Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 12:24 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

czy dać czas "dzikiemu sercu"

Tu można porozmawiać o trudnych doświadczeniach, które dotykają rodzinę (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

Postprzez abeba » 22 lutego 2006, o 09:43

...czyli czekać aż mężczyzna dojrzeje...
Wracająć do basniowej metafory J>Eldredge (meżczyzna musi stoczyć bitwę, przeżyć przygodę i zdobyć,uwolnić Piękną) to on sobie będzie toczył bitwy i przygody a Piekna będzie siedziała na wieży 150lat i czekała.....
....a w tym czasie w organizmie Pieknej dojdzie do menopauzy a ceny otaczających wieżę nieruchomości będą rosły w tempie 10-20% rocznie....

No więc czy zona ma dawać mężowi czas na dojrzewanie i czekać, czy sama realizować marzenia (ciężko pracować i ew. zabierać z meża pensji ile się da na na dzieci, dom) a on dojrzeje w międzyczasie ( i pewnie stwierdzi, no, teraz jak już odnalazłem siebie będę dobry ojcem.. i mężem, tylko, kochanie, jakoś tak zbrzydłaś i utyłaś, już nie jesteś tą Piekną co kiedyś)...
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez HonoratA » 22 lutego 2006, o 09:48

Kukułko! Gratuluje poczucia spełnienia! Nie, tak nie było od poczatku, bo było mniej obowiązków: mieszkalismy z rodzicami i zakupy przywoził mój tata, dziecko było 1 a nie 2, do posprzatania 1 pokój a nie 3 pokojowe mieszkanie! Nie wyobrazam sobie po powrocie z pracy, zrobieniu zakupów ( nie ma przeciez problemu mamy samochód i mam prawo jazdy!Mój mąż nawet z kartką nie pojedzie do supermarketu! - bo już BYŁ w pracy!), ugotwaniu obiadu, wstawieniu prania - dzieci muszą mieć czyste rzezcy do szkoły, posprzataniu ( tez mam zmywarkę - ale wcale nie ma dzięki temu mniej bałaganu!), przejzeniu lekcji (gimnazjum i klas II podstawówki) dzieciom ( bo to JA mam "odpowiednie" wykształcenie)- piec ciasto i kupować winko aby KRÓL mógł po powrocie z pracy siedzieć przed komputerem! Dodam ze uwielbiam piec i gotować tylko jak wracam z pracy o 16:30 - o tej jestem w domu - po zrobieniu wszystkich wymienionych rzeczy - bo robię to szybciej i lepiej , pewnie mam 14 letnią praktykę- NIE MAM OCHOTY ani na winko, ani na przytulenie bo jestem zła i zmeczona. Dodam że mój mąż POTRAFI zrobić wszystko to samo co ja - tylko "tak mi się nie chciało kochanie"! A mi się musi chcieć?! Niestety my mozemy chodzić brudni, głodni ale sa dzieci! Jak chorowałam- długo i dość poważnie, zajmował się domem i dziećmi. I DAŁ RADĘ! Moim błędem było mieszkanie z rodzicami po slubie, żeby odłozyć pieniadze na mieszkanie. Dzięki temu mamy własne M. Dodam ze jest wiele szczęśliwych dni! Kocham mojego męża - wiem że ciężko pracuje - jest górnikiem i prauje pod ziemia ok 1200 m. Ale rozumiem Abebę! I przyznaję jej rację!
HonoratA
Bywalec
 
Posty: 157
Dołączył(a): 10 maja 2005, o 14:42
Lokalizacja: Lubin

Postprzez Kręciołek » 22 lutego 2006, o 11:02

W Ruchu Światło - Życie, a ścislej w Domowym Kościele jest coś takiego jak comiesięczny dialog małżeński (zapewne wiele /u z was wie o co chodzi).
O ile mozna nie czuć klimatu oazy to sama jego idea jest genialna (moim zdaniem).
O co chodzi?
Otóż, dobrze jest (tak mniej wiecej raz w meisiącu) usiąść we dwoje przy jakiejś herbacie na spokojnie i pogadać ze sobą.
Podziękowac sobie za coś (konkretnie: za obiady, za zakupy, no wszytsko co nam przychodzi do głowy). A potem powiedzieć sobie wprost co jest nie tak, co chcielibyśmy żeby się poprawiło.

Gdy byłam świeżo po ślubie też czasem czułam gorycz (bo on się nie domyśli, nie podziękuje, za dużo siedzi przed komputerem). Te rozmowy nam pomogły.
Początkowo buntowałam się przeciwko takiej planowanej rozmowie, bo rozmawiac powinno się spontanicznie. Ale ona zmusiła nas niejako do powiedzenia sobie szczerze wszystkiego "co do siebie mamy" zdecydowania co z tym zrobić, ale też do dostrzeżenia tego co jest w nas dobre. A wszystko na spokojnie (nie w nerwach, emocjach wtedy gdy coś akurat nie zostało zrobione) i na poważnie (postanawiamy ten problem rozwiązać).

Działa, naprawdę. Bo tak naprawdę rozmowa jest ogromnie ważna w związku. Spokojna, rzeczowa, wyrażająca nasze odczucia i prośby.

