Teraz jest 28 kwietnia 2024, o 12:44 Wyszukiwanie zaawansowane

Uprzejmie informujemy,
że decyzją Zarządu Stowarzyszenia Liga Małżeństwo Małżeństwu
z dniem 1 grudnia 2016 forum pomoc.npr.pl zostaje
Z A M K N I Ę T E
Wszystkie osoby potrzebujące pomocy
zapraszamy na FaceBook'a lub do kontaktu z nami poprzez skrzynkę Porady

Problemy z teściową

Tu można porozmawiać o trudnych doświadczeniach, które dotykają rodzinę (forum pomocy)

Moderatorzy: admin, NB

Problemy z teściową

Postprzez anka23 » 13 sierpnia 2005, o 11:42

Od roku jestem mężatką i od początku wiedziałam, że po ślubie zamieszkamy u moich teściów. Są to ludzie koło 60 lat, nie tacy znowu źli. Pierwsze trzy miesiące było wporządku. Oczywiście nadskakiwałam teściom-zwłaszcza teściowej- aby wiedzieli, że ich synek wybrał dla siebie dobrą "partię". Mieszkamy razem ponieważ został na nas przepisany majątek, więc nie ma możliwości aby teście się przeprowadzili. Gotowałam dla wszystkich, sprzątałam cały dom (200 m2), piekłam po trzy placuszki, pracowałam przy zwierzętach itd. Zaczęłam jednak zauważać, że moja teściowa zaczyna się wycwaniać. Przestała pomagać w gospodarstwie, ja za nią sprzątałam, ona robiła tylko kolacje. Wszystko stanęło na mojej głowie. Kiedy coś robiłam to tylko słyszałam: "a Iwonka gotowała to tak...", " A Renatka sprzatała tak..." ble, ble, ble. Mój mąż ma dwie siostry. Bardzo je lubię ale kiedy słysze przechwalanie ich mojej teściowej to czuję się do niczego. Moja teściowa ma mniemanie, że gotuje najlepiej, tym czasem kiedy ona zupełnie nie ma za grosz estetyki w przyrządzaniu potraw. Poza tym kiedy ona opowiada o swoich problemach to ja słucham ponieważ jestem osobą wyrozumiałą i staram sie pomagać. Pewnego dnia dręczył mnie problem dotyczący mojej rodziny. Męża nie było w domu. Teściowa zaczęła opowiadać o swoich problemach, a ja pomyślałam: ta kobieta chyba ma jakieś uczucia więc mnie zrozumie. Zaczęłam się jej zwierzać. W między czasie gotowałam obiad więc często stawałam do niej plecami przy piecu. Kiedy tak mówiłam i mówiłam usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. To była moje teściowa wychodząca z domu w trakcie kiedy ja wylewałam przed nią łzy. Poczułam się fatalnie :cry: . Od tego momentu mam do niej uraz. Ale najgorsze było kiedy poroniłam. Mąż wiózł mnie na zabieg do szpitala, płakałam. Moja teściowa nawet nie wyszła do drzwi aby mnie odprowadzić, nie zadzwoniła po zabiegu jak się czuję. I co ja mam zrobić. Może ktoś mi doradzi. Ja nie mam juz sił. Mój mąz nie rozumie o co mi chodzi. Doradźcie.
anka23
Domownik
 
Posty: 346
Dołączył(a): 11 maja 2005, o 13:53

Postprzez izsa » 13 sierpnia 2005, o 16:44

Cóż, charakteru starszej osoby nie zmienisz. Zrobiłaś wszystko, co należało zrobić. Moja siostra była w podobnej sytuacji. było mnóstwo problemów. Jeśli chodzi o gotowanie, to podzieliły się. Gotowały przez tydzień na zmainę. To bardzo pomogło przynajmniej w kwestii krytyki( oczywiście i tak siostra gotowała to , co jadają teściowie) Po 7 latach wywalczyli z mężem przeprowadzkę teściów na piętro domu z osobną kuchnią i łazienką. W ten sposób każdy ma osobne mieszkanie, o które sam musi zadbać, więc brak kolejnego punktu spornego.
Ja mieszkałam ze swoją teściową 3 miesiące i po prostu robiłam wszystko to, co ona chciała, bo nie ma żadnej możliwości porozumienia się z Nią( pracowałam jako opiekunka osób starszych, więc rozumiem ich czasem chory punkt widzenia). Wykańczało nas to psychicznie. Wracalismy z męzem po pracy ,robiliśmy , co było trzeba i o 18 szliśmy spać do rana.Tak było przez 3 miesiące( teściowa myślała, ze chorujemy). Ale opłacało się. Nie było kłótni. Mogłam wprowadzać nowe dla nich zwyczaje np obchodzenie imienin, urodzin...
Szczerze Ci współczuję. Widzę 2 wyjścia.Powoli będziesz wdrażać zmiany- podział obowiązków, lub po prostu zaakceptujesz to, że Ona jest zupełnie inną obcą osobą i z szacunku dla siebie i dla niej będziesz robiła to, co do tej pory. Jesteście dopiero rok po ślubie. Może po prostu Ona potrzebuje więcej czasu. Przecież teściowie są tak samo obcy jak każdy przechodzień na ulicy... Nie mamy w tej kwestii wyboru. Oni również. Zatem musimy mieć wiele cierpliwosci i nadziei.
izsa
Przygodny gość
 
