Teraz jest 28 kwietnia 2024, o 14:22 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

Miłość w małżeństwie

Tu można porozmawiać o trudnych doświadczeniach, które dotykają rodzinę (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

Miłość w małżeństwie

Postprzez Ewa M » 31 stycznia 2006, o 12:04

Mam taki pomysł, by podzielić się swoimi spostrzeżeniami na temat trudnych etapów w życiu małżeńskim. Tak ku pokrzepieniu! Bo jak człowiekowi źle to miło jest dowiedzieć się, ze jest ratunek i można z tego wyjść cało. Serdecznie zapraszam do tego wątku!
Ja na początek może napiszę o takim dziwnym zjawisku jakie występuje w naszym małżeństwie (a może jest ono powszechne, tylko nikt o tym nie mówi 8) ). Otóż zauważam u siebie, ale i u męża też, taką cykliczność uczuć. Kocham mojego męża, ale czasem mi się zdaje, ze cała miłość już odeszła, wszystko mnie w nim drażni, czuje, że go nie kocham. To trwa nawet kilka tygodni a potem przechodzi i kocham go z jeszcze większą siłą. Po prostu zakochuje się na nowo! Jak nastolatka! I to trwa cały nasz związek. Kiedyś nawet, jeszcze przed ślubem, chciałam się z nim rozstać. Wydawało mi się, ze to już nie ma sensu. Ale zanim się zdecydowałam opowiedzieć mu o tym ...to zakochałam się na nowo.
Może też macie podobne sytuacje?
Ewa M
Bywalec
 
Posty: 163
Dołączył(a): 30 listopada 2005, o 15:38

Postprzez anusia » 31 stycznia 2006, o 15:53

wlasnie, a czy taka cyklicznosc jest normalna tez w narzeczenstwie, spotykaniu sie ze soba? ja tez czesto mam dni, ze sie wkurzam na Lubego, sprzeczamy sie, mam nawet dosyc a potem mi przechodzi i znowu jestem szczesliwa.. :wink: tylko kiedy mnie zlosci, zastanawiam sie, czy ja wystarczajaco kocham skoro mnie takie mysli nachodza.. czy tonormalne czy raczej swiadczy o braku powolania do malzenstwa
anusia
Przygodny gość
 
Posty: 77
Dołączył(a): 4 stycznia 2005, o 10:39

Postprzez Ewa M » 31 stycznia 2006, o 18:19

No właśnie u mnie zaczeło się to jeszcze w narzeczeństwie, a nawet jeszcze wcześniej, wręcz myślałam o rozstaniu. A potem się zmieniło. Podobnie widzę takie zmiany u męża, choć może nie aż o takim nasileniu. Ale w sumie to nie wiem, co tak do końca czuje, więc może ma tak samo?
Ewa M
Bywalec
 
Posty: 163
Dołączył(a): 30 listopada 2005, o 15:38

Postprzez annie » 31 stycznia 2006, o 21:53

Ja też tak mam, i miałam już w narzeczeństwie a nawet wcześniej-chyba od początku tak było. Skoro jest nas więcej, to chyba normalne, nie? :)
annie
Przyjaciel rodziny
 
Posty: 200
Dołączył(a): 18 marca 2005, o 23:31

Postprzez Tomek » 31 stycznia 2006, o 22:00

Witam!

Z narzeczoną znamy się i chodzimy ze sobą już długo (jakoś 5-6lat), od ok. roku jesteśmy narzeczeństwem. Nie zauważyłem u siebie ani u wybranki takiej cykliczności 'miłości'. Może to dlatego, że właściwie wogóle się nie kłócimy. Czasami tylko gdy ktoś zrobi coś nie tak, przykrość innej osobie, zdenerwuje się to jak już się opamięta to przeprasza drugą stronę. Myślę jednak, że taka cykliczność o której opowiadacie jest normalna i może nawet przydatna(?) :-) W sumie może ja też 'to' mam tylko inaczej odczuwam, np. w niektóre okresy bardziej tęsknie za ukochaną niż w inne.

