Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 17:48 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

jak mówić o pragnieniach?

Tu można porozmawiać o trudnych doświadczeniach, które dotykają rodzinę (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

jak mówić o pragnieniach?

Postprzez abeba » 15 lutego 2006, o 13:00

ehhh, ja co miesiac z czymś wyskakuję...
Pomóżcie, mi jest trudno powiedzieć, że czegoś chcę. Tzn nie mam problemu z małymi zachciankami, czekoladą, że głodna jestem itp. ale wszystko poważniejsze to problem, a jak już o czymś powiem to mam poczucie, ze on to robi z litości, a nie z własnej chęci czy przekonania, albo nie robi, i czuję sie winna że w ogóle poprosiłam.
I to jest problem w każdej dziedzinie, np.
1. uważamy oboje, ze malo zarabia, szczegolnie że praca ciezka (często na 7.rano, nieogrzewane budynki, chroniczne nadgodziny). Znalazłam, przypadkiem, czekając w czytelni na zamowione materiały, ogłoszenie o pracy w sam raz dla niego; drugie mi wyskoczyło, gdy szukalam drukarki w sklepach internetowych. Myslałam, że się na coś przydadzą. tymczasem jemu sie zrobilo przykro, bo nie umie napisac cv (bzdura, do obecnej pracy napisal, tylko zgubil gdzies ten plik i nie chce mu sie drugi raz), i w ogole wyszla zwała, zrobiłam mu ogromną przykrość.
2. nie umiem powiedzieć, że chciałabym sie kochać. Zwykle jak już to wykrztuszę to na etapie wielkiego doła, że on wcześniej nie zauwazył. Potem on zaczyna sie dobierać (powinno być ok, przecież tego chciałam) a mnie już to tylko drażni. Szczególnie ważne staje się to w zwiazku z NPR, bo tak naprawdę to tylko ja wiem, czy już można (szczególnie jak mi ostatnio uswiadomiono blędy w interpretacji; zaczęłam badać szyjkę, tych notatek on w ogóle nie zrozumie, od tygodnia znów jeździ do pracy na 7 rano, a ma daleko więc nawet nie wie jaka byla temperatura). A dla mnie stwierdzenie, że dziś można rowna sie oczekiwaniu że dziś to zrobimy, wiec - patrz wyżej....
specjalnie wrzucam to do jednego worka, bo psychologicznie to chyba ten sam mechanizm. Mam wrażenie, że każda moja prośba równa sie negatywnej ocenie:
"Ogól sie proszę=jesteś niechlujny zrób coś z sobą"
"Kochaj sie ze mną=czemu mnie nie dotykasz, pewnie juz Ci sie nie podobam"
"Może wyślesz podanie do tej firmy=Twoja obecna praca jest do d....". Albo równa sie dla niego, albo i tak równa sie dla mnie, więc nawet jak on ją spełnia, to czuję że to z litości, na odczepne, nieszczere, oszustwo.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez groch » 15 lutego 2006, o 16:59

Hej abebo!

Faktycznie masz trochę tych problemów ;-) Ale któż ich nie ma... :?

Ja mam podobnie - tzn. też mam czasem jakieś dziwne opory przed mówieniem mężowi czego chcę. Ale to podobno babki już tak mają :-).

A mężczyźni... mężczyźni z kolei bardzo biorą wszystko do siebie. Tzn. jak kobieta mówi np. o znajomym "ten to ma fajną pracę..." to myślą "no tak, ja nie mam takiej pracy jak on, więc ma do mnie pretensje". To taki przykład tylko ;-) Tak już mają i tego się nie zmieni. Psychologia stwierdziła już dawno, że należy komunikaty zaczynać od "ja" - czyli nie mówię: "masz kiepską pracę, zmień ją" tylko mówię: "boli mnie, że mało zarabiasz", "martwi mnie, że ciężko pracujesz". Czyli raczej zaczynać z pozycji własnych uczuć, odczuć na dany temat.