To takie moje przemyślenia. Moze komuś się przydadzą? :D
Kręciołek
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 sierpnia 2004, o 10:56
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez groch » 22 lutego 2006, o 11:08

Z moich obserwacji wynika, że mężczyźni dzielą się na takich, dla których obowiązki domowe nie są niczym niezwykłym, może robią to mniej chętnie i z mniejszym zaangażowaniem niż kobiety (np. mój mąż) i są mężczyźni, którzy uważają, że obowiązki domowe to wyłącznie obowiązki KOBIET (takim przykładem jest dla mnie - przynajmniej z tego co pisze) mąż Honoraty. Jednocześnie wygląda mi Abebo na to, że Twój mąż jest z tego pierwszego gatunku (ostatnio sama pisałaś, że poszedł do sklepu jak go poprosiłaś, umie gotować..). To znaczy, że widoki na przyszłość są dobre :-)

Ale piszesz też, że ostatnio ty chodzisz zła, bo on jest zły i odwrotnie. Ja pamiętam pewien okres w naszym wspólnym życiu kiedy stale chodziłam smutna i codziennie właśnie witałam w drzwiach moją połówkę z udręczoną, smutną miną (wtedy jeszcze nie mieszkaliśmy razem). To było trochę niezależne ode mnie (coś na kształt depresji) - ale wielkrotnie mój mąż mówił mi, że to mu odbiera wszelkie checi i wszelką radość - bo on przychodził wesoły, chciał ze mną spędzić czas a ja mu na dzień dobry z miną w stylu ciemnej deszczowej chmury. Wtedy tego nie rozumiałam za bardzo, miałam żal, że mnie nie wspiera. Zaczęły nam sie sypać wzajemne relacje na całej linii. Nadszedł dla mnie i dla nas poważny kryzys. Musiałam wziąć się w garść, bo alternatywą był chyba tylko skok z mostu. Ciężko mi było ale starałam się dostrzec racje też drugiej strony - no bo jak ma się czuć osoba która "na dzień dobry" widzi że nie ma szans, bo cokolwiek zrobi to i tak w odpowiedzi zobaczy tylko marsową minę... Zmuszałam się ,żeby wyjść ze swojej skorupy smutku i na początek na siłe wręcz zaczęłam od uśmeichania się do własnego męża. I byłam zaskoczona jak to funkcjonuje... Po co ta cała opowieść? Żeby pokazać, że czasem trzeba postawić się na miejscu tej drugiej strony. Jeśli twój mąż pyta czy jesteś na niego zła to znaczy, że widzi, że coś jest nie tak. Jednocześnie Ty mu mówisz, że wszystko jest ok. Z moich doświadczeń wynika,że mężczyzna odbiera to na dwa sposoby: "albo jest ok, a mi się wydawało". Albo "nie jest ok, ale nie chce mi z jakichś powodów powiedzieć". Nie wiem jak działa męska psychika ale zauważyłam, że tak jakby mężczyzna gubił sie w sprzecznych sygnałach: niby jest ok, a nie jest ok. No ale skoro żona mówi, ze jest ok, to chyba jednak znaczy, że jest ok. Nie domyśli się że nie jest ok!!!! Ty jesyeś smutna, że on nie widzi, on jest smutny, bo niby widzi, ale nie rozumie.

A jeśli tak na Ciebie wpływa wykonywanie obowiązków domowych to może lepiej zrobić tak: nie iść po zakupy i nie ugotwać obiadu tylko przyjść do domu, uciąć sobie krótką drzemkę, wstać i uczesać się, umalować, ładnie ubrać, zrobić cos co sprawia przyjemnosć (nowy ciuszek? kawałek czekolady? siedzenie na forum?) a wcześneij zadzownić do męża i poprosić, żeby zajął się dziś kwestią obiadu i ew. posprzatania jak wróci z pracy. Ale przywitać go radośnie: kochanie, dziękuję że przyniosłeś zakupy.Fajnie bedzie zjeść przygotowaną przez Ciebie ... (wstawić odpowiednią potrawę) bo robisz ją wyśmienicie. Mogę Ci chętnie pomóc. I walnąć uśmiech nr 5 (byle nie wymuszony) :-)

Któryś z panów tu na forum przy okazji innych problemów pisał, że nie brał sobie za żonę kucharki i sprzątaczki tylko kobietę. Może Twój mąż jest z tych którzy wolą bez obiadu ale z uśmiechniętą żoną?

A tak na poważnie to jeszcze jedno przemyślenie: na moje oko to wygląda, że najlepiej dla Was byłoby usiąść razem i przewalić wszystkie możliwe tematy, które trapią Ciebie i jego. Wszystkie przemyślenia, obawy, żale... w kwestii pracy, obowiązkó domowych, wspólnego mieszkania, przyszłości, dizeci... Jak widzisz każdy z nas buduje własny model rodziny i podstawą jest jednak komunikacja między małżonkami. Bo uniwersalnej recepty nie ma nikt z nas. Wywalcie sobie wszystkie brudy - ale nie na zasadzie dowalenia sobie nawzajem ale na zasadzie takiej, że skoro się kochacie to chcecie żeby było jak najlepiej, a żeby było jak najlepiej to musicie sobie powiedzieć wszystko co wam leży na sercu. To coś z serii "rozmów oczyszczających". Ja często się zdumiewam, jak rozmowa może ułatwić życie. Nam kobietom łatwo przychodzi zadręczanie się pt "skoro on nie pozmywał to znaczy, że za nic ma obowiazki domowe, tylko zabawa mu w głowie, jak ja mam mieć dzieci z kimś takim!mógłby chociaż przeprosić i podziękować ze zrobiłam to za niego". A on w tej samej sytuacji myśli "Kurczę, chcieli zaatakować moje wojska na planecie, musiałem się bronić, skąd miałem wiedzieć, zę nie zdążę pozmywać. No ale żonka pozmywała, więc widać, że albo nie pamięta że miałem to zrobić albo to dla niej nieważne -a zatem sprawa zamknięta". Swoją drogą jestem ciekawa ,co by powiedział Twój mąż gdybyś powiedziała, że oczekiwałaś podziękowania za przyniesienie ciężkich zakupów...

