Teraz jest 28 kwietnia 2024, o 00:17 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

Zaprzestanie współżycia w małżeństwie

Tu można porozmawiać o trudnych doświadczeniach, które dotykają rodzinę (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

Postprzez Ania x » 25 lipca 2007, o 11:08

Witam,
ten post to odniesienie to wypowiedzi na temat pójścia do specjalisty vs. do księdza.
Już właściwie o tym pisałam, kiedy Marcel poruszył sprawe w innym wątku. Nie wiadomo, co to jest. Więc przede wszystkim (w podanej przeze mnie kolejności):
1. wizyta zony u lekarza ginekologa, współzycie może być bolesne i zwykle są różne tego przyczyny, stany zapalne, itp., itd. Jeśli nie to jest powodem, to można ten ból zmniejszyć ... poprzez odpowiednie przygotowanie sie do stosunku i współżycie w odpowiedni sposób, ale to juz pytania do seksuologa.
2. seksuolog
3. kapłan

- modlitwa oczywiście przez cały czas

Dyskusja kapłan vs. seksuolog była dla mnie zupełnie bez sensu. Nie można zakładać, że sprawa jest TYLKO duchowa, kiedy się nie wykluczy spraw fizycznych i psychicznych. Nie można też zakładać, że sprawa nie jest duchowa, może być i taka i taka.

Ja i mój mąż chcielibysmy się udać na rekolekcje "Akt małżeński" z Szansy spotkania, to może być fajna sprawa. Może Twoją żonę Marcel udało, by się na to namówić? Choć może być to trudne. Jeśli akt małżeński traktuje się przede wszystkim jako przeżycie duchowe, odbiór ze strony kobiety jest zupełnie inny.
Ania x
Bywalec
 
Posty: 176
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 09:27

Postprzez kukułka » 25 lipca 2007, o 13:00

A moze zona Macela własnie nie potrafi sie otworzyć na duchowosc aktu, a jego cielesnosc wydaje sie jej brudna? (jesli oczywiscie problem nie jets tylko stricte ginekologiczny)
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez Mar_cel » 2 sierpnia 2007, o 19:02

To znowu ja! Problem nie jest ginekologiczny. Jest chyba psychologiczny! Ostatnio kochaliśmy się dokładnie miesiąc temu! Menstruacja zaczęła się 7 sierpnia i dziś nie zapowiada się kiedy znowu będziemy mogli - temp niby skoczyła na 2 dni, ale zaraz spadała i jest nisko.
I wiecie co mnie w tym wszystkim najbardziej boli - wręcz powoduje moją rozpacz? - Że moja żona NIE CZEKA, NIE PRAGNIE kolejnego zbliżenia!
Jakbym żył z siostrą! Oczywiście jest miła i kochana, przytula się do mnie, myśli o mnie, troszczy się, jest wspaniała. Ale seks nie przemknie jej nawet przez głowę Ten temat dla niej nie istnieje i dziwi się, co ja w tym wszystkim widzę. To jest straszne. I ona uważa, że to ja mam problem ze zbytnim rozbudzeniem, a nie ona, a wszelkie sugestie o zgłoszenie się o jakąś pomoc kwituje śmiechem że sobie coś ubzdurałem! Na wszelkie sugestie o duchowym wymiarze aktu cielesnego puka się w głowę!
Jakie może być rozwiązanie: najprostsze są zarazem najgorsze:

1. Kochanka - dramat który zakończyłby się katastrofą rozwodem i krzywdą dzieci.
2. Agencja towarzyska - ohyda i murowana infekcja, a poza tym strasznie żal mi tych kobiet i nie potrafiłbym tak sobie ich wykorzystać!
3. Masturbacja - grzech ciężki, uzależnienie, upodlenie, depresja - koszmar.