Problem pracy jest poważnym problemem bo: to nie tylko kwestia pieniędzy, ale także towarzystwa, prestiżu, dobrego/lub złego samopoczucia w danym miejscu pracy itd... Chyba najlepiej byłoby po prostu usiąść we dwoje i spróbować dojść do sedna: dlaczego Twój mąż pracuje tam gdzie pracuje? Mój też zarabia mniej ode mnie, nie ma lekkiej pracy i wielokrotnie kiedyś go namawiałam do zmiany. A potem pogadaliśmy tak, żeby zbadać problem dogłębnie i okazało się ,że on się po prostu tam dobrze czuje! Odpowiada mu towarzystwo w pracy, kocha to, co robi, bardzo lubi swoje obowiązki. I ja po prostu musiałam zrozumieć i zaakceptować, że on ma prawo czuć się szczęśliwy w pracy. A jeśli mi się nie podoba, że mamy za mało kasy to równie dobrze ja mogę się wziąć za siebie i szukać lepiej płatnej pracy albo znaleźć dodatkowe zajęcie. Dla mnie kluczowym momentem w relacjach z obecnym mężem (a wcześniej długo długo chłopakiem) było "puknięcie się w głowę" i stwierdzenie, że jeśli coś mi się nie podoba to zaczynam od siebie. Nie od żalu do męża - że nie rozumie, że nie wie, że nie chce. Ale od pytania: co ja mogę zrobić, żeby mi nie było z zaistniałą sytuacją tak źle. U mnie pomogło. No i to się przenosi na sferę intymną też... Ja pomalutku zaczynam uczyć się mówić o własnych potrzebach, tych najbardziej intymnych... Pomalutku... Ale myślę, że mogę Tobie podsunąć fajny pomysł w tej kwestii... Zamiast mówić, że chcesz się kochać, może powiedz: "wiesz, dziś zaczęła się trzecia faza" (jeśli się orientuje, a tak wynika, z tego co piszesz, to będzie wiedział o co chodzi;-) ) albo "od dziś już można"... I niech to on zdecyduje, czy i kiedy i będą z tego dwie korzyści: nie dość, że nie będziesz musiała mówić wprost, to jeszcze oboje będziecie mieli wrażenie, że to on jako mężczyzna decyduje "w tych sprawach".

Wygląda mi na to, że jesteś jeszcze dość młodą osobą. A młodość ma to do siebie, że bardzo emocjonalnie podchodzi się do wielu rzeczy. To oczywiście nic złego - zresztą to też cecha kobiet :-) Ale życie uczy nas wszystkich i pokory i dystansu do wielu spraw... a to wbrew pozorom ułatwia wiele spraw :-) ja tam stara nie jestem ale widocznie przyszedł ten moment kiedy zrozumiałam co mówili rodzice o moim zbyt emocjonalnym podejściu :lol:

Ale się rozpisałam... mam nadzieję tylko, że coś to przyniesie dobrego :-) Radości życzę!
groch
Przygodny gość
 
Posty: 86
Dołączył(a): 29 września 2004, o 13:26

Postprzez abeba » 15 lutego 2006, o 17:38

dzięki za odpowiedź!
nie pocieszyłaś mnie jednak. Ja własnei myślałam, że może to tylko kobiety czytają między wierszami i w propozycji widzą krytykę - a Ty potwierdziłaś, że oni włąsnie czują sie urażeni...
kolejna sprawa: praca. Naprawdę uważasz, ze ma prawo zostać w pracy X tylko dlatego że jest mu fajnie? A jak ja chcę zainwestować w naszą wspólną przyszłosć, to mogę sobie wziąć cos po godzinach, tyrać - bo należy zacząć od siebie? i co, zarobię na coś a on będzie miał za darmo?! myśmy rozmawiali o jego pracy. stanęło na tym, że go denerwuje w niej brak szacunku wyrażajacy sie w niskich zarobkach - ok, porozmawiał z szefem o podwyżce, by temu zaradzić - nie ma mowy, po paru mcach pojawilo sie nawet ze strony szefów propozycja wypłącania częsci pensji na czarno, by oszczędzić na ZUSie. Kolejna sprawa: zły przepływ informacji, czekanie kilka dni aż ktoś kupi jakieś brakujące elementy. I tak wyszło, że on sie źle czuje w tej pracy, momenty satysfakcji są nieliczne. Więc czy to nadal tylko moje widzimisię? Sądziłam że nie, dlatego czułam sie uprawniona do pomocy - a tu kicha, obraza.
Nie wiem, czy naprawdę nie mam prawa niczego oczekiwać?
Naprawdę marzą nam sie dzieci, dużo, to on zaczał. Tylko że mam wrażenie że ja tym jakoś myślę strategicznie, a on nic. Ehhh, może go postraszę w tym miesiącu... tylko jak ukryć okres? :?
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez Ewa M » 15 lutego 2006, o 18:54

