Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 23:54 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

Mąż obcesyjnie wywiera presje na poczęcie dziecka ...

Tu można porozmawiać o trudnych doświadczeniach, które dotykają rodzinę (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

Mąż obcesyjnie wywiera presje na poczęcie dziecka ...

Postprzez mt » 11 lipca 2006, o 14:04

Witam serdecznie,

mam wielki problem.
Mąż obcesyjnie chce mieć dziecko.Jesteśmy 2 lata po ślubie a ja ciągle nie czuję, że jestem gotowa.Ostatnio powiedział, że" tylko dziecko może nas scementowaći" i "albo dziecko albo rozwód" oraz "zróbmy dzidziusia teraz" i rozpoczyna gody.
I ciągle takie teksty, które powoduję, że bardzo mnie już obrzydza myśl o poczęciu teraz dziecka na takim podłożu.Powiedziałam, ze czuje się pod presja i jestem zdenerwowana bardzo i nie chciałabym aby dziecko się urodziło znerwicowane. odpowiada, ze dziecko urodzi się za 9 miesięcy i wszystko bedzie dobrze, że nie bedzie mi nic brakowało, że bedzie spełniał moje zachcianki itd, itp.

Tłumaczę mu, że dziecko to owoc miłości on odpowiada, że chyba spadłam z księżyca i "jakby wszystkie dzieci były z miłości to nie byłoby przyrostu naturalnego".Kiedyś powiedział: "dzieci są z pieprzenia a nie z miłości"

Szczerze powiem, że czuję się bardzo osamotniona...komu mam o tym powiedzieć.Wstydzę się bardzo a jeszcze bardziej boję.

Co zrobić?gdzie pójść?chciałabym mu wrzucić coś do poczytania, może zrozumie to co dla mnie jest oczywiste, może zrozumie także mnie.

Nigdy nie posiłkowałam się na forum w TAK delikatnych kwestiach, sądziłam, że rozmowa nam pomoże. ALE on twierdzi, że "nie będzie czekał dłużej", że "skoro prośby nie pomogły to może pomogą groźby"

Kiedyś gdy odmówiłam mu próby poczęcia po jednym z takich szantaży zabrał się do pisania pozwu rozwodowego.
Ja leżałam na łóżku i jakbym nie żyła, czułam się jak w jakimś tragicznym śnie i czekałam tylko ąż się z tego wybudzę.
Czytał mi jakieś przykładowe sprawy rozwodowe...

Zaczęłam ostatnio spożywać więcej alkoholu.
Widzę, że mnie to przerasta. Jak dłużej można to znieść.?

Mieliśmy plany wakacyjne. Teraz powiedział, że czemu ma mi fundować jeszcze wakacje skoro się rozwodzimy (ja też zarabiam!)
Powiedziałam, że dziecko trzeba począć na pewno nie pod presją, trzeba chcieć itd, itp.
Powiedział, że pojedzie ze mną pod warunkiem, że bedziemy się starać o dziecko na wyjeździe.
I co ja mam zrobić?
Momentami odchodzę od zmysłów, jestem zneriwcowana, załamana.Psychika mi siada.

Czy takie "chore małżeństwo" da się uratować?czy warto?Nie chcę żyć w grzechu do końca moich dni!
Nie chcę rozwodu, unieważnienia pewnie nie dostanę no bo jaki powód???
A i pieniędzy trzeba DUZO jak się chce walczyć o unieważnienie.
Nie chcę być wyrzutkiem społeczeństwa, rozwódką.

mt2003@gazeta.pl
mt
Przygodny gość
 
Posty: 16
Dołączył(a): 11 lipca 2006, o 13:27

Postprzez kasik » 11 lipca 2006, o 14:16

Nie chcę być wyrzutkiem społeczeństwa, rozwódką.
a kto Ci tak powiedzial?

Dla mnie to chora sytuacja,a twoj maz naprawde musi sie leczyc.
kasik
 

re

Postprzez mt » 11 lipca 2006, o 14:20

Nie chcę być wyrzutkiem społeczeństwa, rozwódką.
a kto Ci tak powiedzial?


mieszkam w małej mieścinie, tu TAK się okresla takie osoby, które mają problemy tego typu.
Mąż mnie wysyła na leczenie.Zaproponowałam, że możemy iść razem do jakiejś poradni.Zgodził się pod warunkiem "tylko lepiej szybko bo nie bedę czekał ani miesiąca dłużej"

Kasik, czy Ty mnie rozumiesz?
mt
Przygodny gość
 
Posty: 16
Dołączył(a): 11 lipca 2006, o 13:27

Postprzez NB » 11 lipca 2006, o 14:59

Witaj mt.
To smutne co piszesz , bo tutaj widać, że jest między Wami jakaś bariera.
Jest coś co Cię wstrzymuje przed powołaniem nowego życia.

Może spróbuj porozmawiać z mężem i spokojnie namówić go do udziału np. w spotkaniach małżeńskich albo jakiś dniach skupienia dla małżeństw.
Więcej info o tym znajdziesz tutaj: http://www.fitnessduchowy.pl/index.php? ... je&dzial=2

Myślę, ze najpierw warto popracować nad Wami nad tym co Was łaczy, co czujecie do siebie, bo dziecko powinno przyjsć na światy w atmosferze miłości a nie strachu i przymusu.
Powiedz mężowi, że rozumiesz go, że zdajesz sobie sprawę jak ważne jest dla niego dziecko ale , że chciałabyś się dobrze przygotować do jego przyjęcia go itp.itd. Użyj swojego kobiecego wdzięku, nie odtrącaj go ale na spokojnie i z miłością rozmawiaj z nim. Zadaj też sobie pytanie : czy Ty go kochasz? Czy chcesz z nim żyć i wychowywać razem dzieci ?

