Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 10:25 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

Mój mąż nie chce mieć dzieci

Tu można porozmawiać o trudnych doświadczeniach, które dotykają rodzinę (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

Postprzez abeba » 15 maja 2006, o 19:47

No nic, powiedzmy ze od wrzesnia połykam sobie kwas foliowy, nie zaszkodzi. A późną jesienią się zdecyduje ile dla mnie będzie pieniędzy i pracy w 2007 i jesli mało, to witaj wolna miłości!
a co u Was mischell i Marata?
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez kukułka » 15 maja 2006, o 19:48

A jak bedzie duzo pracy to wiecznie bedizesz odkładać????
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez abeba » 15 maja 2006, o 19:58

Nie, jak na 2007 będzie duzo pracy, to w 2007 już powiem wprost, że chcę "się rozmnożyć" i razem z szefem (na jego odpowiedzialność!)zdecydujemy, czy składamy wniosek na coś z mojej działki, ryzykując moje odejście z pracy i konieczność rekrutacji nowego socjologa dla wywiązania się z kontraktu.
W 2007 się nie wykręcę bo zobowiązałam się do pracy. Tak to widzę.
W tym roku nie wypadało mi się stawiać, trzeba najpierw dowieść swej wartości, a potem stawiać warunki!
Oczywiście gdyby się jednak zdarzyło, to na pewno dałoby sie mnie kimś zastąpić (Einsteinem nie jestem), ale myślę, że ze szkodą dla mnie.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez HonoratA » 15 maja 2006, o 23:49

Abeba! Jak już ktoś napisał ja też bardzo lubię Twoje poczucie humoru! :P W krótkich słowach opiszę Ci moje zycie. Pierwsze "nieplanowane dziecko" urodziłam mając niecałe 20 lat - byłam po I roku studiów (dziennych). Sesję przyspieszałam ze względu na czas porodu - Mati urodził się 18.05 (razem z Ojcem Św.obchodził urodzinki). Za mąż wyszłam juz po porodzie (problemy z ciążą). II rok studiów - dziennych - w miejscowości oddalonej o 70 km od mojej. Studia, malenkie dziecko, mąż....no i w przeddzień obrony pracy licencjackiej - żółtaczka zakaźna. Przepustka ze szpitala na obronę(dobrze że pracę napisałam wcześniej, pomiędzy gotowaniem, sprzataniem zmienianiem pieluch -tetrowych). Aby kontynuować naukę wstawałam o 4 rano, o 5 miałam autobus, a od 8 zajęcia. Do domu wracałam ok. 17-17:30. I trzeba było nadrobic nieobecnośc z dnia. Synkiem pomagała mi się zajmować mama. Na III roku przeniosłam się na studia zaoczne ( oddalone o 270 km od mojej miejscowości) i rozpoczęłam pracę. Doszły nowe obowiązki - praca i konspekty( nauczyciele wiedzą co to za zmora) a ja musiałam pisać z wyprzedzeniem tygodniowym i dawać do zaaprobowania przez Dyrektorkę. Jak byłam na IV roku, wzięliśmy kredyt na mieszkanie, 2 pokoje ale zawsze swoje. Tylko oprocentowanie "trochę" wysokie - 42% (nie pomylić z 4,2%) w skali roku! :!: I z całą świadomością zdecydowaliśmy się na 2 dziecko (aby różnica wieku nie była zbyt duża). W ciążę zaszłam na V roku, a pracę magisterską broniłam będąc w VIII miesiącu ciąży! TYlko po macierzyńskim.....okazało się że miejsca dla mnie nie będzie w szkole! (podobnie jak u Fresity). Poszłam za zasiłek...i przypadkiem usłyszałam o pracy, nie w szkole ale biurowej. Poszłam na rozmowę i ...dostałam pracę. Atutem moim był: 1) młody wiek ( 26 lat) 2)skończone studia wyższe - tytuł magistra 3) 2 DZIECI ! To własnie one zadecydowały że dostałam tę pracę - bo "Pani dzieci ma i na pewno następne na razie nie wchodzi w rachubę, więc na pewno Pani popracuje".Pracuję tu już 8 lat! Teraz zostawiliśmy "drzwi otwarte" na następne dzieciatko. Nawet czasami nie zdajemy sobie sprawy jakim błogosławieństwem są dzieci! Więc jeżeli Twój mąż chce maluszka, a Ty masz silny instynkt macierzyński..i możecie sobie na nie pozwolić to warto sprawę przemyśleć. Kobiety potrafią wiele z siebie dać, nawet o tym nie wiedząc. Ściskam Cię mocno
HonoratA
Bywalec
 
Posty: 157
Dołączył(a): 10 maja 2005, o 14:42
Lokalizacja: Lubin

Postprzez abeba » 16 maja 2006, o 12:52

HonoratA dzieki za uściski, ale niestety:
1. synkiem pomagała Ci zajmować sie mama - od 5 do 17 - biorąc pod uwagę ,że Twoj mąż jest gornikiem i pracuje na zmainy, zakłądam że on nei pomnagał jakoś znacząco (nie obecny lub brak sił). Przy córeczce pewnie też mama, bo jak rozumeim wkrótce poszłaś do pracy a o żłobku nei wspomniasz. Moja mam niestety jest 400 km stąd i sama pracuje zawodowo (bo musi, tata chleje i nie pracuje). Wiec mama nei pomoże, no way! TEściowa też jest daleko i ma spore kłopoty ze zdrowiem (np. prawie nei chodzi). Moja praca, przy wychowywaniu dziecka, zamieni się w neiwolnictwo i oddawanie połowy pensji kobiecie, która będzie sobie wesoło siedziała z moim dzieckiem więcej czasu niż ja. wiem bo widzę to u koleżanki.
2. mój mąż sie zwolnił z pracy, może za 1,5 mca zacznie kolejną. Kredyt dostaniemy najwczesneij po kilku miesiącach jego nowej pracy, i tylko jeśli będzie nas dwoje, na trójkę - zapomnij, za mały dochód. Na nasze utrzymanie w Wwie schodzi min. 2500 pln (sam wynajem 860 inne oplaty 200), przy kredycie i dziecku będzie dużo więcej. Nie sądze, by mój mąż dostał taką pensję, więc i ja pracować muszę.
3. nie wiem jak pisałaś pracę z dzieckiem albo żółtaczką, ja własnei mam katar/grypę czy coś i nagły nawał roboty w pracy i mgr poszła znów w odstawkę. Po prostu brak mi sił, więcej miałam w początkach liceum.