Widzisz, nie wiem jak to jest ze wszystkimi mężami i mężczyznami. Mojemu, aby coś zrozumiał trzeba drukowanymi literami pisać.
"Ten to ma fajną prace" rozumie jako "praca tego faceta podoba sie mojej żonie" :lol:
Może twój mąż z tej samej gliny zrobiony co mój i jak mu nie powiesz wprost "tak, to dziś!!!" to inaczej nie zrozumie, choćbyś biegała nago po pokoju :lol:
Co do komunikatów to Groch ma racje (Groch, wielki szacunek i pokłon).
A z pracą, hmm. Myśle, że w każdym małżeństwie jest inaczej, to każdy sobie ustala w biegu takie zasady i to od was zależy.
Ewa M
Bywalec
 
Posty: 163
Dołączył(a): 30 listopada 2005, o 15:38

Postprzez abeba » 15 lutego 2006, o 19:31

ech, chyba postawię na samodzielne podejmowanie decyzji, własne oszczedności wydam na swój rozwój (kurs językowy, albo coś) fajne ciuchy.
Odmalowałabym mieszkanie, choć wynajęte.... on twierdzi, że nie ma po co.
Jak to po co, skoro będziemy tam tkwić w nieskończoność.
Ciekawe czy/kiedy on się opamięta. I sfałszuję wykres tak, by nie było III fazy. Pewnie nawet nie będzie mu żal. (Bo mi nie będzie.) O ile w ogóle zajrzy do zeszytu.
kurczę, a tak nam było fajnie przed slubem...
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez annie » 15 lutego 2006, o 20:20

Co od pracy,to my przerabiamy to samo:na razie tylko ja pracuję, tyle,że czasem ciężko jest mi to pogodzić ze studiami, a mój mąż jest na 5 roku,więc generalnie siedzi w domu... Inna sprawa,że się wyprowadzamy z miasta i załatwia masę rzeczy z tym związanych, no i zajmuje się domem, ale marzy mu się kariera naukowa,studia doktorskie, i oznajmił,że raczej nie zamierza szukać pracy poza uczelnią... Mocno się zdenerwowałam, bo liczyłam choć na rok odpoczynku-pracuję w 2 szkołach + korki i naprawdę mam dość, a dla jego kariery naukowej pewnie będę to jeszcze robić na kilku frontach przez najbliższe lata,bo trudno będzie o inną pracę. Nie mówiąc już o dzieciach, bo na etacie to mogę tylko w szkole pracować by mieć macierzyński,a on nas nie utrzyma z pensji asystenta. Więc zgadzam się z abebą, to nie może być tak, że kobieta ma sobie żyły wypruwać bo facet nie poszuka lepiej płatnej ale trochę mniej satysfakcjonującej dla niego pracy. Niech nie zapomina, że ma na utrzymaniu rodzinę i to jest chyba ważniejsze niż fajne towarzystwo w pracy. Wiem,że w żadną stronę nie należy przesadzać, i nikt nie powinien robić czegoś, co go całkiem unieszczęśliwia, ale to samo tyczy się kobiety.CZy w takiej sytuacji nas ktoś pyta o satysfakcję?Ja nie pracuję tyle bo chcę,ale dlatego,że muszę...
annie
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 200
Dołączył(a): 18 marca 2005, o 23:31

Postprzez ola78 » 15 lutego 2006, o 21:00

abeba napisał(a): kurczę, a tak nam było fajnie przed slubem...