Posty: 62
Dołączył(a): 7 stycznia 2005, o 20:35

Postprzez anka23 » 13 sierpnia 2005, o 18:47

Zgadzam się Izso, cierpliwości trzeba mieć naprawdę dużo, zwłaszcza dla mojej teściowe. W pewnym sensie już coś wywalczyłam. Otóż pierwsze 3 miesiące robiłam co mi teściowa nakazała i nie odmawiałam niczego, po to aby jej dogodzić. Uwierz mi, że byłam na końcu juz tak zmęczona, że nie miałam nawet ochoty na wspólny wieczór z mężem. Czułam się jakbym miała ogromną rodzinę, ponieważ dla wszystkich gotowałam, sprzątałam, prałam itp. Przez chwilę miałam dosyć małżeństwa. Ale powiedziałam STOP!. Również jeździliśmy z teściami razem w gości, męczyło mnie to ponieważ nie mogłam zaplanować swojego czasu, planowali go moi teście, a zwłaszcza teściowa. Wkońcu kupili sobie samochód, nowiutki z salonu. I co? Dalej jeździliśmy razem. Wkońcu mój mąż zwrócił im uwagę, kiedy kolejny raz próbowali nas namówić na wspólny wyjazd w gości. Teraz raczej jeżdżą sami. Obawiam się jednak, że najgorsze dopiero przede mną. Wychwywanie dzieci. Staramy się o dzidziusia i z góry sobie powiedziałam, że sama będę wychowywać nasze dzieci. Moja szwagierka ma 2-letnią córeczkę, która w roku szkolnym jest u nas bo teściowa jej pilnuje. Przez to ciągle zwraca swojej córce uwagi: nie rób tak, daj jej to, nie dawaj tego, a dlaczego tak to robisz......... Sama kiedyś się wtrąciłam, że to nie jest ich córka tylko wnuczka i ona ma swoich rodziców do wychowywania. Straciłam poprostu cierpliwość. Obłęd. Nie pozwolę się wtrącać w wychowywanie moich dzieci, tym bardziej, że kiedy poroniłam to nie zainteresowała się mną, nie pocieszyła. Kiedyś nawet stwierdziła, że nie mogłaby zaadoptować dziecka. Baaardzooo mnie to zdrażniło ale też dziwiło bo ona uwielbia dzieci. Tak mnie do siebie uprzedziła, że nawet denerwuje mnie jak pije kawe czy też je posiłki. Wiem, że to dziwne, ale tak jest.
anka23
Domownik
 
Posty: 346
Dołączył(a): 11 maja 2005, o 13:53

Postprzez kukułka » 14 sierpnia 2005, o 19:49

Ja bym teściowa na Twoim miejscu traktowała na dystans, jak tylko sie da. Nie ze złośliwością, ale na dystans. Nie mieszkam co prawda z teściami, ale za to z rodzicami i siostrą ( jeszce niezamężną) i dziadkami. Rodzice i my mamy wspólną kuchnię i łazienkę.A dziadkowie...wtrącają sie do wszystkiego, zwłaszcza że zaadaptowany na mieszkanie dla nas (tzn mnie i męża)strych ma za ścianą strych prawdziwy, na który wszycy chodża, z którego wszyscy coś chcą żeby im podac, kiedy alkurat nam sie spieszy do wyjścia i inne takie tam.Ale uwierz mi, nawet z rodzicami można zyć na dystans. Ja miałam z tego powodu wyrzuty sumienia, no bo to w końcu rodzice i jak tu codziennie nie isc na pogawędkę itp. jak nie iść potem do babci, skoro do rodziców się idzie itd. A prawda jest taka, ze wolimy sami siedziec na górze, a na dól do rodziny schodzić tak często, jak często byśmy tu przyjeżdzali, mieswzkając gdzie indziej, czyli jakies raz na tydzień ( no poza zwykłym dzień dobry na korytarzu). Rodzice moi traktują to w miarę OK, dziadkowie, wychowani w innych czasach nie moga tego zrozumieć. mnie to długo dręczyło, ale powiedziałam sobie- trudno. Nie mamy jeszcze swojego domu ( ciągle szukamy czegoś do kupna), ale mamy swoje życie. A mąż pomaga mi nie przejmować się tak bardzo zdaniem dziadków. Mówisz, ze maż nie wi o co Ci chodzi. Może spróbuj usiąść z nim spokojnie, pogadać, wytłumaczyć. Aha, i zwróć uwagę na to, czy on nie jest tzw. syneczkiem mamusi, bo wtedy może być naprawdę ciężko coś wytłumaczyć, bo on wszystko widzi z innej perspektywy.
A swoją drogą, warto przyjrzeć sie teściowej przed ślubem, zeby wiedzieć, ajk się do niej nastawić po slubie. Może nie za teściową wychodzimy, ale za jej syna, ale mimo wszystko warto się jej przyjrzeć, czegos się o niej dowiedzieć, w końcu po ślubie teściowie stają się nasza rodziną.
A tak w ogóle po ślubie tesciowie i rodzice są najlepsi, kiedy nie mieszkają z młodymi.
Ja mam rodziców fajnych, ale musze z nimi mieszkać, co nie zawsze jest łatwe. Teściowie tez fajni. Teściowa była jak Mama, zaprzeczenie klasycznej "teściowej" z kawałów. niestety, zmarła w pół roku po naszym ślubie. A zawdzięczam jej wiele- Syna, którego wraz z teściem wychowała tak, ze...wyszłam za Niego za mąż ( nie za teścia oczywiście :lol: ).
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez anka23 » 15 sierpnia 2005, o 15:18

Kukułko bardzo mi przykro z powodu śmierci teściowej.
Masz rację najlepiej traktować na dystans i tak właśnie staram się robić, czasami nawet nie zwracam na nią uwagi. Nie wiem, może nie potrafię jej zaakceptować bo jest zupełnie inną osoba niż ja. Kocham życie i ludzi, otwieram się na nich co daje mi satysfakcję i spokój psychiczny. Nie potrafię ciągle się kłócić, boczyć... chociaż jak wybuchnę to na całego. Czasami wolałabym się z nią pokłóci, przynajmniej wiedziałabym o co jej tak naprawdę chodzi, ale moja teściowa wykańcza mnie podstępem. Rani mnie i to bardzo. Wczoraj zapowiedział się zięciu na obiad. Dzisiaj jak zeszłam rano do kuchni i zobaczyłam kupe garów na piecu to oniemiałam. Dwa dania, dwie suróweczki, dwa rodzaje mięsa itd. Dlaczego na co dzień nie zrobi takiego obiadu. Ostatnio dostałam telefon, że za dwie godz. dostanę gości, należało przygotować się ze słodkim i jakąś kolacją, oprócz tego musiałam spełnić swoje obowiązki w gospodarstwie, zdążyć się wykąpać itd. Moja teściowa nawet nie kiwnęła palcem, a ja za nią zawsze latam jak głupia: "może zrobić to..., a może pokroić..., a może upiec, powycierać, pomyć..." itp. Dla mnie nie zrobiła jeszcze nic. Boli mnie to choć z drugiej strony nie zależy mi na tym tak bardzo abym musiała się prosić o aprobate.
Zdaję sobie sprawę, że mieszkając z moimi rodzicami, też pewnie by były jakieś sprzeczki, ale przynajmniej nie musiałabym się naprężać aby dogodzić jak mojej teściowej. Mój mąż nie jest mamisynkiem, choć wiem, że jest mu przykro i chyba trochę wstyd za swoją mame. Nie chcę go więcej ranić, nie zasłużył na to. Moi rodzice uwielbiają mojego męża i to nie dlatego, że razem nie mieszkają, ale poprostu oni wyczuwają dobrych ludzi. Czasami jestem nawet trochę zazdrosna (stara zazdrosna baba ze mnie :) ). Może ze mną jest coś nie tak :?:
Kukułko dzięki za radę.
Pozdrawiam
anka23
Domownik
 
