Teraz jest 27 kwietnia 2024, o 19:07 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

Gdy druga osoba jest ciężarem finansowym

Tu można porozmawiać o trudnych doświadczeniach, które dotykają rodzinę (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

Gdy druga osoba jest ciężarem finansowym

Postprzez abeba » 6 stycznia 2006, o 12:51

Mój problem dotyczy nierównych zaróbków. I tego jak sie może poczuć małżonek, który jest ciężarem finansowym. I co to może popsuć w małżeństwie, szczególnie jeśli ten ciężar to mężczyzna...
Mam 24lata, mąż 25, studiujemy, niedawno sie pobraliśmy, wynajmujemy mieszkanko w Wawie. Mamy oboje pracę, więc pomyślałam, że mozna by kupić mieszkanie na kredyt (ze względu na studia moi rodzice, a teraz ja płacilimy za wynajem już piąty rok, ogromne kwoty stracone...).
Wstępnie w necie oceniłam naszą zdolność kredytową, wyszło nieźle, umówiłam sie na spotkanie w firmie doradztwa finansowego i tu spotkał mnie zawód.
Okazało się, że facet do uzyskania dyplomu lub do 28rż, jako że grozi mu wojsko ma b.utrudnione branie kredytu. Mąż jest na I roku licencjackich.... Trzeba zabezpieczyć 12miesięczną ratę w banku póki go nie przeniosą do rezerwy. A takich oszczędności mieć nie będziemy ( i tak musimy odłożyć na notariusza, podatek itp.) albo musielibyśmy zapożyczać sie u rodziny, i to z trudem.

Tymczasem ja zarabiam już więcej niż maż, a od czerwca przechodzę na cały etat i wtedy już będę zarabiać ponad 2razy tyle co on... Mogłabym wziąć kredyt sama, jeśli zrobimy rozdzielnosć majątkową....
I tu pytanie :?: - jak poczuje sie maż? niby jesteśmy małżęństwem, ale ja płacę i to moje mieszkanie (pomijając, że na kredycie to banku mieszkanie...). Nie rusz, to moje... :evil: Przykro mi to proponować, bo on już wcześniej często mówił, że mnie ogranicza, że po co mi on, tylko mnie blokuje itp. Nie chcę by miał takie poczucie, nie chcę go dołować. Przecież posiadanie własnego kąta ma pomóc naszej rodzinie, a nie ją rozbić. Z drugiej strony zależy mi na tym, by nie czekać, bo chcemy mieć dzieci jakoś za dwa- trzy lata, a nie jedynaka jak sami skończymy 35lat. A jak sie zjawi dziecko, to już w życiu nasze dochody podzielone na 3 bankowi nie wystarczą (szczególnie jeśli pracę ograniczy to z nas, które więcej zarabia). No i tak sie załamałam, że z nim, to trzeba poczekać z zakupem 3 lata, to i dziecko sie odwlecze... A jeśli by sie zdarzyła ciąża po drodzę to będzie problemem a nie radością - a nie chcemy by tak było.

Co robić? działać sama czy czekać na niego, nie wyprzedzać go? Przyjąć że teraz już nic nie powinno byc moje tylko nasze, a więc czekać aż nas OBOJE będzie na to stać? Mój ukochany nie jest typem głowy domu, nie drażni go moja aktywność, nawet mówi, ze chętnie by siedział z dzieckiem w domu :D ale to przecież ma granice, nie chcę by czuł sie niepotrzebnym ciężarem. Ale z drugiej strony mieszkania w tym cholernym miesćie drożeją o 20-30% rocznie!!! więc nie ma co czekać, bo pensje o tyle nie rosną :(
Czy są tu rodziny z podobnym układem? Jak sobie radzicie, gdy maż zarabia mniej? Jak sie z tym czuje? Co wyznacza wasze plany życiowe?
Tylko proszę nie piszcie, że sobie kiepskiego faceta znalazłam, że takie związki są skazane na porażkę :cry:
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez abeba » 6 stycznia 2006, o 12:54

PS Wiem, że tu jest dużo młodych małzeńśtw, które mogą tylko pomarzyć o pracy i takich problemach jak moje. Tak, wiem, że to nie tragedia życiowa, że nie mam prawa rozpaczać.
Ale zalęży mi na nas, naszej przyszłości i by naszemu związkowi nie szkodzić - a taki układ nie jest jednak typowy. Silne i przebojowe kobiety - pomóżcie!
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez Ewa M » 6 stycznia 2006, o 14:27