Zostaje życie tak jak jest z ciągłymi myślami, że mimo, że ją kocham, nie ożeniłbym się z nią powtórnie. Pamiętajcie o mnie!
Mar_cel
Przygodny gość
 
Posty: 23
Dołączył(a): 27 lipca 2006, o 20:22
Lokalizacja: Duże miasto

Postprzez Betsabe » 2 sierpnia 2007, o 19:07

czyli Twoja zona jednak mysli o seksie, bo jednak mierzy tempke...
Betsabe
Domownik
 
Posty: 1164
Dołączył(a): 3 lutego 2006, o 11:09

Postprzez Mar_cel » 2 sierpnia 2007, o 19:13

Mierzy, mierzy... jak jej przypomnę :) i tylko na moją prośbę. Ale co z tego, że mierzy, jak w III fazie unika mnie jak tylko może, odmawia pod byle pozorem (a mamy np tylko 7 dni na współżycie), chodzi wcześnie spać, ogląda filmy do północy i nawet nie pomyśli o seksie nie mówiąc już o jego sugerowaniu.
Mar_cel
Przygodny gość
 
Posty: 23
Dołączył(a): 27 lipca 2006, o 20:22
Lokalizacja: Duże miasto

Postprzez Ania x » 2 sierpnia 2007, o 20:11

Marcel,
to już coś. Twoja żona ma problem psychologiczny.
Racjonalizuje sobie, że z nią jest wszystko w porządku i stwierdza, że coś co Tobą jest nie tak. Zaprzecza, że we współżyciu może być coś dobrego. Jesteśmy w domu.
Gdyby Twoja żona po prostu nie odczuwała z różnych powodów wielkiej przyjemności seksualnej reagowała by inaczej!
Módl się bardzo i spróbuj przeforsować wizytę u dobrego psychologa.
No i cóż, podtykanie żonie dobrych książek mówiących o duchowości aktu, rekolekcje..
A jeśli chodzi o opcję z kochanką, jeszcze raz polecam Ci książkę "Dzikie serce".
Ania x
Bywalec
 
Posty: 176
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 09:27

Postprzez AnnaMaria » 2 sierpnia 2007, o 20:38

Mar_cel napisał(a):
Zostaje życie tak jak jest z ciągłymi myślami, że mimo, że ją kocham, nie ożeniłbym się z nią powtórnie. Pamiętajcie o mnie!


cóż...jak patrzę na takie przypadki to argumenty odnośnie wcześniejszgo poznania się pod względem seksualnym przed ślubem wydają mi się jak najbardziej uzasadnione...ludzie mają małe, duże, zadarte itd nosy i tak samo jest z temperamentami. Jedni mają duży temperament, inni mały a jeszcze inni nie mają tego prawie w ogóle. Pomijam tutaj oczywiście przypadki urazów psychicznych (np. wpojenie, że seks jest czymś brudnym i złym ) , traum i innych przeżyć, które powodują niechęc czy wstręt do współzycia. Jeżeli u twojej żony można wykluczyć tego typu rzeczy to niestety, ale jest to kwestia temperamentu a raczej jego braku. Jeśli nie ma się ochoty na coś i nie czuje się potrzeby to żadne rekolekcje czy książki o duchowości aktu małżeńskiego nie pomogą. Prawda jest taka, że najlepiej jest aby, ludzie którzy chcą spędzić ze sobą życie mieli zblizony temperament. To zaoszczędza wielu problemów. Marcelu mogę Ci jedynie polecić psychologa, żeby sprawdzić podłoże zachowania Twojej żony.
AnnaMaria
Przygodny gość
 
Posty: 88
Dołączył(a): 31 maja 2006, o 10:51

Postprzez Dona » 2 sierpnia 2007, o 21:30

AnnaMaria napisał(a):cóż...jak patrzę na takie przypadki to argumenty odnośnie wcześniejszgo poznania się pod względem seksualnym przed ślubem wydają mi się jak najbardziej uzasadnione...ludzie mają małe, duże, zadarte itd nosy i tak samo jest z temperamentami. .