Do tego mąż, od którego chciałąm dzis wyciagnąć deklarację, że bardzo chce dziecka (podpuszczając "zobacz, tylu Twoich kolegów będzie ojcami, nei jest Ci przykro?") okazał sie rozsądniejszy(?) niz sądziłam i oświadczył że ci koledzy mają własne meiszkania i stać ich na zmienianie samochodów, więc mogą mieć dzieci, a my nie.
Jeszcze gdyby można było założyć, że w ciazy będę pracowac, ale neistety wszystko dokoła dowodzi, że często sie ląduje w łózku i z pracy nici.
Krótko mówiąc nie widzę wyjścia z tej sytuacji, poza wyjazdem do dziury (niższe koszty utrzymania), z której pochodzi mąż i moją rezygnacją z pracy zawodowej na najbliższe 5 lat (dwoje dzieci, żegnaj marzenie o 3) a potem byciem moze urzędniczką w UM, na co szanse są nikłe, jako że byłabym przyjezdna=obca i bez znajomości.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez NB » 16 maja 2006, o 14:22

Abeba, a czy Ty przypadkiem zbytnio nie bierzesz na siebie zbyt wiele odpowiedzialności za wszystko wokół?
Jak na dwie osoby utrzymanie 2500 PLN na miesiąc, to jakoś strasznie dużo wychodzi.
Nam ok 2000 PLN wystarczało na miesiąc na 4 osoby, podczas gdy byłam na urlopie wychowawczym. Więcej ufności Abeba, więcej zaufania , bo myśląc Twoimi kategoriami to ja bym się chyba do szpitala psychiatrycznego zapędziła.
Nam tez nikt nie pomagał od 2000 roku dopiero od ubiegłego roku wróciłam do pracy gdy Maciek miał 2 lata (córka 4,5) i ma opiekunkę.
Myślimy o trzecim dziecku i to raczej w kategoriach przyszłościowych tzn. żeby dzieci miały rodzeństwo, żebym ja za stara nie była na kolejną ciążę, a nie czy praca będzie tak aczy inna czy w ogóle jej nie będzie. Zawsze któreś z nas tą pracę będzi emiało a z pięniędzmi tez nie liczysię tak ich ilość co umiejętność gospodarowania. Ja na przykład niewiele wydaję na kosmetyki.Gdy byłam na wychowawczym , to rzadko mogłam sobie kupić gazetę czy nowe ubranie, ale zawsze była jakaś alternatywa choćby w postaci czytelni z biblioteki. Trzeba zawsze mieć nadzieję, że będzie dobrze.
Czy rzeczywiście własne mieszkanie i możliwość zmiany samochodu jest takim priorytetem ?
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez novva » 16 maja 2006, o 14:35

Nikoleta napisał(a):Myślimy o trzecim dziecku i to raczej w kategoriach przyszłościowych tzn. żeby dzieci miały rodzeństwo, żebym ja za stara nie była na kolejną ciążę, a nie czy praca będzie tak aczy inna czy w ogóle jej nie będzie. Zawsze któreś z nas tą pracę będzi emiało a z pięniędzmi tez nie liczysię tak ich ilość co umiejętność gospodarowania.

Nikoleta, to ja Ci bardzo zazdroszczę takiego podejścia... Ja wcale nie jestem taka pewna, czy praca dla mnie będzie i nie jestem w stanie tak luźno do tego podejść. Bo prawda jest taka, że jak nie napiszę pracy w terminie, to mnie wykopią i wcale się nie będą przejmować tym, czy ja mam za co żyć i z czego spłacać kredyt :x Jesteśmy już dorośli, tworzymy rodzinę i nie mogę wiecznie liczyć na pomoc rodziców w każdej sytuacji, przecież to by było niepoważne, gdybyśmy sobie teraz zafundowali dziecko, za które będą płacić moi rodzice :!: A życie w Warszawie naprawdę kosztuje, chyba to wiesz? Ja gazet prawie wcale nie kupuję (tzw. kobiecych nigdy w życiu :)), kosmetyki może raz na pół roku, a też żyjemy na styk, choć oboje jakoś tam zarabiamy. To nie jest takie proste, żeby się rzucić na głęboką wodę jak dna nie czuć (przepraszam za wyświechtaną metaforę :))
novva
 

Postprzez HonoratA » 16 maja 2006, o 14:42

Abeba! Mama pomagała mi prz synu, tylko w "godzinach pracy" męża. Potem on się musiał zajmować Małym. Jak mąz pokłócił sie z mamą musieliśmy wynająć mieszkanie i "dowoziłam" Mateusza do mamy. Pomoc rodziców skończyła sie jak poszłam do pracy, a roczny synek do żłobka. Potem przedsszkole... Ola miała nianię do 4 roku zycia a później - przedszkole (państwowe). Moja mama zmarła jak Mateusz miał 2 lata i wnuczki nawet nie widziała :( Było baaardzo cięzko, ale daliśmy radę... Życzę powodzenia, i polecam w modlitwie intencje rozpoznania Woli Bożej
HonoratA
Bywalec
 