Posty: 346
Dołączył(a): 11 maja 2005, o 13:53

Postprzez asiek » 15 sierpnia 2005, o 16:15

Tak, tściową lepiej trzymać na dystans. Bo jak jej za dużo pozwolisz, to i tak baba tego nie uszanuje, a jeszcze będzie na Ciebie zwalać wszystkie obowiąźki.
Uważam, że i tak masz anielską cierpliwość. Zasuwasz przy garach i w gospodarstwie i jeszcze starasz się być dla niej miła. A teściowe - nawet te na pozór nienajgorsze - niestety postrzegają synową jedynie jako tę, któa wydarła im syneczka. Dlatego choćby podświadomie starają się na niej odegrać. Ty, będąc miłą i usłużną, ukazałaś się jej jako osoba słaba. Pewnie dlatego pozwoliła sobie na takie akcje. A prawdziwy szacunek uzyskuje się jedynie dystansem.

Ja też tego w porę nie dostrzegłam. Gdy bywałam w domu jeszcze mego narzeczonego, zawsze starałam się pomóc w przygotowywaniu posiłku, wysłuchiwałam żalów i wzdychań teściowej, a co najgorsze - pozwoliłam sobie na zwierzenia. To był mój wielki błąd. Bo przy pierwszej awanturze (wywołanej przez siostrę męża) nie tylko wszelkie moje dobre chęci zostały momentalnie zapomniane, ale i moje zwierzenia wywleczone na światło dzienne i przedstawione jako coś złego.

Dlatego nigdy już nie uwierzę teściowej i wszystkim radzę to samo - uprzejmość ale i dystans do teściowych, choćby nie wiem jak fajne się z początku wydawały. Dopiero po paru latach można się przekonać o ich prawdziwym charakterku i intencjach.
Pozdrawiam wszystkie "umęczone" przez swoje teściowe :)
asiek
Przygodny gość
 
Posty: 28
Dołączył(a): 25 lipca 2005, o 11:55
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez kukułka » 15 sierpnia 2005, o 17:06

Nie zgadzam się, nie wszytkie teściowe sa takie. Znałam moją teściową długo przed slubem i nigdy nie byłam dla niej kimś, kto wydarł jej syneczka. A moj maz też nigdy nie był syneczkiem. naprawdę. Nie idealizuję całej sytuacji tylko dlatego, ze teściowej już nie ma. tak było, naprawdę.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez kukułka » 15 sierpnia 2005, o 17:08

Aha, i na Twoim miejscu nie robiłabym nic za teściową ani nawet dla teściowej. skoro ona palcem nie kiwnie, to trzeba ja potraktować pedagogicznie i...spróbować wychować.
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez asiek » 16 sierpnia 2005, o 08:30

kukułka napisał(a):Nie zgadzam się, nie wszytkie teściowe sa takie. Znałam moją teściową długo przed slubem i nigdy nie byłam dla niej kimś, kto wydarł jej syneczka. A moj maz też nigdy nie był syneczkiem. naprawdę. Nie idealizuję całej sytuacji tylko dlatego, ze teściowej już nie ma. tak było, naprawdę.


kukułka napisał(a):Nie zgadzam się, nie wszytkie teściowe sa takie. Znałam moją teściową długo przed slubem i nigdy nie byłam dla niej kimś, kto wydarł jej syneczka. A moj maz też nigdy nie był syneczkiem. naprawdę. Nie idealizuję całej sytuacji tylko dlatego, ze teściowej już nie ma. tak było, naprawdę.


No właśnie, znałaś swoją teściową na długo przed ślubem. Ja moją tylko niecały rok. Poza tym cała rodzina mojego męża starała się wtedy sprawować bez zarzutu, bo byłam "obca". Po ślubie było już tylko gorzej. Nadal jestem "obca" dy wygodnie. Ale awantury robi mi jak swojej córeczce i mężowi.

Bardzo jest bolesne zaufać komuś, a potem zostać potraktowaną. To jest jak uderzenie w twarz. I to niejedno. Dlatego lepiej na początku trzymać zdrowy dystans i obserwować. A na poznanie człowieka i parę lat mało.

Każda matka jest zazdrosna o swego syna, tak działa psychika ludzka. Tylko niektóre matki są mądre i potrafią wziąć się w karby, żeby nie zaszkodzić małżeństwu własnego dziecka. Albo wręcz od początku życia ich dzieci starają się o zdrowe, nie toksyczne relacje. Takie matki potrafią być nawet fajnymi teściowymi. Nie mówię, że nie. Twoja też zapewne taka była.

Moja teściowa niestety tego nie potrafi. Według niej "uwiodłam i skierowałam na drogę grzechu" (grzech=małżeństwo) jej synusia. Dlatego mnie nienawidzi i niszczy. Mój mąż też synusiem się nie czuje, ale nie zmienia to faktu, że dla niej zawsze taki będzie. I tyle.

Smutne to wszystko ale prawdziwe. :(
asiek
Przygodny gość
 
Posty: 28
Dołączył(a): 25 lipca 2005, o 11:55
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez gosieńka » 16 sierpnia 2005, o 12:38

Moja teściowa nie jest taką złą kobietą, ale też zaszła mi za skórę skutecznie mimio, że od jakiegoś casu mieszkamy juz oddzielnie. Pomijam nadopiekuńczość z jej strony i telefony o 22 by sprawdzić czy jesteśmy już w domu, codzienne telefony co robimy, co planujemy na weekend, czy wyjeżdzamy, angazowanie nas we wszystkie sprawy (relacje z jej mężem, ich problemy, problemy z siotrą mojego męża, jej chłopakiem, kupno telewizora dla nich, stołu do kuchni, złego samopoczucia). Była bardzo zaskoczona gdy zwróciliśmy jej uwagę na to, ze przez takie rzeczy nie mamy czasu porozmawiać z mężem o naszych sprawach. A dodam, że kobieta skończyła Studium zycia rodzinnego i mogłaby pracować w poradni rodzinnej i pomagać młodym małżeństwom rozwiązywać ich problemy :shock: Tylko jakoś nie zauważała wartości naszego małżeństwa (najważniejsze żeby jej córeczka sie nie denerwowała), wtedy juz nie była taka miła.
Traktowanie jej na dystans naprawdę pomogło. Zauważyłam, ze im ja traktowałam ja gorzej (przestałam być nad wyraz miła i stanowczo zaczęłąm mówić NIE, nie wtrącaj się, to nasza sprawa, dlaczego chcesz wiedzieć czy wyjeżdzamy, jakie to ma znaczenie dla ciebie, że my też mamy swoje problemy, a jak dzwoni do nas za często to pytałam czy córeczkę i męża też tak sprawdza czy tylko nas) tym ona zaczęła traktować mnie poważniej. Czasami jest mi jej szkoda, bo to jednak mama mojego męża, ale nie wrócę już do dawnej grzecznej synowej, której mozna wejść na głowę.
Dziewczyny chyba często popełniają ten błąd. Chcą zeby teściowie mysleli jaką dobrą żonę sobie syn znalazł i nadskakują wszystkim. Tylko po pierwsze nikt tego raczej nie zauważy, a po drugie już na pewno nie doceni
gosieńka
Przygodny gość
 