Pozdrawiam .

P.S. Polecam książki Jacka Pulikowskiego dla Was obojga:
http://www.rodzinna.pl/rodzinna/advance ... p?keywords
=&x=71&y=15&manufacturers_id=&author=Pulikowski&pfrom=&pto=&dfrom=&dto=


Trzeb aten cały link skopiować nie zmieścił się, albo wejść na www.rodzinna.pl i wyszukać po nazwisku Pulikowski.
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

re

Postprzez mt » 11 lipca 2006, o 15:07

bardzo dziękuję Nikoleta.
Będę szukać w tym co przesłałaś.

Czy takie "przejścia" nie kwalifikują się do rozpadu małżeństwa?
Ja już ma różne stanowiska w tej sprawie. Jestem załamana i bezradna a mąż mnie nie rozumie. A najgorsze, że ciągle konsultuje się ze swymi rodzicami w naszej kwestii i ma pogadanki na ten temat.
Sądzę, że oni na niego (ojciec!) wywierają presję i próbują wpoić, ze "babę trzeba krótko trzymać"
mt
Przygodny gość
 
Posty: 16
Dołączył(a): 11 lipca 2006, o 13:27

Do Nikolety

Postprzez mt » 11 lipca 2006, o 15:11

szukałam tych lektur ale dostałam komunikat "Nie ma pozycji, które spełniają zadane kryteria wyszukiwania."
Może jakiś inny autor?
mt
Przygodny gość
 
Posty: 16
Dołączył(a): 11 lipca 2006, o 13:27

Re: Mąż obcesyjnie wywiera presje na poczęcie dziecka ...

Postprzez Lucja » 11 lipca 2006, o 15:12

Mąż obcesyjnie chce mieć dziecko.Jesteśmy 2 lata po ślubie a ja ciągle nie czuję, że jestem gotowa.Ostatnio powiedział, że" tylko dziecko może nas scementowaći" i "albo dziecko albo rozwód" oraz "zróbmy dzidziusia teraz" i rozpoczyna gody.

Czy tak sie ukladalo miedzy Wami od poczatku malzenstwa? Warto na spokojnie przemyslec z ksiedzem lub kims w poradni malzenskiej.

Moze Twoj maz wstydzi sie kolegow, slyszalam kiedys od znajomej - koledzy z pracy nasmiewali sie, ze nie moze miec potomstwa.

A jak jest z Toba - nie chcesz byc mama, poniewaz cos z przeszlosci Cie niepokoi, czy raczej nie czujesz sie bezpieczna emocjonalnie przy mezu? Warto przypomniec sobie moment zakochania, decyzje o malzenstwie
.


I ciągle takie teksty, które powoduję, że bardzo mnie już obrzydza myśl o poczęciu teraz dziecka na takim podłożu.Powiedziałam, ze czuje się pod presja i jestem zdenerwowana bardzo i nie chciałabym aby dziecko się urodziło znerwicowane. odpowiada, ze dziecko urodzi się za 9 miesięcy i wszystko bedzie dobrze, że nie bedzie mi nic brakowało, że bedzie spełniał moje zachcianki itd, itp.


Masz racje, ze dziecko od poczatku czuje i wazne jest Twoje nastawienie, przeciez dzieciatko jest w Twoim lonie. A skoro maz obiecuje spelniac Twoje zachcianki, to niech pokaze, ze umie poczekac. A macie moze jakies dzieci u przyjaciol, krewnych? Zeby sie jakos "przymierzyc" do rodzicielstwa....


Tłumaczę mu, że dziecko to owoc miłości on odpowiada, że chyba spadłam z księżyca i "jakby wszystkie dzieci były z miłości to nie byłoby przyrostu naturalnego".Kiedyś powiedział: "dzieci są z pieprzenia a nie z miłości"

To bylo brutalne, co Twoj maz powiedzial.


Szczerze powiem, że czuję się bardzo osamotniona...komu mam o tym powiedzieć.Wstydzę się bardzo a jeszcze bardziej boję.

Co zrobić?gdzie pójść?chciałabym mu wrzucić coś do poczytania, może zrozumie to co dla mnie jest oczywiste, może zrozumie także mnie.

Nigdy nie posiłkowałam się na forum w TAK delikatnych kwestiach, sądziłam, że rozmowa nam pomoże. ALE on twierdzi, że "nie będzie czekał dłużej", że "skoro prośby nie pomogły to może pomogą groźby"

Kiedyś gdy odmówiłam mu próby poczęcia po jednym z takich szantaży zabrał się do pisania pozwu rozwodowego.
Ja leżałam na łóżku i jakbym nie żyła, czułam się jak w jakimś tragicznym śnie i czekałam tylko ąż się z tego wybudzę.
Czytał mi jakieś przykładowe sprawy rozwodowe...

Zaczęłam ostatnio spożywać więcej alkoholu.
Widzę, że mnie to przerasta. Jak dłużej można to znieść.?

