Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 07:49 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

czy dać czas "dzikiemu sercu"

Tu można porozmawiać o trudnych doświadczeniach, które dotykają rodzinę (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

czy dać czas "dzikiemu sercu"

Postprzez abeba » 15 lutego 2006, o 12:39

Ktoś mi na forum polecał książkę Eldredge pt. Dzikie serce.
Nabyłam na Walentynki, jestem w połowie, mąż zaczął czytać. Biorąc pod uwagę, że wczoraj w pracy satysfakcję sprawiło mu tachanie ciężkich kabli, to z książką o tym, że meżczyzna "nie może mieć po pracy czystych paznokci" trafiłam w dziesiątkę.
a jednak mam wątpliwości.
Jeśli męzczyźnie trzeba dać czasu na dojrzenie, przejście inicjacji, pozbieranie się po dzieciństwie (szczególnie mało udanym), to co ma w tym czasie robić żona, skoro już popełnił ten błąd, że - jak twierdzi Eldredge - szukał potwierdzenia męskości w kobiecie znalazł jakąś i się ożenił. Też dojrzewać? kazde osobno "szukać siebie" i potem wrócić do siebie albo nie... nie mówię teraz o rozstaniu faktycznym, wyprowadzce, tylko o takiej duchowej izolacji...
Wszyscy sie zgadzają, ze mężczyźni dojrzewają później. Ale gdy już się wyszło za rówieśnika (bo przecież obecnie tak sie dzieje najczęściej, z roznicami rzędu max 5 lat) to co? zapomnieć o dzieciach, o tworzeniu domu tylko czekać cierpliwie aż on "wróci z lasu"? Czy kobieta nie ma prawa do swoich pragnień?
Jak postepowac, by nie zmuszać partnera do czegoś, na co chyba nie jest gotowy a jednocześnie samej nie cierpieć katuszy poświęcania się. Jak odpuścić coś, co mi się wydaje mądrzejsze, bardziej rozstropne, tylko dlatego, by nie urazić męża, który uważa inaczej albo w ogóle nie mysli o tym. W naszej sytuacji teraz to jest kupno mieszkania, uwiązanie kredytem, ale pewnie zetkneły/liscie się z podobnymi sytuacjami odnośnie płodzenia dzieci, może jakichś inwestycji, przeprowadzek...
dodam jeszcze, ze w świetle tej ksiażki zaczynam sie bać, ze oczekując (a nawet prosząc) by mąż odkurzył albo kupił jedzenie, poniżam go i jego męskość.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez Derbunia » 17 lutego 2006, o 16:30

Witaj! Czekając, aż mąż przetrawi "Dzikie serce", możesz sobie czytać książkę "Urzekająca" - John & Stasi Eldredge i tym samym dowiedzieć się o tęsknotach kobiecej duszy... a także o tym jak być kobietą urzekającą i motywującą mężczyznę do rozwoju. A jeśli chodzi o rozwój mężczyzny, który w znacznym stopniu jest w rękach kobiety, to polecam książkę Jacka Pulikowskiego "Krokodyl dla ukochanej". POWODZENIA.
Derbunia
Bywalec
 
Posty: 119
Dołączył(a): 23 października 2004, o 18:57
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez kukułka » 17 lutego 2006, o 18:00

"Mężczyzna niechciałby łątwo zdobyć kobiety, tak poprsotu.Chciałby jakąś przygodę żeby ją zdobyć,żeby było trudno zdobyć ukochaną.
Chyba o tym pisze autor tej książki." - tak pisze Pimpek. a ja mam pytanie. Co jesli już ten mężczyzna jest męzem swojej zony? Dalej chciałby zdobywa? przeciez trudno tak przez 20-30 lat....
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez abeba » 17 lutego 2006, o 18:51

do pytania Kukułki się dołączam.
Mąż nie wiem czy przetrawi, ja już skończyłam (w końcu autor pisze że ksiażka jest tez dla matek i żon) i muszę przyznać że:
1. odnośnie nawrócienia i relacji z Bogiem - bo myślę, ze to do zastosowania dla wszystkich (a może sie mylę, i kobiety nie pownny próbować walczyć z szatanem?) to kolejna książka która pisze jak jest żle a jak oże byc lepiej i twórczo i prawdziwie - tylko nie pisze jak naprawdę sie przestawić (szczególnie póki Ci się zycie nie wali, bo jak już masz taki moment to chyba łatwiej)
2. odnośnie mężczyzny - niestety mój sie chyba do tego nie stosuje. Ostatnio jak go zapytałam czemu sie nie chce ze mną kochać, odpowiedział, że on przychodzi napalony jak ogier do domu, tylko ze jak widzi mnie smutną to mu przechodzi. Cóż, Williamowi Wallace chyba by nie przechodziło. Już nie mówiąc o Chucku Norrisie.
Pamiętacie, na końcu dodałam pytanie czy nie poniżam mężczyzny oczekując lub proszac o pomoc w domu. Otóz dziś maz miał urlop (od 13 zaoczne studia ale rano wolne) więc wychodząc poprosiłam by:
-odkurzył (kawalerka, 26mkw.)
-wyrzucił plastiki do smietnika (po drodze na uczelnię)
nie pamiętam czy poprosiłam ale oczekiwałam też że pozmywa.
Powiedział "ależ oczywiście, ze to zrobię, nie musisz prosić". Nawet mu z radości wysłałam z pracy miłego smsa, mój ogierku itp.
Dodam ze wyszlam za faceta, który wychował trójkę młodszego rodzeństwa gdy rodzice pracowali w fabryce na zmiany i który był jedynym źródłem czystości w mieszkaniu które dzielił z kolegami.
O 13 dostaję sms że przeprasza, ale nic nie zdążył zrobić. Wielki mi wojownik!
Bardzo chętnie będę "urzekająca", ale nie dla takiego leniwego głupca.
Dopisane: juz wiem o co chodzi w tej drugiej ksiażce. Mam być urzekająca dla Boga, to przestanie mnie boleć, że mój mąż nie jest wojownikiem i że ma mnie gdzieś! tylko po co wychodziłam za mąż, jako zakonnica na pewno urzekałabym Jezusa bardziej.
Przepraszam za domyslne wulgarne słowa, które tu były wcześniej.
Life sucks
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez novva » 17 lutego 2006, o 23:58