Posty: 61
Dołączył(a): 11 stycznia 2005, o 10:56
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez fiamma75 » 16 sierpnia 2005, o 13:54

Czytam te wszystkie posty i aż mi włos się jeży na głowie :shock: :twisted:
Współczuję Wam dziewczyny.
Nie mam teściowej, zmarła na 2 miesiące przed naszym ślubem, a zresztą i tak mieszkamy daleko (100 km) od rodziny męża, więc nie groziło nam nic. Mieszkamy za to po sąsiedzku (ale osobno) z moimi rodzicami i czasem się śmieję, że moja mama to starczy za dwie teściowe :wink: Tyle, że mi jest łatwiej powiedzieć "nie" własnej matce, bo od b.dawna musiałam walczyć o swoją niezależność. Mój mąż wiele by dał (ja zresztą też) by mieszkać gdzieś dalej - niestety się nie da. Jedyną metodą jest stanowczość i konsekwencja. Po pewnym czasie daje efekty.

Mój poprzedni chłopak był syneczkiem mamusi - jak mu kazała przestać się ze mną spotykać, zaraz przestał :shock: Bogu dziś za to dziękuję! Ale okazuje się, że wcale nie mało takich przypadków wokół. trzeba mieć oczy wokół głowy.
fiamma75
Domownik
 
Posty: 2066
Dołączył(a): 5 maja 2005, o 20:01

Postprzez Polgara » 16 sierpnia 2005, o 15:05

A ja mam problem z teściem , zupełnie mnie ignoruje, traktuje męża jak kawalera, organizuje mu nawet zcas wolny . Doszło do tego że ja po prostu teścia nie lubię i koniec , reaguję na niego wysypką. A mąż widzi to i nie reaguje po prostu ;(
Polgara
Przygodny gość
 
Posty: 4
Dołączył(a): 12 listopada 2004, o 17:59

Postprzez Sasanka » 16 sierpnia 2005, o 17:31

gosieńka napisał(a):Dziewczyny chyba często popełniają ten błąd. Chcą zeby teściowie mysleli jaką dobrą żonę sobie syn znalazł i nadskakują wszystkim. Tylko po pierwsze nikt tego raczej nie zauważy, a po drugie już na pewno nie doceni


Chyba masz rację. Jak byłam narzeczoną to byłam bardzo potulna, bo jestem nieśmiała do obcych i nie mam zwyczaju sprzeciwiać się, kiedy nie bardzo mi na czymś zależy. Jednak na weselu bardzo mi zalezalo i nie wycofywałam się z dyskusji przy odmiennych zdaniu. Wtedy okazałam się "opryskliwą awanturnicą". Oczywiście dla mojego narzeczonego zdanie mamusi i jego siostry było wazniejsze od moich wyjaśnień. Głównie dlatego, że jego siostra (wyrocznia) poparła słowa matki.

Jakies dwa tygodnie po weselu teściowa urządziła przy mnie dziką awanturę z byle powodu (bardzo często jej się to zdarza, ale wtedy było to pierwszy raz przy mnie i oniemiałam). Narzekała na mojego męża krzycząc swe pretensje do jego siostry. Ja siedziałam obok niej i nie wiedziałam jak się zachować - czy wyjść czy zostać. Kiedy wrzasnęła, że "przecież dawniej nie był taki", to od razu zrozumiałam (nie wiem czy słusznie), że obwinia mnie o zły wpływ na jej syna i łzy mi popłynęły. Chciałam wyjść z pokoju, ale mi zabroniła. I tak wyszłam, zwłaszcza, że siostra męża mnie poparła, ale szok został do dziś.

Teściowa lubi jak wszystko jest po jej myśli (przez całe życie mąż i dzieci schodzili jej z drogi), często wbija szpile i patrzy jak ktoś się z nimi męczy. Riposta nie wchodzi w grę, bo zrobię sobie z niej wroga na całe życie - jest pamiętliwa. Mąż mówi, że najlepszą metodą jest niezwracanie uwagi na jej słowa, potakiwanie i przymilanie się jej. Ale ja tak nie potrafię. Nie umiem nadskakiwać komuś, kogo nie lubię. Nie chcę grać w teatrzyku, gdzie teściowa jednego dnia jest najpierw uśmiechniętą i czarującą gospodynią, a chwilę później diablicą robiącą piekło pod byle pretekstem.

Jak sobie radzić z choleryczną teściową? Mąż nie jest maminsynkiem, ale jest najmłodszym (jego siostry są starsze od niego o 20 lat) dzieckiem - jedynym synem. Nie chcę radzić sobie z teściową tylko przez jego pośrednistwo. Lepiej ustępować czy stawiać na swoim?
Sasanka
 

Postprzez anka23 » 16 sierpnia 2005, o 18:12

Dziewczyny zaczynam nastawiać się wojowniczo, przez te wszystkie posty. Może stworzymy jakąś grupę "antyteściową" :?: . Nie mieści mi się to wszystko w głowie, że istnieją tacy ludzie zupełnie nie pasujący do moralizmu tego świata. Bo dla mnie nie szanowanie kogoś, ignorancja i brak skrupułów wobec innych to działanie przeciwko wszystkim moralnym zasadą. Moja teściowa wczoraj zapytała się: "a ile kosztowała zwijarka?", a ja do niej na to :"a co chcesz zapłacić?". Dzisiaj jechałam mężowi po część, kiedy przyjechałam zapytał:" I co załatwiłaś, a ile kosztowała". Co ją chlera to obchodz :?: . Jeszcze trochę to będzie się pytać czy uprawiamy seks rano, czy wieczorem, w łóżku czy na podłodze? :twisted: . Jestem tak podminowana, że mam ochotę kogos porządnie opieprzyć, a zwłaszcza wiecie kogo. Dziś już trace cierpliwość i chyba zrobi się gorąco. Dziewczyny czy my tez takie będziemy? Tak bardzo się tego boję. Pozdrawiam wszystkie.
anka23
Domownik
 