Mieliśmy plany wakacyjne. Teraz powiedział, że czemu ma mi fundować jeszcze wakacje skoro się rozwodzimy (ja też zarabiam!)
Powiedziałam, że dziecko trzeba począć na pewno nie pod presją, trzeba chcieć itd, itp. Powiedział, że pojedzie ze mną pod warunkiem, że bedziemy się starać o dziecko na wyjeździe. I co ja mam zrobić?
Momentami odchodzę od zmysłów, jestem zneriwcowana, załamana.Psychika mi siada. Czy takie "chore małżeństwo" da się uratować?czy warto?Nie chcę żyć w grzechu do końca moich dni!
Nie chcę rozwodu, unieważnienia pewnie nie dostanę no bo jaki powód???
A i pieniędzy trzeba DUZO jak się chce walczyć o unieważnienie.
Nie chcę być wyrzutkiem społeczeństwa, rozwódką.

mt2003@gazeta.pl[/quote]

Wiesz, jakos smutno czytac Twoje slowa. Dobrze by bylo skontaktowac sie z poradnia, moze jest w Waszej parafii. Dwa lata malzenstwa, to moze jeszcze sie docieracie, ale w roznym stopniu. Szkoda by bylo, aby sie rozpadlo, cos trzeba zrobic. Sprobowac jakiegos kompromisu. Pogadajcie ze soba, czego oczekujecie od malzenstwa, rodzicielstwa.

Jak chcesz - napisz do mnie:
lucjamaria@wp.pl

Zapraszam Cie tez w gosci, na moja stronke -

http://www.lucja.alleluja.pl/tekst.php?numer=30314

Jest tam opracowany krotki tekst o konfklikach.

Niech Bog Wam blogoslawi. Obiecuje modlitwe,
pozdrawiam,
Lucja
Bywalec
 
Posty: 187
Dołączył(a): 10 maja 2006, o 14:27
Lokalizacja: Wrocław

Re: Do Nikolety

Postprzez NB » 11 lipca 2006, o 15:16

mt napisał(a):szukałam tych lektur ale dostałam komunikat "Nie ma pozycji, które spełniają zadane kryteria wyszukiwania."
Może jakiś inny autor?


wejdź na www.rodzinna.pl kliknij wyszukiwanie zaawansowane i pojawi się oddzielna formatkana której będziesz miała miejsce na wpisanie nazwiska. Jak Ci się nie uda to napisz w Google (przeglądarce) Pulikowski, rodzinna
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Re: re

Postprzez NB » 11 lipca 2006, o 15:24

mt napisał(a):bardzo dziękuję Nikoleta.
Będę szukać w tym co przesłałaś.

Czy takie "przejścia" nie kwalifikują się do rozpadu małżeństwa?
Ja już ma różne stanowiska w tej sprawie. Jestem załamana i bezradna a mąż mnie nie rozumie. A najgorsze, że ciągle konsultuje się ze swymi rodzicami w naszej kwestii i ma pogadanki na ten temat.
Sądzę, że oni na niego (ojciec!) wywierają presję i próbują wpoić, ze "babę trzeba krótko trzymać"


Spokojnie, spokojnie, trzeba spróbować ratowac to wszystko.
Jakbyście nie mieli kryzysów to bylibyście nienormalni ;-)

W końcu chyba byliście świadomi wyboru współmałzonka?
Niepokoi wtrącanie się rodziców - a Twój pan jawi się jako młodzieniec z nieodciętą pępowiną .
Dla niego Ty powinnaś być na pierwszym miejscu a rodzice na drugim.
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Re: re

Postprzez mt » 11 lipca 2006, o 15:51

Nikoleta napisał(a):
mt napisał(a):Niepokoi wtrącanie się rodziców - a Twój pan jawi się jako młodzieniec z nieodciętą pępowiną .
Dla niego Ty powinnaś być na pierwszym miejscu a rodzice na drugim.


TAK, to przykre.Już się wtrącali w narzeczeństwie!Przyszła tesciowa po jakiejś naszej kłótni doradziła mojemu chłopakowi (wtedy chłopakowi) żeby mnie zostawił. Teraz mój mąż twierdzi, że są zadowoleni z jego pomysłu z rozwodem.
JA zawsze byłam na drugim miejscu, oni na pierwszym. Nie umiem już z tym walczyć. Ostatnio wybierali się na wakacje i mój mąż stwierdził, że będzie im domu pilnował.
mt
Przygodny gość
 
Posty: 16
Dołączył(a): 11 lipca 2006, o 13:27

Postprzez NB » 11 lipca 2006, o 15:55

Rozumiem, ze mieszkacie w jednej miejscowoścI?
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

re

Postprzez mt » 11 lipca 2006, o 16:03

niestety TAK!!!
Okołoło 2 km jedni od drugich
mt
Przygodny gość
 
Posty: 16
Dołączył(a): 11 lipca 2006, o 13:27

Re: Mąż obcesyjnie wywiera presje na poczęcie dziecka ...

Postprzez mt » 11 lipca 2006, o 16:38

Dziękuję bardzo. Napisałam juz maila i wysłałam na:
lucjamaria@wp.pl
mt
Przygodny gość
 
Posty: 16
Dołączył(a): 11 lipca 2006, o 13:27

Postprzez Myszka01 » 11 lipca 2006, o 19:25

Witaj!
Twoja sytuacja jest trudna, ale nie bez wyjścia :!: Dziewczyny dobrze radzą - skontaktuj się z jakąś poradnią rodzinną. Ale najpierw weź się w garść - odstaw alkohol, może Ci się wydawać, że on przynosi ulgę i na chwilę można zapomnieć o problemie. Tak naprawdę on niczego nie rozwiązuje, wręcz przeciwnie - stracisz do siebie szacunek i siły do rozwiązania swoich problemów.