Derbunia napisał(a):... a także o tym jak być kobietą urzekającą i motywującą mężczyznę do rozwoju. A jeśli chodzi o rozwój mężczyzny, który w znacznym stopniu jest w rękach kobiety, to polecam książkę Jacka Pulikowskiego "Krokodyl dla ukochanej".

co to znaczy, że "rozwój męzczyzny jest w rękach kobiety"? I dlaczego to twierdzenie mnie tak razi?
Może dlatego, że prawie wszystkie książki, jakie czytałam, które mówią o relacjach między kobietą a mężczyzną, zdają się składać nieproporcjonalnie wielki ciężar na barki kobiety! Kobieta jest tam przedstawiana właściwie jako ta, której ciągłym zadaniem jest "podchodzenie" mężczyzny, żeby się zmienił, żeby coś zrobił, żeby się nie stoczył, żeby zachował czystość (dosłownie i w przenośni :) )... Te podchody mają niewiele wspólnego z relacjami prawdziwie partnerskimi, a już najmniej mi się podoba to, że mężczyzna jest przedstawiany jako ktoś... jak to wyrazić...za kogo trzeba decydować, kim trzeba umiejętnie kierować. Z kolei kobieta pokazywana jest jako ktoś, kto potrzebuje obrony i kogoś, kto będzie jej pomagal podejmowac decyzje, bo sama kieruje się nie do końca racjonalnymi pobudkami. Czy mi się tylko wydaje, czy też te dwie wizje są ze sobą sprzeczne?
I tu zwrócę się może do piszacych na forum Panów - jak Wy to odbieracie? Mój mąż bardzo się burzy, kiedy usiłuję stosować pokrętne kobiece sztuczki, które mają na celu skłonienie go do czegoś.
No i poważniejsze pytanie - zakładając, że małżeństwo jest drogą do świętości, to co robicie, żeby się nawzajem prowadzić do Boga? żeby się RAZEM rozwijać?
novva
 

Postprzez abeba » 18 lutego 2006, o 10:46

nie wiem co robić, mój gniew rozwala mi zycie.
Ciągle sie na niego drę, wszystkim mnie denerwuje. I jeszcze to jest kłopotliwa sytuacja, bo już by mozna współzyć, a tu kicha. Najpierw się okazało, ze on nie weidział, czy można, więc założył, że nie można, nawet nie spytał, nie zjarzał choć zaznaczyłam w zeszycie. No więc czuję sie od 3 dni ignorowana i nieatrakcyjna. No dobra, już ustaliliśmy ze można. Kolejne: co rusz mi sprawia czymś przykrość, wczoraj nie posprztał, choć obiecał, napisał mi o tym już kolo 13, wiec mialam pol dnia na wkurzanie sie i jak wrócił do domu to wcale nie było mi miło go ogladac. Pogodziliśmy się wieczorem. Rano znów: włacza komputer i siedzi, choć mogli bysmy wykorzystać czas razem i np zjeść sniadanie. Ale raczzej nie mielibysmy co zjesc, bo jak przejrzalam lodowke, to znikly serki, majonez, 2 pasztety, większość słoika oliwek (chciał spróbować marynowanego ogoreczka który byl na dnie). no i znowu sie wscieklam. nie chodzi o to o co sie wsciekam, bo pojedynczo to drobiazgi, tylko o to, że CIĄGLE czyms mi zachodzi za skorę, CODZIENNIE, juz mi nerwów brak, chce mi sie wyć.
8:55 mowi "miło by było sie pokochać troszkę, jak wrócę, co?"
a 9:20 jest już po awanturze, wychodzi, nawet nie mówimy sobie "cześc".

Jak ja mam zyć w tym małżęństwie, juz nie mogę na niego patrzeć, nie mówiąc o kochaniu się, jak mam to wszystko znosić i jescze być czuła i podniecona, no przecież się nie da, mam prawo do swoich emocji. Boże co myśmy na robili.............
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez fiamma75 » 18 lutego 2006, o 10:53

Novva masz rację :!: świetnie to ujęłaś :!:
Zresztą posunę się dalej - uważam za brak dojrzałości próbę manipulowania współmałżonkiem, żeby się zmienił, tak jak tego oczekuję. Przecież, decydując się na małżeństwo, wybrała się tego a nie innego człowieka, z jego zaletami, ale także i wadami, człowieka już dojrzałego, ukształtowanego. Albo kocham całego człowieka, albo wydaje mi się, że kocham. Pragnienie przemiany musi wypływać z serca człowieka a nie być skutkiem manipulacji. Kocham mojego męża, wiem, że ta moja wada mu przeszkadza i z miłości do niego próbuję ją pokonać. Dopiero taka przemiana ma szansę być trwałą.
A czytając książki np. Pulikowskiego, stwierdzam, że są one znacznym uproszczeniem :D Ani ja nie jestem żoną z tych książek (i nie zamierzam zrobić nic, aby być) ani mój mąż nie jest mężem z tych książek (dzięki Bogu) :lol:
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez brega » 18 lutego 2006, o 12:07