Pozdrawiam!
Tomek
Tomek
Bywalec
 
Posty: 119
Dołączył(a): 22 stycznia 2006, o 02:21
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Postprzez pysia74 » 31 stycznia 2006, o 22:45

Ja też coś podobnego u siebie obserwuję, w zasadzie to odkąd się poznaliśmy, choć ostatnio zdarza mi się to jakby częściej, jest bardziej intensywne, ale za to krócej trwa :wink:

A swoją drogą to chyba podobne zjawisko opisywał J.Gray w popularnym niegdyś poradniku "Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus", choć wydaje mi się, że w nieco uproszczony sposób... (rozdział 7 "Kobiety są jak fale")
pozdr.
pysia74
Bywalec
 
Posty: 107
Dołączył(a): 19 marca 2005, o 05:23

Postprzez Księżyc » 1 lutego 2006, o 00:44

Moja była miała takie "cykle" i muszę przyznać, że była to dla mnie męczarnia. Ten czas kiedy jej zakochanie "przechodziło" był dla mnie jak piekło, bo osoba na której mi najbardziej zależało miała mnie gdzieś i co więcej nie widziała w tym problemu, dla niej po prostu tak się działo i nie chciała nic z tymi stanami robić, bo "to i tak po pewnym czasie mija", a to że w tym czasie przechodziłem przez psychiczną katorgę nie miało wpływu na jej zachowanie. Niestety tak się dzieje, jak ktoś swój stosunek do drugiej osoby opiera na zakochaniu, a nie na miłości. Nie obraźcie się drogie forumowiczki, ale u kobiet częściej zauważam tą tendencję.
Księżyc
Przygodny gość
 
Posty: 71
Dołączył(a): 12 maja 2005, o 22:28

Postprzez darka » 1 lutego 2006, o 01:19

Niestety tak się dzieje, jak ktoś swój stosunek do drugiej osoby opiera na zakochaniu, a nie na miłości


Niestety Księżycu jakoś nie mogę się z Tobą zgodzic.Miłość,którą ślubowalismy sobie do końca zycia jest zobowiązaniem,że zawsze będziemy razem->i gdy zdarzy się gorszy nastrój,i w chwilach depresji(zeby nie wiem jak dlugo trwała i ile razy sie powtarzała),i gdy uczucia będą albo słabnąć albo ,,falować''.I to miłość pozwala nam przetrwać te trudne chwile,gdy wszystko drażni,ze współmałżonkiem włącznie.

A,że ,,kobieta zmienną jest'':)-> to już dawno dowiedziono,że kobieta jest nastrojowa,że mężczyzna ma być podporą emocjonalną,gdyż potrafi zachować zimną krew i zdrowy rozsądek,kiedy kobieta histeryzuje i płacze lub się złości.Tacy już jesteśmy rozni i cudownie,że się dopełniamy.

I jeszcze coś kobiety samopoczucie jest odbiciem tego co dzieje się w ogranizmie,są momenty,gdy nie ma złej woli tylko szaleja hormony:)
Często kobieta jako po prostu słabsza fizycznie szybciej się męczy i stresuje np.pracą i wtedy zły humor murowany.

Po za tym:charakter->jak ktos jest np.cholerykiem czy sangwinikiem ma po prostu zmienne nastroje wpisane w swoją naturę,oczywiście trzeba pracować nad sobą,ale charakteru nie da się zmienic.

Dlatego ja uważam,że te cykle to całkowicie normalne,potrzeba wrażliwości i wyrozumiałości.(szczególnie przed slubem-zeby się nie wystraszyc:)))))))trzymajcie sie:)))
darka
Przygodny gość
 