Abeba, co prawda u nas w domu, na razie to tylko mąż zarabia, bo dalej nie mam pracy, ale...
Mieszkanie jest moje. Ja je wniosłam w posagu i jakby co :lol: (teoretyzuje) to on nie ma do niego prawda. Ponad to ja mam już wyższe wykształcenie, jego na razie zawisło w powietrzu (urlop dziekański na licencjacie). I jeszcze wiek, mąż jest młodszy ode mnie praktycznie o 1,5 roku. I jeszcze dodam, że na początku naszej znajomości mogliśmy się spotykać dzieki moim dochodom, a potem moi rodzice głównie opłacali ślub (z pewnym naszym wkładem) i to oni nam pomagają na codzień. Więc mąż nie jest na tym tradycyjnym miejscu. A jeszcze na dodatek, jestem bezlitosna (przyznaje się), i często wymuszam pewnie decyzje.
Ale trzyma się dzielnie. Choć wcale nie jest pantoflazem. Myśle, ze w pewien sposób mu przykro, że tak jest. Ale ja z koleji staram się podkreślać, ze mieszanie jest wspólne, że pieniądze nie są najważniejsze a i pomoc moich rodziców jest bardzo delikatnie proponowana.
I, to chyba najważniejsze, gdyby go nie było ze mną, to co to by było za życie, choćby w moim pięknym mieszkaniu! I on to wie!
Moim zdaniem zaproponuj spokojnie ten kredyt. Wyjaśnij, ze to dla waszego dobra. Zresztą dlaczego ty płacisz? To tylko formalność, ten papierek i rozdzielność majątkowa. Płacicie wspólnie, bo przecież tak naprawde macie wpólny budżet. Cały problem tkwi tylko w tym jak bedziecie do tego podchodzić.
Poza tym moi kuzyni też mają nierówne zarobki i żona za dużo lżejszą prace dostaje więcej pieniędzy a różnica w wykształceniu jest ogromna (wykształcenie zawodowe i wyższe) i nie mają problemów. To znaczy gdzieś tam są, na pewno, ale to nie jest problem, który przeszkadza im żyć szczęśliwie.
Ewa M
Bywalec
 
Posty: 163
Dołączył(a): 30 listopada 2005, o 15:38

Postprzez fiamma75 » 6 stycznia 2006, o 15:06

Był czas, że zarabiałam sporo więcej od męża, potem zarabialiśmy równo, teraz on więcej. Nigdy nie stanowiło to najmniejszego problemu, bo są to nasze WSPÓLNE pieniądze. Mąż się cieszył, że dobrze mi idzie i jest ze mnie dumny. Mam od niego dużo lepsze stanowisko zawodowe, jest też między nami duża różnica wykształcenia (na moją korzyść), mieszkanie jest też moje. I co z tego? Nie ma to żadnego wpływu na nasze relacje.
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez abeba » 6 stycznia 2006, o 16:10

dzięki za pozytywne przykłady
po prostu sie boję zaszkodzić...

Nawet w rodzinie widzę takich panów, którzy mają lepsze zawodowo żony: jedni sobie radzą lepiej (wyrocznia w każdej innej dziedzinie, np. komputery i nie trawi sprzeciwu), drudzy gorzej (alkoholizm, bezrobocie, "pasożytnictwo"...)
tyle sie dziś pisze o kryzysie męskości. Nawet w tekstach typu Pulikowski, czy jakichś na stronach katolickich, pisze sie o tym by mężczyzna czuł że decyduje, ze mu to do szczęścia potrzebne.
Czasami, szczególnie jak odwiedzamy jego rodzinne miasteczko i ludzi którzy tam zostali, sobie myślę, że powinniśmy wrócić "na prowincję", ja bym uczyła w szkole albo pracowała w urzędzie gminy za psie pieniądze, on by sobie podłączał swoje kabelki, czyste powietrze, dzici bez alergii. byloby biednie ale zwyczajnie...
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez ola78 » 8 stycznia 2006, o 18:06

Ewa M napisał(a):To tylko formalność, ten papierek i rozdzielność majątkowa. Płacicie wspólnie, bo przecież tak naprawde macie wpólny budżet. Cały problem tkwi tylko w tym jak bedziecie do tego podchodzić.

