac z moim zapałem :( to straszne, chyba nie do końca zdawalam sobie sprawę z tego jaka jest rzeczywistośc...liceum skonczyłam prowadzone przez Siostry Nazaretanki, więc atmosfera byla cudowna a i dziewczyny zachowywały się inaczej niż zwykla mlodzież w tym wieku...choćby dlatego, że same dziewczyny...
MAm nadzieję, że jednak nie stracę zapalu...choć trochę mnie otrzeźwilyście... :?
A wszystkim mauczycielkom i nauczycielom życzę wytrwałości...i cudów 8)
Pozdrawiam!!!
Kinia
Domownik
 
Posty: 354
Dołączył(a): 12 lipca 2004, o 20:32
Lokalizacja: Łomianki

Postprzez Maria » 30 października 2004, o 20:29

Dzięki :)

Ja jeszcze mam zapał, mniejszy, ale mam. Inaczej nie byłabym w stanie wstawać codziennie przed 6 do pracy :wink:
Maria
Domownik
 
Posty: 501
Dołączył(a): 17 marca 2004, o 15:23
Lokalizacja: Irlandia


Powrót do Problemy w rodzinie

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 12 gości

cron