Posty: 98
Dołączył(a): 4 grudnia 2005, o 21:09
Lokalizacja: Kraków

Postprzez Księżyc » 1 lutego 2006, o 06:54

Przysięga małżeńska jest zobowiązaniem do bycia razem, miłość jest decyzją dążenia do szczęścia i rozwoju drugiego człowieka. Tu nie chodzi tylko o deklaracyjne skazanie się na siebie, ale nastawienie na jedność w każdej chwili. Właśnie na tym polega wyższość miłości nad zakochaniem i przyzwyczajeniem, że nie dąży do dobra drugiej osoby tylko gdy jest dobrze i nie opiera się tylko na założeniu trwania ze sobą.
Mężczyzna ma być podporą emocjonalną, ale nie można traktować go jak emocjonalnego worka treningowego, który i tak wszystko zniesie, bo jest mężczyzną. Pewnie, może znieść wszystko, ale to że pewne zachowania znosi nie znaczy, że go one nie ranią - mężczyźni nie są mniej wrażliwi od kobiet.
To, że samopoczucie kobiety zależy od rekacji zachodzących w organizmie jest moim zdaniem przykre i nie obraź się, ale takie zwierzęce... Świadomość że to jak się kobieta czuje nie ma logicznych przyczyn ani w relacjach z mężczyzną, ani z otoczeniem tylko w zwykłej głupiej biologii, że cielesność panuje nad duchem, jest zwyczajnie smutna.
Usprawiedliwianie złego nastroju stresem i zmęczeniem jest wygodnictwem usprawiedliwiania własnego lenistwa w zakresie pracy nad sobą. To jak reagujemy powinno zależeć od nas, nie od otoczenia bo przecież jesteśmy człowiekiem z wolną wolą a nie matematyczną funkcją w której wynik zależy od argumentu i nie ma tu usprawiedliwiania się. Wrażliwości i wyrozumiałości trzeba, ale nie tylko ze strony mężczyzny.
Księżyc
Przygodny gość
 
Posty: 71
Dołączył(a): 12 maja 2005, o 22:28

Postprzez rumiana » 1 lutego 2006, o 10:17

Księżyc napisał
To, że samopoczucie kobiety zależy od rekacji zachodzących w organizmie jest moim zdaniem przykre i nie obraź się, ale takie zwierzęce... Świadomość że to jak się kobieta czuje nie ma logicznych przyczyn ani w relacjach z mężczyzną, ani z otoczeniem tylko w zwykłej głupiej biologii, że cielesność panuje nad duchem, jest zwyczajnie smutna.


Nie obraź się Księżycu, ale widać, że jesteś mężczyzną i nie poznałeś kobiet. Musisz sobie uświadomić, że kobieta jest inna i nie reaguje, jak mężczyzna - często zimno i logicznie. Pan Bóg stworzył już nas z takimi spadkami hormonów, nie jest to zwierzęce, ale KOBIECE!!!! więc w niektóre dni potrzebujemy męskiego wsparcia od was - i to powinno was cieszyć, a nawet dowartościowywac.
rumiana
Przygodny gość
 
Posty: 40
Dołączył(a): 23 listopada 2004, o 13:21
Lokalizacja: Trójmiasto

Postprzez Ewa M » 1 lutego 2006, o 11:07

Proszę, tylko nienapadajcie w tym wątku na siebie. Chciałabym by można było tu skorzystać z przemyśleń piszących tu osób a nie czytać o ich kłótniach. I nie tylko w temacie który zapoczątkowałam, ale i w innych trudnych okresach w małżeństwie.
A a propos tego co powiedzieliście, to żyjąc w związku należy pamiętać o złożonych przysięgach i pamiętać, ze druga osoba to nie "worek treningowy" (co się tyczy i mężczyzn i kobiet) i po prostu szanować tą drugą osobę jak podmiot z jej wadami i zalecami. Bo ona jest całością i ukształtowanym człowiekiem, który nie zmienia się tak łatwo, jak i my się nie zmieniami. Często zapominamy, ze i my możemy być trudni we współżyciu (sama bije się w pierś, zwłaszcza w tyg poprzedzającym @ :? ).
Polecam książkę "Dlaczego mężczyźni nie słuchają a kobiety nie potrafią czytać map", nie pamiętam autora.
Ewa M
Bywalec
 
Posty: 163
Dołączył(a): 30 listopada 2005, o 15:38

Postprzez fiamma75 » 1 lutego 2006, o 11:15

Jakoś nie obserwuję w naszym związku falowania, ale raczej prostą rosnącą - z dnia na dzień kocham męża silniej, bardziej. Oczywiście czasem się denerwuję, bywam wredna (zwł teraz w ciąży, jak mi hormony buzują), ale nie wpływa to na to, co najważniejsze :lol:
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez darka » 1 lutego 2006, o 15:27

Oczywiście nie chcę się kłócić ,tylko wymienic swoje poglądy i doświadczenia.

