Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 15:13 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

Mój mąż nie chce mieć dzieci

Tu można porozmawiać o trudnych doświadczeniach, które dotykają rodzinę (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

Postprzez novva » 8 kwietnia 2006, o 00:53

Witaj! Trudno Ci coś konkretnego poradzić, znając sytuację tylko z jednej strony. Z tego, co piszesz, wynika jednak, że Twój mąż nie odrzuca myśli o posiadaniu dzieci w ogóle, tylko chce to przełożyć w czasie. Domyślasz się, dlaczego? Bo przecież powody moga być bardzo różne.
Wiesz, chyba 1,5 roku małżeństwa to nie tak dużo :) My jesteśmy już prawie 3 lata po śłubie i wciąż nie czujemy się gotowi na dziecko...
novva
 

Postprzez fiamma75 » 8 kwietnia 2006, o 08:58

A ile Twój mąż ma lat? Może zwyczajnie nie czuje się jeszcze gotowy? Nie ma sensu zmuszać go. A może ustali z nim konkretny termin. np. o dziecko zaczniemy się starać za pół roku, za rok, za dwa - taki, jaki jest dla niego do przyjęcia.
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Re: Mój mąż nie chce mieć dzieci

Postprzez abeba » 8 kwietnia 2006, o 09:45

Marata napisał(a): Jest "panem sytuacji", bo bez jego zgody nic nie
mogę zrobić. Jest mi coraz trudniej, te nasze "przepychanki" trwają od ok.
roku.

To, jak to ujęłaś, brzmi bardzo niepokojąco.... jesli to nie była przesada w ujęciu sprawy, to może problem jest w czym innym niż dziecko? może powinniscie najpierw popracować nad relacją, tak by dziecko nie było wynikiem przepychanek...powodzenia!
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez kukułka » 8 kwietnia 2006, o 11:55

Wydaje mi się, ze tu jest do rozwiązania kilka kwestii:
1. Czy mąz powiedział Ci, dlaczego cche odkładac poczęcie? ( moze po prostu chchiec nacieszyc sie jeszce tylko byciem we dwoje, moze czeka az sie przeprowadzicie do większego mieszkania, spłacicie kredyt itp - mężczyzni lubią mysle bardzo realistycznie, czyli : dziecko musi miec dobre, bezpieczne warunki, a nie zebysmy musieli mieszkac razem z nim w jednym pokoju bez perspektyw wyprowadzki na chocby dwupokojowe mieszkanie. kobieta często patrzy przez pryzmat emocji : chcę dziecko i już, najlepiej zaraz po slubie, a wszystko sie jakos ułozy. tez tak miałam, ale mój maz w końcu przekonał mnie, ze z instynktem macierzyńskim trzeba czasem trochę poczekac
2. Bez jego zgody nic nie możesz zrobic. - to tak. a czy chciałabyś coś bez jego zgody zrobic w tej kwestii? Chciałabyś miec dziecko będące wynikiem oszustwa "sprzedanego" męzowi (np sfałszowanego wykresu, okłamania meza, ze jesteś w fazie niepłodnej albo z ezapomniałaś wzią tabletkę? to, ze do poczęcia potrzeba zgody dwojga powinno byc dla ciebie oczywiste. wyobrażasz sobie, ajk po takim oszustwie, niby "wpadce" wyglądałoby wasze współzycie i w ogóle zycie małżenskie?
3. Dlaczego ci sie tka spieszy do dziecka? 1,5 roku to nic wielkiego. jesli nie masz jeszce 30 lat, to warto poczekac na pragnienie męza...Daj mu prawo do jego własnej dynamiki uczuc.
A na koniec, zeby nie bylo, ze tylko teoretyzuję, to powiem, zę my jesteśmy 1,5 roku po slubie też, ja bardzo pragne miec dziecko, ale wiem,ze moj maz mysli rozsądnie i ze warto poczekac. wazne jest, by dziecko mie, ale niech to będzie decyzja obojga.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez HonoratA » 8 kwietnia 2006, o 13:41

"Do tanga trzeba dwojga" Zgadzam się że nalezy porozmawiać z mężem, może ustalić co przeszkadza mu w podjęciu decyzji o powiększeniu rodziny. Być może są to rozsądne argumenty które jesteś w stanie przyjąć i przyznać mężowi rację. Ale też jeżeli uważasz że nie ma racji też powinnaś mu o swoich watpliwościach powiedzieć. Że Ty uważasz tak bo.... Ja bardzo chciałam mieć 2 dziecko - ale mój mąż miał inne zdanie. Wyjaśniłam powody mojej decyzji dlaczego TERAZ... uznał za słuszne moje wywody no i tak mamy Olę!
Inaczej ma się sprawa jeżeli Twój mąż WOGÓLE nie chce mieć dzieci. Tu nie wiem co Ci poradzić.
HonoratA
Bywalec
 
Posty: 157
Dołączył(a): 10 maja 2005, o 14:42
Lokalizacja: Lubin

Postprzez Maguś » 8 kwietnia 2006, o 22:24

A może niech przeczyta małą zachętę i sobie przemysli:

Może ta opowieść J.Pulikowskiego obudzi w kimś tęsknotę i wiarę w to, że drogą do szczęścia mężczyzny jest ojcowanie.