No właśnie. Można tę intercyzę uznać za "papierek" i nadal traktować zarobki jak wspólne, albo i nie. Wówczas gdyby Abeba zarabiając ponad 2x więcej spłacała kredyt ze swojej pensji i zostawałoby im mniej więcej po tyle samo to sytuacja byłaby czysta. Co się jednak stanie, kiedy Abeba straci pracę lub zamieni na mniej opłacalną (odpukuję!)? Jeżeli jej mąż przejmie obowiązek spłaty kredytu ze swojej pensji to może się poczuć trochę dziwnie. Warto byłoby takie przypadki obgadać. (Można się wtedy zastanowić nad darowizną na rzecz męża.)
A tak na marginesie - w dowodzie rej. dwóch naszych samochodów figuruje jako wyłaczny właściciel mój mąż - mimo, że samochody były kupione po ślubie za wspólne pieniądze. Nawet nie zwrócilam na to uwagi, więc może dla Twojego męża Abebo mieszkanie też nie będzie problemem.
ola78
Bywalec
 
Posty: 138
Dołączył(a): 24 listopada 2005, o 15:45

Postprzez Kinia » 9 stycznia 2006, o 09:36

Zastanawiam się, czy nie najwazneijszym posunieciem byłby w tym momencie dialog z mężem. Dowiedz się czy on w tym widzi problem. W końcu każdy facet jest inny i trudno opierać się na czyimś życiu. Możesz też zaproponować mu, że jeśli on będzie pewny, że chce takiego rozwiązania, to on weżmie się za zalatwianie tej intercyzy. Poza tym może jako mężczyzna i mający inny punkt widzenia bedzie mógł, albo umocnić Cię w tym, albo ukazać logiczne powody, dla których lepiej tego podziału majątku nie robić. Powodzenia!!!

PS> jak sobie myślę, że mój mąż miałby mi coś takiego zaproponować, to mnie aż skręca...ale może jestem dziwna... :?
Kinia
Domownik
 
Posty: 354
Dołączył(a): 12 lipca 2004, o 20:32
Lokalizacja: Łomianki

Postprzez abeba » 9 stycznia 2006, o 10:51

"Dialog" z mężczyzną? Kiniu, nie wiem kim jest Twój narzeczony, ale nie należy do tego samego gatunku co mój mąż:) i to mimo zaliczenia wieczorów dla zakochanych.
"Dowiedz się czy widzi w tym problem"? dowiem się - za ok. 2 lata, tak jak dowiaduję sie z okazji różnych rocznic, że go czymś skrzywdziłam. Po prostu taki ma czas reakcji emocjonalnej.
"Niech załatwi tę intercyzę"? On załatwić ksiażeczki ubezpieczeniowej od kadrowej w swojej firmie nie potrafi. On sie do dentysty zapisać nie potrafi, a co dopiero do notariusza.
No tak, odbiegłam od tematu. Ale nadal jesteśmy przy problemach w rodzinie.
A co do sedna sprawy - sama widzisz Kiniu że Ciebie na przykład skręca. A co sobie pomyślą nasze rodziny? Że go traktuję jak utrzymanka!
I jeszce jedno - pewnie to jest grzech, prawda? Podejrzewam że to podpadnie pod jakiś paragraf kościelny, jakby sie zastanowić.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez fiamma75 » 9 stycznia 2006, o 11:42

abeba napisał(a):I jeszce jedno - pewnie to jest grzech, prawda? Podejrzewam że to podpadnie pod jakiś paragraf kościelny, jakby sie zastanowić.


Niby jaki to jest grzech? :shock: Czy kogos krzywdzisz?
Bez przesady. KK nie wtrąca się w sprawy majątkowe małżonków.