Jeśli czujesz, że potrzebujesz wyjechać, by na chwilę odciąć się od problemu, przemyśleć go i powziąć jakieś postanowienia - jedź. Jeśli chcesz spędzić te wakacje z mężem - ustalcie sobie na spokojnie (najlepiej spiszcie i podpiszcie), czego oczekujecie od takiego wypadu (w tym wypadku Twój mąż będzie musiał wziąć pod uwagę również Twoje zdanie, skoro pod kompromisem się podpisze) - taka forma w sprawach spornych funcjonuje w moim małżeństwie (tak jak Ty jestem 2 lata po ślubie).

Co do wyrażania się Twojego męża - jest brutalne i ma na celu zastraszenie Cię. Prawdopodobnie powiela on w Waszym małżeństwie relacje panujące w małżeństwie Twoich teściów.

Nie napisałaś - czy Twój mąż na rodzeństwo, czy też jest jedynakiem (to po części wyjaśniło by sytuację. Jedynakom o wiele częściej "zdarza się" nie odciąć od pępowiny i nawet sobie tego nie uświadamiają. W takim wypadku trzeba wiele dobrej woli, cierpliwości i mądrości, by byli zdolni to zrobić.)

Jeśli chcesz coś poczytać to polecam:
"Przed sklepem jubilera" Karol Wojtyła o relacjach w małżeństwie, a także niektóre (dot. relacji między osobami) książki Josha Mcdowella (autor jest protestantem; książki dot. Jezusa, zmartwychwstania odzwierciedlają teologię protestancką.)
Pozdrawiam.
Myszka01
Przygodny gość
 
Posty: 12
Dołączył(a): 5 lipca 2006, o 15:13
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez Niania » 11 lipca 2006, o 21:26

Tłumaczę mu, że dziecko to owoc miłości on odpowiada, że chyba spadłam z księżyca i "jakby wszystkie dzieci były z miłości to nie byłoby przyrostu naturalnego".Kiedyś powiedział: "dzieci są z pieprzenia a nie z miłości"


kochasz go? on Ciebie?
Niania
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 241
Dołączył(a): 2 stycznia 2005, o 17:57

Postprzez kasik » 11 lipca 2006, o 23:36

mt, sorry moze ja brutalniee brzmie.....

ty sie nie liczysz dla niego, wiedzialas o tym przed slubem i mimo tego wyszlas za niego...dla mnie to juz jest chora sytuacja. Ale ok, nie wtracam sie dlaczego...

Co do rozwodu to ja bym sie nie przejmowala co o mnie inni ludzie mysla, ale tu znowu sorry, moze ja jestem zbyta pewna siebie.

Ciezko cokolwiek w takiej sytuacji doradzic, bo u mnie by byla krotka pilka, za fraki i won....

nie sadze, abym Ci pomogla. Ale uslyszalas moje zdanie. :wink:
kasik
 

Postprzez essex » 11 lipca 2006, o 23:47

Kasik jak mozesz proponowac rozwód na katolickim forum?!
Admin powinien Cie za to wyrzucić.

Dla Pana Boga nie ma nic niemożliwego. MT teraz powinnaś dosłwnie paść na kolana i nieustannie modlić się o pomoc Ducha Sw.
I szukać pomocy,u księdza proboszcza, u kogos kogo poprosisz o modlitwę za was,w poradni,u małzeństwa katolickiego z duzym stazem.
Zachowaj spokój,nie popadaj w rozpacz,daj sobie chwilę czasu.
Najpierw musicie odbudowac relację małzeńską,potem mysleć o dziecku.

Jako starsza pani musze napisać,ze nie bardzo rozumiem jak kobieta moze nie pragnąć dziecka,ale ja juz jestem nie to wasze pokolenie.Dla mnie zalozenie rodziny było czyms oczywistym,pragnęłam dzieci jeszce przed slubem.Bylismy na początku biedni,ale Bog wszystko wyprostował i dał nam 6 dzieci.

Młode małzeństwa zawsze przechodzą kryzysy,wygra ten,kto sobie z kryzysem poradzi.Barzdo duze emocje przez Ciebie mówią
mt.Wycisz się,pomodl,wyspowiadaj.Z Bogiem wygrasz.Nie poddawaj się.
essex
Bywalec
 
Posty: 116
Dołączył(a): 23 kwietnia 2006, o 15:27

Postprzez fiamma75 » 12 lipca 2006, o 09:55

Essex kobieta jak najbardziej mozę nie pragnąć dziecka np. wcale albo w danym okresie życia i nie jest nienormalna. Jest wiele takich kobiet, więc och nie obrażaj. Sama zdecydowałam się tylko dlatego, że chciałam spełnić pragnienie mojego męża i zdrowy rozsądek mi podpowiadał, że to już czas. A Twoje rady, cóż, to bardzo niewiele, chyba że proponujesz by MT została męczennicą w ramach bycia Matką -Polką.