Posty: 157
Dołączył(a): 10 maja 2005, o 14:42
Lokalizacja: Lubin

Postprzez abeba » 16 maja 2006, o 14:46

Jak mam nie brać skoro obecnie sama nas utrzymuję? Komu mam ufać? Cieszę sie że maz sie zwolnił, odpocznie sobie, należy mu się to. Ale nadziei na przyszłość to nie słuzy.
Masz własne meiszkanie? bo nasze ma czynsz 200pln, pozostałe 660 to koszt wynajmu, i już schodzimy poniżej 2000. Oczywisce nie wyobrażam sobie siedzenia w takiej kawalerce w 4 osoby...
własne mieszkanie i samochody(oraz motocykl, bo ten argument też padł) były opisem stanu posiadania a nie tego co konieczne dla dziecka. Tylko po co w takim razie sie tak napalał i wzruszał tydzień temu tym pomysłem o dziecku? tylko mi tym narobił przykrości, że teraz sie sam wycofuje.
Chodziłaś z małym dzieckeim do czytelni? wpuszczali Was?
oczywiście, że jak sie jest we dwoje to idzie mnóstwo kasy na rozrywki (np. ostatnio koncert +picie na nim + 1 kebab na dwoje po nim=50pln) - czy mam już teraz sobie wszystkeigo odmawiać - po co?
Od szóstego roku życia sie uczę, angielski, konkursy przedmiotowe, świetne liceum, 2 kierunki studiów - mam to wszystko zmarnować? chciało by sie cos z tego mieć a nie gnuśnieć. praca jest ważna! moja mama straciła nas z domu mając 45 lat, pracować będzie co najmniej do 60tki.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez HonoratA » 16 maja 2006, o 15:19

To Ty chcesz mieć dziecko czy nie? Jezeli nie chcesz, bo praca jest wazniejsza i musi Ci zrekompensować wkład włozony w naukę - to wszystko ok. Dzieci masz do końca zycia... to jaki wypracujesz z nimi kontakt zaowocuje później. To pracę skończysz jak będziesz miała 60! I nawet nie wiadomo czy o Tobie będą potem pamiętac. Od dzieci sa wnuki - mozesz być ukochana babcią....kiedyś... Dzis pracę masz jutro nie...nie ma nic pewnego
HonoratA
Bywalec
 
Posty: 157
Dołączył(a): 10 maja 2005, o 14:42
Lokalizacja: Lubin

Postprzez abeba » 16 maja 2006, o 19:14

chcę mieć dzieci, tylko upadają mi ręce jak widzę, że nie wiadomo jak to pogodzić! I że nic nie można przewidzieć!
Własnie dziś żegnaliśmy (tymczasowo) koleżankę, która jest gdzieś w 8 miesiącu i odchodziła na wolne przed porodem (firma daje, trzeba brac, nie można tego przesunąć na po porodzie, takie reguły u nas są). W czasie ciąży pracowała u nas na pół etatu i miała ze dwa razy krótkie chorobowe, oprócz tego ma drugą pracę, którą ma zamiar wykonywać z domu do połowy czerwca - mając termin na pocz. lipca. I super! tak bym mogła. Dostała od kwietnia nowy kontrakt na pół roku (u nas nie ma na czas nieokreslony), wiec zdąży urodzić, odchować i wrócić do pracy przed jego końcem.
A co by było gdyby np. od marca miała zagrozoną ciążę i zwolnienie lekarskie? nie przedłużono by jej umowy od kwietnia i witamy na bruku!
nic nie wiadomo! strasznie boję się nawalić, żeby inni musieli pracować za mnie, żeby firma poniosła koszty mojej nieodpowiedzialności.

I wkurza mnie mój mąż, który raz się napala, opowiada o pyzatej córci znajomych, o "wpadkach" kolegów, a potem się wycofuje. Wychował się w biedzie i żyje, ale jak ja mowię, by nie czekac z dzieckiem to mowi "A jak pani X nas wyrzuci z meiszkania to co poczniemy?", proponuję by kupić coś w takim bloczysku jak wynajmujemy (są dość tanie, bo klitki) mówi "eee, może w ładniejszym". To on przekonał mnie do dużej rodziny, mówi mi ze będę dobrą mamą i w ogóle, a potem o tym zapomina i nic nie robi w tym kierunku. Zachowuje się jak kapryśna królewna. A to ja, nie on, ryzykuję tu całym mom życiem.

Uwaga co do ważności wnuków ponad pracą zawodową - jak widać niestety Twoja Mama długo się nie nacieszyła, a moja mama i tesciowa - już pisałam, będą je widywać od święta :( A i ja rozmawiam z moją mamą głownie przez telefon, o moich chorobach, wiec marny z posiadania dorosłych dzieci pożytek.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez kukułka » 16 maja 2006, o 20:34

Krótko mówiąc nie widzę wyjścia z tej sytuacji, poza wyjazdem do dziury (niższe koszty utrzymania), z której pochodzi mąż i moją rezygnacją z pracy zawodowej na najbliższe 5 lat (dwoje dzieci, żegnaj marzenie o 3) a potem byciem moze urzędniczką w UM, na co szanse są nikłe, jako że byłabym przyjezdna=obca i bez znajomości. - napisała abeba. zrobisz, abebo jak chcesz, ale ja na Twoim miejscu uciekłabym do wsi męza. Rodzina wazniejsza od tzw "roboty". A co do nieustabilizowania w zyciu - my tez cviągle na wariackich papierach ( ja mam 25,5 roku), ale ostatnio... - pojawiło sie swiatełko w tunelu jesli chodzi o mieszkanie i...mamy nadzije i duze prawdopodobienstwo, ze sie uda. Zeby tylko jeszce finansowo bylo OK. Zdrowy rozsadek ( w osobie mojego mezza) jest, zostaje...modlitwa. Ona w polaczenij z ludzkimi dizlaniami pomaga ( a razcej Bóg przez modlitwe), i to nie tylko dlatego,z e pociesza. To rowniez wplywa na zmiane faktycznej sytuacji.
Abebo, jelsi wolisz wybrac prace... trudno. Ale pomysl, co popwiesz za 20, 30 lat... Ze moze dziecko przeszlo Ci kolo nosa???
Honorato - pomoc mamy wazna, ale... ja jetsem dizeckiem wychowanym przez babcieri prababcie. Mam 26 lat prawie, a babcie nie umieja sie wyzbyc nadopiekunczosci... A konspekty, rozumiem, horror.... Na wlasnej skorze przezylam, choc na pewno w zlagodzonej wersji. A zcego uczysz, honorato???
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez kukułka » 16 maja 2006, o 20:39