Dla mnie logicznym wyjściem jest rozdzielność mjątkowa - gdyby któreś z nas prowadziła działalność gosp. albo brała pojedynczo kredyt, tak byśmy zrobili - w ten sposób zapewnilibyśmy sobie bezpieczeństwo finansowe.
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez abeba » 9 stycznia 2006, o 11:47

Od strony kośćielnej chodzi mi o podważanie pozycji męża. Powinien być głową rodziny chyba, nie? No i to jednak jest pewien podział wspólnego życia... nie jestem chyba zbyt pokorną żoną...
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez NB » 9 stycznia 2006, o 12:09

Szkoda, ze dopiero po ślubie się o tym dowiedziałaś, że On jest taki nieporadny.
Moim zdaniem nie ma w wypadku małzeństwa mowy "Moje", "Twoje" tylko jest "NASZE". Ale czuję, że Ty masz wątpliwości i obawiasz się przyszłego życia z nim. Dobrze , że jesteś zaradna i moze masz lepszy refleks od swojego męża, ale nie wyręczaj go we wszystkim. Nie rób za niego rzeczy, które on może zrobić. Nie instruuj, niech sam trochę się postara aby zdobyć wiedzę. Jeśli będziesz zawsze wychodziła "przed orkiestrę" to tak będzie przez całe życie. Nie wiem dokładnie jak to jest między Wami ale to dotyczy także drobnych robót domowych. Nie dotykaj się do tzw. męskich spraw, bo jak zobaczy że to umiesz to będziesz to robiła za niego do końca zycia.
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez fiamma75 » 9 stycznia 2006, o 13:16

abeba napisał(a):Od strony kośćielnej chodzi mi o podważanie pozycji męża. Powinien być głową rodziny chyba, nie? No i to jednak jest pewien podział wspólnego życia... nie jestem chyba zbyt pokorną żoną...


A w jaki sposób podważasz pozycję męża?
Zresztą co to oznacza, że on ma być glową rodziny? To, że ma prawo podejmować decyzję bez uwzględniania Twoich potrzeb?
Dla mnie to, że jest głową rodziny, to to, że jest moją sotoją, daje mi siłę i miłość, nadzieję, że jest stabilnijeszy emocjonalnie, że jest optymistą.
Też nie jestem pokorną żoną :wink: mamy nietypowy podział obowiązków, ale jest nam z tym dobrze i funkcjonuje to b.sprawnie.
Za kasę i sprawy urzędowe odpowiadam ja, ale jest to nasz wspólny wybór. Decyzje podejmujemy wspólnie.
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez Kręciołek » 9 stycznia 2006, o 14:02

Ja od strony technicznej.
Nie ma znaczenia pzry kredycie kto zmałżonków ile zarabia (tzn. w jakich proporcjach). Liczy sie dochód wspólny do zdolności kredytowej.
Spokojnie zatem możecie oboje kupić mieszkanie i oboje wziąć kredyt.
Nie trzeba żadnej rozdzielności robić bo i po co?
Spłacacie go razem, tak samo jak jesteście razem współwłaścicielami mieszkania. I to bez względu na to, czy jedno z Was podpisze umowę kupna mieszkania czy oboje.
My właśnie jesteścmy w identycznej sytuacji.
I mój mąż też zarabia mniej niż ja.
Wszystko wspólne, kredyt i mieszkanie też a po co on ma się czuć źle?
Kręciołek
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 sierpnia 2004, o 10:56
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez abeba » 9 stycznia 2006, o 14:27

Kręciołku, ogólnie nie ma znaczenia, ale...
nie przeczytałaś dokładnie w czym problem: mój mąż ma nieuregulowaną służbę wojskową (25lat, I rok studiów, które zaczął nie od razu po maturze).
Jesli właśnie braliście kredyt, to moze Twojego męża o to pytano, chyba że ma już powyżej 28lat. Dopóki młody facet nie uzyska 1) dyplomu studiów 2) kategorii D lub 3) 28 lat lub urzędowego przeniesienia rocznika do rezerwy, jego udział w kredycie wymaga zabezpieczenia, choćby obecnie zarabiał i 10 tys. miesięcznie. Info od "znanej firmy doradztwa finansowego". Więc albo rozdzielność i kredyt tylko na mnie (hihihi, tak jakby młoda kobieta była bardziej wiarygodna, dobrze że banki nie żadają zaświadczenia ze nie jest sie w ciąży), albo dodatkowe środki do zablokowania w banku. Bez rozdzielności to mi pani wyliczyła: tylko moje zarobki, za to na dwie osoby no i było za mała zdolność.
Może sie to komus przyda. A może ktoś z Was pracuje w banku, w ktorym jest inaczej.
Bank (def.) miejsce w którym można pożyczyć pieniądze pod warunkiem że sie udowodni że sie ich nie potrzebuje :P
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez Kinia » 9 stycznia 2006, o 19:56