Co prawda nie jestem jeszcze żoną, ale jestem w stałym związku i zgadzam się z przedmówczyniami, że poradniki katolickie (i nie tylko) są bardzo dużymi uproszczeniami. O jak to miło by było móc tak wszystko pięknie uporządkować i wyjaśnić, sprowadzić do prostych i klarowych reguł. Jednak świat i ludzie nie są tak schematyczni - i Bogu dzięki. Jak poradzić sobie w tym gąszczu urazów, emocji itp.? Chyba nie będę oryginalna - rozmawiać, rozmawiać, szczerze aż do bólu, ekshibisjonistycznie wręcz! Jak to kiedyś powiedział jeden z profesorów kulturoznawstwa - brak komunikacji to przyczyna wszystkich rozwodów. Dodam - komunikacji werbalnej, bo mężczyźni rzeczywiście często nie łapią gestów i obrażonych min, a kobieta ma zepsuty dzień przez tę nieświadomą ignorancję.
brega
Bywalec
 
Posty: 142
Dołączył(a): 27 sierpnia 2005, o 23:00

Postprzez ola78 » 18 lutego 2006, o 12:44

Abebo - ja trochę z innej beczki: muszę Cie troche ochrzanić! 1. Mąż nie posprzątał choć obiecał - ale wysłał sms -a, że nie zdążył i przeprasza. Zdarza się. Czy to jest powód, zeby sie wkurzać pół dnia? 2. Mąż nie jest Chuckiem Norrisem czy też W. Walace i nie chce się kochać z Tobą kiedy widzi Cie smutną - szczerze mówiąć, to mu się nie dziwię (a tak na marginesie - to chciałabyś Chucka Norrisa??? :) ) 3. Nie jest jasnowidzem i nie wie, kiedy można się kochać kiedy nie, a skubany nie zajrzał do zeszytu. A jeśli zajrzał ale niewiele z tego zrozumiał? I juz czujesz się ignorowana i nieatrakcyjna. Po prostu albo go wtajemnicz w NPR albo jasno komunikuj. 4. Nie chciał zjeść z Tobą śniadania - jeśli ciągle się na niego wkurzasz to się nie dziwię. 5. Wyjadł z lodówki serki, 2 pasztety i oliwki - no i co z tego? (chyba, że nic Ci nie zostawił i byłaś głodna).
Abebo - odpuść sobie, nie czepiaj się, szkoda nerwów - niektórzy mają większe problemy :cry: i o wiele gorszych mężów. Ja mam wrażenie, ze mąż Ci bardzo przeszkadza i cokolwiek zrobi - będzie źle (nawet kiedy przynosi Ci co miesiąc kwiaty na rocznice ślubu :wink: ). Spójrz na niego nie tylko jak na męża, kochanka, partnera życiowego ale też najlepszego przyjaciela. Przyjnajmniej postarajcie sie być dla siebie także przyjaciółmi.
ola78
Bywalec
 
Posty: 138
Dołączył(a): 24 listopada 2005, o 15:45

Postprzez abeba » 18 lutego 2006, o 13:01

olu, jak tak to tutaj wyliczasz to rzeczywiście są głupoty, zgadzam się.
I dlatego sama PODKRESLIŁAM w swoim poście, że problemem jest codziennośc tych głupot, ich powtarzalnośc, jednego dnia wytchnienia, jednego dnia, kiedy między porankiem a jego powrotem nie wydarzyłoby sie coś, co sprawia mi przykrość.
Nie dziwisz mu się, ze nie chce ze mną zjeść sniadania skoro jestem niemila - ale mi się dziwisz że narzekam, choć ciągle sprawia mi przykrosci. Czemu? Dlaczego to znowu ja mam byc wyrozumiala. Dlaczego on ma prawo reagować a ja nie?
Oczywiscie mogłabym teraz zostawić swoją pracę, iść na UW tylko po to by go przeprosić, potem wszystko sama postrzątać, wyczyścić, wynieść, kupić i jeszcze zrobić sie na bostwo a potem rozlozyć nogi i czekać aż Wielmożny Pan wróci..... i za miesiąc sytuacja będzie taka sama.
Dlaczego jak facet jest chory to kobieta o niego dba i sie opiekuja, a jak kobieta jest nie w formie, to ma "wziąć sie w garść" i panować nad emocjami? Dlaczego on on mnie nie zadba, o moje emocje, o moj spokoj?
Odnośnie NPR - był ze mną na wszystkich zajęciach o tym w czasie przygotowan przed slubem KK. Przerobiliśmy razem dwa lata cykli. To że po slubie ja siedzę na LMM by dowiedzieć sie więcej, a on na www.ogame.pl by być gwiezdnym imperatorem to już jest jego wybór, nie uważasz? Coż kazdy ma jakieś priorytety....