Czy dać czas "dzikiemu sercu"? na to nie ma recepty - każda kobieta jest inna, każdy mężczyzna jest inny i każdy zwiazek jest inny! Może najlepiej będzie zapytać męża czy potrzebuje czasu???
groch
Przygodny gość
 
Posty: 86
Dołączył(a): 29 września 2004, o 13:26

Postprzez Gosiaczek » 22 lutego 2006, o 12:22

Do Gagusi i Kukulki - nikt nie nazywa Was "reliktami" :) Kazdy sobie organizuje zycie w rodzinie tak jak uwaza,ze jest najlepiej i czuje sie szczesliwy - jesli zatem tak jest to tylko nalezy sie cieszyc i ...byc szczesliwym :P Rzecz w tym,ze nie kazdy jest w stanie taka sytuacje zaakceptowac i czuc sie spelnionym. Mysle,ze role odgrywa tu sama osobowosc. A moze przezyte doswiadczenia bo sama piszesz,ze macie powazniejsze problemy. Bardzo goraco trzymam za Was kciuki abyscie przez te klopoty przeszli z Boza pomoca nie ma nic niemozliwego. A moze szczegolna modlitwa do Jana Pawla II - On byl tak oddany sprawie rodzin ....
A tak na marginesie - propozycja nie padla dla mnie ale dla Abeby ale jakie to przepisy na ciasta z mikrofalowki ? Ja bym chetnie skorzystala :oops: Kucharka ze mnie marna to moze cos prostego by mi wyszlo :) I przyznaje zmywarka to fajna rzecz - uwazam,ze to wspanialy wynalazek i recznie naczyn tak sie nie umyje, nie mowiac o czasie - gorzej ze zloconym serwisem (i moimi ukochanymi filizankami :) - nadal trzeba recznie bo zmywarka by je "zzarla" :twisted:
Gosiaczek
Bywalec
 
Posty: 172
Dołączył(a): 20 grudnia 2004, o 13:56

Postprzez kukułka » 22 lutego 2006, o 13:24

Groch, z tym byciem usmiechnięta zoną to dokładnie tak jest. I z tym wczuwaniem się w druga osobę też. Dokładnie to chciałam napisac, tylko może jakos mi nie wyszło, więc..dziękuję za wsparcie.
Do Honoraty: My tez mieszkamy z rodzicami, ale wsyztko robimy i chcemy robic sami. od poczatku. Na razie się udaje,. nie zawsze się to podoba rodzicom, ale cóż..są dobra mniejsze i większe.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez kukułka » 22 lutego 2006, o 13:46

Przepis z mikrofali juz podaję:
Piernik:
1/2 szklanki syrop owocowego 9 dowolnego), 2 łyzki miodu, 1 jajko, 3 lyzki margaryny klub oleju, 2 ły,żki kawy inki, 1łyzeczka kakao, 1/3 szklanki zsiadłego leka lub kefiru albo jogurtu naturalnego, 2 szklanki mąki, 2 łyżeczki proszku do pieczenia, 1 łyżeczka przyprawy do pierników, 2 łyżki rodzynek lub 1 łyżka posiekanej skórki pomarańczowej

Do miski wlac syrop, roztopiony miód, ajjko, stopiona margarynę lub olej. kawe i kakao wymieszac ze zsiadłym mlekiem lub kefirem albo jogurtem. Wlac do miski. Wsypac mąkę przesianą z proszkiem do pieczenia i przyprawa do pierników. Wymieszac wszystko na jednolite ciasto, dodac rodzynki lub skórkę. Okrągłe żaroodporne naczynie wyłożyc papierwem do pieczenia, wysmarowac masłem lub margaryną. przełoży ciasto i wyrównac wierzch. piec 7-8 minut (50%) mocy. sprawdzic patyczkiem, czy upieczone. Wyją, przykry odstawic na 10 minut. Przełozyc na talerz. mozna przygotowac polewę.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez kukułka » 22 lutego 2006, o 13:53

Abebo, myślę jednak, ze czekac. Nikt, kto bezie się czuł do zcegoś zmuszany, nie bezie szczęsliwy. twój maz też. czasem na pewne rzeczy trzeba i lepiej jest poczeka. wiem cos o tym, mówię Ci. No, chyba ze wolisz potem słyszec pretensje męża: bo Ty mnei zmusiłas do tego czy tamtego. A zresztą... kto bardziej chciał ślubu, Ty czy on? Bo z Twoich wypowiedzi wynika ( choc moze się myle), zę on zachowuje się trochę tak jakby nei do końca chciał byc meżem......Więc moze jest tka jak pisze Tomek? Ze twój maz jeszce się do teog ni przyzwyczaił.
A ty..czy jesteś szczęsliwa, zę wyszłaś za niego? bo jesli nie, to uwierz mi, ze on to widzi...Nawet jesli mu tego nei powiedizałś, ze jesteś szczęśliwa czy nie. i to tez wpływa na relacje.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez HonoratA » 22 lutego 2006, o 14:12

Kukułko, niektóre typy tak mają! Nigdy nie dorastają do bycia Ojcem czy Męzem. Moze mam kiepskie dni, w pracy się chromoli, atmosfera do bani, a w domu - wszystko na mojej głowie. Nie zwsze tak jest! Wczoraj mąż poprosił o scięcie mu włosów! Przeciez nie jestem fryzjerką, ale niech tam tak mu zależało ze to zrobiłam i usłyszałam - dziękuję! A mnie bardziej zależało żeby ogarnął chociaz kuchnie - czytaj wstawił naczynia do zmywarki! Oczywiście powiedziałam mu to - powiedział ze mam usiąść odpocząć, zaraz to zrobi i.... poszedł na nocną zmianę zapominając o naczyniach! Czasami po prostu rece same opadają. W tej chwili bardziej moge polegać na 14 letnim synu! Wiem ze marudzę...., mam naprawdę dobrego męża, nie marudzi ze zamawiamy pizzę na obiad - ku uciesze dzieci, jak wychodzę do kolezanki - zajmie się wszystkim, jak jestem chora lata koło mnie i naprawdę nie muszę sie o nic matwć! Ale sa dni ze jest bardziej bezmyslny od naszych dzieci!
HonoratA
Bywalec
 