Wychowanie do ojcostwa





Problem ojcostwa jest, jak się wydaje, kluczowym zagadnieniem we współczesnym świecie. Bez żadnej przesady. Tak jak "przyszłość świata idzie przez rodzinę", tak bez wątpienia nie da się ocalić rodziny, a tym samym świata, bez odnowy ojcostwa. Przecież kryzys autorytetów, szokujący nieraz brak odpowiedzialności i związana z tym zapaść władzy wszelkich szczebli są pochodną, a nawet wręcz prostą konsekwencją degradacji ojcostwa.
Przyczyn tego stanu rzeczy jest wiele. Leżą one zarówno w świecie zewnętrznym, w agresywnej, niszczącej ojcostwo postawie wielu kobiet, jak i oczywiście w samych mężczyznach. W ich niedorozwoju i degradacji, nie tylko moralnej. W ich hołdowaniu prymatowi techniki nad etyką, w dążeniu za wszelką cenę do "mieć" ponad "być", w hedonistycznym nastawieniu na przyjemności i użycie nawet za cenę życia swego rodzonego (choć nie urodzonego) dziecka...
By odmienić ten alarmujący stan rzeczy, trzeba podjąć wyzwanie "stworzenia nowego człowieka". Człowiek tworzy się, konstytuuje przez wychowanie i samowychowanie. Trzeba zatem opracować i wprowadzić w życie skuteczną, a więc atrakcyjną dla chłopców strategię wychowania do ojcostwa. Pierwszym jej elementem musi być określenie celu, który ma zostać osiągnięty, a więc naszkicowanie modelu mężczyzny, męża i ojca, oraz wzorcowej kariery ojcowskiej. Znajomość wzoru ojca daje wiedzę, jak być powinno, umożliwia: analizę sytuacji (w rodzinie, w społeczeństwie, w świecie), postawienie diagnozy (oceny, co "zdrowe", co "chore"), podjęcie sensownej profilaktyki (wskazówki do pracy nad sobą, postulowanie zmian obyczajów, tworzenie planów i strategii wychowawczych), podjęcie skutecznego leczenia, terapii (w przypadkach "chorego" ojcostwa). Wreszcie - można starać się w wychowaniu własnych dzieci stwarzać optymalne warunki do kreowania "wzorowych karier ojcowskich" już od poczęcia (bez żadnej przesady).
Dość łatwo można opisać, jak powinien wyglądać "efekt końcowy" wychowania: idealny mężczyzna: mąż-ojciec. Prawdziwy mężczyzna powinien: poznać i zaakceptować siebie, podjąć trud samowychowania, by posiadać siebie i w sposób wolny "władać" sobą, mieć postawę altruizmu, być zdolnym do miłości, chcieć kochać, chcieć być ojcem, chcieć być odpowiedzialnym za losy rodziny, być oparciem psychicznym dla kobiety-żony, dawać jej dowody szacunku i miłości zarazem. Powinien być opiekuńczy, cierpliwy, konsekwentny w dążeniu do celu, stanowczy w egzekwowaniu dobra, wyrozumiały, komunikatywny. Powinien posiadać umiejętność służebnego sprawowania władzy, życzliwość i poczucie humoru, wypracowywać w sobie stale rosnącą odpowiedzialność. Powinien wyznawać hierarchię wartości: na pierwszym miejscu Bóg, dalej żona, dzieci i w końcu inni ludzie.
Zgodzimy się pewnie, że nakreślony obraz mężczyzny jest piękny, lecz, delikatnie mówiąc, mało powszechny. Co robić, by go upowszechnić? Wychowywać synów tak, by przynajmniej zbliżali się do nakreślonego ideału. Pomocna w wychowaniu może być wizja idealnej kariery ojcowskiej. Spróbujmy zatem naszkicować idealny (rzecz jasna nierzeczywisty, stworzony jedynie w wyobraźni), modelowy przebieg kariery ojcowskiej.
Zacznijmy chronologicznie.