Jezeli uważacie ze potrzebuję fachowej pomocy to: a) od 6 tygodni chodze do psychologa, niestety miłą panią wymieniono mi na faceta, który rozumie mnie jeszcze gorzej od męża i spotkania z ktorym jeszcze bardziej wyprowadzają mnie z rownowagi. b) probowałam dziś znaleźć telefon zaufania. Niestety, w Warszawie w weekendy są tel. zauf. dla młodzieży, alkoholików, Żydów, gejów i lesbijek,.... Naprawdę mam dość liberalne poglądy polityczne, ale jak to zobaczyłam to sie poczułam dyskryminowana.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez ola78 » 18 lutego 2006, o 14:12

Abebo ale dlaczego zakładasz, ze mąż celowo chce Cię zranić? Może po prostu nie zdażył posprzątać, zrobić zakupów itd. Czy on naprawdę tak nagminnie postępuje? Opisałaś tylko 2 dni z Waszego życia.
Jeżeli on faktycznie CIĄGLE zachodzi Ci czymś za skórę i do tego WIE, jak bardzo Cie to wkurza i rani to przyznaje Ci rację. Oczywiście, że nie musisz być zawsze miła, wyrozumiała i robić wszystko za niego. Po prostu myślałam, że Twojemu mężowi tylko zdarzyło się postapić jak w pkt 1 - 5 porzedniego mojego postu. Jeżeli to nie był po prostu przypadek, lecz trwa to dłuższy czas, wtedy już zupełnie inaczej na to patrzę. Wobec tego pojawia się pytanie - czy on to robi celowo czy z głupoty?
A do pytania Kukułki tez sie dołączam. Dlaczego nawet z bajkach rycerz zdobywa królewnę i potem to już "żyją długo i szczęśliwie". Czy jak już ją zdobył to może sobie odpuścić?
ola78
Bywalec
 
Posty: 138
Dołączył(a): 24 listopada 2005, o 15:45

Postprzez abeba » 18 lutego 2006, o 15:52

Przecież to kolejny mój wątek z narzekaniem, nie pierwszy raz tutaj dramatyzuję, problem sie co miesiac powtarza, ogromne rozczarowanie małżeństwem sie pogłebia.
nie sądzę, by robił to celowo, raczej z głupoty, to bardziej w jego stylu. tylko ze przed slubem tak mnie nie ranił - wiec co - zgłupiał? I czy go ta głupota usprawiedliwia?
w zeszłym miesiącu wprowadziłam w zeszycie specjalny znaczek :( na nieudaną próbę zbliżenia. w tym miesiącu nawet tego znaczka nie używam, bo nie próbujemy.
Tzn zdarzają sie nam wyskoki, ale w fazie plodnej, po prostu gdy hormony mnie rozsadzają. Dlatego kiedyś pisałam, że boję sie, że mną do współżycia nie kieruje miłosc, tylko coś złego. Bo jak tylko minie upojenie hormonalne, to juz absolutnie żadnej ochoty. Tylko żal, ze on mnie nie chce.
Piszesz bysmy byli przyjaciółmi - gdy ja mam dobry humor, w połowie cyklu, jest ok, jest podobnie jak za dawnych czasów.
Ale gdy tylko zbliża się pora na współżycie, odliczanie dni, to jest taki ogromny stres, i czuję sie przymuszona do tego przez czas i poczucie "obowiązku", a jednoczesnie zdumiona męża obojętnością wobec mnie i jego głupimi zachowaniami, zawiedziona że on mnie nie chce, wkurzona że on się oddala, ale też rozdrazniona, jeśłi próbuje sie zbliżyc, bo sprawia mi to fizyczny ból. Po prostu ta mieszanka emocji rozbija ten związek. Ja sie chyba boje współżycia i dlatego tak panikuję...
Już nawet bym sie poświęciła dla niego, więdząc, że on tego pragnie. Ale on chyba nie chce, nie zależy mu, albo nie ma dośc tupetu, dość jaj, by do tego doprowadzić.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez kukułka » 18 lutego 2006, o 15:56

Abebo, bąź miła mimo wsyztko, uśmiechaj się. Mąz tez ma prawo miec swoje wady, a wyrozumiałością dużo można wygrac - choby miły nastrój. Wiem coś o tym. zamiast narzekac, ze szklanka jest do połowy pusta, lepiej cieszyc sie, ze jest w połowie pełna. Powiem ci coś, podziwiam twojego męza za jego cierpliwośc do Ciebie, i za to, ze mimo wsyztko pragnie seksu z tobą.... Doceń to...
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez kukułka » 18 lutego 2006, o 16:07

Abebo, a ile jesteście po slubie? I ikle znaliście sie wczśniej? to wazne...
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez Tomek » 18 lutego 2006, o 17:09

Witaj abebo!

Podziele się swoimi własnymi spostrzeżeniami. Jeśli w seksie się od dłuższego czasu nie układa (a w innych dziedzinach życia rodzinnego w miarę jest przyzwoicie) to człowiek potrafi się nieźle wkurzyć i pragnąć, aby tą całą seksualność szl** tr***, żeby zniknęła, bo już nie ma się siły się o to użerać i denerwować. Ma wrażenie, że bez tego było by łatwiej i przyjemniej. Jednocześnie zdaje sobie sprawę, że to nierealne życzenie, że płciowość i hormony i tak dadzą o sobie znać.

Mówi się, że faceci to ciągle tylko o jednym myślą... Może i tak, ale mam wrażenie, że jeszcze więcej na ten temat myślą Panie w których związkach seksualnych się nie układa. Facet sie wkurza jak chce się przytulać, jest napalony a żona "wydziwia". Jak się już uspokoi to o sprawie zapomina. Natomiast kobieta cały czas robi sobie wyrzuty.

Było o poczuciu męskości u facetów. Można też zapytać o poczucie kobiecości u kobiet. Atrakcyjność i sprawność seksualna jest jakimś wyznacznikiem takiego poczucia bycia kobietą. Kiedy pojawiają się poważniejsze problemy część osób będzie szukała przyczyn w sobie (np. gruba jestem) albo na zewnątrz (np. on nie potrafi mnie pobudzić). I moim zdaniem słusznie, że szuka się przyczyn, bo gdy się już ją zna można podjąć próbę zmiany sytuacji. Tyle, że często trudną sprawą jest trafnie określić z czego tak właściwie biorą się nasze problemy.