Od szóstego roku życia sie uczę, angielski, konkursy przedmiotowe, świetne liceum, 2 kierunki studiów - mam to wszystko zmarnować? chciało by sie cos z tego mieć a nie gnuśnieć. - sorry , abebo, za dosadnosc, ale to typowe podejscie karierowicza. Ja jetsem dzieckiem nieslyszących od urodzenia rodziców, tez znam kilka jezykow ( w tym 3 starozytne) ( niemiecki perfekt, nauczony samodzielnie w 1 rok w domu wwieku 14 lat, nie na lekcjach prywatnych, wyjazdy zagraniczne, przeskoczylam jedna klase ( 8 szkoly podstawowej, i to nie idąc do tzw zerówki, tylko prosto z 7 klasy do 1 ogolniaka, konkursy przedmiotowe (w tym 3 miejsce w wojewodztwie i zwolnienie ze wstepnych do LO, rok caly nadrobilam w wakacje), dobre liceum, srednia z matury 5,6, przez caly ogolniak srednia powyżej 5,0, zawsze najwyzsza w szkole, od podstawowki do ogolniaka)studia skonczylam z ocena celujaca na dyplomie i średnią z 5 lat 4,99, ( i to nei kosztem siedzenia po nocach)chcialam robic doktorat dwujezyczny ( ale zrezygnowalam dla rodziny wlasnej, by miec dla niej wiecej czasu i isc do pracy dla pieniedzy ( w szkole), a nei satysfakcji ( doktorat, po ktorym bedzie etat na uczelni albo i nie). i co?? Nie gnusnieje w domu ... Nie czuje,ze zajmujac sie domem gnusnieje. Rodizna jest dla mnei wazniejsza niz sukces i te wszytkie papiery. A np niemieckiego .., moze naucze wlasne dzieci, mzoe przyda sie by dorobic w domu tlumaczeniami, moze sie przyda na wakacjach u rodziny za granica itd. gdybym miala tak myslec, w ogole bym rodziny nie zakladala ( nie mpowie, ze ty niepotrzebnie zakladalas rodzine czy cos, tylko, ze moze warto bys sie zastanowila, czy nei przesadzasz. Ja mam tyle tych paierow, sukcesow satysfakcji, a juz o nich nei mysle, nei apmietam, anjwaznjesze jest, by szybko przyjsc z pracy do domu, cos ugotowac nim wroci maz, kupic lub zrobic mu cos co lubi. TO JEST WAZNIEJSZE niz papiery. To sie czuje. To nie tak, z eja sobie to na sile argumentowalam, ze
kocham to musz rezygnowac, to... sie czuje. I tyle.


"A to ja, nie on, ryzykuję tu całym mom życiem. " - przesadzasz, abebo, robota to nie cale zycie

Piszez, ze po co maz mówił o dziecku, a teraz się wycofuje. Powiedział Ci, zę pragnie dziecka, to sygnał, ze chce cos robic w tym kierunku, obmyslac, zaradzic np pozniej trudnej sytuacji mieszkaniowej. Pozwol mu na to. On nie od razu mowi ci ajk to zorganizuje, ale na pewno juz cos mysli. pozwol mu byc mezczyzna. |On wie co robi. No, chyba ze nie ufasz własnemu mezowi.
Ostatnio edytowano 16 maja 2006, o 20:56 przez kukułka, łącznie edytowano 1 raz
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez abeba » 16 maja 2006, o 20:55

kukułka napisał(a): to typowe podejscie karierowicza. ja tez znami kilka jezykow, studia skoczylam z ocena celujaca na dyplomie, chcialam robic doktorat ( ale zrezygnowalam dla rodziny wlasnej, by miec dla niej wiecej zcasu i isc do pracy dla pieniedzy ( w szkole), a nei satysfakcji ( doktorat, po ktorym bedzie etat na uczelni albo i nie). i co?? Nie gnusnieje w domu ... Nie czuje,z e zajmujac sie domem gnusnieje. gdybym miala tak myslec, w ogole bym rodziny nie zakladala ( nie mpowie, ze ty niepotrzebnie zakladalas rodzine czy cos, tylko, ze moze warto bys sie zastanowila, czy nei przesadzasz.

kukułka nie wiem czy sama sie wyniosłaś na wieś, jesli tak, to prawdopodobnie kiedyś Ci sie tam znudzi.... ja ze wsi, na którą sie rodzice się wyniesli dla spokoju i budowy domu, sie wyrwałam. Wyprowadziłam sie z domu mając 16 lat, więź z mamą mam zadną. Widze jak moja matka sie męczy bez przyjaciół, bez rozrywek, bez dzieci (także! to jest cena mieszkania na wsi, gdy wszyscy prą na studia!), dla których dobra była cała ta heca! I wiecznie na językach ludzi, którzy nie mają lepszych zajęć od plotkowania.
Jesli sama wrócę na wieś, skażę się na ten sam los!
Idąc tą drogą nie spodziewałam się, że będą takie bariery! Jedyny znany mi wykładowca, moja babcia, miała dwoje dzieci i wydawało mi sie że wykładowca to taki nauczyciel tylko dla starszych uczniów. Dopiero na studiach dowiedziałam sie jak to wygląda, i to w drugiej połowie, gdy zaczęłam analizować zagadneinia dot. kobiet, mobilności społecznej itp. I co mam teraz zrobić? porzucić marzenia tylko dlatego ze pokochałam zbyt biednego faceta by mógł mnie utrzymywać, fundować mi badania?
Dlaczego praca od razu się brzydko kojarzy z karierą czy karierowiczostwem? popatrz na to jak na marzenia, pasje - tak broniłaś prawa swego męża do posiadania pasji, a mi mieć nie wolno?
Jeszce 2 dni temu zdawało mi się, że dla mego męża mogłabym to wszystko porzucić - ale on już zdążył sie rozmyślić! i pewnei nawet by mi nei podziekował za poświęcenie.
kukułko - tak zdecydowałaś - i co masz teraz? pracę w szkole, która Cię wkurza, kąt u rodziców, rodziny nie masz, satysfakcji prowadzenia badań naukowych tez nie masz - długo Ci będzie z tym dobrze? ja tak nie chcę.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez juka » 16 maja 2006, o 20:58

[quote="abeba"]chcę mieć dzieci, tylko upadają mi ręce jak widzę, że nie wiadomo jak to pogodzić! I że nic nie można przewidzieć!