MT Myszka pisze bardzo rozsądnie. Też popieram taki wyjazd.
Poza tym możesz zażyć męża trochę z flanki - uświadom go, że do ciąży trzeba się przygotować np. trzeba wpierw zrobić badania, zacząć brać kw. foliowy 3 miesiace wcześniej, dobrze się zaszczepić przeciw WZW (a to daje Ci czas ok. 8 mcy).
Mi się też wydaje, że to wpływ jego rodziców i/lub kolegów - bo jak to 2 lata po ślubie i nie ma dziecka? Niektórzy myślą stereotypami i może jest on pod ich wpływem?
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez Lucja » 12 lipca 2006, o 12:12

[quote="essex"]Kasik jak mozesz proponowac rozwód na katolickim forum?! Admin powinien Cie za to wyrzucić. quote]

Ja nie widzę nic złego w słowach Kasi! Jeśli ktoś otrzymuje stwierdzenie nieważności małżeństwa, to już w trakcie procesu może zapytać w Sądzie Duchownym, czy może od razu wystąpić wcześniej o rozwód. Rozwód to nie jest nic prostego, przeciwnie - emocjonalna operacja, tymbardziej gdy ktoś jest szczególnie wrażliwy.

Niedawno czytałam książkę dla doradców rodzinnych oraz duszpasterzy, by dokładnie przebadać sytuację przy zawarciu małżeństwa - czasem ktoś wchodzi w małżeństwo z takimi brakami psychicznymi, które uniemożliwiają mu podjęcie roli męża/ojca. Najlepiej gdy psychiatra się o tym wypowie.

"... ustawodawca kościelny, sformalizował podstawy, w oparciu, o które można prowadzić proces o stwierdzenie nieważności małżeństwa. Takie przesłanki prawne, zostały pogrupowane na: -przeszkody kanoniczne, -wady zgody małżeńskiej, -brak formy kanonicznej. Każda z tych okoliczności, daje sposobność prowadzenia procesu o orzeczenie nieważności małżeństwa, według ściśle określonego sposobu postępowania(proces może być toczony w trybie zwyczajnego proces spornego, bądź procesu opartego na dokumentach). Ewentualność postępowania sądowego jest uzależniona od właściwego określenia podstawy prawnej, gdyż jej istnienie, stanowi przyczynek sporządzenia skargi powodowej i wniesienie jej do właściwego Trybunału Kościelnego.Możliwość prowadzenia procesu, to umożliwienie nawrócenia i powrotu na drogę chrześcijańskiego życia tych, którzy odeszli lub oddalili się do Kościoła ze względu na nie uregulowana sytuacje prawno-kanoniczna swoja lub osoby, z którą są związane. Jest to również realizacja priorytetowego celu, jakim jest zbawienie dusz, które zawsze winno być w Kościele najwyższym prawem."
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TA ... ie_nm.html


Stwierdzenie nieważności małżeństwa nie jest proste, lecz bolesne, a czasem - długotrwałe, ale czasem warto o to spytać swojego proboszcza, gdyż w trakcie procesu strony mogą w oparciu o szczerą rozmowę z kapłanem czy psychologiem nabrać dystansu do swoich emocji, wyżalić się i... może znów zapragnąć budowy swego małżeństwa, mając nowe spojrzenie, dodatkowe informacje jak sobie radzić z kryzysem.

Jeśli mąż KM chce pilnować domu rodziców - to ja bym była za taką czasową separacją - oboje możecie się wyciszyć, ochłonąć, a potem - spokojnie przedstawić sobie swoje pragnienia, oczekiwania.
Ksiądz Marek Dziewiecki sporo pisze o takich trudnych sytuacjach - miłość nie dozwala, aby ktoś nas gnębił. Miłość widzi problem i chroni siebie oraz rozsądnie podchodzi do wszystkiego, nie naiwnie, ale roztropnie.

Zawsze jednak warto spróbować ulepszyć komunikację, tylko że można zmienić siebie, krok po kroku, bo druga strona jest jak domino - zmieni się gdy zauważy zmianę.

"Dojrzała relacja między małżonkami wymaga od obu stron ukształtowania w sobie dojrzałej postawy wobec sfery seksualnej, aby sfera ta wyrażała wzajemną miłość, odpowiedzialność, bliskość i czułość. Z drugiej strony w każdym małżeństwie seksualność jest połączona z jakąś formą ryzyka, wątpliwości i niepewności. Jak każda forma komunikacji, nie poddaje się ona ogólnym schematom czy rutynowym zachowaniom. Seksualność — jak każda forma komunikowania miłości - wymaga od małżonków delikatności, taktu, wczuwania się w sytuację i wrażliwość drugiej osoby. Jest też bezpośrednio powiązana z codziennym życiem męża i żony oraz z ich pozaseksualnymi sposobami wzajemnego odnoszenia się do siebie. Dojrzała seksualność wyrażana jest najpierw za pomocą słów, gestów, symboli i wspólnych przeżyć męża i żony oraz mocą ich wzajemnej miłości. Dopiero później komunikowana jest za pomocą języka ciała. Z tego względu uformowanie dojrzałej postawy w sferze seksualnej nie jest możliwe, jeśli dana osoba nie osiąga dojrzałości w pozostałych aspektach relacji międzyludzkich. "

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/Z/ZR ... aniem.html

Pozdrawiam w modlitwie,
Lucja
Bywalec
 
Posty: 187
Dołączył(a): 10 maja 2006, o 14:27
Lokalizacja: Wrocław

re

Postprzez mt » 12 lipca 2006, o 13:23

dziękuję Wam wszystkim.
Czytam i myśle skąd u Was tyle mądrości życiowej. Mam nadzieję, że u Was w małżeństwach panuje zrozumienie.
Wyjadę na tydzień. To zapewne nie rozwiąże sytuacji ale przynajmniej ochłonę, odpocznę i nabiorę sił.

Pytacie czy go kocham i czy on mnie.
On twierdzi, że mnie kocha tylko ja tego nie czuję. Czy kocha ktoś kto mówi o rozwodzie, pisze pozew?