Kariera ojca
Chłopiec powinien się począć jako wytęsknione, wymodlone, oczekiwane dziecko, będące owocem prawdziwej, pięknej i ofiarnej miłości małżeńskiej jego rodziców. Jeszcze przed urodzeniem mały mężczyzna powinien wzrastać w atmosferze miłości, akceptacji i pełnego bezpieczeństwa. Powinien być zaakceptowany nie tylko w ogóle jako dziecko, ale w pełni ze wszystkimi cechami. W szczególności jako dziecko "swojej" płci. Jego rodzice muszą rozumieć, na czym polega wychowanie chłopca, wiedzieć, do jakich zadań życiowych mają mu pomóc dorosnąć i się przygotować. Powinni pamiętać, że najważniejszym celem wychowania jest pomoc dziecku w osiągnięciu szczytu możliwości człowieczych na drodze trafnie rozpoznanego powołania (dla wierzącego szczytem możliwości jest pełna wolność w wypełnianiu dobra i odrzucaniu zła, czyli świętość). Powołania rozpoznanego przez dorastające dziecko wspierane mądrością i miłością rodziców, a nie narzuconego przez kogokolwiek. Prawdziwym (obiektywnie rzecz biorąc!) powołaniem każdego mężczyzny jest ojcostwo (choć różne są drogi jego realizacji).
Mądrzy rodzice powinni obmyślać i na bieżąco korygować i wprowadzać w życie strategie wspierające ich synów w świadomym wzroście ukierunkowanym na przyszłe zadania i role, jakie przyjdzie im pełnić w rodzinie, w społeczności lokalnej, w kraju i w świecie. Adhortacja Jana Pawła II "Familiaris consortio" wymienia najważniejsze funkcje ojca w rodzinie:
- odpowiedzialność za życie poczęte,
- udział w wychowaniu powierzonych sobie dzieci (niekoniecznie rodzonych),
- praca zawodowa zapewniająca byt i bezpieczeństwo rodzinie,
- przykład dojrzałej postawy chrześcijańskiej nie tylko dla swych dzieci, ale i dla otoczenia, dla świata.
By dorosnąć do pełnienia wymienionych zadań - funkcji, chłopiec musi rozwijać się i wzrastać. Rodzina ma mu stworzyć możliwie idealne warunki tego wzrostu, lecz na tym jej rola się nie kończy. Chodzi o uruchomienie w dziecku pragnienia pracy nad swym rozwojem i wspieranie procesu samowychowania.
Decyzja o podjęciu trudu własnego rozwoju jest ważna, konieczna, lecz jeszcze niewystarczająca do zrobienia prawdziwej kariery ojcowskiej. Dalej jest miejsce na codzienny trud, cieszenie się wzlotami i powstawanie z upadków z mądrym wyciąganiem z nich wniosków na przyszłość. W trudzie chłopiec powinien poznawać siebie (m.in. rozpoznawać talenty i godzić się z ograniczeniami, ale także poznawać swoją psychikę oraz swe ciało i jego reakcje). Poznanie siebie jest konieczne, by następnie móc dojrzale zaakceptować siebie jako człowieka, mężczyznę, ojca.
Dalej, po samopoznaniu i samoakceptacji, jest miejsce na trud samoopanowania. Samoopanowanie powinno dotyczyć "odporności" zarówno na pobudzenia zewnętrzne (ze świata), jak i na pobudzenia wewnętrzne (reakcje zmysłów na bodźce oraz zapanowanie nad wyobraźnią - bodźcami psychogennymi). Ogromnym współczesnym wyzwaniem dla chłopców (i mężczyzn w ogóle) jest zapanowanie nad reakcjami ciała na bodźce o charakterze seksualnym. Są to głównie bodźce wzrokowe, bo na takie mężczyźni są najbardziej podatni. W szczególności chodzi o umiejętność odwrócenia wzroku i nieprzetwarzanie przez wyobraźnię obrazów budzących niepokój ciała. Wyzwanie to jest aktualne szczególnie dzisiaj, kiedy to z premedytacją i, niestety, profesjonalnie produkuje się, pod różnymi pretekstami i nazwami, nieprawdopodobne ilości bodźców mających na celu pobudzenie seksualne oglądających je mężczyzn. Napędza to "seksbiznes" i staje się źródłem przerażającej liczby tragedii osobistych, rodzinnych i społecznych. Wszelka przestępczość na tle seksualnym tu właśnie ma swoje korzenie. Tak więc niezwykle ważnym zadaniem rozwojowym dla chłopców jest zapanowanie nad własnym wzrokiem.
Samopoznanie i samoopanowanie składają się na samoposiadanie. Osiągnąwszy elementarny poziom samoposiadania, człowiek staje się zdolny do samoofiarowania, oddania siebie, czyli do obrania drogi miłości - drogi powołania życiowego. Wszak poważnie rozumiana miłość jest "bezinteresownym darem z siebie samego" (Jan Paweł II). Nie można siebie uczciwie dać - ofiarować, nie władając sobą w sposób wolny, czyli innymi słowy: nie posiadając siebie. Osobisty i zarazem osobowy rozwój jest procesem, który powinien być weryfikowany np. według klucza: czy dziś jestem bliżej celu (potencjalna zdolność do miłości, do idealnego ojcostwa) niż wczoraj.