Abeba, myślę że warto ustalić priorytety: praca, dziecko, nauka, rozrywka czy tez jeszcze coś innego? faktycznie, wszystkiego pogodzić się nie da. mam wrażenie, że chcesz "mieć ciasteczko i zjeść ciasteczko" - a może ktoś cię naciska w sprawie dziecka? dla mnie osobiście priorytetem jest miłość. to co z tego wynika - to mąż i dzieci (w tej kolejności). niewiele możesz przewidzieć, niezależnie od tego czy nie będziesz miała dzieci, czy szóstkę - wszystko może się zmienić w każdej chwili. nie zaplanujesz sobie życia z góry.
juka
Domownik
 
Posty: 679
Dołączył(a): 25 marca 2006, o 11:24

Postprzez abeba » 16 maja 2006, o 20:58

To nie jest tak, że wybieram 100% pracy i 0% dzieci, po prostu uważam że nie należy pracy bagatelizować i należy to dobrze zaplanować.

Przepraszam, że znów się zrobiło o moich osobistych problemach. Ponawiam prośbę o pomysły jak uspić instynkt macierzyński oraz o refleksje czy takie uspyanie nei jest czasem grzesznym sprzeciwianiem sie woli Bożej.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez kukułka » 16 maja 2006, o 21:01

Widze jak moja matka sie męczy bez przyjaciół, bez rozrywek, bez dzieci (także! to jest cena mieszkania na wsi, gdy wszyscy prą na studia!) - nie, to cena , sorry, ale braku więzi z mezem. jak się ma małzęńskie relacje dobre, to nei strach, gdy dzieci odejdą. Ty podswiadomie bierzesz chyba wzorzec z mamy, chco zupelnie nei weim po co, skoro Twoj maz jets inny niz Twoj ojciec., Na wsi mi sie nei znudzi, jestem pewna. a zreszta, co za roznica, an wsi czy nie, wazne by miec rodzine szczesliwa.
"I co mam teraz zrobić? porzucić marzenia tylko dlatego ze pokochałam zbyt biednego faceta by mógł mnie utrzymywać, fundować mi badania? " - tak, ja bym tka zrobiła. no chyab ze wolisz marzenia nzi meza i jego miłosc oraz Twoją miłosc do niego.
kukułko - tak zdecydowałaś - i co masz teraz? pracę w szkole, która Cię wkurza, kąt u rodziców, rodziny nie masz, satysfakcji prowadzenia badań naukowych tez nie masz - długo Ci będzie z tym dobrze? ja tak nie chcę - nie wmawiaj mi,z e jestem nieszczęskliwa ( lub powinnam byc) - co mam? Kochającego i kochanego męza, z którym jetsem szczęsliwa i perspektywę własnego mieszkania z a kilka miesięcy. i plany na dzieci, w których nie musze sie bac o prace, bo macierzynskie urlopy djaja i potem nie ma problemu z powrotem do pracy.
Co do karierowiczostwa - wiem, co to pasja. wszystkie moje sukcesy brały się z pasji. Ale jest coś wazniejszego niz pasja. A dlaczego bronię pasji swojego meza? _ bo dla niego nie jest ona wazniejsza od rodziny. On umie to pogodzic. To, ze ja zrezygnowalam z marzen o doktoracie itd, wcale nei znaczy, ze nie mam pasji i jestem glupia kura domowa. Mam poasje, ale na pierwszym miejscu jest rodzina. To maz powinien byc najwazniejszy dla zony, a nie praca. I mowie to nie dlatego, ze tka powinnosc jest gdzies zapisana, a ja postamnowilam sie do tego stosowac. mowie to, bo to czuje. Bo to moje oblicze milosci, rezygnowanie z czegos, ale bez bólu i cierpietnictwa, a wręcz z radościa.

"długo Ci będzie z tym dobrze? " - tak, z miłoscią bedzie mi długo, a nawet zawsze dobrze.
Ostatnio edytowano 16 maja 2006, o 21:11 przez kukułka, łącznie edytowano 3 razy
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez HonoratA » 16 maja 2006, o 21:04

Abebo, Kukułko - nie zrozumiałyście mnie. Napisałam że pomoc rodziców miałam przez rok - owszem była to pomoc bezcenna. Sama nie miałam dziadków - zginęli na wojnie. Moje dzieci wychowują się bez dziadków ( teściowie nie mają instynktu bycia dziadkami a teściowa "swoje już odchowała"), a moja mama nie żyje. Zmarła dwa lata po miom ślubie. Mogłam liczyć tylko na siebie i męża. A o wnukach - to chodziło o mnie. Ja CHCĘ BYĆ DOBRĄ BABCIĄ! Byłam bardzo dobrą uczennicą Kukułko - podobnie jak Ty. Tylko trochę nieodpowiedzialnie namieszałam sobie w życiu po maturze. Wybrałam rodzinę! Pisząc o dzieciach ustosunkowałam się do słów Abeby która napisała, że dzieci ma się na 20 lat a pracę na resztę życia. Dzieci - tak na 20 lat, ale jak się ma bliskie kontakty z dziećmi mozna pomóc przy wychowywaniu wnucząt. Ja nie maiłąm dziadków, moje dzieci też, więc sama chcę być ŚWIETNĄ BABCIĄ. Zawsze zazdrościłam innym dzieciom że mają Babcie. Mam nadzieję że moje palny się powiodą - a jak Bóg zadecyduje inaczej? Przyjmę Jego wolę i powiem" Bądź Wola Twoja"
HonoratA
Bywalec
 