Abeba!!!
Przepraszam, możesz mieć inne zdanie, ja tylko chcę Ci coś zasugerować: czy nie myślałaś o tym by na przyklad wybrać się z mężem na reko prowadzone przez Spotkania Małżeńskie??? Forma dialogowa, jak Ci pewnie wiadomo...może potrzebujecie jeszcze raz przećwiczyć dialog...przecież to podstawa, by móc się porozumieć i by naprawdę znać swjego męża, a nie trafiać na chybił trafił w jego potrzeby.
Ja z chłopakiem też bylam na weekendzie dla narzeczonych i dopiero od tego czasu zaczęliśmy naprawdę rozmawiać i się rozumieć. Jestem w szoku, że może być tak cudownie, że nawet w tematach, w których się kłóciliśmy, teraz rozmawiamy i pomagamy sobie. Zyczę i Wam tego!!!
Moc serdeczności!!!
Kinia
Kinia
Domownik
 
Posty: 354
Dołączył(a): 12 lipca 2004, o 20:32
Lokalizacja: Łomianki

Postprzez abeba » 9 stycznia 2006, o 20:15

Kiniu, a myśmy byli na 10 tygodniach dla narzeczonych i nie pomogło! Jak ktoś jest skryty, ma jakieś blokady z dzieciństwa i w ogóle nikogo nigdy nie interesowało jego zdanie i emocje, to ich nie wyraża i tyle. A jak pytam to tylko jest odbierane agresywnie. Mysle, że na rekolekcje za wczesnie. Trzeb mieć czas by przetrawić wewnętrznie co się dzieje. tylko 3 mce po slubie. to jakby odsyłać parę do seksuologa bo się noc poślubna nie udała;)
Nikoleta - no przecież przed slubem moich spraw nie zalatwial, a potem ciągle pracował i kiedy niby mial cokolwek zrobić. Pytanie: jak długo nalezy czekać na wykonanie różnych "meskich prac" tak by to nie zostało odebrane jako popędzanie i wyręczanie? Bo myśmy w domu z siostrą i mamą czekały w nie-do-końca-wykończonym domu 14 lat(!), az w tym roku siostra pomalowała swój pokój, a mama korytarz i wymienila klamki i pewnie na tym nie skonczą... niektorzy mężczyźni po prostu do niczego sie nie nadają, i nie należy sobie zatruwac zycia czekaniem na nich.
Mój luby jest miły i wrażliwy, umie mnie rozweselić, wysłuchuje mnie jak najlepszy przyjaciel, podobam mu sie i... to powinno mi wystarczać, nie mozna w zyciu mieć wszystkiego. I nie żaluję, ze jestem z nim a nie z jakimś przemądrzałym, apodyktycznym bufonem. A żadnemu normalnemu sie nie spodobałam więc niech teraz żałują, ze nie mieli odwagi do mnie podejść.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez Kinia » 10 stycznia 2006, o 00:55

Abeba!!!jesteś rewelacyjna!!!i masz dużo racji. Faktycznie są sprawy z którymi mogłybyśmy czekać conajmniej do sądnego dnia, a mężczyźni i tak nie zdążą tego zrobić :wink:
A co do dialogu...trochę Cię rozumiem...nam też nie jest łatwo, bo mój Ukochany naturalnie moje słowa odczytuje jako atak i wiele pracy od niego wymaga zrozumienie, że ja naprawdę o coś pytam, a nie wymuszam na nim na przyklad. Ale jest dzielny i się stara :D No, a i ja mam swoje zahamowania, w końcu jesteśmy tylko ludźmi...
Wiem jednak jak wiele daje moja cierpliwość i czulość względem niego. Może Twój Mąż potrzebuje też wiele zrozumienia. Dolączę Was do tych wszystkich za których obiecuję się modlić...i będę starała się jak najczęściej pamiętać!
Kinia
Domownik
 