Ja czuję, że go już nie kocham, momentami się nim brzydzę-tym jego szantażem i brutalnością ... tylko czemu to ja chce odbudować to wszystko??? CZEMU ???

Bóg mi świadkiem, że gdyby rozwód nie był grzechem to bym się TAk nie trzęsła nad sobą. Nie chcę żyć w grzechu do końca życia. Chcę mieć szczęśliwą rodzinę.
Jak mogłabym mojemu dziecku spojrzeć kiedyś w oczy i powiedzieć, że zostało poczęte nie z miłości tylko z pieprzenia i zastraszania mausi rozwodem.
NIE TAK WYOBRAŻAŁAM SOBIE MAŁŻEŃSTWO. NIE TAK WYOBRAŻAM SOBIE POCZĘCIE DZIECKA.
mt
Przygodny gość
 
Posty: 16
Dołączył(a): 11 lipca 2006, o 13:27

Postprzez Betsabe » 12 lipca 2006, o 13:39

Rozwod nie jest grzechem,
jesli zwiazesz sie z kims innym to wtedy bedziesz zyc w grzechu.

Oczywscie zaraz zrobi sie zamieszanie, wiec od razu wyjasniam, ze pisze z doswiadczenia. Moja mama sie rozwiodla z moim tata i w czasie spowiedzi ksiadz powiedzial jej, ze moze przystepowac do Komunii Sw pod warunkiem, ze bedzie sama i z nikim sie nie zwiaze.
Betsabe
Domownik
 
Posty: 1164
Dołączył(a): 3 lutego 2006, o 11:09

Postprzez essex » 12 lipca 2006, o 14:15

Do Fiammy - ja piszę szczerze,ze moim marzeniem było macierzyństwo.
Ale zobacz,ja nie namawiam teraz MT na dziecko.O nie.Teraz najwazniejsze jest uzdrowić więź między małzonkami. :!:


Bo mi się zdaje,że Twój MT problem z decyzją o powiększeniu rodziny jest (mogę się mylic oczywiscie) pochodną poważnego kryzysu małzeńskiego.Tu nie tylko o dziecko chodzi.To między wami jest kryzys szacunku,porozumienia,jedności małzeńskiej.

To jest bardzo smutne,ze w razie kryzysu malzeńskiego od razu proponuje się malzonkom rozstanie,uniewaznienie malzenstwa.
Trzeba z całych sił ratowac małzenstwo,przeciez łaska sakramentalna cały czas -całe zycie pomaga,trwa.
(nie mogę się tu wypowiedziec o dojrzalosci MT i Jej męża do malzenstwa,bo nie da się przez internet.Tu tzreba by poradzic się psychologa,duszpasterza.Ale skoro 2 lata przezyli razem-to chyba są zdolni być małzenstwem?Jesli ktoś ma braki psychiczne,to raczej od razu,by wyszło.)

Najgorsze co moze człowiek zrobic,to działac pod wpływem emocji,rozpaczy.
Dlatego radzę odetchnąć MT,i przemodlić i przemyśleć sprawę.I poradzić się profesjonalisty- już dziewczyny wczesniej swietnie opisały(o poradni itd).
essex
Bywalec
 
Posty: 116
Dołączył(a): 23 kwietnia 2006, o 15:27

Postprzez mt » 12 lipca 2006, o 14:25

Betsabe napisał(a):Rozwod nie jest grzechem,
jesli zwiazesz sie z kims innym to wtedy bedziesz zyc w grzechu.

Oczywscie zaraz zrobi sie zamieszanie, wiec od razu wyjasniam, ze pisze z doswiadczenia. Moja mama sie rozwiodla z moim tata i w czasie spowiedzi ksiadz powiedzial jej, ze moze przystepowac do Komunii Sw pod warunkiem, ze bedzie sama i z nikim sie nie zwiaze.


to mnie trochę pociesza ale nie chcę żyć sama, nie chcę też życ beż ślubu
mt
Przygodny gość
 
Posty: 16
Dołączył(a): 11 lipca 2006, o 13:27

Postprzez mt » 12 lipca 2006, o 14:34

essex napisał(a):Do Fiammy - ja piszę szczerze,ze moim marzeniem było macierzyństwo.
Ale zobacz,ja nie namawiam teraz MT na dziecko.O nie.Teraz najwazniejsze jest uzdrowić więź między małzonkami. :!:


Też TAK uważam. Rozmowa z duszpasterzem czy kims innym (ale na pewno nie męża z teściami) jest potrzebna.
Póki co jadę. Należy mi się odpoczynek pierwszy raz od trzech lat zresztą.

Mój mąż nie jest jedynakiem ALE jest najmłodszy.
TEŻ mówię, że nie ma odciętej pępowiny...bo nie ma!
Dla niego mamusia i tatuś to priorytet w życiu, potem praca i ja albo odwrotnie...a jeszcze czytanie książek i mecze.