Posty: 157
Dołączył(a): 10 maja 2005, o 14:42
Lokalizacja: Lubin

Postprzez kukułka » 16 maja 2006, o 21:16

Usypiac instynktu macierzynskiego nie ma sensu, bedzies zniszczyc w sobie cos co jest naturalnym ( bozym) dlarem dla kobiety ( zwłaszcza zony). na ile to sprzeciwianie sie Bogu- odpowiedz sobie sama. Mysl o tym, co jest dobre, a nie tylko zgodne ze sztywnymi zasadami sprzeciwianai sie woli Bozej itd. Po ajkims zcasie powinno ci sie to pokryc - poczucie dobra i bliskosci Boga i zgodnosci z Jego wolą ( u mnei przynajmniej tak jest).
Honorato - o tych dziadkach pisalam nie do Ciebie, tylko profilaktyxcznie do dziewczyn, ktore bedą chcialy zdac wychowanie dzieci na swoich rodzicow w duzej mierze lub zcesciowo. Zeby wiedzialy, ze tka pulapka istnieje. A To jak TY angazowalas dziadkow i ajk potoczyly sie losy ich i Towje to zupelnie inna sprawa. To, co anpisdalm to tylko ajko refleksje ogolna dla pplanujacych jakies dzialania wychowawcze i majacych mozliwosc manewru, wyboru.
Abebo - Jesli sama wrócę na wieś, skażę się na ten sam los! - twoj los zalezy od Ciebie a nie babc w sasiedztwie na wsi
Honorato, co do 20 lat na dzieci i pracy an reszte zycia, zgadzam sie z toba, dzieci wazniejsze ( a najwazniejszy maż). J a osobiscie wole miec nawet dzieci na 20 lat niz prace do końca zycia. W końcu do konac zycia mam męza :) a on zawsze bedzie wazniejszy od dzieci. Wiec nawet jak przy w nukach nei bezie mzona pomóc, bo daleko itd, to nic wielkego sie nie stanie. Zwłaszca ze wiem z własnego zycia, jak pomoc babc moze byc czasem uciazliwa.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez talitha » 16 maja 2006, o 21:58

abeba napisał(a):Ponawiam prośbę o pomysły jak uspić instynkt macierzyński


Wziąć tydzień urlopu, przyjechać do mnie i zając się przez ten czas moją rozwrzeszczaną dwójką, która wiecznie się o coś tłucze (ja pojadę w tym czasie w góry SAMA i przypomnę sobie co to jest CISZA i wreszcie nikt nie będzie niczego ode mnie chciał :) ) Efekt gwarantowany, zapewniam, że wrócisz z ulgą do swego domu :lol: a instynkt macierzyński da Ci spokój przez dłuższy czas. :lol:
talitha
Bywalec
 
Posty: 120
Dołączył(a): 4 listopada 2005, o 22:36

Postprzez abeba » 16 maja 2006, o 22:00

kukułko, nie wmawiam Ci że MUSISZ być nieszczęsliwa, tylko wystarczy na tę samą sytuację spojrzeć inaczej i juz widać minusy, a nie lukier.
Ja rozumiem ze wieś spokojna, wieś szczęsliwa kusi. ale ja już jej zaznałam i dziękuję bardzo, wrócę najwyzej na wczasy pod gruszą.
Poza tym mojego zawodu nie mogę wykonywać wszędzie, w przeciwieństwie do nauczycieli, lekarzy czy handlowców. Musiałabym zostać anglistką (?) i to kiepską, taką "z przyuczenia".
uważam, ze odejście dzieci z domu w wieku 15 lat (a w obecnym systemie- wyjazd już do gimnazjum) to błąd, obojetnie jak fajnego ma sie męża. Widzę po mnie i po siostrze.
Jaką mam pewność że mój mąż wróci dziś szczęsliwie do domu? że nie zachoruje wkrótce i nie umrze? żadnej! naprawdę trzeba tez mieć własne plany, cele i życie.
wreszcie - mnie i mego męża wiele różni i wolałabym się nie zdawać na starośc tylko na niego. niestety, w cuda nie wierzę, pewnie na starośc zostanie nam wspólne gospodarstwo domowe i wnuki (?)
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez novva » 16 maja 2006, o 22:01

talitho :lol: :lol: oplułam przez Ciebie monitor...
novva
 

Postprzez kukułka » 16 maja 2006, o 22:09

A ja mysłałam, ze dla zony mąz jest cąłym światem. Pomysl, czy jemu nie jest przykro, zę nie liczysz na niego na starosc? A co do sytuacji np choroby męza, niezdolnosci do pracy itd - warto miec swoj zawod i tyle. nie trzeba od razu kariery robic. Tak właściwir, to po co ci mąz? wszystko sama...
Nie wmawiasz mi, ze musze vbyc nieszcęsliwa? To po co pytasz retorycznie, ajk długo bedize mi dobrze tak jak jest teraz?
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez abeba » 16 maja 2006, o 22:14

wreszcie -zachowanie mego lubego w ostatnich dniach dowodzi, że on sam nie wie czego chce i wcale by sie nei ucieszył z mojego stawiania rodziny na pierwszym miejscu. Jeszcze by:
1. musiał wziąć za nas odpowiedzialność i sie postresować.
2. znielubił mnie, przestał kochać...? wiele sie mówi o tym, że zony przestają o siebie dbac i potem sie dziwią że nie są już atrakcyjne dla mężów. Ale to sie da naprawić - trzeba znów o siebie zadbać. A co ze stroną psychiczną? zawsze byłam przebojową, dynamiczną dziewczyną, z której mógł być dumny. Taką mnie pokochał. A jak rzucę to zycie to z dnia na dzien kim sie stanę? szarą myszą, której obecność w domciu i obiadki wkrótce sie znudzą. I mi powie "kiedyś byłaś inna".
Będę truć jak mój ojciec, który nie nauczył się nawet obsługi komputera ale nadal sie ma za bóg wie kogo, tylko przypadkiem wybrał przestarzalą specjalizację i dlatego kariera mu utknęła, niestrawne dla otoczenia.
Rozdwoję się, ale pracy nie chcę rzucać, dziecko poczeka.
A jak sie rozdwoję, to wpadnę do Was, talitha :lol:
a w ogole to znowu ze mnie to forum robi potwora. Ja tylko znalazłam sie w punkcie zycia ze muszę dziecko jednak odłożyc a nie natychmiast płodzić, a tu mnie doprowadzają do stanu że niby nie chcę wcale i nikogo nie kocham...
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez kukułka » 16 maja 2006, o 22:22