Abebo, już nie po raz pierwszy tak piszesz. Czy to oznacza, że przed ślubem wasze relacje wyglądały inaczej?
ola78
Bywalec
 
Posty: 138
Dołączył(a): 24 listopada 2005, o 15:45

Postprzez Tomek » 16 lutego 2006, o 00:46

Witam!

A wiecie co.. coś w tym chyba jest. Mi nie specjalnie przeszkadzało by mieszkać w średnich warunkach i pracować w niekoniecznie dobrze płatnej ale satysfakcjonującej pracy. Zmiana takiej pracy na inna, lepiej płatną to podwójny stres: samo szukanie i staranie się, a potem niewiadoma jak będzie się w nowej pracy układać.

Co prawda jestem jeszcze przed ślubem, ale już teraz, po lekturze Waszych listów, stwierdziłem, że u mnie jest podobnie, tzn. narzeczona chce przyzwoicie mieszkać, mieć samochód, godziwą pracę, itd. i chce tego jak najszybciej. Ja w sumie chce tego samego ALE aż tak mi się nie 'spieszy'. Dobrym przykładem może być, np. to że ona odkłada ze swojej pensji nauczycielki na mieszkanie (chociaż mamy jedno stare po dziadkach) a ja swoje stypendium z zeszłego roku przeznaczyłem na modernizację komputera.

Może to tylko fenomen, ale taką sytuację można dość dobrze wytłumaczyć tekstami z psychologii ewolucyjnej. Daruje sobie jednak wykład, bo podejrzewam, że nic konstruktywnego by nie wniósł do tematu.

Jeśli żona chce szybko polepszyć warunki bytowe to zabiera się do pracy. Ma też męża, który powinien przecież także uczestniczyć w tym 'planie'. Żona rozmawia z mężem i ten generalnie się z nią zgadza, ale jakoś tak niechętnie przechodzi do wprowadzania zmian. Bo mu się nie spieszy?
Kogo chcemy obwiniać? Żonę, która 'pogania' męża, czy może męża, który jest egoistyczny i bardziej dba o swoje samopoczucie, niż dobrobyt rodziny? W sumie mąż się zgadza z żoną, ale się nie stara - na złość robi czy jak?

Pozostawiam z wątpliwościami (chociaż może ich nie macie) i pozdrawiam!
Tomek
Tomek
Bywalec
 
Posty: 119
Dołączył(a): 22 stycznia 2006, o 02:21
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Postprzez abeba » 16 lutego 2006, o 10:57

Tomek - no dobrze, i co z tego że psychologia ewolucyjna to wyjaśnia - nie daje jednak odpowiedz jak z tym żyć. Czekać, aż po trzydziestce mąż dojrzeje i powie, "kochanie, pamiętasz kiedyś chcieliśmy mieć troje dzieci". A ja mu na to, figa z makiem, szanse na dziecko 10%, figa z makiem, w tej kawalerce żadne sie nie zmieści,...

annie- musisz to zmienić! też jestem na V rouku, tez mi sie marzy kariera naukowa a jednak nei siedzę w domu. W nauce jest sporo pracy już dla studentów, już teraz pewnie ma jakiegoś kandydata na promotora doktoratu - powinien sie przy nim kręcić, zawsze potrzeba pomocy w badaniach (no, chyba,że studiuje filozofię). Zamęczysz sie. Poza tym, gdzieś napisałaś, że planujecie starania o dziecko - i co, jak będzie zagrożona ciąża albo nawet po prostu z maleństwem wylądujesz w domu to on nadal będzie siedział i marzył o dr???

