Boże, tak to jest jak się próbuje bronić nie swoich poglądów...
Czy ja nie daję ludziom prawa do błędów? (no może wyjątkiem katechetki, bo ona winna swiecić przykładem a nie brzuchem
) sama mam taką belkę w oku że sie można o nią potknąć! wszystkich którzy poczuli się obrażeni przepraszam, mam tendencję do oddzialania wypowiedzi od ludzi.
kasik (nawiasem mówiąc niegrzecznie) zaatakowała argument który jest często używany w duszpasterstwie młodych ludzi. Argument, który poparła też kasiama i KP (i nie pomagają go bronić!). Jak zwykle emocje mnie poniosły i chciałam pokazać żę istnieje coś takiego jak zgorszenie czynami innych. Piszę w pierwszej osobie bo tak jest moim zdaniem fair, nie piszę ogólnikami jak niektórzy. Naprawdę na co dzień sie tym nie zajmuję...
Poza tym, czy nie uważacie że coś na rzeczy jest, że owszem każdy przypadek jest indywidualny, kazdy ma swoje powody (zmiana pracy, wyrzucenie z mieszkania przez rodziców itp.) zamieszkania razem. Ale zebrane razem te przypadki tworzą - coraz popularniejszą praktykę mieszkania razem, którą młody człowiek widzi dookoła. Kiedyś to by było niedopuszczalne i kropka, bo panna by straciła dobrą reputację.
Dla mnie np. pozytywnym przykładem są znajomi, którzy sie pobrali w czasie studiów, bez mieszkania razem. w pewnym sensie dodało nam to odwagi by sie pobrac, a nie tak "bujać" ze sobą... znajomi którzy sie pobrali bo wpadka nie są dla mnie przykladem, o jednych to sie nawet martwię, ale nie potepiam, bo przecież nie mam takiej władzy.
Fiamma, wasz spowiednik to zrozumiał i ok. ale często, gdy ksiądz nie zna pary, to jest potepiane, dlatego czułam w obowiązku uswiadomić Niani i innym że mogą się zetknać z potępieniem/nierozgrzeszeniem. Np. moja przyjaciółka ze swoim chłopakiem nie mieszkają oficjalnie razem, ale on bywa i nocuje u niej niemal codziennie. Przy świątecznej spowiedzi nie dostała rozgrzeszenia bo ksiądz nei uznał postanowienia poprawy. Kapłana (wg jej relacji oczywicie) nawet mało obchodziło czy ze sobą sypiają (chyba nie, bo jej tabletki zaszkodziły i musiała odstawić, a wiem że to panikara i bez tabletek nie ma mowy) czy nie, odparł "niech wróci tuż przed slubem jesli kiedyś będzie chciała, a teraz nie ma sensu sie spowiadać". Ksiądz zamiast udzielić nauki, spisał ją na straty, Nianiu - chciałabyś tak?
Piszę też to, co usłyszałam w duszpasterstwie akademickim. I to były właśnie argumenty o zgorszeniu, o pokusie, o tym by wyjeżdzać wspólnie ale nie we dwoje lecz w grupie (panny w jednym namiocie, panowie w drugim - czy to takie wyrzeczenie pojechać z paczką znajomych? czy musicie tak koniecznie zaliczać romantyczne weekendy już przed slubem?). Więc nie oskarżajcie mnie - taka jest nauka duszpasterzy młodzieży, którą niezgrabnie chciałam tu obronić.
fiammo, gdyby Twój mąż był trochę młodszy powiedziałabym: tak, to był kompromis, bo mógł ten miesiąc przemieszkać w studenckim mieszkaniu albo innej stancji. W tej szczegolnej sytuacji trudno było rzeczywiscie wymyslic cos innego...
Betsebe - napisałaś że ten rok wam dużo dał i że PO (podkr. moje) tym roku mieszkania razem wiedziałaś "to na pewno ten" - A gdybyś nie uznała tego "że to na pewno ten"? to byłoby własnie mieszkanie razem na próbę! tylko że Twój mąż, czy Bratki tę próbę zaliczyli - a mogło się zdarzyć że nie zaliczą i wtedy zrezygnowałybyscie ze slubu, czyż nie?
Rozumiem, że takie mieszkanie razem zbliza, jest miłe, dużo daje - mieszkanie razem PO slubie też duzo daje, bo kazdy dzień razem dużo daje. Ale była też na wypowiedz o parach, którym takie mieszkanie ostudziło zapał do slubu (Gośki, nie moja!).
wreszcie, skoro preferujemy podejście indywidualne do danego przypadku, nie zapominajmy że o radę prosiła Niania, która ma już dość mieszkania w domu i chciałaby się wprowadzić do narzeczonego. A slub jest niekorzystny dla niej głownie ze względów finansowych. Czy to jest utrzymanie alimentów to konieczność, wystarczający powód do zamieszkania razem bez ślubu? nie wydaje mi się, to raczej chęć wykorzystania najlepszych stron każdej z sytuacji...