Dla faceta, gdy pojawiają się chroniczne problemy seksualne, seks może być spostrzegany jako istne pole minowe, na które lepiej się nie pchać, bo najlepsze co może nam się przytrafić to nie zostanie rozerwanym (co i rzadko się udaje). Hormony ciągną faceta do seksu, ale z drugiej strony nauczył się, że to dość "masochistyczne" zajęcie. Wcale się nie dziwie sytuacji, gdy mąż w takiej sytuacji podejmuje pewne kroki, które utrudniają podjęcie współżycia - działa zapewne mechanizm samoutrudniania.

Abebo nie opisuje jak widzę Twoją sytuację, a jedynie to z czymś się już kiedyś sam spotkałem. Może jednak ta "opowieść" w czymś Ci pomoże. Na koniec coś pozytywnego, takie moje "intuicyjne przeczucie" - tak sobie czytam Twoje listy Abebo i mam wrażenie, że mąż Cię dalej kocha, Ty kochasz go i generalnie, że jak najbardziej macie szanse pomyślnie ułożyć sobie wspólne życie.

Pozdrawiam serdecznie!
Tomek
Tomek
Bywalec
 
Posty: 119
Dołączył(a): 22 stycznia 2006, o 02:21
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Postprzez abeba » 19 lutego 2006, o 15:47

dzięki za całe wsparcie!
Na póki co sie pogodziliśmy i wymyslilismy strategię na przyszłe moje napady (trzeba mnie nie słuchac tylko przytulić, a jak to nie pomoże, to syrop uspokajający;). Zobaczymy czy zadziała.
Niemniej bardzo się boję. Generalnie nawet tygodniowy kryzys w małżeństwie na-cale-życie nie powinien przerażać.... ale jesli ten kryzys zawsze będzie przypadał na ten jedyny tydzień, w którym można byc aktywnym seksualnie, to się może odbić poważnie na całej naszej więzi. Niedobrze.
A w ogóle to mnie denerwuje- jak mozna mieć 10dni PMS??? Mam wrazenie, że jak się dzięki NPR pozna dokladnie te wszystkie fazy, to dopiero zaczyna sie ich silniej doznawać. takie "urojone dolegliwości". Wczesniej przez niemal 4 lata żaden czas nam nie przeszkadzał...
No i jeszce jedno podsumowanie: to pogodzenie kosztowało mnie:
godzinną wyprawę na uczelnię by przeprosić, zrobienie cieżkich zakupów i posprzątanie całego mieszkania z ostentacyjnym wyszorowaniem toalety wlącznie. Po pogodzeniu, w przypływie miłości mąż zobowiązał sie, że zmyje naczynia i rozmrozi lodówkę. 4 godziny później oczywiście zmywalam ja, a rozmrażaliśmy wspólnie. no wiec czyż nie mam racji z tymi pretensjami???
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez Tomek » 19 lutego 2006, o 16:51

Witam Abebo!
abeba napisał(a):A w ogóle to mnie denerwuje- jak mozna mieć 10dni PMS???

Sięgnęłem do książki ('Ginekologia...', PZWL, 2003, s.193-194) i można. ZNP "(...) pojawia się zwykle na 7-14 dni przed spodziewaną miesiączką i mija z chwilą ustąpienia krwawienia". Dalej piszą: "Mniej więcej w 10% przypadków objawy zespołu ZNP mogą być bardzo nasilone, na co ogromny wpływ mają czynniki emocjonalne (nieporozumienia w rodzinie, pracy itp.)". Etiologii dokładnej nie znają lekarze, jest kilka hipotez. Leczenie różnymi hormonami, w zależności od dominujących objawów.

abeba napisał(a):Po pogodzeniu, w przypływie miłości mąż zobowiązał sie, że zmyje naczynia i rozmrozi lodówkę. 4 godziny później oczywiście zmywalam ja, a rozmrażaliśmy wspólnie. no wiec czyż nie mam racji z tymi pretensjami???


Tak się zastanawiam jak się mąż zapatruje na konieczność wykonywania takich porządków. Pisałaś, że wcześniej opiekował się rodzeństwem młodszym i jakoś sobie radził. Z tym, że może wtedy tak często nie sprzątał? ;-) To może trochę jest tak, że on nie widzi potrzeby tak częstego sprzątania, przez co i z jego motywacją jest kiepsko. Powiem Ci z własnego doświadczenia, że niektórzy mężowie dopiero wiele lat po ślubie 'nauczyli się' sprzątać i np. sami w sobotę robią generalne porządki. Znam też takich, którzy nigdy się nie nauczyli i uważają, że kobiety są od tego :? Jeśli przeszkadza Ci nierówny podział obowiązków domowych w małżeństwie to wg mnie jak najbardziej masz prawo ponarzekać. Narzekanie jak nawet nie zmieni stanu, to zazwyczaj polepsza humor osobie narzekającej a pogarsza osobie słuchającej narzekań.
Było już trochę o 'wychowywaniu' męża, jakieś kwestie, że to nie koresponduje z partnerskim modelem, że to dodatkowe obciążenie dla kobiety... ale moim zdaniem, sorry, jak chce się kogoś zmienić to trzeba włożyć w to zwykle nawet nie trochę, a dużo wysiłku. Myślę, że w małżeństwie obie strony się zmieniają i proces taki jest jak najbardziej partnerski :-) Tylko znowu - zmiana potrzebuje czasu.