Posty: 157
Dołączył(a): 10 maja 2005, o 14:42
Lokalizacja: Lubin

Postprzez abeba » 22 lutego 2006, o 14:28

Oj, Honorato, właśnie to mnie martwi, taki rozkoszny zakochany rozstrzepaniec, dokładnie tak widzę mojego...
mikrofalówki też nie mam (rany, nie wiedziałam, że polskie młode małżeństwa mają taki poziom życia!)
co do bycia piękną i uśmiechniętą ale bez obiadu - to se na da! ja mam zołądek jak niemowlę chyba, i dłużej niż 3,5h nie mogę być głodna bo sie robie zła... ja porpostu lubię porzadek i uporzadkowany tryb życia, zdrowe obiady, świeże warzywa - to wymaga wysiłku. I nie umiem żyć bez tego. A on to dostaje gratis - kosztem mojej roboty. Już lepiej miszkało się po studencku z przyjaciółką i siostrą, bo dzieliłyśmy sie obowiązkami.
Co do woli ślubu - on chciał, nawet raz go powstrzymałam przed oświadczynami bo było za szybko! i ogólnie jest sczesliwy, koledzy mu zazdroszczą. Choć ogólnie muszę przyznać, że głównym powodem do ślubu juz teraz był legalny seks. No więc można powiedzieć, że to ja mówiąc niemal 3 lata temu że wolę po slubie, go zmusiłam.... i teraz mam - utrzymanka!
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez kukułka » 22 lutego 2006, o 14:39

Honorato, a czy ty nie bywasz czasem tez bardziej bezmyslna od dzieci??? Więc on tęz ma do tego prawo. czemu wy oczekujecie od mężów że beą robotami? Z tego co widzę, jesteś małżonką z duzo dłuższym niż ja stażem i mam pytanie.. jak taki długi staz wpływa na wasza intymna bliskosc. jest lepiej, gorzej niż na początku? Wiem , ze nie ma reguły, ale pytam, bo chce wiedziec, jak am sie na przysżłos mniej więcej nastawiac. Jestem po slubie dopiero 1,5 roku, ale już mnei zastanawia, ajk to bedze kiedyś....
Abebo, mikrofalówka... Prezent z wesela i tyle. Zresztą dziś nie sa one takie drogie, z tego, co ostatnio widziałam w sklepie.
A zakochany roztrzepaniec?? Cóż, nikt wam nie kazał wychodzic za niedorosłych do małżeństwa facetów. Więc..trochę cierpliwości. zakochanie jest ważne, ale opróxcz zakochania musi byc coś jeszce - miłos. a ta wiąże się z odpowiedizalnością, ale tez gotowością do zrozumienia drugiego cłowieka. ZXresztą, miłosci najklepiej uczy się od Boga. on nas rozumie. chociaż raniuony jest przez nas strasznie. A mimo tego, ze pope łniamy błędy, jestesmy przez niego kochani. Czy nie warto cho troszkę Go naśladowa. Ot chocby po to, by mąż czuł się kochany.
Wy chcecie czuc się kochane. ok, amacie do tego prawo. Ale myślę, ze warto tu pamiętąc o 2 rzeczach:
1.. czy maz czuje się kochany.
2 Mąz ma prawo was kochac po swojemu.
Pamiętam zdanie, które kiedyś,w czasie jakichś niełatwych dni wypowiedizał mój jeszce wtedy nie mąż. powiedział, ze wkurza go we mnie to i to. ja mówię, ze ja nie umiem inaczej, ze się upieram przy czymś tma bo to dla mnei wązne. A on że OK, ze rozumie że ważne ale on tez ma swoje ważne rzezcy i chciałby bym je uszanowała. i po il.uś takich rozmowach zrozumiałam. i bynajmniej nie czuję sie zaszczuta przez męża albo coś w tym stylu. Powiedizał mi wtedy: nie chcę byś mnie kochała pod moje dyktando. Chccę bys mnie kochała po swojemu, bo chcę Ciebie taką jaką jesteś, ale prosze, zrozum mnie w niektórych kwestiach. i ...teraz, gdy go zrozumiałam, chyba wiem o co mu chodziło z tym zrozumieniem go a jednocześnie nierezygnowaniem z siebie. Ale wiecie, to jest jedna z tych rzezcy, o których słuszności przekonujemy się wtedy, gdy te rzezcy juz nastaną. to trochę tka jak z wiarą. Ktoś narzeka że jest daleko od Boga itd, ze nie umie się modli, ale dopiero wtedy poczuje, zę jest bliżej Boga jesli zacznie się modli, nawet byla jak, nawet nie umiejąc, ale zacznie i bedize próbowa. Wtedy po jakimś czasie przekona się, zemkonsekwentna modliotwa do Boga przybliza i że - ze tka powiem- warto było modlitwie jako metodzie - zaufac. tak trochę na wyrost, ale jednak spróbowac, zaufac
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez annie » 22 lutego 2006, o 15:18

abebo,masz rację jak na wawę 1700 to pewnie nie rewelacja, popatrzyłam na to przez pryzmat własnego miasta, no i my nie pacimy za mieszkanie, ale z drugiej strony to też nie 500zł...
Generalnie jednak myślę, że Cię rozumiem.
Co do dialogu małżeńskiego,to my postanowiliśmy codziennie wieczorem w łóżku mówić sobie o tym,co miłego nas spotkało danego dnia. Może to być związane z tą drugą osobą-wtedy jest okazja by sobie podziękować i to docenić, lub coś zupełnie spoza naszego związku-coś w pracy, miła rozmowa z koleżanką,etc. Daje to optymistyczne zakończenie dnia i jest niezłym wstępem do modlitwy dziękczynnej. :)
annie
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 200
Dołączył(a): 18 marca 2005, o 23:31