Posty: 346
Dołączył(a): 11 maja 2005, o 13:53

Postprzez Maria » 16 sierpnia 2005, o 22:13

Naprawdę cięzko mi się to wszystko czyta, teściowa jest dla mnie jak druga mama (czyli mam dwie :D ) i nawet z garami w kuchni nie ma problemu, bo kazdy myje po sobie. ANiu, czy jest szansa, ze mozesz zrezygnowac z wykonywania Nie Swoich obowiazków bez powaznej awantury ze strony tesciowej? To straszne, ze ona tak Cię wykorzystuje, a będzie, dopoki pozwolisz. Skoro przed Wami perspektywa mieszkania z nimi "na zawsze" to musisz się postawić. Moja ciocia tez mieszka ze swoją mamą i naprawdę baaaardzo załuje, ze przed laty zgodziła się na to (matka bardzo ją prosiła, by sie nie wyprowadzała). Obie są nieszczęśliwe. A skoro tesciowa juz teraz ustawia wychowanie dzieci swojej córki to sobie tylko mozna wyobrazic, co sie bedzie działo. Jezeli nic z tym nie zrobisz to bedzie jak jest. Postaw się, masz swoje prawa, jestescie odrębną rodziną. I w koncu mozecie się wyprowadzic.
Maria
Domownik
 
Posty: 501
Dołączył(a): 17 marca 2004, o 15:23
Lokalizacja: Irlandia

Postprzez anka23 » 17 sierpnia 2005, o 18:47

Pisałam już, że przeprowadzka jest niemożliwa, ponieważ teraz to teście są na naszym wikcie. Wszystko jest już nasze. Poza tym nie po to włożyłam kupe kasy w dom aby się z niego teraz wyprowadzać. Dzisiaj zwróciłam jej uwagę, że bym chciała robic sama niektóre rzeczy, jestem dorosła i nie musi mi się we wszystko wpieprzać ani kontrolować. Była w szoku. Kiedy zapytała po ile były pomidory (byliśmy z mężem na zakupach) to poprostu nic nie powiedziałam. Przecież to ja płace rachunki i wykładam na życie, co ja to opchodzi ile :!: .
anka23
Domownik
 
Posty: 346
Dołączył(a): 11 maja 2005, o 13:53

Postprzez kukułka » 17 sierpnia 2005, o 19:28

Tak trzyma, inaczej wejdzie Ci na głowe i już się nie oduczy wtrącania się. A w ogóle to mogłaby sobie znależc teściowa jakies hobby. nie mialaby czasu sie wtrąca. A jak maz zareagował?
kukułka
Domownik
 
Posty: 1748
Dołączył(a): 22 kwietnia 2004, o 13:55
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez Maria » 17 sierpnia 2005, o 19:52

Przepraszam, nie doczytałam.
Skoro to tesciowie u Was mieszkają itd to swięte Twoje prawo stać się Panią domu i wyznaczać zasady. Tak jak kiedyś teściowa. I nie miej wyrzutów. Ona sama sobie na to zapracowała.
Maria
Domownik
 
Posty: 501
Dołączył(a): 17 marca 2004, o 15:23
Lokalizacja: Irlandia

Postprzez nastal » 18 sierpnia 2005, o 00:01

Aniu,
Sytuacja jest rzeczywiscie niewesola.
Moge Ci poradzic, to co mi kiedys poradzila kolezanka, nie mieszkalam z tesciowa, ale wiele rzeczy mnie razilo i trudno mi bylo zrozumiec jej zachowanie.
Ku moim zdumieniu po tym jak juz jej sie wyzalilam, powiedziala mi, to co mniej wiecej wszyscy tu pisza, po pierwsze:
1. Zeby robic swoje, nie zwracac uwagi na "dobre rady"
2. (a co to mnie zaskoczylo) za wszelka cene starac sie nie dopuscic do jakijs nieprzyjemnej wymiany zdan, wybuchow, pretensji, bo to do niczego nie doprowadzi, a tylko pogorszy sprawe.
To samo mowil mi moj maz. Teraz zdaje sobie sprawe, ze tak bylo najlepiej.
Moim zdaniem należy wyraznie robic swoje, ale nie dac sie sprowokowac, ani poniesc emocjom. Mysle, ze to baaardzo trudne zadanie, ale skoro ona wychowala tak dobrego czlowieka, jakaim jest Twoj maz, to musi posidac jakies ludzkie uczucia i moze kiedys Cie doceni :wink:

Moze wynajmij sobie jakas pomoc, moze sam fakt, ze o tym wspomnisz, da jej do myslenia i chocby z troski o finanse zacznie pomagac.
Moim zdaniem nie mozesz brac wszystkiego na siebie, szczegolnie, ze przeszlas popronienie. Moze sobie troche odpusc?
Szczerze powiedziawszy zaskoczyl mnie ten brak reakcji na Twoja wizyte w szpitalu, moze ona mysli, ze tak bedzie lepiej - nic nie mowic, ale to brdzo brzydkie zachowanie (skoro obce osoby maja dla Ciebie wiecej wspolczucia... - forum).
Co do pomidorow..., czasem dawne gospodynie z rozpedu pytaja o ceny roznych produktow i moze nie trzeba miec im tego za zle.

Mi pomoglo wyzalenie sie kolezance, takie po prostu wygadanie sie, omowienie tych bolesnych sytuacji, moze ktos kto stoi z boku, spojrzy inaczej.
U mnie z tesciowa jest naprawde ok, ciesze sie, ze nie wybuchlam (gdy slyszalam kolejny raz: "jedliscie sniadanie?" albo przy karmieniu noworodka piersia: "naprawde nie dasz jej herbatki?"), tak jak mi radzila kolezanka, ale ignorowala jej rady, a nawet obracalam je w zart, co okazalo sie nadzwyczaj skuteczne:) bo nie mogla sie upierac przy swoim.
Punkty zapalne dotyczyly pielegnacji dziecka, wiec rozumiem Twoje obawy i sa one jak najbardziej sluszne, wiec tym bardziej ona powinna teraz juz zrozumiec, ze nie moze sie wtracac. Moja tesciowa komentowala kazdy moj ruch z dzieckiem, wszystko robilam nie tak, ja to ignorowalam, bo dawala mi rady, o zgrozo, dokladnie odwrotne niz np lekarz. Duzo czasu minelo, zanim zalam sobie sprawe, ze ona tego nie kotnroluje, a chce naszego dobra i jest ogolnie zestresowana, jak my o to dziecko dbamy.