Wybór drogi
Obok troski o swój wzrost powinna w chłopcu dojrzewać decyzja o osobistym powołaniu, czyli o wyborze drogi realizacji miłości w życiu. Miłości mężczyzny, a więc o drodze ojcostwa. Najpowszechniejszą drogą ojcostwa i zarazem najnaturalniejszą jest ojcostwo w rodzinie, ojcostwo wobec własnych rodzonych dzieci. Chłopak musi zadbać nie tylko o to, by sam nadawał się do przyszłej funkcji ojca - głowy domu, ale też o wybór możliwie najlepszej żony - matki swych dzieci. Właśnie - żony jako przyszłej matki, a nie jedynie żony jako towarzyszki życia, kochanki czy, jak dziś się mówi, partnerki seksualnej.
Po "wstępnym" wyborze najlepszej z możliwych matki dla swych (a poprawniej mówiąc, dla ich wspólnych) dzieci powinien być podjęty kolejny rozumny i wytrwały trud. Trud wzajemnego wspierania się w dalszym indywidualnym wzroście osobowym ukierunkowanym na bycie żoną-matką i mężem-ojcem oraz trud budowy więzi, czyli właściwej relacji, komunii osób.
Oba wymienione trudy są "trudne". Bo oto zamierzony rozwój już nie jest ściśle indywidualny (w pojedynkę), ale powinien być nastawiony na dobro pary i przyszłej rodziny. Musi więc być korygowany, dostosowany do potrzeb, możliwości i pragnień wybranej drugiej osoby.
Tak więc ważnym elementem robienia kariery ojcowskiej powinno być piękne i czyste narzeczeństwo, charakteryzujące się wspólną pracą i wzrostem ukierunkowanym na dobro przyszłego małżeństwa. Kolejnym krokiem na drodze idealnej kariery ojcowskiej jest zawarcie małżeństwa z wybranką najlepiej nadającą się i "wstępnie" przygotowaną do pełnienia roli kobiety - żony-matki, słowem: wspaniałej pani domu. Dalej jest czas na rozwój miłości małżeńskiej i jej owocowanie. Jednym z najważniejszych i najpiękniejszych owoców miłości małżeńskiej obok rosnącej komunii męża i żony są dzieci. Oby pojawiły się one w możliwie najlepszym czasie, w odpowiednich odstępach i było ich tyle, ile stanowi najlepszą liczbę dla tej właśnie rodziny.
Dalszym elementem kariery ojca jest wychowywanie dzieci, aż do pełnej dojrzałości i wyjścia ich z gniazda rodzinnego. Wychodzące z domu dzieci powinny być zdolne do życia całkowicie niezależnego od rodziców. Przy tym powinny być wychowane nie tylko na uczciwych, dojrzałych ludzi, ale też "specjalistycznie": dziewczynki do macierzyństwa, a chłopcy do ojcostwa. Po wyjściu dzieci z domu, kiedy skończył się czas bezpośrednich oddziaływań wychowawczych, ojciec powinien pozostać wspaniałym wzorem do naśladowania. Jego stabilna postawa, a szczególnie dozgonna miłość i wierność żonie uwiarygodniają w oczach dzieci postawy wpajane od dzieciństwa przez ojca.
Tak pokrótce można by przedstawić idealną karierę ojcowską. Może ta opowieść obudzi w kimś tęsknotę i wiarę w to, że drogą do szczęścia mężczyzny jest ojcowanie. Oby ten "ktoś" (może więcej niż jeden) przełożył tę tęsknotę i wiarę na własne działania, na swoje życie.
Jacek Pulikowski
Maguś
Przygodny gość
 
Posty: 41
Dołączył(a): 16 września 2005, o 22:51

Postprzez Księżyc » 8 kwietnia 2006, o 22:53

Marato, Twoj mąż większość swojego życia spędził bez Ciebie. Teraz jesteście dopiero 1,5 roku po ślubie, to wbrew pozorom nie jest dużo czasu - nie pomyślałaś o tym, że on chce najpierw lepiej rozwinąć to co otrzymaliście w małżeństwie? To przecież wkroczenie w nowe życie, wymaga nie tylk dostosowania się ale objęcia możliwości jakie otworzyły się przed Wami - nowego piękna. Dziecko w tej chwili przystopowałoby Wasz rozwój w tym wymiarze lub całkowicie go zatrzymało. Doceń to, że mąż pragnie poświęcić teraz uwagę Wam.
Szczęściem mężczyzny jest kobieta którą kocha i nikt nie powinien go z tej drogi sprowadzać mamiąc innym rodzajem spełnienia.
Księżyc
Przygodny gość
 
Posty: 71
Dołączył(a): 12 maja 2005, o 22:28

Postprzez Samanta » 9 kwietnia 2006, o 01:47

Marato-przykro ,że twój mąż jest panem sytuacji.Ty chcesz liczyć sie z jego odczuciami,no ale on powienien z milosci do ciebie-liczyc się tez z twoimi.
Modlic się do Sw.Jozefa-najlepszy maz i ojciec wrzechczasów.,nie zostawi was.

Malzenstwo z samej istoty zawiera powolanie do rodzicielstwa(choc czasem niestety do duchowego-gdy jest nieplodnosc i brak checi do adopcji-ale to tak na marginesie) i nie ma spełnienia małzonków jesli nie spełnią sie w rodzicielstwie(nawet jesli biologicznie nie będą rodzicami).

Co jest wazne-męzczyzna moze bac się,ze spadnie na drugi plan.
tu jest wazne by razem siąść ,pogadac i ustalic hierarhie wartosci
1.Bog
2.MAZ/ZONA
3.dzieci
4.cała reszta(rodzina dalsza,praca,hobby......)

Zona musi męzowi obiecać i dotrzymac ,ze on zawsze bedzie wazniejszy od dziecka,bo dziecko nie jest dla małzenstwa tylko dla Boga i ma opuscic rodziców.

J.Pulikowski radził nawet,by zona ,gdy urodzi pierwsze dziecko nad łożeczkiem powiesiła kartkę-,,mąż jest najważniejszy''.

Bo czasem mezczyzna boi się,ale ambicja mu nie pozwala się przyznać.
I moze poproś zaufanego faceta(tescia,przyjaciela rodziny,kuzyna) ,który juz ma [b]duzy staż ojcowski
:) i jest szcęsliwym ojcem,zeby tak po męsku dodał twojemu męzowi otuchy :)


Bo z miloscią jest taka cudowna sprawa,że nawet jesli się ją dzieli-jej zawsze przybywa.
Z kazdym dzieckim przybywa milosci w rodzinie -ono bedzie kochalo ciebie i twego meza,ty je bedziesz kochac i twoj mąż.Zobacz ile wam przybędzie MILOSCI,trzymaj się ....[/b]
Samanta
Bywalec
 