A ja nie jestem przekonana..

po ślubie nawet, może się wszystko zmienić..

ochota na seks nie jest taka sama w ciagu całego życia..

I jak na poczatku była wieksza.. tak stopniowo, pod wpływem wielu czynników.. może zmaleć, albo zupełnie zaniknąć..

I cóz z tego, że przed slubem "sprawdziliśmy sie"...
Dona
Domownik
 
Posty: 353
Dołączył(a): 21 kwietnia 2006, o 10:58
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez AnnaMaria » 2 sierpnia 2007, o 21:56

Dona napisał(a):
AnnaMaria napisał(a):cóż...jak patrzę na takie przypadki to argumenty odnośnie wcześniejszgo poznania się pod względem seksualnym przed ślubem wydają mi się jak najbardziej uzasadnione...ludzie mają małe, duże, zadarte itd nosy i tak samo jest z temperamentami. .


A ja nie jestem przekonana..

po ślubie nawet, może się wszystko zmienić..

ochota na seks nie jest taka sama w ciagu całego życia..

I jak na poczatku była wieksza.. tak stopniowo, pod wpływem wielu czynników.. może zmaleć, albo zupełnie zaniknąć..

I cóz z tego, że przed slubem "sprawdziliśmy sie"...


z tym, że się zmniejsza to naturalne...ale jesli ktoś ma spory temperament to nigdy mu nie zaniknie. A z drugiej strony jak ktos nie ma tego od początku to potem nagle tego z siebie nie wykrzesi. Nie mówię oczywiście tutaj o chorobach czy innych sytuacjach życiowych, które same z siebie powodują obniżenie libido. Jednakże w normalnym małżeństwe nie borykającemu się z żadnymi chorobami i innymi przypadkami losowymi chęc na seks nie zanika, jeżeli od początku istnieje...czego dla mnie np. osobistym przykładem są moi rodzice
AnnaMaria
Przygodny gość
 
Posty: 88
Dołączył(a): 31 maja 2006, o 10:51

Postprzez Ania x » 2 sierpnia 2007, o 23:29

AnnoMario, ale jak sama widzisz w przypadku żony Marcela nie chodzi o temperament tylko o jakieś ewidentne zahamowanie.
Zresztą myślę, że nie ma czegoś takiego jak temperament, który ujawnia się tylko w trakcie pożycia. Owszem może coś człowieka zaskoczyć tak jak zahamowanie zony Marcela, albo coś jeszcze innego, ale to nie jest kwestia temperamentu, tylko raczej zranień, itp, itd.

A w ogóle myslę, że nie należy tak do tego podchodzić, małżeństwo jest wspólnotą. I małżonkowie są sobie dani po to, żeby się podnosić i m. in duchowo wzrastać. Gdyby nie było problemów chrześcijaństwo nie miałoby racji bytu. Myślę, że ratunkiem dla Marcela będzie to, aby swoje potrzeby zawierzył Bogu, a dzięki temu skoncentrował się na tym jak pomóc swojej żonie, bo niewątpliwie, ma ona problem, który niestety wypiera.
Ania x
Bywalec
 
Posty: 176
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 09:27

Postprzez Kręciołek » 3 sierpnia 2007, o 08:38

Marcelu, a może jakies rekolekcje o akcie małżeńskim?
Nie w kontekście "ona ma problem", ale tak po prostu, bo są takie rekolecje dla małżonków.
Ja myślę, że to by bardzo pomogło (gdyby tylko zgodziła się pojechać).
Kręciołek
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 sierpnia 2004, o 10:56
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez kukułka » 3 sierpnia 2007, o 09:11

Moze powinien jej się przyjrzeć psycholog pod katem emocjonalno-seksualnej anoreksji?
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez Mar_cel » 3 sierpnia 2007, o 09:48