ola78 - no niepierwszy raz, bo ciagle do mnie wraca to poczucie. Wraca jak próbuję mysleć o przyszłości i wraca jak sie zbliża pora na seks, jak przekleństwo.
Przed ślubem wszystko było proste, wszystko zakazane, więc tym bardziej kuszące, największy problem - u kogo spędzimy weekend. Każdy miał, na co zaparacował.
Teraz - czuję sie częściowo ubezwłasnowolniona. Wpłaciłam kasę z prezentów weselnych na lokatę, teraz sie zastanawiam, że powinnam była zrobić jakąś dyspozycję na wyp. smierci czy coś, bo przecież to wspólne pieniądze. Podział obowiązków 80:20, przy czym nie wiem czy robienie mi herbaty i jajecznicy w weekend równoważy moje codziennie przynoszone zakupy (woda, mleko, ziemniaki,...). Decyzji na przyszłosć podjąć nie mogę (mieszkanie chyba szybciej kupi moja młodsza siostra, bo z nikim nie musi tego uzgadniać). Seks szkoda gadać, cokolwiek robimy jest nieprawidłowo i grzesznie: za mało czułości, za dużo, za daleko, chcemy sie kochać gdy nie można, nie chcemy gdy można, póki jest faza II jest troche jak przed ślubem, ale jak sie zbliża do końca, to robi mi sie nieswojo, jakby zbliżała sie moja kolejka u dentysty... Czuję sie jak w jakiejś klatce, zupełnie nie na mój rozmiar. Nawet wspólne spanie, które kiedyś tak cieszyło, teraz przeszkadza - na dłuższą metę jest gorąco.Jak mogliśmy sie tak zmienić?!
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez fiamma75 » 16 lutego 2006, o 11:55

O pragnieniach mówi się najprościej czyli wprost. Chcesz się kochać z mężem, to czemu mu o tym nie powiesz, np. "Pragnę Ciebie" albo dasz mu znać innymi słowami, zrozumiałymi dla Was obojga. Skąd on ma wiedzieć, czego chcesz, czego pragniesz? Nie jest Duchem św. :wink: Brak prostej komunikacji prowadzi do błędnego koła: ty myślisz, że on myśli tak (a on myśli inaczej), on myśli, że ty wiesz, o czym on myśli, itp. Po co tak gmatwać?
Lubisz, żeby był ogolony, to czmu mu nie zasugerujesz: "Kochanie, lubię jak jesteś gładko ogolony, jesteś w tedy taki męski, lubię zapach Twojej wody po goleniu, itp.". Wiele uwag można przekazać w sposób pozytywny. Dlaczego nie podziękujesz i nie pochwalisz nawet za tę jajecznicę? Czy to trudne powiedzieć: "Lubię Twoją jajecznicę, lubię jak coś robisz specjalnie dla mnie".
Abebo, mam niekiedy wrażenie, że chciałabyś wszytko otrzymać, bo się należy. Ale prawda jest taka, że się nie należy :!: To jest dar i tak trzeba traktować.
Wspólny podział obowiązków trzeba sobie wypracować. Można usiaść, porozmawiać, możesz wytłumaczyć, że czasowo nie dajesz rady. Ale nie może to być w atomosferze pretensji, a raczej prośbyu do męża o to, by zaradził problemowi. Daj mu szansę być mężczyzną :!:
Co do sprawy mieszkania niestety nie obejdzie się bez poważnej rozmowy, ale też na spokojnie. Przedstaw argumenty logiczne, czemu teraz trzeba o tym pomyśleć - takie rzeczy przemawiają do facetów. Postrasz tym, ze mieszkania drożeją :wink:
Piszę z perspektywy żony z większym, choć nie oszałamiającym doświadczeniem (2,5 roku małżeństwa), kobiety starszej od Ciebie i żony faceta sporo starszego faceta, który musiał zacząć niejako życie, zwł. zawodowe od nowa (bo się przeprowadził do mnie). Wiem, że nam dużo łatwiej, ale z drugiej strony po ludzku między nami są duże różnice społeczne, wykształcenia, pochodzenia a jakoś dogadaliśmy się bez problemu. Wniosek: można się porozumieć, ale trzeba tego chcieć i codziennie to pielęgnować.
życzę powodzenia :!:
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez Gosiaczek » 16 lutego 2006, o 12:12