Teraz sama mnie pyta o rozne rzeczy i widze, ze liczy sie z moim zdaniem. Lubie z nia poplotkowac i bardoz chetnie zostajemy tam na weekend, ale poczatki byly brrr.

Powodzenia
AGA
nastal
Przygodny gość
 
Posty: 86
Dołączył(a): 6 października 2004, o 10:14

Postprzez anka23 » 19 sierpnia 2005, o 13:59

Mój mąż nie słyszał jak postawiłam się teściowej (chodzi o pomidory :) ), ponieważ nie było go w kuchni. Wiem jednak, że poparłby mnie. Na drugi dzień teściowa znowu zapytała mnie ile kosztowały, więc jej powiedziałam bo ile mozna słuchać na ten temat pytań. To jest śmieszna i absurdalna sprawa, ale teraz już mnie nawet takie drobiazgi denerwują.

Dwa dni temu kiedy siedzieliśmy wszyscy przy kawie rozmawialiśmy na temat mojego męża kuzyna. Taka luźna rozmowa; kiedy znajdzie sobie dziewczyne, że jest nieśmiały, że na kawe nawet krępuje się wjechać itd. Nic złego poprostu zastanawialiśmy się jak to z tym kuzynem będzie. W pewnym momencie teściowa mówi do mnie tak: " Żebyś się nie zdziwiła jak kuzyn będzie miał szybciej dziecko od was".

:shock: Zamurowało mnie totalnie, cios poniżej pasa. Odpowiedziałam jej, że ja nic na to nie poradzę, że tak a nie inaczej wyszło z pierwszą ciążą i że staramy się, ale nic za to nie możemy, że na razie nie wychdzi. Tak bardzo się tym zdererowałam, że o mało nie wybuchnęłam płaczem. Tłumaczyła się, że nie chciała aby to tak źle zabrzmiało. Nie twierdzę, że powiedziała to specjalnie, ale mogła pomyśleć co mówi.
Chciałabym zrobić coś aby jej pokazać, że mnie też należy cenić i szanować moje wysiłki. Chciałabym nauczyć ją wrażliwości nie tylko dla swojej rodziny, ale tez dla obcych. Teściowa to dla mnie zagadka, ponieważ kiedy słyszy w telewizji o tragiczych wypadkach, pogryzieniach, morderstwach dzieci to się przejmuje. Ja jednak nie czuję aby wobec mnie miała jakieś uczucia. Nie kłóci się ze mną ale podcina mi skrzydła wolności słowa, czynu i psychiki. Ciągle kontroluje, dyktuje, stawia na swoim. Cały czas jestem między młotem a kowadłem.
anka23
Domownik
 
Posty: 346
Dołączył(a): 11 maja 2005, o 13:53

Postprzez asiek » 19 sierpnia 2005, o 18:34

[quote="SasankaMąż mówi, że najlepszą metodą jest niezwracanie uwagi na jej słowa, potakiwanie i przymilanie się jej. Ale ja tak nie potrafię. Nie umiem nadskakiwać komuś, kogo nie lubię.[/quote]

To NIGDY nie jest dobra droga! Udawanie, że problemu nie ma, to najgorsza metoda! I tak teściowej do siebie nie przekonasz, a Ciebie zje od środka frustracja!

Sama tak miałam. Mój mąż mówił mi to samo; "postaraj się nie zwracać uwagi" ale tak się nie da! Po jakimś czasie tego "niby spokoju" i tak wybuchniesz w jakiejś nie wartej tego sytuacji i wyjdziesz na wariatkę przed jego rodzicami!

Ja też tak tłumiłam uczucia i żal, aż w końcu nabawiłam się niezłej nerwicy. Teraz na sam widok rodziców męża albo jego siostry skacze mi ciśnienie i mnie telepie. :( Wystarczy też, że dzwoni do mnie na komórkę ktoś, kto wyświetla się jako "numer prywatny". Paranoja...

Najlepszym wyjściem jest po prostu ten zdrowy dystans, jednakże oczywiście połączony z chłodnym ale zawsze szacunkiem. Może trudno w to uwierzyć, ale ja nigdy nie pozwoliłam sobie zbluzgać ich, jedyne co im mówię, to "gorzka prawda w oczy". A że oni wrzeszczą jak mówią, to i ja mówię to głośno. Jestem więc "rozdarta, arogancka morda" - a oni nie... :?

Myślę, że nasze cierpienia wynikają ze zbyt miękkiego serca i serdecznego nastawienia do ludzi wokół. Liczymy, że zaprzyjaźnimy się z rodziną mężów, a potem tak właśnie to się kończy...

Oczywiście pomijam tu wszystkie te naprawdę kochane mamy i teściowe, ale naprawdę - jakże ich mało! :(
asiek
Przygodny gość
 
Posty: 28
Dołączył(a): 25 lipca 2005, o 11:55
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez asiek » 19 sierpnia 2005, o 18:55

A tak w ogóle, to od półtora miesiąca mieszkamy z moimi rodzicami, w moim dawnym pokoju i jak na razie tylko ojciec się na nas obraził (ale on tak zawsze - ma humory na skutek nadużywania...) ale nadal mówi dzień dobry mężowi i nie powiedział mu złego słowa.

Moja mama jest w miarę OK, ale czasem usiłuje mi wypomnieć, że nie wyszłam za wysokiego bogatego bruneta z piękną limuzyną, ale staram się ucinać to dosyć ostro.

Z doświadczenia wiem, że odcinanie się od rodziców może być bardzo bolesne (dla nich). Mi poszło łatwiej, bo zamieszkałam na 3 lata w akademiku - mimo, że mama nie zgadzała się na te studia. Radziłam sobie sama (również finansowo) i mama uważała wówczas, że robię jej ogromną krzywdę, bo już nie ma się komu zwierzać, narzekać, musi sama załatwiać sprawy itd. Że jestem wyrodna. Ale teraz widzę, że to byłoby konieczne. Bo teraz mówię jej dwa słowa - i jej gderanie ucina się.

A mój brat musi wysłuchiwać, jaką okropną dziewczynę sobie znalazł i w ogóle... Bo jeszcze pępowiny nie odciął, dlatego tak mu gdera bezustannie.