Nie przesadzałbym z tym "sprawdzeniem sie" pod względem seksualnym przed ślubem. To jednak zbyt intymna sprawa. Natomiast można i trzeba o tym rozmawiać, a my nie rozmawialiśmy o tych sprawach pewnie dlatego, że nasze wcześniejsze doświadczenia były żadne.
Zachowanie wstrzemięźliwości było dla nas tak oczywiste, że tematu w ogóle nie było. Pojawił się zaraz po ślubie i wtedy zaczęły się schody.
Mar_cel
Przygodny gość
 
Posty: 23
Dołączył(a): 27 lipca 2006, o 20:22
Lokalizacja: Duże miasto

Postprzez kamienna » 3 sierpnia 2007, o 09:51

Mar_cel napisał(a):Zachowanie wstrzemięźliwości było dla nas tak oczywiste, że tematu w ogóle nie było.


I to chyba powinna być przestroga dla narzeczonych. Nie wyobrażam sobie, żeby wobec seksualności można było przejśc obok:)
kamienna
Domownik
 
Posty: 951
Dołączył(a): 26 czerwca 2006, o 18:14

Postprzez AnnaMaria » 3 sierpnia 2007, o 15:18

kamienna napisał(a):
Mar_cel napisał(a):Zachowanie wstrzemięźliwości było dla nas tak oczywiste, że tematu w ogóle nie było.


I to chyba powinna być przestroga dla narzeczonych. Nie wyobrażam sobie, żeby wobec seksualności można było przejśc obok:)


podpisuję się pod tym. Dla mnie takie coś byłoby dzwonkiem ostrzegawczym i świadczyłoby, że coś jest nie tak skoro osoba w ogóle nie interesuje się tą dziedziną zycia ludzkiego. Tymbardziej, że w przypadku zakochanych w sobie ludzie czymś naturalnym jest wzajemny pociąg fizyczny i trudności w "trzymaniu rąk przy sobie". Pozatym brak rozmów nie ma nic do tego, że ktoś jest doświadczony czy nie. Wiem po sobie, że bycie abnegatką w tych sprawach nie powstrzymywało mnie od rozmów i dyskusji na ten temat :D
AnnaMaria
Przygodny gość
 
Posty: 88
Dołączył(a): 31 maja 2006, o 10:51

Postprzez Ania x » 3 sierpnia 2007, o 17:25

a z tym się zgadzam.
Zresztą sfera jak każda inna i ją warto obgadać przed wzięciem ślubu. Książkę jakąs poczytać, posłuchać fajnej konferencji i podyskutowac wspólnie o tym.
Szczególnie, że świat raczej nie mówi o czymś takim jak "duchowość aktu", o potrzebie dialogu w małżeństwie czasem się jeszcze usłyszy, o kompromisach też, ale o pożyciu jako takim grobowa cisza. Ja się dowiedziałam o tym ze strony "szansa spotkania". Zresztą nie chodzi mi tylko o duchowość, ale o wiedzę na temat własnej seksualności, kiedyś już o tym pisałam, więc więcej nie będę.
Ania x
Bywalec
 
Posty: 176
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 09:27

Postprzez Mar_cel » 4 sierpnia 2007, o 22:21

No i następna okazja do współżycia będzie pewnie za jakieś 3 tygodnie. Miną 2 miesiące bez dotknięcia żony. A właśnie dziś, kiedy wydawało się, że zaczyna się okres niepłodny 3 fazy bach! okres! Nawet nie potraficie sobie wyobrazić, co czuję! Makabra! TO NIE JEST NORMALNE!
Mar_cel
Przygodny gość
 
