Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 22:09 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

korzystanie z pomocy krewnych - czy polecacie?

Tu można porozmawiać o trudnych doświadczeniach, które dotykają rodzinę (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

korzystanie z pomocy krewnych - czy polecacie?

Postprzez abeba » 9 kwietnia 2006, o 13:32

Hej, potrzebuję porady w sprawie stosunków z krewnymi, konkretnie z rodziną mojego taty. Nie ukrywam że chodzi częściowo o finanse, a wiadomo jak to jest z kasą w rodzinie - potrafi skłócić!
Brat babci (wuj ojca) wyprowadza się z Warszawy z jakichś tam względow i zostawia tu kawalerkę (jest samotny). ma dobrą mundurową emeryturę, a jego wnuk, który może przyjezie do Wwy na studia ma dopiero 14 lat. Padła propozycja, byśmy zamieszkali u niego, za czynsz i opłaty. Czyli w stosunku do wynajmu jak teraz zaosczzędzalibysmy ok. 500pln miesięcznie, a mieszkanie jest ok.
Problem w tym, że chcemy kupić mieszkanie sami, jak najszybciej, jak tylko spełnimy warunki do kredytu. Chetnei już latem. więc mogłoby se zdarzyć tak, że tam zamieszkamy tylko na ok. 3 mce. I wujek zostanei z pustym mieszkaniem i czynszem do płacenia. Jesli wyniesiemy sie np. w listopadzie to ciężko mu już będzie znaleźć studentów i będzie musiał długo dokładać do mieszkania.
No i robi sie problem - oni nam coś dają, by nam bylo lepiej. A my z tego po paru mcach zrezygnujemy. Jesli w ogole zrezygnujemy, to sie obrażą. Jesli je wezmiemy i po krótkim czasie sie wyniesiemy - też nieładnie.
a wiecie, mieszkania tutaj tak drożeją że jesli tylko ktoś może sobie pozwolić,to powinien kupowac. Oszczednosći będą rosły dużo wolniej niż ceny mieszkań. Jak to pogodzić?
Wiem że to mały problem, w porównaniu z tym, co mają inni. ale ja już naprawdę nie chcę skłocać rodziny! I tak mam napięte relacje przez babci stosunek do tego małżeństwa, z wesela babcia, wuj i ciocie z tamtej strony rodziny wyszli ok. 22 (!), jesli zajdę w ciążę to też uslyszę ze się marnuję (choć babcia sama urodziła mojego tatę na studiach, potem ciocię i mimo to zrobila doktorat). Przewiduję reakcję typu: "no wiesz, chcieliśmy wam pomoc, a wy tego nie doceniacie".
Co zrobić? Czy mi sie wydaje, czy mamy dwie drogi prowadzące do obrazy i jedną (mieszkanie grzecznie i długo u wujcia) - prowadzącą do marnowania przez nas pieniędzy na mieszkanie (i przez to także oddalającą w czasie dziecko, bo wolałabym nie wnosić brzucha a potem wózka do kawalerki na 4.piętrze bez windy). Mieliscie kiedyś taką sytuację z (nie)wygodnym korzystaniem z życzliwości rodziny? jakieś wnioski czy przestrogi?
Mam tylko takie pomysły:
- postawić sprawę jasno na poczatek, ze to nie bedzie na parę lat, bo mamy pewne plany
- zaoferowac pomoc w wynajęciu mieszkania jak sami sie wyniesiemy tak by wujek z innego miasta sie nie musiał o nic martwić (ale to wielka odpowiedzialnośc, jesli np znajde kogoś kto zniszczy, nie zapłaci..)
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez ola78 » 9 kwietnia 2006, o 14:27