Posty: 100
Dołączył(a): 4 kwietnia 2006, o 14:45

Postprzez kukułka » 9 kwietnia 2006, o 11:46

Czytam tę wypowiedź Pulikowskiego i myslę, ze chyba jetsem.szczęsciarą. Choc nie mamy dzieci i na razie chyba ich mie nie będizemy, widze jak mój mąz rozwija sie, pracuje nad tym, co w życiu ważne. Jak umie byc meżczyzną w każdej sferze zycia, mimo problemów, których nikomu przeciez nie barakuje. jak tam patrze na mojego męza, czytma Pulikowskeigo, to jeszce bardziej utwierdza się we mnie przekonanie i pragnienie by kiedys miec...syna.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez adalberto » 10 kwietnia 2006, o 14:12

A ja myślę, że im człowiek starszy to mu będzie coraz trudniej stwierdzić że jest już gotowy do wychowywania dzieci (lub do małżeństwa - bo chodzi o ten sam mechanizm). Z wiekiem uświadamiamy sobie swoją niedoskonałośc z jednej strony a z drugiej ogrom odpowiedzialności którą bierzemy. Trzeba kiedyś skoczyć do tej wody.... i tyle.
Niektórzy piszą o dzieciach jakby były przeszkodą w rozwoju miłości małżeńskiej - a ja myślę, że jest odwrotnie. Te obowiązki (choć chciałbym aby nikt nie patrzył na dzieci przez pryzmat obowiązków jak to się przyjęło, ale radości i przygody) pozwalają jeszcze bardziej oczyścić miłość małżonków z niedoskonałości i egoizmu.
Wraz z dziećmi łatwiej zrozumieć miłość Boga do nas, zwłaszcza jej wymiar rodzicielski.
I myślę też, że nie warto czekać zbyt długo - bo oczywiście można mieć dzieci za wcześnie - ale można mieć zbyt późno - o czym również nikt nigdy nie mówi. Zegar biologiczny bije (warto uświadomić sobie, że tutaj chcieć nie zawsze równa się móc) i nie tylko - starsi rodzice mają wiekszą tendencję do nadopiekuńczości itp.
Ja sobie dodawałem otuchy tak: "tylu ludzi miało dzieci przede mną i dało sobie radę - zwierzęta dają sobie radę więc to napewno nie jest coś co może mnie przerosnąć - i jeśli chcę być dobrym rodzicem to nic nie stoi na przeszkodzie abym takim był" No i nie jestem sam....

Takie kazanie mi się trafiło :wink:
adalberto
Przygodny gość
 
Posty: 73
Dołączył(a): 25 lutego 2004, o 19:15
Lokalizacja: Miłkowice/Legnica

Postprzez kukułka » 10 kwietnia 2006, o 14:30

Adalberto, ja mam pytanie - co to znaczy miec dzieci za późno? dla mnei taka granicą, ajko dla kobiety, jest trzydziestka. Zeby starac sie o dziecko przed 30.
A poza tym, czasem sa sytuacje, zę malżęństwo musi się dograc, wyprostowac. ja np, choc bardzo chcialam miec dzieci zaraz po slubie, ciesze sie, zę nei mielismy ich od razu. Byl czas, by wiele sobie wyjasnic, zrozumiec siebie, dograc się. A dziecku to oszczedza wielu stresów.
A co do nadpoiekunczosci - wydaje mi sei, ze u kobiet przynajmneij- nadopiekunczosc bierze sie z braku poczucie oparcia w mezu i wiezi z nim. wtedy cala swoja milosc kobieta przelewa na dziecko.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez fiamma75 » 10 kwietnia 2006, o 15:09

Zgodzę się z kukułką - nadopiekunczość bierze się stąd, że kobieta nie ma oparcia w mężu, nie czuje się przez niego dostatecznie kochana a dziecko staje się dla niej najważniejsze (ważniejsze od męża, co jest niewłaściwe). Nie zależy to wcale od wieku.
A co do posiadania dzieci czy zawarcia małżeństwa- to nie jest tak, że decyzja należy wyłącznie od nas. Najwięcej ma tu do powiedzenia Pan Bóg :D I nie można powiedzieć, że jest coś za późno (choć po ludzku może się tak wydawać) - On ma swoje plany.
Cóż, nasze dziecko nie będzie miało najmłodszych rodziców. I co z tego? Wokół mnie jest mnóstwo kobiet ok. 30-tki czy po, które mają dzieci lub się na nie decydują. Nie jestem osamotniona :D Jeśli zdecydujemy się na kolejne (w co bardzo wątpię) będę starsza o ładnych kilka lat, nie mówiąc o tym, że mój mąż jako sporo starszy, będzie w wieku dla niektórych dziadkowym :wink: Tylko, że tu nie można patrzeć na metrykę a na dojrzałość.
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez Maguś » 10 kwietnia 2006, o 15:29

Ja myślę,że to zależy od kazdego męzczyzny indywidualnie.Ja pochodzę z rodziny wielodzietnej,gdzie tata bardzo chciał nie tylko miec dzieci ,ale i sporo.
Marato-moze masz w okolicy/rodzinie jakieś fajne,szczęsliwe rodziny(niekoniecznie wielodzietne :) .Moze zamiast robić męzowi wykłady(w koncu to tylko teoria,abstrakcja) spotkajcie się z taką rodziną,niech mąż po prostu zobaczy-ze są radosni,szczesliwi,ze kochają dzieci i dzieci ich,że męzczyzna potrafi byc nieżle dumny ,że ,,ma syna''.