Postprzez HonoratA » 22 lutego 2006, o 15:20

Kukułko, widzę ze nie rozumiesz o co chodzi mnie i Abebie! Każdy bywa czasami bezmyslny! My chciałybysmy aby nasi mężowie z miłości do nas nam pomagali. Nie chcę obiecanek ale konkretną pracę - taka jak jak robię. Dlaczego ON MA PRAWO być zmeczony, bezmyslny a ja musze to wybaczyć i lecieć z nóg aby NASZE dzieci miały czyste ubranie nie były głodne... a ja nie? Odnosnie wiary, wiesz to ja jestm wierzaca i praktykujaca, i może dlatego udaje nam się żyć w miarę szczęśliwie. Tylko dlatego że staram się przyjmować w pokorze to czym obdarza nas Bóg! Wiem ze pasją mojego męża sa komputery a raczej gry komputerowe-internetowe. Kto ma takiego maniaka wie ile kosztuje taki sprzet. Jesteśmy 14 lat po slubie a kupiliśmy właśnie ...8...komputer! Fuul wypas (cena kosmiczna). Skoro ja mogę z miłości do niego tak kombinować domowym budżetem aby nas było stać na to jego marzenie, chciałabym aby i on pokombinował i znalazł czas aby pomóc mi!
A co do intymności? Jest nam ze soba świetnie! Naprawdę! Pod waruniem, ze mój luby zadba abym nie zasnęła zanim położę glowę na poduszce! Dodam tylko ze po slbie w domu moich rodziców mąż zmywał, odkurzał i pomagał mojemu tacie. Dopiero "na swoim" spoczął na laurach - bo nikt już nie widzi ile on pomaga tylko Ja! Jestem dziś złośliwa i rozdrażniona.
HonoratA
Bywalec
 
Posty: 157
Dołączył(a): 10 maja 2005, o 14:42
Lokalizacja: Lubin

Postprzez Gosiaczek » 22 lutego 2006, o 16:01

Kukulko - dzieki za przepis - sprobuje - nie wiem tylko czy dostane tu wszystkie skladniki :)
Abebo - nie mieszkam w Polsce. Tutaj mikrofalowka i zmywarka to wlasciwie standard - po prostu inny stosunek pensji do cen. A co do zoladka to ja mam ten sam problem co Ty - jak jestem glodna (a jestem tak szybko jak Ty) to robie sie zla grrrrr :wink: Z tego smiala sie kiedys moja rodzina a teraz maz :) Po dobrym jedzonku swiat wydaje mi sie zaraz piekniejszy. Abebo - nie wiem czy w Waszej sytuacji oprocz szczerej rozmowy co chyba radza Ci wszyscy - nie potrzeba po prostu jasnych instrukcji dla Twojego meza. Moze to troche pracy z Twojej strony ale przynajmniej jest szansa,ze mniej sie zmeczysz robiac wszystko sama. Tak wiec: kartka i spisane instrukcje: kup to i to, zrob to i to, jasno i precyzyjnie. Wiem z doswiadczenia,ze dla mezczyzny polecenie typu posprzataj kuchnie jest wysoce "nieprecyzyjne" :wink: . Trzeba wiec: umyj naczynia, umyj zlew etc etc. Mezczyni nie lubia tez gdy takie zadania spadaja na nich nagle, przygotuj taka liste wczesniej. Dotyczy to tez innych prac typu przybicie obrazka do sciany. Wtedy on bedzie mogl sobie zaplanowac dzien tak aby mial tez czas troche powojowac z karabinem w wirtualnem swiecie. Moze to wydaje sie dziecinne ale skoro Twoj maz ma z tym problemy moze warto zaczac od podstaw. Z czasem moze przejdzie to w nawyk a jesli nie - to przynajmniej Ty sie nie zameczysz. I bedziesz weselsza :)
Gosiaczek
Bywalec
 
Posty: 172
Dołączył(a): 20 grudnia 2004, o 13:56

Postprzez abeba » 22 lutego 2006, o 16:34

1. ja nie chce być jeszcze mamą, sprawdzającą czy wszystkie zadania są odrobione w zeszycie. Myślałam, zę jesteśmy doroslymi poważnymi ludzmi...
2. Honorata - a kiedy Ty sobie kupiłaś chociaż ksiazkę lub płytę za 1% wartości tego komputera? Jak znam życie, to dawno (choć mam nadzieję, ze sie mylę) Wyć mi sie chce, jacy ci faceci okropni....
3. szczerze - mam ogromną ochotę wyjechać do Irlandii, urodzić dziecko i siedzieć w domu - i niech maz sie o nas martwi!
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez HonoratA » 22 lutego 2006, o 18:28

Abeba, masz rację prawie nic sobie nie kupuję, ale ostatnio zaszalałam i kupiłam sobie 6 tom Harrego Pottera! Wprawdzie serię czytam razem z synem....ale książka jest moja! Ja z synem zaliczyłam "wpadkę" więc małżenstwo nasze zaczęło się od dziecka :D Nie zwsze jest tak źle, ale czasami mam wrażenie, że mężczyźni to istoty z innej planety.
HonoratA
Bywalec
 
Posty: 157
Dołączył(a): 10 maja 2005, o 14:42
Lokalizacja: Lubin

Postprzez Tomek » 22 lutego 2006, o 20:49

abeba napisał(a):...czyli czekać aż mężczyzna dojrzeje...