Ciężko jest coś doradzać nie znając dobrze relacji, jakie panują w Twojej rodzinie. Pomysły podane w końcowce Twojego postu sa O.K
Warto uzgodnić z wujkiem, co on zrobiłby, gdybyście nie zamieszkali w tym mieszkaniu. Czy ma kogoś upatrzonego czy chce wynająć komukolwiek. Jeżeli chce wynająć je studentom nawet "w ciemno" to ja zamieszkałabym tam do lata/jesieni. 500 zł miesięcznie piechotą nie chodzi... Zupełnie nie zgadzam się z Twoim zdaniem, ze w listopadzie ciężko mu będzie znaleźć studentów. Studiowałam we Wrocławiu i tam "giełda mieszkaniowa" kwitła właśnie w październiku i listopadzie. W październiku (a nawet w listopadzie) łatwiej będzie kogoś znaleźć niż teraz. Z tym zostawieniem mieszkania na pastwę losu i studentów prowadzących hulaszczy tryb zycia :) to też bym nie przesadzała. Oboje studiujecie i pracujecie równocześnie - nie znacie wśród swoich znajomych nikogo, kto szuka mieszkania, a komu można zaufać?
A tak abstrahując od twojej konretnej sytuacji: w rodzinie mojego mężą jest pewna ciotka, która uważa się za wielką szychę. Jedyną rzeczą ktora nam załatwiła to było w miarę tanie mieszkanie na 3 mies. Fakt miał miejsce prawie 3 lata temu, a wypomina nam to do tej pory - opowiadając, że nam życie uratowała (poradzilibyśmy sobie sami tylko kosztowaloby to nas troche drożej). NIC od niej więcej nie chcieliśmy ale i tak uważa nas za swoich dozgonnych dłużników - obraziła sie, kiedy nie przyjechaliśmy na jej urodziny (odległość 400 km, a oboje pracujemy), obraża się, że nie dzwonimy odpowiednio często itd. Wolelibysmy już ją o nic nie prosić.
W waszym przypadku wcale tak nie musi być. Wszak jedna ciotka zimy nie czyni. :)
ola78
Bywalec
 
Posty: 138
Dołączył(a): 24 listopada 2005, o 15:45

Postprzez abeba » 9 kwietnia 2006, o 14:55

No właśnie boję się takiego wypominania jak piszesz! jedna ciotka może i niewazna, ale skłocona babcia i cala rodzina taty to juz problem...

sama zawsze starałam sie znaleźć mieszkanie w koncu sierpnia, we wrześniu już w nerwach. Studenci, ktorzy po 01. pazdziernika jeszcze nie mają gdzie mieszkać?? hm, no nie wyobrażam sobie... ale może by sie udało.

z drugiej strony, myslalam, ze wuj sie chce wynieśc i już (sprawy osobisto-zawodowe) a nie że będzie swoją decyzję uzależniał od nas. A teraz to trochę tak wyglada i od tego robi sie niezręcznie.

eh, już mam dosć tułaczki. Co rok w innym miejscu. Jak tu zamieszkalismy we wrzesniu, to mowiłam sobie - stąd się ruszę tylko na własne. no i lipa!
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez ola78 » 9 kwietnia 2006, o 15:04

Co do studentów - na początku roku akadem. jest dużo "migracji". Część pochodzi w oddalonych miejscowości i nie miała mozliwości przyjeżdżać w wakacje i szukac czegoś porządnego, więc wynajmują coś tymczasowo, a później szukają lepszego lokum. Inni na własnej skórze przekonują sie o niektórych urokach mieszkania w akademiku i chcą się przeprowadzić. Znam nawet takich, którzy do czasu zdania poprawek we wrzesniu, nie będąc pewni swego losu nie szukali mieszkania. Dopiero potem sie zaczynało. Naprawdę w Warszawie nie martwiłabym się, że nie uda się wynająć mieszkania. Zresztą wiele zależy od ceny.

Jeżeli jednak faktycznie wujek uzależnia swoją wyprowadzkę od Was, to sprawa sie mocno komplikuje :?
ola78
Bywalec
 