Posty: 354
Dołączył(a): 12 lipca 2004, o 20:32
Lokalizacja: Łomianki

Postprzez NB » 10 stycznia 2006, o 09:42

Jesteście 3 miesiące po ślubie ? Dla pocieszenia powiem, że my po ślubie docieraliśmy się ok 2 lat.
Piszesz, że niektórzy mężczyźni DO NICZEGO SIĘ NIE NADAJĄ. To bardzo przykre , bo ktoś takich mężczyzn "produkuje" a zazwyczaj są to nadopiekuńcze matki i niecierpliwe żony. Nie można od kogoś wymagać odpowiedzialnosci, jeśli nie pozwolono mu poczuć się odpowiedzialnym za cokolwiek.
A z punktu postawy chrześcijańskiej zastanów się jak mozna o kims powiedzieć , ze się do niczego nie nadaje? Być moze słyszałaś takie teksty w domu (co wynika z Twojego postu) i teraz je dalej powielasz i jeśli nie przestaniesz to tak będzie się wyrazała Twoja córka prawdopodobnie myśląc o Twoim ukochanym mężu a jej ojcu.
Z drugiej strony piszesz, że Twój mąż : "jest miły i wrażliwy, umie mnie rozweselić, wysłuchuje mnie jak najlepszy przyjaciel, podobam mu sie..."
Więc moze poszukaj trochę głębiej i cierpliwiej, bo zapewne ten człowiek ma wiele ukrytych talentów i zalet. Jednak pobraliscie się , chyba nie tylko dlatego , ze on jest dla Ciebie miły ? Dla mnie wielu mężczyzn też jest miłych i niektórym się podobam co nie oznacza, ze ich kocham. Mąż to jest taki człowiek, który jest najlepszym przyjacielem żony i taki z którym chce się mieć dzieci i przejść przez życie.

Piszesz też "żadnemu normalnemu sie nie spodobałam " , czy przemyślałaś to co napisałaś? Podświadomie uważasz, że Twój mąż nie jest normalny? A co to jest ta normalność? Każdy z nas ma wady , zalety, jestesmy różni, niepowtarzalni. Miłość to nie zryw przyjemnych uczuć ale pewien wybór. Przypomnij sobie co ślubowaliście sobie przed Bogiem i ludźmi i bardziej uważaj na swoje słowa i pomyśl jak poczuł by się Twój mąż gdyby to wszystko przeczytał.
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Kinia » 11 stycznia 2006, o 23:40

Oberwało Ci się Abeba...ale całkiem slusznie. Pewnie napisałaś to w przypływie emocji...ale jego to mogloby zaboleć, i to mocno!!! Warto mieć to zawsze przed oczami...w końcu to najbliższy Ci czlowiek :)
No, ale głowa do góry, bo jak nakrzyczymy na Ciebie, to nie bedzie Ci wcale latwiej być dla niego dobrą ;)
Kinia
Domownik
 
Posty: 354
Dołączył(a): 12 lipca 2004, o 20:32
Lokalizacja: Łomianki

Postprzez abeba » 12 stycznia 2006, o 11:14

Ma talenty i zalety, ale takie niezbyt życiowe. np. zaczał uczyć sie gry na trąbce. Kiedyś bawił sie w kowalstwo. Na gwiadkę zrobił ozdoby choinkowe z drutu...:D
on sie do wielu rzeczy "nadaje", np. dobrze i chetnie gotuje (mój ojciec też gotuje, ale jak siedzi w kuchni, podczas, gdy drewno jest nieporąbane to trochę wkurza), tylko nie zna sie na takich sprawach, od których zaczęłam ten wątek - finanse, przepisy.

Studiuję sobie nauki społeczne w wwie. Jako normalnych ( w sensie normalnych kandydatów na męża) okreslam głownie kolegów ze studiów. Każdy ma swoje odchyły, ale tacy byliby bardziej przewidywalni.
Nikoleta, nie mam tyle szczęścia co Ty, dla mnie niewielu mężczyzn było miłych, nikomu się raczej nie podobałam, a przynajmniej o tym nie wiem. Nazajutrz po tym jak luby mnie poznał, kolega powiedział mu że go podziwia, bo on bałby sie do mnie odezwać. Więc moje wymagania nie były wysokie...