Cały problem w tym, że wszystko co piękne rodzi się w bólach - w wolność również :) To dobrze, że ci nasi mężowie są tacy wrażliwi i nie chcą zranić swoich mamuś. Jak już zrozumieją, że teraz ich rodzina jest gdzie indziej - że żona i dzieci - to priorytet, to będą naprawdę wspaniali! Przecież za tę wrażliwość ich kochamy, no nie? :)
asiek
Przygodny gość
 
Posty: 28
Dołączył(a): 25 lipca 2005, o 11:55
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez nastal » 19 sierpnia 2005, o 21:12

Aniu,

Nie miesci mi sie w glowie, jak mozna powiedziec cos takiego.
Ja bym sie poryczala...
Moze Twoj maz powinien na nia jakos wplynac, zeby zaczela sie starac i Cie szanowac?
Moze jakas do bolu szczera rozmowa we trojke/czworke?
nastal
Przygodny gość
 
Posty: 86
Dołączył(a): 6 października 2004, o 10:14

Postprzez NB » 22 sierpnia 2005, o 12:27

Anko pozdrawiam Cię serdecznie i zyczę wytrwałości :twisted:
Jedno jest pewne : zawsze będziesz obcą osobą dla rodziny męża. Wyluzuj , zajmij się swoim małżeństwem, przemilczaj pewne sprawy a wręcz ignoruj, bo się wykończysz. Dbaj o męża , ale nie stawaj z teściową do zawodów bo i tak nie wygrasz. Szkoda Twoich nerwów. I nie zwierzaj się teściowej , bo nie warto. Miej swoje zdanie , nie rób nic ponad to co powinnas zrobić i tak pewnie masz dużo na głowie. Najważniejsze to żeby Twój mąż był dla Ciebie najlepszym przyjacielem :-)
Z całego serca jeszcze raz zyczę wytrwałości i spokoju !
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez anka23 » 22 sierpnia 2005, o 12:44

To NIGDY nie jest dobra droga! Udawanie, że problemu nie ma, to najgorsza metoda! I tak teściowej do siebie nie przekonasz, a Ciebie zje od środka frustracja! - asiek
Zgadzam się z Tobą w zupełności! Najgorsze, że mnie chyba już zaczyna zjadać ta frustracja, bo nie potrafię sobię z tym wszystkim poradzić sama. Choć czasami opowiadając mężowi o ignorancji i postępowaniu jego matki, zaczynam używać słów, których tak naprawdę nie chcę powiedzieć. Wydaje mi się, że jestem zbyt ufna i naiwna, dlatego później mi się obrywa. Wczoraj poraz kolejny próbowałam integracji. Chodziło o fryzjera i o ciuchy. Teściowa idzie na wesele więc doradzam jej, załatwiłam fryzjerkę itd. Ona zaprosiła mnie wczoraj na lampke wina. Wiecie jakie to było sympatyczne :) . Siedząc z nią przy tym winie miałam ochotę ją uściskać, taka we mnie zbierała się radość. Umówiłyśmy się, że dzisiaj pojedziemy na małe zakupy, po spodnie, bluzeczki itp. Kiedy dzisiaj wróciłam z miasta dowiedziałam się, że mam jechać sama bo ona musi zaprawiać ogórki :? . O co w tym wszystkim chodzi :!: :?: . Wszystko prysnęło, jak domek z kart. Nienawidzę takich wymówek, a poza tym jak się z kimś umawiam to dotrzymuję słowa, widocznie moja teściowa nie zna tej zasady. I co mam robić? Walczyć na "pięści", czy dobrotliwie: tak mamusiu, oczywiście mamausiu, załatwie mamusiu...ble, ble, ble :!: Może wyda wam się to śmieszne, ale miałam nadzieję, że ten wyjazd trochę nas zjednoczy.

Z moja mamą chwilami też mi się ciężko żyło: ciągłe pretensje, niedosyt, niezadowolenie itd. Kiedyś rozmawiałyśmy na temat zamieszkania razem i obydwie jednogłośnie stwierdziłyśmy:" nigdy w życiu". Ale to dobra kobieta, a przede wszyskim wporządku dla zięcia, czyli mojego męża. Będąc na wakacjach odbierałam ciągle telefony z pytaniami: a jak tam mój zięciu? Oparzył się słońcem... to kup mu coś w aptece, albo zimną maślanką go obłuż...itd? Czasami miałam pretensję, że o mnie tak się rodzice nie martwią, ale wiem, że w gruncie rzeczy jestem dla nich najważniejsza. Moi rodzice bardzo się liczą z moim mężem i nigdy go nie pomijają. Przykład:Mój mąż uwielbia grzybki pod każdą postacią będąc na zakupach moi rodzice kupują grzybki w occie, chodza na grzyby do lasu (zbierając dla siebi) ale zawsze zostawią dla mojego mężą na kolację usmażone. Jesteśmy dosrosłymi ludźmi, ale moi rodzice na dzień dziecka dają nam mały drobiazg w podarunku dla mojego brata, dla mnie i oczywiscie dla zięcia. Oni sa poprostu kochani, mają też wady, ale mój mąż nie może na nich powiedzieć złego słowa i docenia tą miłość i szacunek z ich strony. Zazdroszcze mojemu mężowi takich teściów. :( .

Droga Nastal.
Zbieram się na szczerą rozmowę z moją teściowa i nawet czasami próbuję wprost się zapytać o co jej chodzi, albo czy musi mi się we wszystko wpieprzać. MOja teściowa jednak udaje, że nie wie o co chodzi, albo śmieje się mysląc, że ja żartuję. Morał z tego taki, iż wychodzę na wariatkę, dlatego wolę aby mój mąż na razie nie wkraczał. Młodsza siosrta mojego męża doskonale mnie rozumie. W sobotę jechałysmy razem na zakupy i kiedy jej syn, który był u nas na wakacjach kilka dni, powiedział jej, że ciotka chodziła wczoraj jak dynamit (czyli ja) to spojrzała na mnie mówią: "co znowu teściowa...?". Rozumiemy się bez słów.
Trzymajcie sie dziewczęta.
P.s dobrze się komuś wygadać :) .
anka23
Domownik
 