Posty: 138
Dołączył(a): 24 listopada 2005, o 15:45

Postprzez kukułka » 9 kwietnia 2006, o 15:14

Ja proponuje nie patrzec na to, czy ktos sie obrazi, cyz nie. nawet wlasna rodzina. Nam dziadkowie chcieli dac kase na urzadzenie kuchni i lazienki i durgiego pokoju w domu, w ktorym teraz mieszkamy w 1 pokoju i zcesci lazienki na poddaszu. dom jest dizadkow. pietro nizej mieszkaja rodzice, dwa pietra nizej dziadkowie. Nie zgodzilismy sie, probowali nas przekonac wiele razy. na razie mieszkamy tu w tej ciasnocie, ale mamy zamiar sie wyprowadzic, i nie chcielismy zeby potem nam powiedzieli ze dali kase a my to mamy gdzies. Teraz mieszkamy tutaj i zbieramy na swoje. najmniej nas interesowalo czy sie obraza. Obraza sie, pogodza potem, a nam bedzie zle przez cale zyciew i bedziemy sie zle w tym domu czuc? o nie.
Pierwsza rzezc : robcie swoje, nei myslac o tym, kto sie obrazi, a kto nie, to sa wasze zyciowe decyzje. po drugie: najlepiej od razu wujkowi powiedziec, ze na taki i taki czas ewentualnie chcecie to mieszkanie. ajk mu nie odpowiada to trudno, trzeba przeczekac te 500 zl miesiecznie i wyniesc sie jak najszybciej na swojenawet jakby wujek sie mial obrazic. tak to jest ze z rodzina czasem dobrze sie wychodiz tylko na zdjeciu, wiem, bo akurat bywam, ze tak w rodzinie mam. tu najwazniejsze jest dobro wasze, potem wujka i to nei egoizm, a zdrowy rozsadek. wazne, by wujek od poczatku wiedzial, na czym stoi.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez novva » 10 kwietnia 2006, o 15:15

Myślę, że pomysły, które podałaś na końcu postu, są dobre, bo trzeba od początku postawić sprawę jasno.
Niby rodzina powinna sobie pomagać, ale w praktyce róznie to bywa. Mamy doświadczenie tylko z przyjmowaniem pomocy od rodziców i moge powiedzieć, ze u nas pocżatkowo funkcjonowało to kiepsko. Moi rodzice (skądinąd kochani) w swojej gorliwości zapominali, że teraz jest nas dwoje... Takie teksty, jak "to ja Ci to zrobię" albo "przyjadę po ciebie" wyprowadzały mnie z równowagi i prostowałam "nam", "nas". I dzięki temu natrętnemu podkreślaniu do świadomości rodziców trafiało, że proces decyzyjny odbywa się między moim mężem a mną :) Teraz już się uspokoili.
Dodam jeszcze, że z długiej historii swojej rodziny pamiętam, żeby z najbliższymi nie wikłać się nigdy w żadne układy finansowe. W kilku poprzednich pokoleniach dawało to fatalne skutki. Pamiętam o tym i kiedy rodzice chcieli nam oddać swój stary samochód, uparłam się, zeby go od nich normalnie odkupić, za cenę rynkową. Nie daliśmy się z mężem przekonac do niczego innego. Chcemy w końcu stanąć na własnych nogach.[/url]
novva
 

Postprzez abeba » 10 kwietnia 2006, o 15:38

Pamiętam o tym i kiedy rodzice chcieli nam oddać swój stary samochód, uparłam się, zeby go od nich normalnie odkupić, za cenę rynkową. Nie daliśmy się z mężem przekonac do niczego innego.

no ale kupiliście od nich.... a co by było gdybyscie kupili jakiś inny (bo np. wolicie markę XYZ od ABC) a oni zostali ze swoim - i mieli kłopoty ze sprzedaniem go ( a oddać już nie ma komu)? Takie rodzinne sytuacje bywają (w założeniu) obopólnie korzystne (mało kto pomaga bezinteresownie, może tylko rodzice i dziadkowie), więc nieprzyjęcie pomocy bywa także pozostawieniem kogoś z jakimś kłopotem (starym wozem, pustym mieszkaniem za które musi płacić czynsz..)...
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez novva » 10 kwietnia 2006, o 15:53

Właśnie dlatego kupiliśmy od nich, żeby nie mieli kłopotu :) Bo my na nic lepszego i tak byśmy nie mieli pieniędzy, a sprzedać dziesięcioletni samochód nie jest tak łatwo. Problem w tym, że oni chcieli go nam po prostu oddać, na co nie mogliśmy się zgodzić.
novva
 

Postprzez abeba » 10 kwietnia 2006, o 16:01

a ja myslałam ze rodzice nam oddadzą swój (12letnia wspaniała babcia Toyka) a oni wolą go zostawić na wizyty domowe po wsiach, by nie zużywać nowego na wertepach....buuuu, ale z nich egoiści!
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39


Powrót do Problemy w rodzinie

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 17 gości

cron