Abebo - jestes jeszcze mezatka z bardzo malym stazem. Kiedy czytam Twoje posty wydaje mi sie,ze Ty wszytsko chcesz "juz i natychmiast" - a ja rozpoznaje w tym troche swoj charakter :) Na wszystko trzeba czasu - komunikacja miedzy malzonkami rozwija sie w czasie - u nas przyszla dosc szybko ale wiem,ze nie zawsze tak jest. A roznice sa spore ...niestety prawda jest,ze mezczyzna ma inny porzadek wartosci niz wiekszosc z nas kobiet. Zauwazam to sama w naszym malzenstwie np. wszelkie zmiany i modernizacje zwiazane z naszym domem wychodza ode mnie. Moj maz jest zadowolony gdy jest gdzie spac i jest miejsce na komputer :) Ale - ja sie z tym pogodzilam. Staram sie go stymulowac gdy mam ochote na zmiany. I wiesz co - potem jest ogromna satysfakcja gdy On mowi:"wiesz co to byl bardzo fajny pomysl - fajnie,ze sie na to zdecydowalismy". Choc decyzje zawsze podejmujemy wspolnie - zwykle inicjatywa jest po mojej stronie. Na szczescie nie jest uparciuchem i latwo daje sie przekonac. On z kolei mnie "stopuje" gdy chce wszystko za szybko. Czasem to dobre bo nie wszystko nalezy robic bez chwili zastanowienia i jestem Mu wdzieczna :wink: Mysle,ze warto po prostu nie ustawac w rozmowie. I sluchac ...bo ze sluchania wiele wynika. Z czasem jestem pewna,ze komunikacja sie usprawni. Odradzam wszelkie sztuczki z tajeniem np. okresu. Ja tego nie lubie - to nie ring ani gra kto kogo wykiwa a konsekwencje moga byc zbyt powazne aby igrac z losem. I jeszcze jedna rzecz - mezczyznom naprawde trzeba wszystko powiedziec "kawa na lawe" ...ja tak robie i w ten sposob unikam godzin zadreczania sie "dlaczego on tego nie zrobil - pewnie juz mnie nie kocha". Tak bylo na poczatku naszego malzenstwa i powodowalo to tylko nieporozumienia miedzy nami. Teraz wiem,ze tak nie mozna bo jak mowi moj maz:"mezczyzna to nie jasnowidz" hmmm niestety :) I oboje jestemy z tym szczesliwi - ja bo nie trace czasu na smutki a moj maz bo nie traci czasu na "domyslanie" sie o co znow mi chodzi. Ale to Abebo wymaga czasu, checi i wyrozumialosci ale warto bo w koncu stawka jest Wasze Szczescie :wink:
Gosiaczek
Bywalec
 
Posty: 172
Dołączył(a): 20 grudnia 2004, o 13:56

Postprzez abeba » 16 lutego 2006, o 12:18

dzięki za rady.
Dla mnie jednak najbardziej zdumiewające i - przyznaję - odbierające chęci do własnych starań jest właśnie ta zmiana na gorsze, od drugiego dnia po ślubie!!!
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez groch » 16 lutego 2006, o 12:41

O rety, myślałam że z pracą to tylko mój mąż tak ma a tu sie okazuje że to częste jest... Czyżby mężczyznom nie zależało albo zależało mniej niż nam?