Posty: 23
Dołączył(a): 27 lipca 2006, o 20:22
Lokalizacja: Duże miasto

Postprzez Aniek » 9 sierpnia 2007, o 11:24

Marcel
bardzo Ci współczuję tej sytuacji. Nie rozumiem wypowiedzi, które insynuują, że to Twoja wina :shock: , a Twoją żonę stawiają w złym świetle. To na pewno wspaniała osoba, warta Twojej miłości, która ma problem - i to bardzo poważny.
Nie sądzę, że uda Ci się zaciągnąć żonę do seksuologa, jeśli ona będzie przekonana, że to coś z nią jest "nie tak". Ale myślę, że warto, żebyś najpierw poszedł sam do seksuloga i wraz z nim opracował "strategię".
Może żona zgodzi się na wizytę, jeśli jej zasugerujesz, że idziecie razem wyleczyć Twoją "nadpobudliwość"? :wink:
Wierzę, że uda Ci się znaleźć drogę do Twojej żony
Aniek
Przygodny gość
 
Posty: 32
Dołączył(a): 11 lipca 2007, o 08:41
Lokalizacja: Kraków

Postprzez NB » 10 sierpnia 2007, o 14:31

Dobrze byłoby poznać relację drugiej strony, czyli żony Marcela, ale to pewnie mało prawdopodobne....
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez kamienna » 11 sierpnia 2007, o 17:45

Mar_cel, pomóc można dając dobrą radę, jeśli było się w podobnej sytuacji albo pomóc można też dając swoje świadectwo życia.

natomiast to co robi Samotny to jest nie pomoc, ale niszczenie, burzenie. Jeszcze ani jeden z postów Samotnego - a przeczytałam wszystkie - nie miał charakteru pomocowego. Był negujący, dopatrujący się dziury w całym, przeczący...
Stosując antykoncecję, zdaje się też niewiele wiedzieć na temat npr.. więc naprawdę jego obecność tu ma dla mnie znamiona prowokacji.

Nie może się zrozumieć Anglik z Francuzem...
kamienna
Domownik
 
Posty: 951
Dołączył(a): 26 czerwca 2006, o 18:14

Postprzez mamazo » 12 sierpnia 2007, o 11:31

Aniek, podoba mi się Twój pomysł z leczeniem "nadpobudliwości" Marcela. Może faktycznie żona dałaby się przekonać!
Myślę sobie, że żona Marcela mogła mieć jakieś straszne "przejścia" w sferze seksualnej we wczesnej młodości, albo w dzieciństwie. I to ją tak zablokowało totalnie na tę sferę. Bez terapii ani rusz.
Jacek Pulikowski pisze, że dla mężczyzny wyznacznikiem wartości jako męża i mężczyzny jest świadomość: moja żona mnie chce, moja żona pragnie współżycia ze mną. Dlatego wyobrażam sobie, jak Marcel cierpi jako mężczyzna.
Bardzo smutne jest to, że żona nie widzi problemu i nie daje się przekonać do wizyty u specjalisty. Choćby w imię miłości, wierności i uczciwości małżeńskiej, którą Marcelowi przysięgała.
mamazo
Domownik
 
Posty: 300
Dołączył(a): 18 grudnia 2006, o 12:11
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Mar_cel » 12 sierpnia 2007, o 16:27

Mogę zapewnić, że wiele razy rozmawiałem o tym z żoną. Nigdy nie miała żadnych negatywnych przejść w tej sferze.
Jednak temat seksu był zawsze nieobecny w jej życiu. W rodzinie się na ten temat nie mówiło zupełnie, a i w katolickim środowisku młodzieżowym też niewiele. Natomiast patrzono tam niechętnie na zbytnie strojenie się, makijaż, chęć podobania się chłopakom, itp. Tak więc praktycznie do ślubu żyła tak, jakby seks nie istniał, był czymś marginalnym. Miała wiele innych pasji (sport, sztuka, lektury, wycieczki), które zajmowały ją całkowicie. Jej wizja miłości do mężczyzny była (i jest nadal) bardzo romantyczna.

Ja to jakoś rozumiem, bo ze swojej rodziny też wyniosłem pewne "dziwactwa", których oduczałem się dopiero po ślubie.