Kukułka pisala,zeby nie ,,oszukac męza'' i za jego plecami zajsc z ciąze- to jest barzdo wazne,tak mi sie zdaje --tylko tak w sumie to Bog moze w kazdej chwili dac wam dziecko (bo zadna metoda nie jest 100%) i zeby wtedy mąz nie zwalał na ciebie,on musi tez sobie uswiadomic,ze czasem Bog moze obdarzyc dzieckiem wczesniej.
Maguś
Przygodny gość
 
Posty: 41
Dołączył(a): 16 września 2005, o 22:51

Postprzez Maguś » 10 kwietnia 2006, o 15:38

W sumie wszyscy macie rację-Adalbertowi chodzi o to,że po prostu jest taki trend-kariera,kasa,dom-dziecko na końcu.I wielu wpada w tą pułapkę,a można sie dorabiać z dzidziusiem u boku :) :) (jak moi rodzice).W końcu jedno dziecko to az tak bardzo duzo nie kosztuje.
Po prostu chodzi o to,by dziecka nie zostawiać z premetytacją na sam koniec.Ale tu chodzi o ludzi barzdo takich..nastawionych na karierę.

Fiamma też ma rację-jak ktoś późno wyjdzie za mąż( jesli kiedykolwiek mi się to zdarzy też nie będę młodą mamą) to nie ma co sie obwiniać,z natury rzeczy ma dzieci później.

I kukułka tez ma rację-np. moi rodzice pobrali się bardzo młodo i postanowili,że rok po ślubie będa sobie żyli swoim życiem-jezdzili na wycieczki,sport,teatr itd a dopiero po roku będą sie starali o dzieci jak się zgrają jako małżeństwo.
Maguś
Przygodny gość
 
Posty: 41
Dołączył(a): 16 września 2005, o 22:51

Postprzez kukułka » 10 kwietnia 2006, o 16:12

Zresztą. ja bardzo prasgnę dziecka teraz, ale nei chce gnieździc sie z nim i męzem w 1 pokoju bez kuchni, z łazienką u rodziców i wtrącająca sie całą moja rodziną. Zresztą, oboje z moim mezem czujemy się młodo i coraz większe oparcie w sobie mamy. Ja tylko marze by przed 30 zajśc w ciąże, taka chciana i wyczekaną nie tylko przez mnei ale i przez mojego meża. i miec przynjamniej 1 dizecko.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez Samanta » 10 kwietnia 2006, o 20:47

Naszła mnie taka refleksja,że problem wasz chyba nie powstał teraz??.Bo albo wyszłaś za męzczyznę,który nie chce miec dzieci(albo chce np. po 40) albo nie ustaliliście tego przed ślubem i teraz jesteś w szoku,że on się stawia.
Albo cię oszukał mówiąc,ze nie bedzie problemu i teraz robi te problemy.
Chyba,ze wiedziałas jaki jest jego stosunek do sprawy i z pełną swiadomoscia to zaakceptowałas?

Chyba potrzeba wam i modlitwy i jakiejś sensownej rozmowy,żeby sobie wszystko wyjasnić.

I chyba wszystkie młode dziewczyny,które to czytają powinny przemyśleć,że przed slubem trzeba o planowaniu rodziny tez pogadac,bo najpierw tylko słodkie słówka i byle wyjsc za mąz ,a potem ból i cierpienie , a w koncu narzeczeństwo jest czasem rozmów i poznawania siebie,zeby potem nie było takich przykrych niespodzianek.....
Samanta
Bywalec
 
Posty: 100
Dołączył(a): 4 kwietnia 2006, o 14:45

Postprzez adalberto » 11 kwietnia 2006, o 14:03

Co do problemu z mężem, to warto z nim porozmawiać (ale warto abyś w tej konkretnej rozmowie nie starała się go przekonywać tylko zrozumieć, myślę że wtedy może być bardziej otwarty, ja bym był) - i ustalić skąd się bierze jego niechęć -

z braku poczucia bezpieczeństwa (może się bać, że nie będzie w stanie was utrzymać),
ze strachu przed odpowiedzialnością i nowymi obowiązkami
uważa, że powinniście być sami jeszcze przez jakiś czas
uważa, że nie macie warunków
- tak jak to pisało wiele osób

dopiero wtedy będziesz mogła odpowiedzieć jakoś i próbować rozwiązać ten problem i go przekonywać
(napisałaś na tyle ogólnie, że może to on mieć rację - bo np. nie macie jak mieszkać itp)

----------
moja uwaga o tym, że można mieć dzieci za późno wynika z przekonania, że każdy z nas ma jakiś najlepszy czas by zaprosić dzieci do rodziny
i można to zrobić za wcześnie i można za późno - piszę o tym "zbyt późno", bo ludzie podejmując decyzję zwykle kładą duży nacisk na to aby przypadkiem nie mieć tych dzieci za wcześnie a zapominają o tej drugiej ewentualności -
i tylko tyle
a wzmianka o zegarze biologicznym dotyczy tego, iż ludzie często zapominają, iż decyzja o poczęciu to nie to samo co poczęcie. Decydują się na dziecko w momencie kiedy sobie umyślili a tu nic. I wtedy się strasznie stresują, bo to już po 30 a tu nie ma upragnionego dziecka i każdy miesiąc jest jak wieczność, a jak się potem rozsmakują w posiadaniu potomstwa to na drugie, trzecie, czwarte (a jakże :) ) może nie być czasu.