A jaki to 'dojrzały' mężczyzna?
1. Taki, który to ma dobrze płatną pracę, aby na potrzeby rodziny starczyło, regularnie sprząta, przynosi zakupy i gotuje, wie gdzie każda rzecz ma swoje miejsce, swój wolny czas poświęca żonie i dziecią - taki przykładny mąż i ojciec.
2. Taki, który ma fajną pracę ze zgraną paczką, może i przydało by się więcej zarabiać ale generalnie jakoś starcza na większość rzeczy, sprząta, przynosi zakupy i gotuje jak go ochota najdzie, jak żona nakrzyczy albo jak jakiś 'wypadek' się zdarzy i będzie musiał się za to zabrać (np. chora żona), swój wolny czas spędza najchętniej przed komputerem (przecież trzeba coś zrobić też dla siebie a nie tylko ta praca; relaks też się należy), telewizorem, ewentualnie gdzieś wypad z kumplami - taki zadowolony z siebie i życia facet.

Wystąpienie sponsorował cytat:
"Bo to zależy proszę Pani."
Pozdrawiam - Tomek
Tomek
Bywalec
 
Posty: 119
Dołączył(a): 22 stycznia 2006, o 02:21
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Postprzez Gagusia » 22 lutego 2006, o 21:49

bardzo mi przykro abebo, że mam tak niewygórowane ambicje finansowe. po prostu każdy patrzy po sobie co jest dużo a co mało i jak napisałaś, że twój mąż beznadziejnie zarabia to oczyma duszy zobaczyłam 500-700 zł. 1700 brutto na studenta to chyba nie tak źle...
annie, ja wiem jak wygląda i działa człowiek który robi w życiu nie to co mu sprawia satysfakcję i do czego został stworzony. to są wiecznie depresyjne nastroje, brak napędu życiowego, brak motywacji do studiowania dalej tego kierunku już nie mówiąc o szukaniu pracy, która w żadnym stopniu go nie interesuje. to co, zmuszać go, żeby w imię kasy obrzydzał życie sobie i wszystkim dookoła? oczywiście życie nie jest czarno-białe i trzeba po prostu poszukać odpowiedniego kompromisu, ale w przypadku niektórych facetów (a może więcej niż niektórych) zacząć trzeba od bezwarunkowej akceptacji. jak on się nie będzie czuł oceniany (zazwyczaj negatywnie) to będzie dużo bardziej chętny do osiągania porozumienia i może sam z siebie dojdzie do wniosku że chce coś zmienić.
Gagusia
Przygodny gość
 
Posty: 83
Dołączył(a): 12 grudnia 2005, o 17:48

Postprzez abeba » 22 lutego 2006, o 23:21

Tomku,
dojrzały, to taki, który potrafi wziąć odpowedzialnosć za własne decyzje i własną rodzinę. Jeśli potrafi jeszce znaleźć czas oprócz tego na kumpli i hobby to spoko, ale na pierwszym miejscu może odpowiedzialnosć, a nie "fajność"
Gagusiu - nie wiem, czym sie zajmujesz i w jakim mieszkasz mieście, ale:
1. mówimy o 1700brutto, czyli netto (minus ZUS, zdrowotne i zaliczkę podatku) 1100pln.
2. mówimy nie o studencie pierwszego roku, 19letnim absolwencie LO, lecz o 24letnim facecie po technikum elektr. z 4letnim doświadczeniem w branży IT (hardware), podobno najbardziej potrzebującej ludzi, rozwijającej się
3. mówimy o Warszawie: wynajęcie kawalerki 860pln, czyli z owej pensji zostaje 240pln na życie.
4. mówimy o studencie studiów zaocznych - czesne, kserówki
5. mówimy wreszcie o facecie, który wymyslił marzenie posiadania trojga dzieci
Nadal uważasz że to duzo? Gagusiu, w tym miescie o ile jest sie przyjezdnym i się wynajmuje mieszkanie nie da sie przeżyć za 500pln.
Najbardziej żenujący jest własnie punkt 2. i dowodzi skrajnego braku szacunku jego firmy do pracowników - K i jego koledzy kładą kable sieciowe, magistrale, sterowniki itp w tym samym czasie, gdy gipsiarze wykończają ściany - i gipsiarze zarabiają więcej...Dlatego naciskam na zmianę pracy.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez Gosiaczek » 23 lutego 2006, o 11:41

Abebo - co prawda nie mieszkam w Irlandii ale sadze,ze problemy malzenskie pojawiaja sie niezalezne od szerokosci geograficznej stad nie wiem czy wyjazd cos by zmienil :wink: Moze zniknac problem finansowy ale pewnie pojawia sie w to miejsce inne i tez trzeba by stawic im czola.
Co do finansow to mysle,ze tu lezy problem w rozumieniu co kazde z Was uwaza,ze "wystarczajacy" poziom zycia. I tu pewnie sie roznicie. Satysfakcja z pracy jest niezwykle wazna - ale satysfakcja z pracy nie zaplaci sie rachunkow - niestety. Gagusiu - przyznaje Ci racje,ze mezczyzna wykonujacy prace, ktora go nie cieszy jest sfrustrowany ale tak samo sfrustrowana jest kobieta, ktora pracuje tylko dlatego,ze musi zarobic na chleb a praca nie daje jej zadnej satysfakcji. Problem dotyczy obu stron. W kazdym jest lek przed nowym i nieznanym a tym przeciez jest zmiana pracy. Moze stad ten opor w Twoim mezu Abebo ? Proponowalabym - moze mniej nacisku a wiecej czasu i perswazji. Moze on potrzebuje sobie to wszystko ulozyc w glowie. Postaw na priorytety - a w tym przypadku Twoja magisterka - moze do tego czasu spokojnie przetrwacie finansowo a potem juz bedzie lzej bo wpadna dodatkowe grosze (jak pisalas). W tym czasie spokojnie przeanalizujcie sytuacje - rozmawiajcie o Waszych marzeniach a przy okazji jak ich spelnienie widzisz Ty a jak Twoj maz ...to tak mi akurat przyszlo teraz do glowy.
Gosiaczek
Bywalec
 
