Nie żałuję, że nie pojechałam. A mąż - cóż, na pewno nie było mu miło, że nie mógł widzieć się z rodzicami w Święta, ale może to i lepiej - to były pierwsze jego Święta bez rodziców i na pewno ślad jakiś pozostawiły - mąż potraw przygotowywał ze mną, nauczył się lepić uszka i pierogi (!), samodzielnie oprawiać karpia. Poczuł się wreszcie jak facet!
Olu:
ad 1) "przez pół roku był spokój" bo ja schodziłam z drogi teściom, nie widywałam ich, unikałam miejsca gdzie mąż często przebywa (ze względu na hobby) a gdzie i oni często są.
ad 2) "mąż trzyma z Tobą, a więc teściowa zobaczyła, że niewiele wskóra" - to prawda, może takie sytuacje są właśnie po to, żeby mężczyzna przekonywał się o tym, jaki jest ważny i potrzebny dla kobiety.
Teściowa ma tak, że zruga człowieka i zrówna z ziemią, a potem nic nie pamięta i uważa, że wszystko powinno jej zostać wybaczone, bo ona ma słabe nerwy i jej się tak zdarza. Ja się teraz boję, że jej się znowu "zdarzy", a wtedy nie wiem co zrobię, ale być może coś głupiego. Wolę więc nie widywać się z nią.
Jedyna opcja, to obiad u nas. Na "moim (naszym) terytorium" gdzie nawet jeśli "zacznie się denerwować", to ją po prostu usunę za drzwi.