Nie mowie,ze masz natychmiast miec dziecko ( smai jeszce dzieci nie mamy, bo tka dla dobra rodziny naszej lepiej - czyli mojego i meza dobra). Poza tym, co do dbania o siebie, posluchaj meza. Skoro o tym mowi, to znaczy ze wazne. A obiadki tez wazne. i nei znudza sie. jesli nei bedziesz szara mysza. Ja robie obiady, a szara mysza nie jestem, zawsze mamy sobei wiele z mezem do powiedzenia. to mozna a nawet trzeba pogodzic.
Piszez ze maz Ci moze przesatl kochac? I z takim spokojem to piszesz? ja bym chyab na twoim miejscu zwariowala. Co ci po calym swiecie, jesli maz przestalby cie kochac, podziwiac, troszczyc sie. Pioza tym, nei siedzisz w jego glowie, sakad mzoesz wiedziec czy odpowiedzialnosc za rodzine to dla niego stres, ktory chce przezwyciezyc czy taki, ktory go dobije?
"on sam nie wie czego chce " - mezczyzna tez człowiek, ma prawo do wahan nastroju, planowania swoich dzialn, zastanwaiania sie nad tym zcego cghce wlasnie i nei musi ci sie wcale z tego spowiadac, nawet jak jest Twoim mezem. Ponawiam pytanie - czy jemu nie przykro, ze na strosc nie bedizesz mu ufac i na nieho liczyc i mowisz to juz teraz? A mzoe zbyt doslownie ( bo fizycznie, w sensie zamieszkania tylko) myslisz o " nie opuszce cie az do smierci"? Nie oceniam cie. Sugeruje, bys moze sobie zadala to pytanie.
I jeszce jedno pytanie: czy ty widzisz jakies strony pozytywne w swoim mezu? czy tylko narzekac na niego lubisz? jak on czułby sie lub czuje z tym twoim narzekaniem?
poza tym ktos pisze tu o zastanowieniu sie bnad hierarchia wartości. Jak ci wyjdzie, zę masz hierarchię : ty, praca, dzieko, maż, to potem nie miej pretensji, ze w malzenstwie ci sie moze nie ukladac ( moze,a le nie musi). nie chce cie oceniac, ale nasuwa mis ei skojarzenie,ze byc mzoe na 1 miejscu masz isebie, swoja satysfakcje w zyciu> jesli tak, to nei dziw sie, ze potem nawet nawiazac relacje z Bogiem Ci trudno i rozpatrujesz je przede wsyztkim w kontekscie zakazow i ankazow barzdiej nzi osobistej relacji. Zycie nei ejst dazeniem do celu na sile. ZXycie jest dialogiem - z bogiem, mazlonkiem. Zrezsta, po co pytam o to, co dotyczy Ciebie i meza, , w koncu jego uczucia nei sa chyba dla ciebie az tak wazne. podobnie jak on sam. Chyba. Zeby nie bylo, ze cos ci imputuje.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez abeba » 16 maja 2006, o 22:34

kukułka napisał(a): Poza tym, co do dbania o siebie, posluchaj meza. Skoro o tym mowi, to znaczy ze wazne.

??? nie rozumiem, o jakim dbaniu on niby mi mówi. To że kocha mnie jaką jestem to sama wymysliłam. to nie trudne, kocha taką bo innej nie zna. Jedyna cecha jakiej we mnie nie znosi to smutek i narzekanie - które na pewno by zaczęły dominować gdybym nie miała nic innego do roboty.
kukułka napisał(a):Ponawiam pytanie - czy jemu nie przykro, ze na strosc nie bedizesz mu ufac i na nieho liczyc i mowisz to juz teraz?

przecież on tego nie wie. A ja mówię o mozliwości odsunięcia sie od siebie, a nie ze na pewno go na starośc zneinawidzę.
kukułka napisał(a):A mzoe zbyt doslownie ( bo fizycznie, w sensie zamieszkania tylko) myslisz o " nie opuszce cie az do smierci"? Nie oceniam cie. Sugeruje, bys moze sobie zadala to pytanie.

i co z tego wyniknie jak sobie zadam? uniewaznie slub bo źle zrozumiałam to zdanie przysięgi?
Mam poczucie że dajesz dużo praw facetowi, a od kobiety tylko wymagasz. ja sie osobiście czuję zmanipulowana i osszukana całym jego gadaniem o dzieciach i sprawil mi przykrość.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez kukułka » 16 maja 2006, o 22:44

Czujesz sie oszukana, ale to tylko emocje. Wymagam od siebie. i od dzieci w szkole. I wiem,z e mam tez prawa. Mezowi nei bede mowic, czego wymagam, bo nie jest dzieckiem. moge go tylko o cos prosic. On tez niczego mi nie kaze, nei wymaga, tylko prosi. A ja mam wrazenie, ze Ty robisz wszytko, by twoje bylo na wierzchu. A pozwolze mu poczuc sie glowa rodziny, mezczyzna!!! Z tym dbaniem o siebie - pokochal cie taka, OK, ale mzoe chcialby, bys dla niego ubrala sie w spodnice czy co tam. I co? nie zrobisz tego, bo nie? Bo jestes kobieta przebojowa, łowca sukcesu i satysfakcji, nie lubisz spodnic ( nawet jesli on mowi,ze ci w nich ladnie) i tyle? Ciagle myslisz o tym, zcego Ty chcesz. nie obchodza Cie jego uczucia? jak chcesz zyc tylko dla siebie, to po co Ci mąż?
Obchodza cie jego uczucia, pragnienia czy nie?
" co z tego wyniknie jak sobie zadam? uniewaznie slub bo źle zrozumiałam to zdanie przysięgi?" - nie. mzoe to bedzie szansa dla Ciebie, by pomyslec o nim i o byciu blisko psychicznie (czyli realizowaniu jego potrzeb) bardziej niz o fizycznej obecnosci, by..uzupelnic to myslenie, a nei uniewazniac od razu. Wiesz, malzenstwo to tkai paradoks, ze jedno powinno myslec o potrzebach drugiego, a to drugie je sygnalizowac ( a nei egzekwowac po trupach np)> wtedy , jesli obie strony tka mysla, nie ma potrzeby agresywnego dopominania sie o swoje, nie ma egozimu. W malzenstwie mzoe byc zdrowe Twoje - moje lub niezdrowe.
Ostatnio edytowano 16 maja 2006, o 22:47 przez kukułka, łącznie edytowano 1 raz
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez HonoratA » 16 maja 2006, o 22:46