Pozdrawiem wielce serdecznie!
Tomek

PS. Najtrudniej jest kogoś zmotywować do zmiany, potem już psychologia daje wiele sposobów ułatwiających naukę.
Tomek
Bywalec
 
Posty: 119
Dołączył(a): 22 stycznia 2006, o 02:21
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Postprzez abeba » 20 lutego 2006, o 09:49

nie czepiam sie że nie widzi potrzeby. czepiam się ze nie robi, tgo o co poprosiłam i do czego sie zobowiazał. A to róznica.
W mieszkaniu z kumplami widział potrzebę (choc fakt, takigo poziomu syfu jak potrafią zrobić faceci my jeszce nie osiągnęlismy)
Ad PMS - co tylko potwierdza, że dla taich kobiet seks jest dowolony wlasnie w casie ogromnego rozdraznienia, stresu, żłego samopoczucia. ciekawe, jaki może z tego seks wynikać :?
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez Gosiaczek » 20 lutego 2006, o 12:50

Abebo - mysle,ze przydalaby sie Wam rozmowa ale w realu z kims doswiadczonym w sprawch kryzysow malzenskich. Tu znamy tylko sytuacje z Twojego punktu widzenia no i nie jestesmy profesjonalistami ale tylko praktykami :) a kazde malzenstwo jest inne ... Trudno czerpac bezkrytycznie wiedze z ksiazek - ja czasem znajduje tam wiele interesujacych rzeczy, ktore moge zastosowac do naszego zycia. Ale juz np. ksiazka o ktorej piszesz - nie czytalam jej ale "ten mezczyzna co czuje sie mezczyzna tylko jak sie pobrudzi przy fizycznej robocie" to juz nijak sie ma do moich obserwacji bo moj maz jest typowym intelektualista i nie widze aby czerpal satysfakcje z prac fizycznych nawet tych "sluzacym wysokim celom jak budowanie czegos z niczego" :) Co nie znaczy,ze uwazam aby wykonywanie czynnoscu domowych mialo mezczyzne ponizac - tu zgadzam sie z opinia,ze malzenstwo to rownouprawnienie - sprzatanie to obowiazek obu stron i masz prawo oczekiwac od Twojego meza przynajmniej rownego udzialu. Pisze przynajmniej bo uwazam,ze prace ciezsze fizycznie godnie winien "udzwignac" mezczyzna z racji przewagi masy miesniowej (no chyba,ze jest akurat odwrotnie :) Nie wiem co sie stalo,ze tak po slubie nagle wszytsko sie sypnelo w Waszym zwiazku ale tego nie dowiemy sie z Twoich postow. Trzymaj sie dzielnie !
Gosiaczek
Bywalec
 
Posty: 172
Dołączył(a): 20 grudnia 2004, o 13:56

Postprzez Kręciołek » 20 lutego 2006, o 15:47

Abebo!
A moze jesteś za mało konsekwentna?
Jesli on miał pozmywać a po czterech godzinach Ty zmywasz to on może dojść do wniosku, że nawet jeśli czegoś nie zrobi to Ty to zrobisz i tak. Tak mu wygodniej.
A co, ze by było niepozmywane? To by było.
Odskrobałabyś sobie jedną szklankę jakby juz nie było nic czystego. On w końcu też by musiał sobie coś odskrobać i moze by zauważył, że jest brudno.
Być może on nauczył się nie traktowac poważnie Twoich próśb? :?
Kręciołek
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 sierpnia 2004, o 10:56
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez abeba » 20 lutego 2006, o 16:08

a próbowałaś siedzieć w kawalerce, w której od trzech dni nie zmyto garnka po zupie albo patelni po kotletach? Nie pachnie ładnie...
Nie mam zamiaru siedzieć w syfie tylko dlatego, by on sie zorientował. W meiszkaniu z kolegami zmywali raz na tydzień, tam na porządku dziennym jest pleśń rozwijająca siew kubkach z resztką herbaty. I tam to on sie wkurzał na kolegę brudasa i czasem zmywał po wszystkich. A teraz mnie nie rozumie?
Podkreslam, ze najbardziej mnie zabolało, jak obiecał, zobowiazał sie i nie dotrzymal tego.
Kręciołku chyba proponujesz strategię uczenia faceta przez manipulację (nikt nie zmywa i jest wojna nerwów kto dłużej wytrzyma). A ja byłam za prostą komunikacją - odważyłam sie poprosić. Zresztą co jakiś czas mu mówię, że za mało pomaga. I niestety. Poczekajmy aż przejdę na cały etat...
a może właśnie to jest poniżej godnośći mężczyzny, choćby deklarował równouprawnienie. Wiecie, że on jest gotów na prace w domu - ale męskie (elektryka, wbijanie, przenoszenie mebli)..
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez kukułka » 20 lutego 2006, o 16:53

Abebo, a dlaczego nie może byc po prostu tak, ze on wbija gwoździe, a Ty zmywasz? jesli chcesz wszystkiego po równo, to moze zacznij też wbijac gwoźdzei albo wrzucac węgiel do piwnicy na zmianę z męzem. pomoc mężczyzny w domu wcale nei musi oznaczac, z robicie wsyztkiego po równo. u kumpli sprzątał bo już nie mógł w brudzie wytzryma, a w domu powinien sprzątac bo chce. to ogromna różnica i teog nie nauczysz go wymówkami i czepianiem się. Jak się ktos czepia, to człowiek się broni i nic, oprócz obrony z tego nei wynika. Jak juz chcesz go prosic o pomoc, to powiedz, ze nie masz czasu, ze bedziesz wdzięczna i ..bąź wdzięczna. Bo jesli w zwykłych codziennych sprawach nie będziesz go doceniac, tylko się czepiac, to nie będzie mu sie chciało robic nic. przypomnij sobie, tka zupełnie na własny użytek, kiedy mu powiedziałs coś miłego na temat jego męskich ważnych spraw.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez Kręciołek » 20 lutego 2006, o 16:59