Posty: 346
Dołączył(a): 11 maja 2005, o 13:53

Postprzez anka23 » 22 sierpnia 2005, o 12:49

Nikoleto serdeczne dzięki za rady i słowa otuchy, napawa mnie to optymizmem, że może idzie jakoś żyć z tym problemem. Kocham mojego mężą, ale obawiam się, że konflikt z teściową może mieć wpływ na nasze relacje, chociażby dlatego, iż ja czasami wybucham bez powodu na mężą. Poprostu czasami mam w sobie tyle złości związanych z tym konfliktem, że jemu się obrywa. Wiem, że robię źle i nie mam zamiaru go krzywdzić, ale on tez musi mnie zrozumieć.
Pozdrawiam :P
anka23
Domownik
 
Posty: 346
Dołączył(a): 11 maja 2005, o 13:53

Postprzez asiek » 22 sierpnia 2005, o 19:39

anka23 napisał(a):Kocham mojego mężą, ale obawiam się, że konflikt z teściową może mieć wpływ na nasze relacje, chociażby dlatego, iż ja czasami wybucham bez powodu na mężą. Poprostu czasami mam w sobie tyle złości związanych z tym konfliktem, że jemu się obrywa. Wiem, że robię źle i nie mam zamiaru go krzywdzić, ale on tez musi mnie zrozumieć.

Dobrze Cię rozumiem, bo u nas było tak samo jeszcze ze dwa miesiące temu, kiedy mąż doradzał mi "cierpliwość i olewanie". W końco cała moja złość lądowała mu wieczorami na głowie. Ale pogadałam z nim szczerze, bardzo szczerze i długo. Że mi przykro, że tak robię, ale to denerwowanie wynika z sytuacji, że jest ona nie do rozwiązania, że się w niej podle czuję, że obowiązkiem męża jest dbać o żonę, bo teraz to żona jest najważniejsza, a nie ugładzone stosunki z jego rodzinką, a ja widzę, że on nie chce się postawić, bo nie chce zadrażniać. Że nie chcę go krzywdzić ale jestem tak cholernie nieszczęśliwa, że tak mi wychodzi.

Zrozumiał.

Postawił się rodzicom raz i drugi. Nie awanturował się, ale powiedział im, co myśli. I nie zamordowali go za to, choć mnie znienawidzili jeszcze bardziej, że "tak go przerobiłam" ;)

Na razie mam spokój od tamtej pory. A i większy szacunek do męża i poczucie, że to rzeczywiście mój opiekun :)

Może Twój mąż też boi się tego kroku? Przecież to teraz on jest "panem domu", no nie? :)
asiek
Przygodny gość
 
Posty: 28
Dołączył(a): 25 lipca 2005, o 11:55
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez NB » 23 sierpnia 2005, o 11:27

Widziałam taką książkę "Jak pokochac teściową" Jacka Pulikowskiego. Myślę, że to ciekawa książka i warto ją przeczytać. My mamy komfortowe warunki , bo mieszkamy oddzielnie. Jedynym punktem zapalnym są jednak rodzice, teściowie. Jednych i drugich trzeba szanować i jeśli nie da się szczerze porozmawiać , to lepiej przytakiwać i jednocześnie robić swoje.
Nie zmienimy swoich rodziców ani teściowych. Trudne to jest ale trzeba się z tym pogodzić i broń Boże nie mówić nic złego na rodziców współmałżonka bo to w końcu jego rodzice. Jakby nie było.Pozdrawiam.
NB
Administrator forum
 
Posty: 2064
Dołączył(a): 18 września 2003, o 09:52
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez anka23 » 23 sierpnia 2005, o 13:08

Czasami mam wrażenie, że mój mąż jest troche pod pantoflem mamusi. Fakt, że jest najmłodszy z rodzeństwa i najbardziej na niego chuchali. Czasami zdarza mi się powiedzieć, że jest mamisynkiem, ale on się z tym nie zgadza. Potrafi się postawić swojej matce, ale jeśli czegos nie może do końca zrozumieć (np. naszego konfliktu z teściową) to poprostu woli się nie wtrącać. Rozmawialiśmy już nie raz na ten temat, jednak oboje wiemy, że nic sie z tym nie da zrobić. Moja teściowa ma 56 lat i nie jestem wstanie zmienić jej obyczajów, stylu bycia, ani nawet nauczyć do siebie miłości. Ma bardzo trudny charakter. Czuję, że nie do końca mnie zaakceptowała, rozumieci: jestem to jestem. Dziwi mnie to bo tak wierząca osoba jak moja tesciowa nie potrafi dojśc ze mną do porozumienia. Modli sie trzy razy dziennie w kuchni, gdzie wszyscy przechodzą, nie wiem czy na pokaz, ale to jest inna sprawa. Choć czasami wykorzystuje to przeciwko niej. Widząc jak kopie nogą moje koty bardzo się wściekam i mówie: "zostaw te koty, jesteś wierząca a nie potrafisz kochać zwierząt, to też istoty boskie". Wtedy robi jej się głupio i próbuje się tłumaczyć, czego ja nie słucham. Wiem, że chwilami jestem nieprzyjemna, ale ja szanuje ludzi i zwierzęta i nie pozwolę, aby ktoś nimi pomiatał.

W naszy związku z mężem to ja jestem choleryczką, a on melancholikiem, choć nie zupełnie. Powiem wam szczerze, że tak naprawdę nie potrafię się z nim pokłócić, bo mi na to nie pozwala. Kiedy ja wychodzę z pretensjami to on ze spokojem mi tłumaczy, że rozumie, poprawi się...itp. Dlatego nie ciągnę go do wyjaśniania spraw moich i teściowej.

Nikoleto nie sądzę jednak, aby książka "Jak pokochać teściową" coś mi pomogła. Od kilku lat wdrążam się w tajniki psychologii i staram się poznawać i rozumieć ludzi. Jednak myślę, że chyba nigdy nie pokocham tesciowej, dla mnie ona nie da się kochać. Szanować, może lubić, owszem, ale nigdy nie pokocham.

Całuski dziewczyny.
anka23
Domownik
 
Posty: 346
Dołączył(a): 11 maja 2005, o 13:53

Postprzez Gość » 23 sierpnia 2005, o 18:40

A ja myślę, że latwiej pokohcać niż polubić. Kochaj bliźniego (a nie lub) jak siebie samego. Kochać, czyli pragnąć czyjegoś dobra, byc życzliwym, nie krzywdzić. Nie oznacza to często się spotykać na ploteczkach, pałać wielkim uczuciem, być przywiązanym emocjonalnie, wspierać emocjonalnie i oczekiwać wsparcia, być papużką nierozlaczką. To jest inny rodzaj i poziom miłości, ktory nie jest konieczny w stosunkach z teściową..
Gość
 

Następna strona

Powrót do Problemy w rodzinie

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 19 gości

cron