Abebo - rozumiem Cię doskonale! Naprawdę. Bóg wspaniale uczynił swiat i stworzył nas różnymi. Nie jesteś potworem. Jesteś (tak czytam między wierszami) pełną wdzięku, młodą, z ogromnym poczuciem humoru dziewczyną. Lecz dźwigasz na sobie ciężar przeszłości... To on nie pozwala Ci zaufać nikomu do końca. Nawet mężowi ( choć go bardzo mocno kochasz). Wystarczyłoby jedno jego zdanie - że chce dziecka i zrobi wszystko by Wam niczego nie zabrakło - a zgodziłabyś się bez wachania. Ale Twój mąż też dźwiga brzemię...dlatego obojgu Wam jest tak ciężko. Wymodlimy dla Was łaskę odczytania znaków Pana (modlitwa mojej córki działa przeróżne cuda). Instynkt macierzyński jest ważny, nie usypiaj go. Bóg da Ci rozpoznać czas kiedy będziecie gotowi do rodzicielstwa. Ja zaufam Mu za Ciebie :P
Dla mnie mąż, praca , dzieci - to jedna szala. Są sytuacje życiowe że trzeba "poświęcić" trochę małżeństwa i rodzicielstwa na rzecz pracy, też są sytuacje że mąż się nie liczy, praca się nie liczy tylko dobro dziecka. I przychodzą chwile że trzeba na chwilę przestać być mamą, pracownikiem a być tylko żoną i mężem. To składa się na nasze życie. Wcześniej pisałam że studiowałam juz jako mężatka i matka. Wyobraźcie sobie ile samozaparcia miał mój mąż opiekując siię maleńkim dzieckiem abym mogła zrealizować swoje marzenie - skończyć studia. Powiedział później że moja piątka na dyplomie była najwyższą nagrodą. Małżeństwo dla mnie okazało się zbawienne, mimo młodego wieku w jakim w nie wkroczyłam. Przez całe moje dorosłe życie czuje nad sobą opiekę. I czasami wystarczy powiedzieć "Jezu ufam Tobie" i "niech się stanie wola Twoja". A Pan pokazuje drogę dalej.... Abebo jeszcze bardziej będę modliła się w waszej intencji, i w chwili zwątpienia powiedż "panie, tam ktoś się za mnie modli, pomóż mi" :P
HonoratA
Bywalec
 
Posty: 157
Dołączył(a): 10 maja 2005, o 14:42
Lokalizacja: Lubin

Postprzez kukułka » 16 maja 2006, o 22:51

"Nie jesteś potworem. Jesteś (tak czytam między wierszami) pełną wdzięku, młodą, z ogromnym poczuciem humoru dziewczyną. Lecz dźwigasz na sobie ciężar przeszłości... To on nie pozwala Ci zaufać nikomu do końca. Nawet mężowi ( choć go bardzo mocno kochasz). Wystarczyłoby jedno jego zdanie - że chce dziecka i zrobi wszystko by Wam niczego nie zabrakło - a zgodziłabyś się bez wachania. Ale Twój mąż też dźwiga brzemię...dlatego obojgu Wam jest tak ciężko. Wymodlimy dla Was łaskę odczytania znaków Pana (modlitwa mojej córki działa przeróżne cuda). Instynkt macierzyński jest ważny, nie usypiaj go." - hONORATO, ZGAFDZAM SIĘ Z TYM JAK NAJBARDZIEJ, CHCO MZOE BEZPOSREDNIO TEGO W MOICH POSTACH NIE WIDAC. a NIE WIDAC DLATEGO,Z E JA AKURAT NIE PISZE O PRZESZLOSCI ABEBY ( BO TEJ ZMIENIC NEI MZOE), TYLKO konkretnymi slowami zachecam ja by zmienila swoje podejscie do meza itp. Zgadzam sie z Toba Honorato. Rowniez w tym,z e modlitwa jest konieczna. Obiecuje, abebo, modlitwe za Ciebie. i przy okazji tez prosze ( Ciebie, Honorato, i abebo, jesli cchesz i nie jestes jeszce na mnei o te posty wsciekla), bo sa w moim zyciu sprawy ( wlasnei z przeszloscia zwiazane), ktore teraz juz TYLKo wytrwala i uparta modlitwa rozwiaze, nie bede ich tu opisywac, omawiac, bo to nie da nic. Wiem, ze teraz modlitwa tylko. Wiec..tez bardzo prosze
A do abeby pisze, bo..na swoj sposob chce pomoc, jesli zostalam zle odebrana przez Ciebie, abebo, to wiedz, ze cchialam dobrze i nie bylo moim celem uczycnienie cie potworem, no moze troche emocje mnei poniosly, ale to, co pisalam o dawaniu siebie drugiej osobie jest tez wypracowane, ale..daje radosc., choc z poczatku brzmi brutalnie ( wyrzec sie czegos itp). Dlatego o tym pisze.
Honorato, a ta twoja corka to mzoe charyzmatyk jaki z charymatem modlitwy wstawiennizcej albo co???
I jeszce jedna refleksja sie podziele: Malzenstwo bez modlitwy byloby bardzo, bardzop trudne, niezrozumiale itd, dlatego jets ona taka wazna.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez abeba » 16 maja 2006, o 22:59

gdyby mój luby był na dole hierarchii to juz by mnie dawno nie było w tym kraju..... choć na pewno zostałam dla własnej satysfakcji.. :?
Trzymając sie Twojej spodnicowej metafory, kukułko, powiedzmy ze mówi, "załóz czasem spodnicę", no wiec golę nogi, spedzam kupe czasu na zakupach, wertuję gazety z modą, i sie napalam na tę spodnice, po czym slyszę "eee, zimno jest, podwieje Ci nerki, poza tym nie mamy kasy na ciuchy". Miło?
Lubię wiele rzeczy w moim mężu, ale on ma też wady to chyba normalne. i jedną z nich jest nieplanowanie przyszłosci i trochę wolne tempo dochodzenia do zmian życiowych. i tu jest takie miejsce gdzie ja oczekuję na decyzję a on by chciał a się boi. I wychodzi na to ,ze zamiast realizować cos co on sobie przede wszystkim wymarzył to ja go do tego będę zmuszać - absurd.
dzięki za wiarę HonoratA. Ujmę to tak: wierzę, że się będziecie modlić.
a jaki ciężar masz na myśli?
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w rodzinie

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 7 gości

cron