-----------
A co do nadpoiekunczosci - wydaje mi sei, ze u kobiet przynajmneij- nadopiekunczosc bierze sie z braku poczucie oparcia w mezu i wiezi z nim. wtedy cala swoja milosc kobieta przelewa na dziecko


co by to było jak by tych facetów nie było :lol:
adalberto
Przygodny gość
 
Posty: 73
Dołączył(a): 25 lutego 2004, o 19:15
Lokalizacja: Miłkowice/Legnica

Postprzez kukułka » 11 kwietnia 2006, o 17:21

Szczerze? Bez facetów świat byłby do niczego.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez kukułka » 11 kwietnia 2006, o 17:22

Szczerze? Bez facetów świat byłby do niuzcego> nawet bez tego, ze my, kobiety, czasem mmężczyzn nei rozmumiemy, mamy im coś za złe itd...
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez kukułka » 14 kwietnia 2006, o 11:08

I co, marato? udało sie coś ustalić? Przekonac meża?
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez Betsabe » 6 maja 2006, o 13:23

Mnie zas ostatnio gnebi jedna mysl i mam ogromne wyrzuty sumienia z tego powodu.
U mnie odwrotnie - moj maz chce drugiego dziecka, a ja jednak wciaz panicznie boje sie...

Do tego moj 3letni maluszek na podworku na widok niemowlakow szaleje z radosci i powtarza, ze chce taka dzidzie wziac do domu.

A wczoraj po kapieli spytal sie: Dlaczego ja nie moge urodzic dzidzi? Dlaczego tylko mamusie rodzą dzidzie?

I dodal na koniec : Mamusiu, urodz mi dzidzie :cry: :cry:
Betsabe
Domownik
 
Posty: 1164
Dołączył(a): 3 lutego 2006, o 11:09

Postprzez abeba » 15 maja 2006, o 18:24

no własnie, czy ktoś ma pomysł co zrobić z takim pragnienie, gdy rozum (albo małzonek) mówi "jeszcze nie" ?
Przez jakiś czas stosowałam profilaktycznie czytanie o skomplikowanych porodach, poporodowych urazach krocza, odbytu itp. Ale powoli przestaje mnie to obrzydzać, czyli działać.
Teraz wymysliłam wolontariat z dziecmi, np. odwiedzanie domu dziecka itp. (moja koleżanka tak chodziła "przytulać"), ale mąż stwierdził, że to będzie zbyt trudne i tylko nam się pogorszy.
Dzieci w dalszej rodzinie brak i się nie szykują.
Psa kupować mi szkoda, bo by siedział sam w bloku.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez kukułka » 15 maja 2006, o 18:35

Co do zwierzat najpierw - my mamy wiele, to nie zastąpi dziecka, ale uczy opiekuńczosci ( choć nie po to kupiliśmy sobie zwierzęta, tylko po to,z eby bylo wesolo,a"efekt uboczny jest jak najbardziej na plus. Mozecie sobie kupic kota. Nasz często siedzi w domu sam i zyje. poza tym w cięzkie dni jest sie z kogo posmiac i na kogo poprzezywac ( to tka pólżartem, ale coś sie w domu dzieje), poza tym, ajk bedziecie miec dziecko, to lepiej się bedzie wychowywac przzy zwierzęciu. O
Obrzydzanie uwazam za bezsensowne. Skoro dziecka pragniesz, to trzeba dązyc do tego. Ale nie na lapu capu. Do 30 masz spokojnie zcas przeciez... A jesli maz mówi Nie, bo tka zrozumialam, to:
1. uszanuj to i pozwól mu poczuc się pewnie
2. uświadom sobie, zę mozę warto pobyc jeszce we dwójkę, rodzicem się jest do końcsa zycia, a jak będziecie jakis czas po slubie tylko dla siebie, to jest potem duza szanas, ze nie bedziecie nadopiekuńczy, bo bedziecie miec w sobie oparcie, a jak dzieci bedą dorosłe, to nie bedziecie im sie wtrącac, bo najwazniejszy bedzie mąż, bedziecie mieli do zcego wrócić, bo bedizecie mieli jzu doswiadczenia bycia we dwoje
3. spytaj meza lub zaobserwuj, czemu nie chce dzieci. mzoe boi sie, ze bedzie uwiązany przy dziecku, zero własnego życia itd? Wtyedy warto porozmawiac, jakie podejscie do wychowania i opieki nad dziecmi macie ( np na przykładach waszych znjomych, ze nop kolega przesadza, bo pędzi do domu pomoc zonie wykąopac dziecko, chociaz kąpie je codziennie, a z kolegą, czylui np Twoim mezem widzial sie ostatnio 3 miesiac
e temu). Moze Twoj maz się boi , ze wejdzie pod pantofel?
4. i pamiętajcie - dziecko nei musi miec WSZYSTKIEGo, a kariera nie jets najwazniejsza. ja osobiscie uważam, ze najważniejsza kariera w zyciu kobiety to bycie zoną i matką. po rpierwsze - tak czuje ( choc kiedys chcialam byc naukowcem itd). Poza tym sa logiczne argumenty - na starośc nikt z tych, co podziwiali Twojha kariere Ci cnie pomoze,a satysfakcja zblednie...
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez abeba » 15 maja 2006, o 18:50