Ma starego ojca i trochę młodsza matkę. Oboję próbują robić burzę mózgów nt co by tu zrobić z nami ... tylko po co oni się mieszają w nasze sprawy???
Od początku nie było między nami przyjaźni ale teraz jak widze kolejne próby wejścia z butami do mojego małżeństwa to mi się COŚ robi.
SAMI nie sprawiają wrażenia udanego małżeństwa, Teść się miota o byle co jak i mój mąż a teściowa największa plotkara w miescie, wszystkich zna o wszystkich wie...i chce wiedzieć jeszcze więcej.
mt
Przygodny gość
 
Posty: 16
Dołączył(a): 11 lipca 2006, o 13:27

Postprzez mt » 12 lipca 2006, o 16:39

Kasik, ja wszystko czytam i bardzo dziękuje za Twoje przemyślenia.
mt
Przygodny gość
 
Posty: 16
Dołączył(a): 11 lipca 2006, o 13:27

Re: re

Postprzez Niania » 12 lipca 2006, o 17:36

mt napisał(a):Bóg mi świadkiem, że gdyby rozwód nie był grzechem to bym się TAk nie trzęsła nad sobą. Nie chcę żyć w grzechu do końca życia. Chcę mieć szczęśliwą rodzinę.
Jak mogłabym mojemu dziecku spojrzeć kiedyś w oczy i powiedzieć, że zostało poczęte nie z miłości tylko z pieprzenia i zastraszania mausi rozwodem.
NIE TAK WYOBRAŻAŁAM SOBIE MAŁŻEŃSTWO. NIE TAK WYOBRAŻAM SOBIE POCZĘCIE DZIECKA.


rozwód nie jest grzechem, przeciwnie czasem jest koniecznością. KK nie zmusza np małżeństw do trwania razem gdy mąż bije, pije stosuje przemoc psychiczną.. a właśnie to ostatnie stosuje Twój mąż

i masz racje - dziecko musi byc poczęte zmiłości, mieć dom gdzie nie będzie przedmiotem którego się chce, ale osobą którą się kocha
Niania
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 241
Dołączył(a): 2 stycznia 2005, o 17:57

Postprzez essex » 12 lipca 2006, o 17:52

W kosciele katolickim nie ma rozwodów!
Jest : uznanie małzeństwa za niewazne od początku( czyli nie było małzeństwa nigdy) lub rozstanie czyli separacja.

Jesli małzenstwo zostało waznie zawarte i nie ma podstaw ,by uznac,ze jest niewazne - TO WTEDY TRWA DO ŚMIERCI PRZYNAJMNIEJ JEDNEGO Z MAŁZONKÓW. Dlatego osoba w separacji nie ma grzechu,ale obowiązuje ją wiernosc,bo ślubowała ją.
Oczywiście,ze slubujemy milosc,wiernosc i uczciwosc.Mieszkania razem nie slubujemy- wiec separacja ( nawet na zawsze,do smierci) jest jak najbardziej dopuszczalna.
Separacja daje nadzieję,ze w kazdej chwili mozna wrócic do siebie,wybaczyc i znowu budowac jednosc małzeńską.
essex
Bywalec
 
Posty: 116
Dołączył(a): 23 kwietnia 2006, o 15:27

Postprzez kajanna » 12 lipca 2006, o 18:27

MT, jeśli jeszcze tu zaglądasz.
Bardzo przykre jest to, co piszesz, ale nie myśl na razie o żadnych separacjach, bo najpierw trzeba spróbować ratować wasze małżeństwo.
Nie będę powtarzać rad dziewczyn, ale mam coś do przeczytania dla Ciebie - fragment rozmowy z księdzem Oszajcą. Może daj to też do przeczytania mężowi, może coś w nim drgnie, może zrozumie, jak krzywdzące jest to, co proponuje.

"Zjednoczenie cielesne małżonków stanowi jednocześnie realne przebywanie z Bogiem, jest modlitwą. Trzeba na małżeństwo popatrzeć jak na mały Kościół, ecclesiola, i dopiero kiedy się w to uwierzy, przychodzi czas, żeby się pojawiły dzieci. Gdy między małżonkami nie ma więzi albo jej pragnienie jest tylko w jednym z nich, to przekazanie życia nie jest darem, jest trochę podobne do sztucznego zapłodnienia.

Trzeba, żeby dziecko przychodziło z miłości dwojga. Ludzie muszą zapłacić wielką cenę, żeby nawzajem do siebie dorastać, bo łatwiej siebie oddać drugiemu człowiekowi, niż przyjąć go. Łatwiej iść w gościnę do drugiego, niż się otworzyć po to, żeby on się w nas rozgościł. Jeśli to się nie stanie w małżeństwie, nie będzie miejsca dla dziecka. Ono przyjdzie jako lokator, a nie jako domownik, kość z kości, ciało z ciała. Jeśli nie ma takiej więzi między małżonkami, to dziecko nie dopełni tego związku, a przeciwnie, może stać się powodem rozpadu małżeństwa.

Często się mówi, że dziecko leczy problemy małżeńskie.

To są straszne słowa. Nikogo Pan Bóg na ten świat nie przysyła, żeby był narzędziem czegokolwiek. Pan Bóg nie posługuje się ludźmi w ten sposób. Jesteśmy stworzeni dla nas samych. Jeśli dziecko ma przychodzić jako lekarstwo, to nie zadziała, a dozna krzywdy. Dziecko nie może być lekarstwem na problemy. Myślę, że trzeba stać się znacznie wcześniej matką i ojcem, niż się przekaże życie.

Może dziecko nie jest lekarstwem, ale nieraz uzdrawia. Niedawno przeczytałem piękne zdanie, że dziecko jest dowodem na to, że Pan Bóg chce, aby świat nadal istniał. Wkrótce potem obserwowałem człowieka, któremu walił się świat, praca, rodzina i pośród tego bałaganu dotarła do niego wiadomość, że żona jest w ciąży. I wtedy ten człowiek nabrał wiary, stwierdził, że Pan Bóg nie może dawać mu takiej nowiny, nie dając nadziei. I jak powiada, dzięki dziecku wyszedł z kryzysu. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że można podać przypadki odwrotne.