Świadomość że to jak się kobieta czuje nie ma logicznych przyczyn ani w relacjach z mężczyzną, ani z otoczeniem tylko w zwykłej głupiej biologii


No tak zostalismy stworzeni,że nie jesteśmy tylko duchami.Przemiany hormonalne,głównie w okresie napięcia przdmiesiączkowego,dojrzewania,ciąży,leczenia hormonalnego,menopauzy niestety wpływaja no ,że my kobiety jesteśmy drażliwe,nerwowe,(oczywiście kazda inaczej,nie ma sztywnych reguł)- i wtedy naprawdę kobieta potrzebuje wsparcia i zrozumienia a nie wypominania,że to ..hmmm..,,zwierzęce''.
Gdyby duch idealnie panował nad ciałem to nikt,by nie miał w zyciu zadnych problemów,ani z npr,ani z samopoczuciem,ani z chorobą .

Co do złego samopoczucia,gdy jest się zmęczonym czy zestresowanym:przeciez to dotyczy kazdego i nie ma nic wspólnego z lenistwem :shock: ,
darka
Przygodny gość
 
Posty: 98
Dołączył(a): 4 grudnia 2005, o 21:09
Lokalizacja: Kraków

Postprzez pysia74 » 1 lutego 2006, o 16:06

Księżyc napisał(a):To, że samopoczucie kobiety zależy od rekacji zachodzących w organizmie jest moim zdaniem przykre i nie obraź się, ale takie zwierzęce... Świadomość że to jak się kobieta czuje nie ma logicznych przyczyn ani w relacjach z mężczyzną, ani z otoczeniem tylko w zwykłej głupiej biologii, że cielesność panuje nad duchem, jest zwyczajnie smutna.

a gdyby tak spróbować w twojej wypowiedzi, tam gdzie piszesz "kobieta" wstawić słowo "mężczyzna" i na odwrót... czy nie byłaby to również swoista prawda... :oops:
pysia74
Bywalec
 
Posty: 107
Dołączył(a): 19 marca 2005, o 05:23

Postprzez ola78 » 1 lutego 2006, o 17:08

A ja po części rozumiem Księżyca. Miałam kiedyś koleżankę, u której to falowanie nastrojów było bardzo wyraźne. :( Co gorsza - nie widziała w tym żadnego problemu - podobnie jak pisze darka uważała, że ma prawo być nastrojowa, histeryzować i płakać, a mężczyzna powinien być jej podporą emocjonalną, co rozumiala jako znoszenie jej humorów. Tylko, że czasem ten mężczyzna już miał dosyć! I znajomi (w tym ja) również. Potrafiła wybuchnąć złością, nawrzeszczeć na swojego lubego bez powodu, a potem stwierdzić, że nic się nie stało, bo przecież jest kobietą i ma PMS.
Każdy ma prawo do złego nastroju, ale moim zdaniem na tym polega dojrzałość, żeby umieć nad sobą panować. A już przynajmiej przesadnie nie obarczać swoimi nastrojami innych. Czy w pracy też możemy być nastojowe i histeryzować? Raczej nie. Moim skromnym zdaniem labilność emocjonalna nie jest czymś "normalnym" dla kobiet a potrafi być męcząca dla innych.
A wracając do tematu - Ewo M przyjrzyj się, czy ta "cyklicznosć" uczuć nie męczy Twojego męża i czy się facet nie gubi.
ola78
Bywalec
 
Posty: 138
Dołączył(a): 24 listopada 2005, o 15:45

Postprzez GoÅ›ka » 1 lutego 2006, o 22:14

Ale bzdury - milosc faluje, hahaha. Dobre sobie. Osoby, ktore tak twierdza sa niedojrzale (maja po 13 lat) i nie ma co dyskutowac. :lol:

Nie ma sie co martwic, nikt nie moze sie poczuc urazony. Przeciez jestem kobieta i moj nastroj sie zmienia, wiec to, ze kogos obraze (mam gorszy dzien) jest normalne i musicie mi wybaczyc.