Kukułka zupełnie źle zrozumiałaś! Mój mąż chce, i to bardziej, bo nie ma tych wątpów co ja, związanych z karierą. Napisałam rozum i (mąż) bo u mischell to mąż nie chce, a chodziło mi o takie sposoby uniwersalne, użyteczne także dla facetów! Myslę, że tę energię trzeba/warto spożytkować na zewnątrz małżeńtwa.
Fajnie by było szykowac mieszkanie, remontować.... ale póki co - nie mamy czego.
Do kotów jakoś nie mam przekonania, one wydają mi się kpić z ludzi. Choć w dotyku są milutkie!
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez kukułka » 15 maja 2006, o 19:20

Jak kupisz kota to zmienisz zdanie. ile rqzy my juz na naszego przezywamy, ale nie uspilibysmy go za nic ani nikomu nie oddali. Ja osobiscie nei jestem za rekompensowaniem soabie braku dziecka czym innym. Bardziej by chyba bolalo. jesli to maz bardziej chce, to mzoe warto sie zgodzic ( mezczyzni rzadko tkaie zyciowe decyzje podejmuja w ciemno i nieracjonalnie, wiec na Twoim miejscyu bylabym spokojna o utrzymanie itd, sakoro maz ( ajk sądze racjonalista, bo tych wsród mężczzyn jest pzrewazająca ilosc) jest pewien. No, chyba ze swemu mezowi nie ufasz.. A jesli rzezcywiscie chcesz pozcekac, to najpepiej to sobie racjonalnie pzretłumaczyc ( ja tak zrobiłam, pomogło, ale nei od razu, emocje potrzebuja zcasu, by sie zmienic). Ta metoda okazal sie o tyle dobra, ze pragnienie dziecka, instynkt nie zanikły, ale moga spokojnie czekac. MAsz czas DZIewczynO, NIE PALI SIĘ. nIE MASZ 45 LAT ( Z TEGO, CO WIEM, MASZ MNIEJ ODE MNIE...). Zeby nie byc zle zrozumianą. ja chce dizecka. Ale wiem, ze moze lepiej bezie pozcekac. Po jakims czasie moj rozum przetłumaczył moim emocjom i ..czekam.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez annie » 15 maja 2006, o 19:29

My na razie kupiliśmy psa :) , z jednej strony pomaga,bo jakby jest na kim spożytkować te nadmiary uczucia, no i sporo uczymy sie o sobie nawzajem, co może potem przyda się przy maluchu - np.jak potrafimy między siebie dzielić opieke nad "trzecią istotą",poza tym jest się czym razem zająć i z czego pośmiać, z drugiej jednak pragnienie dziecka wcale się nie zmniejsza. Jeszcze trochę trzeba poczekać... CO do dzieci cudzych,to na mnie nie działa, wręcz przeciwnie, łapię dołą. Jak przyjaciółka urodziła, to nawet nie miałam odwagi malucha na ręce wziąć... A ze starszymi troszkę dziećmi mam kontakt-pracuje w podstawówce i przedszkolu-i czasem serce mi sie kraje jak patrzę na te maluchy i pomyślę, że też mogłabym już takiego mieć.
annie
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 200
Dołączył(a): 18 marca 2005, o 23:31

Postprzez abeba » 15 maja 2006, o 19:31

oj, nie on racjonalny za bardzo nie jest. ma "chłopski rozum" + "ułanską fantazję".
co robicie ze swoim kotem? nie umiem odcyfrować.
z drugiej strony może odkładanie wcale nie jest rozsądne. Może praca i awans to głupie mrzonki i nadmierne ambicje, a rozsądnie jest urodzić dośc wcześnie bo zdrowiej, bo może starania potrwają długo?...ech
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez kukułka » 15 maja 2006, o 19:37

z drugiej strony może odkładanie wcale nie jest rozsądne - nie chce ci wlazic z butami w zycie, ale tez tak mysle. My np odkladamy, bo mieszkanie. Kareira to co innego. A co do kota - smiejemy sie z niego, wyglupiamy, a jak mamy z ly dzien, to ans rozweseli, chocby tym, ze wsyztko z szafki powyciaga. czasem sie an niego zloscimy, ale bysmy go pewnie nikomu nie oddali. A co do cudzych dzieci- jestem nauczycielka. nie pomaga zajmowanie sie czudzymi. wkurzaja mnie, ale tez ta praca wiele uczy - jak nei wychowac swoich dzieci na wrednych malych terrorystow. A dzieci znajomych nei biore na rece. bolalaoby. Wole poczekac na swoje. Abebo, na Twoim miejscu zdalabym sie na rozum meza. Cokolwiek ta ulanska fantazja w tym przypadku znaczy...A zwierze - fajna rzezc, by dzielic sie obowiazkami ( my oprocz kot amamy jeszce pare innych stworow - kameleona, 2 pajaki i szczurka). jest fajnie, ale nawet cale zoo dziecka nie zastapi. ja ten zwierzyniec traktuje jak dobra zabawe, nei zamiennik dziecka. Zrezsta, abebo, awans nie zastapi ci szczescia rodzinnego ( mnei by nie zastapil, a poza tym... jzu tak z dystansu przyjrzyj sie swoim postom wczesniejszym - chyba masz tendencje do zadreczania sie, demonizowania pewnych rzeczy itp, a zwlaszca dzielenia wlosa na czworo. Tym bardziej chyab warto posluchac Głowy rodziny.
Przy okazji przepraszam za literowki, ale spiesze sie bo obiad jednoiczesnie robie i ajk zwykle 1000 rzeczy na raz.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Następna strona

Powrót do Problemy w rodzinie

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 11 gości

cron