Posty: 172
Dołączył(a): 20 grudnia 2004, o 13:56

Postprzez annie » 23 lutego 2006, o 13:44

Gagusia napisał(a):annie, ja wiem jak wygląda i działa człowiek który robi w życiu nie to co mu sprawia satysfakcję i do czego został stworzony. to są wiecznie depresyjne nastroje, brak napędu życiowego, brak motywacji do studiowania dalej tego kierunku już nie mówiąc o szukaniu pracy, która w żadnym stopniu go nie interesuje. to co, zmuszać go, żeby w imię kasy obrzydzał życie sobie i wszystkim dookoła?


Zgadzam się,ale przecież rodzię trzeba utrzymać. Albo facet jest sam,i wtedy sam ponosi konsekwencje swoich wyborów-np.mniej kasy ale większa satysfakcja z pracy, albo zakłada rodzinę,za którą jest współodpowiedzialny. Jeśli robi to,do czego został stworzony, i tak akurat wychodzi,że z tego ie da się rodziny utrzymać,to obowiązek ten przechodzi na żonę-i jej nikt nie pyta,czy jej z jakąś tam pracą dobrze,bo ona nie ma wyboru. Nie mówiąc o tym,że gdy urodzi dziecko, to będą wszyscy 'skazani' na to,co on zarobi. Myślę,że w takiej sytuacji priorytetem powinny być pieniądze na utrzymanie rodziny, a satysfakcja na 2 miejscu. Znam 'ojac rodziny', któego żona była w ciąży z trzecim dzieckiem, a on od kilkunastu miesięcy nie miał pracy, i twierdził, że za 2000zł (nie w wawie) i na niekierowniczym stanowisku pracować nie będzie...
annie
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 200
Dołączył(a): 18 marca 2005, o 23:31

Postprzez kukułka » 23 lutego 2006, o 15:29

Tomek, nie jestem Abebą, ale odpowiem na twoje pytanie: @., 2. i jeszce raz 2.- to jest dojrzały normalny facet. !. - to po prostu - przepraszam, tzw. przez mnie "ciota" ( czytaj po staremu : pantoflarz)
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez kukułka » 23 lutego 2006, o 15:32

Abebo, ja bym naciskała razcej na zmianę mieszkania :) Ale to tylko mój punkt widzenia
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez ola78 » 23 lutego 2006, o 16:00

Kukułko, przeczytałam Twój post zanim jeszcze go trochę zmieniłaś i aż mi się ciśnienie podniosło (może to i dobrze, bo mam b. niskie :wink: ).
Mój mąż według Ciebie ciotą: ma dobry zawód i stara się, zeby na potrzeby rodziny wystarczyło, sprząta, przynosi zakupy i gotuje, bo nie chce, żeby jego żona dźwigała i była zmęczona, a dodatkowo lubi gotować. Wolny czas spędza z żoną (dzieci jeszcze nie mamy) tylko dlatego, ze woli jej towarzytwo od kolegów, z kolegami spotyka się w pracy i to mu wystarcza (może dlatego, że spora część z nich to alkoholicy). Na wszelkie imprezy i do znajomych chodzimy razem, bo osobno się źle bawimy. Jako dodatkowe wyjasnienie podaję, że nie jest homosekualistą (to właśnie znaczy dość chamskie słowo "ciota", jakiego użyłaś), wykonuje męski, b. odpowiedzialny zawód, jakiego wiele z nas nie mogłoby psychicznie znieść, a wykonywanie czynności domowych nie uwłacza jego męskiej godności. Pantoflarzem również nie jest.
Nie krytykuję podziału ról w Twoim małżeństwie, ale w takim razie Ty nie obrażaj osób, które mają inny układ!
Ostatnio edytowano 21 maja 2007, o 18:24 przez ola78, łącznie edytowano 1 raz
ola78
Bywalec
 
Posty: 138
Dołączył(a): 24 listopada 2005, o 15:45

Postprzez fiamma75 » 23 lutego 2006, o 16:16

Olu78 masz rację!
Mój mąż również ma męski zawód (kobiety nie mogą pracować ze wzgledu na zbytnią szkodliwość), jego wyuczony zawód też jest męski.
Wolny czas spędza ze mną, bo lubi i lubi naszych wspólnych znajomych a pod budkę z piwem go nie ciągnie. Woli sam zrobić własne wino :D
Ma też swoje hobby i bynajmniej wymagające więcej wysiłku niż komputer i bardziej męskie - no bo której z Was mąż bez problemu przebiegnie maraton tj. 42,195km i to nie raz w roku, a jeszcze trzeba do tego dodać półmaratony i krótsze biegi. Kukułko, zapewniam Cię, że żaden pantoflarz tego nie wytrzyma. A jak z formą fizyczną Twojego męża? Czy Twój mąż samodzielnie zrobi stłół (nie z płyty ale z litego drewna) albo fajny kredens do kuchni?
Mój gotować lubi, bałagan go razi, współprowadzenie domu uważa za rzecz najbardziej naturalną na świecie.
W jednej rzeczy nie jest męski - nie nosi przed sobą "brzuszka" cechującego wielu panów typ nr 2 :D (a w jego wieku rzadkość to pan bez brzuszka).
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez kukułka » 23 lutego 2006, o 18:40