Pan Bóg może człowieka uratować poprzez wszystko, a więc i przez dziecko, ale z człowieka nie można robić środka naprawczego. Ten mężczyzna, o którym mówisz, przeżywał kryzys, ale przecież miał mocne oparcie w małżeństwie, skoro dziecko pozwoliło mu stanąć na nogi. "

To strasznie trudna sytuacja, ale masz obowiązek wymagać szacunku dla siebie i nie zgadzać sie na żadne szantaże.

Z Bogiem, trzymam kciuki.
kajanna
Domownik
 
Posty: 348
Dołączył(a): 19 sierpnia 2005, o 19:59
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Myszka01 » 12 lipca 2006, o 18:41

Witaj!
Jeśli chcesz się czegoś więcej dowiedzieć, jak Kościół Kat. podchodzi do małżeństwa, separacji i rozwodu, to poczytaj:
Kodeks Prawa Kanonicznego z 1983 r. Księga IV, Tytuł VI Małżeństwo, jest na stronie www.archidiecezja.lodz.pl/prawo.html oraz komentarz do prawa małżeńskiego na stronie http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TA ... ie_00.html
Może jak wypoczniesz inaczej podejdziesz do swojego małżeństwa. Kajanna ma rację "masz obowiązek wymagać szacunku dla siebie i nie zgadzać się na żadne szantaże".
Pozdrawiam
Myszka01
Przygodny gość
 
Posty: 12
Dołączył(a): 5 lipca 2006, o 15:13
Lokalizacja: Wrocław

Dziekuję Waszystkim Życzliwym Mi OSOBOM.

Postprzez mt » 12 lipca 2006, o 19:37

kajanna napisał(a):MT, jeśli jeszcze tu zaglądasz.

"Zjednoczenie cielesne małżonków stanowi jednocześnie realne przebywanie z Bogiem, jest modlitwą. Trzeba na małżeństwo popatrzeć jak na mały Kościół, ecclesiola, i dopiero kiedy się w to uwierzy, przychodzi czas, żeby się pojawiły dzieci. Gdy między małżonkami nie ma więzi albo jej pragnienie jest tylko w jednym z nich, to przekazanie życia nie jest darem, jest trochę podobne do sztucznego zapłodnienia.

Trzeba, żeby dziecko przychodziło z miłości dwojga. Ludzie muszą zapłacić wielką cenę, żeby nawzajem do siebie dorastać, bo łatwiej siebie oddać drugiemu człowiekowi, niż przyjąć go. Łatwiej iść w gościnę do drugiego, niż się otworzyć po to, żeby on się w nas rozgościł. Jeśli to się nie stanie w małżeństwie, nie będzie miejsca dla dziecka. Ono przyjdzie jako lokator, a nie jako domownik, kość z kości, ciało z ciała. Jeśli nie ma takiej więzi między małżonkami, to dziecko nie dopełni tego związku, a przeciwnie, może stać się powodem rozpadu małżeństwa.
Często się mówi, że dziecko leczy problemy małżeńskie.

To są straszne słowa. Nikogo Pan Bóg na ten świat nie przysyła, żeby był narzędziem czegokolwiek. Pan Bóg nie posługuje się ludźmi w ten sposób. Jesteśmy stworzeni dla nas samych. Jeśli dziecko ma przychodzić jako lekarstwo, to nie zadziała, a dozna krzywdy. Dziecko nie może być lekarstwem na problemy. Myślę, że trzeba stać się znacznie wcześniej matką i ojcem, niż się przekaże życie.
Może dziecko nie jest lekarstwem, ale nieraz uzdrawia. Niedawno przeczytałem piękne zdanie, że dziecko jest dowodem na to, że Pan Bóg chce, aby świat nadal istniał. Wkrótce potem obserwowałem człowieka, któremu walił się świat, praca, rodzina i pośród tego bałaganu dotarła do niego wiadomość, że żona jest w ciąży. I wtedy ten człowiek nabrał wiary, stwierdził, że Pan Bóg nie może dawać mu takiej nowiny, nie dając nadziei. I jak powiada, dzięki dziecku wyszedł z kryzysu. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że można podać przypadki odwrotne.

Pan Bóg może człowieka uratować poprzez wszystko, a więc i przez dziecko, ale z człowieka nie można robić środka naprawczego. Ten mężczyzna, o którym mówisz, przeżywał kryzys, ale przecież miał mocne oparcie w małżeństwie, skoro dziecko pozwoliło mu stanąć na nogi. "


Z Bogiem, trzymam kciuki.


Nawet nie wiedziałam, że na tym forum znajde tyle zrozumienia.

Bałam się napisać.Nie podpisuję się imieniem nawet tylko nickiem bo po prostu się wstydzę.
Będę jeszcze czytała posty do piątku a potem dopiero 24 VII.

Znalazłam coś w liście Kajanny co mnie utwierdziło w tym co sama czuję.
To co pogrubiłam to szczególnie dla mnie ważne w tej mojej walce o małżeństwo.

Mój mąż jest przekonany, że dziecko nas scementuje...ale co ma scementować skoro w nas nieporozumienie, nieposzanowanie, walka.
mt
Przygodny gość
 
Posty: 16
Dołączył(a): 11 lipca 2006, o 13:27

Następna strona

Powrót do Problemy w rodzinie

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 25 gości

cron