Nie wiem o co afera, on sam mówi o sobie, że jest dziwakiem.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez NB » 12 stycznia 2006, o 14:28

:-)
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez abeba » 12 stycznia 2006, o 17:39

To niby ma być zabawne?!
to teraz przebój!!!
pamietacie skąd sie wziął cały ten watek? Nieuregulowane wojsko męża (ma odroczenie zdrowotne i studiuje) utrudnia nam wziecie razem kredytu. Własnie się w ciągu ostatnich 24h dowiedziałam, że do 31.12.2005 mój luby mógł złożyc wniosek o przeniesienie do rezerwy (z tytułu posiadania odroczenie, a takze zony na utrzymaniu, nie wdajac sie w szczegoly moja praca jest dla panstwa "niewidzialna") i dostać je z miejsca lub najpózniej z dniem 30.01.2006 :P
Od 3.01.2006 obowiązuje zmiana w ustawie, która po prostu mnie pogrzebała. :cry:
Wynika z niej, ze od dnia w którym skonczy mu sie obecne odroczenie, czyli gdzies od maja 2006 będzie podlegać obowiązkowi wojskowemu przez 18 m-cy po czym będzie przeniesiony do rezerwy (jesli w tym czasie go nie powołają). Jesli jednak dostanie kolejne odroczenie, a dostanie, bo studiuje, to w momencie ukonczenia studiów bedzie podlegac jescze przez 12mcy (do czerwca 2009 jesli skonczy studia w terminie).
Czyli mógł być w rezerwie JUŻ a będzie najwczesniej w listopadzie 2007, a jesli sie utrzyma na studiach, czego mu życzę, to dużo w 2009. Kurcze, jeszce 2 tygodnie temu mógł się tego dowiedzieć i zlozyc to podanie!!!!!!!!

No i jak tu sie nie wkurzac na faceta??????? Popatrzcie, ja mialam kobiecy problem, ktory nam mogl utrudniac zycie. Poszlam do lekarza, biore leki, dowiedzialam sie wiecej na ten temat - dbam o nasze dobro. On ma męski problem (w ktorym do wczoraj sie nie orientowalam, ale od czego jest internet) i nie zrobil nic!!!!!!!
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez Kinia » 12 stycznia 2006, o 23:52

Abeba!!!to nie jest Twój i Jego problem...skoro jesteście małżeństwem, to wszystkie problemy są Wasze. Może naprawdę akurat nie dowiedział się tego nie z jego winy. Nie wiem jak to jest, ale warto szukać dobra w człowieku. Pomyśl, on z pewnością nie stara się zrobić Ci na złość swoim brakiem zdolności organizacyjnych...prawda? Pomóż mu delikatnie, ale nie oceniaj. Może to co dla Ciebie jest łatwe i proste, dla niego jest trudem. Jeśli to wiesz, to może ustalcie, że za pewne rzeczy Ty się bierzesz, a on za to w czym on jest dobry...

Tyle moich przemyśleń...nie wiem czy mam rację, ale zastanów się...a dziewczyny mnie poprawią jeśli coś pokręciłam...

Obrazek
Kinia
Domownik
 
Posty: 354
Dołączył(a): 12 lipca 2004, o 20:32
Lokalizacja: Łomianki

Postprzez groch » 13 stycznia 2006, o 15:36

Droga Abebo!

Ja odniosę się tylko do kwestii merytorycznej kredytu i zarobków obu stron. Ja w tej chwili zarabiam również więcej od męża ale przyjmujemy że wszystko jest nasze wspólne (no może oprócz npr, które jest moje ;-) o czym w innym wątku) - więc wydatki planujemy razem. W życiu bywa różnie i może się kiedyś okazać że wszystko odwróciło się do góry nogami i to on zarabia więcej. Wydaje mi się (ale jest to oczywiście tylko moje prywatne zdanie), że intercyza nie jest dobrym rozwiazaniem... rozdzielność majątkowa może mieć dalej idące skutki niż tylko w sferze kredytu...

A jeśli chodzi o kredyt - nie pytaj w firmach doradczych, oni mają swoje interesy, niekoniecznie zgodne z Twoimi. Pójdź do kilku banków, banki naprawdę mają różne procedury, różne cele i w związku z tym różnym ludziom udzielają kredytów. My mamy kredyt i wiem, że wiele rzeczy da się załatwić. Można np zrobić tak - wziąć kredyt we trójkę - tzn włączyć w to mamę, czy tatę... Osobę która Wam ufa i wie, że będziecie ten kredyt spłacać a ona będzie na umowie bankowej tylko formalnie - po to, żebyście spełniali warunki kredytowe. Ale może się okazać, że to nie będzie potrzebne, bo być moze w jakimś banku nie będą Wam robić problemów.