Pozdrawiam
Gośka
 

Postprzez Tomek » 2 lutego 2006, o 02:42

Witam!

Odniosę się jeszcze krótko do poruszonej 'zwierzęcości': taki sobie facet... po jakiego mu kobieta, po jakiego mu seks, dzieci ?? Sam by sobie świetnie poradził, bez tego bagażu rodziny... mógłby się świetnie intelektualnie realizować !! Czemu, więc taki pociąg, taki trud, dyscyplina... aby jednak być razem z kobietą ?? !! Czy to nie przez te ... hormony ?! Takie prozaiczne, przyziemne, 'zwierzęce' substancje chemiczne? :-D ;-) [oczywiście to było w ramach dygresji humorystycznej]

Pozdrawiam :-)
Tomek
Tomek
Bywalec
 
Posty: 119
Dołączył(a): 22 stycznia 2006, o 02:21
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Postprzez Księżyc » 2 lutego 2006, o 11:02

@Rumiana:
Logicznie nie znaczy zimno. Logiczność zachowań polega na tym, że wszystko ma swoją racjonalną przyczynę - jeżeli tak jest, można ją określić i naprawić coś, co jest nie tak. Nie powinno się tego identyfikować z mężczyzną, tylko ogólnie z człowiekiem który jest przecież istotą myślącą. Gdy pojawiają się zachowania bez przyczyn, bez możliwości określenia czemu są takie a nie inne, to trudniej jest im zaradzić.

@Darka
Nie chodzi o to że zmęczenie wprawia nas w złe samopoczucie, ale to jak na to złe samopoczucie reagujemy, jak je eksponujemy i co chcemy z nim robić. Jeżeli człowiek nie chce pracować nad sobą aby móc nie reagować negatywnymi odpowiedziami na negatywne bodźce, bo uważa że to normalne i nie jest to problem, to znaczy że dopuszcza możliwość sprawienia przykrości bliskiej osoby z powodów zupełnie nie zwiazanych z nią - a to jest i lenistwo, i głupota.

@Pysia74
Nie.

@Ola78
Cieszę się, że ktoś mnie zrozumiał :wink:

@Tomek
Humorystyczna dygresja nie wymaga odniesienia :wink:
Księżyc
Przygodny gość
 