Źle mnie zrozumiałaś.
Nie chodzi mi o manipulację tylko egzekwowanie własnych próśb.
Jestem za pokojowym rozwiązywaniem konfliktów.
Ale jeśli np. proszę męża by umył łazienkę, to daje mu szansę wywiązania się z tego zadania, a nie lecę ją umyć po 2 godzinach jeśli tego jeszcze nie zrobił. Gdybym tak zrobiła to on by jej nigdy nie umył.

Nie złość się, chcę Ci pomóc.

P.s. tez mieszkam w kawalerce i wiem jak to jest jak gary są nieumyte.
Wolę ich smród ale satysfakcję w oczach męża gdy wreszcie je zmyje niż czysty zlew i moje rozgoryczenie, ze mnie zawiódł.
Kręciołek
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 sierpnia 2004, o 10:56
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez abeba » 20 lutego 2006, o 17:11

kukułka napisał(a):Abebo, a dlaczego nie może byc po prostu tak, ze on wbija gwoździe, a Ty zmywasz? jesli chcesz wszystkiego po równo, to moze zacznij też wbijac gwoźdzei albo wrzucac węgiel do piwnicy na zmianę z męzem. pomoc mężczyzny w domu wcale nei musi oznaczac, z robicie wsyztkiego po równo.

kukułko, bo naczynia do zmycia są codziennie, a gwoździe.... raz na rok?
węgiel, rąbanie drewna - gdzie Ty mieszkasz, bo ja w bloku w mieście! Te podziały były aktualne kiedyś. rozumiem, ze są rzeczy, których sie nie da podzielić, np. ja ladniej zszywam i ceruję, wolałabym by on moich rzeczy nei zszywał. Ale odkurzanie i zmywanie to codzienne banalne zajęcia które kazdy może robić.
Znalażłam kiedyś w ksiażce, chyba ks.Dziewieckiego taki opis, że oboje rodzice kochają dziecko po równo, tylko inaczej:
"mama wstaje w nocy by nakarmić, opiekuje sie dzieckiem gdy jest chore, a tata swą miłośc okazuje przesuwając cieżkie meble w pokoju dziecka"
powiedzcie mi, ile razy w zyciu dziecka trzeba mu przesunąć szafę a ile razy jest głodne i chore.
kukułka napisał(a): Jak juz chcesz go prosic o pomoc, to powiedz, ze nie masz czasu, ze bedziesz wdzięczna i ..bąź wdzięczna. Bo jesli w zwykłych codziennych sprawach nie będziesz go doceniac, tylko się czepiac, to nie będzie mu sie chciało robic nic. przypomnij sobie, tka zupełnie na własny użytek, kiedy mu powiedziałs coś miłego na temat jego męskich ważnych spraw.

a on jest mi wylewnie wdzieczny za każdym razem jak pozmywam??? nie, dla faceta to normalka. Popatrzcie nawet na język jakim sie posługujemy: kobieta zmywa, sprząta, mężczyzna "pomaga"! czy o kobiecie mówi sie że "pomaga" w domu?
ilez jest jego ważnych męskich spraw? haczyki i silicon do łazienki kuplismy w pazdzierniku - i pozostało niezrobione.Miał przeniesć zbedne meble do piwnicy kolegi - niezrobione.
Kobiety, opamiętajmy się. Jesli pozwolimy facetom nic nie robić w domu na oczach naszych dzieci, to skażemy nasze córki na samotną harówkę.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez kukułka » 20 lutego 2006, o 17:21

Mieszkam w domku jednorodzinnym, gdzie w centralnym piecu pali mój dziadek. Garnki zmywam ja, prasuję tez ja, za to zakupy robimy razem, ja sprzątam częściej, wykonuję takie drobniejsze sprzątanie (odkurzanie itp), czasem robi to tez mąz, mąz za to robi wielkie sprzątania, wywala wsyztko z szafek i pólek, układa na nowo itp. A to, ze ja codziennie zmywam, nie znaczy, zę on nie robi nic. niedawno byli8smy na uropie w doimku na wsi. mróż straszny,a on dzielnie wstawał o świcie i palił w piecu, rąbał drewno, a ja zmywałam. Słowem, jesli mężczyzna czuje, wie, ze jest potrzeba coś zrobi, to to robi. Zresztą, gdy proisisz go o pomoc, daj mu możliwośc wyboru sposobu i czasu pomocy. Dlaczego po obiedzie musi byc pozmywane teraz a nie z pół godziny, xskoro teraz akurat on odpoczywa lu gra na kompie ( bo tak lubi wypoczywac), . Co? ma zrywac się i leciec na twoje zawołanie? A Ty bys wprowadzała terror : ma byc zrobione i już. Trzeba by trochę elastyczną > Dziewczyno! ja jestem i wcale nie mam w domu brudu, bałaganu i nie chodz zmęczona jak pies. Więc..da się coś z tym zrobi. TYlko trzeba chcie, a nie czepia się. A jesli maż Ci nie dizękuje za pozmywane gary czy za obiad, to uwierz mi, z zacznie.Tylko najpierw ty go doceniaj. Ktos musi zacząc, dlaczego to nie mozesz byc Ty?
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez abeba » 20 lutego 2006, o 18:03