Abebo, faktycznie nie może być tak że kobieta tyra, a facet nic. Ja też się na to nie zgadzam :-) Chyba jedynym wyjściem są proste i jasne komunikaty: idź do sklepu po zakupy, zrób mi śniadanie. Tylko tak jak piszesz to budzi wyrzuty sumienia - u mnie też. Więc robię coś z umęczoną miną, cały wieczór jest zepsuty, mąż chodzi i dopytuje co się stało. Chyba nigdy by nie pomyślał, że mogę zepuć cały wieczór tylko dlatego, że to ja pozmywałam gary, a nie on. Nie wiem czy jest na to jakaś skuteczna metoda... Rozmawiać??? Ja jak robię obiad to po prostu wołam męża, że ma np. obrać ziemniaki, pokroić warzywa itp. Jak robię pranie i prasowanie to kładę mu ciuchy na wierzchu i każę schować sobie do szafy. Może to nie jest luksusowa sytuacja, ale chcę, by mąż też miał poczucie, że coś w domu zrobić musi (bo pracujemy zawodowo tak samo ciężko). Myślę, że to problem wychowania już od maleńkości: dziewczynki są uczone odpowiedzialności, dojrzałości, są wdrażane w domowe obowiązki. A kto w swoim towarzystwie nie zna mężczyzn, którym mamusia do ślubu prała skarpetki i stawiała gorący obiadek pod nosem? Pewnie większość z nas powie: znam, nawet mogę powiedzieć, że jest dziś moim mężem :-)
Z drugiej strony, na mężczyznach czasem spoczywają inne obowiązki. Moje kochanie zajmuje się np. samochodzikiem i wszelkimi domowymi naprawami. I jestem mu za to wdzięczna, bo ja miałabym z tym nielada kłopot.

Abebo, a może przechodzisz (przechodzicie?) jakiś kryzys. W życiu i związkach tak bywa, że przez jakiś okres jest bardzo fajnie, a potem ma sie wrażenie,że nie jest już tak dobrze "jak kiedyś". Widać po Tobie, że jesteś trochę smutna i rozgoryczona... Może znajdź dla siebie chwilkę czasu, usiadź w spokoju i sama - bez męża i dla siebie - zrób taki "rachunek sumienia:". Dlaczego jesteś z tym właśnie mężczyzną (bo przecież coś musiałaś w nim widzieć skoro jesteście małżeństwem, nierawdaż?), co w nim cenisz. Nie myśl otym, co Cię drażni (bo jak widać nad tym nie musisz myśleć, bo samo się nasuwa ;-) ) tylko o pozytywach. Potem co jest w Was razem fajnego? Potem pomyśl, czego pragniesz Ty jako Ty - w kwestii pracy, życia rodzinnego, własnej osoby. I zastanów się jak to zrealizować. Takie poukładanie sobie w głowie pewnych spraw pomaga. Bo my na forum nie znamy Was - można powiedzieć, że w ogóle - dlatego nasze rady zawsze będą ogólne i niekoniecznie dające się zastosować...
Czasem robimy wiele rzeczy, bo uważamy, że tak trzeba, wypada, bo inni od nas tego oczekują. Zarabiasz pieniądze - wydaj je tak jak chcesz. Może jak nie starczy na jedzenie to Twój mąż się obudzi? (to już taki drastyczny pomysł...). Wcale nie jest powiedziane, że to Ty musisz utrzymywać cały dom. A pytałaś męża jak on sobie to wszystko wyobraża? Nie przeszkadzają mu odrapane ściany? Jak nie, to przeznacz na farbę ze swoich pieniędzy, a on niech robi zakupy spożywcze w tym miesiącu. Może zapomniał że chcieliście mieć dzieci? A może nie zapomniał tylko myśli: jakoś to będzie... Czasem my kobietki musimy naszym panom otworzyć oczka: jak będzie, gdzie postawisz łóżeczko dla dziecka? gdzie zmieści się wózek? skąd weźmiesz na leki jeśli dziecko zachoruje? co zrobisz jeśli (tfu tfu) stracę pracę? Czasem to pomaga.

W sumie to ciekawe, bo przez takie bezstresowe podejście mężczyźni powinni żyć dłużej... :?:
groch
Przygodny gość
 
Posty: 86
Dołączył(a): 29 września 2004, o 13:26


Powrót do Problemy w rodzinie

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 21 gości

cron