Wniosek z tego jest taki - trzeba normalnie rozmawiać z dziećmi o tych sprawach. Trzeba im na spokojnie tłumaczyć, nie ulegać własnemu wstydowi, nie reagować nerwowo, kiedy nagle na ekranie jakaś para się całuje tylko spokojnie komentować. Inaczej nie ma mowy na zbudowanie pozytywnego obrazu seksualności.
Mar_cel
Przygodny gość
 
Posty: 23
Dołączył(a): 27 lipca 2006, o 20:22
Lokalizacja: Duże miasto

Postprzez Samotny » 13 sierpnia 2007, o 14:50

Mar_cel napisał(a):Wniosek z tego jest taki - trzeba normalnie rozmawiać z dziećmi o tych sprawach. Trzeba im na spokojnie tłumaczyć, nie ulegać własnemu wstydowi, nie reagować nerwowo, kiedy nagle na ekranie jakaś para się całuje tylko spokojnie komentować. Inaczej nie ma mowy na zbudowanie pozytywnego obrazu seksualności.


Wlasnie tak postepuje z wlasnymi dzieciakami.
Nie wpajam im ze seks jest czym nienaturalnym, lecz ze to jest cos piekne co sie robi z osoba ktora sie kocha.
Byc moze wlasnie tego Twojej zonie zabraklo?
Tej normalnosci seksu?
Samotny
Bywalec
 
Posty: 126
Dołączył(a): 8 sierpnia 2007, o 22:47

Postprzez milgosia » 13 sierpnia 2007, o 16:09

Wiesz co, Japan, najłatwiej postawić na kimś krzyżyk. Bynajmniej Marcelowi nie pomagasz, przeciwnie.

Japan napisał(a):
bo z temperamentem jest tak, ze albo jest, albo go nie ma. wizyty u seksuologa raczej niewiele pomoga, bo temperament jak to sie mówi jest "we krwi" .


Nie zgadzam się z Tobą. Uważam, że temperament jest czymś z jednej strony pierwotnym, ale też z drugiej strony ma możliwość rozwijania się, kobieta budzi się do namiętności stopniowo, pod wpływem róznorodnych bodźców i potrzebuje na to czasu. Jedne pół roku, inne 10 lat. Są kobiety, które pierwszy orgazm przeżywają po około 10 latach małżeństwa. Wydaje mi się, że żona Marcela po prostu zatrzymała się jeszcze na etapie, kiedy nie odczuwała z niego wystarczającej satysfakcji, a na to nałozyło się zmęczenie, obowiązki przy dzieciach itd. Nie rozbudziła się wystarczająco ... i trudno jej tak naprawdę pokazać jej własny temperament w tym obszarze i dlatego uważam, że jest szansa na poprawę, choć na pewno będzie to proces długotrwały, bo już trochę czasu upłynęło i pewne nawyki się utrwaliły. Ale skoro mogły się utrwalić, to pewnie można je też wykorzenić ;), choć tez wydaje mi się, że nie obejdzie się bez fachowej pomocy, niekoniecznie tylko seksuologa, może najpierw psychologa ?

Nie wierzę, że kobieta, która za każdym razem przeżywa oszałamiające uniesienie i śpiewa w szczytowym momencie powie, że seks ją nudzi i że więcej tego nie chce. Bo apetyt rośnie w miarę jedzenia ;).
milgosia
Moderator forum
 
Posty: 742
Dołączył(a): 18 sierpnia 2006, o 13:41
Lokalizacja: Kraków

Postprzez mamazo » 14 sierpnia 2007, o 21:03

A ja się nie dziwię, tylko podziwiam. Nie każdego mężczyznę byłoby stać na trwanie w małżeństwie w tak trudnej sytuacji. Nie każdy jest dość dojrzały, by wypełniać słowa przysięi małżeńskiej, szczególnie w tej złej doli.
mamazo
Domownik
 
Posty: 300
Dołączył(a): 18 grudnia 2006, o 12:11
Lokalizacja: Warszawa

Poprzednia strona

Powrót do Problemy w rodzinie

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 23 gości

cron