no to masz inną sytuację, sama widzisz, e męskich zajęć jest tyle co kot napłakał (a i tak sa niezrobione).
Nie egzekwuję zmywania natychmiast, skąd Ci to przyszło do głowy? tylko dlatego ,ze sie upieram nie znaczy że muszę być potworem. Zmywanie i rozmrażanie lodówki o którym napisałam odbyło sie o 1 w nocy po powrocie od znajomych. Oczywiście gdybyśmy tego nie zrobili o 1 w nocy, nazajutrz zostalabym z tym sama, bo on poszedl na uczelnię....
Nie po obiedzie, ok. Ale, cóż, do wieczora sie relaksujemy, potem - jak mam oczekiwac by zmywał o 23, skoro jest zmęczony, potem wstaje przed 6 by pojechać na 7 do pracy. A ja? wstaję rano - widzę gary, jak nie pozmywam rano - to i tak dopadną mnie jak przyjdę (bo wracam wczesniej). Niby mam lżejszą pracę, to mogłabym sobie robić w domu. tylko moja praca magisterska ani drgnie przy tym trybie zycia....a kazdy miesiac opoznienia w mojej mgr jest wart 300pln (tyle dostanę podwyżki jak wejdę w inne miejsce siatki plac). 300pln których on nie zarobi...
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez kukułka » 20 lutego 2006, o 18:42

No, rzeczywiscie masz inną sytuację, mój maz zarabia więcej ode mnie, ja juz jestem po mgr, ale tez pracuję, tez jestem wczsniej niz maz w domu, on też ma w pracy duzo dni wolnych, które poświęca...na swoje hobby, pomoc mi w zakupach itp. ale jestem miła dla męza, nie czepiam się, jak czegoś nie zrobi ( a bywa, ze nie zrobi), a potem....sam pomaga. Każdy lubi, gdy sie na niego nie narzeka, tylko się uśmiecha, twój maż na pwno też, spróbuj mimo wsyztko. proś, ale z usmiechem, jak nei zrobi, nei miej pretensji,a przypomnij z usmiechem. to działa., moze nie za 5 czy 10 min, mozę w przypadku twojego męża za kilka miesięcy,a le jednak. A ile jestescie po slubie/?? Bo to wazne...
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez abeba » 20 lutego 2006, o 19:46

pięc miesięcy. Moi rodzice są 25 i też tata mamie nie dziękuje za obiad.
własnie mnie pytal ile makaronu ma ugotowac na dwoje, pokazując porcję na 1 osobę.... czy on z dnia na dzien glupieje?
przyznaję, nie lubię jak ktoś za mnie decyduje, wolę sama dopilnować. nie ufam.
K. studiuje zaocznie co drugi weekend, a w pozostale zwykle pracuje, by odrobić piątki wolne na studiowanie.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez kukułka » 20 lutego 2006, o 20:35

No coż, my jestesmy po ślubie 1,5 roku, i dziękujemy sobie nawet za drobne rzeczy. od zawsze, Mąż mnie za obiad, a ja jemu za to, ze gdy podwozi mnie do pracy, zatrzymuje się wcale nie tam, gdzie byloby mu najwygodniej, tylko tak, zebym miała łatwiej dojsc do pracy. dziękujemy sobie za smsa, telefon. Usmiechamy się do siebie kilkanaście lub kilkadziesiąt razy dziennie. nie sztucznie. tak poprostu, dla miłej atmosfery> staramy sie doceniac siebie za drobne rzeczy. i warto, naprawde warto. moi rodzice są 27 lat po slubie itata tez nei dizękuje mamie za obiad. Tragedii nie ma, ale ja wole tka jka jets u nas. Nie mówię, zę u was musi byc tak samo, ale mozę warto spróbowac. W końcu zycie składa się z drobnych rzeczy.
A czy twój maz ma jakieś hobby?Bo mozę dlatego nei ma czasu czy ochoty zajmowac sie domem. mój maz np ma czasochłonne hobby, o które kiedyś toczyłam z nim cięzkie boje, ale w końcu to hobby zaakceptowałam i dzis nei wyobrażam sobie, zę mój maz mógłby tego hobby nie miec. ja sprzątam, potem mam czas dla siebie, a on wymysla i konstruuje rozmaity sprzęt elektroniczny. I często razem gdzies wychodzimy, wyjeżdzamy. Odstapiłam od ideologii tzw. równouprawnienia, nei czuję się kura domową i myslę, ze obojgu nam to odpowiada. Ja jako kobieta traktuję małżenstwo ajko dar. W pierwszym rzecędzie jestem więc po to, by byc dla męza ( nie wyrzejkając się siebie i własnych potrzeb). Znalazłam w małżeństwie radośc w dawaniu. Wtedy otrzymywanie staje się jeszce piękniejsze. polecam Ci ksiązkę "Sztuka wyrażania miłosci w małżeństwie". http://www.vocatio.com.pl/ProductPresen ... r=0&pid=18 po jej przeczytaniu moze okaża się, ze nie wsyztko, co Ci sie wydaje, zę mąz czyni ze złej woli, jest rzeczywiście robieniem Ci na złosc lub lenistwem. Zajrzyj tez tutaj: http://www.vocatio.com.pl/ProductPresen ... =0&pid=265
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Następna strona

Powrót do Problemy w rodzinie

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 15 gości

cron