Mój mąz :
1. ma męski zawód ( przy którym w dodatku musi byc sprawny fizycznie)
2. robi sam stół itp
3 jego hobby to speleologia (praktyczna)
4. chodzimy razem do znajomych
5. też sam robi wino
6. pod budki z piwem tez nie chodzi
7. tez nie woli kumpli niz mnie

Chodziło mi o to, że jest facetem prawdziwym bo ma swoje hobby, a rodzina tez jest dla niego ważna. pantoflarz to ktos, kto nie ma swoich zainteresowań, tylko rodzinę. To ktos, kto nie dba o wółasny rozwój, a to jest typ nr 1
Ostatnio edytowano 23 lutego 2006, o 18:43 przez kukułka, łącznie edytowano 1 raz
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez novva » 23 lutego 2006, o 20:22

Trochę na zasadzie dygresji... żeby nabrać dystansu do związku i popatrzeć z humorem na problemy z obowiązkami domowymi (i nie tylko) warto może sięgnąć po książkę Joanny Chmielewskiej "Jak wytrzymać ze sobą nawzajem". Wbrew tytułowi, nie jest to poradnik! Raczej... satyra? Ale miejscami bardzo przydatna, żeby się pośmiać i rozładować. Chmielewska napisała też dwie inne książki w tym typie "Jak wytrzymać z mężczyzną" i "Jak wytrzymać ze współczesną kobietą". Oczywiście, całość ma się nijak do chrześcijaństwa, więc niech się ktoś przypadkiem nie zgorszy :lol:
novva
 

Postprzez Gagusia » 23 lutego 2006, o 22:04

Jeśli robi to,do czego został stworzony, i tak akurat wychodzi,że z tego ie da się rodziny utrzymać,to obowiązek ten przechodzi na żonę-i jej nikt nie pyta,czy jej z jakąś tam pracą dobrze,bo ona nie ma wyboru.

to nie tak annie. przecież kobieta też nie może w imię kasy rezygnować z siebie! co to znaczy że nikt jej nie pyta o zdanie? dlatego napisałam, że życie to ciągłe kompromisy i że nic nie jest czarno-białe. trzeba tak pokombinować, żeby obie strony były w miarę chociaż usatysfakcjonowane. wydaje mi się, że w ramach swoich zainteresowań lub zbliżonej do nich branży można znaleźć i lepiej i gorzej płatne zajęcie, wystarczy trochę dobrych chęci. ale nie można zmuszać kogokolwiek, żeby robił coś co mu kompletnie nie leży. ja np. nie wyobrażam sobie, żebym mogła pracować powiedzmy w reklamie czy marketingu, mimo że tam się robi pieniądze. mój zawód w życiu nie przyniesie kokosów. ale na szczęście nie jestem mężczyzną i nie muszę rezygnować z własnych marzeń i planów dla utrzymania rodziny. naprawdę czasem współczuję facetom... :wink: [/quote]
Gagusia
Przygodny gość
 
Posty: 83
Dołączył(a): 12 grudnia 2005, o 17:48

Postprzez fiamma75 » 23 lutego 2006, o 22:50

kukułka napisał(a):Chodziło mi o to, że jest facetem prawdziwym bo ma swoje hobby, a rodzina tez jest dla niego ważna. pantoflarz to ktos, kto nie ma swoich zainteresowań, tylko rodzinę. To ktos, kto nie dba o wółasny rozwój, a to jest typ nr 1


Kukułko, Tomek napisał tak:
"1. Taki, który to ma dobrze płatną pracę, aby na potrzeby rodziny starczyło, regularnie sprząta, przynosi zakupy i gotuje, wie gdzie każda rzecz ma swoje miejsce, swój wolny czas poświęca żonie i dziecią - taki przykładny mąż i ojciec. "

Czy napisał wprost, ze taki facet nie ma ŻADNEGO HOBBY? Nie.
Wyobraź sobie, że facet typ nr 1 może mieć własne hobby (i piszę to nie tylko na przykładzie mojego męża), może nie być pantoflarzem i być dużo bardziej męski od faceta typ nr 2 (choćby dzęki temu, że żona może poświęcić mu więcej czasu niż zaharowana żona typu nr 2).
Czy któraś z nas oceniała negatywnie podział ról w Twoim małżeństwie? Czy napisała np. (teoretyzuję) że nie rozumie kobiet, które wybierają samczych macho itp.? Nie. To jest Wasz wybór,jeśli dobrze taki układ działa, to świetnie, o to przecież chodzi.
Za to Ty uważasz, że jak czyjś mąż sprząta, gotuje, dba o rodzinę (nie tylko w sensie materialnym), to jest "pantoflarzem". (nie użyję wulgarnego słowa, którym oceniasz mężczyzn tego rodzaju).
Facet nr 1 i facet nr 2 jest facetem prawdziwym. To dwa różne typu osobowości. Nie każda kobieta wytrzyma z facetem nr 1 i nie każda z facetem nr 2.
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez kukułka » 23 lutego 2006, o 23:10

Nie było moim celem urazic kogokolwiek. Jesli tka sie stało, to przepraszam. Dal mnie najilstotniejsza różnica międyz 1 a 2 było hobby. Jesli sie mylę to niech mnie sprostuje autor pktu 1 i 2.
A swoja droga ciekawi mnei, ze dziwczyny, ktore narzekaja, ze nie maja czasu gotowac itp i ze dlatego musi z nimi po rowno w domu pracowac facet, maja czas na sprawdzanie i odpisywanie na forum kilka razy dziennie.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w rodzinie

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 5 gości

cron