A niezaradny mąż... mężczyźni trochę poźniej dojrzewają ;-) Może Twój mąż też potrzebuje czasu :-) Mój też do pewnego momentu nie był zbyt zaradny ale życie go zmusiło. Chociaż na pewno pewnych kwestii nie da sie zmienić. Mój pomysł na ten problem jest taki: może spróbuj męża pomału włączać w różne sprawy - np. umówcie się, że Ty pójdziesz do dwóch banków i on do dwóch - nie masz nic do stracenia a moze zacznie skutkować :-)

Powodzonka!!!
groch
Przygodny gość
 
Posty: 86
Dołączył(a): 29 września 2004, o 13:26

Postprzez abeba » 14 stycznia 2006, o 12:00

dzieki, tez słyszałam ze trzeba uważać na doradców, ale po prostu to miejsce gdzie najszybciej czlowieka podsumują. No bo w koncu im bardzo zależy (prowizja) by czlowiek wzial ten kredyt - wiec chyba jesli mnie nastraszyli, to naprawde nie bylo szansy. Rodzice odpadają, nie po to się pobieralismy. Zreszta niech z pomocy rodzicow wreszcie ma szanse skorzystać moja siostrzyczka.
Cala sprawa sie skonczyla tym, ze wrescie zadzwonil do WKU, okazalo sie ze ma sie zjawic po pieczatke REZERWA :!: rozporządzeń na które sie wczesniej powolywalam w WKU nie rozumieją w ogóle (usłyszał komentarz w sluchawce "Krysiu, jakimiś paragrafami mnie straszy!") więc trzeba jechać po wpis nim się rozmyślą;) Pytanie czemu zadzwonił dopiero teraz a nie 3.01 i pozwolił mi siebie (jego) gnoić przez tydzień zostawię bez komentarza.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez abeba » 14 stycznia 2006, o 12:08

A teraz najważniejszy wniosek z tej historii. Gdzies na tym forum znalazłam link do strony www.sychar.alleluja.pl i dziękuję bardzo za to, ktokolwiek to zamiescił. Polecam. Całość jest poświęcona głównie rozwodom, ale dla mnie szczególnie cenne okazały sie 2 linki: Ochroniarz i Dlaczego Maryja milczała.
http://www.sychar.alleluja.pl/tekst.php ... 641#ksiega
http://www.sychar.alleluja.pl/tekst.php ... 775#ksiega
Zdaje się że te rozważania sa też dostepne w mp3 ale nie mialam cierpliwości by ściagać.
Bardzo mi to pomogło zrozumieć róznicę między poddaniem sie władzy a oddaniem w opiekę. I zrozumieć co należy zostawić mężczyźnie dla swojego i JEGO dobra.
Szacunek dla wszystkich, które wczesniej próbowały mi to samo uświadomić.
abeba
Domownik
 
Posty: 1076
Dołączył(a): 3 grudnia 2005, o 18:39

Postprzez Ewa M » 14 stycznia 2006, o 13:27

Abeba, jakbyś mogła coś więcej o tej rezerwie i wojsku napisać. My jesteśmy w podobnej sytuacji, tzn nad mężem też wisi wojsko a ani on ani ja nie chcemy aby mu "groziło". Może i nam uda się coś jeszcze z tym zrobić. Jak wiesz o jaki rocznik chodzi, czy jakie inne kryteria to obejmuje, o co chodzi?
Widzisz, my też nic na ten temat nie wiemy. Więc nie wiń męża, że nie wiedział 8) , bo jak widać po naszym przypadku, można nie wiedzieć.
A tak między nami (i całym forum :lol: ) mówiąc, to mężów sobie same wybieramy, więc nie ma na co narzekać. Skąd wiesz, czy wytrzymałabyś z takim, co wszystko wie, wszystko załatwi a tobie nie da się w niczym popisać? :) Mnie by szlag trafił, jestem pewna.
Pozdrawiam wszystkie przedsiębiorcze żony i narzeczone :D
Ewa M
Bywalec
 
Posty: 163
Dołączył(a): 30 listopada 2005, o 15:38


Powrót do Problemy w rodzinie

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 16 gości

cron