Posty: 71
Dołączył(a): 12 maja 2005, o 22:28

Postprzez Ewa M » 4 lutego 2006, o 23:52

Drogi Księżycu, pomimo sympatii do Ciebie pozwolę się niedokońca z tobą zgodzić :) .
Humory kobiet, tak często zresztą będące powodem dowcipów, nie do końca dają się ujarzmić. Staram się pracować nad sobą zwłaszcza na ten przysłowiowy tydzień przed @, ale to naprawde nie jest łatwe. Widzisz, obecnie jestem chora, bolą mnie wszystkie mięśnie, głowa, mam dreszcze, na pewno wiesz jak to jest. Jestem przez to poddenerwowana, bardziej niecierpliwa niż zwykle. Ty pewnie podobnie się zachowujesz w takich sytuacjach. Oczywiście można wszystko zrzucić na grype i nieprzejmować się, że rani się bliskich. Można też się starać nad sobą pracować. Ale pomimo takiej pracy nad sobą nakrzyczałam dziś na męża, że kanapki do pracy to mógłby sobie już sam zrobić.
Teraz rozumiesz, ja i pewnie wiele kobiet choruje na taką grypę ten raz w miesiącu. Pewnie wiele z nich uważa, ze trzeba je zaakceptować takimi, jakimi są. Ale również wiele pracuje nad sobą, choć nie zawsze widać efekty. No bo jeden raz wytzryma, drugi i trzeci też ale już czwarta sprawa doprowadzi do awantury, płaczu itd. A mężczyzna nie wiedząc ile ona walk ze sobą toczyła zapamięta tylko ten wybuch.
Widzisz, ja swojemu mężowi zawsze mówię, czasem i innym bliskim, że przez najbliszy tydzień mogę być nieznośna i że bardzo przepraszam za to, że będę się starać, ale niech mają więcej cierpliwości. I mąż naprawde wtedy ma jej więcej niż zwykle, więc można to jakoś pogodzić.
I jeszcze jedno, u mężczyzn też zachodzi jakie falowanie hormonalne, ale w cyklu dobowym, daletego nie jest ono tak zauważalne. To dowiedzione naukowo. A tak jeszcze na chłopski rozum tłumacząc :D , to czy łatwo jest panować nad sobą, gdy piękna kobieta siedzi obok ciebie i w jednoznaczy sposób zacheca... Wtedy działają też chormony, tylko nie progesteron i estrogen, tylko testosteron i kilka jeszcze innych...
Pozdawiam Cię serdecznie, mam nadzieę, ze zrozumiesz wypowiedz chorej kobiety i nieobrazisz się.
Ewa M
Bywalec
 
Posty: 163
Dołączył(a): 30 listopada 2005, o 15:38

Postprzez ola78 » 13 lutego 2006, o 15:11

Ewo - zupełnie inaczej wygląda sprawa, kiedy powiesz mężowi: "przepraszam, jestem zdenerwowana i źle się czuję" niż kiedy traktuje się go jako worek treningowy, osobę, która wszystko zniesie - bo przecież jest facetem i to jego obowiązek. I za ataki histerii nie należą mu się przeprosiny, bo "sa one dla kobiety normalne". Ja poparłam wcześniej Księżyca, bo chodziło mi o takie przypadki, kiedy kobieta uważa, że jej wszystko wolno, nie liczy się z uczuciami innych i nawet nie stara się nad soba panować.
Też czasem przed @ mam ochotę płakać z powodu krzywo zapiętej firanki i udusić mężą, bo kupił chleb zamiast bułek (historie autentyczne!) ale zawsze pamiętam, zeby go za to przeprosić i wytłumaczyć mu swoje zachowanie. Nie uważam, ze dlatego, że ja mam "wklęsłe" :) mam prawo wrzeszczeć i zachowywać się irracjonalnie a on, skoro ma "wypukłe" :) to musi to wszystko znosić.
ola78
Bywalec
 
Posty: 138
Dołączył(a): 24 listopada 2005, o 15:45

Postprzez Ewa M » 13 lutego 2006, o 15:34

Olu ale ja się zgadzam z Wami, że niepanowanie nad sobą jest złe. A raczej nie samo niepanowanie, ale nie chcenie nad sobą panować. "Bo takie mam prawo. Bo taka/i już jestem i się nie zmienie!" Uff, jak ja nie lubię jak ktoś tak mówi. Po prostu każdy ma obowiązek nad sobą pracować i to każdego dnia.
Ale czasem kobiecie i mężczyźnie (bo i też jemu, choć napięcia przed @ nie ma :) ) trzeba dać więcej tolerancji. Ale oczywiście tylko jeśli wiadomo, ze on nad sobą pracuje i to poprostu te złe dni, bo w pracy kłopot, bo przemęczenie, itd.

Cieszę się, że się wobec tego rozumiemy :D .

My z mężem jesteśmy cholerykami i łatwo wybuchamy. Ale kiedy jedno powie wcześniej, wiesz jestem dziś nie w sosie, wszystko mnie denewuje, to, co ciekawe, mniej wybuchamy niż zwykle. Bo to drugie się bardziej pilnuje i rozbraja to w złym humorze. To w lepszym humorze staje się takim saperem tego danego dnia. I to jest fajne.
Ewa M
Bywalec
 
Posty: 163
Dołączył(a): 30 listopada 2005, o 15:38


Powrót do Problemy w rodzinie

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 24 gości

cron